Ostatnio z przerażaniem i rozbawieniem słuchałam żali mojego znajomego – młodego ojca, który nie chciał przyjąć do wiadomości, że mleko modyfikowane rozpuszcza się w ciepłej wodzie, a nie zimnej. Dobrze, że poskarżył się mamusi, że dziecko nie chce pić, bo pewnie próbowałby wciskać maluszkowi taką miksturę przez następne tygodnie…
Taka prawda, że młodzi rodzice nie mają pojęcia, co tak naprawdę jest potrzebne noworodkowi i niemowlakowi dopóki nie staną przed problemem: jest 3.00 w nocy, skończyło się mleko/pieluchy/odparzyła mu się pupa/ma kolkę. My też męczyliśmy się czasem z naszym niemowlakiem, a potem okazywało się, że rozwiązanie leży w pobliskim sklepie. Przy drugim dziecku będzie lepiej.
Oto moja lista rzeczy, których zabrakło mi przy pierwszym dziecku, a w które jednak powinnam była się zaopatrzyć. Mam nadzieję, że dopiszecie do niej swoje must have świeżo upieczonego rodzica:
1. Leżaczek-bujaczek –wiem, że rehabilitanci ostrzegają przed niekorzystnym działaniem tego ustrojstwa na stawy biodrowe i kręgosłupy dzieci. Ale nikt nie mówi tutaj o kilkugodzinnym przesiadywaniu, tylko chwilowym włączeniu funkcji „stand-by” u waszego potomka. W ferworze walki z noworodkowymi widzimisiami, nie pomyślałam, że taki leżaczek to i przenieść można, włączyć maluchowi muzyczkę, w międzyczasie oddać się relaksowi w wannie, gdy dziecko w nim śpi… no, to już ostatnie jest fantazją, ale gdybym odkryła ten bujaczek wcześniej, więcej czasu po porodzie spędzałabym w innych pomieszczeniach domu a nie tylko w pokoju, w którym leżała w łóżeczku moja córka.
2. Chusta lub nosidełko -jaka naiwna byłam (ale chyba dlatego mam teraz takie mięśnie ramion…) wszędzie nosząc swoje dziecko! Oczywiście jako przykładna mama pierworodnego wiedziałam, że dziecko potrzebuje bliskości i nie można mu odmawiać noszenia. Gdzie byliście jednak wszyscy doradcy, kiedy kazaliście mi nosić, a nie wspomnieliście o milionie wariantów chust i nosidełek, które sprawią, że po całym dniu nie będę ciągnęła rąk po ziemi jak orangutan?!
3. Szumiący miś – gdy Lenka była mała, takie produkty dopiero wchodziły na rynek i ostatnią rzeczą, na którą wydałabym wtedy pieniądze, byłby właśnie szumiący miś czy przytulanka imitująca bicie serca matki. A teraz dałabym za nie każde pieniądze, bo jak przypomnę sobie, o ile wzrosły u nas rachunki za prąd, gdy próbowaliśmy usypiać dziecko szumiącą przez godzinę suszarką, okapem kuchennym czy radiem nastawionym na tzw. biały szum, to jednak taniej byłoby kupić misia.
4. Kwiat z materiału do kąpania dziecka w… zlewie – gdy myślę sobie, jak każdorazowo mordowaliśmy się z tą śliską, nieporęczną wanienką, która każdego wieczora czaiła się na naszego noworodka, aby tylko wciągnąć go w odmęty wody, to żałuję, że nie połakomiłam się na ten wynalazek. Są to mięciutkie wkłady do zlewu lub umywalki w kształcie kolorowych kwiatów, dzięki którym można bezpiecznie wykąpać niemowlaka. Maluch nie ślizga się, przyjmuje wygodną pozycję, a zlew jest akurat odpowiedniej wielkości dla niego. Tańszą alternatywą jest też specjalne wiaderko do kąpania niemowląt – to lepszy wybór niż nieporęczna wanienka a i maluchy czują się w nim bezpieczniej. A tak w ogóle to położne myją noworodki pod kranem, trzymając je w jednej (!) ręce jak kociaki – i maluchy też zadowolone. Podobno…
5. Bepanthen Baby – ktoś, kto źle mi życzył, poradził mi po narodzinach, że najlepiej smarować pupę dziecka kremem z cynkiem, żeby zapobiec odparzeniom. Taką próbkę dostałam też w szpitalu, więc stwierdziłam, że to standard. Teraz wiem, że to wierutna bzdura, bo maść służy tylko doraźnie, gdy pupa dziecka jest już mocno podrażniona. Maść z tlenkiem cynku nie nadaje się do profilaktyki, bo wysusza skórę jeśli nie jest ona podrażniona. Do codziennej pielęgnacji potrzeba nam delikatnej maści z prowitaminą B5 i lanoliną, która zabezpiecza przed dalszymi podrażnieniami. Dzieje się tak dlatego, że zostawia na skórze delikatną warstwę ochronną, chroniącą przed wilgocią i odporną na zmywanie, ale jednocześnie przepuszczającą powietrze.
