Kiedyś zainteresował mnie temat małżeńskich kłótni (nie, żeby mnie dotyczył…). Nie wiedziałam wtedy tego, co teraz, a mianowicie, że aż 70% par kłóci się w Polsce o pieniądze!
Wiadomo – kasy nigdy dość. Ale nie wierzę, że ci, którzy śpią na pieniądzach, nie kłócą się o nie – zdaje się, że wtedy dopiero zaczynają się poważne problemy. Małżeństwo to biznes – ty coś dajesz, ja daję. Zdarza się hossa i bessa, ale bilans i tak powinien wyjść na zero. Problem w tym, żeby nie wyszedł na minus i to właśnie przez to, gdy jedna osoba od lat nie zarobiła ani grosza.
Kiedy kobieta nie pracuje, a – stosując nomenklaturę biznesową – generuje tylko koszty, to facet faktycznie ma prawo czuć się jak szef bezwartościowego pracownika. Jeśli jeszcze opiekuje się dziećmi, to dopóki robi to z oddaniem i dobrymi efektami, to dobrotliwy Pan Domu stara się nie dostrzegać problemu. Gorzej, jeśli dzieci zaczynają iść własną drogą, a kobieta nadal jest tylko obciążeniem, bo przecież samo prowadzenie domu bez trójki dzieci uwieszonych u nogi nie jest dla Pana Domu żadną pracą. Wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki.
Wiadomo – nikt nie lubi iść przez życie z kulą u nogi (chyba, że bracia Dalton z bajki „Lucky Luke”). Dlatego namawiam wszystkie panie: nie dajcie się wpędzić w sytuację, kiedy poczujecie się jak krowa, której trzeba dawać siana, a która już nie daje mleka. Jak to zrobić? Cóż, można regularnie rodzić kolejnych potomków aby mieć alibi na nie zarabianie pieniędzy. To jednak sprawdza się jedynie do około 40-tego roku życia (choć – jak pokazuje przykład pewnej aktorki – to do 65 roku…). Lepiej jednak wcześniej zadbać, aby nie czuć się jak piąte koło u wozu i oprócz kosztów generować także przychód. Bo sukcesy dzieci na olimpiadach są wprawdzie jakimś efektem naszej pracy jako matek, ale lepiej, gdyby Pan Domu miał namacalny dowód w postaci kilku złotych pochodzących od kobiety.
Czy kilka złotych wystarczy? Czy trzeba zbliżyć się do mężowskiej średniej? Otóż nie. Jak pokazują wyniki badań i rozmów z psychologami, panom wystarczy, aby panie przynosiły do domu cokolwiek. Po co, skoro męża nie ma całymi dniami i kasy na wspólnym koncie w bród? Okazuje się, że chodzi o szacunek. Żaden mężczyzna nie będzie poważał i pożądał kobiety, która jest niesamodzielna. Zamiast heroiny rodem z romansów, widzi w takiej jedynie dziecko, które trzeba prowadzić za rękę i wydzielać kieszonkowe. Niektórzy to lubią i jeśli jesteście takim małżeństwem, to naprawdę jesteście szczęściarzami. Większość jednak małżeństw, w których rozkład finansowych dochodów przedstawia się w systemie zero-jedynkowym (on oczywiście 1, ty 0), kłóci się o pieniądze aż wióry lecą.
Jeśli kiedykolwiek mąż wypomniał ci piętnastą par butów, to wiesz, o co chodzi. Jeśli kupisz je za własne pieniądze, słowa: „Po co ci to?” utkną mu w gardle, gdy usłyszy: „Zarobiłam, to kupiłam”.
Jeśli zaczniesz zarabiać jakiekolwiek pieniądze, nawet wyprzedając swoją kolekcję butów retro, zyskasz nie tylko szacunek męża. Odzyskasz również ten do siebie – nie wierzę bowiem, że można na dłuższą metę dobrze się czuć jako utrzymanka. Dopóki dzieci małe i nie ma innej możliwości, a pracy w domu tylko przybywa zamiast ubywać, to jeszcze jakoś się to toczy. Ale za kilka lat, gdy sytuacja na domowym froncie się uspokoi i z wojny zaczepnej zamieni się w okres pokoju, z czym zostaniesz? Ze starymi ubrankami dziecka i latami, których wprawdzie nie zmarnowałaś, bo wychowanie dało efekty, ale których nie da się nadrobić jeśli chodzi o stracone okazje do realizacji swoich marzeń.
Dlatego tak ogromnym szacunkiem darzę kobiety, które zaczynają własny biznes już teraz, gdy noszą dziecko w brzuchu. Wiedzą, że jeśli utkną w domu, pieluchach i szkolnych tornistrach, to już po nich. Jeszcze większym szacunkiem darzę te, które po latach wracają do zawodu albo nawet zyskują nowy. Ale jest to okupione ogromnym wysiłkiem i wieloma niepowodzeniami – o wiele łatwiej byłoby zadbać o to nieco wcześniej, czyż nie?
