Jestem matką-masochistką. Zamiast siedzieć spokojnie w domu, ja zabieram swoje dzieci w miejsca publiczne. I co gorsze dla niektórych, pojawiamy się także w tych miejscach, które nie są specjalnie przeznaczone dla dzieci.
Byliśmy już w muzeum, które jakoś przetrwało ślizganie się na papciach, gdy pani nie patrzyła. Odwiedzamy basen i bawimy się też na głębokiej wodzie, choć niektórzy próbują tam wtedy pływać. Bywamy w kościele i nikt nie protestował, gdy nieco młodsza Lenka chodziła dookoła i głośno komentowała „A czym ten ksiądz tak macha?” (chodziło o kadzidło).
A ostatnio nawet pojawiliśmy się w RESTAURACJI. Zabraliśmy dzieci w miejsce pełne ludzi, w którym zazwyczaj robi się jedno: napełnia mianowicie brzuchy. Pech chciał, że trafiliśmy do lokalu, w którym „kącik dla dzieci” projektował ktoś, kto nie ma dzieci. Był w nim stolik, krzesło i połamane kredki. Wszystkie, co do jednej. Dla każdego rodzica, który musi czekać ze swoimi maluchami w restauracji dłużej niż kwadrans, każda minuta dłuży się w nieskończoność. I wtedy zrobiłam coś karygodnego. Niewybaczalnego. Dałam dziecku telefon żeby obejrzało sobie bajki.
Naprawdę, byliśmy dyskretni. Tym razem nie śpiewała na cały głos „Mommy finger, mommy finger” razem z piosenką. Włączyła sobie spokojną bajkę i oglądała. Może tam i wydobywał się jakiś głos z telefonu, ale na pewno cichszy niż rozmowy innych wokół. Pech chciał, że przy kolejnym stole siedział ktoś, kto dziesiątki lat temu miał chyba styczność z dziećmi. Nie minęło kilka minut (Lenka cały czas oglądała bajki, które wyrodna matka jej włączyła) gdy nagle usłyszałam, że do mojej córki odzywa się sąsiadka ze stolika obok:
– Mogłabyś wyłączyć te bajeczki, tutaj się je, a nie ogląda. Dzieci w ogóle nie powinny oglądać bajek, bo się oczy psują.
Lenka spojrzała na mnie niepewnie. Już, już zaczęła odkładać telefon (po co ja ją dobrze wychowałam?..), kiedy odezwała się we mnie lwica:
– Dziękuję za troskę, a czy pani dźwięk przeszkadza?
– No nie… tylko kto to widział w restauracji oglądać bajki.
– To proszę uprzejmie pilnować swojego talerza, a jeśli ma pani jakieś zastrzeżenia, to zwracać się do mnie, a nie do dziecka. – odpowiedziałam, dziękując Bogu, że kelner właśnie przyniósł parujące dania.
Słyszałam jeszcze, jak pani komentuje swojemu towarzyszowi, że kiedyś to dzieci się bawiły, a nie bajki oglądały. Ale już nie reagowałam, choć miałam ochotę powiedzieć, że dawniej restauracji nie było, tylko bary mleczne.
A ja jednak przypadkowym wychowawcom mojej córki mówię zdecydowane „Nie!”. Przecież doskonale wiem, że z nadmiaru bajek nic dobrego nie wynika. Może ta pani nie wiedziała, że kontroluję, co robi moja pięciolatka i też dbam o jej zdrowie. Mój sprzeciw budzi tylko to, iż nie życzę sobie, aby ktoś wychowywał mi dziecko i strofował je, choćby nawet zrobiła coś złego! Ja rozumiem troskę i cieszy mnie, że reagujemy, gdy dziecku dzieje się krzywda. Oczywiście, trzeba być czujnym, bo rodziców-wariatów, chcących wyrządzić dzieciom krzywdę nie brakuje.
Ale trzeba rozróżnić tę troskę ją od bezsensownego, domorosłego wychowawstwa, które niektórzy wciąż chcą stosować na cudzych dzieciach, bo ich własne już dawno wyrosły. Nieraz widziałam, jak obcy ludzie karcą obce dzieci, żeby nie wchodziły do kałuż czy nie biegały tak szybko. I to nieśmiertelne, skierowane ZAWSZE do dziecka: „Gdzie masz czapeczkę?”. Niektórzy za bardzo biorą sobie do serca powiedzenie „Mama nie wychowała, to ulica wychowa”…
Przepraszam, ze mną to nie przejdzie. Może nie jestem nieomylna i popełniam błędy, ale jedynym momentem, w którym chcę usłyszeć upomnienie od obcego człowieka jest chwila, w której będę robić dziecku krzywdę. Nie protestowałabym też, gdyby ktoś ochrzanił mi dziecko, jeśli rzuciłoby się na kogoś z pięściami czy sypnęło piaskiem w oczy. Ale takie rzeczy nam się nie zdarzają. Jako matka ciągle gryzę się w język, bo czyjś maluch zwyczajnie przegina. Ale kim jestem, żeby go strofować? Kto dał mi takie prawo? Od czego ma rodziców? Jeśli ich nie słucha to, mnie, obce, chyba tym bardziej zagra na nosie.
