Wiecie, że ja nigdy nie miałam ojca? Oczywiście, nie przyszłam na świat przez pączkowanie. Jeśli też myślicie, że wychowywała mnie tylko mama, to się mylicie. Tajemnica tkwi w tym, że mój ojciec nigdy nie był nim w pełnym znaczeniu tego słowa. To po prostu Tata pełną gębą, Tatuś, o którym do końca życia nie przestanę myśleć w ten sposób, bo w 100% sobie na to słowo zasłużył.
Dlatego nigdy z zazdrością nie obserwowałam koleżanek i ich relacji z „tatami”, ale gdy dowiedziałam się, że sama zostanę matką, zaczęłam się czegoś bać. Bo co, jeśli mój mąż w którymś momencie życia postanowi być nie tatą, a Ojcem właśnie? Autorytetem, który postanowi zbudować sobie szacunek zakazami i nakazami, a nie mądrym przykładem i partnerską relacją?
I tak drżałam przez całą ciążę, a potem przez kilka pierwszych miesięcy życia Lenki. Z braku innych pomysłów postanowiłam nic nie robić i obserwować, jak sprawy się potoczą. I okazuje się, że była to jedna z moich najmądrzejszych macierzyńskich decyzji – bo aspirant do ojcostwa, czyli mój mąż, okazał się całkowicie zasłużyć na miano Taty. I tutaj nie mam wyjścia (choć wiję się jak w ukropie) i przyznaję: moja córka ma ze swoim tatą tak mocną, trwałą więź, że czasami aż im tego zazdroszczę…
Kiedy ostatnio ktoś zapytał mnie, jak to zrobiliśmy, że między nimi nie ma dystansu, jest za to całkowite oddanie i zaufanie, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bo oprócz tego, że starałam się nie wtrącać w ich relacje, nie burzyć nic z tego, co odpowiadało im obojgu, chyba sama nie zrobiłam nic. Za to on poświęcił to, co podobno jest bezcenne, ale co w zasadzie można przełożyć na pieniądze: czyli swój czas. Chyba nikt tak bardzo jak mój mąż nie odczuł, co to znaczy rezygnacja z własnych potrzeb. On, człowiek orkiestra, aktywny (także zawodowo) tak, że nawet ja wydawałam się przy nim leniwa, zamiast inwestować w siebie, zainwestował wolny czas w nasze dziecko. Wiadomo, wszyscy trąbią o tym, że czas to najcenniejsze, co możesz podarować dziecku. Ale mój mąż nie pełnił przy dziecku roli strażnika – on podarował jej też swoją aktywność. Bo to on jest niezmordowany w proponowaniu wycieczek, zajęć, wypraw. On wymyśla najdziksze zabawy i wyzwania, do których dziecku świecą się oczy, a które dla matki są może zbyt odważne. Dzięki temu, że pierwsze lata życia Lenki upłynęły w aktywności, dał jej bazę do tego, żeby dorosłego życia nie spędziła jako typ kanapowo-salonowy.
Jestem dumna z tego, co udało się tacie Lenki osiągnąć, choć nie mam w tym najmniejszego udziału. Bo wiecie, że dziecko po pewnym czasie mocnego przywiązania zaczyna się od rodziców oddalać. A mam wrażenie, że moja córka jeszcze nigdzie się nie wybiera, a czas spędzany z rodziną jest dla niej najlepszą zabawą. Znam niestety i takie rodziny, w którym dziecko nigdy, aż do 7 roku życia, nie spędziło nawet jednego dnia sam na sam z tatą (i to wcale nie jest wina tego ostatniego, a matki, która nie ufa swojemu partnerowi). Znam ojców, którzy budują wspomniany autorytet tworząc dystans i można tu bardziej mówić o opiekunie niż tacie.
A dla mnie mistrzem w budowaniu więzi z własnym dzieckiem jest książę William, który na połowie zdjęć pozuje z poziomu własnego 3-letniego syna, choć królowa każdorazowo syczy mu zawstydzona do ucha (ktoś to nawet zarejestrował): „Wstań, Williamie!”. A ten wie, że najlepszym sposobem do stworzenia więzi z własnym dzieckiem jest czasem się nim poczuć. Może w tym tkwi sukces mojego męża, choć trudno byłoby go nazwać dziecinnym. On po prostu jak nikt rozumie potrzeby naszego dziecka i wie, że czasem zamiast jechać do galerii handlowej marzy ona, żeby razem z tatą pograbić liście w ogrodzie – i on nigdy nie odmawia jej udziału w takich aktywnościach. Bo aktywny udział taty w życiu dziecka to nie pisanie smsów na „kulkowie” czekając, aż minie zapłacona godzina. To bardziej zezwolenie na udział w naszym, dorosłym życiu, do którego przecież staramy się ją przygotować.
