Z jednej strony – zakrywamy. To, co jest za grube, za krzywe, za stare, za brzydkie. W naszej kulturze nagość kojarzy się raczej z czymś złym, zabronionym. Do tego presja społeczna podpowiada, że jeśli twoje ciało nie wygląda jak z okładki, powinieneś się go wstydzić. 

 Z drugiej strony, na co dzień Internet, telewizja i gazety dosłownie biją nas po oczach nagością. Część rodziców ma dość „zaściankowego” myślenia i na siłę zaprowadza w domu nagie porządki,  zapominając, że przymuszanie do swobody przestaje być swobodą. Jak znaleźć złoty środek i jak to wygląda w naszym domu?

Model I – nagość jako temat tabu. 

Są rodziny, w których nagośc jest powodem do zażenowania. O seksie nie mówi się wcale, pytania dzieci o tematy związane z cielesnością, najczęściej kwitowane są czymś w stylu: ale czemu pytasz? Rodzice dają dzieciom odczuć, że wszelkie zainteresowanie sferą intymną jest niemoralne. Nie robią tego ze złych pobudek. Sami zostali tak wychowani, przez co święcie wierzą, że np. wspólna kąpiel z dzieckiem jest  nieprzyzwoita, a widok nagiego rodzica wywoła u dziecka traumę. Problem w tym, że takie wychowanie kończy się dla wielu problemami w przyszłym życiu. Dorośli ludzie wstydzą się używać określeń na swoje miejsca intymne. Wolą udawać, że ich w ogóle nie ma. Kobiety wstydzą się chodzić do ginekologa. Rodzice wstydzą się rozmawiać z dziećmi. Koło się zamyka.

Model II – naga prawda

Znam też takie domy, w których rodzice nie wstydzą się paradować przed dzieckiem bez bielizny. Do tematów cielesności i seksualności podchodzą w bardzo wyzwolony sposób. Rozmawiają z dziećmi bez ogródek, ale też bez problemów występują przed dzieckiem z gołą pupą pod prysznicem, a nawet przy kuchennym blacie. Robią to, bo wierzą, że w ten sposób przekażą dzieciom zdrowe podejście do własnej seksualności, a w przyszłości uchronią dzieci przed problemami emocjonalnymi i kompleksami. Psycholodzy potwierdzają, że ten model wychowania pomaga uchronić dorastające dziecko przed agresją i zaburzeniami psychicznymi. Z drugiej strony, epatowanie nagością może znieczulić dziecko na patologiczne zachowania innych osób, może je też nadmiernie rozerotyzować. 

A gdzie jesteśmy my? 

Gdzieś po środku. I chyba to umiarkowanie jest kluczem do sukcesu. Nie mam problemów z tym, żeby się przebierać przy dzieciach. Nie widzę nic złego w tym, żeby widziały mamę, czy tatę w bieliźnie. Ale paradowanie przed dziećmi całkiem nago? Dla mnie to już krok za dużo.

Ponoć dzieci do 3 roku życia prawdopodobnie w ogóle nie zapamiętują widoku nagiego rodzica. Nagie piersi mamy są dla parolatka widokiem naturalnym, a nagość w ogóle nie wzbudza u niego większych emocji. Może dlatego w miejscach publicznych dziecko potrafi zaskoczyć nieoczekiwanym „striptizem”.

W okolicach czwartego roku życia wszystko zaczyna się zmieniać. Maluch zaczyna interesować się własnym ciałem. Pojawiają się nieznane wcześniej uczucia wstydu i skrępowania, a dziecko zaczyna odczuwać pragnienie prywatności. 

Zasada złotego środka 

No dobra, a co z granicami innymi, niż wiek? Leżą w każdym z nas, inne u każdego dziecka i w każdej rodzinie.

Najważniejsze, żeby obserwować zachowanie dziecka i wyciągać wnioski. Przecież każda mama zauważy, kiedy maluch zaczyna się krępować. Nie chodzi o to, żeby być wyzwolonym na siłę i przekraczać jego granice intymności. 

Możemy udawać, że nagość jest zupełnie naturalna aż do momentu, w którym do drzwi zadzwoni listonosz lub sąsiadka, a my w popłochu zaczniemy zakładać ubrania. Efekt będzie taki sam, jak przy pruderyjnym wychowaniu. 

Dzieci są bacznymi obserwatorami. Wykorzystajmy to. Pokażmy gdzie przebiegają rozsądne granice. Nauczą się ich przez naśladowanie naszych zachowań. Przebieranie przy dziecku – tak, ale już np. gotowanie obiadu z gołą pupą, niekoniecznie. Kąpiel z dzieckiem – tak, ale tylko dopóki dla dziecka to jest OK. Szanujmy prawo do do intymności i nie próbujmy na siłę forsować granic stawianych przez dorastające dzieci. Dobrze jest wyjaśniać różnice anatomiczne między dzieckiem a dorosłym, ale też warto wziąć pod uwagę, że widok owłosienia rodzica w miejscu intymnym raczej nie będzie dla dziecka miłym wspomnieniem.  Tłumaczmy, rozmawiajmy, odpowiadajmy cierpliwie na pytania. Pamiętajmy, że nie tylko nagość, ale i głaskanie, i przytulanie jest bardzo skutecznym nauczycielem akceptacji własnego ciała. Wyczucie rodzica chyba zawsze jest w takich sprawach najlepszym kompasem.

Nie mogę się doczekać, żeby poznać Wasze zdanie na ten temat. Jak to wygląda w Waszych domach?