Kiedy ktoś ochrzania moje dziecko, to działa to na mnie jak płachta na byka. Niezależnie, czy ma rację, czy nie. Zawsze to łatwiej uderzyć w dziecko. Jeśli ktoś atakuje moje metody wychowawcze, zawsze się bronię. Ale jak obroni się dziecko? Ma tylko nas. Skoro postanowiłam zostać rodzicem, to tak jakbym złożyła przysięgę „Wychowam”. Uwierzcie mi, wychowam!
nie neguje tego co piszesz, ale kiedys takimi „przypadkowymi wychowawcami” dzieci w spolecznosci byli wszyscy dorosli i mam wrazenie, ze zachowanie dzieci jakos bylo lepsze. w opisanej sytuacji kobieta krytykujaca twojego dziecko zachowala sie dosc glupio, ale sa sytuacje w ktorych dobrze, ze ktos dorosly reaguje.
jestem nauczycielem i mam odruch nauczycielski… dlatego jak widze dzieci rzucajace mlekiem pod szkola to mowie, zeby tego nie robili. wyzywajacy kolegow – to zwracam uwage. wrzeszczacych w miejscach skupienia, to prosze o cisze. raz dostalo mi sie od mamy takiego delikwenta – wlasnie na zasadzie, nie bedzie mi pani dziecka wychowywala. ale… najwyrazniej musialam skoro ona nie reagowala.
wydaje mi sie, ze wiele zlego w spoleczenstwie zrobilo wlasnie to „wara od mojego dziecka chocby robilo cos zlego”.
Jeśli moje dzieci robią coś złego to JA im zwracam uwagę. A jak widzę, że inne dziecko źle się zachowuje to oczekuję, że zareagują jego rodzice. Czasem nie reagują. I to jest dla mnie OK do czasu. Jeśli takie dziecko np. robi krzywdę mojej córce a rodzice nie widzą w tym nic złego, wtedy zwracam mu uwagę. Od wychowywania są rodzice, nie obcy ludzie.
Ladygugu, założmy taką sytuację: stoisz w kolejce do kasy w sklepie, jakieś dziecko kilkakrotnie umyślnie wjeżdża w Ciebie wózkiem. rodzice zajęci sobą albo gapieniem się w telefon zupełnie nie zwracają uwagi na to co robi dziecko.
co robisz w tym momencie?
sytuacja nr 2: jest wieczór, jesteś z mężem w restauracji na romantycznej kolacji, zaledwie kilka osób i oczywiście jedna rodzina z dziećmi. dwójka dzieci lata po całej knajpie, drąc się przy tym niemiłosiernie, potrącając krzesła i inne przedmioty wokół. a Wy przyszliście na romantyczną randkę… nadal nie reagujesz? bo ja z całą sympatią do dzieci nie jestem w stanie czegoś takiego tolerować. mało tego uważam że takie zachowanie to wina rodziców a nie dzieci. bo dzieci nie wiedzą że robią coś złego, skoro rodzice na to pozwalają. a rodzice coraz częściej uważają że im i ich dzieciom należy się wszystko, a pozostałym ludziom nic. i broń Boże zwrócić uwagę czy to dziecku czy dorosłemu bo awantura gotowa
Wjeżdżam w dziecko swoim wózkiem.
Brawo! Też mamy ten problem na osiedlu: dzieci krzyczą, niszczą rośliny, dołączają innym dzieciom – a ich właśni rodzice nie reagują. Ale jak tylko zwrócisz uwagę, zaraz pojawia się troskliwa mama czy tata, żeby im się do dziecka nie zwracać… Opisana tu sytuacja z restauracji była nie na miejscu, ale zasadniczo uważam, że trzeba zwracać uwagę obcym dzieciom – dokładnie w momencie, gdy robią coś złego. Zanim znalazłoby się rodzica i wytłumaczyło mu się, co zaszło, dzieciak potrafi zapomnieć o co chodziło i efekt dydaktyczny szlak trafił.
jeśli chodzi o restaurację to akurat sie nie dziwię, to idiotyczne włączać bajki dziecku w restauracji…w ogóle to prawda, że mamy spokój gdy dziecko siedzi przed tv lub grą, a siedzą jak są w domu raczej często…i faktycznie włączać w restauracji albo w podobnych miejscach to debilizm, już lepiej nie robic dzieci skoro nie mamy czasu z nimi rozmawiać i tak spędzać czas = na rozmowie…
Jasne ! pozwalajmy dzieciom na wszystko co chcą ! dziecko drze się bo chcę telefon, tablet? żeby je uspokoić dajmy mu ! dziecko rzuca się na ziemię w sklepie bo chce nową zabawkę? kupujmy ją szybciutko ! a potem taki 3-4 czy 5cio latek idzie do przedszkola i jest w wielkim szoku że nie może robić tego co chce, że nie dostanie w tym momencie tego co chce (no jak to jest możliwe skoro mama zawsze dawała się nabrać na moje histerie?), że musi dostosować się do zasad obowiązujących w przedszkolu i słuchać tego co mówi pani.
Pani Lauro, mam dwie córki i nigdy nie przejawiały takich zachowań o których Pani pisze. Bardzo dobrze przystosowywały się do życia w żłobku, przedszkolu i szkole. Były i są lubiane przez Panie i dzieci. Za to osób krytykujące i komentujące jak Pani, zawsze się znajdowały. Tacy domorośli eksperci 🙂 Wydaje mi się że trzeba bardzo nie lubić dzieci i mieć sporo wolnego czasu, aby tak się zachowywać. Żałuję tylko, że od początku nie potrafiłam być taka asertywna jak autorka tekstu. Gratuluję!!
pani Joanno tylko pogratulować że córki się tak nie zachowują. a dzieci lubię bardzo, nie lubię za to rodziców którzy uważają że ich dzieciom wolno wszystko, szczególnie kiedy zakłócają spokój innym ludziom
Nie jestem matką, ale jestem nauczycielką i zgadzam się z Twoim artykułem w stu procentach. Będąc w przestrzeni publicznej prywatnie (choć ponoć nauczycielem nigdy nie przestaje się być) cieszę się, że rodzice zabierając swoje pociechy w takie miejsca jak restauracja, ucząc prawidłowego zachowania. Często my, dorośli, zapominamy, że tak właśnie dzieci się uczą – obserwując swoich rodziców, ale popełniając błędy. A rodzice najlepiej wiedzą, jak wychować dziecko, a mnie nic do tego – choćbym nie zgadzała się z tym zawodowo czy prywatnie.