Sama borykałam się z tym problemem, kiedy byłam w ciąży. Sama myśl o tym, że mogłabym stać się drogą bo drogą, ale jednak utrzymanką, powodowała u mnie dodatkowy energetyczny kop, żeby zmobilizować się do działania. Efektem jest miejsce, gdzie teraz jesteście – czyli ten blog.
Jak zwykle na koniec do czegoś was namawiam: nie dajcie sprowadzić się do roli podrzędnej w waszym domu. Nie oszukujmy się: większość panów nie wie, ile godzin dziennie kobieta przeznacza na prace domowe i że gdyby zarabiały 10 zł na godzinę, byłyby już dziś posiadaczkami futra z norek. Nie zostańcie na stare lata z niczym – bez własnoręcznie zarobionych pieniędzy oraz bez szacunku do siebie samej… co chyba boli jeszcze bardziej niż fakt zostania na lodzie, gdy mąż opuści ten świat (albo nas…).
To i tak ciotka mojego chłopaka najlepsza jest. Długo nie pracowała,ale kiedy juz podjęła sie tego wyzwania, zaczęła rodzic dzieci (ma trójkę), za każdym razem wracała do swojego fachu. Dzieci wychowywała babcia. Kiedy one podrosły,ciotka stwierdziła,ze woli siedziec z nimi w domu niz pracować,jej maz zarabiał wystarczajaco,zeby sobie na to pozwolić….siedzi w domu do dzis dnia,dzieci juz dorosłe,wyjechały. A ona siedzi,wszystkich dookoła poucza i krytykuje. Dostaje wszystko od męża,a jeszcze jej mało. Mąż także nie lepszy,bo okazało sie ostatnio,że ma kogos na boku,ale ciotka sie tym nie przejmuje,poniewaz nie rozstanie sie z wujkiem,bo nie poradziłaby sobie bez samochodu i tej wygody,w ktorej zyje obecnie. Najgorsze jest to,ze nie da sie z nia dyskutować,bo uwaza,ze zawsze ma racje….
Drogie Panie,
świat zaczął się mocno kręcić wokół kobiet i ich praw. Bądźmy dumne. Każda z nas podejmuje wybory o ścieżce kariery, o tym czy pozostać w domu, czy iść do pracy, a jeśli iść do pracy, to do jakiej.
Piszę do Was, kochane, ponieważ są kobiety, które chcą iść do pracy i rozpocząć karierę, jednakże nie pozwala im na to partner.
Tworząc materiał do programu telewizyjnego, chciałabym zaprosić Panie, które borykają się z tym problemem. Panie, które chcą głośno powiedzieć o tym, że chcą pracować i nie mają ochoty już dłużej wyczekiwać swojego partnera w domu. Panie, które chcą dać przykład innym i odważyć się na zmiany. Bo jak nie teraz, to kiedy?
Zapraszam do kontaktu i opowiedzenia swojej historii.
Paulina
tel.: 733646038
[email protected]
Natknęłam się na ten wpis kilka dni temu i pozostał w mojej głowie. Nie mogę się zgodzić z Twoimi, dość kontrowersyjnymi, słowami. Myślę, że jest wiele związków, gdzie partnerzy/małżonkowie decydują się na układ, w którym mężczyzna jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo finansowe rodziny, a kobieta za pielęgnowanie ogniska domowego. Jeśli jednej i drugiej stronie taki układ odpowiada, nie rozumiem słów pt. „Żaden mężczyzna nie będzie poważał i pożądał kobiety, która jest niesamodzielna.”. Wydaje mi się, że nie można tego generalizować i wrzucić wszystkich par do jednego worka. Znam wiele związków (zamożnych, mniej zamożnych, z długim i krótkim stażem) gdzie taki układ funkcjonuje bez zarzutu. Mało tego, obie strony nie wyobrażają sobie innego rozwiązania, bo to jest dla nich optymalne.
Oczywiście absolutnie zgadzam się, że własne pieniądze dają kobietom poczucie niezależności. Ja osobiście zawsze sobie to ceniłam i cenię. Natomiast niektóre z nas nie potrzebują tego do szczęścia.
Idąc Twoim tokiem rozumowania, jeśli kobieta na równi z mężczyzną angażuje się w życie zawodowe to rozumiem, że obowiązki domowe również powinny być podzielone na pół. Zarówno przy opiece nad dziećmi, gotowaniu czy sprzątaniu. Czy zawsze tak jest? Wątpię.
A co kiedy dzieci są już dorosłe? Kobieta robi to co do tej pory ( dba o dom), tylko dzieci już jej nie potrzebują. Po latach do pracy wrócić ciężko. Co ty byś zrobiła? Zostajesz do końca życia na utrzymaniu męża? Sama znam przypadki kobiet, które „poświęciły się rodzinie” i teraz nie mają co z sobą zrobić (bo jak długo można oglądać DDTVN albo czytać gazety z radami dla gospodyń domowych).
