Czy Wam też nauka zawsze kojarzyła się z wszystkim co negatywne? Ból głowy przed egzaminem, ból brzucha przed maturą i ból istnienia przez każdą klasówką. A może by tak zwiać na wagary przed tym wszystkim?

Czasami się cieszę, że etap szkoły mam już za sobą. Ale dla moich dzieci to niestety przyszłość, a ja nie mam 100% zaufania do sposobu, w jaki szkoła uczy kolejne pokolenia. Bo wg najnowszych badań nad mózgiem są pewne czynniki, które dobrze wpływają na jego rozwój i takie, które mają na niego fatalny wpływ. Zresztą weźmy to „na chłopski rozum”. Kiedy lepiej i szybciej przyswoimy sobie wiedzę? W zaciszu swojego pokoju przy relaksującej muzyce czy pod presją czasu i nauczyciela w dusznej sali? No właśnie. I pewnie dlatego „uczenie się” ma dość pejoratywne znaczenie. Bo dzielimy czas na naukę i na wolne od nauki. A guzik prawda, bo przecież uczymy się cały czas. Mało tego: według naukowców jesteśmy wręcz stworzeni do szybkiego przyswajania wiedzy i nabywania nowych umiejętności, natomiast cały ten proces przebiega zupełnie inaczej niż wyobraża to sobie szkoła. Zwłaszcza polska szkoła. Chodzi o to, że najlepiej wychodzi nam wbijanie sobie do głowy wiedzy wtedy, kiedy nikt nas do tego nie przymusza i nie narzuca tempa nauki. Kiedy nie jesteśmy oceniani, ale wspierani i motywowani, to praca nad sobą i nauką wychodzi nam po prostu lepiej. Natomiast tradycyjny model szkoły zakłada, że od najmłodszych lat masz umieć to i to, że – przykładowo – w wieku 8 lat powinieneś już płynnie czytać i pisać, a jeśli tego nie umiesz, to masz problem.

Kochani, chciałam Was tylko uświadomić, że szkoła nie zadba o wypoczynek i relaks Waszych dzieci, to Wy musicie im to zapewnić. Stworzyć warunki w domu, w których dziecku wiedza sama będzie wpadać do głowy. Początkowo można to robić poprzez zabawę. Zdystansować się do zadań domowych i kartkówek. Wrzucić na luz, obrócić w żart. Zapytacie pewnie jak tu żartować np. z matematyki? Uwierzcie, że się da, trzeba tylko trochę samemu pogłówkować. Wykorzystać siłę dobrych skojarzeń. Dziecko ma pojutrze ważny sprawdzian z geometrii? Zamówcie pizzę, pokrójcie w trójkąty i powtórzcie przy tym wzory na pola powierzchni. Dziecko podczas rozwiązywania zadań na klasówce przypomni sobie fakt pałaszowania smacznej pizzy i skojarzy z wzorem na pole powierzchni trójkąta. Meandry ludzkiego mózgu już sobie z tym poradzą, żeby dziecku otworzyła się odpowiednia szufladka w odpowiednim czasie. Trzeba tylko stworzyć mu ku temu warunki. Nauczyciele w szkole tego nie zrobią.

To właśnie otoczenie, w którym przebywa dziecko oraz nasze podejście wpływają na zmiany w strukturze jego mózgu. Te dwa obszary mogą działać na nie korzystnie albo destrukcyjnie. Porównajmy np. nauczycielkę z lat 90-tych, która lała nas po łapach, kiedy zapominaliśmy tabliczki mnożenia z tą miłą panią, która jednak próbuje coś w systemie edukacji zmienić i obieca dzieciom wycieczkę do Centrum Nauki Kopernik w Warszawie w zamian za to, że wymyślą własne sposoby na to, jak najszybciej przyswoić sobie mnożenie. Co my tu mamy? Motywację, przyjazną atmosferę, element rywalizacji i współpracy w grupie, a także dobrą zabawę z kreatywnością w tle. Gdyby nasze pociechy były w taki sposób uczone, to nauka nie kojarzyłaby im się tylko i wyłącznie ze strachem, zarwanymi nocami, wkuwaniem na blachę regułek i ślęczeniem nad książkami, które nudzą.

Reasumując – im więcej korzystnych bodźców z otoczenia dociera do dziecka i im więcej pozytywnych skojarzeń, tym więcej połączeń synaptycznych i sieci nerwowych powstaje w jego mózgu i tym sprawniej się ono rozwija. Tak więc drodzy rodzice – tu prośba do Was- stwarzajcie swoim dzieciom odpowiednie warunki do nauki, bo w szkole mogą nie trafić na nauczycieli z nowoczesnym podejściem do przyswajania wiedzy. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że wszystkiego co jest potrzebne dziecku do dorosłego życia może się nauczyć w rodzinnym domu. I ja też jestem tego zdania. Wszak coraz częściej w innych krajach rodzice decydują się nie posyłać dzieci do szkół, tylko uczyć ich samodzielnie w zaciszu domowego ogniska, w spokoju i rodzinnej atmosferze i w momencie, w którym dziecko będzie na naukę gotowe. My na takie rozwiązanie w Polsce będzie my musieli chyba jeszcze długo poczekać.

A Wam jak się podoba pomysł nauczania dzieciaków w domu? I koniecznie dajcie znać co Wam przeszkadza w naszych szkołach