Dziękuję za dodanie zdania „Nie protestowałabym też, gdyby ktoś ochrzanił mi dziecko, jeśli rzuciłoby się na kogoś z pięściami czy sypnęło piaskiem w oczy.” Często spotkałam się z sytuacją, kiedy dziecko coś niszczy albo zachowuje się w sposób niebezpieczny dla siebie lub innych, a rodzic ma pretensję, że się zwróciło uwagę. Jestem wyczulona, zwłaszcza na bezpieczeństwo dzieci – z racji zawodu – i nie raz mam ochotę krzyknąć ostrzegawczo, jak dziecko zbytnio się oddala, a rodzice dalej spokojnie, odwróceni tyłem, rozmawiają ze znajomymi. Ale to takie skrzywienie zawodowe 😉 obserwuję wtedy dziecko i modlę w duchu, żeby rodzice się odwrócili 😉
A zawsze się znajdzie jakiś ekspert od dzieci , jednak co do tabletów mam też swoje ALE , zdarzyło mi się codziennie na wakacjach widywać grecką rodzine gdzie najmłodsze dziecko latek może dwa każdy posiłek jadło wpatrując się w ustawiony przed nim tablet z bajkami .generalnie mama karmiła bajki leciały i tak sobie myślę ze chyba wole kiedy dzieci dokazują , chodzą oglądają a przede wszystkim wiedzą że i co jedzą .Ostatnio będąc w zoo spotykaliśmy male dzieci w wózkach, które niebyły zainteresowane zwierzętami trzymały tablety i oglądały bajki ….Myślę że „eksperci od wszystkiego ” mają na myśli własnie takie „patologiczne” wciskanie dzieciakom tabletów na 12 h dziennie dla spokoju ,a że nie mają Ci ludzie za grosz taktu ,wiedzą wszystko bo zjedli wszystkie rozumy to wrzucają wszystkich do jednego worka .Mogłaś powiedzieć do córeczki żeby oglądała dalej bo źle wychowana Pani zamiast jeść rozgląda się i zaczepia dzieci ,w sumie kto wie czy niebyła to jakaś wariatka 🙂
Nie przeczytałam wszystkich komentarzy bo mi się ulało bo szybko powstało towarzystwo wzajemnej adoracji.
Kiedyś sądzono że do wychowania jednego dziecka potrzeba całej wioski. Teraz rozpuszczone gówniarstwo nie potrafi ustąpić miejsca w autobusie starszej osobie czy kobiecie w ciąży. W dodatku pyskują – również starszym, ja się czasami boje przechodzić obok grupek młodzieży w dzisiejszych czasach. I skąd to się bierze proszę państwa?
Otóż właśnie stąd – absolutnie NIE MOŻNA zwrócić cudzemu dziecku uwagi, bo mamusie apopleksja trafia. Dzieci marudzą, kwękają, dokazują np. w kościele i nikt nie odważy się szepnąć mamusi, żeby dziecko uspokoiła, bo pewnie by zainteresowanego zakrakała stojąc tuz przed ołtarzem. Byłam kiedyś świadkiem jak mamusia oburzyła się na panią sprzedawczynię, że ta zwróciła uwagę jej dziecku, aby nie rzucało w witrynę szklaną kamieniami. Z tym że ta sama matka, w ogóle jakby nie zauważyła że młody te kamulce rzuca, dopóki ktoś obcy nie zareagował.
Sama jestem mamą dwójki dzieci i wiem jak czasami ciężko jest je ogarnąć aby nie narobić przy tym bałaganu i hałasu, dlatego nie zabieram młodzieży do kościoła, restauracji czy teatru, żeby zwyczajnie nie przeszkadzać innym . I nawet jeśli zdarzy się że jakaś babina coś szepnie o czapce w upalny dzień, dziękuję jej za troskę , a dziecku tłumaczę dlaczego my tej czapki jednak nie założymy. Nie dajmy się zwariować i przestańmy się zachowywać jakby te nasze dzieci były pępkami świata, bo to prędzej czy później się odbije czkawką..
Najbliżej mi do wpisu „gocha90”. Szanujmy się nawzajem, zamiast wymądrzać.
Zgadzam się w stu procentach! Każdy ma prawo wychowywać swoje dziecko, ale kiedy nie umie tego robić, inni nie mają obowiązku znosić tego dziecka wybryków. Zwrócenie uwagi o tablet było nie ok bo metody wychowawcze to sprawa rodziców, ale powiedzenie dziecku, żeby nie włazili pod twój stół/nie głaskało psa bez pytania, w momencie kiedy rodzice nie reagują – jak najbardziej tak!
