Życie matki całe składa się z chwil. Rzadko kiedy możemy zaplanować przyszły tydzień, miesiąc, a już nie mówię o całym roku. Bo wiecie, jak to jest: ty sobie coś ułożysz, a tu godzinę przed tym dziecko dostanie gorączki albo uprze się, że akurat teraz musi wylać na siebie farby – i cały plan bierze w łeb. Dlatego osobiście skupiam się na chwilach i właśnie takie wspomnienia mam z pierwszych dni po narodzinach dzieci. Nie pamiętam, co robiłam dzień po dniu, tydzień zlewa mi się z tygodniem, ale mam w pamięci kilka wyjątkowych chwil. Mniej i bardziej miłych, ale ani bez jednych ani bez drugich moje macierzyństwo nie byłoby pełne:

Gdy po porodzie nie da się chodzić – totalnie mnie to zaskoczyło, bo mimo iż koleżanki opowiadały mi o swoich przeżyciach,  to jednak na ten stan nie da się przygotować. Po porodzie zwyczajnie NIE DA SIĘ stanąć prosto i to niezależnie od tego, jaki był to typ porodu. Osobiście nigdy nie zapomnę momentu, w którym po raz pierwszy po cesarskim cięciu spuściłam nogi z łóżka i próbowałam stanąć. Potem zaczęłam człapać. I człapałam jeszcze przez kilka najbliższych dni. Przeżycie nie do zapomnienia…

matka karmiaca piersia

Gdy okazało się, że jest problem z karmieniem – nigdy nie sądziłam, że dziecko, które naturalnie stworzone jest do ssania (w końcu jesteśmy ssakami) może mieć z tym problem. Mało pocieszające, że większość mam zmaga się z brakiem pokarmu, złą techniką ssania u dziecka czy bólem. A czasem po prostu się nie da i sama zapamiętam do końca życia tę chwilę, kiedy okazało się, że córka zwyczajnie nie chce pić z piersi. Zawód, smutek, poczucie niespełnionego obowiązku – wszystko to kołatało się w mojej głowie.

W przypadku córki przygodę z karmieniem naturalnym skończyłam szybko, ale z synem bawimy się do dziś. I zabawa to dobre słowo, szczególnie teraz, gdy testuję zupełnie nowy laktator LOVI Expert. Miałam już wcześniej do czynienia ze sprzętem tej firmy i było naprawdę profesjonalnie. Ale ten używany przeze mnie obecnie to po prostu Porsche wśród laktatorów! W perfekcyjny sposób naśladuje metodę ssania dziecka, które -jak wiemy – nie tylko ssie, ale też masuje (językiem brodawkę) i naciska (wargami, a czasem pomaga sobie w tym rączką…). Laktator LOVI Expert robi dokładnie to samo, przez co odciąganie jest bardzo efektywne, choć delikatne – 100 ml mleka spokojnie uzyskuję w około 10-12 minut. A dla pań, które sporo podróżują (ja, ja!), lekka, kompaktowa forma laktatora, zamknięta w przenośnej walizce, jest rewelacyjnym konceptem.

laktator lovi ekspertlovi ekspertlaktator lovi opinieGdy w końcu udało się przezwyciężyć problemy z karmieniem – w przypadku córki po kilku, może kilkunastu dniach męczarni dziecko w końcu pojęło, czym jest pierś i… udało mu się nieco napić. Jaka błogość na mnie spłynęła! Ulga, samozadowolenie… dopóki nie okazało się, że Lenka nie ciągnie zbyt efektywnie i musimy wprowadzić butelkę. Wprawdzie tylko przez moment, ale i tak cieszyłam się chwilami karmienia piersią jak szalona. Szkoda tylko, że tak krótko, ale i tak chwila, gdy dziecko po raz pierwszy pije z piersi – nie do zapomnienia.

