Życie matki całe składa się z chwil. Rzadko kiedy możemy zaplanować przyszły tydzień, miesiąc, a już nie mówię o całym roku. Bo wiecie, jak to jest: ty sobie coś ułożysz, a tu godzinę przed tym dziecko dostanie gorączki albo uprze się, że akurat teraz musi wylać na siebie farby – i cały plan bierze w łeb. Dlatego osobiście skupiam się na chwilach i właśnie takie wspomnienia mam z pierwszych dni po narodzinach dzieci. Nie pamiętam, co robiłam dzień po dniu, tydzień zlewa mi się z tygodniem, ale mam w pamięci kilka wyjątkowych chwil. Mniej i bardziej miłych, ale ani bez jednych ani bez drugich moje macierzyństwo nie byłoby pełne:
Gdy po porodzie nie da się chodzić – totalnie mnie to zaskoczyło, bo mimo iż koleżanki opowiadały mi o swoich przeżyciach, to jednak na ten stan nie da się przygotować. Po porodzie zwyczajnie NIE DA SIĘ stanąć prosto i to niezależnie od tego, jaki był to typ porodu. Osobiście nigdy nie zapomnę momentu, w którym po raz pierwszy po cesarskim cięciu spuściłam nogi z łóżka i próbowałam stanąć. Potem zaczęłam człapać. I człapałam jeszcze przez kilka najbliższych dni. Przeżycie nie do zapomnienia…
Gdy okazało się, że jest problem z karmieniem – nigdy nie sądziłam, że dziecko, które naturalnie stworzone jest do ssania (w końcu jesteśmy ssakami) może mieć z tym problem. Mało pocieszające, że większość mam zmaga się z brakiem pokarmu, złą techniką ssania u dziecka czy bólem. A czasem po prostu się nie da i sama zapamiętam do końca życia tę chwilę, kiedy okazało się, że córka zwyczajnie nie chce pić z piersi. Zawód, smutek, poczucie niespełnionego obowiązku – wszystko to kołatało się w mojej głowie.
W przypadku córki przygodę z karmieniem naturalnym skończyłam szybko, ale z synem bawimy się do dziś. I zabawa to dobre słowo, szczególnie teraz, gdy testuję zupełnie nowy laktator LOVI Expert. Miałam już wcześniej do czynienia ze sprzętem tej firmy i było naprawdę profesjonalnie. Ale ten używany przeze mnie obecnie to po prostu Porsche wśród laktatorów! W perfekcyjny sposób naśladuje metodę ssania dziecka, które -jak wiemy – nie tylko ssie, ale też masuje (językiem brodawkę) i naciska (wargami, a czasem pomaga sobie w tym rączką…). Laktator LOVI Expert robi dokładnie to samo, przez co odciąganie jest bardzo efektywne, choć delikatne – 100 ml mleka spokojnie uzyskuję w około 10-12 minut. A dla pań, które sporo podróżują (ja, ja!), lekka, kompaktowa forma laktatora, zamknięta w przenośnej walizce, jest rewelacyjnym konceptem.
Gdy w końcu udało się przezwyciężyć problemy z karmieniem – w przypadku córki po kilku, może kilkunastu dniach męczarni dziecko w końcu pojęło, czym jest pierś i… udało mu się nieco napić. Jaka błogość na mnie spłynęła! Ulga, samozadowolenie… dopóki nie okazało się, że Lenka nie ciągnie zbyt efektywnie i musimy wprowadzić butelkę. Wprawdzie tylko przez moment, ale i tak cieszyłam się chwilami karmienia piersią jak szalona. Szkoda tylko, że tak krótko, ale i tak chwila, gdy dziecko po raz pierwszy pije z piersi – nie do zapomnienia.
Gdy pojawiła się pierwsza gorączka – to z kolei nienajlepsze wspomnienie. Przed kilku laty gdy urodziłam córkę nie spodziewałam się zdrowotnych problemów z jej strony. Niby wiedziałam, że dzieci chorują, ale dlaczego moje by miało, skoro jej nie przegrzewam, buduje swoją odporność pijąc mleko z piersi, ja wietrzę dom i maluch ma w nim niemal sterylne warunki. A tymczasem pewnej nocy usłyszałam, że córka dziwnie oddycha. Dotknęłam ręką jej czoła i… była cała rozpalona. Błyskawicznie zmierzyliśmy temperaturę – prawie 39 stopni! Panika, szok i niedowierzanie – tak opisałabym tę chwilę. Nigdy jej nie zapomnę, bo choć sytuację szybko opanował środek przeciwgorączkowy, to długo nie mogłam się opanować. Niby bzdura, a i tak miałam przed oczami najgorsze z możliwych zakończeń tej nieprzyjemnej historii… Od tamtego momentu gorączek mieliśmy już sporo, ale ja tę pierwszą, niemowlęcą, pamiętam jakby to było wczoraj.
Gdy dziecko zaciska rączkę na twoim palcu – zawsze wzruszały mnie zdjęcia zaciśniętej rączki dziecka na większej dłoni rodzica. Nie wiedziałam, że gdy moje kilkugodzinne dziecko zrobi to samo, aż zatka mnie ze wzruszenia. Te maleńkie, pachnące paluszki, mięciutkie paznokcie, które można gładzić i gładzić bez końca. Aż sama się wzruszam, jak o tym piszę (i idę pogładzić po rączce Antka…)
Gdy zobaczyłam pierwszy uśmiech – matki przez pierwsze noce życia nie śpią, ale nie zawsze dlatego, że maluch dokazuje. Niektóre po prostu uwielbiają się gapić. I ja do takich należałam – wsłuchiwałam się w oddech, patrzyłam, jak dziecku podnosi się klatka piersiowa i ile emocji kryje jego śpiąca twarz. A najlepsze są te pierwsze, nieświadome uśmiechy – dziecko jest na świecie kilka dni i jeszcze nie wie, że powodów do uśmiechu będzie miało mnóstwo. A to, co mu się śni, gdy tak rozpromienia swoją twarz (Lenka bezwiednie przez sen uśmiechała się całą bezzębną buzią!), na zawsze pozostaje tajemnicą… Pierwszy senny, ten jeszcze nieświadomy uśmiech kilkudniowego malucha szybko znika, więc warto dla niego zarwać noce.
Gdy ktoś powiedział mi „Nie przesadzaj!” – byłam kiedyś taka głupia, że zwierzyłam się pewnej Osobie ze swojego zmęczenia, niedospania i małej satysfakcji, jaką daje opieka nad kilkutygodniowym szkrabem, który tylko śpi. No i mi się dostało. Że przesadzam, że inni mają gorzej, że dawniej to dopiero mieli i że Osoba wychowała trójkę dzieci, a w tydzień po porodzie szła już na wykopki. Zamknęłam więc buzię i tak nie odzywam się do tej osoby od pięciu lat. Nigdy jej nie zapomnę, że jedyne wsparcie jakiej od niej dostałam to paczka pieluch i demotywujący ochrzan, który niby miał mnie wzmocnić. Niestety, osłabił. Bo czasem najlepsza pomoc jakiej matki potrzebują to miłe słowo. I już jest raźniej.
KONKURS
Oczywiście takich chwil w moim macierzyństwie było więcej i mogłabym tak pisać do rana… W zamian zostawiam miejsce dla was – chętnie posłucham, co takiego zapadło w pamięć wam, matkom, z tych pierwszych dni po porodzie. Opiszcie jeden najcudowniejszy moment z tego okresu (po co wspominać najgorsze?..) . Taki, który sprawił, że powiedziałyście sobie: „A jednak warto było męczyć się te dziewięć miesięcy”. Dla autorek trzech najciekawszych komentarzy mam laktatory LOVI Expert. ( wyniki ogłoszę w tym poście do 15.07.2017)
Wyniki konkursu
Dziękuję Wam za komentarze i tyle pięknych historii. Żałuje, że nie mogę wysłać paczki do każdej z was.
Laktatory wysyłam do:
Marlena
Dla mnie najpiękniejsze wspomnienie z pierwszych chwil macierzyństwa związane jest z moim ojcem, czyli dziadkiem mego syna. On zawsze uwielbiał dzieci, szczególnie maleńkie, więc spodziewałam się, że na punkcie wnuka oszaleje. Ale to, co zobaczyłam, po prostu totalnie mnie zaskoczyło. Mój tata, który do małych nie należy (ma ponad 1,90 m wzrostu i 100 kg żywej wagi) w pierwszym dniu po narodzinach wziął małego na ręce. Głaskał jego paluszki, a ja pierwszy raz widziałam, jak płacze. Łzy kapały mu ciurkiem, temu chłopu, którego nigdy w życiu nie widziałam ani wzruszonego ani smutnego. Pierwszy raz widziałam, jak mój starzejący się ojciec łka jak dziecko na widok dziecka. I choć miał dziesiątki maluchów wcześniej na rekach (znany jest w rodzinie jako Pan Niania), to gdy przytulał swojego wnuka i porównywał jego paluszki ze swoimi łapami to płakał rzewnymi łzami. A ja płakałam razem z nim ? Cudowne wspomnienie!!!
xxxxkicia5
„Niestety mój poprzedni wpis w ogóle się nie pojawił, trochę mi szkoda, bo był tak szczery, tak dogłębnie zajrzałam we własne wspomnienia i wydusiłam z siebie emocje… teraz ? pewnie już tego nie powtórzę … ale ! Postanowiłam opisać inny, cudowny moment z okresu bycia MAMĄ, świeżo upieczoną MAMĄ ! Bo … bo nagroda jest mi niezbędna jak woda na pustyni , może to właśnie ten laktator cud uczyni, i pozwoli mi cieszyć się możliwością karmienia piersią …. !
Po wyjściu ze szpitala z dzieckiem zostawałam całkiem sama ! Mąż w pracy, teściowie na dole… Pranie, sprzątanie, gotowanie i opieka nad małym Skarbem spoczęły na mojej głowie. Pierwsze kilka nieprzespanych nocy, obrzęk piersi i zmęczenie, dały o sobie znać! Przyznałam się mężowi, że czuję się wyczerpana, że nie radzę sobie, że po prostu opadłam z sił… a mała? cierpiała jeszcze na kolki…. Całej rozmowie w ukryciu przysłuchiwała się teściowa ! Na koniec weszła do pokoju, mówiąc, że „niechcący” wszystko słyszała! W mojej głowie pojawiła się już czarna otchłań, wiedziałam, że zaraz puści kazanie, jak to ona wychowywała trójkę małych dzieci i ze wszystkim sobie radziła, że nie narzekała, że ją nazwać można prawdziwą MAMĄ, a ja?
I wiecie co ? Doznałam szoku ! TEŚCIOWA przytuliła mnie mocno i powiedziała „jesteś dla mnie już jak córka! Czemu nic nie mówiłaś? Przecież bym ci pomogła… macierzyństwo to ciężka praca, i zrozumie to jedynie inna MAMA” . Oczy wytrzeszczyłam jak pięciozłotówki, miałam w nich łzy wzruszenia. Mąż z uśmiechem również mnie przytulił. Obiecali pomoc ! Tego dnia zmieniło się moje życie ! Z teściową uzgodniłyśmy, że ona będzie gotowała, a w wolnej chwili zajmie się małą kruszynką bym mogła wypocząć. Pamiętam jeszcze tego samego dnia, wzięła maleństwo i wraz z teściem , jako DUMNI dziadkowie udali się na pierwszy spacer z wnukiem ! Patrzyłam przez okno ! Byłam tak szczęśliwa ! Każdego dnia na nowo robiłam „schemat ” dnia, i doszłam do takiej wprawy, że macierzyństwo zaczęło mnie cieszyć! A to wszystko dzięki nim, moim bliskim którzy zamiast oskarżać i krytykować, zrozumieli i pomogli ! Mam wielkie szczęście że ich MAM ! Do dziś dziękuję za ich pomoc, bo dzięki niej jestem szczęśliwa. Teraz drugi maluszek już prawie na świecie a ja? Nadal mogę liczyć na ich wsparcie! Ale … wsparcie naprawdę pomocne, bez wtrącania się, bez decydowania za mnie, bez pouczania, bez narzekania ! I oto właśnie szczęście mojego macierzyństwa.