Zgadzam się w 100%! Mam dwójkę dzieci i bardzo chce żeby je wychowywała cała „wioska”. Jeśli mój syn jest na podwórku sam (ma 10 lat) to będę bardzo wdzięczna jeśli ktoś zwróci mu uwagę jeśli się niewłaściwie zachowuje. Sama też nieraz upominałam cudze dzieci. I ma Pani całkowicie racje, że niektóre matki to nie dość, że nie widzą jak ich dzieci się zachowują to jeszcze się oburzają jak ktoś inny zwróci im uwagę. Sytuacja z dzisiaj: córa (4 latka) poszła na dmuchaną zjeżdżalnię, nagle podczas wchodzenia na górę dzieciak (około 10 lat) zaczął ją przepychać i wręcz ściągać na dół (ciągnął ją za nóżkę). Moja Mała się wystraszyła i w ryk, a rodzice stoją i się gapią- zero reakcji. Jak ja młodemu przemówiłam do rozumu to jeszcze na mnie się zaczęli wydzierać właśnie w stylu: „obca baba nie będzie mi wychowywać dziecka”. Obsługa wyrzuciła dzieciaka ze zjeżdżalni tym samym usadzając przewrażliwioną mamuśkę. Świat stanął na głowie i widać, że niektóre dzieci rządzą rodzicami.
Pani Ewo,
co do ustępowania miejsca, nigdy nie zdarzyło mi się,kiedy byłam w ciąży że miejsca ustąpiły mi osoby, powiedzmy po 50tce. Wręcz przeciwnie. Nie raz, w ósmym miesięcu ciaży, stałam w kolejce w Biedronce z 2 produktami, kiedy „starsze małżeństwa” z miną „nasze zakupy są naważniejsze” wyładowywały swoje pełne wózki na taśmę. Jeśli ktokolwiek ustępował miejsca ciężarnej to inni rodzice, stojący w kolejce z dziećmi. Dodam, że nad morzem, gdy dzieliliśmy ośrodek wczasowy z turnusami rehabilitacyjnymi, panie i panowie „kuracjusze” najczęściej zabierali moim dzieciom ostatnie owoce z przez nosa ze „szwedzkiego stołu”. Serdecznie pozdrawiam! I nie życzę moich doświadczeń z „dorosłymi” 😉
Chyba powinna Pani jeszcze raz przeczytać wpis – autorka wyraźnie podkreśla, że Jej dziecko nie biegało, nie hałasowało, a tablet nie był włączony na cały regulator. Zostało pouczone przez kogoś wyłącznie za sam fakt jego posiadania. Również jestem za tym, żeby upominać, kiedy dzieciaki, ogólnie mówiąc, rozrabiają, ale tu sytuacja wyglądała zgoła inaczej.
identyczna sytuacje mialam. jechalismy autobusem do domu, synek byl marudny, przed nami 30 min drogi. Wlaczylam mu bajki, nagle podchodzi do nas pan i mowi do mojego dziecka : popatrz poczytala by ci mama zamiast bajki wlaczac. bylbys wtedy madrzejszy. Pewnie mami sie nie chce czytac w domu.
Normalnie nie wytrzymalam i ofukalam pana zeby do mojego dziecka nie mowil takich rzeczy a o tym kiedy jest pora na ksiazeczki a kiedy na bajki ja bede decydowac…
Jak ja to dobrze znam! Boże. ” Jak ty to Jesz?? Masz przecież lyzke/widelec/ ciastko się gryzie a nie lize!” „Nie jest Ci zimno?” –
Ciepłe ma raczkk/karczek/ jest spocona.
-ja zmarzlam weź ja ubierz
„Czemu mama Ci nie dała/ubrala/ czegoś innego?” I ten wzrok do każdego takiego tekstu. Zawsze się bronię i atakuje. Ale zawsze padają takie teksty w domu i u teściów. Pewnie że mnie trafia szlag. Pewnie że jestem w rodzinie uznana za ta najmądrzejsza i ta która nie przyjmuje rad. Starałam się słychać przy kolkach małej, na początku. Ale kiedy zaczynano zarzucać mi że wszystko przy tym maluchy robię źle, przestałam. Nosiłam źle, leżała w łóżeczku- źle , płakała- twoja wina! Nie dbasz o nią. Po takich tekstach po pierwsze nie pozwalam by zdanie babci i dziadka było ostatnie, zawsze moje, nawet jak nie mam racji to nie pozwalam by moje dziecko się gubilo. Mama i tata są od wychowania i zabraniania a wy jako dziadkowie możecie bawić i rozpieszcza ale nie podważać mojego zdania. A po drugie.. po tych akcjach z czasów noworodka nie chce mieć obecnie drugie dziecka póki nie będziemy mieć swojego domu. Domu z którego będę mogła każdego w każdej chwili wyrzucić.. córci a ma półtora roku. Przepraszam, że bez składu i ładu ale zawsze kiedy wspominam tamte chwilę, targaja mną takie emocje..
Z jednym się nie zgodzę, jeśli jakieś dziecko przekraczałoby moje granice, powiedziałabym mu o tym. Po to, żeby miało świadomość, że są inni ludzie, jeśli na przykład rodzic nie wyznacza mu granic, to kiedyś społeczeństwo musi dać takiemu dziecku informację zwrotną. Co do oglądania bajki – nigdy by mi do głowy nie przyszło, aby w takiej sytuacji się wtrącać. Niektórzy chcą w ten sposób nadać sobie znaczenia i dowartościować się cudzym kosztem. Innymi kieruje zazdrość.
