Tulicie – źle, nie tulicie – źle. Śpicie z dzieckiem – kiepsko, pozwalacie się wypłakać – jeszcze gorzej. Karmicie powyżej roku – uuu, fatalnie… dajecie butelkę – pewna śmierć dla dziecka. Prawda jest taka, że cokolwiek nie robicie, ktoś was skrytykuje, wyśmieje, zaszufladkuje. Takie na przykład rodzicielstwo bliskości, o które ktoś mnie ostatnio pytał na blogu i którego nie mogę przemilczeć.
Mam bowiem znajomą. Jej dziecko ma 20 miesięcy. Nigdy nie spało z rodzicami. Karmiła piersią równiutkie, zalecane 12 miesięcy, początkowo w równiutkich, zalecanych 3-godzinnych odstępach. Nigdy nie karmiła w nocy – dziecko owszem, na początku płakało, ale po upewnieniu się, że jest bezpieczne, ściszała elektroniczną nianię. Nosiła na rekach w ramach konieczności, a gdy dziecko nauczyło się leżeć na brzuchu – kupiła kojec i wstawiła go do kuchni. Jej dom działa perfekcyjnie, a dziecko też zachowywało się idealnie – aż do teraz, kiedy płacze w każdym możliwym momencie, a ona zupełnie nie wie, czego dziecko od niej chce. Mała nie mówi ani słowa, jest mało komunikatywna i nieufna, choć inteligencji jej nie odmówisz.
I mam też drugą – ta to śpi z dzieckiem, odkąd się urodziło. Karmiła tak często, jak dziecko chciało, a nawet częściej – na początku często źle rozumiała jego płacz. Nosiła go ze sobą wszędzie – najpierw na rękach, potem w chuście. Gotowała z nim, czytała. Dziecko ma dwa lata, a ona karmi nadal, choć teraz tylko raz dziennie. Nosi, bo tak wygodniej zapanować nad dwulatkiem w trakcie zakupów, a on bardzo to lubi. Chłopiec nadal śpi z rodzicami, bo przez ten czas nauczył się nie kopać i nie rozpychać, a oni nadal nie kupili mu łóżka. Jest ufnym, otwartym, wesołym człowiekiem, który gada więcej niż trzylatek.
Okazuje się, że druga koleżanka wcale o tym nie wiedząc, intuicyjnie (pytałam – nie znała tego określenia) wdrożyła w życie tzw. idęę rodzicielstwa bliskości. Polega ona na tym, żeby zapewnić dziecku maksymalne poczucie bezpieczeństwa i nieustanny kontakt z rodzicem. Niektórzy nawet rezygnują z wózków i łóżeczek, na rzecz chust i wspólnego spania. Matka karmi dziecko tak długo, jak długo chcą tego oboje. Rodzice reagują na dziecięcy płacz każdorazowo, traktując go nie jako fanaberię i „widzimisię”, ale jako symptom pewnego braku i sygnału, że coś jest nie w porządku. Zresztą, takie dzieci naprawdę mało płaczą. Spanie z dzieckiem wzmacnia więź na tyle, że od razu potrafią rozpoznać, co chce im zakomunikować dziecko. Zresztą, trudno im w tym odmówić logiki: od czasów prehistorycznych ludzie spali we wspólnych posłaniach, tworząc społeczność.
Obce są im pedagogiczne doktryny dotyczące wypłakania się, modelu żywienia, konieczności nauczenia samodzielnego spania czy kontrolowania emocji. Robią wszystko intuicyjnie i przypominają w tym plemienne podejście do wychowania, przez co ich więź z dzieckiem jest ogromna.
Czy to oznacza nieodciętą pępowinę, maminsynków i tzw. helicopter parent? Absolutnie nie! Według nich, tak bliski kontakt we wczesnym dzieciństwie wzmacnia poczucie pewności siebie młodego człowieka, przez co śmielej idzie on przez świat. Mając tak ogromne wsparcie w rodzicach, nie boi się porażek i niepowodzeń, jest ufne i niewyrachowane. Dając im wczesny budulec w postaci bliskości, mają pewność, że nie będą musiały być mamami-kwokami, opiekującymi się swoimi dziećmi do trzydziestki –dzieci będą miały na tyle silny fundament, iż będą potrafiły poradzić sobie w każdej sytuacji.