Mimo trudów, pokonałam przeciwności. I wiem że warto bylo pod serduszkiem nosić maleństwo przez 9 miesięcy ! Teraz sytuacja się powtarza! Ale juz wiem, że o własnych pitrzebach, odczuciach będe mówiła otwarcie i nie powstydzę się prosić o pomoc ! Bo mam na kogo liczyć ! „
MONIAAA777
Niemal każdego dnia w życiu każdej matki zdarzają się takie momenty, że chciałoby się krzyczeć wniebogłosy: „A jednak warto było męczyć się te dziewięć miesięcy”! I ja sama doświadczyłam tego niejednokrotnie…Bowiem odkąd dowiedziałam się, że zostanę mamą nie mogłam po prostu doczekać się tej małej istotki, którą będę tulić w swoich ramionach i nie przyszło mi nawet wtedy do głowy, że już lada chwila poczuję jak mój maluszek wpływa na mój humorek ? Jedną z pierwszych najcudowniejszych chwil jakie dostarczyła mi córeczka będąc jeszcze w brzuszku był pierwszy kopniak – było to tak cudowne uczucie, że aż łezka zakręciła mi się w oku ze wzruszenia. Od tamtego wieczoru kopniaków nie było końca, a ja z utęsknieniem czekałam na dzień, w którym ją zobaczę. No i nadszedł czas na nasze spotkanie…Przyznam szczerze, że mój poród nie należał do najłatwiejszych – brak postępu porodu przesądził o szybkim cięciu cesarskim, na który w ogóle nie byłam gotowa! Przez pierwsze dni czułam się fatalnie, a do tego doszedł stres związany z brakiem pokarmu – moja córeczka tak zawzięcie ssała pierś, że aż serce krajało mi się z rozpaczy, że pokarmu zwyczajnie nie mam! Były płacze, wrzaski i zapadła decyzja o dokarmianiu. Niemniej jednak nie poddałam się. Postanowiłam, że zrobię wszystko, aby karmić swoją córeczkę…I tak wspomagałam się herbatkami na pobudzenie laktacji, stymulowałam piersi ręcznym laktatorem (ileż, ja się omachałam wiedzą tylko moje dłonie!!), przystawiałam córkę co chwile do piersi. Trwało to kilkanaście dni, i kiedy już miałam się poddać nastąpiło coś nadzwyczajnego – pokarm pojawił się ni stąd, ni zowąd (co prawda nie było go wiele, ale to dało mi nadzieję, że w końcu mi się uda osiągnąć cel). Pierwszy dźwięk połykanego mleka, które wysysała z mojej piersi córka – na jego dźwięk mogłabym biec na koniec świata, żeby dać mojemu dziecku wszystko co najlepsze (i nie chodzi mi tylko o sam pokarm, ale też o tę cudowną i niesamowitą bliskość) – to był najcudowniejszy moment!! Córeczka szybko dorasta i nie będzie pamiętała tych chwil, ale ja ich nigdy nie zapomnę, zwłaszcza, że moja walka o pokarm wciąż trwa w najlepsze…
Koszucielka w kwiaty (super do karmienia piersią)/ RISK made in WARSAW
Moja córka prawie od samego początku była bardzo aktywna, miała problemy z zasypianiem w dzień przez co dużo płakała, marudziła. Co za tym idzie obie byłyśmy notorycznie zmęczone. Niejednokrotnie płakałam razem z nią, bo czułam się bezsilna – ja w totalnym nieładzie, mieszkanie jeszcze gorzej. Całe dnie nosiłam ja na rękach lub motałam w chustę. Właśnie ten moment kiedy ta mała istotka zasypiała w końcu wtulona we mnie, kiedy wąchałam ten cudowny zapach bobasa i wsłuchiwałam się w jej spokojny miarowy oddech, kiedy widziałam pierwsze, nieświadome uśmieszki przez sen i wiedziałam, że dla niej jestem całym światem to były chwile, w których mówiłam sobie, że było warto, że żadne cierpienie i ból porodowy nie jest na tyle silny aby wygrać z tym wspaniałym uczuciem.
Najpiękniejsza chwila? Kiedy po ciężkim cesarskim cięciu dostałam takie słodkie Maleństwo do tulenia. Lenka jutro skończy dwa tygodnie i niestety ma problem ze złapaniem piersi, dlatego aby móc jej dać jak najwięcej od siebie odciągam pokarm… Niestety mamy tylko laktator ręczny, więc jest przy tym sporo roboty. I tak jak wspomniałaś w poście TE PIERWSZE NIEŚWIADOME UŚMIECHY- COŚ PIĘKNEGO 🙂
Najpiękniejszy moment był podczas porodu gdy zobaczyłam mojego dzidziusia, po 9 miesiącach oczekiwań i niepewności. Wszyscy oczekiwali na Julkę. Przez całą ciążę lekarz na usg widział córeczkę, jednak moja podświadomość nie mogła się z tym pogodzić bo ciągle czułam inaczej. Pomimo, iż wszyscy mi mówili że w tych czasach pomyłki się raczej nie zdarzają, nie uległam różowym sukienkom czy dodatkom i postawiłam na neutralną wyprawkę. Podświadomość mnie nie zawiodła bo urodziłam synka w święto trzech króli i dostał królewskie imię Kacper.
Najpiękniejsza chwila mojego macierzyństwa nastąpiła w 16 godzin po porodzie. Już na samo wspomnienie aż łezka się w oku kręci.
Mój synek przyszedł na świat podczas cesarskiego cięcia i ze względu na okoliczności pierwsze 16 godzin spędziliśmy osobno. Następnie mój mąż wziął mnie pod rękę i zaprowadził na oddział noworodkowy. Poczułam wtedy jak wspaniałego tatę ma moje dziecko. Od razu po wejściu na salę z maluszkami podeszłam do mojego synka bo wiedziałam, że to on i pierwszy raz mogłam go utulić w ramionach i powitać na tym świecie. Pamiętam ten cudowny zapach maluszka, te maleńkie rączki, oczęta wpatrujące w nas z zaufaniem i moje łzy radości które cicho płynęły po moich policzkach.
Każdego dnia i nocy od 7 miesięcy noszę i tulę mojego Adasia i wiem, że to najpiękniejsze co mnie w życiu spotkało.
Tej pierwszej „naszej” najpiękniejszej chwili nie zapomnę do końca życia. Ilonka chciała przyjść na świat szybciej niż wszyscy planowali i w 35 tygodniu ciąży tego dokonała ?. Poród był ciężki, trwał 15 godzin. Moja córcia, jak się okazało nie należała do grup tych małych wcześniaków, sama natychmiast pięknie oddychała i dostała nawet pełną 10 punktów.
Mimo tego, nie doznałam wtedy co to kontakt „skóra do skóry” ani karmienia piersią. Ilonka zniknęła na salę obserwacyjną tak szybko jak się pojawiła. Odwiedzałam moje samotne maleństwo na wyższym piętrze tak często jak to możliwe. Wciąż nie było mi dane nakarmić dziecka bo mimo mojej prośby podawano butle. 3 doba- wielkie moje zwycięstwo, jesteśmy w końcu razem! Moje najdroższe maleństwo wraca po południu do sali mamy akurat w momencie gdy moje „sąsiadki” wychodzą do domu. Nasza pierwsza, i tylko nasza, wspólna chwila. Przyszło mi na nią trochę dłużej poczekać. Moja córeczka otwiera swe śliczne oczka i robiąc dziubek usteczkami, instynktownie szuka … piersi mamy! Biorę Ilonke do swojego łóżka i po prostu pierwszy raz w życiu karmię swoje dziecko. Kładzie swoje małe paluszki na mej piersi i patrzy prosto w moje oczy na mnie jakby chciała się mi pierwszy raz dobrze w życiu przyjrzeć. Ja jej również. Ogarnęło mnie tak niesamowite szczęście, którego nie jestem w stanie nawet opisać! Poczułam tą bezgraniczną, bezwarunkową miłość! A pierwszy prezent od mojej córci nadszedł szybciej niż się spodziewałam. Gdy syta już oderwała się ode mnie, mając usteczka i poliki umorusane moim mleczkiem, podarowała mi najpiękniejszy, najcudowniejszy uśmiech na całym świecie! A jeszcze wspaniałe jest to, że zdążyłam uwiecznić ten pierwszy uśmiech dla mamy swoim telefonem. Nigdy nie zapomnę tej chwili. Tego momentu tylko dla nas bez ludzi i tej aparatury. Czas stanął wtedy w miejscu. I co patrzę na to zdjęcie to napływają mi łzy. Łzy wszechogarniającego szczęścia! Warto było czekać i przejść to wszystko. Naprawdę. Choćby tylko dla takiego jednego uśmiechu.
Mój najcudowniejszy moment był 12 dnia po porodzie – tego dnia udało mi się pierwszy raz nakarmić córkę wyłącznie piersią, bez bólu i płaczu, z prawdziwą przyjemnością. Poczułam wtedy, że jestem mamą i naprawdę mam super moc!
Kilka dni po porodzie, kiedy leżałam karmiąc syna,lzy poplynely mi samepo policzkach. Ja cała obolała, mialam pęknięcie krocza przy porodzie pomimo to bylam jeszcze nacinana i wystąpił mi w tym miejscu do tego jeszcze krwiak bo tak moje dziecko napieralo główka na ujście, a że wazylo 4130 g to wystapiil duzy krwiak, ktory przy chodzeniu sprawial mi ogromny bol. Pomimo tego bolu otarlam lzy, wycalowalam moje dziecko i powiedzialam do niego, ze pomimo tego bolu bylo warto i ze kocham go nad zycia. Synek mial kilka dnia ja zauwazylam jak kącik jego ust byl uśmiechnięty. Stwierdziłam że nie ma się co mazac bo może są osoby, ktore cierpialy jeszcze wiecej albo sa takie osoby ktore chcialyby miec przy sobie swoje dziecko a nie mogą.
A dla mnie teraz jest najgorszy moment bo po trzech latach karmienia odstawiłam córeczkę od piersi a ona nocami mnie wola i nawet jak ja tule to widzę ta rozpacz na jej buźce ze cyca nie ma…?To okropne uczucie …czasami się zastanawiam czy nie lepiej byłoby nie karmić wcale naturalnie
Poród mialam ciezki (zresztom jak wszystkie kobiety) odeszly mi wody brak rozwarcia i skurczy..wylądowalam w szpitalu 38tydz..podali oksytocyne i tak bylam 24h w bolach bez postepu porodu 🙁 juz mi rece i nogi dretwialy juz nie wspomne ze bylam glodna bo akurat tego dnia byl moim ostatnim posilkiem obiad o 14 a wody odeszly o 18…juz mowilam ze nigdy wiecej…nie bede rodzic..z racji braku postepu w porodzie zakonczylo sie cesarskim cieciem (chcialam bardzo urodzić naturalnie)…jak wyciągneli mi syna z brzusia i tak płakał położna położyła mi go na klatce piersiowej a on przestal plakac..mialam swiadomosc ze taka mala istotka poczula sie bezpiecznie przy mnie! Ze jestem calym swiatem dla niej że mi ufa! Łzy mi poplynely! Do dzis jest tak (ma 4msc) że uspokaja sie tylko w moich ramionach…to jest dla mnie niezwykle i najpiekniejsze! Kocham syna nad zycie! Mamy problem z przystawianiem do piersi syn sie zlosci po 5min ssania wpada w płacz…niestety pokarm swoj odciągam i daje przez butelke ale staram sie by mial to co mowią że najcenniejsze dla dzidziusia…spedzam duzo czasu przy odciaganiu ale jego usmiech moj trud mi to rekompensuje…drugi problem duzej roznicy w ilosci pokarmu az 1/4 mleka..ale to nic dajemy rade…moje serce koi jego usmiech i to że jestem dla niego wyjątkowa:-)
Uwielbiam mieć maluszka na piersi, dawac Jej poczucie bezpieczeństwa I czuć jej bliskość, bicie serduszka, oddech… spi na mnie w każdej możliwej chwili, I co że ją tak przyzwyczajam, że jestem ograniczona, ale ta bliskość jest tak cudowna I te wspaniałe maluszki tak szybko rosną, wiec korzystajmy jak najdłużej z naszej bliskości I rozwijajmy wspaniałą więź -miłość!
