Hej, żony swoich mężów: znacie ten dowcip? „Jaki jest szczyt złośliwości? Zepchnąć teściową ze schodów i zapytać „Dokąd się mamusia tak spieszy?”. Zaczynam od żartu, ale jakoś mało mi do śmiechu. Bo zabieram się za temat, który rósł we mnie i rósł i w końcu poczułam, że muszę znieść w końcu to jajo choćby nawet miało mi rozerwać tyłek.

Bo to jest tak: poznajesz faceta. Takiego co to wiecie: na dobre i na złe. Potem spotykasz jego rodzinę, w tym JĄ. Mamusię. A potem jest już z górki – tylko że dla mnie to „z górki” to jest tak, jakby pędziła za mną śnieżna kula i czuję, że jest coraz bliżej i zaraz mnie zgniecie. Bo wstyd się przyznać, ale tyle lat minęło od ślubu, a ja nie mogę się jakoś przemóc, żeby mówić do teściowej „Mamo”.

Ja wiem, że jestem głupią idealistką, ale dla mnie słowo „mama” to jednak nie pustosłowie. Nawet jeśli czasem wkurzają nas nasze matki, to nie da się ukryć, że to one dały nam to życie. Za sam ten fakt należy im się szacunek i to wyróżnienie, żeby tylko i wyłącznie ją nazywać MAMĄ… tak przynajmniej myślę. Dlatego nie rozumiem, dlaczego w naszym kraju nie ma innego określenia, którym mogłabym bez narażania się na rodzinną klątwę nazywać swoją teściową! Bo pewnie, mogłabym mówić do niej właśnie tak (per „teściowo”), bo ktoś w końcu wymyślił ten wyraz właśnie po to, ale wiadomo: to słowo oznacza śmiertelną obrazę, bo jedyne, z czym się kojarzy, to właśnie ze stertą durnych dowcipów tudzież z weselną przyśpiewką „Teściowo, teściowo, ty stary rowerze” (swoją drogą, zawsze mnie ona śmieszy…). Zazdroszczę tym, którzy bez ogródek walą do teściowej po imieniu – dla mnie byłoby to dziwne, bo to jednak MAMA- mojego męża i bądź co bądź jakiś dystans trzeba trzymać (a może nie?..). Wyobrażam już sobie, jak wołam do swojej „Ziuta, dejże trochu pieprzu do tyj zupy!” (z tym że moja teściowa wcale nie jest Ziutą…).

Można spróbować tak odrobinę dyplomatycznie wybrnąć z tej sytuacji i w ogóle jej nie tytułować. Wiecie, jak to mówią: zwracać się jakby w powietrze. Ja tak robię, ale nie zawsze się to sprawdza. Bo gdy w pomieszczeniu dużo osób, to skąd ta biedna teściowa ma wiedzieć, że „Można trochę soli?” było skierowane akurat do niej? No i jak zawołasz ją na przykład na ulicy? Słabo…

Niektórzy stosują też inny system, mianowicie… w ogóle się do teściowej nie zwracają. Unikają jak ognia wspólnych chwil i próbują sobie radzić bez obecności teściowej.Tylko że u mnie to nie przejdzie: ja swojej zwyczajnie potrzebuję, bo co jak co, ale to naprawdę pomocna osoba. Dziecko zabawi, ugotuje i posprząta – i aż się prosi, żeby po wszystkim powiedzieć „Dzięki, mamo”… no ale nie mogę. Patrzę na nią i widzę w niej jedynie matkę, ale matkę męża.  Problem tylko w tym, że męża sobie wybrałam i łatwo było złapać z nim kontakt, a teściowa jest nam dana z góry i żadnego wpływu na nią nie mam.

No i nie wiem. Gryzę się sama ze sobą, bo nie chciałabym pokazać teściowej, że nie mam do niej szacunku i albo w ogóle się nie zwracam albo jak do byle kogo. A przecież byle kim nie jest. Ale wydaje mi się, że gdybym powiedziała do niej „Mamo”, to ta moją własną, prywatną i prawdziwą mogłoby to nieco zaboleć. Bo jak to – wychowujesz całe życie, starasz się, aby zasłużyć na miano matki, a tymczasem przychodzi obca kobieta i już staje się MAMĄ?! Tylko przez to, że dwie osoby podpisały jakiś papier w kościele? To teraz wystarczy długopis żeby zamiast jednego dziecka mieć nagle dwoje?! Jak patrzę na te swoje maluchy, to już widzę je, jak stoją przed ołtarzem ze swoimi wybrankami, a za nimi… teściowa. Przyszła mama. I wszystko we mnie wrzeszczy: TO JA JESTEM MAMĄ, A NIE TY! Ale może przesadzam. Jak zwykle. Jak to matka…

Mój znajomy ma dobry sposób zwracania się do teściowej: używa trzeciej osoby i ZAWSZE, ale to ZAWSZE mówi „Mamusia”. „Niech mamusia powie, niech mamusia poda… ” Niestety sposób ten w ustach znajomego brzmi też czasem komicznie „Co mamusia znowu pierdoli?”

No i może powinnam pójść za radę kolegi. Zwracać się do teściowej z szacunkiem, ale rozmawiać jak z człowiekiem. Bo ta „mamusia” brzmi tak niepoważnie w ustach 40-latka, że chyba nikt, kto słyszy tę „mamusię” nie wątpi, że to taka mniejsza mama.