Uważam, że nie można generalizować i oceniać innych związków. Nie znam osobiście kobiet, które nie mają co ze sobą zrobić. Nie znam również kobiet, które spędzają swoje dni na oglądaniu DDTVN czy czytaniu gazet z radami dla gospodyń. Znam ambitne kobiety posiadające ogrom różnego rodzaju zainteresowań, które po odejściu dzieci z domu potrafią sobie doskonale zorganizować czas.
Jeśli pytasz konkretnie o mnie, ja lubię czuć niezależność finansową. Nie dlatego, że mój mąż nie pozwoli mi na zakup kolejnych butów, bo to w ogóle jest dla mnie jakimś totalnym absurdem. Lubie ją czuć dla własnej satysfakcji.
Jednak nie potępiam, gdy ktoś wybierze inną drogę i będzie szczęśliwy. Nie potępiam, jeśli kobieta zrezygnuje z kariery zawodowej na korzyść pielęgnowania domowego ogniska. To jest jej wybór. Dlaczego oceniasz go z góry za zły?
Znam też pary, gdzie jedno i drugie tak bardzo poświeciło się swojej karierze, że związki rozpadły się po bardzo krótkim czasie. Dzieci widywały się na zmianę z jednym lub drugim rodzicem.
Grunt to znaleźć swój sposób na szczęście. Złoty środek.
Nie moge zgodic sie ze swierdzeniem kobiety badz mezczyzny ze jest „obciazeniem” w domu, jesli jakikolwiek mezczyzna zaczyna tak mowic to mnie to oburza …to kim tak naprawde jestem myslalam zawsze ze miloscia jego zycia i jestesmy razem mimo wad szanujemy sie nawzajem,razem mieszkamy ,zyjemy ja dla niego on dla mnie i nadal sie bardzo kochamy itd., dlatego ciezko mi czytac takie rzeczy. Pominmy juz fakt czy kobieta jest w domu czy pracuje , nawet parcujac mozna sie nie spelniac do konca. Tylko ciagle sie zastanawiam gdzie w tym wszystkim jest milosc ta ktora przeciez tych dwojga na poczatku polaczyla…….. „on” juz jej nie kocha!?… jesli ktos wyglasza takie rzeczy nie moze kochac nie umiem w to wierzyc. Moze jestem dziwna staroswiecka ale takie moje zdanie!!
Dziewczyny, to strasznie smutne co piszecie. „wara mężowi od moich butów i ciuchów”, „Przychodził hrabia do domu kiedy chciał i oczekiwał ugotowanego obiadu” , „Sorry Panowie ale to my kobiety rodzimy dzieci dzięki którym Wasz gatunek jeszcze istnieje” – strasznie Wam współczuję. Musicie naprawdę walczyć o swoje w domu i pokazywać gdzie Wasze miejsce. To musi być bardzo frustrujące. Post, prawdopodobnie, miał na celu być kontrowersyjny (teraz taka moda na kontrowersyjne posty, bo zwracają uwagę, bo robią szum i lajki lecą, ja to rozumiem każdy orze jak może) ale wydaje mi się, że post miał tylko zasugerować, że fajnie jakbyśmy się rozwijały i zarabiały własne pieniądze a nie narzekały na to, że Nam ciężko i takie upokorzone w kuchni. Zgadzam się z opinią niektórych czytelniczek, że nie powinnyśmy wtryniać się do Naszego życia, sytuacji. Więcej luzu i kochajcie swoich Mężów 😉
Chcialam tylko napisac, ze moj maz nie doszedlby tak daleko gdyby nie moje wsparcie i to, ze jestem dla niego i zajmuje sie domem i dziecmi. Jego firma to nasz wspolny sukces. A czy myslisz, ze Twoj blog bedzie wiecznie przynosil Ci pieniadze?
Blog nie jest moim jedynym źródłem dochodu, mam jeszcze drugą firmę. Ale tu wcale nie chodzi o wielkie kwoty, ale o to żeby mieć coś swojego. Oczywiste jest, że razem pracujemy na to co mamy i wszystkie pieniądze są NASZE, a nie JEGO lub MOJE. Jednak miło jest wiedzieć, że też się dokładam i to na dodatek wcale nie mniej niż mąż. To tyle. A pisanie do mnie: A czy myslisz, ze Twoj blog bedzie wiecznie przynosil Ci pieniadze?” uważam za złośliwe. W każdym biznesie może się coś zmienić. Dzisiaj zarabiasz, jutro nie. I właśnie dlatego w naszej rodzinie pracuję ja i mój mąż. Żeby wspierać się kiedy firma jednego z nas będzie miała gorsze miesiące. Rozumiem, że poczułaś sie urażona bo z tego co zrozumiałam „nie chodzisz do pracy”, ale zajmujesz się z dzieckiem/dziećmi”. Ja nie widzę w tym nic złego. W pewnych okresach życia kobiety są sprawy ważniejsze niż zarabianie pieniędzy. Ale jak słyszę wywody kobiety, która mi mówi, że „poświęciła się dla rodziny” więc nie musi pracować, to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
Wszystko byłoby ok gdyby pań i władca pracę domowe i opiekę nad dziećmi zaliczał do naszego wkładu w rodzinę i pracy, a faceci twierdzą że ich żony nie pracują one siedzą w domu! Oczywiście praca tak, ale wtedy obowiązki domowe na pół a nie pań i władcą wraca z pracy i zależnie przed telewizorem a kobieta ciągnie drugi etat w domu. Tak by pewnie było.