OK. To ja w takim razie zabraniam ci wychodzić z domu z dziećmi. Dzieci to dzieci, kiedyś dorosną, może w międzyczasie nauczą się zasad zachowania w społeczeństwie, faktycznie możemy dać im spokój. Natomiast ty… Boli cię, że świat nie chce być przedszkolem dla twojego dziecka? I bardzo dobrze, jeśli nie umiesz działać tak, by każdy był zadowolony. Wyobraź sobie, że są msze święte specjalnie DLA DZIECI, a także muzea organizują zajęcia dla najmłodszych. Pozwól, że ci przypomnę: mamy 2017 rok. Miejsca, które wg ciebie „nie są specjalnie przeznaczone dla dzieci”, mają dla dzieci odpowiednią ofertę. Ale nie – ty koniecznie musisz pokazać, że masz dziecko, które – wow! – zachowuje się jak dziecko w świecie dorosłych, do tego jeszcze w sytuacjach z definicji trudnych i wymagających zachowania pewnych norm – także od dorosłych. Masz szczęście, że do tej pory nikt nie zwrócił ci uwagi. Ludzie są jednak bardzo wyrozumiali.
Dorośli na mszy dla dorosłych przede wszystkim modlą się i nie jest im do tego potrzebna atencyjna matka z dzieckiem.
Do muzeum idę, żeby zobaczyć wystawę, dowiedzieć się czegoś. Nie potrzebuję do tego atencyjnej matki z dzieckiem.
Do restauracji idę po to, żeby zjeść i w spokoju porozmawiać. Z innymi dorosłymi. Jeśli będę potrzebować atencyjnej matki z dzieckiem, pójdę na plac zabaw. Albo do najbliższego maka.
Gdybyś tylko dorosła do swych lat, a przede wszystkim do swojej życiowej roli, wiedziałabyś, że można pogodzić wszystkie strony. Tylko o czym wtedy pisałabyś na blogu?
I z czego ja bym żyła? Czy ja bym musiała iść do uczciwej roboty? Nieee. To już wolę pisać i denerwować uczciwie pracujących ludzi.
I tu się z Panią zgodzę! Ludziom się już trochę poprzewracało, bo liczę się tylko ja i moje dziecko. Gdziekolwiek nie zajdziesz to tylko wrzaski dzieci, bo im się coś nie podoba, a rodzice na siłę chcą coś zrobić. Ta sytuacja rzeczywiście ma dwie strony medalu. Ale teraz wszędzie większość dzieci, ale i dorośli również siedzi z nosem w telefonie. Idąc gdziekolwiek jestem zawsze przygotowana, bo mam w torbie małe autko i kredki- sztuk 7. Jeśli idę do kościoła to nie przeszkadzam innym, a że modlimy się w domu to niektóre modlitwy mówi razem ze mną. I nigdy w życiu nie puszczałam go samopas, aby biegał po kościele, bo msza dla dzieci nie oznacza, że mają tam biegać, tylko z pomocą rodziców słuchać Słowa Bożego. Bądźmy dla siebie ludźmi i zacznijmy traktować się z serdecznością, a nie z wrogością!
Super to opisałaś, zwłaszcza słowo ” przypadkowi wychowawcy ” utkwiło mi w pamięci. Będę je teraz używać częsciej w moim słowniku.
NA szczescie nie bylam w takiej sytuacji ale pewnie dlatego ze nie wychodze z dziecmi do ludzi tylko jedynie na plac zabaw..
Okropni ludzie, jeszcze cos tam szepta do swojego towarzysza gdzies w mijesu publicznym to tak jakbys conajmniej dawala dziecku narkotyki do jedzenia zamiast kotleta
NA kotleta tez by pewnie cos gadala, takie typy ludzi juz tam maja, ze zawsze widza cos zlego i cos do czego mozna sie doczepic, kotlet to przeciez tez zlo! Dzieci umieraja jak zjedza smarzone mieso a nie zielona salate.
Mam wrazenie ze tacy ludzie to maja jakies kompleksy nizszosci albo chca wychowyc cudzedzieci bo swoich nie wychowali. Pisze tak dlatego ze moja ciotka ktora ma synow jeden bezrobotny alkoholik ktory ma 35 lat a nadal siedzi u niej na garnuszku , drugi siedzi we wiezieniu za rozboje i kradzieże a sama ona ma najwiecej do powedzenia w kwestii wychowania i zawsze musi cos powedziec . Nie chce byc chamska i tylko z szacunku do jej wieku nigdy sie nic nie odzywam ale dobrze ze moge sie wyzalic i wyzucuc to z siebie wlasnie tutaj.
Spróbuj raz, grzecznie, ale zdecydowanie, gwarantuję, że kolejny raz nie będzie Cię pouczała. A jeśli się obrazi, to za jakiś czas jej przejdzie. Większość ludzi wyzłośliwia się do nas dlatego, że im na to pozwalamy, warto postawić granice.
świetny post, jak zwykle podalam mnostwo argumentow i jeszcze wiecej niz sobie moglam pomyslec zanim cos tu napisalam. Brawo za asertywnosc .
czasem nawet chcialabym zeby ktos zwrocil uwage mojemu dzieckunp w sklpie czy urzedzie pocztowym, moje dziekco mnie nie slucha a jak ktos obcy czasem cos mu powie, niegroznie wiadom owidzi jaka jestm bezradna i zflustrowana to dziekuje za zwrocenie uwagi zeby choci na chwile bylo spokojne.
Nasze dziecko nie rozstaje sie z tabletem i telefonem, czesto je pouczam ze to zle dla oczu ze zle bo lepiej pobiegac, pobawic sie z dziecmi, ale widomo ze technologi jest czasem silniejsza, jest to nie uniknione w naszym swiecie, zlaszcza ze dzieci widza cigla rodzcow z telefonem lub komputerem.