Najwiekszym zadkoczeniem po porodzie hmmm …stopki mojej corci ……miala najwieksze na oddziale noworodkow ??? teraz czekam na drugi cud swiata moja druga corcie wiec laktator bardzo by sue przydal ??? pozdrawiam ?
Najpiękniejszy moment to chwila zaraz po porodzie. Miałam ciężki poród głównie dlatego, że trwał 15 godzin i z braku postępu zrobiono mi cesarkę. Byłam totalnie wykończona do tego stopnia, że na sali operacyjnej spałam i lekarze budzili mnie żebym zobaczyła synka :). Kiedy przewieziono mnie na sale pooperacyjną przyszedł mąż przynieśli nam Antosia. Położyli mi go przy piersi mąż objął nas oboje i tak w tych objęciach płakaliśmy przez kolejne minuty z radości, że nasza kruszynka jest już z nami cząstka męża i mnie. Patrząc na nasze dziecko tak śliczne i bezbronne stwierdziłam, że warto było męczyć się 9 miesięcy i jeszcze te 15 godzin dla takiego skarba i dla tej wspólnej najpiękniejszej w życiu chwili 🙂
Po kilku dniach w szpitalu nastała wyjątkowa chwila… W końcu mogłyśmy wyjść do domu. Kiedy przekroczyłam próg domu poczułam jak jakieś niesamowite zmęczenie spada mnie…. Przytłacza. Otumania. Po pierwszym dniu w domu kompletnie zmęczona, obolała w nefralgicznych miejscach, z pogryzionymi sutkami, tuliłam maleństwo. Położyłam maluszka między nami w łóżku i ze łzami w oczach karmiłam głodomorka mimo obolałych sutków. Wtedy mąż zrobił coś co na zawsze będzie wywoływało we mnie niesamowite wzruszenie. Zaczął przytulać mnie, głaskać i całować moje łzy… jednocześnie zaczął opowiać jak jestem niesamowita… Jakie wrażenie na nim zrobił poród przy którym był… Stwierdził, że on by tego nie przeżył, zwłaszcza nacięcia i szycia… Mówił jak jestem silna, niesamowita i za co mnie kocha, za co ceni… Łzy wzruszenia spadały jedna za drugą… Było to niesamowicie oczyszczające… Poczułam, że mam w mężu niesamowite wsparcie, że z wszystkim dam radę… My damy radę… My – rodzice. Zasnęłam pełna jakiegoś spokoju… Ululona przez męża,niczym nasze maleństwo przeze mnie…
Dla mnie super momentem było kiedy córka pierwszy raz chwyciła brodawkę bez nakładki. Miałam wklęsłe brodawki i żeby karmić piersią musiałam używać silikonowych kapturków. Denerwowały mnie okrutnie bo się odklejały, ale mała jadła więc zaciskałam zęby i stosowałam dalej. Cudowny był moment kiedy mogłam się ich pozbyć a córcia z zapałem ssała pierś bez nakładki ?
Czekałam na syna, na to kiedy zobaczę te małe rączki, nóżki. A kazał on na siebie czekać długo, bardzo długo. Stwierdził że dwa tygodnie po terminie z łaską zechce wyjść, ale dopiero pchnięty do tego przez lekarzy. Tak oto po 36 godzinach męczarni w bólach krzyżowych miałam go w rękach. Ubrudzony krwią, wrzeszczący ile sił w maluteńkich płucach, z oczyma zapuchniętymi od… No wiadomo czego 😉
Ale wróćmy troszeczkę wstecz, do momentu oczekiwania, do tego momentu gdy młodzieniec w moim brzuchu kopał i figlował w najlepsze, i do opowieści mojej teściowej o porodzie jego ojca.
Leszek, bo tak mu na imię, urodził się spory, dobrze ponad 4 kilo, nie spieszył się jak i jego syn, dwa tygodnie po terminie, urodzony w czepku, naprawdę! Dopiero od niej dowiedziałam się że czasem dziecko rodzi się z pęcherzem płodowym na głowie, i to jest właśnie ten czepek!
W każdym razie gdy ponad ćwierćwiecze temu rodził się drugi syn Zofii w ogóle nie wiedziano jaka będzie jego płeć. No ale co tam, ona się domyślała, ja też zresztą czułam że z Mikołaja nie zrobi się Mikołajka, no ni huhu! W każdym razie gdy tak mi opowiadała…
– I wyszedł razem z wodami, zaczął płakać, ale jak! Takim grubym basem, le, le, le! Mówię Ci! – Śmiałam się, ale jak! Wyobraźcie sobie niemowlę, i to takie któremu dano na imię Leszek, basem wypłakujące te dwie litery. Le… Leszek! Tak jakby chciał się przedstawić.
A wracając do Mikołaja… Gdy dostałam maleństwo w swoje ramiona uderzyłam w śmiech. I płacz. I krzyk. Bo ciągle mnie zszywali. Bo kurka wodna to moje dziecko… Basem wypłakiwało to le, le, le! I nosisz to dziewięć miesięcy, i znosisz kopniaki, mdłości, zgagi i kilogramy, nie mówiąc o samym porodzie, tylko po to by tuż po nim okazało się że dziecko to kubek w kubek tatuś… Także jeśli chodzi o najpiękniejszą i zarazem najzabawniejszą chwilę z pierwszych dni życia to ten płacz, właśnie ten który już na zawsze utkwi mi w pamięci. I wszystkim paniom na oddziale, bo nie było dziecka które mogło pochwalić się niższym i bardziej tubalnym głosem. Przecież musiał mieć siłę zawołać tatę, nie? Le… Szek 😀
Zawsze myślałam, że gdy już urodzę, to poleją się łzy wzruszenia. Nie polały się… Być może dlatego, że byłam zbyt oszołomiona, nafaszerowana lekami, odrętwiała… Owszem, przyszła wielka fala miłości, zatrzęsła się broda, przyszły emocje jakich nie było nigdy wcześniej, ale nie polały się łzy. Jakieś dwa miesiące później, podczas nocnego karmienia, kiedy mała już kończyła jeść zdarzyło się coś, co na zawsze zapamiętam. Córcia złapała moją dłoń, którą akurat trzymałam przy jej brzuszku, zacisnęła swą malutką rączkę na moim palcu, przyciągnęła do siebie i nie wypuszczając piersi z buzi – szeroko się uśmiechnęła. I to wszystko przez sen. Wtedy moje oczy zrobiły się mokre i po policzkach pociekły te właśnie łzy… Łzy wzruszenia. Bo wiesz, że dla tej małej istotki jesteś w tym momencie najważniejszą osobą na świecie. I choć wydawać by się mogło, że u dwumiesięcznego niemowlęcia to raczej nieświadome gesty, to ja wiem, że to było takie pierwsze, niewypowiedziane jeszcze „Kocham Cię Mamusiu”…
Z mojej 7tygodniowej dotychczas przygody zwanej macierzyństwem najbardziej w pamięci zapadł mi w pamięci moment narodzin. Gdy na sali operacyjnej, podczas ciecia cesarskiego usłyszałam krzyk synka i słowa Doktor „nogi jeszcze w brzuchu a On juz krzyczy”. I później te cenne sekundy gdy Doktor uniosła moją Maleńka Miłość nad parawanem i mogłam spojrzeć a synka pierwszy raz. Tego momentu nie zakłóciły nawet wody płodowe, które jeszcze z Niego kapały.
Teraz tego typu momentów jest z dnia na dzien coraz więcej i oby było ich jak najwięcej i wszystkie niech będą zapamiętane.
Najcudwoniejszym momentem było jak mój mąż pierwszy raz wział nasza córeczkę na rece patrzył wtedy na nią z taką miłością czuloscia że nigdy nie zapomnę tego spojrzenia
Zazwyczaj nie piszę komentarzy, tylko biernie czytam, ale tym razem postanowiłam się przełamać. Sama nie wiem dlaczego… Poczułam jakiś impuls i spontanicznie stwierdziłam, że pragnę podzielić się z innymi swoją historią. Jeśli mój komentarz pomoże chociaż jednej kobiecie, która czytając go będzie przechodzić przez chwile, jakie towarzyszyły mi jeszcze niedawno, to będę bardzo szczęśliwa!
„Musi być źle, żeby mogło być dobrze” – tak powtarzała mi babcia, kiedy byłam dzieckiem. Babcia była złotą kobietą, opiekowała się mną, gdy rodzice chodzili do pracy. Czytała mi bajki, śpiewałyśmy i piekłyśmy kruche ciasteczka. Chociaż zaczęłam dorastać to babcia nadal potrafiła sprostać wszystkim moim problemom. Stała się dla mnie oparciem, najlepszą przyjaciółką, drugą matką… Ale straciłam ją, kiedy miałam 19 lat. Poczułam się wtedy jakby zgasło dla mnie słońce. Babcia była wesołym promykiem, który rozświetlał moje życie. Bez niej utknęłam w ciemności.
Ale życie potoczyło się dalej – poszłam na studia, poznałam wspaniałego mężczyznę. Jednak nie do końca potrafiłam się tym cieszyć. Nosiłam w sobie pustkę po śmierci ukochanej osoby. Po odejściu babci zmieniłam się na zawsze. To był dla mnie moment, w którym straciłam beztroskę dzieciństwa. Naiwną wiarę, że ludzie, których kocham i których znam od zawsze, będę ze mną wiecznie… Mniej się uśmiechałam, za to częściej płakałam. Tęskniłam za dzieciństwem, ciepłym uściskiem babci i aromatem naszych ciasteczek.
Kiedy moim znajomi ze studiów szli do baru świętować obronione prace magisterskie, ja ze łzami spływającymi po policzkach wracałam do domu. Czekały tam na mnie już dwie spakowane walizki, obrażony ojciec i zapłakana matka, która ubolewała nad tym, że muszę się już wyprowadzić. Pożegnałam się z nimi i ze swoim dzieciństwem. Na chwilę weszłam jeszcze do pokoju babci, który nie zmienił się od jej śmierci. Na komodzie dalej stały moje laurki, które rysowałam dla niej w podstawówce – jedynie mama od czasu do czasu strzepywała z nich kurz. To tutaj babcia pokazywała mi swoje zdjęcia i najcenniejsze pamiątki z młodości, to tutaj opowiadała mi o swoim życiu, i to tutaj trzymałam ją za rękę w jej ostatnich godzinach. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie wejdę do tego pokoju, bo sprawiało mi to zbyt wiele bólu. O 22:00 ruszył autobus, a ja miałam przed sobą 8 godzin drogi do nowego życia.