Gdy pojawiła się pierwsza gorączka – to z kolei nienajlepsze wspomnienie. Przed kilku laty gdy urodziłam córkę nie spodziewałam się zdrowotnych problemów z jej strony. Niby wiedziałam, że dzieci chorują, ale dlaczego moje by miało, skoro jej nie przegrzewam, buduje swoją odporność pijąc mleko z piersi, ja wietrzę dom i maluch ma w nim niemal sterylne warunki. A tymczasem pewnej nocy usłyszałam, że córka dziwnie oddycha. Dotknęłam ręką jej czoła i… była cała rozpalona. Błyskawicznie zmierzyliśmy temperaturę – prawie 39 stopni! Panika, szok i niedowierzanie – tak opisałabym tę chwilę. Nigdy jej nie zapomnę, bo choć sytuację szybko opanował środek przeciwgorączkowy, to długo nie mogłam się opanować. Niby bzdura, a i tak miałam przed oczami najgorsze z możliwych zakończeń tej nieprzyjemnej historii… Od tamtego momentu gorączek mieliśmy już sporo, ale ja tę pierwszą, niemowlęcą, pamiętam jakby to było wczoraj.

Gdy dziecko zaciska rączkę na twoim palcu – zawsze wzruszały mnie zdjęcia zaciśniętej rączki dziecka na większej dłoni rodzica. Nie wiedziałam, że gdy moje kilkugodzinne dziecko zrobi to samo, aż zatka mnie ze wzruszenia. Te maleńkie, pachnące paluszki, mięciutkie paznokcie, które można gładzić i gładzić bez końca. Aż sama się wzruszam, jak o tym piszę (i idę pogładzić po rączce Antka…)

Gdy zobaczyłam pierwszy uśmiech – matki przez pierwsze noce życia nie śpią, ale nie zawsze dlatego, że maluch dokazuje. Niektóre po prostu uwielbiają się gapić. I ja do takich należałam – wsłuchiwałam się w oddech, patrzyłam, jak dziecku podnosi się klatka piersiowa i ile emocji kryje jego śpiąca twarz. A najlepsze są te pierwsze, nieświadome uśmiechy – dziecko jest na świecie kilka dni i jeszcze nie wie, że powodów do uśmiechu będzie miało mnóstwo. A to, co mu się śni, gdy tak rozpromienia swoją twarz (Lenka bezwiednie przez sen uśmiechała się całą bezzębną buzią!), na zawsze pozostaje tajemnicą… Pierwszy senny, ten jeszcze nieświadomy uśmiech kilkudniowego malucha szybko znika, więc warto dla niego zarwać noce.

Gdy ktoś powiedział mi „Nie przesadzaj!” – byłam kiedyś taka głupia, że zwierzyłam się pewnej Osobie ze swojego zmęczenia, niedospania i małej satysfakcji, jaką daje opieka nad kilkutygodniowym szkrabem, który tylko śpi. No i mi się dostało. Że przesadzam, że inni mają gorzej, że dawniej to dopiero mieli i że Osoba wychowała trójkę dzieci, a w tydzień po porodzie szła już na wykopki. Zamknęłam więc buzię i tak nie odzywam się do tej osoby od pięciu lat. Nigdy jej nie zapomnę, że jedyne wsparcie jakiej od niej dostałam to paczka pieluch i demotywujący ochrzan, który niby miał mnie wzmocnić. Niestety, osłabił. Bo czasem najlepsza pomoc jakiej matki potrzebują to miłe słowo. I już jest raźniej.

KONKURS

Oczywiście takich chwil w moim macierzyństwie było więcej i mogłabym tak pisać do rana… W zamian zostawiam miejsce dla was – chętnie posłucham, co takiego zapadło w pamięć wam, matkom, z tych pierwszych dni po porodzie. Opiszcie jeden najcudowniejszy moment z tego okresu (po co wspominać najgorsze?..) . Taki, który sprawił, że powiedziałyście sobie: „A jednak warto było męczyć się te dziewięć miesięcy”.  Dla autorek trzech najciekawszych komentarzy mam laktatory LOVI Expert. ( wyniki ogłoszę w tym poście do 15.07.2017)

laktator lovi ekspert

Wyniki konkursu

Dziękuję Wam za komentarze i tyle pięknych historii. Żałuje, że nie mogę wysłać paczki do każdej z was.

