Ania Lewandowska w ciąży.

Radosna wiadomość spadła na naród jak grom z jasnego nieba. 

Cała Polska ruszyła wczoraj z gratulacjami. Ja przy okazji tej radosnej nowiny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie jest ze mną dobrze. Chyba najwyższa pora po prawie 8 latach trwania na posterunku 24/7, wreszcie zafundować sobie kilka dni wakacji bez dzieci.


Kolejny raz słysząc o czyjejś ciąży, w mojej głowie pojawiła się myśl: „Ooo tak mi przykro”. 


Ale co się dziwić. Aktualnie mam na pokładzie pokładzie idealnie grzeczną siedmiolatkę i dwulatka, który tak daje nam w kość, że ostatnio robiliśmy z Adamem rano wyliczankę, kto będzie go ubierał (Antoś nie lubi się ubierać, wiec przed przedszkolem zdarza się, że ubieramy go kilka razy, a kiedy się odwrócimy on szybko rozbiera się do golasa). 

Pamietam jak kilka lat temu koleżanka opowiadała mi, że jej syn (wtedy chyba też dwulatek) nasikał na dywan w salonie.
Pierwsza myśl: „O matko. Ale patologia”. No cóż, jak się okazuje to wcale nie jest tak rzadkie zjawisko.

Z chłopakami nigdy nie wiesz co czeka na ciebie kolejnego dnia i od jakiego „problemu” go zaczniesz. Bo jak negocjować z dwulatkiem, który o 7 rano robi awanturę, bo na śniadanie nie pozwalasz mu zjeść słodyczy? Na szczęście w negocjacjach jestem mistrzem i tak poprowadziłam rozmowę, że sam zaproponował kotleta, a ostatecznie skończyło się na LaLeśniku (znacie to francuskie danie z mleka i mąki, często podawane z dżemem”?

Jedno jest pewne. Z chłopakami nie ma nudy. Więc „przykro mi” i życzę Ani syna bo ona wygląda mi na kobietę, która lubi wyzwania. Z właśnie doświadczenia wiem, że mimo iż przynajmniej raz dziennie, masz ochotę zrobić małego gościowi zdjęcie i wystawić go na Allegro z opisem :” Grzeczy, mało je” to wieczorem patrzysz jak słodko śpi i cieszysz się, że do rana jeszcze tak dalako tfu cieszysz się, że go masz.

Tagged in: