Uwierzcie: zaczynałam ten tekst kilkukrotnie. W międzyczasie zdążyłam napisać dwa inne, ale ten wisiał nade mną jak topór i tylko czekałam, jak minie mi furia i zamieni się w stan permanentnego wkur…a na pewną określoną grupę ludzi. Wtedy będę dopiero mogła przelać to na papier. Bo inaczej to same wulgaryzmy.
Ale do rzeczy.
Moja znajoma ma synka z autyzmem. Jak pewnie wiecie, cechuje się to całym zespołem różnorakich zaburzeń, ale jednym z nich jest nadwrażliwość na pewne dźwięki. I otóż pewnego dnia wracała z nim autobusem do domu. Pech chciał, że przystanek był blisko torów kolejowych. Jeszcze większy pech, że pociąg akurat wymyślił sobie wtedy przejechać. Reakcja synka na tak mocny bodziec była natychmiastowa. Nagle jakby diabeł w niego wstąpił – zasłaniając uszy rękoma, zaczął kopać w przystanek, jego szybę i rzucać się na śmietnik. Mama próbowała odgradzać go od hałasu, ale zanim pociąg przejechał, chłopiec pokazać, co potrafi. Pechowi nie było końca, bo całe zajście obserwowała pewna staruszka…
Diabeł, który opuścił chłopca zaraz po tym, jak pociąg przejechał, wstąpił tym razem w nią. W nieoględnych słowach i kipiąc z oburzenia, sprowadziła współczesne dzieci do parteru, nadała im miana bachorów, a rodziców nazwała patałachami. Na skromne tłumaczenie matki, że dziecko ma autyzm i tak reaguje, podsumowała, że dawniej takich nie było, a to najlepsza wymówka, jak się rozpuściło dziecko jak dziadowski bicz.
Matce oczy zaszły łzami i nawet gdyby chciała, nie zdołałaby nic już z siebie wykrztusić. Ale jak opowiada mi dziś, jest wdzięczna kobiecie, która wtedy się odezwała:
– A pani ma dzieci? – zapytała bowiem staruszkę.
– No a jak! Trójkę wychowałam, bardzo porządni: jeden zagranicą w Austrii, drugi karierę w Anglii robi, a trzeci w sąsiedniej wsi, ale zajęty i rzadko przyjeżdża…
– No, to już pani ma odpowiedź, dlaczego wszyscy od pani pouciekali…
I jestem przekonana, że ta kobieta, której języka w gębie nie brakło też była matką. I to taką, której podobne baby, kobiety nieraz dały w kość. Taką jak ja, która wiecznie, codziennie i bez końca musi tłumaczyć obcym, dlaczego to dziecko nie chodzi grzecznie za rączkę, a ja pozwalam mu wskakiwać na krawężniki i NIE DAJ BOŻE DO KAŁUŻY. I patrzą jak na wyrodną matkę, a może już nawet dzwonią do opieki społecznej, bo śmieję się, gdy w końcu do niej wpada.
Tym, które mają już dzieci pewnie nic nowego nie w powiem, ale te panie, które potomka się spodziewają albo go planują mogę jeszcze ostrzec. Mianowicie jedyną rzeczą, w jaką naprawdę musicie się zaopatrzyć w wyprawce dla niemowlaka jest twarda dupa. Bo gdy dziecko się rodzi, już w pierwszym dniu zaczniecie odpierać ataki. Bo zła czapeczka. Bo dla dziewczynki jednak niebieskie, a nie różowe. Bo chrzest musi być szybko. A czerwona wstążeczka obowiązkowo, bo uroki. A tamto, a sramto… Rodzina to jeszcze pół biedy – w końcu wiesz, jak rozmawiać z teściową, żeby pomyślała, że jej zdanie się liczy. Najgorszy jest szturm obcych bab, głównie matek lub byłych matek, które wiedzą WSZYSTKO o wychowaniu i opiece nad każdym dzieckiem na ziemi.
Usłyszysz niechybnie, tak jak ja, że dziecko powinno chodzić za rączkę, bo nie daj Boże się przewróci. Jak nie uzbroisz się w pancerz, weźmiesz sobie te słowa do serca. Bo może faktycznie wywali się, rozbije nos, złamie rękę, krew się poleje, szpital i cmentarz? Tak jak mówiła ta staruszka? Dla pewności chwytasz to dziecko za rękę, ale w końcu puszczasz, bo prędzej ci ją wyrwie u nasady niż się przewróci biegając. Potem usłyszysz, że za szybko na rowerze jeździ, kto to widział tak pędzić. Potem, że jakieś to dziecko za małe jak na tyle lat. Że chude jakieś, że znajomej syn też tak miał i teraz, proszę pani, mogiła, grób, rak i pięć lat pożył niebożątko. No to wpadasz do domu i wciskasz dziecku jedzenie, na siłę, do końca, z łzami swoimi i dziecka, ale zrobisz przecież wszystko, żeby nie grób i nie cmentarz. Co to, to nie, przecież cię ostrzegła. Lepiej posłuchać, bo a nuż…
I cholera, furia mnie ogarnia, że są matki, które jeszcze tych obcych bab słuchają. Tych, co na ulicy potrafią postawić diagnozę („robaki na pewno, oczy podkrążone i chuda”, usłyszałam raz…), postawić ocenę bynajmniej nie pozytywną, dać radę, jak być perfekcyjną matką i ustawić ci dziecko do pionu. Bo one się znają, dwoje dzieci odchowały. To nic, że trzydzieści lat temu. To nic, że syn to trochę pije, ale dobry z niego chłopak. Ważne, że swoje lata ma i to daje jej przewagę nad tobą, młodą matką, co to nic jeszcze nie wie, co może się wydarzyć.
Albo te, które ZAWSZE znajdą w twoim dziecku coś nie tak, tylko po to, żeby się pocieszyć, bo u nich faktycznie coś nie tak.
Ja też do pewnego momentu byłam matką w rodzaju tych, co to kładą uszy po sobie i wierzą w doświadczenie innych. Ale w końcu zmądrzałam i powiedziałam dość. Babie, która kazała mi trzymać dziecko za rękę, odpyskowałam, żeby ją ktoś też trzymał za rękę, bo w tym wieku to już samemu niebezpiecznie. Innej kazałam się nie wtrącać. Kolejną zmierzyłam spojrzeniem. Walczę – o siebie, o swoją matczyność, która cała składa się z wyborów. Dobrych i złych.
Bo nikt obcy nie ma prawa mówić mi, jakie błędy popełniam! Doskonale sobie z nich zdaję sprawę, a część z nich popełniam z premedytacją. To moje błędy i tylko moje! Jeśli baba na ulicy chce mnie ustrzec przed tym, co ją kiedyś spotkało, to sorry: ja też chcę mieć swoje pięć minut sławy jako wyrodna matka. Bo co innego mnie ukształtuje, jak nie to?! Co innego kształtuje matkę jak nie popełniane przez nią błędy?!
Moja znajoma z synkiem jednego dziś tylko żałuje: żeby nie powiedziała po prostu „Spieprzaj, dziadu”. I tylko to uznaje za swoją osobistą porażkę: że nie potrafiła zawalczyć o siebie. Ja się tak nie dam i wam też radze, drogie mamy: wpadajcie w furię ile wlezie, gdy ktoś będzie mówił wam, że robicie coś źle. Jasne, że robicie. W końcu jesteście matkami.
Kazda matka to furia, jak nie dzis to jutreo w koncu wybuchnie. NAwet ta ze stalowymi nerwami i stoickim spokojem. Dzieci zmieniaja ludzi.
Rozbawil mnie ten wpis, poniewaz u mnie to na okretke dre koty z moja bratowa. A tesciowa dla mnie to wiedzma najwieksza na swiecie, do tego stopnia ze juz nie placze z jej powodu, tylko smieje sie jej prosto w twarz, jest tak ograniczona.
osobiscie uwazam ze nie mam noc do tego jak ktos mi mowi co zlego robie , oczywiscie nie wszytsko biore do siebie, bo mam soj rozum i wiem jak wyglada u mnie moje wychowanie i znam swoje dziecko. Czasem te rady kogos faktycznie sa potrzebne, bo ja zagioniona nie mam czasu nawet pomyslec co zlego robie, dlatego pozwalam na slowa krytyki. Ale nie wszytsko biore do siebie, z dystansem i na spokojnie to przyjmuje.