Czy rodzicielstwo bliskości rozpieszcza dziecko? Cóż, jeśli rodzic nauczy się odmawiać, a cała ta idea potrzebna mu była do tego, żeby naprawdę poznać i zrozumieć swoje dziecko, to nie. Jeśli rodzic pragnie bliskości, bo sam boi się samotności, to tak.
Grunt, to żeby wiedzieć, kiedy potrzeba dziecka jest realna, a kiedy bywa fanaberią… a właśnie tego ma nauczyć rodzicielstwo bliskości – czyli poznania własnego dziecka.
Jakie jest moje stanowisko? Jak zwykle stoję gdzieś pośrodku. Z karmieniem bardzo się starałam i na tyle, na ile mogłam, dałam radę. Dziecko niby ma własne łóżko, ale kluczowe jest tu słowo „niby”… Tulę, ile mogę, ale nie więcej, niż chce Lenka. Chciałabym więcej, ale to już mały człowiek i ma własne zdanie (niestety, chciałoby się rzec…). I co? Nie jest ani gorsze, ani lepsze niż inne. Przykłady koleżanek, które przytoczyłam na początku, też niczego nie dowodzą. Rozwój jest wynikiem ogromnej ilości składowych, a nie tylko tulenia, noszenia czy karmienia piersią. Ma na niego wpływ całe środowisko, ale także czynniki genetyczne, a nawet pierwiastki czy hormony (np. dopamina).
Kluczem jest, aby odnaleźć to, co dziecku jest potrzebne najbardziej – bo jedno jest dzieckiem tzw. high needs, i potrzebuje więcej, niż wszystkie inne i niż my mamy sił. Inne radzi sobie samo odkąd nauczy się siadać i przesuwać na pupie. Grunt, żeby słuchać, a nie zatykać buzi smoczkiem w nadziei, że w końcu skończy płakać. Bo ono skończy – zmęczone zaśnie, ale porównałabym to do chwil, kiedy obrazi się na nas współmałżonek: czy nie lepiej dowiedzieć się, o co mu chodzi, niż przeczekać te kilka dni w nadziei, że minie mu foch?..
Rodzicielstwo bliskości jest świetne w teorii; w praktyce jest dość męczące dla rodzica, który przecież nie powinien na lata zapomnieć o własnym istnieniu… Ale jeśli rezultatem jest pewne siebie, rezolutne dziecko, jak w przypadku mojej drugiej znajomej, to może ten koszt nie jest znowu tak wysoki? Tylko skąd mieć pewność, że to właśnie nasza zasługa?..
Ja bym bardziej skupila się na tym jaka jest matką i przede wszystkim JAKIE jest DZIECKO. Nie wiem czy przykład tych 2 matek coś dowodzi? Czy to,że nie spala z dzieckiem,karmila TYLKO rok i włożyła do kojca to spowodowało,że dziecko było nieufne? Znasz te matki dobrze,może warto spojrzeć tak szerzej. Ja np nie śpię z dziećmi,stresujące to jest dla mnie,ale tule, całuję,noszę. Mam chuste,ale rzadko używam,za to turlam się z dzieciakami,kołysze,bujam,masuje,całuję i td. Nie lubię tego określenia Rodzicielstwa Bliskości, bo jeśli nie śpię z dzieckiem,nie noszę w chuscie,nie karmie przez 2 lata to moje dziecko gorzej się rozwinie i będzie nieufne? Bo bez tych kilku rzeczy jestem blisko z dziećmi,poświęcam czas to nawet źle słowa,ja lubię ten czas z nimi,bawię się,rozwijam je,całuję,poznaje,noszę,tule wyglupiam się z nimi,czytam i td. No i oczywiście każde dziecko jest inne i moje 2 maleństwo pokazało,że potrzebuje więcej bliskości,więcej noszenia,czasami zasypiania na mnie, całowanie,a nawet patrzenia 🙂 Może poza tym wspólnym spaniem są inne czynniki powodujace,że nasze dzieci są szczęśliwe, kochane,mądre? Może do tego nie jest konieczne karmienie do 2 r.z.? Pisałaś o intuicji,chyba to jest ważne czy dla dobra naszego dziecka i naszego własnego będzie kojec czy chusta,karmienie co 1 h czy co 3h, nauka samodzielnego zasypiania czy bujanie w chuscie to ważne jest kochać nasze dzieci i szanowac je.
To poprzez rodzicielstwo bliskości i to wszystko o czym piszesz w poście- dzieci są inteligentne, odważne, rozważne i wszytskie pozytywne słowa mogę tu zawrzeć. Świetny post.