Fajnie masz że jak włączysz telefon to Ci siedzi i grzecznie w niego patrzy, moje jest nie do ujarzmienia, zwlaszcza w obcym miejscu gdzie tyle nowych rzeczy do zwiedzenia, dotkniecia, zepsucia …. itp…
Zdecydowanie ejstem za tym żeby nikt sie nie interesowal moim dzieckiem oprocz mnie, bo inni ludzie interesuja sie tylko wtedy jak jest pod konktrola, o glupi telefon sie czepiaja ale jakby moje dziecko mialo trzasna auto na ulicy to nikt by nie pobiegli je nie uratowal. Takze mam w nosie innych i niech inni maja w nosie to co ja robie z mlimi dziecmi.
A co być powiedziala na sytuacje gdzie jedno dziecko drugie uderzylo na placu zabaw i dziecko uderzajace dostalo w tylek od rodzica dziecka uderzonego ???? Taka sytuacja u mnie na placu zabaw :/
Oj to by się działo na placu zabaw. Mogłoby się skończyć nawet sądem za naruszenie nietykalności cielesnej. I ten rodzic zapamiętalby do końca życia że nie wychowuje się cudzych dzieci. Wychowuje się swoje i uczy się je bronić lub idzie się do rodzica niegrzecznego dziecka i próbuje rozmawiać.
Wlasnie w takich sytuacjach najbardziej obawalm sie ze moje dzieck opomysli ze jestm zle wychowywane albo ze jego mama zle go ubiera, tzn niestosownie do aury. nie wiem co mam wtedy mu powedziec zeby nie wyszlo ze ma zla mame
Jestem tego samego zdania co ty, moje dzieck owiec moj problem , nie ma co sie patyczkowac z takimi ludzmi ktorzy zyja zyciem innych a nie swoim.
Nie jestem asertywna moje dzieci,gdy zamrugają swoimi pięknymi oczkami zamrugają to im ulegam.Ulegam ludziom by ich nie urazić,lecz gdy ktoś wkracza na moje terytorium,podważa kompetencje,a nie daj Boże powie coś nie tak o moim dziecku to biada.Szlak trafia moją grzeczność ulegliwość. Po prostu bronię nas i nie ma zmiłuj się…Podziwiam twoją postawę,zrobiłabym to samo,pozdrawiam mama czwórki wspaniałkych pociech.
Zgadzam sie I nie zgadzam sie. Uwaga pani byla kompletnie nie na miejscu, owszem. Tym bardziej, ze ty bylas blisko. ALE pamietam, ze ja jako dziecko szlam np na pobliski plac zabaw z grupa znajowych I bylismy w przedziale wiekowym 6-10 lat. Szlismy niby sami, dlatego wlasnie, ze nasi opiekunowie wiedzieli, ze kazdy przechodzen, dorosly bedzie mial na nas oko. 'Czekajcie, samochod jedzie’, 'Nie skacz po tej drabince bo sobie zeby wybijesz’, 'nie przebiegaj pod hustawka bo moze cie kopnac, nie ma jak na niej wychamowac’. Itd. Itp. Teraz sie tego nie spotyka, wlasnie przez wieczne pretensje matek, przez uczenie dzieci BRAKU szacunku do obcych ( nie wciskaj nosa, nie twoja sprawa). W tej kwestii mam bardzo mieszane uczucia.
To co piszesz to jest chronienie dzieci a nie bezczelne zwracanie uwagi i bynajmniej u mnie na placu zabaw tak jest ale przeważnie zna się rodziców tych dzieci i same dzieci.
Ta pani przesadziła, ale nie dajmy się zwariować. Są sytuacje kiedy dziecku trzeba zwrócić uwagę. Nie mówię o maluszkach, ale…Ostatnio byłam na festynie z babcią. Babcia pod osiemdziesiątkę, więc poszliśmy wcześniej, żeby mogła usiąść na ławeczce. Sama festynów nie znoszę, ale dla babci to zawsze jakaś rozrywka. Ławki były bez oparć, a tu nagle prawie na plecach babci siada sześciolatka. Traktując plecy babci jak oparcie fotela. Raz po raz wstaje i siada z impetem poszerzając miejsce do siedzenia. Byłam w szoku…Okazało się, że mamusia siedzi za nami i całkowicie aprobuje co robi córeczka. Z zachwytem, bo sobie dziecko tak dobrze radzi. I co, reprymendę dostała jedna i druga. Co ważne matka się po czasie zmieszała (choć było oburzenie, bo przecież to tylko dziecko. No do cholery, ale nie moje…!), a dzieciak nie bardzo. Dopiero po drugiej ostrej interwencji matka ją siłą zdjęła z ławki. No ręce opadają…Żadna przyjemność szarpać się z czyimiś dziećmi, ale też żadna przyjemność być obiektem ich bezstresowego wychowania…Dziecko musi wiedzieć, że nie jest pępkiem świata. Nie nauczy go tego rodzic, to prędzej czy później nauczy ktoś inny. Czy sobie tego rodzic życzy czy nie.
Ja robię to samo. Jeszcze nikt mi na szczęście nie zwrócił uwagi, ale pewnie w ten sam sposób bym skomentowała zaczepki. Ja jeszcze dodatkowo zawsze mam przynajmniej dwa resoraki, bo Dawid je uwielbia i od razu go zajmują na długi czas. Często bajki w telefonie ratują sytuację i nie powinno to nikogo dziwić.