Z dworca odebrał mnie mój „chłopak”, „narzeczony” – nie miałam pojęcia jak go wtedy nazywać. Znaliśmy się prawie od 5 lat, ale głównie na odległość. On mnie kochał, nie mógł się już doczekać, kiedy zamieszkamy razem. Ja chyba chciałam tylko uciec przed wspomnieniami i mieć kogoś, kto się mną zajmie. Wylądowałam w obcym mieście, w wynajmowanym mieszkaniu, z osobą, do której nie wiedziałam, co czuję. Miałam skończone studia, ale byłam bez pracy i bez pomysłu na siebie. Codziennie pytałam się, co stało się z moim życie? Co ja tak właściwie robię? Czy tak wygląda dorosłość? Właśnie wtedy, kiedy czułam, że jestem na dnie, dowiedziałam się o ciąży…
Nie umiałam o tym nikomu powiedzieć. W filmach takie momenty wyglądają pięknie. Kobieta pokazuje mężczyźnie malutkie buciki, on wie o co chodzi i oboje płaczą ze szczęścia. Ja nie potrafiłam się cieszyć, czułam zażenowanie i wstyd. W końcu przyznałam się mojemu partnerowi, który nie krył radości, a ja boleśnie udawałam uśmiech, bo w środku nie tylko rozwijało się mi nowe życie, ale też umierało moje… Do mamy wysłałam tylko esemesa, że jestem w ciąży. Oddzwoniła płacząc ze szczęścia, mi było ciężko z nią rozmawiać, bo chciało mi się krzyczeć ze złości i smutku. Jedynie przyszli teściowie podzielali mój nastrój, bo nie podobało im się, że dziewczyna nie wiadomo skąd złapała ich syna na dziecko.
To, co teraz napiszę może oburzyć wiele osób. Pewnie będą o mnie źle myśleć. Ale czuję, że muszę znaleźć w sobie odwagę, aby to w końcu wyznać, bo wiem, że wiele kobiet w ciąży też przez to przechodzi. Boją się tego, wstydzą, obwiniają za to, ale nie mogę nic z tym zrobić, bo to są ich uczucia, nad którymi nie panują. Te kobiety nie są złe, on są zagubione. Tak jak ja byłam, bo nie chciałam ciąży i dziecka. Nie kochałam istoty, która się we mnie rozwijała. A jednocześnie tak bardzo było mi żal mojego dziecka. Żal, że ma taką matkę, która nic do niego nie czuje. Matkę, która nie da mu miłości i zmarnuje mu życie. Ja tak mocno się starałam, ale nie mogłam wykrzesać żadnych uczuć do tego dziecka. To był koszmar. Wiedziałam, że jak się urodzi, to nie zajmę się nim dobrze. Że będę zgorzkniałą, przegraną kobietą, która skrzywdzi obojętnością własne dziecko. I nawet nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, bo zostałabym zmieszana z błotem. Okrzyknięta przez bliskich egoistką i wyrodną matką.
W końcu nadszedł gorący lipiec. Upały, których nigdy nie znosiłam. Właśnie wtedy zaczął się poród. Już nie tylko ból psychiczny, ale też fizyczny. Miałam dość. W myślach ciągle błagałam Boga, żebym umarła w trakcie porodu. I wiem, jak banalnie teraz to zabrzmi. Ale czasem najprostsze słowa są najlepsze. Kiedy urodziłam i pierwszy raz utuliłam w ramionach moją małą dziewczynkę stał się CUD. Inaczej nie potrafię tego nazwać. Wszystkie moje wątpliwości, wszystkie obawy i problemy zniknęły. Pojawiła się miłość. Miłość jakiej nigdy wcześniej nie znałam. Płakałam wtedy i płaczę teraz, kiedy to piszę. W tamtej chwili płakałyśmy we dwie – ja i moja córeczka. Ale to były i są łzy szczęścia. Wraz z córeczką w moim życiu pojawił się sens. Tak bardzo zakochałam się w tym drobnym istnieniu, tak mocno pragnęłam otulić ją swoją opieką. Czysta, bezinteresowna i najpiękniejsza miłość. Wcześniej myślałam, że nie będę potrafiła patrzeć na swoje dziecko, a gdy je przytuliłam pierwszy raz nie chciałam wypuścić z ramion mojej córeczki.
Tego nie da się opisać słowami, to trzeba przeżyć. W moim życiu znów zaświeciło słoneczko. Mój najjaśniejszy promyczek to córcia. Dzięki niej znów się uśmiecham, dzięki niej doceniam życie i każdą sekundę na tym świecie. Dzięki niej zrozumiałam, że mam cudownego partnera, którego kocham, a on kocha nas! Dzięki mojej córce po raz pierwszy od wielu lat przytuliłam rodziców i powiedziałam im, jak bardzo ich kocham. Nie żałuję tego, co przeszłam. A nawet cieszę się, że mnie to spotkało. Bo przez to zrozumiałam jak wielką szczęściarą jetem! Nie wyobrażam sobie życia bez córeczki. To moja mała wróżka, która jednym spojrzeniem odmieniła mój świat. Mam dla kogo żyć i uwielbiam to uczucie! Wzięłam się w garść, zadbałam o siebie, znalazłam satysfakcjonujące zajęcia zawodowe, a wszystko to dzięki tej wspaniałej istotce. Teraz jestem spełniona. Mam swoje miejsce na świecie.
Dziś mogę krzyczeć z radości. Patrzę na Anię, która imię dostała po mojej babci, i uśmiecham się jak nigdy dotąd. Ten najcudowniejszy moment po urodzeniu to dla mnie CHĘĆ DO ŻYCIA. Aż sama w to nie wierzę ile energii i zapału do działania dostałam po pojawieniu się dziecka. Babcia miała rację: „musi być źle, żeby mogło być dobrze”. Z Anią niczego się nie boję, odwiedziłyśmy wspólnie mój rodzinny dom, pokazałam jej pokój babci i opowiedziałam o wszystkich tamtejszych skarbach, jak kiedyś babcia opowiadała mi. Nie płakałam już, byłam szczęśliwa. Czułam, że babcia była wtedy z nami i też się radowała. Ania daje mi taką samą nieskazitelną miłość, jaka płynęła od mojej babci. Ale teraz to ja muszę zająć się moim dzieckiem. I chcę być dla niej tak wspaniała, jak dla mnie była babcia.
Waśnie oczekujemy narodzin drugiego dziecka. Jestem z tego powodu nieziemsko szczęśliwa. Doceniam cud ciąży, ale nie karcę się za to, co przechodziłam przy pierwszej. Dziś wiem, że od początku kochałam Anię, ale nie potrafiłam tego w sobie odnaleźć, dopiero jej przyjście na świat wszystko zmieniło! Miłość matki do dziecko i dziecka do matki jest czymś bezcennym. Najpiękniejszym uczuciem, które przyćmiewa wszelkie troski. Jeśli mogę utulić moją Anię, to nie potrzebuję już niczego innego. Jestem szczęśliwa. Dziękuję jej za to.
Ech, rozpisałam się. I przepraszam za to, ale czułam, że tak muszę. To było spontaniczne. Zrobiłam to, co podyktowało mi serce. Opisałam trochę więcej ze swojego życia, żeby osoby, które to przeczytają lepiej mnie zrozumiały. Bardzo bym chciała, żeby moja historia trafiła do kobiet, które też toną w wątpliwościach i boją się ich. Boją się, że spotka ich niezrozumienie i krytyka. Nie czujcie się złe! Jestem pewna, że każda kobieta w ciąży kocha swoje dziecko, nawet jeśli z początku wydaje się jej inaczej. Musicie tylko zaczekać, aż ta kruszynka przyjdzie na świat i pokaże Wam miłość, jakiej wcześniej nie znałyście. Pomimo cierpienia, gdy tylko przytulicie swoje dziecko po porodzie, poczujecie błogie szczęście. I pamiętajcie „musi być gorzej, żeby mogło być lepiej”, to „lepiej” to zawsze z dzieckiem 🙂 Miłość to wszystko, a najpiękniejsza miłość zawsze występuje między dzieckiem, a rodzicem (babcia to też rodzic 😉 ).
Dziękuję każdemu, kto przeczyta mój komentarz. Życzę szczęścia Wam wszystkim i pozdrawiamy serdecznie z Anią oraz jej braciszkiem, na którego obie czekamy (a właściwie to całą rodziną)!
Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży przyjęłam to do wiadomości ale nie byłam pod wpływem wielkiej euforii. Mimo że byłam już 5 lat po ślubie i mój wiek był już też odpowiedni na macierzyństwo trudno było mi się z tym pogodzić. Moje życie już nie będzie takie piękne i poukładane. Wszystko zmieniło się w 17 tygodniu ciąży kiedy okazało się że moja córeczka ma w serduszku ogniska hiperechogenne. Wiele badań, pytań czy ona będzie zdrowa, czy w ogóle ją kiedykolwiek przytulę. Uważałam że to wszystko jest karą za to że jej nie pragnęłam najmocniej na świecie. Moja kruszynka urodziła się niedawno wykryte zmiany okazały się na szczęście być niegroźne. Najcudowniejszy był moment kiedy usłyszałam ten krzyk maleństwa no i ten moment kiedy mogłam ją pierwszy raz przytulić. Teraz nie wyobrażam sobie żeby jej nie było. Każdy dzień jest inny i cudowny, mała jest cichutka i taka kochana. Byłam głupia że nie potrafiłam się cieszyć z ciąży, teraz uważam że każdy dzień z moją księżniczką jest wspaniały…
Moja córeczka postanowiła nas zaskoczyć i przyszła na świat miesiąc wczesniej. Dlatego była bardzo malutka. Zaskoczyło mnie, że dziecko może być aż takim maleństwem. Wszystkie, nawet najmniejsze ubranka były za duże. Najlepsze czekało na mnie po powrocie do domu. Mój mąż przez kilka dni, siedział prawie całe noce z córeczką żebym mogla odpocząć. Była bardzo niespokojna i nie chciała sama spać. Najpiękniejszy widok takie maleństwo na dużych rękach taty 😉
Zapamiętam do końca życia chwilę, gdy maż tuż po porodzie zabrał syneczka pierwszy raz na ręce , był taki szczęśliwy, zastanawiałam się wtedy skąd u niego taka odwaga. Do końca życia nie zapomnę uśmiechu który miał wtedy na twarzy
Kiedy moje dziecko chorowalo przez pol roku non stop i nagle jak przyszla wiosna przestalo miec ten cholerny katar i oglam w koncu wyjsc z nim na podworko , nie musialam myslec o lekach i odciagniu noska katarkiem , kiedy moglam przesypiac noce a nie wsawac odsmarkiwac i czuwac czy nie ma goraczki, ulga ufffffffffff
Moze to co teraz napsze bedzie egoistyczne ale ucieszylam kiedy moj syn w koncu zaczal sam spac u sibei w pokoju i lozku, a nie z nami w lozku w sypialni. W kocu moglam sie wyspac.
Kiedy mojego wczesniaczka urodzonego w 30 tygodniu ciazy moggalm wziasc na rce i kangurowac przez kilka godzin, oj jaka ja bylam wtedy wzruszona, szczesliwa i pelna magii, takie chwile sa magią , niedo opisania
jak urodzilam zdrowa corunie, w ciazy podejzewali mi ze urodze dziecko z pomniejszonym plucem a ja od rau mialm przed soba opercaje zaraz po urodzeniu i problemy jz do konca zycia, taki snulam scenariusz, okazalo sie ze jest wszytsko w porzadku tylko mialm wielkiego stracha i srresa , okazalo sie niepotrzebnie, zle zdaignozowali
Cały moj okres karmienia piersia byl dla mn9e jajcudowniejszy, trwal 18 miesiecy i jestem teraz z tego dumna, niezapomniane chwile tylko sam na sam z dzieckiem , kiedy patrzylo mi prosto w twarz, usmiechalo sie i czulo ze jestem bezpieczne tak smao ja czulam.
Kiedy po tygodniu czasu po cesarce moglam zorbic sobie samodzielnie obiad i odkurzyc mieszkanie, bardzo ciezko to znosilam i do dzis pamietam jak wrocilam ze szpiatal i ciezko bylo mi nalac sobie wody, bylam bardzo obolala i slaba, zmeczona
Jak po 15 misiacach gdzie nie mialm ani jednak przesapanej nocy ,angl wrescie niewiadomo czego moj syn przeapcl jedna noc, potem druga i trzecia tydzien byly przespane noce i tak juz zostalo, nie ma to jak sen podczas macierzynstwa, teraz to doceniam kiedy jestem matka
kiedy moja coreczak mimo iz nie potrafila jeszcze dobrze budowac zdan i nawet nie znalam wielu zwrotow czy slow – powiedzila mi pierwszy raz kocham cie mamusiu.