Wspolczuje meza. Moj partner wie Ile pracy wymaga zajecie sie domem I dziecmi. I wracajac z pracy 'przejmuje ster’ zebym mogla odpoczac.
Nie zmienia to faktu, ze dzieci rosna, a ja stoje w miejscu. Dlatego planuje isc do pracy chociaz Na weekendy, skoro cyckiem nie karmie, obiad moge przygotowac wczesniej Bo partner wie jak uzywac kuchenki…
Obecnie jestem bez pracy jednak staram się rozwijać własny biznes by nie być utrzymanką mojego chłopa. Wiąże się to z pracą w domu, więc mam więcej czasu na to by ogarnąć mieszkanie i zrobić coś na obiad. Oczywiście obowiązkami domowymi dzielimy się i każde z nas dba o dom. Nie wyobrażam sobie nie pracować, nie mieć własnych pieniędzy, siedzieć w domu i nic nie robić. Chyba sumienie by mi nie pozwalało 😉
z jednej strony jak najbardziej tak. zarówno kobieta jak i mężczyzna powinni zarabiać. chociażby na wszelki wypadek, gdyby jedno zachorowało lub straciło pracę, żeby nie zostać na lodzie. albo żeby na tym lodzie nie zostać po kilkunastu latach jeżeli dojdzie do rozstania. całkowite zdawanie się na drugą osobę jest ryzykowne i nieodpowiedzialne. każdy człowiek powinien potrafić poradzić sobie sam. chodzi tutaj zarówno o zarobienie na swoje potrzeby jak i umiejętność zrobienia sobie obiadu i zajęcia się własnymi dziećmi lub psem.
jeżeli jednak kobieta oprócz prowadzenia domu i opieki nad dzieckiem ma jeszcze zarabiać a do tego oczywiście wciąż dbać o swój wygląd i rozwój intelektualny to się przecież może wykończyć. a z tego artykułu wywnioskowałam, że kobieta oprócz tego co robi (czyli opieka nad domem i dzieckiem) jeszcze powinna zacząć zarabiać. zarabiać jak najbardziej tak, ale wtedy facet musiałby przejąć część jej dotychczasowych obowiązków czyli np. zacząć gotować lub sprzątać.
generalnie nie widzę nic złego w tradycyjnym podziale, że facet zarabia kobieta zajmuje się domem i dziećmi, tylko że to jest model dość ryzykowny. i ja bym nie zaryzykowała.
W pełni zgadzam się z autorką bloga – warto mieć „swój” wkład we wspólnym budżecie. Sama zaczęłam szukać jakiegoś zajęcia które mogłabym wykonywać w domu kiedy syn miał niespełna 2 lata. Udało się pracuje w domu. Jednak chciałabym spojrzeć na drugą stronę medalu. Znam mamy które bardzo szybko chciały wrócić do pracy bo nie chciały siedzieć w domu i kiedy tylko dziecko poszło do przedszkola mama wróciła do pracy. Dziecko każdego dnia jest zaprowadzane przez kogo innego odbierane raz przez babcie raz przez ciocie a czasami nawet przez koleżankę. Mama nie wie co się dzieję w przedszkolu bo nawet nie ma kiedy wpaść do przedszkola. A wszystko przez to że bardzo chciała do swojej pracy w markecie na 3 zmiany – a mąż pracował za granicą w tym czasie.
Ja mimo że syn ma 5 lat zostałam przy swojej pracy w domu mimo że mogłabym iść do biura i zgarniać drugą taka pensje jednak fakt że mogę dziecko zaprowadzić odebrać spędzić z nim czas i że syn nie spędza w świetlicy niezliczonej liczby godzin przekonuje mnie że warto.
Tak więc moim zdaniem fajnie jak kobieta pracuje ale praca po porodzie to zupełnie inna bajka i trzeba brać to pod uwagę. Nie brać pracy mimo wszystko fajnie znaleźć taką prace która nam pomaga a nie przeszkadza i powoduje że dziecko mamy nie widzi na oczy.