No tak, bo jak może kogoś oburzyć zakłócanie spokoju innym osobom.
Ze mna tez by nie przeszlo, stanelabym murem za moim dzieckiem zwlaszcza ze to ja dalam telefon do pogladania bajek, nikt nie ma prawa strofowac za to mojego dziecka noz cholera jasna nikt nie ma prawa tylko ja , ja matka , rodzic.
Moje dziecko moja sprawa. Jestem rodzcem i wiem co jest najlepsze dla mojego dziecka. Ale wierze ci ze sa tacy ludzie krwiopijcy bo sama mialam nie raz przypadek podobny do twojego . Coż trzeba nauczyc sie z nimi zyc.
Tez bym dala telefon do zabawy zamiast bieganie po restauracji gdzie chodza kelnerzy z goraca kawa , herbata obiadem a moje dziecko miedzy ich nogami gdzies tam biega.
Ja też wychowam!
I kiedy jak mi teściowa powiedziała coś odnośnie wychowywania to jej odparłam.
„Jakoś , ale wychowam ” 😉
Milego wieczoru
Dawniej dzieci tez przeciez bajki ogladaly. Tylko że nie dosyc ze restauracji nie bylo to telewizorow. Za to byly wymyslane glupie gry na podworku i strzelnie z luku ktore sorry ale dla mnie jest gorsza zabawa niz ogladanie bajek na telefonie.
Bardzo dobrze to wszystko opisałaś. Ja milam raz podobna sytuacje ale nie w restauracji lecz w hotelu. Dlatego brawo Ty za Twoja błyskotliwość.
Byla swiadkiem na placu zabaw, kiedy to jedna matka rzucila sie ze swoimi madrosciami do dziecka innej matk iktora w tym momencie karmila swoje mlodsze i nie miala jak podejsc do niej i jej np. dac w twarz. Kurde nie lubie takich sytuacji nigdy niewiem czy dobrze robie nie odzywajac sie a jak juz sie odezwe to potem mam wyrzuty sumienia ze zle zrobilam.
No to dopiero byłby dobry przykład dla dziecka. Bycie świadkiem jak jego matka bije inną osobę po twarzy.
Moja bratowa tak robi:/ nieznosze takich sytacji bo gdyby to nie rodzina dawno bym z nia nie rozmawiala
Dlatego nie chodzimy do koscila poki co bo ja nic z mszy nie wynosze, dziecko tez a i inne osoby ktore siedza lub stoja kolo nas. Moj Bartlomiej bardzo dokazuje, gada, spiewa swoje piosenki, zakloca msze ksiedzu, do tego co chwile zmienia swoja pozycje, biega i zaczepia ludzi. Jak nie zwracam na to uwagi bo juz sama niewiem co mam robic osoatnia deska rarunku pozostaje wlasnie ignoracja to wrzeszy i wyje ze mi wstyd, po 5 razach powedzialam stanowczo NIE! i poczekam z niedzielna msza jak skonczy 5 lat, moze , ludze sie ze bedzie juz inaczej.
DOKLADNIE! NAWET JAK DZIECKO NIE ZROBI NIC ZLEGO NIKT NIE MA PRAWA MU ZWRACAC UWAGE, NA DODATEK W TAKI SPOSOB. BIEDNE DZIECI.
Jakbym już bardzo chciała Ci coś powiedzieć w tej reastauracji będąc klientem sąsiedniego stolika, powiedziałabym , jejku jak super że potrafi się zająć bajką, moje by nie usiedziało to chwili. Zaraz kelenr by nas wyprosił za demolke w reastauracji.
u nas jeszcze jest „blue colour blue colour where are u” i tak wszytskie kolory po kolei
Coś o tym wiem, wiem jak my czekamy w restauracj iz dzieckiem i wiem jak on osie niecierpliwo, zawsze daje telefon do reki zeby sie zajelo.
Ty Kinga! Może ona zazdrościła Ci telefonu, a Lence bajki i też chciała pooglądać. Mogłaś nie być taka ostra i dac jej skorzystać z youtuba hahahaha
Wiadomo, że każdy jest nieomylny, mi by nawet do głowy nie przyszło żeby rzucuć się na dziecko któe obląda bajki na telefonie.
Ja z moim dziecmi nie wybiram sie ani do muzeum, ani do supermarketu, ani do restauracj iani do kina. Szkoda moich nerwow, jedynie co to plac zabaw i trawa pod blokiem.
Ja z dziećmi chodziłam ( bo dwoje jest już duże i same chodza) i chodzę ( z 5 latka) wszędzie i też czasem zdarzają się bunty i scenki jakie Corcia zrobi ale dzięki tym wyjściom uczy się jak się zachowywać w roznych miejscach bo gdzie i kto ma ja nauczyc jak nie ja mama. A teraz to pewnie wiele rodziców mnie skrytukuje i zlinczuje bo tego lata była nawet z nami w Muzeum w Oswiecimiu. Juz dwa dni wcześniej tłumaczyłam jej gdzie idziemy i jak należy się tam zachowywać a jak nie. Na miejscu przedstawiałam jej rzeczy w sposób dostępny i zrozumiały dla jej wieku i uwierzcie mi że to możliwe. Nie przeżyła traumy ale ciut wie co tam się działo a reszta rodziny poznała namacalnie historie. Nie ma co się zamykać na świat bo dzieci są żywiołowe, trzeba je uczyć świata i zachowań w różnych miejscach. Pani Kingo super wychowuje Pani swoje Pociechy i pokazuje im różne miejsca i nie boi się Pani bronić ani swoich racji i ani ukochanych dzieci.