Zachęcam was, żebyście nie tyle aktywowali własne dziecko, co sami popracowali nad tym, żeby stać się aktywnym rodzicem. Wiadomo: praca, dom, kiepska pogoda – to na pewno nie są sprzyjające warunki… ale niestety nie da się uformować człowieka nie wkładając energii w jego wychowanie. A jeśli już jesteście tymi aktywnymi rodzicami, Enfamil przygotował dla was świetny KONKURS– wystarczy jedno zdjęcie pokazujące wasze rodzinne aktywności, a kolorowa nagroda może być wasza!
Kurtka: Mamunio
Piesek maskotka poszedl w kąt odkąd ma prawdziwego ???
Tatuś czy ojciec, dla mnie to jedno – kocham go nad życie 🙂 Mimo iż minęło już 30 lat dla mnie wciąż ten sam, opiekuńczy i z najlepszym humorem ktory zawsze doprowadza mnie do łez.
NA dobranoc tata zawsze czyta lub opowiada bajki. One to uwielbiają.
Kiedy leżałam po cesarce a dziecko musiło leżec w inkubatorze bo nie bylo dobrze z jego zdrowiem, maz , tata chodzil do niego zmienila pieluszke, przytulal, przemywał , opiekowal sie to ja go potem pyatlam jak obchodzic z pepekiem i zmienic pampersa. Tata na medal.
Moje dziecko uwielbia wszelkie zabawy z tatusiem, razem wychodza na plac zabaw, basen, kurs tanca, łyzwy , czekamy wiec na sezon zimowy.
Nasze hasło tatusia to „tata pozwala na więcej”
a dzieciom w to mi graj 🙂
śliczny płaszczyk lenki <3
a ja zazdroszcze tego luzu i spokoju czego mi jako matce bardzo brakuje, hm nie wiem czy to kwestoa tego ze on po procy ma wiecej cierpliwosci i jest na maxka juz do wieczora dla dziecka a ja po calym dniu i nocy … no coz.
hm coronie sa tatusiowe, wiem to po sobie , sama jestm corka i mam najwspanialszego tate 🙂
wiesz… ja zazdroszcze mojemy mezowi takiego konkatu z dziecmi, nie wiem czego to kwestia ale przyznam ze wychodzi mu to cudownie.
Już sobie maż z córką planują wakacje. Szkoda że nie zapytaja mnie o zdanie. To ja mam sie dostosowac, Emilka wysyla swoje typu a tatus klaszcze.
No bo właśnie macierzyństwo to nie tylko matka.
To mama i tata, albo tata i mama.
Zdecydowanie wiez corki z tata najlepiej sie cementuje kiedy oni sami gdzies cos. I dlatego moj maz czesto zabiera moja corke sam na sam w rozne czesci miasta. Ona jest jego cala i wspomina jeszcze tydzien wypad. Uwielbiam takie ich chwile.
Kiedy ona dumnie skacze przez płtek sasiada – on boje jej brawo, kiedy ona z najwieksza ochota spiewa mu pisenke on usmiecha sie do niej, kiedy ona mowi do niego czule – on przytula i skaka z radosci. Kiedy ona mowi ze ma z nim duzo radosci on robi to kolejny raz i kolejny…. Taki juz jest – jej tatus , a moj maz – ojcec mojej corki.
Szkoda że nie mam mojego kochanego tatusia- odszedł w zeszłym roku na ciezka chorobę. 🙁 Ale faktem ejst ze byl najcudowniejszym tata na swiecie takiego go zawsze beda pamietac – jego coreczka.
Leneczka- córeczka tatusiowa – nie czujesz sie zazdrosna ?
Ten widok kiedy Oliwka uspypia mu na ramieniu kiedy konczy czytac 3 ksiazczkę – bezcenny 🙂
Dlatego tak wazne jest dopuscic tate do jego roli.
Córeczki to docenią. 🙂
Aktywnośc z tatusiem to dla mnie mamy najlepsze co moze byc. Kiedy oni szaleja na dworze na rowerach czy robia inne sporty , chociazby biegaja za soba w kolko, ja mam czas na swoje sprawy. Wracaja obydwoje umordowani , gotowi na sen. Co lubie najbardziej. 🙂
skąd butki lenki? czy sa ocieplane na zimę?