Oczywiście się z Tobą zgadzam! Nie wyobrażam sobie żyć bez swojej pracy. Praca jednak powinna być miejscem w którym się realizujemy i rozwijamy. By wrócić z niej do domu i być na maksa spełnionym i mieć możliwość spędzania czasu z dzieckiem. Jednak realia są nieco inne w Polsce. Średnia perspektywa rozwoju, płaca marna jak już jest. Nie wspominając już o pracy w wielkich miastach, gdzie czas dla dziecka jest mocno ograniczony. Dlatego wcale się nie dziwię, że niektóre kobiety mają dylemat z decyzją pójścia do pracy. Jednak jako matka pracująca namawiałabym do szukania hobby, na którym z czasem można zarobić. Ważne, by nie tracić nadziei i szukać rozwiązań, by tą pracę mieć!
Zgadzam się z tym,co napisałaś w stu procentach. Kobieta powinna zarabiać i koniec, właśnie z tych powodów, o których piszesz w swojej notce, ale w tej sytuacji to i facet musi pomagać w prowadzeniu domu, i koniec kropka. Nie wyobrażam sobie pracować na cały etat, a potem po powrocie do domu zakasywać rękawy i usługiwać własnemu mężowi. Byłam kiedyś z facetem, który tego ode mnie oczekiwał i niestety musieliśmy sobie podziękować, ale wcale tego nie żałuję. Studiowałam dziennie, pracowałam na cały etat, a on pracował w korporacji na całkiem przyzwoitym stanowisku za spore pieniądze. Przychodził hrabia do domu kiedy chciał i oczekiwał ugotowanego obiadu, mieszkania wysprzątanego na błysk, a ja dopiero wieczorem wracałam do domu po dość ciężkiej pracy i uczelni, a on się wkurzał. No niestety, nie wyobrażam sobie więcej takiego życia.
Jedynym rozwiązaniem, które mnie satysfakcjonuje jest moment, kiedy oboje pracują i oboje prowadzą dom. Nie ma zrzucania wszystkiego na kobietę, nie wyobrażam sobie takiego życia.
zgadzam sie z autorka. dopiero gdy poszlam do pracy (tylko na 4 godziny popoludniu) i na meza spadl obowiazek odbierania pociech z przedszkola, nakarmienia, wykapania i polozenia spac – dopiero zaczal doceniac ile jest tak naprawde pracy przy malych dzieciach. teraz czuje sie doceniona jako zona i pracownik 🙂
nie wyobrażam sobie życia i małżeństwa bez mojej pracy. Mam wrażenie, że dopiero pracując zyskujemy takie poczucie pełnej dorosłości – z jednej strony wiemy, jak działa świat, z drugiej strony, wiemy, że umiemy się same utrzymać. A taka świadomość przydaje się w życiu, to raz, a dwa, gdy mąż traci pracę, zachoruje albo przydarzy mu się jakiś wypadek – to co wtedy? w mojej rodzinie była sytuacja kiedy mąż kuzynki zginął w wypadku – i wtedy na amen zrozumiałam, że trzeba pracować. Kuzynka nagle została sama z dzieckiem – ale miała swoją pracę, swój zawód i przynajmniej o to nie musiała się martwić.
Bez pracy i znajomości wartości pieniądza trochę też tracimy kontakt ze światem i prawami nim rządzącymi – a to ważne i w małżeństwie i w wychowaniu dzieci tak myślę 🙂
Uważasz, ze jak siedziec w domu z dzieckiem to do którego miesiaca/roku zycia dziecka?
Hm.Zgadzam się z MM,że sprowadzanie kobiet siedzących w domu jest z lekka obraźliwe.Sama siedzę w domu z dwójką malutkich dzieci i podczas ,gdy mój mąż pracuje za granicą ja przez ostatni rok musiałam ogarnąć budowę domu(chociaż byłam w ciąży z drugim dzieckiem a córka dopiero co skończyła rok),masę spraw urzędowych i nie tylko.Jeździłam po materiały budowlane,użerałam się z tzw.”majstrami”.Ponadto musiałam zapewnić córce normalny rozwój i spokój ,choć czasem myślałam,że nie wytrzymam i po prostu będę wrzeszczeć.I teraz jestem z siebie dumna,że tyle zniosłam,zrobiłam się silna i znam swoje możliwości,chociaż jestem „utrzymanką” męża.I on też jest ze mnie dumny,że tak cholernie dobrze sobie poradziłam i w ogóle nie rozumie mojego gderania,że źle się czuję z tym,że nie zarabiam.Nie nadaję się do otwarcia własnego biznesu.Po prostu nie nadaję i koniec.Ale kiedy dzieci pójdą do przedszkola bardzo chcę pójść do pracy,żeby najzwyczajniej w świecie spotkać innych ludzi(choć korzyści finansowe też mnie będą na pewno cieszyć).Nawiązując do tego,że mężczyźni wolą kobiety samodzielne.Obserwując kilka przypadków wokół siebie :nigdy zbyt samodzielne.Dlaczego? Może wynika to z fakty,że są speszeni(tak,tacy też istnieją) faktem,że kobiet są tak silne.I to właśnie w tych przypadkach przestali szanować kobiety i choćby się waliło i paliło wzruszają ramionami myśląc,że przecież skoro o tej pory kobieta radziła sobie tak dobrze,to będzie robić tak do końca życia.