Jesli obce dziecko powiedzmy, uderzyloby moje bez powodu oczywiscie zwrocilabym uwage , ale tylko jesli nie ma rodzica, jesli jest , odrazu wale z mostu do matki.
Tacy ludzie chyba albo:
1. maja kompleks
2. cierpia w braku swoich dzieci
3. sa chorzy psychicznie
4. nie umieja sobie poradzic z wychowaniem swoich i chca zeby innych dzieci nie byly lepsze.
5. bezczelne typy
dać dziecku telefon aby oglądało bajki jest bezsensowne, mały ekran który niszczy wzrók…nie możesz z nim porozmawiać na czas pobytu w miejscu publicznym? telefon jako zastępnik, aby sie w koncu uciszyło… to po co nam te dzieci, jesli nie umiemy sie nimi zająć? i oczywiście to Cię denerwuje, bo ktos właśnie zwrócił Ci uwagę, że niezajmujesz sie należycie dzieckiem…to oczywiście boli, ale mądrością byś się wykazała gdybys to rozumiała co na myśli mają Ci doświadczeni starsi ludzi (nie wszyscy, nie generalizujmy) a powstał artykuł jak oni mogą mi zwracać uwagę?? a to normalne, żyjesz w społeczeństwie, które to czasem reaguje na głupotę…takie moje zdanie
A no wlasnie bo dawniej…. Dawniej nie bylo telefonow komorkowych jakby byly to dopiero by sie siedzilo jak zabawek nawet byl zeficyt hahah nic innego nie pozostaje jak sie posmiac
Zgadzam sie w 100% a nawet 200%. Bezczelni ludzie.
Gdzie czapeczka – to moje ulubione juz mam dosc w ogole sie nie odzywalm zdarzylo m isie chyba z 5 razy uslyszec taki tekst w strone mojego dziecka, dziecko ma 3 lata ale zakladam mu czaspki jak jest upal i koniec innym moze sie to nie podobac !
Ja też nie zakłądam czapk iw upał. Ostatnio u nas było gorąco ale wiał wiatr, ciepły wiatr w moim mniemaniu. Zaczepila nas sasiadka i tez oczywiscie cos mi tam lamentowala ze bez czapki w taki wiatr. A ja na to chyba lepiej ze bez czapki w upal niz zeby sie glowa spocila uszko wyszlo i wtedy zawailo. Bylo to chyba z 4 dni temu i do dzis moje dziecko jest zdrowe wiec wyglada na to ze lepiej wiem co ubrac mojego dziecko niz moja sasiadka. brrrr
Niewierze ze sa tacy ludzie, mam dziecko 3 letnie i nigdy m isie nie zdarzylo zeby ktos cokolwiek mu powedzial, jak mozna pastwic sie nad dzieckiem i strofowac malucha, tak jak napisalas sa od tego rodzce a nie wyrzywac sie na dziecku. Chyba mam splunela w strone takiej kobiety.
Kotłuje sie we mnie jak czytam ta historie, w sumie to ja ze zdenerwowania zapomnialabym jezyka w gebie. Ale brawo za twoja lwia nature.
Nieznosze takich ludzo, a juz w ogole jak ktos tak mowi do mojego dziecka z bliskiego otoczena, to szczescie ze to jaka obca baba ci powiedzial, nie mialas wiec oporow a co jesli zrobi to twoja dobra kolezanka ???
Wez nawet mi nie mow, tez milam osoatnio podobna sytuacje, nie moge bo sie odrazu denerwuje cisnienie mi skacze.
Gorzej jak taką dywersję uprawia najbliższa rodzina, czyt. nasi rodzice.. Trudniej ich wtedy „przymknąć”.
A ja jakoś sobie z rodziną radzę bo wiem, że chcą dobrze i znają moje dzieci. No chyba, że komentuje prababcia to wtedy nie mam szans ( patrz niżej)
Niektózy rodzce tak jak napsialas sami nie umieja sobie wychowac dzieci ale jak inne dziecko zrobi cos gorszego niz jego to odrazu atakuja to dzieci. A ja jestem zdania ze jak dziecko juz rozumie o co chodzi to dopoki nie dochodzi do rekoczynu musza sobie same dac rade w konflikcie. Zawsze ucze moje dziecko ze zabawakami trzeba sie dzielic, jest kolejka raz ty raz kolega, nie bij nikogo ale jak ktos ciebie uderzy oddaj.
Co za baba! Dobrze jej powiedziałaś!
Mój szwagier też tak ma, że uwielbia zwracać uwagę nie swoim dzieciom, np żeby przeprosiło jego dziecko. I to wszystko na oczach innych rodziców. Taka sytuacja: kąpią się wszystkie dzieci w basenie, chlapią jednakowo nagle jego płacze, bo my oczy zachlapali a on : przeproś mojego Patryka i to przy matce tego drugiego! To dopiero element!
O matko, już widzę siebie w jego towarzystwie:)
Zgadzam się w 100%!! A co mówisz kiedy ktoś pyta dziecka „czemu nie masz czapeczki?” ? czasami nie wiem jak mam bronic dziecko przed tymi kretyńskimi pytaniami….
Różnie. Niestety najcięższa dyskusja jest z babcią mojego męża, która rzuca uwagami zanim ja pomyślę. Babcia prawie nic nie słyszy (albo słyszy co jej pasuje) więc zazwyczaj mruczę sobie coś pod nosem, ona mruczy sobie i obie jesteśmy złe…