Moje dziecko już było, niedożywione, blede, za duzo je slodyczy, z podkrazonymi oczami, za duzo mu pozwalamy z mezem, za krotko spi, za malo pije wody, za bardzo jest ruchliwe……
No zawsze znajdzie sie ktos taki kto ci zycie umili takimi tekstami. 🙂
A moje zdanie jest takie ze jak juz patrzec na wyglad to lepiej chude niz grube dziecko 🙂
Kinga to dotyczy wszystkich teściowych, własnych mam( które przecie z miłości a ciagle coś „dopowiadają” a ja no z całym szacunkiem nawet i im wybucham. Często to po prostu zazdrość. O to ze coś robimy lepiej, sprawniej, inaczej… jak u Ciebie np relacje z szwagierkami/bratowymi itd? Jeśli one tez dziećmi? Czy jest tez parcie która lepsza?
nie mam szwagierek i bratowych. Wciąż czekam kiedy się jakaś pojawiła.
Mama na medal- świetnie sie prezentujesz , pozdrowionka.
Jednoczesnie chce podkreslic ze takie matki z tych starszych kobiet w wieku naszych matek ze same dzieci na polu zostawilay, karmily tylko humana bo zadna melka nie miala tak tlumacza, kapaly dzieci raz na tydzien. Nie mowiac jeszcze o innych dobrodzijstwach typu – lanie na kolanie.
ooo matka furia! skad ja to znam, u mnie domu jest taka jedna – mowie o sobie.
Daj mi spokoj w ogole.
Takie babszytle to mnie do szalu doprowadzaja.
Sama mam kilka sytuacji za soba, ale kolezanka mi ostatnio odpowiedziala taka historie ze szczeka mi spadla.
” To Pani pozwala tak dziecku samemu na rowerze bez kasku”
– tak pozwalam bo kasku nie zalozy a z domu bez rowerku nie wyjdzie, a pani nie pamieta jak to dawniej bylo, nikt kasku nie mial a kazdy na rowerze jezdzil bo samochodow nie bylo
🙂 jestem z siebie dumna 🙂
znam to z pierwszego dziecka i przechodze to po raz drugi. Niestety moje dzieci nie sa pulchniutkimi bobaskami, są niejadkami do potęgi (też mam starszą córkę i synka ). Córka była poniżej wszelkich centyli, co wprawiało mnie w depresję, ciągłe wizyty u lekarzy, oddziały szpitalne, które kończyły sie infekcja szpitalna i dodatkowym spadkiem wagi, szukanie przyczyny, której nie było itp. W końcu powiedziałam basta – odwalcie sie od mojego dziecka. I te litosciwe spojrzenia babć na spacerze – jaka chudziutka, drobniutka…pewnie mamusia cie podjada, a mnie łzy z nerwu nachodziły do oczu, bo nauczona jestem nie walić z bańki każdej babci na mojej drodze ;). Młodszy syn zapowiadał sie inny , jedzący (jak przeczytałam Twój post o tym, że Antoś je za chwile prześcignie siostrę wagowo, to sie uśmiecham do siebie, bo na poczatku tez tak myślałam o swoim..), ale z biegiem miesięcy przeszła mu ochota na jedzenie i szykuje sie powtórka z rozrywki, ale mnie to waaalii, dopóki jest zdrowy – wara! Wara każdemu, kto „zna” moje dziecko lepiej niż ja widzac go pierwszy raz na oczy. lekarzy tez sie to tyczy.
Czekam kiedy dzieci wyjda z domu. moja furia moze tylko zle na mnie wplynac.
świetnie napisane. sama lepiej bym nie ujela. brawo dla ciebie.
gorzka furia z domieszka flustracji.
taka jestem kiedy moje dzieci nie spia w dzien a o 20 juz tak daja popalic ze po calym dniu i ja im nie odpuszczam.
Sprawy sie niestety komplikuje kiedy taka ciotka ci powei ze ma 3 dzieci i jest psychologiem dzieciecym. I ona wie wszystko najlepiej.
Muszę jakoś przesmycić tego posta żeby jakimś cudem przeczytała go stara Krystyna z 3 piętra. Która wiecznie w oknie siedzi i plotki snuje i różne insynuuje sytuacje.
KARMA WRACA. Ja mam totalnie gdzies uwagi innych. Robie po swojemu i absolutnie sie tym nie przejmuje, ciesze sie ze Bóg obdarzyłmnie takim charakterem ze olewam zdanie innych i nie przejmuje sie.