Własnie miesiac temu urodzila sie nam córeczka, nasze pierwsze dziecko. Nigdy nie wierzylam ze moj maz bedzie tak zakochany w swojej malej ksiazniczce. Nigdy nie znalam go od tej storny, pokazal mi sie teraz zupelnie inny on. Jakby nie moj maz. Ciesze sie bardzo z takiego obrotu sprawy. Teraz najwazniejsze dla nas jest nasze dziecko. Ponad wszytsko, zawsze.
Mam teraz obraz mojego dziecka kiedy maz w delegacji a jak wraca. Przywozi córce zawsze jakas niespodzianke – po czym ona szczesliwa skacze ze szczescie ale zawsze dy go nie ma wspomina to co razem robili a nie to co od niego dostala. Dzieci sa cudowne. Dla nich warto zyc.
Ja tam niczego mezowi nie zazdroszcze, ciesze sie ze ma dobry kontakt z dziecmi. Corka lgnie do niego jak mucha co mnie cieszy ja mam wieczor z glowy kiedy on wraca z pracy ja moge odpoczac od nich a one wtedy wszytsko chca robic z tatusiem. Moje wybawienie 🙂
Ostatnio gdzies czytałam w internecie że dzieci dziedziczą urode po tatusiu a inteligencje po mamusi. Cale szczescie ze tak jest, ale w Waszym przypadku to tata sie corki nie wyprze 🙂 podobna.
Super jesteście rodzinka, pozazdroscic Lena ma super mamę i tata tez niczego sobie. Jest milosc.
Cudny ten płaszczyk lenki – a juz wiem po kim ona ma te piekne blon wloski 😀
Tak… Pamiętam… To tata nauczył mnie wiązać buty, to tata zauczył mnie tabliczki mnożenia- siedział ze mna po nocach i klepał. To on zauczył mnie kilka piosenek. Mam to przed oczami jak dziś. Mimo że mama była zawsze pod reką to jednak chwile spedzone z tata sa te najtrwalsze i najbardziej zapamietane.
Widok i pisk ze szczescia kiedy słyszy dzwonek domofony i wie ze to idzie tata z pracy – bezcenny. Kocham za to mojego meza – ze jest ulubiona maskotka mojej corki 🙂
Piekne te zdjęcia, córeczki nad wszytsko wpatrzone w tatusiów, wiem po swoich dwóch , od zawsze w glowie taty i wzajemnie. Piekny widok.
Kurcze na to aktywne rodzicielstwo nie zawsze jest czas czy choćby humor (nie ma się co oszukiwać – zalatani czasem mamy ochotę po prostu zniknąć, albo niczym niedźwiedź przespać zimę i obudzić się wraz z piękną wiosną). Ale z drugiej strony jak już się człowiek zbierze w sobie żeby coś porobić z tym swoim dzieckiem, to od patrzenia serce rośnie,a efekty widać w sumie już za chwilę… Przykład? Czytamy sobie więcej lub mniej ale codziennie. Między baśniami i opowiadaniami np prześmieszna książka „Pan Pierdziołka” a w niej piosenki i wierszyki z naszego dzieciństwa- wszystkie w jednym miejscu. I takie moje kompletne zaskoczenie, jak z kuchni słyszę że Mała (2 lata 4 msc)”czyta” po kolei wszystkie książki i nagle.. zaczyna śpiewać „wlazł kotek”, a po tym „chusteczkę haftowaną” czy opowiadać o dwóch Michałach – szczerze? – łza zakręciła mi się w oku za tą ścianą a uśmiech chyba nie umiał mi się zmieścić na twarzy… Albo sprzątam i zerkam na Zośkę, która jest na dworze z Tatą przez okno, a tam: On z dużą taczką wozi ziemię, a obok Ona zadowolona ze swoją małą zieloną taczką dumnie kroczy za ukochanym Tatą i naśladuje… Albo „jaka to melodia” – po pierwszym dźwięku bez pudła dziecko stwierdza, że Tata właśnie włączył piłę/kosiarę i już przebiera nogami żeby tylko ją ubrać i żeby ona też mogła coś tam z Tatą. Uwielbiam te chwile i dla nich warto żyć 🙂
Super, ze twoj maz jest prawdziwym tata. Mojemu tez sie to czasem mniej czasem bardziej udaje. Dlatego tak jestem za urlopami tacierzynskimi- wtedy sie naprawde mozna zaczac zblizac do dziecka juz od malenkosci.
Mam w domu i syna i córkę. Dziwnym zbiegiem okoliczności to córka woli spędzać z tata więcej czasu np. przy majsterkowaniu samochodu, garazu, pracach ogrodkowych niz syn, ktory z koili moze nie lgnie to garów, ale chetnie oglada bajki czy uklada puzzle w towarzystwie mamy czyli mnie. 🙂