Co więcej, niezwykle ważne jest, że Bepanthen Baby nie zawiera substancji drażniących i alergenów – jak wiele w dzisiejszym świecie jest dzieci-alergików, nie muszę chyba wyjaśniać. Żałuję, że poznałam Bepanthen Baby tak późno, bo większość znajomych przy swoich niemowlakach sama popełniała ten sam błąd, co ja – czyli nadużywała maści z tlenkiem cynku. I jest jeszcze jedno zastosowanie Bepanthen Baby, o którym opowiadały mi obolałe, karmiące matki. Gdybym wtedy miała tę maść…ale o tym już innym razem…
6. Lampka z projektorem – kiedy moja znajoma zaprezentowała mi jej działanie, Lenka była już pannicą. Ale tak mnie zachwyciły magiczne gwiazdki, które ta lampka w ciemności wyczarowała na suficie, że oczyma wyobraźni już widziałam, jak mój niemowlak patrzy w nie urzeczony i zajmuje się sobą przez kolejne 2 godziny, po czym spokojnie zasypia (ooo, naiwności!). Za moich czasów był teatrzyk cieni – też magia, co?
7. Poduszka do karmienia – jak zobaczyłam moją znajomą, w jakim komforcie karmi swoje dziecko, to olśniło mnie: to na pewno brak takiej poduszki przełożył się na problemy z karmieniem, jakie miałam na początku. Zważywszy na to, że dzieci czasem spędzają przy piersi kilka godzin dziennie, wydatek szybko ci się zwróci. Poduszka do karmienia odciąża kręgosłup i ręce masz wolne – możesz czytać czy przerzucać kanały w TV.
8. Niania z kamerą i monitorem oddechu – gdy urodziła się Lenka, miałam jakąś nianię elektroniczną. Ale więcej to szumiało niż działało i za każdy razem wydawało mi się, że to ostatnie odgłosy walczącego o życie dziecka… Teraz nie oszczędzałabym na tym sprzęcie i zafundowała sobie nianię nie tylko z kamerą, ale i monitorem oddechu. Niektóre dzieci śpią tak spokojnie, że budzisz się nerwowo co pół godziny sprawdzając, czy oddycha. Inne z kolei rzucają się po łóżku jak piskorz (oczywiście te kilkumiesięczne, które opanowały technikę obracania się) i nigdy nie masz pewności, czy właśnie nie wpycha głowy między szczebelki. Elektroniczna niania z kamerą na pewno oszczędzi ci nocnych stresów i spacerów do dziecięcego pokoju.
9. Frida – nie oszukujmy się: żadna gruszka do nosa nie poradzi sobie z katarem tak jak frida właśnie. Osobiście bardzo długo nie potrzebowałam niczego, co pomogłoby mi oczyścić nos dziecka, bo Lenka nie chorowała i wystarczała tylko woda morska (też niezbędna rzecz). Potem jednak, gdy złapała pierwszy katar, dowiedziałam się, że mądrzy Szwedzi wynaleźli sprzęt, który może wydawać wam się obrzydliwy (i taki wydał się też mnie – matka wyciągająca katar dziecku własnymi ustami?!), ale ratuje życie gdy dziecko dopada choroba. Jeszcze lepszym patentem jest frida do odkurzacza – niezastąpiona, gdy katar umiejscowił się głęboko i nie radzisz sobie tradycyjną rurką.
10. Otulacz – miałam naturalnie rożek, który był wymagany w szpitalu, i używałam go. Ale dziś zastąpiłabym go miękkim otulaczem, w który mogę zawinąć dziecko szczelnie. Filmiki, na których dziecko uspokaja się po minucie od szczelnego opatulenia go, obejrzałam zbyt późno, bo Lenka nie zmieściłaby się już do żadnego otulacza – życie płodowe było już dla niej tylko mętnym wspomnieniem. Jednak nie od parady pierwsze 3 miesiące życia dziecka nazywają 4. trymestrem ciąży – dziecko psychicznie nadal jest w łonie matki, więc dlaczego nie ułatwić mu adaptacji właśnie szczelnie zawijając je w otulacz? Dzieci lubią być spowijane nawet do końca 3 miesiąca, a ten zabieg w żaden sposób nie zakłóca jego rozwoju. Przeciwnie – spowijane noworodki lepiej śpią i są spokojniejsze.