Mam dziecko i to moja sprawa na co mu pozwalam a na co nie. I czasem mam ochote powiedziec cos innej matce jak mi sie nie podoba, ale zawsze bronie sie i trzymam gleboko i mocno jezyk za zebami zeby tego nie zrobic. Bo wiem ze sama nie lubie a zreszta ile razy jest sytuacja ze jest dzien gdzie pozwole dziecu na to czego innego dnia w zyciu nym nie zorbila, takie dni , taka rola , nigdy nie wiesz jaki humor i czy nocka przespana. Wybaczcie mi wszytskie matki za zle nawet myslenie w waszej kategorii. Sama nia jestem i sama wiem jak jest, SORY
świetnie wyglądasz , daleko ci do matki furii 🙂
Wyprawka u mnie juz skompletowana skorzystalam z twojej porady i kupilam kocyki od bolo .
Juz mi przyszly i sa swietne.
Czekam wiec na pierwsze skurcze i jade rodzic.
Jestes dosadna!
Szkoda ze nie czytaja twojego bloga osoby starsze chyba ze sie myle.
Moja mama nie potrafi wlaczyc komputera stad moje podejrzenie.
Hehe 🙂 Ja nie zapomnę jak raz w sklepie babka wzięła mojej córci z buzi panią Sowę (jej ukochaną maskatkę od urodzenia). Mnie zatkało. Nerwy przez cały dzień i wtedy baaardzo żałowałam, że jej nic nie powiedziałam. Do dziś żałuję. Więcej zarazków było na jej łapskach niż na pani Sowie. I kiedyś znów byliśmy w markecie i moja mała wzięła do buzi zamek od wózka sklepowego a jedna pani z oburzeniem podlatuje,wyjmuje i patrzy na mnie” co za matka :O” A ja mająca wtedy gorszy dzień na cały dział mówię, „proszę pani od tego ma mamę!!!” Babkę wryło, przeprosiła i poszła.Mi do dziś głupio bo wiem, że miała rację 😉 Ale moje dziecko, moja sprawa!!!
Oj tak, inni wiedza lepiej. Raz jechalam z wozkiem autobusem. Dziecko zmeczone, spac chcialo i usialo sie do tego snu jakos ulozyc i troche sie szarpalo zanim ulozylo. Nic nie robilam bo co kolwiek bym zrobila to jeszcze bardziej by wrzeszczalo. Rzekla pani jedna do drugiej siedzac wygodnie: „co za matka ze nie zareaguje”. Po chwili maly zasnal. W sklepie czy na ulicy co bardziej opiekuncze baby sa w szoku ze dziecko cos lize lub bierze do buzi. Bralo do buzi od zawsze i zeby to ograniczyc musialabym rece mu zwiazac z tylu. Ale potrafia podejsc zapytac czy to moje dziecko i dlacego nie reaguje.
Super to opisałaś. Zal mamy chorego dziecka, a no i chorego dziecka to juz w szczegolnosci. Ludzie sa wredni nie wiedza a oceniaja.
Zróbmy protest! pod hasłem: Odwal sie od mojego dziecka i mojej matczynności !
Ale po co pyskować… Odpowiedzieć grzecznie, dziękuję za rade/sugestię ale ja zrobię po swojemu i uwierzcie jeszcze bardziej baba się wkurzy. No ale widząc po komentarzach – moda na jędze trwa.
Niektórych dzieci nie da ustawic do pionu. Niestety. A bardzo bym chcaila przy tej okazji dac na jeden dzien takiej osobie moje dziecko zeby sie przekonala ze to nie takie proste isc z nim do sklepu, kosciola, lekarza , poczte itp.
Moje drugie imie to furia pisane przez duze F. Nie dosyc ze inni mnie do tej furi doprowadzaja to jeszcze dzieci robia swoje. a i maz tez nie grzeszy. 😉
Szkoda ze mi zawsze brakuje jezyka w buzi.
Po fakcie zawsze przychodzi mi wiele pomyslow na odpwoeidz, niestety wtedy juz jest za pozno. 🙁
Twardy tyłek to podstawa.
Dlatego bardzo lubię czytać Twoje teksty, bo są dobitne i wyczerpujące.
Pozdrawiam
No tak bo jak juz 3 wychowala to znaczy ze ejst najlepsza matka na swiecie i moze innym dawac swoje”cenne rady”
Takie baby to upiory. Wampiry wysysajace krew matki, ktorej i tak malo .
Oby wszystko szlo w lepsze jutro. Matki sa w stanie wiele zniesc i z wiekiem dzieci ktore codziennie zaskakuja i codzinne daja wiecej my coraz bardziej jestemsy odporne. Przynajkniej ja . Ale nie odpowrna na łzy mojego dziecka. To jedynie we mnie siedzi i juz nigdy sie to nie zmieni.