Laktatory wysyłam do:

Marlena
Dla mnie najpiękniejsze wspomnienie z pierwszych chwil macierzyństwa związane jest z moim ojcem, czyli dziadkiem mego syna. On zawsze uwielbiał dzieci, szczególnie maleńkie, więc spodziewałam się, że na punkcie wnuka oszaleje. Ale to, co zobaczyłam, po prostu totalnie mnie zaskoczyło. Mój tata, który do małych nie należy (ma ponad 1,90 m wzrostu i 100 kg żywej wagi) w pierwszym dniu po narodzinach wziął małego na ręce. Głaskał jego paluszki, a ja pierwszy raz widziałam, jak płacze. Łzy kapały mu ciurkiem, temu chłopu, którego nigdy w życiu nie widziałam ani wzruszonego ani smutnego. Pierwszy raz widziałam, jak mój starzejący się ojciec łka jak dziecko na widok dziecka. I choć miał dziesiątki maluchów wcześniej na rekach (znany jest w rodzinie jako Pan Niania), to gdy przytulał swojego wnuka i porównywał jego paluszki ze swoimi łapami to płakał rzewnymi łzami. A ja płakałam razem z nim ? Cudowne wspomnienie!!!

xxxxkicia5

„Niestety mój poprzedni wpis w ogóle się nie pojawił, trochę mi szkoda, bo był tak szczery, tak dogłębnie zajrzałam we własne wspomnienia i wydusiłam z siebie emocje… teraz ? pewnie już tego nie powtórzę … ale ! Postanowiłam opisać inny, cudowny moment z okresu bycia MAMĄ, świeżo upieczoną MAMĄ ! Bo … bo nagroda jest mi niezbędna jak woda na pustyni , może to właśnie ten laktator cud uczyni, i pozwoli mi cieszyć się możliwością karmienia piersią …. !
Po wyjściu ze szpitala z dzieckiem zostawałam całkiem sama ! Mąż w pracy, teściowie na dole… Pranie, sprzątanie, gotowanie i opieka nad małym Skarbem spoczęły na mojej głowie. Pierwsze kilka nieprzespanych nocy, obrzęk piersi i zmęczenie, dały o sobie znać! Przyznałam się mężowi, że czuję się wyczerpana, że nie radzę sobie, że po prostu opadłam z sił… a mała? cierpiała jeszcze na kolki…. Całej rozmowie w ukryciu przysłuchiwała się teściowa ! Na koniec weszła do pokoju, mówiąc, że „niechcący” wszystko słyszała! W mojej głowie pojawiła się już czarna otchłań, wiedziałam, że zaraz puści kazanie, jak to ona wychowywała trójkę małych dzieci i ze wszystkim sobie radziła, że nie narzekała, że ją nazwać można prawdziwą MAMĄ, a ja?
I wiecie co ? Doznałam szoku ! TEŚCIOWA przytuliła mnie mocno i powiedziała „jesteś dla mnie już jak córka! Czemu nic nie mówiłaś? Przecież bym ci pomogła… macierzyństwo to ciężka praca, i zrozumie to jedynie inna MAMA” . Oczy wytrzeszczyłam jak pięciozłotówki, miałam w nich łzy wzruszenia. Mąż z uśmiechem również mnie przytulił. Obiecali pomoc ! Tego dnia zmieniło się moje życie ! Z teściową uzgodniłyśmy, że ona będzie gotowała, a w wolnej chwili zajmie się małą kruszynką bym mogła wypocząć. Pamiętam jeszcze tego samego dnia, wzięła maleństwo i wraz z teściem , jako DUMNI dziadkowie udali się na pierwszy spacer z wnukiem ! Patrzyłam przez okno ! Byłam tak szczęśliwa ! Każdego dnia na nowo robiłam „schemat ” dnia, i doszłam do takiej wprawy, że macierzyństwo zaczęło mnie