Jaka by to praca nie była, niestety ale każda kobieta dla swojego psychicznego zdrowia i spokoju powinna iść do pracy. Po pierwsze dla pieniędzy a po drugie dla swojego JA i pewności siebie.
Nie ma to jak kupić sobie buty za swoje ponienądze a nie za kase męza. Zupełnie inaczej wtedy się dana rzecz podoba. Tzn- ładniejsza jakby jest. Czy też tak masz? Bo ja zawsze kupując coś na co kase dał i Paweł wydawało mi się że jest przeciętne i lądowało w szafie na kilka lat po czym załozyłąm dosłownie dwa razy.
Moje rzeczy które kupiłam za swoje własne zarobione pieniążki to już jest coś.
wlasnie szef wyzycil mnie z pracy.
jestem zalamana!
szukam czym predzej nowej pracy aby nie wyjsc z obiegu i nie spoczac na laurach.
nie wyobrazam sobie siedziec w czterech sciankach i czekac az maz wroci ze swojej pracy.
Dzieci też patrza na rodziców. I kiedy jedno tylko proacuje uwydatnia sie i unich ten sam nawyk. A wiadomo ze lzej nie pacowac niz pracowac. Dlatego dolaczam sie do Ciebie i jest ZA kobietami pracującymi!
Kocham moje męża dlatego chodzę do mojej pracy którą też kocham. życzę takiej sytuacji kazdej kobiecie mimo wieku i stanu w jakim sie znajduje. to rownowaga ktora jest najlepszym rozwiazaniem.
Lepiej pracować jako sprzątaczka w mięsnym niż nie pracować w ogóle.
Kobiety, która jest przeciwna zdaniu Kingi to niech idzie do psychologa.
Praca zwiększa pewność siebie, uszlachetnia i daję to co najważniejsze.
Wiem z doświadczeń różnych osób że miłość w małżeństwie trwa zaledwie 3,4 max 5 lat. Później już
skowronki lądują na mieliźnie. Zaczynają się schody zwłaszcza kiedy na świat przychodzi dziecko.
Bierzcie się do roboty aby uchronić się od znieważenia przed swoich mezczyzn.
nie ma chyba nic gorszego niz takie poniżenie .
Niestety w moim otoczeniu jest kilka koleżanek które nie pójda do pracy za skarby świata. A za to wolą siedzieć w domu i pytać się meża czy mogą sobie t-shirt kupić za jego rzec jasna pieniądze.
Trochę mi ich szkoda. Aczkolwiek życzę wszystkiego najlepszego w pożyciu malżenskim. Ja i tak nie mogłabym tak żyć.
korona mi z głowy nie spanie jak pójde na 4 h do pracy codziennie. Mam luz psychiczny że mąż mnie z domu nie wyrzuci.
Lubię mieć swoje „3 grosze” nawet jak mój małużonek płaci za wszystkie media, kredyti samochód ja robię zakupy do domu i ubieram naszą trójkę. Jesteśmy szczęsliwi.
A ja pracuję a mąż siedzi w domu. I wiecie co ???? Wspaniale się z tym czuję. Nie przeszkadza mi to 🙂
A jak długo tak jesteś utrzymywanką? Poczek jeszcze z 2 lata, zmienisz zdanie, tak samo jakby on zmienił je o Tobie …
Mój mąż jest ze mnie dumny, jestem fotografem. Sama zawdzieczam sobie sukces zawodowy. Cieszy się każdą zarobioną przeze mnie złotówką 🙂
Uważam że jak facet kocha to nie ważne czy się przynosi zyski do domu czy nie. Uważam że te kobiety które nie pracowały i koniec koncu rozstały się z powodu swojej nierentowności to mega pech , nie zasługują one na tego mezczyzne.
Sorry Panowie ale to my kobiety rodzimy dzieci dzięki któym Wasz gatunek jeszcze istnieje i to my codzinnie wylewamy łzy trudu macierzynstwa. Nie zgadzam sie z tym zeni kobieta musi pracowac. Uwazam że to facet powinien pracowac a kobieta po 40 kiedy juz jest bezplodna – lezec i pachniec 🙂
Nie wracam po macierzynskim do pracy. Nie znosze swojej pracy a przede wszystkim mojego szefa. I już tu na forum moge powiedziec. Spadaj Jurek już więcej Cię nie zobaczę 🙂 Zakładam swój biznes który będzie Twoja konkurencją 🙂
Nie lubię swojej pracy. Pragnę ją zminić jak tylko nadarzy się ku temu sytuacja sprzyjająca. ALe cieszę że mogę każdego dnia wstać jak ranny ptak, zmusić się do zrobienia makijażu i wskoczyć w uprasowaną garsonkę. A w pracy pełno ludzi, niekoniecznie zawsze takich którzy doprowadzą cię do uśmiechu mimo złego humoru, a wrecz przeciwnie spowodują u ciebie stan podwyższonego cisnienia. Ale zawsze to ta adrenalina i swiadomosc ze jest sie komus do czegos potrzebnym.