Chyba kazda matka to furia. Nie znam przynajmniej innej.
Kiedys ktos mi powiedzial ze jestem bardzo mila i sympatyczna osoba. Spokoja mozna sie przy mnie wyciszyc bo mam mil delikatny glos.
Ups.
NIE!
Wszytsko sie zmienilo
Moja oaza spokoju zamienia sie w wulkan krzykow.
To nic innego jak – POSIADANIE DZIECKA>>>>> :/
Kinga, moge wiedziec skad ta lampa za toba?
Też mam koleżankę z autystycznym dzieckiem. Tragedie ma dziewczyna, ale jest zuchem i daje sobie swietnie rade. Do tego jest bardzo optymistyczna osoba i zycze jej wszytskiego najlwpszego i wytrwalosci dalej takiej jaka ma. Nie jedna by juz zalamala sie.
Daj jej wody do picia pewnie pic sie jej chce. Tak napewno: kiedy ja dziecko znam i na codzien 24 godziny na dobe obserwuje i ja nie potrafie stwierdzic co jej jest a obca osoba wie ze to akurat pragnienie i ze akurat niemowle chce wode.
A szkoda ze nie piwa np, chce .
Dlatego nie pytam czy ma pani dzieci bo zaraz mi powie ze 5 wiec wole nie wiedziec.
Skąd torebka?
Bo za madre, bo za glupie, bo za duzo je , ba za malo, bo za czesto sika, a za malo kupek robi, bo za duzo pyszczy , bo nic nie mowi i tak w kolko.
No i biedne sa te matki ktore dobieraja sobie go glowy. Musze dac siostrze przecztac twoj tekst – poporawie jej humor.
Przy drugim dziecu juz sie nie ma czasu na sluchanie takich bredni. Wiem po sobie. Zreszta moja coreczka jest tak rozbrykana i szybka, ze zanim zacznie ktos cos do mnie mowic ona powie 1000 innych slow albo ucieka albo robi cos gdzie musze reagowac natychmiast. Drugie siedzi w wozku i tez daje o sobie znaki. Te panie po prostu nie maja kiedy wcisnac w moj czas swoje 4 grosze.
Lubię propwokowac takie starsze glendy na osiedlu. Tyle razy juz to robilam ze na kazde glupie ich zdanie mam swoja odpowedz tak zwanego wyciagam asa z rekawa i sypie nim a one — a one juz ze mna gadac nie chca ;p
Podobało mi się kiedys podsumowanie pani z warzywniaka na osiedlowym placu handlowym. Mamy tu ubaw z dzieciakow ktore chodza z rodzicami. I z rodzicow tez mamy ubaw. Bo jedni prowadza za reke a drudzy robia wszytsko zeby za nia nie zlapac. Jedni prowadza bezstresowo a inni panikuja. Mamy tu cały wachlarz roznych ludzi i ich roznych dzieci. Mil osie na to patrzy:)
No właśnie przykład podałaś idealny, bo jak dziecko chore ma siezachowywac normalnie. A ludzie na ulicy sa na tyle bezczelni ze nie wiedziac i nie znajac przypadu potrafia wysnoc wnioski i dopowiedziec swoje matke ktorej tak wejdzie w piety ze juz nie chce byc matka a ptem chodzi przez miesiac przepraszac boga za takie swoje zle czyny ktore tylko nazwane sa zlymi przez obcych ludzi.
O ludzie i rany … w jakich my to czasach zyjemy .
Cóż mogę podsumować.
Każda jedna gdzieś kiedyś beknie za swoje złe czyny.
A te które najwięcej maja do powiedzenia najwięcej ran ciętych na starość.
Na pytanie mojej córki jaka jest ulubiona bajka powiedziala ze taka o na tablecie. To od razu wywód sasiadki na temat tego jak to tablet szkodzi na psychike i ze jak to bajki tylk oogladac.
Cóż ja sie ciesze ze oglada ja mam chwile dla siebie.
Ciekawi mnie czy jej dzieci nie wiedza jak tablet wyglada.
wrrrrrrrrrrrr
Moja ciotka ktorej dzieci sampopas zawsze chodzily ona nigdy dla nich czasu nie miala bo wiecznie w pracy byla, same sie wychowaly przy rowiesnikach albo sasiadkach – to czasem jedna zupe dala to obiadem poczettowala i tak dzien przy dniu te dzieci chodzily z osmarkanym nosem bo wiecznie niedoleczone i niedozywione byly. To ona teraz mnie uczyc bedzie jak ja mam obchodzic sie z dzieckiem i jak mam postepowac w kwestii jego zywienia i juz mi nawet poelcala przedszkole do kotrego pojdzie a ma zaledwie 9 miesiecy.