KONKURS
To moja lista, ale jestem przekonana, że dodacie do niej swoje „must have” świeżo upieczonego rodzica. Trochę na to liczę, a żeby was zachęcić, przygotowałam konkurs z atrakcyjnymi nagrodami. Wybierzcie jeden przedmiot, który NAPRAWDĘ przydał wam się po urodzeniu dziecka i opiszcie w śmieszny, straszny lub wzruszający sposób, w jakiej sytuacji uratował wam życie. Wybiorę trzy komentarze, które najbardziej zwrócą moją uwagę. Dzięki firmie Bayer, producentowi maści Bepanthen Baby mogę nagrodzić najlepsze odpowiedzi.
Oto nagrody:
Wybrany zostanie 1 zwycięzca, któremu przysługiwać będzie nagroda I stopnia i 2 zwycięzców, którym będą przysługiwać nagrody II stopnia
Nagroda I stopnia : wózek spacerowy Maclaren Mark II Midnight Navy, zestaw maści Bepanthen Baby oraz kocyk wyprodukowany dla firmy Bayer.
Nagroda II stopnia: zestaw maści Bepanthen Baby oraz kocyk wyprodukowany dla firmy Bayer.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Bayer L.PL.MKT.08.2016.4148
Wyniki konkursu:
I miejsce
BACH
Jedyną nie do przecenienia rzeczą i rodzicielskim must have w moim i chyba każdego było i jest WSPARCIE! Moim największym wsparciem jest tata, tata mojego dziecka, mój mąż. Wiem, że dałabym radę bez wszystkich przedmiotów, ale nie wiem czy dałabym rady bez niego.”
II oraz III miejsce
„Czy znacie zabawną komedię „Moje wielkie grackie wesele”, w której ojciec panny młodej na każdą dolegliwość stosuje jedno, niezawodne rozwiązanie- kilka „psików” płynu do mycia szyb Windex? A gdyby tak filmowy Windex zastąpić OCTENISEPTEM? Psik psik na kikucik- szybko się zasklepi, psik psik na potówki- w mig znikają, psik psik na zadrapaną buzię- już zagojona, psik psik na ugryzienie- znika swędzenie… Wygląda na to, że odkryłam swoje greckie korzenie. Pozostaje mi tylko udowodnić, że Octenispet pochodzi z języka greckiego 😉”
ANNA
„U nas najpraktyczniejsza rzeczą okazała się poduszka anty wstrząsowa” motylek”, jak tatuś pierwszym razem wybrał się sam na spacer z 2 tygodniową córeczką i przez okno zobaczyłam jak trzęsie wózkiem niczym młotem pneumatycznym przeraziłam się…Jak spytałam dlaczego tak trząsł
odpowiedział: cały czas płakała
ja na to : może dlatego że prawie latała w tym wózku wiec pewnie się bała, dla takiego malucha to szok
mąż na to : przecież po to kupiłaś tego motylka żeby mogła polatać…
Pozostawiłam to bez komentarza”
Koło dekoracyjne: Mila Decor
Ciekawy artykuł, az milo sie czyta ;>
byly wyniki?
bez przesady z misiem-szumisiem. Szkoda kasy na niepotrzebny gadżet. Wystarczy ściągnąć z internetu plik z białym szumem i potem grać z odtwarzacza mp3 albo laptopa. Myśmy kupili kostkę grającą za jakieś 50zł, na usb, któa gra 11h ciągiem. I na pendrivie mamy ten biały szum, który w nocy leci. A jak gdzieś idziemy albo w dzień, to puszczamy piosenki. Poza tym taka kostka służy jeszcze jako dodatkowy głosnik do komputera lub telefonu, wiec zastosowan ma o wile wiecej niz mis-szumis 🙂
Co do lezaczka tez nie mielismy i tez zaluję.
– Proszę wstać. Sąd idzie!
Oczy wszystkich zwrócone były na wielkie drzwi, z których wyłoniła się czarna postać. To sędzia Pan Nocny Koszmar — nieustępliwy i twardy.
Sala rozpraw była pełna. Mnóstwo zainteresowanych. A na ławie oskarżonych tylko on jeden. Niejaki Whisbear. Twarz miał wyjątkowo szarą, cztery szeleszczące nogi zwisały i kołysały się niczym gałęzie drzew, poruszane przez zimny, jesienny wiatr. Czarne oczy błyszczały, a uszy (jedno w paski, drugie w kropki) jakby oklapły.