To, co mi najbardziej zapadło w pamięć to chyba moment, w którym pierwszy raz zobaczyłam swojego ślicznego Synka. Ale chwila, w której po raz pierwszy pomyślałam, że warto było przetrwać te dziewięć miesięcy to moment, w którym przywieziono nam Synka na salę po cc i kiedy zobaczyłam jak mój Mąż tuli NASZE Maleństwo w ramionach. Ta przeogromna miłość, to w jaki sposób przytulał, całował i patrzył na Niego (choć Mąż zwykle jest powściągliwy uczuciach) – to jest coś, czego nawet nie da się opisać. Taki ogromny przypływ radości, uczucie bezpieczeństwa, MIŁOŚĆ, ciepło i ta pewność, że co by się nie działo – zawsze razem damy radę. Kocham Ich Obu najbardziej na świecie a Oni każdego dnia mi to odwzajemniają. Myśl, że już niedługo będę mogła przeżyć podobne chwile ponownie (tym razem w czwórkę) sprawia, że tej miłości jest we mnie jeszcze więcej. Będąc mamą zrozumiałam, że miłość się mnoży, kiedy się ją dzieli!
jak moj syn skonczyl zabkowac i w koncu przestal goroaczkowac i przesypial cale noce, dla mnie to bezcenne, opoczulam sie zdrowsza i mialam wiecej sily do niego i do calego swiata
najpiekniejszym momentem dla mnie keidy zobaczylam twarz mojej coreczki podczas cesarskiego ciecia, lekarz poakzal mi ja i pozwolil pocalowac i przytulic do policzka, swietne uczucie, polecam kadej kobiecie , dlataich chwil warto zyc naprawde
Moment którego nie zapomnę nigdy w życiu oj tak jest taki. W 36 tygodniu ciąży trafiłam na izbę przyjęć z wysoką temperatura odrazu podzieli mnie do ktg. Po 10 minutach lekarze zadecydowali że idę na porodówke bo tętno dziecka jest zbyt wysokie. Niestety zakończyło się cc na cito. Nie widzialam swojej córki. Po 12 godzinach kiedy kazali mi wstać myślałam że umre tak bolało. Uparlam się że muszę iść do dziecka więc wzięłam potrzebne rzeczy i slimaczym tepem jakbym na plecach miała wielka skorupy niczym żółw ninja diczlapalam się na neonatologie gdzie w inkubatorku była moja córka. Weszlam i odrazu piglaskalam ja po główce a ona wtedy się tak ślicznie uśmiechnęła. Otworzyła swoje piękne ciemne oczeta i wtedy wiedziałam że było warto że każdy bol każda łza była warta jej i tego pięknego uśmiechu. Teraz zostanę mama po raz kolejny i nie straszny mi bol który mnie czeka wiem że na końcu jest najwspanialsza nagroda jaka mogę sobie wymarzyc mój synek. Wiem że widok pierwszego uśmiechu mojego dziecka zapamiętam na całe życie.
Najpiękniejszy moment to kiedy synek z dnia na dzien zaczal chodzic, i nie to ze pare kroczkow tylko ruszyl z marszu przez caly dom 🙂 Teraz ma prawie 4 latka i tak biega, ze nie moge za nim nadazyc. Obecnie jestem w ciazy i jestem bardzo ciekawa jak to bedzie z dwojka takich rozrabiakow.
Porod i przezycia po nim zostana na zawsze ale milosc do dziecka potrafi przezwyciezyc wszystko:) Uwielbiam mojego synka kiedy widzi ze jestem smutna, albo zla i przychodzi, przytula mnie i mowi KOCHAM CIĘ MAMUSIU:) Nie ma nic piekniejszego.
Podobno szczęścia nie można kupić,ale za to można je sobie urodzić…….Mi się udało dwukrotnie !
Za każdym razem towarzyszyły pierwszym dniom,tygodniom różne uczucia.Co najlepiej zapadło mi w pamięci z tego cudnego okresu (córkę urodziłam niespełna 4 lata temu),co rozczula najbardziej mnie w tym czasie (synka urodziłam ponad 2 tygodnie temu)…Na pewno pierwsze uśmiechy i choć wiem,że są mimowolne to i tak dają ,,kopa” na cały dzień zmagań z nowo przybyłym maluszkiem.Cieszy mnie też sama świadomość tego,że ten wyczekiwany człowieczek jest już ze mną i mogę z nim celebrować każdą minutę życia.Te małe rączki,nóżki,buźka -mogę się w nie wpatrywać godzinami.Ten kto powiedział,że małe dzieci są lepsze niż telewizor miał 100% rację.Mile wspominam również karmienie (kiedy było już po przejściach)i moment drzemek niemowlaczka przy piersi.Teraz też pozwalam synkowi na sen blisko mnie.Daje nam obojgu wiele czułości i miłości.Ten początkowy czas jest szczególny.Ja zostawiam na bok wszelkie sprawy domowe i czerpię garściami z tego pięknego momentu w moim życiu.Jeśli mam ochotę wpatruję się godzinami w mojego maluszka i głośno w głowie wołam ,,dla takich chwil warto żyć!”
Dla mnie kazda Chwila ktora spędzam z moim synkiem byla warta tych dziewicu miesięcy. piekne chwile po porodzie? Dla mmnie najpiekniejszy byl moment,gdy o18:59 urodzil sie moj syn. Pamietam to jak dzis bylam wymeczona juz tym wszystkim polozne mnie dopingowaly i nagle zrobilo sie cicho i pochwili płacz dzieckaa- otwieram oczy patrze, widze czarna czuprynke mysle sobie – JUZ jest jakii on śliczny ,ile ma włosków!! Plakalam ,przytulalam go, całowałam -radość niesamowita, i to cudowne uczucie gdy zostajesz rodzicem .Patrzysz na ta malutka osobke i wiesz ze juz nic nie bedzie takie samo jak bylo , bo wiesz ze trzymasz w rekach CALY swoj swiat . I ta malutka osobka wtulona w ciebie potrzebuje cie najbardziej na swiecie i kocha cie ..A ty staniesz n glowie by wszystko zapewnic temu maluszkowi … To najpiekniejsze po porodzie gdy lezalam wymeczona a i tak myślałam w ten spoaob o swoim maluszku 🙂
Szczerze to miałam miliony takich sytuacji;). Jednak pierwszy raz kiedy tak na prawdę poczułam, że warto było, był dzień po narodzinach synkach. Kiedy obolala doszłam do lusterka i zobaczyłam, że wyglądam dosłownie jak potwór. Gdy rodzilam synka popekaly mi na twarzy i szyji krwinki. Wygladalo to strasznie. Do tego głód, ogromny ból. I właśnie wtedy przywieźli mi Alanka. Nie spał. Patrzył na mnie tymi dużymi blekitntymi oczami. Wtulilam go w ramiona i głośno zaplakalam, ale ze szczęścia, bo nagle zapomniałam jak wyglądam. Nawet bólu nie czułam. Czułam wielką radość i dumę;)
Najcudowniejszym i najpiękniejszym momentem które zapamiętałam z tych 9 miesięcy jest to gdy w końcu zobaczyłam mojego synka przez te 9 miesięcy widziałyśmy tylko nasze szkraby na zdjęciach USG bicie jego serduszka a teraz gdy po raz pierwszy je widzimy i czujemy na własnych rękach wiemy że taki cud noszony przez 9 miesięcy pod naszym serduszkiem to najwspanialszy prezent.
9 miesięcy
plus 15 kilogramów
sześć dużych rozstępów
bolące piersi
a ja tylko pamiętam kiedy moja Mama odwiedziła mnie na porodówce i powiedziała: „Teraz to Ty jesteś mamą…Urodziłas mi piękna wnuczkę,dziękuję. ,dzięki Tobie jestem Babcią”
Dwie kobiety na których najmocniej mi w życiu zalezy:moja Mama i córka!- oj warto było-
Dumna Mama Karolina
Najpiękniejsze chwile przeżyłam zaraz po porodzie (ciężkim, skąplikowanym) a był to płacz mojego dziecka, sygnał że ma się dobrze, że żyje. To najpiękniejszy odgłos był wówczas jaki kiedykolwiek przyszło mi usłyszeć. A kiedy wzięłam córeczkę w ramiona i ona się uspokoiła poczułam się w 100% mamą, którą dzieciątko od razu rozpoznało, nie wiem czy po zapachu, głosie ale to było bardzo dla mnie cudowne przeżycie. Aż chciało mi się krzyczeć,, hura jestem mamą „. Wszystko co zdarzało się po raz pierwszy było najcudowniejsze dla mnie, nawet kupka tak wiem brzmi smrodkowo ale jak zdrowo 🙂 A ten piękny lecz nieświadomy uśmiech maleństwa, który oczywiście sugerował mi iż robię wszystko dobrze (a przy pierwszym dziecku wiadomo człowiek się dopiero wszystkiego uczy). Każda chwila, którą spędzam już z dwójką dzieci a nie długo dołączy do nas trzecie maleństwo to chwile najcudowniejsze, niezastąpione o które warto się starać. Kocham być mamą.
Najpiękniejsza chwila zaraz po porodzie trwa do tej pory! Codziennie kiedy karmie swoją córeczkę, a ona patrzy mi prosto w oczy. Kiedy jestem wdzięczna, ze moje dzieci sa zdrowe. Ze mimo wielu przeciwności udało nam sie stworyc tak piękna więź. Codziennie moje dzieci dają mo jakis powód do radości i dumy. I mimo ogromnego zmeczenia, nieprzespanych nocy jestem najszczęśliwsza i najbogatsza osoba na świecie bo mam swoje dzieci.
Najpiękniejszy moment? Miesiąc temu miałam urodzić drugiego synka… A urodziła się najpiękniejsza dziewczynka jaką kiedykolwiek widziałam. Ze wzruszenia nie potrafiłam nic powiedzieć poza „kocham Cię Maleństwo”. A jak to się stało? W 4 miesiącu ciąży usłyszałam, że będę miała syna- więcej razy już nie pytałam. Dostałam najpiękniejszy prezent.
Urodziłam cudownego synka, który zbyt wcześnie chciał zobaczyć świat, taka maleńka, kochana i dzielna istotka, która nadal walczy by wreszcie być w domu. Najpiękniejszym momentem dla mnie był dzień zaraz po moim wypisie ze szpitala, kiedy przyszłam odwiedzić synka ze łzami w oczach po naszym rozstaniu i wspaniała pielęgniarka neonatologiczna po raz pierwszy położyła moje maleństwo na moim brzuchu. Nigdy nie zapomnę tej cudownej chwili kiedy czułam ciepło i delikatną skórkę mojego kochanego syneczka.
Dopiero na drugi dzień po porodzie mogłam zobaczyć, przytulić moją córeczke i było to cudowne przeżycie. Nie o tym jednak chciałam opowiedzieć. Moja dziewczynka miała powieki nasmarowane maścią, z tego powodu nie otwierała oczu. Otworzyła je w nocy. Dopiero wtedy zobaczyłam jej cudowne, duże, błękitne oczy. Przyglądała mi się. Była spokojna. Powiedziałam wtedy, widzę że się dogadamy córeczko. To właśnie w tamtej chwili poczułam jak ogromna jest moja miłość do niej.