Nie czytając Twojego posta, mogę śmiało powedzieć, że oczywiście kobiety powinny walczyć o swoje marzeniai robić to co lubią. A jeszcze do tego jak dojdzie zarabianie piniędzy to juz szczyt marzeń. Gratuluje Ci, że masz taką wspaniałą prace 🙂
Znam pewne małżeństwo które dokłądnie tak jak opisujesz : kobieta bez grosza, siedzi w domu maluje paznokcie , życje telenowelami i zakupami. Mąż na stanowisku prezesowskim. Jak jej nie wstyd żerować na jego kasie. Nie mam szacuknu do takich kobiet. Wcale się nie dziwie ze 70% to kłotnie o pieniadze. U mnie w malzenstwie tez niekiedy dochodzi o sprzeczek. o $$$. Ale ja sobie nie dam , zarabiam może nie tylke co moj maz ale ile moge to ciułam i do tego prowadze cały dom. Zawsze mu mówie ze „moge sie zamienic rolami” trudno na tym swiecie ze kobty zawsze zarabija mniej. Mimo ze to samo stanowisko i te same obowiazki w pracy , kasa mniejsza u kobiety niz u mezczyzny. Ci bardziej wyrozumiali powinni to wiedziec, ale nie sie chlubić , tylko przyjac jako dar od losu.
Przecież praca uszlachetnia. I nie mówie tu o pracy w domu, bo w domu też trzeba nieźle się ozapier……. żeby wychować dzieci na przyzwoite i dom nie zarusł glonem. Ale ja do pracy za rok się wybieram. I wara mezowi do moich wydatkow na buty i ciuchy.
Kochaniutka masz złe informację. Bo ja wiem że nie 70% ale 90% przypadków rozwodów to kwestie sporu o pieniądze. A zdrady i inne ceregiele to tylko przykrywka. Bo wiadomo że jak nie wiesz o co chodzi to chodzi o kase
Praca w domu pracą w domu, ale nie wyobrazam sobie siedziec w domu jak dzieci pojda do przedszkola. Dla zdrowia warto wyjsc do ludzi i miec swoj grosz. Byc niezalezna od swojego meza.
Mnie się wydaje,że problem tkwi w człowieku-jeśli facet nas nie szanuje to czy będziemy zarabiały czy nie niczego nie zmieni.ja jestem szczęśliwą niepracującą kobietą,która skupia sie na najważniejszych rzeczach=rodzina i wychowanie dzieci.nie mam niani,gosposi itp.zawsze jest pyszyny obiad czas na rozmowy i zabawy.nie ma gonitwy,kłótni o pieniądze-bo tak się umówiłam z mężem(który Nie wydziela mi pieniędzy-mam tyle ile potrzebuje).jestem zadbana,szczęśliwa i nikt mi nie wmówi że jest inaczej!może kiedyś jak dzieci bedą duże-skupie sie na pracy zawodowej.teraz wiem co jest najważniejsze i nigdy bym tego czasu nie oddała na nic innego-tylko dla mojego kochanego Słodziaczka.
Znam ten ból, kiedy jest się „na utrzymaniu”. Miałam chęć zrzucić odpowiedzialność za ten fatalny stan na męża, bo przecież wyciągnął mnie z dużego miasta gdzie na każdym kroku czekała wspaniała okazja i sprowadził na wieś, gdzie tylko widać tłumy po kuroniówkę, czy inne renty i emerytury. Ta chęć obwiniania wszystkich dookoła jest bardzo kusząca. Nie byłam w stanie długo wytrzymać i rozpoczęłam przebierać nóżkami i kombinowanie z różnymi przedsięwzięciami, które padały aż znalazłam odpowiednie dla mnie i funkcjonujące [na wsi!]:)
Możesz zdradzić co wypaliło? Jestem ciekawa bo też mieszkam na wsi, mam roczną córeczkę i zastanawiam się czym się zająć, co otworzyć aby miało wzięcie. Pozdrawiam 🙂
Zgadzam się, że to miło jak kobieta ma swoje pieniądze. Natomiast nie do końca podoba mi się styl jakim opisujesz kobiety nie pracujące zawodowo. Kurcze nie porównujmy ich do krów…dzisiejsze panie domu to też kobiety wykształcone, realizujące swoje pasje i perfekcyjnie zajmujące się domem i na pewno nie są nieporadne. Wiadomo, na pewno mają mądrych mężów. Głupi mąż zawsze wypomni wydaną kasę bez względu czy kobieta pracuje czy nie 😀 Ja szanuję Każdą kobietę nie dzielę ich na be bo „siedzą” w domu i cacy bo pracują. Każdy ma jakiś pomysł na siebie w życiu i nie wszystko w życiu sprowadza się do finansów. Ja rozumiem o co Ci chodziło, ale ten tekst jest strasznie płytki i trochę obraźliwy. P.s. wiele kobiet, które ciężko tyra zawodowo, bo tak naprawdę musi nie nazwałoby nigdy prowadzenie bloga pracą:-D