Dziękuję Agnieszka.
Jestem mezczyzna i nie wiem czy moge tutaj wtracic swoje trzy gorsze na forum pełnym kobiet. Pozwole sobie wiec cos przytoczyc. Otóż jestem ojcem i w rodzicielstwie bliskosc to nie tylko kontakt matka – dziecko i na odwrót to tez kontakt ojca z dzieckiem! Najwazniejsze kochac dziecko ale kochac tez siebie na wzajem całym ogniskiem rodzinnym. WIdze ogromną róznice w dzieciahc kórych rodzice sa po rozwodzie a dzieci ktorych rodzice kochaja sie do grobowej deski. to bylo bylo na tyle. Tak odnosnie roli mezow i mezczyzn
Właśnie to samo miałam napisac co Pan 🙂 Tylko troszeczkę ostrzejszych użyć zwrotów.. 🙂 Pozdrawiam
Pewność siebie? Dawno już jej u mnie brak. Ostatni raz była kiedy byłam w ciąży z pierwszym.
Nie może być tak źle. Przecież nic się nie stało, ty tylko zostałaś matką.
Prawda jest taka, że jakbyśmy się nie starały i jak długo nie pieściły i tak nie mamy pewności że wyrośnie to na diabła i pójdzie z domu w wieku 18 lat niewiadomo gdzie, nie mówiąc nic matce.
Zauwazylam u siebie pewien fakt. Otóż moze wstyd sie przyznac, na szczescie nikt tu nie wie kim tak naprawde jestem , ale musze to z siebie wyrzucić. Otóż nie uwazam sie za idealną matkę, czasem nawet mysle ze jestem zla matka. Bo kiedy mała mnie wkurzy, to ja olewam system. Robie swoje a ona wrzeszczy skomli placze- zwał jak zwał. mam czasem jej dosc. Jestem kobieta jak ona, mam hormony i mam humory.
Nikt nie jest idealny. Czasem dziecko musi wypłakać złość. U nas do tłumaczenia przechodzimy dopiero kiedy Lenka przestanie się awanturować. Działa. To nic złego!
Z tym karmieniem kiedy tylko dziecko chce to największe przekleństwo, dla mamy oczywiście.
Ja się tak dałam zmanipulować i teraz wyglądam z garbem i bez cycków jak 80 latka wypluta zyciem. 3 lata nie przespałąm ani jednej nocy. 🙁 czy to ware tego „bliskosci” . Według mnie nie!
Chyba właśnie zapomniałam że istnieje. Moja córka ma 12 miesięcy a ja nie wiem czy żyję, czy to tylko sen.
Rozumiesz mnie o czym mówię???
Jasne, że tak. Dziecko jest ważne, ale nie można zapominać o sobie.
A propos smoczka- zazdroszcze kobietom matkom ktre nauczylu smoczka nynac bo moje dzieko kiedy zaczelam mu przytukac bylo za pozno, i cale zycie bylo bez. Na płacz to tylko noszenie pomagalo. ;(
A ja mam znajomą która ma dziecko – swoja drogą ideał. Przesypiał całe noce odkąd pamięta, płakała tylko wtedy kiedy był głodny albo miał mokro. Spał gdzie się tylko go połozyło. Ona wyluzowana matka, nie myślała nigdy o karminiu po nocach, nie używała smoczka. No i co i teraz jej fenomen chodzi do szkoły i jest najmądrzejszy w klasie i ogólne to lubie tego dzieciaka, bo mi z dziecmi ciezko dogodzic zadko ktore skradnie moje serce.
Kiedy urodziłam dziecko byłam blada z pojęć o wychowaniu i przebywaniu w 4 scianach z dzieckiem w domu. W koncu maz całymi dniami bywał w pracy a ja sama z dala od rodziny z malenkim dzieckiem. Nie miałam nawet koleżanke z którymi mogłabym swobodnie się doradzić i zapytać. Mieszkalam w innym miescie gdzie przez 30 lat przebywałam w Warszawie ale musiałm wyjechać z powodów zawodowych mojego meza. Sama intuicyjnie podchodziałam do mojej kruszynki. Nie wiedziałm co jej jest kiedy ołącze. Próbowałam milion sposóbów zeby ja uspokoić. Teraz jestem z siebie dumna. Moja córa ma 7 lat jest madra, bystra i odważna dziewczyną. Nie chlubię się ze to moja zasługa, ale warto było.