Jestem mamą od 23 dni i najpiękniejszych momentów było już bardzo dużo. Nawet te z pozoru ciężkie i często bolesne chwilę dają bagaż doświadczeń i są chwilami bez których te „cudowniejsze” momenty nie miały by takiej wartości. Bezkonkurencyjnie najpiękniejszą chwila był dla mnie moment narodzin mojego synka. Chwila w której go zobaczyłam, usłyszałam, mogłam objąć i zobaczyć pełne wzruszenia, czułości i podziwu spojrzenie mojego męża. Chciałam krzyczeć że mam tę moc ? choć nie wypadało na sali pełnej obcych ludzi ?. Temat karmienia był dla mnie z góry skazany na porażkę, bo skoro mama nie karmiła, ani babcie nie karmiły to czemu mi miało się udać? Pomimo bólu i ran powiedziałam sobie że skoro juz urodziłam to i z karmieniem sobie poradzę. I tak zrobilam. Bo co lepszego matka poza wydaniem na świat maleństwa może mu dać jak nie swój pokarm? Po raz kolejny mogę z pełną satysfakcją powiedzieć że mam tę moc ??. Macierzyństwo to okres pełen wyrzeczeń, lęków, zmęczenia i niepewności. Nic nie daje takiej satysfakcji jak to że ta maleńka istota ma najcudowniejsza matkę na świecie która pomimo tego że jeszcze niewiele wie i jest często niepewna swoich rodzicielskich racji kocha całym sercem. Jeszcze do niedawna w moim mniemaniu byłam ja i tylko ja teraz jest on i tylko on ❤.
Początki karmienia piersią są okropne. Ja swoje również wspominam źle. Gdy dziecko nie potrafi chwycic sutka w końcu pojawiają się rany, a położna stwierdza że sutki nie są odpowiednie do karmienia. Nic tylko się załamać. Ale ja jako mama nie dałam za wygraną. Powiedziałam no jak to „sutki nie do karmienia” przecież jestem matką, urodziłam dziecko. A ktoś mi powie, że moje ciało jest nie przystosowane. Jestem dość uparta i mimo krwawiacych ran moje dziecko karmiłam do roku bez pomocy nakładek i to było najcudowniejsze. Mój synek się najadał i był szczęśliwy, a ja czułam spełnienie i dumę. Mam nadzieję, że przy kolejnym dziecku będzie łatwiej przeżyć początki.
„Miłością jest… przemierzanie pokoju w nocy, aby kołysanką i ciepłymi
słowami utulić ciebie płaczącą wtedy, kiedy całe moje ja woła o sen…”
Wypisałam sobie to wielkimi słowami na ścianie nad łóżeczkiem mojej córeczki.Napis ten pomaga mi znależź cierpliwość w niewyspaniu. Bo dano mi w życiu wiele miłosci i nie widze powodu, zeby odmawiac tego mojemu dziecku. Najpiękniejsza chwila ….hmm 🙂 moment gdy pierwszy raz moje serce popatrzyło na moją córeczkę jak na największy skarb jaki mogłam otrzymać od życia … i ta wielka miłość, która wybuchła jak wulkan i ta nie opisana czułość … taka inna, wszechogarniająca moją duszę i ciało….MIŁOŚĆ…pamiętam jak nosiłam tą moją maleńką Milenkę na rękach, tuliłam bardzo mocno do siebie, kołysałam kiedy tego potrzebowała i nawet w nocy spała na moim brzuchu….brzuchu, który jest najlepszym sposobem na sen ponieważ jest mięciutki, cieplutki i do tego z odgłosem bijącego serca.Kładłam moją córeczkę na brzuch, głaskam jej miękkie włoski, od czasu do czasu dotykając jej gładkiej skóry na policzkach oraz na nosku. W tle słychać było słodkie kołysanki, śpiewane głosem tak ciepłym, iż miałam wrażenie jakby ten śpiew dotykał każdej cząstki mojego serca. Malutka spoglądała na mnie odpływającymi powoli oczyma. Dostrzegałam w nich bezgraniczną miłość i oddanie. Tonęłam w jej pełnym ciepła spojrzeniu, a moje matczyne serce rozświetlało niewyobrażalne szczęście! Ta chwila rekompensowała mi wszelkie trudności i poświęcenia związane z macierzyństwem, z którymi zmierzam się każdego dnia…
Po niedługim czasie brązowe oczy mojej córeczki zamykają się. Słyszę miarowy oddech, który tworzy najpiękniejszy dla mnie rytm. Chwilkę obserwowałam moje dziecko, które właśnie odpłynęło w krainę snu. Wyglądała tak niewinnie i słodko… Czułam wtedy ogromną miłość do mojej córeczki, wypełniającą moje matczyne serce po brzegi.
Następnie sama kładłam się spać do łóżka obok i słuchałam melodii, składającej się z rytmicznych oddechów mojego dziecka. Wiem, że bez niej nie zasnęłabym. To ona usypiała mnie swym łagodnym i rytmicznym brzemieniem… a już niedługo moje matczyne serce będzie musiało zrobić miejsce na drugi maleńki sen … taki nieznany, a jak bardzo już kochany….
Najgorszą a zarazem najcudowniejszą chwilą w moim macierzyństwie był mój ostatni poród. Zanim na dobre się zaczął ja byłam juz tak zmęczona że nie mialam siły rodzic słabo mi bylo i myślałam ze zemdleje (a przecież to trzecie dziecko powinno być szybko i rutynowo). Byłam totalnie wykończona. Na szczęście sama akcja przebiegła szybko i mogłam przytulić moje ponad 4 kilogramowe Szczęście upragnionego syna (mam dwie starsze córki) i on tak patrzył tymi malutkimi oczami. Od razu poczułam ulgę blogi stan. Moje marzenie sie spełniło!Maleństwo tylko gdy sie do mnie przytulilo przestało płakać, potrafil ssać pierś bez problemu. Byłam najszczesliwsza na świecie. To była nagroda za te 9 nieplanowanych i ciężkich miesięcy. Choć mój Malec ma już 9 miesięcy za każdym razem jak sobie to przypomnę uśmiecham sie do siebie a w oku kręci sie łezka.
Najpiękniejszą chwilą, którą wciąż na nowo wspominam to czas, gdy dostałam córeczkę zaraz po porodzie. Miała wtedy takie cudne, granatowe oczka jakich już nigdy więcej nie miała. Położna mówiła, że każde dziecko takie ma zaraz po porodzie, ale dla mnie były jedyne i wyjątkowe. Niepowtarzalne i takie, jakich nigdy wcześniej ani później nie widziałam. Zmieniły się już po kilku godzinach, więc to wspomnienie jest tym bardziej cenne.Dlatego ten obraz pielęgnuję w duszy, uśmiechając się za każdym razem, gdy go rozpamiętuje.
No tak. Jak urodziła się córeczka wszystko było takie cudowne. Ale wiadomo, jak to w macierzyństwie, są wzloty i upadki. A że córcia ma charakter silniejszy niż ja i mąż razem wzięci, to i ciekawie u nas było. Karmienie piersią – „Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee”. Przewijanie – „Nieeeeeeeeeeeeeeee”. Ubieranie – „Nieeeeeeeeeeeeeeeee”. Badanie Pani doktor – „Nieeeeeeeeeeeeeeeeee”. Chyba tylko spanie na brzuchu mamy lub taty było „Taaaaaaaaaak”. I tak długo by opowiadać. Aż nadszedł czas na pierwszą kąpiel.
„Dzieci lubią się kąpać” – mówili.
„Bo w wodzie się czują jak w brzuchu mamy” – mówili.
Ale moja córcia miała swoje zdanie na ten temat. Podczas kąpania i tego pierwszego i kolejnych był płacz. Gdyby córcia wtedy umiała mówić tak jak teraz, powiedziałaby: „Nanka tego nie lubi. To Nance nie podoba”. I tak dni sobie płynęły, aż nadszedł ten dzień. Kąpiemy sobie nasze kilkutygodniowe maleństwo, płacze, a jakże. Staramy się szybko skończyć, żeby maleństwo już się nie męczyło (cóż trafił nam się egzemplarz co nie lubi kąpieli), aż tu nagle wpadliśmy na pomysł, żeby jej pośpiewać. Ale nie tak delikatnie jak śpiewa się maluszkom (bo tak już nie raz próbowaliśmy i nie działało). Tym razem zrobiliśmy kabaret połączony z wyginaniem naszych ciał w różnych ciekawych nienaturlalnych pozach. A śpiewaliśmy chórkiem piosenkę o zającu co siedział na słupku, po prostu wygłupiając się. Fajnie było. Jak sąsiedzi słyszeli, to ja im współczuję. W każdtym razie w pewnym momencie córcia przestała płakać i z zaciekawieniem zaczęła nas obserwować. Uśmiechnęła się, a ja powiedziałam do męża:
„Dawaj, dawaj, podoba jej się”.
Później jeszcze była seria piosenek przez mamę wymyślonych. W życiu się tak nie ubawiłam,a przy okazji odkryliśmy sposób na kąpanie córki. Ów sposób powtarzał się później przy każdym kąpaniu. I właśnie ten moment, kiedy córcia z takim zainteresowaniem na nas patrzyła zapadł mi w pamięci. Poczułam, że fajnie być mamą. I właśnie w tamtym momencie odkryliśmy, że na wszystko musi być sposób. Córcia do tej pory lubi jak mama się „agłupia” – jak to mówi moje dziecko.
Kiedy po raz pierwszy zobaczylam otwarte oczka mojego synka ktory co dopiero przyszedl na swiat, niezapomniane doznanie i moja radosc wielka. narodziny to wspanialy moment, niegdy sie go nie zapomina. to jest moje szczescie i moj wyczekiwany prezent
pierwszym najpiekniejszym momentem bylo kiedy na monitorze usg zobaczylam ze beda to blizniaki. Podwojna moja radosc poniewaz ciaze wczesniej poronilam wiec tak jakbym dostala znow prezent za tamta strate. Cala moja ciaza to okres kiedy musilam silnie na siebie uwazac poniewaz byla zagrozona. Cud ze synusie zdrowi sie urodzili i wszytsko po porodzie okazalo sie bardzo dobrze.
Kiedy moja 2 letnia coreczka pierwszy raz zjadala samodzielnie obiadek bez mojej pomocy w dodoatku zjadal caly. Nie plula, nie grymasila, bez modlenia sie nad jedzeniem i marudzenia. Sama lyzka zasuwala , szkodaze to byl jeden z nielicznych razow ale bylo warto.
Moze to bedzie smieszne , zwlaszcza dla mam ktore juz maja wiecej niz jedno dziecko ale ja najbardziej uciesyzkam sie kiedy pierwszy raz zakladalam pieluszke mojemu nowo narodzonemu dziecu , bylo to przy obecnowci pielegniarki a ja sama mialm weilkiego stresa poniewaz nigdy ale to przenigdy wczesniej tego nie robialm, nawet m isie udalo, moja coreczka nie zrobila wtedy azni kupki ani siku, wiec tyle mniej bylo pracy, troche pielegniarka mi potem pomogla bo zapomnialam wywiznac fizbinek i troche bylo krzywo ale generalnie ok
Kiedy moja córeczka pierwszy raz pokazala na mnie paluszkiem kiedy moja mama zapytala gdzie jest mama 🙂 zawsze mylila i pokazywala na kotka, lalke, misia a tym razem na mnie… 🙂
Cóż mogę tu napisac, macierzynsto jest ciezkie, i mimo nieprzespanych nocy, buntow 2,3 ,4 latka, mimo, kupy na podlodze, mimo dobrych i zlych rad, cioci wujkow, babci i kolezanke, mimo, zmeczenia i wiecznie zimnej kawy warto bylo poczekac dla tych slow kote powedzial mi moja 2,5 roczka coreczka „kocham cie mamusiu jestes ladna” 🙂 serce mi sie plonie
kiedy syn mi powedzail „lubie cie mamo” wiem ze jeszcze wtedy nie umial albo nie wiedzial powiedzie kocham, ale bylo to takie slodkie ze kazalam mu powedziec raz jeszcze, probujac go nagrac na telefon, ale niestety juz nie udalo sie, tak to wlasnie z dziecmi bywa
Po urodzeniu coreczki od razu zostala przewieziona na pataologie noworodka poniewaz miala bardzo wysoki poziom bilirubiny i zostala tam jeszcze przez tydzien, po 4 dnaich moglam ja pierwszy raz wziąć na ręce i przystawiac do piersi, niezapomniana chwila, dla mnie ktora nie pomyslsla ze moze cos takeigo spotac, cala z lzach zalana ze szczescie ze w koncu ….