Świetny tekst! A szacunek do siebie samej.. bardzo trafiony w punkt.. Aktualnie jestem w zasadzie w takie właśnie sytuacji zero-jedynkowej. Jak to celnie ujęłaś tylko generuję koszty :/ to dość przygnębiające. A na drugiej szali to roześmiane dziecko, które patrzy tylko żeby mama za daleko i na zbyt długo nie uciekła 🙂 Czasem czuję się nieco, jak w takim martwym punkcie. Chciałabym być z dzieckiem w domu i delektować się czasem spędzonym z tym mądralińskim ukochanym łobuzem póki mogę, ale jak dodam do tego kolejne lata z dzieciątkiem, które dopiero jest w planach to się okazuje, że tych lat powolnego dziczenia jest jeszcze trochę przede mną (a w okolicy nawet żłobka nie ma). Z kolei chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że nawet wyjście do nieszczególnie lubianej pracy też ma swoje pozytywy, jak choćby kontakt z drugim człowiekiem (inny niż w warzywniaku przy kasie), motywacja żeby jakieś rzęsy podmalować, włożyć na siebie coś normalniejszego niż legginsy i rozwleczoną bluzkę itd. Każda z nas mam na pełnym domowym etacie z dzieckiem wie ile to poświęceń wymaga i zasługuje na wielki szacunek nawet nie ze strony innych, ale naszej własnej. Ten chyba jednak często gdzieś ucieka.. Pozdrawiam wszystkie mamy pracujące i niepracujące 🙂
Oj tak. Powinnyśmy mieć swoje pieniądze. Nie cierpię, tego stanu(w jakim jestem aktualnie), kiedy nie mam własnego grosza. Nie lubię wydawać pieniędzy, które mąż zarabia. Marzy mi się coś nowego, ale jak mam prosić męża o kasę to mi się odechciewa zakupów.. Chciałabym jakoś dorobić, ale brakuje mi odwagi by ruszyć. Chciałabym dorobić, siedząc w domu. Bo jednak chciałabym spędzić z synkiem ten czas jak jest mały. Podziwiam Ciebie Kinga, i inne mamy,które znalazły na siebie pomysł.
Zgadzam się z Tobą w zupełności. Uważam, że każda kobieta powinna mieć własne pieniądze, aby być niezależną. Nie wyobrażam sobie prosić męża o pieniądze na moje własne potrzeby, a tym bardziej przyjemności, a potem tłumaczyć się z każdego wydatku. Zresztą w życiu różnie bywa, czasami potrafi nas bardzo zaskoczyć, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Ważne jest więc, abyśmy miały pewność, że bez względu na wszystko, zawsze będziemy w stanie poradzić sobie samodzielnie.
Jestem zdania, ze nigdy nie wiadomo, co nas jeszcze w zyciu czeka, wiec lepiej nie obudzic sie kiedys z przysłowiową ” reka w nocniku”. Dziś jestesmy z mezem i sie kochamy, w moim przypadku spodziewamy sie trzeciego dzieciątka, a ja nie dosc , ze mam swoją pracę w banku od lat, to dodatkowo biorę sie za kurs stylizacji paznokci. Pieniedzy nigdy za wiele 😛 , a tak na powaznie przy tak intensywnie powiekszajacej sie rodzinie i ogromie zajęć przy dzieciach, mozna zrobic cos więcej i nie musieć byc cale zycie zaleznym od kogoś. Kinga jestem na TAK, pracujmy dla siebie 😀
Zgadzam się w 100%. Szanuje kobiety, które chcą pracować i nie siedzą tylko w domu. Oczywiście jestem za tym, by np. 3 pierwsze lata spędzić w domu z dzieckiem, ale później nie wyobrażam sobie tego by siedzieć i nic nie robić. Nawet jakby mój mąż przynosił duze pieniadze do domu to kiedyś może go zabraknąć i co bym zrobiła? Pracujmy, rozwijajmy się 🙂
Jak tylko zobaczyłam tytuł, całe moje ja, zaczęło krzyczeć TAK, TAK oczywiście, że potrzebne. Nie lubię być „na utrzymaniu” Męża i choć teraz jestem usprawiedliwiona, bo zajmuję się Synkiem, to jeżeli trafia się jakaś możliwość dorobienia, to z chęcią korzystam. Zupełnie inaczej czuję się mając na swoim koncie pieniądze, które zarobiłam i mogę wydać, na co chcę bez zastanawiania się, czy dana rzecz jest niezbędna i bez wytykania, że znowu wydaję, a inaczej jak muszę brać od Męża. Lubię być niezależna finansowo.