Grunt to sie nie zalamywac i pokazywac ze w ogole sie nie reaguje na takie ciocie dobre rady 😉
Tyle już w życiu widzialam i tyle rozmow przeprowadzailam z matkami ze nie wyobrazam sobie prawic rady dla innych matek.
Kazde dziecko inne kazda matak potrzbuje innego dziecka i kazda matka robi po swojemu najlepiej jak tylko potrafi.
Bo te starsze kobity to juz tyle przezyly ze juz nic innego im nie pozostaje jak wtykanie nosa w nie swoje sprawy. A ja mam w nosie nie raz tez ktos chcail mi cos poweidziec i nawet czasem madrze gadal ale irytuja mnie takie rozmowy dlatego trzeskam zawsze riposte a ilekroc czasem i wzielam do serca
Oooo a to trzeba czapeczke ubrac wiaterek wieje zeby uszka sie nie zaziebily.
Dziesiejszy swiezak od pewnej baby 🙂
Tytuł jak nic -pasuje do mnie ! 🙂
Zawsze mnie to zastanawia, dlaczego ludzie wokół dają sobie prawo do wtykanie nosa w takie sprawy:p U mnie nerwy zaczęły sie juz w ciazy, kiedy to od tesciowej(ktora do tej pory była w porządku) usłyszałam wiecej biz kilka złotych rad i złotycg mysli, co jak i dlaczego. A po tym kiedy córka była juz na świcie ? Zimę rączki ma- na pewno jej zimno. Oj nie staje z dzieckiem przy lustrze bo bedzie sie jąkało, oj brzuszek boli pewnie cos zjadłaś…No noz sie otwiera, ale ja sobie nie daje w kasze dmuchać, za bardzo rozdarta jestem 😉
Super! Podpisuje sie pod kazdym slowem!
Dodalabym od siebie jeszcze to:
„ooo teraz to sie dopiero zacznie..” – najbardziej znienawidzony przeze mnie tekst! Slysze go za kazdym razem jak moje dzieci przechodza np zabkowanie, raczkowanie, pierwsze kroki, pierwsze slowa…i tez za kazdym razem powtarzam (coraz to glosniej..), ze zaczelo sie juz dawno temu. Jak zaszlam w ciaze.
Pozdrawiam, zycze duzo zdrowka dla calej rodzinki ?
Świetny tekst! Odkąd Zośka się urodziła to ciągle komuś coś musieliśmy wyjaśniać i się tłumaczyć – dosłownie-to dlaczego mam córkę, a ona nie jest cała na różowo?, dlaczego jeszcze nie ma kolczyków w uszkach jak już 2 latka skończyła (albo i mniej – i co z tego że idzie w sukience -no bez kolczyków nikt się nie zorientuje że to dziewuszka) itd itd i tak 3 lata minęło a ludzie ciągle mają jakieś ale.. Dlaczego my ciągle jej coś tłumaczymy (czytaj np wszystko o co dziecko spyta bo jest ciekawe po prostu, albo coś na co akurat patrzymy) skoro to „tylko” dzieciak. A dlaczego pozwalamy jej się tak brudzić – przecież nigdy się nie nauczy żeby wyjść na dwór i się „czysto bawić” – serio usłyszałam to nawet przedwczoraj od babci która mieszka dosłownie w tym samym domu.. – może jestem dziwna bo ciągle się wkurzam np o to, że to moje dziecię chyba nigdy 100 % czyste do ludzi nie wychodzi ale i owszem mamy ciuchy trochę lepsze „do ludzi” i całe stado ubrań tak już wybrudzonych (tarzanie się w ziemi /piachu, wsypywanie tego wszystkiego do kaloszy, dziecko – ogrodniczka itd) że nawet długie pranie im nie pomaga i w tuż po wypraniu puszczam tak córkę na dwór żeby znosiła już do końca bo jak widzę na koniec dnia dziecko całe wybrudzone, ale zmęczone zabawą w ogrodzie i z wielkim uśmiechem na buźce to odpuszczam te nerwy a nawet uśmiecham się pod nosem wyrzucając po prostu (bo do niczego innego nie raz się nie nadają) na koniec dnia te ciuchy 🙂