cieszyć! A to wszystko dzięki nim, moim bliskim którzy zamiast oskarżać i krytykować, zrozumieli i pomogli ! Mam wielkie szczęście że ich MAM ! Do dziś dziękuję za ich pomoc, bo dzięki niej jestem szczęśliwa. Teraz drugi maluszek już prawie na świecie a ja? Nadal mogę liczyć na ich wsparcie! Ale … wsparcie naprawdę pomocne, bez wtrącania się, bez decydowania za mnie, bez pouczania, bez narzekania ! I oto właśnie szczęście mojego macierzyństwa.
Mimo trudów, pokonałam przeciwności. I wiem że warto bylo pod serduszkiem nosić maleństwo przez 9 miesięcy ! Teraz sytuacja się powtarza! Ale juz wiem, że o własnych pitrzebach, odczuciach będe mówiła otwarcie i nie powstydzę się prosić o pomoc ! Bo mam na kogo liczyć ! „
MONIAAA777
Niemal każdego dnia w życiu każdej matki zdarzają się takie momenty, że chciałoby się krzyczeć wniebogłosy: „A jednak warto było męczyć się te dziewięć miesięcy”! I ja sama doświadczyłam tego niejednokrotnie…Bowiem odkąd dowiedziałam się, że zostanę mamą nie mogłam po prostu doczekać się tej małej istotki, którą będę tulić w swoich ramionach i nie przyszło mi nawet wtedy do głowy, że już lada chwila poczuję jak mój maluszek wpływa na mój humorek ? Jedną z pierwszych najcudowniejszych chwil jakie dostarczyła mi córeczka będąc jeszcze w brzuszku był pierwszy kopniak – było to tak cudowne uczucie, że aż łezka zakręciła mi się w oku ze wzruszenia. Od tamtego wieczoru kopniaków nie było końca, a ja z utęsknieniem czekałam na dzień, w którym ją zobaczę. No i nadszedł czas na nasze spotkanie…Przyznam szczerze, że mój poród nie należał do najłatwiejszych – brak postępu porodu przesądził o szybkim cięciu cesarskim, na który w ogóle nie byłam gotowa! Przez pierwsze dni czułam się fatalnie, a do tego doszedł stres związany z brakiem pokarmu – moja córeczka tak zawzięcie ssała pierś, że aż serce krajało mi się z rozpaczy, że pokarmu zwyczajnie nie mam! Były płacze, wrzaski i zapadła decyzja o dokarmianiu. Niemniej jednak nie poddałam się. Postanowiłam, że zrobię wszystko, aby karmić swoją córeczkę…I tak wspomagałam się herbatkami na pobudzenie laktacji, stymulowałam piersi ręcznym laktatorem (ileż, ja się omachałam wiedzą tylko moje dłonie!!), przystawiałam córkę co chwile do piersi. Trwało to kilkanaście dni, i kiedy już miałam się poddać nastąpiło coś nadzwyczajnego – pokarm pojawił się ni stąd, ni zowąd (co prawda nie było go wiele, ale to dało mi nadzieję, że w końcu mi się uda osiągnąć cel). Pierwszy dźwięk połykanego mleka, które wysysała z mojej piersi córka – na jego dźwięk mogłabym biec na koniec świata, żeby dać mojemu dziecku wszystko co najlepsze (i nie chodzi mi tylko o sam pokarm, ale też o tę cudowną i niesamowitą bliskość) – to był najcudowniejszy moment!! Córeczka szybko dorasta i nie będzie pamiętała tych chwil, ale ja ich nigdy nie zapomnę, zwłaszcza, że moja walka o pokarm wciąż trwa w najlepsze…

Koszucielka w kwiaty (super do karmienia piersią)/ RISK made in WARSAW