Kiedy moj coreczka miala jakies 2 miesiace i pierwsy raz zobaczylam jej szczery usmiech, potem ejszcze smiala sie przez sen, dla mnie cudowne, wiem ze jest jej dobrze w moich rekach i jest bezpieczna oraz wszytsko z nia dobrze. Dla uwiecznienia tej chwili mam nawet zdjecie, niewyrazne bo szybko probowalam zrobic ale jest , uchwycony moment
Dla mnie najpiekniejszym momenetem byl kiedy lekarz powedzial nam ze wychodzimy ze szpitala kiedy to nasz 5 miesieczy synek mial zapalenie pluc i lerzelismy prawie 2 tygodnie w szpitalu. Myslalam ze rzuce sie lekarzowi na szyje ze szczescia. Takie chwile sa cenne
Moment kiedy po dziewięciu miesiącach zmagań usłyszałam pierwszy raz dziecko. Było to od razu po przyjściu na świat dziecka. Niesamowicie wzruszająca i piękna chwila. A później kiedy leżałam na stole operacyjnym i mogłam upajać się pierwszym widokiem dziecka.
Musze przyznac ze ja uwielbiam byc w ciąży, kocham ten rosnący brzuch, uwielbiam obserwować jak Maleństwo sie w nim przeciąga.
Szkole rodzenia do ktorej chodziliśmy prowadziła taka troche szurnięta laska, która ciagle mówiła, ze poród to cos cudownego, metafizycznego… puszczałam to miedzy bajki bo jakim cudem cos co porównywane jest do maratonu, czy łamania wszystkich kości moze byc cudowne?
Ale… miała racje, urodziłam prawie 5kg faceta i do dzis pamietam ta śrubkę która wykonał zwinnie jak rybka zeby przyjść na świat. W sekundę zapomniałam cały ból i czułam tylko szczęście, wielkie, największe, metafizyczne…;) patrzę wlasnie jak spi, ma juz 1,5 roku… a moja miłość i szczęście z każdym dniem jest jeszcze wieksze, tym bardziej, ze rosnie we mnie Mały Człowiek;)
No cóż nie będę oryginalna. Pierwszy uśmiech… Lili miała miesiąc…Myślałam, że ją upuszczę, tego się nie zapomina. Jestem nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej i jak opowiadałam dzieciom o tym podczas lekcji o uśmiechu, widziałam wzruszenie na ich twarzach. Z resztą w moich oczach też zawsze cisną się łzy na to wspomnienie. Drugi taki moment to pierwsze wyczekane, świadome MAMA. A czekałam dłuuuugo. Prze półtora prawie roku byłam tatą… Tata był dumny jak paw… 7 maja tego roku wszystko się zmieniło. Mama rządzi!!! 😉 A nie znam osobiście piękniejszego słowa 😉
Najpiękniejszy moment po porodzie w moim przypadku wypadł wczoraj. I był to moment , kiedy Zosia poznała Marysię. Dzieli je 20 miesięcy i wracałam ze szpitala bardzo przejęta tym, jak zareaguje na widok takiej kruszynki, która zamieszka w naszym domku. Mąż odebrał ją ze żłobka, my czekałyśmy w aucie. Nie wytrzymałam i wybiegłam gdy tylko wyszli, bo nie widziałam jej aż 3 doby. I taka zapłakana z wtuloną we mnie Zosią posadziłam ją obok w foteliku… kiedy uśmiechnęła się do niej i powiedziała „Ooo, Dzidzia” zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Moje Córeczki! Najpiękniejszy moment po porodzie; w moim przypadku po drugim 🙂
Hej! Zostałam mama 27 miesięcy temu , dawnooo … poród ciężki , 48 h bez wód płodowych , wywoływany poprzez podanie oksytocyny . Nie stresowałam się wcale , chciałam już mieć to za sobą i wziąć w raczki moje maleństwo ? Przez te wszystkie godziny skurczy cały czas tłumaczyłam sobie , ze przecież to boli chwilkę , a za niedługo będzie ze mną moje dziecko (nie znałam płci) . I tak o 1:37 czasu angielskiego zostałam mama Filipa. Och co to były za emocje , najpiękniejsze co mnie spotkało w życiu ! W planie porodu miałam zapisane ze pierwszy kontakt skin to skin ma się odbyć odrazu i tak moje maleństwo trafiła do mnie i sobie leżał taki okruszek I ssał kciuk, zdecydowana byłam na KP Wiec odrazu przestawiłam go do piersi i wtedy uświadomiłam sobie ,ze wszystko dzieje się instynktownie i ja jako jego mama wiem jak to zrobić itp , jakże byłam z siebie dumna ? Sielanka nie trwała długo , o 7 pojawily się problemy z oddychaniem i Filip z podejrzeniem sepsy trafił na oddział intensywnej terapii , po 10 godzinach grozy i to był dla mnie najgorszy moment macierzyństwa wrócił do mnie , okazało się ,ze miał niewielka infekcje . Uff co za ulga , ile łez przelałam . Jak fajnie to powspominać ! Uważam ,ze najpiękniejszym darem od Boga dla mnie jest bycie matka , nie zmieniało się we mnie to uczucie podekscytowania jego istnieniem .
Najpiękniejsza chwila, pamiętam ją, jakby to było wczoraj: po wielu trudach i przeciwnosciach losu w koncu tata mojego synka pierwszy raz zobaczył synka, gdy ten miał już miesiąc. Bałam się strasznie, że mały sie wystraszy, i zacznie płakać(wiem, że tatusiowi mogłoby zrobić sie bardzo przykro)… mój partner, gdy tylko zobaczyl malutkiego zaczął cichutko szlochać ze szczęścia, łzy niczym wielkie grochy leciały mu z oczu a nasz synek, gdy zauważył już tatę po krótkiej chwili uśmiechnął się swoim bezzebnym uśmiechem. Zszedł ze mnie cały stres i strach o tą ich pierwszą wspólną chwilę. Wtedy też widzialam pierwszy raz, jak moj partner – na codzień twardy facet – płakał i były to najcudowniejsze łzy, jakie widziałam.
Najpiękniejsza chwila… to wtedy, kiedy po tym całym bólu i męce jaką jest poród; kiedy myślisz że to ponad Twoje siły i to Twoje pierwsze i ostatnie dziecko 😀 słyszysz po raz pierwszy płacz swojego Dziecka, kładą Ci je na piersi i nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapominasz o tym cierpieniu. I dodatkowo łzy w oczach męza gdy zobaczył nasze Dziecko- lzy szczęścia. I wtedy w jednej chwili wiesz, ze rozpoczyna się w Waszyn życiu niesamowity etap. Ahhh aż zachcialam drugiego Szkraba ?
Jeden z najbardziej zapadających mi w pamięć moment to poród ktory odobył się siłami natury dokładnie 5 lat temu, był ciężki i dla mnie i dla córki, ale na porodówce w chwili gdy położna podniosła Klaudię do góry z ust tej małej istotki wydobyły się pierwsze dźwięki które składały się w sylaby „ma-ma” to właśnie one sprawiły, że była to magiczna i najpiękniejsza chwila w moim życiu. Pamiętam że łzy mi się lały po policzkach jak szalone. Nawet położna stwierdziła, że mała już od pierwszej chwili wie kogo wołać na ratunek. Teraz jestem w 23 tygodniu ciąży i w drodze jest druga córeczka jestem pewna, że zapewni mi też nie jedna wyjątkowa i magiczna chwilę. I zdecydowanie warto jest się męczyć te dziewięć miesięcy dla tych naszych skarbów i tych cudownych chwil ?
Najpiękniejszy moment, nie mówiąc już o cudnym pierwszym uśmiechu mojego synka, czy gdy miał ledwie dwa tygodnie uśmiechnął się i spojrzał na mnie swoimi pięknymi, wielkimi niebieskimi oczkami i zagugał zadowolony. Wszystkie te chwile, a jest ich sporo są niesamowite ale najpiękniejszym momentem była chwila jak po cesarskim cięciu pokazali mi go dosłownie na kilka chwil, a on oddychał i wiedziałam,że jest już w porządku i będziemy mogli patrzeć jak dorasta i nas nie raz rozczuli. Teraz Nasz Kochany prawie dwu letni Jaś, czeka na swoją siostrzyczkę i czasem jak się przytuli do brzuszka to jest to kolejna z chwil warta zapamiętania. Pozdrawiamy Was cieplutko i samych radosnych chwil z pociechami 🙂
Najpiękniejszą chwilą dla mnie była ta ,gdy po 13 godzinach wyczerpującego porodu urodziła się córcia . Położna podniosła ją do góry a mąż przeciął pępowinę. Zobaczyliśmy ją wtedy pierwszy raz i oboje zakochaliśmy się bez pamięci . Zapomniałam wtedy o bólu,wycieńczeniu. Liczyła się tylko ona oboje płakaliśmy jak dzieci. Teraz czekamy na nasze drugie szczęście, które spóźnia się już tydzień. Tak mu dobrze u mamusi w brzuchu, że nie spieszy się na świat .
Najcudowniejsza chwila po drugim porodzie to moment, gdy starszy, 1,5 roczny synek po wejściu na sale podbiegł jak najprędzej do braciszka i oczywiście niezdarnie i obsliniajac go pocałował ? a ten mały babelek pięknie się przez sen do niego uśmiechnął ? cudowny moment i do dziś to wspominając mam łzy wzruszenia w oczach ? jestem ciekawa jak chłopcy zareagują teraz na siostrzyczkę, która lada moment pojawi się na świecie ?
Ja chyba najmilej i najbardziej odkrywczo wspominam moment w którym zobaczyłam moją pierwszą córkę, a dlaczego…. po pierwsze długo na nią czekałam(41tc), gdy w końcu lekarze zdecydowali wywołać poród, okazało sie że potrzebna jest natychmiastowa cesarska. Gdy juz dziecina moja byla na świecie ,niestety nie mogłam jej zobaczyć nie mówiąc o przytuleniu.
Gdy już przyszedł moment naszego spotakania, po prostu bylam nie przygotowana(po cieciue próbowałam przespać ten niesamowity ból i dyskomfort) wiec zaspana dostalam cork do rąk i…. zapadła cisza, ona (jeszcze mocno opuchnieta, przestraszona, z nadzieją w oczach) wpatrywala sie we mnie a ja….wiedziałam że, po mimu przeczytaniu tony informacji o pielegnacji i opiece na dzieckiem, po prostu jestem nie przygotowana- ale te jej oczeta mówiły jedno- mamo damy radę.
I tak rzeczywiście początki pokazały, ze choćby przeczytało się wszystkie książki i artykuły jak powinno wygladac początki macierzyństwa i tak nie zdołamy sie na to przygotować…ale od tamtego dnia wiem, ze te małe oczeta, paluszki i stopki, usmiechy i grymasy mówią dasz radę( a przy trzecim dziecku yo uczucie chyba jest jeszcze mocniejsze i jeszcze piękniejsze, bo poparte już nie jakim doświadczeniem :-))
Obecnie jestem w ciąży, to dopiero początek, a więc wszystkie te momenty o których wspominasz ty i reszta mam w komentarzach jeszcze przede mną. Ale mam już jeden wspaniały moment w swoim „prawie-maminym” życiu do kolekcji – bijące serduszko na USG. Dawno nic mi nie sprawiło takiej czystej, niezmąconej radości jak to milimetrowe bijące serduszko. Cieszę się natomiast, że istnieją na rynku sprzęty, które tak pomagają mamie. Problemy z karmieniem piersią są wysoko na mojej liście niepokojów związanych z nadchodzącym macierzyństwem. To ulga mieć świadomość, że jest coś co może pomóc i to tak skutecznie. Pozdrawiam 🙂
Uwielbiam momenty kiedy moja córka śmieje się do mnie, uwielbiam jak wyciąga do mnie rączki, uwielbiam jak się budzi i przeciąga czekając aż ją wyjmę z łóżeczka. Jednak najpiękniejszy był moment, gdy po raz pierwszy zaczęła jeść z piersi po powrocie do domu (pisałam już kiedyś, że był z tym problem jeszcze w szpitalu) jednocześnie patrząc na mnie z pełnym zaufaniem. Patrzyła na mnie wtedy tak, że miałam pewność, że Ona wie, że zawsze będę obok niej.