Oczywiście że i bez czytania tego posta mogę śmiało powiedzieć że dzieci do 2 lat mają największą potrzebę bliskości i to jak je dużo trzymamy przy sobie i tulimy ma ogromne znaczenie w przyszłości. Oglądałam kiedyś podobny program w TV dawno temu ale byłam w szoku że tak małe dzieci tak dużo umieją i słuchają. To ważne .
Teza postawiona w poście (chociaż w sposób przejaskrawiony) została potwierdzona przez badania w ramach psychologii rozwojowej. Do trzeciego roku życia kształtują się najważniejsze wzorce reakcji emocjonalnych człowieka – najważniejszym elementem w tym procesie jest przywiązanie dotyczące relacji matka-dziecko i dziecko-matka; ta relacja jest dla nas najbardziej „brzemienna w skutkach”. Argumenty dotyczące zbytniej czułości i opiekuńczości (nie noś, nie karm już piersią, nie śpij razem itp.) w tym okresie są nietrafione: tak zapewniamy bowiem dziecku poczucie bezpieczeństwa oraz sprawstwa (jeżeli reagujemy na potrzeby dziecka wzrasta jego zaufanie do samego siebie; dziecko wie, że swym działaniem może doprowadzić do zaspokojenia swych potrzeb – w ten właśnie sposób buduje na tym etapie poczucie własnej wartości). Dużo mogłabym pisać; powiem tylko, że mając kontakt pedagogiczny z dziećmi (a także żyjąc pod jednym dachem z cudowną, otwartą i pewną siebie sześciolatką) potwierdzam wyniki tych badań (aby jednak przeprowadzić pełną i prawdziwą ocenę konkretnej sytuacji należy wziąć pod uwagę temperament dziecka i rodzica). Pozdrawiam.
Ja jakos młoda (pierwsze dziecko 24, drugie 26) mama nie słuchałam nikogo, nie wiedziałam jak „działa” dziecko, robiłam to co podpowiadało serce i matczyna intuicja. Nie wychodziło? Próbowałam inaczej ale NIGDY nie zrobiłam czegoś wbrew sobie bo tak powinno być lub tak trzeba…. Myśle, że wyznacznikiem nie powinny być inni ludzie a my same bo każda mama pewnie przyzna mi racje, że wszystko co robimy chcemy robić dla dobra NASZEGo dziecka. Dzieci są rózne tak jak i my dlatego nie porównujmy bo każdy ma inne potrzeby… Pozdrawiam najszczęśliwsza mama na świecie 🙂
Ja śpię z dzieckiem bo muszę – jakos nie bawi mnie wstawanie co 15 minut w nocy, piersia w ogole nie karmilam. A z placzem… To zalezy. Jak wiem ze cos boli itp to przytulam pocieszam, a jak chce dotknac goracego piekarnika albo pobawic sie proszkiem do prania i nie pozwalam, to wtedy jest wrzask, ale wtedy czekam az skonczy. Nie mam zamiaru w rakich sytuacjach przytulac i pocieszac.
Najlepszym startem dla dziecka w jego dorosłość to po prostu KOCHAĆ tak aby ono było tego pewne !
Kiedy moje dziecko było noworodkiem a pozniej też niemowlakiem reagowałam na każdy jego lęk, byłąm zawsze o każdej porze dnia i nocy, przytulałam i całowałam. Myśle że w pierwszych dniach a nawet miesiącach po porodzie jeszcze działają hormony które odpowiadaja wlasnie za takie zachowanie matek w stosunku do dziecka. Teraz kiedy Ola ma już 3 lata, ja olewam jej krzyk, ryk z powodu zabrania jej kabla którym bawi się w domu, albo nie słucham jej juz tak jak dawniej. Może po prostu już znudziło mi się bycie matką idealną, a moze to te hormony i szara codzinnosc matki polki? Wszystko zalezy tak naprawde od nas samych i nikt nie ma prawa nikogo za to krytykowac !
Nie spotkałam się jeszcze z tym żeby jakaś moja koleżanka matka nie dostała kiedykolwiek „dobrej rady” od kogoś z bliskich obserwatorów.