A najcudowniejsze jest w tym to, że nadal tak na mnie patrzy podczas karmienia – cały czas ze wzrokiem wyrażającym tą pewność i poczucie bezpieczeństwa, które chciałabym aby zawsze miała.
Przez przypadek dodałam 2 razy – bardzo proszę o usunięcie tego komentarza. Dziękuję 🙂
Uwielbiam kiedy moja córka śmieje się do mnie, uwielbiam jak wyciąga do mnie rączki, uwielbiam jak się budzi i przeciąga czekając aż ją wyjmę z łóżeczka. Jednak najpiękniejszy był moment, gdy po raz pierwszy zaczęła jeść z piersi po powrocie do domu (pisałam już kiedyś, że był z tym problem jeszcze w szpitalu) jednocześnie patrząc na mnie z pełnym zaufaniem. Patrzyła na mnie wtedy tak, że miałam pewność, że Ona wie, że zawsze będę obok niej.
A najcudowniejsze jest w tym to, że nadal tak na mnie patrzy podczas karmienia – cały czas ze wzrokiem wyrażającym tą pewność i poczucie bezpieczeństwa, które chciałabym aby zawsze miała.
Córeczka była zaplanowana, wyczekana i byłam na nią gotowa w pełni. Oczywiście poród był zaskoczeniem (liczyłam że lepiej go zniose) 14h bólu w tym około 6 skurczy partych, to był koszmar (chociaż nawet w trakcie chciałam kolejne dziecko). Niestety brak postępów zakończył się cc. Najwspanialsza chwila to gdy na sali operacyjnej kazano mi spojrzeć w prawo bo córka idzie. I zobaczyłam ją. Cudo. Wyglądała paskudnie hehe miała zdefotmowana, spochnieta główkę (kojarzycie stożkogłowych?), zapuchnięta, sina i najpiękniejsza w moich oczach. Była moim cudem. Zawsze kiedy jestem już zmęczona, albo kończy mi się cierpliwość do mojej marudy przypominam sobie jej widok i ogarnia mnie czysta radość. Potem było wiele pieknych chwil, każda nowa rzecz której sie uczy to ogromna radosc, ale tamta chwila była wyjątkowa.
Rodzilam prze cc podczas zabiegu źle podali mi znieczulenie i musialam 'rodzic’ w znieczuleniu ogólnym. Po opuszczeniu sali najpiekniejszy widok to kompletnie zaplakany nieprzygoyowany na to
maz trzymajacy Naszego Synka krzczal do mnie Piekny jest ..piekny jest? jezeli chodzi o najtrudniensza rzecz to tertor laktacyjny… chcialam karmic, notabene wczesniaczka który nie czuje jeszcze głodu,naturalnie ale trochę wiecej w tym empatii mniej uszczypliwych uwag o mojej nieporadnosci… i jak juz sobie wszytkie poszly pielegniarki to plakalam z Synkiem mowiac ze te niedobre pielegniarki nie zniszczą najpiekniejszych chwil w moim zyciu.
Pamietam jak dzis…popatrzyly na mnie te piekne, lekko przymruzone oczka..tak madrze i powaznie spojrzala mi w oczy, jakby mowila „A wiec to Ty…” .Chwycila mnie za palec i usnela z lekkim usmiechem na swoich pieknych ustach. Zaczelysmy wtedy wspolna droge, ktora trwa juz 9 lat:)
Pozniej drugi raz przezylam tak fascynujace spotkanie. Druga corcia przytulala sie od raxu do piersi podczas gdy starsza stala rozpromieniona i podekscytowana obserwujac ten cud.. teraz oczekujemy kolejnego spotkania, mam nadzieje ze bedzie przynajmniej rownie magiczne. Teraz bede obserwowac dwie rozesmiane i rozczulone buzie patrzace na nasz kolejny skarb:) dzieci to najwiekszy dar jaki mozemy dostac:)
takich momentow bylo cale mnostwo, moge tu napisac ze sam porod byl dla mnie niesamowity, potem pierwsze wziecie dziecka na rece, potem pierwsze karmieni, pierwszy dotyk, wszytsko dokladnie pamietam a bylo to juz 12 miesiecy temu.
Moje dziecko jest wielkiem niejadkiem i dlatego jak pierwszy raz powedzil mi ze jestem glodny to poczulam wielka ulge, ze moze jendak nie ejst z nim tak zle i moze to jakas wewnetrzna bloakada powoduje ze nie je , poczulam sie jak super mama.
Kiedy moje dziecko po 7 dnaich nierobienia kupki w koncu udalo sie. Naprawde w zyciu bym sie nie spodziala ze takie zeczy potrafia mnie cieszyc, ale jednak
kiedy moja coreczka wyszla w koncu ze szpitala po porodzie, ja juz od 3 miesicy bylam w domu a ona zracji wczesniactwa byla dlugo w inkubatorku, kiedy po nia pojechalismy nie wiedzialam ze juz w ten dzien wyjdzie ze szpitala, nagle lekarz podszedl do mnie i powiedzil no to co dzin szykujem ysie do wyjscia, ja po prostu bylam wtedy w takich emocjach i az prad mnie przeszyl po kregoslupie slyszac takie slowo. to prawie tak jakbym wtedy urodzila.
Pięknie Ci w tej sukience, w moim życiu bylo sporo momentow ktore juz na zawsze pozostana w mojej glowie i nigdy ich nie zapomne, ze mam juz dwoje dzieci i kazde z nich inaczej potrzegalam i inne drobiazgi mnie cieszylu, tak w przypadku pierwszej corki przelomowym momentem bylo kiedy pierwszy raz usmiechnela sie do mnie, w przypadku mlodeszego syna to kiedy wyciagnal do mnie rece zebym go zabrala z lozeczka .
najpiekniej kiedy od pierwszego slowa mama potem jeszcze uslyszalam mamusia, mamunia , kochana moja perla teraz juz gada jak najeta, uwielbiam te jej rozmowy ze mna, pytania ktore mi zadaje i usmieszek ktory przemawia przez jej twarz, dziecinny, bezinteresowny, cudowny
Nasze pierwsze wakacje to najpiekniejszy nie tylko moment ale okres. Razem jako rodzina na pelnych obrotach po roku czasu pojechalismy nad polskie morze. NAsz coreczka bardzo ucieszyla sie na widok takej ilosci wody i pisku ktory stal przed nia otworem do zabawy. Docenilam wtedy to wsytsko co mnie otacza i wszytskie matki ktore sa na tym swcie bez wzgledy na to na jakim kontynencie i jaka maja kulture
Kiedy w koncu po miesiecu czasu od porodu moja coerczka zaczela chtnie ssac piers a ja w koncu nie musialam sie bawic z nakladkami , odciaganiem mleka za kazdym razem. Wrescze moglam ja karmic jak powinn osie karmic, do dzis mimo iz Natalka ma 12 miesiecy kp.
Moja córeczka powiedziała mi KOCHAM CIE, kiedy miała 1,5 roku. Bylam bardzo wzruszona tymi slowami a ja sama nie wiedzilam jakich slow uzyc zeby odwzajemnic jej te slowa jeszcze silneij i mocniej zeby wiedziala ze ja ja kocham nadwszytsko. dla takich chwil warto zyc naprawde
kiedy syn pierwszy raz przytul sie do mnie tak swiadomie i tak z pelnym zaangazowaniem. nigdy wczesniej nie robil tego a ja bardzo lubie sie przytulac i bylo to dla mnie bardzo emocjonujace.
Dla mnie najwspanialszym momentem to jest po prostu tu ze zostalam mama. Nic tak nie uszlachenia a ja wiem ze mlim powolaniem jest byc matka. To dziecko sprawil oze ejstem teraz lepszym czlowiekiem.
az wstyd sie przyznac ale naprawde poczulam ulge jak corka w koncu przestala ssac moje piersi. bylam bardzo za cycem a ja juz nie chcialam jej karmic miala 2,5 roku, teraz mam synka 6 miesiecznego i karmie go piersia ale mam nadzieje ze nie bedzie to takie oporne jak w przypadku corki.
moment kiedy moj syn zawolal pierwszy raz siku!
poniewaz moj syn zostal odpiwluchowny w wieku 3,5 roku a szlo nam to wszsytko jak krew z nosa , bardzo juz chcailam zeby zaczal sam wolac i siusiac. po dlugim i meczacym okresie nadeszla chwila kiedy sam poszedl na nocnik. cudowne uczucie dla mnie wykoncznej juz staraniami matki
dla mnie keidy pierwszy raz usyszalam bicie serduszka na monitorze usg , bylam wtedy w 8 tygodniu ciazy . rozplakalam sie bardzo poniewaz z mezem staralismy sie bardzo dlugo o dziecka ten moemnt byl przelomowy w naszym zyciu, bardzo tez balismy sie o malenstwo zeby bylo zdrowie i wszytsko bylo dobrze, dzis nasza kornelka ma 10 miesiecy i jestem najszczeliwa mama na swiecie
bez watpienia narodziny moich dzieci, to moje najpiekniejsze momenty, wazne, wazniejsze niz slub, kupno mieszkania, oswiadczyny meza.
Najlpeikniesze chwile to te uchwycone na moich zdjeciach w albumie, sa na nich pierwsze usmiechy, pierwsze kroki pierwsze spojrzenia , gesty, ruchy, po prostu rozplywam sie za kazdym razem keidy patrze na te fotografie.
Moją najpiękniejszą chwilą było kiedy po porodzie zobaczyłąm pierwszy raz moja coreczke, polozna polozyla mi ja na piersiach a juz nigdy nie zapomne tych emocji i tych hormonow ktore wtedy do mnie przemawioly, niezapomniany obraz moj przed oczami do dzis pamietam wszytsko jakby to bylo wczoraj. Moze taki zbyt prozaiczny ten moment i pewnie kazd a matak moglaby tu cos takiego napisac, ale dla mnie to naprawde bylo nie do opisania i piekne
Widze ze nie tylko ja mam takie problemy z karmieniem. To tez jedne z moich najgorszych chwil. Ale chce o nich juz zapomniec, te najpiekniejsze to kiedy moje starsze dzieko pierwszy raz zaspierwalo dla mnie piosenke na dzien mamy, ze mnie kocha i ze jej serduszko boje najmocniej dla mnie , te slowa spowodowaly ze wylam jak bobr a ona biedna nie wiedzila dlatego, oh taka matka rozczulilam sie
Pieknych chwil w moim zyciu bylo naparwede sporo, miedzy innymi co utkwilo mi w pamieaci to kiedy moja corka pierwszy raz powiedziala do mnie mama, bylo to dokladnie 20 kwietnia i ta data zawsze pozoastanie w mojej pamieci. Ninka miala wtedy 8 miesiecy.
Przydalaby mi sie taki laktator, poniewaz bardzo czesto odciagam pokarm, moje dziecko tez nie moze ssac z piersi a ja mam bardzo duzo mleka wiec siedze na lakataorze wiekszosc czasu, juz ponad pol roku, moj juz nadaje sie do wymiany jest bardzo wykonczony. Moja najpiekeniejsza chwila w zyciu dziecka to kiedy pierwszy raz do mnie zrobilo usmiech 🙂
super 🙂 Do kiey trwa ten cudny konkurs ?:)
do 15.07 ogłoszę listę dziewczyn, które dostają laktator