Raczej nie podoba mi się takie generalizowanie sposobów wychowania. Staram się wychowywać swoje dziecko intuicyjnie. Uwielbiam je tulić, zdarza się też, że razem śpimy. Kiedy było jeszcze niemowlakiem reagowałam na każdy, nawet ten najmniejszy płacz…. Z drugiej strony – w sytuacjach tego wymagających – jestem stanowcza (a przynajmniej bardzo się staram być). Nie poświęcam całego mojego życia tylko na wychowanie dziecka. Choć rzadko – znajduje czas zarezerwowany tylko i wyłącznie dla mnie.
Fajnie napisane. Trochę przegeneralizowane jak dla mnie ale tez podobnie jak Ty jestem gdzies po srodku tego o czym piesz. Moje dzieci nigdy nie potrzbowały aż takiej bliskości zebym musila z nimi spac. Po pół roku obie dziewczynki przesypiały już całe noce, nie potrzebowały żeby karmić je co 2-3 godziny. Obecnie mają po 4 i 5 lat u mają sie dobrze. Nie potrzbuja że je przysłowiowo nainaczyc i klaskac na kazdy namalowany rysunek. Po porstu nie chca tego , nie potrzebuja.
Zdecydowanie bliskośc rodzica to główny element startu ktory odbija sie na pozniejszych stapach zycia.
Nie wyobrazam sobie żeby nie spac ze swoimi dziećmi kiedy one tego na przykłąd potrzebują.
Nie wyobrażam sobie siedzieć bezczynnie w innym pokoju i słuchac jak moje dziecko płacze i wrzeszczy bo nie może sobie usnąć, ale ja trwale siedzię i słucham kiedy się zmeczy i pojdzie samo spac.
Donrze napisane: że rodzicielstwo bliskosci jest meczace ale dla rodzica. Ja wiem czy to w ogole daje cokolwiek. Moze ale nikt tego nie udowodnil.
Wszystko zalezy tak naprawe od wielu czynnikow, nie tylko geny ale tez pozniejszy okres dorastania, srodowisko, towarzystwo i inne.
Wydaje mi się że wszystko zalezy od dziecka. Jest ogromna ilosc czynnikow ktore powoduja bliskosc albo i oddalenie sie. Nie sądze że karminie piersia do 3 roku zycia przyniesie wymierne efekty.
A moja śpi z nami odkąd pamiętam a kończy rok. Nie wiem czy bedzie w przyszlosci dziecitemu blisko mnie , ale wiem jedno, przerabane spac z dzieckiem imezem w jednym lozku, cholernie nie wygodnie, ale jak wstaje co 2 h na żarło to nic innego mi nie pozostaje.
Najważniejsze jest to pytanie, które zadałaś na końcu tekstu. Uważam, że powinnyśmy żyć w zgodzie ze sobą. Jeśli komuś odpowiada model rodzicielstwa bliskości niech idzie tym tropem. Jeśli inni widzą sens w modelach, które proponują niektóre poradniki również ma do tego prawo. Matka najczęściej ma intuicję i wie co robić by ona i dziecko było szczęśliwe. To w jaki potencjał emocjonalny, duchowy czy moralny wyposażymy nasze dzieci okaże się dopiero za jakiś czas. I najczęściej nie będzie to jedynie wynikiem naszej pracy, ale również bagażu w jaki wyposażą go ludzie, których spotka na swojej drodze i sytuację, których doświadczy.
Mój inżynierski umysł bardzo buntuje się przeciwko temu postowi. Podajesz dwie sytuacje różnych rodzajów wychowania i ich efekty i bierzesz to jako wzorzec. Dla mnie nie są one żadnym wyznacznikiem. Zrób próbę na setce dzieci i porównaj wyniki, to może nie przekonasz. Jaką masz pewność że dziecko A wychowane w metodzie rodzica B zachowywałoby się inaczej? Żadnej.
Chętnie poznam opinie innych rodziców. Post napisałam na prośbę czytelniczki i jestem bardzo ciekawa co inne mamy powiedzą o rodzicielstwie bliskości.
Hehe, ale się zgrałyśmy. Właśnie poleciał post o matczynej sztuce wyborów http://www.sloneczneniezapominanie.blogspot.com/2015/09/bycie-matka-sztuka-wyborow.html
We współczesnym świecie mamy tyle opcji, tyle jedynych i świętych teorii rodzicielstwa, każdy mówi nam co mamy robić i jak będzie najlepiej. Dobrze poznać różne koncepcje, rodzicielstwo bliskości należy do jednej z nich. Jednak same musimy dokonać wyboru zgodnie z naszym światopoglądem i poczuciem DOBRA Dziecka i nas samych.
Uściski 🙂