Główną poszkodowaną była Pani Kolka. Elegancka postać w okularach na nosie, włosach spiętych w kok, na ramieniu torba Morini i ta mina: kwaśna, groźna, złowieszczyła najgorsze. Pani Kolka zabrała głos:
– Oskarżam, tego oto delikwenta o zniszczenie moich planów, dotyczących tysięcy tzw. rodzin dzietnych, oskarżam go o straty moralne, a także obarczam kosztami za pensje, które musiałam wypłacić moim pracownikom, nomen omen bezpodstawnie, bo na nic się zdała praca Pana Bóla Brzucha czy też Pana Marudnika Bezsennika.
– Co się stało — rzekł sędzia — proszę opowiedzieć.
– Jak zwykle co wieczór — zaczęła Kolka — zaczęliśmy pracę w jednym z tych małych, pulchnych brzuszków. Wierciliśmy, szczypaliśmy. Na początku wszystko szło zgodnie z planem, czyli niekończący się płacz , marudzenie i pół nieprzespanej nocy przez jego rodziców. Nic nie zapowiadało katastrofy. Aż tu nagle, szok! Niedowierzanie! Dziecko smacznie śpi. Krzyczę więc do Bólu Brzucha: mocniej, mocniej! Sama nawet zaczęłam wbijać moje żelowe paznokcie intensywniej. Ale to na nic. Na próżno. Wtem, słyszymy dziwne: szzzzzzzzz. Cóż to? Kto tu jest? Ach. Jak śmiesz! Jakim prawem! To on Wysoki Sędzio — wskazała czerwonym szponem na Whisbeara. On — ten Szumiący Miś. Kiedy on zaczyna swoje szumienie — wszystko przepadło, wszystko na marne. Aż odechciewa się być tym Złym.
Opuściła głowę, opadła ciężko na krzesło i otarła łzę, spływającą po policzku.
– Czy zdarzyło się to jeden raz? – zapytał sędzia.
– Ależ skąd. Teraz to norma. Wszędzie tylko Misie. Wszędzie ma kumpli.
Sędzia Nocny Koszmar po krótkim namyśle rzekł:
– A zatem Panie Whisbear dowody przeciwko Panu są niepodważalne. To Pan sprawia radość dzieciom i ich rodzicom. To Pan daje ukojenie brzuszkom i spokojny sen nocą. To Pan swoim szumieniem odebrał pracę i chęć do działania tej biednej Powódce. To Pan sprawił, że na nic jej działania i poczynania. Jest Pan WINNY! W związku z tym skazuje Pana na karę: karę bolesną i straszną. Skazuje Pana na powieszenie….powieszenie na szczebelkach od łóżeczka i nieustanne szumienie — dożywotnio.
Wszyscy zaczęli klaskać. Whisbear nie powiedział nic. Uśmiechnął się tylko pod nosem, a na sali dało się słyszeć cichutkie szzzzzzzzz….
To bajka krótka i bez morału, ale ukazująca, że życie bez Misia Szumisia to nocny koszmar: w roli głównej z panią kolką i jej kompanami 🙂
Lęk, ale taki co paraliżuje…. strach, ale taki co czujesz go każdą częścią ciała….. i chwila niepewności, co wydaje się że trwa wieczność…. Słyszysz alarm i biegniesz na złamanie karku, rzucając wszystko co masz w ręku, bo to nieistotne… Wyobraźnia podsuwa najczarniejsze scenariusze, ale w duszy modlisz się tak żarliwie jak nigdy w życiu…. Sprawdzasz…. Widzisz małe, bezbronne dzieciątko rozbudzone ze snu, podnosisz i przytulasz… wraz z oddechem dziecka ty oddychasz z ulgą… Ale czasem ta mała kruszynka zapomniała o oddechu i w przerażeniu, drżącymi rękoma szybko podnosisz i powtarzasz „oddychaj, proszę oddychaj”, dmuchasz w usta….albo nerwowo krzyczysz: wezwij pogotowie….reanimacja…szpital… słyszysz: „z czasem przejdzie, noworodki już tak mają”
Nie tylko rodzice wcześniaków drżą o każde zaczerpnięte w płuca powietrze.
Monitor oddechu nie jest fanaberią…. to inwestycja w spokój i bezpieczeństwo, tych którzy sami obronić się nie mogą.
Przewrotnie napiszę co mnie uratowało przy drugim dziecku. Każdy rodzic, który czeka na kolejne dziecko w rodzinie zadaje sobie pytanie czy ogarnie sytuację? Jak starszak zareaguje na nowego członka rodziny? Będzie zazdrosny czy raczej,ku przerażeniu rodziców, będzie chciał robić wszystko przy swoim małym bracie lub siostrze? I ja się nad tym zastanawiałam. Nie wiedziałam czy będę umiała podzielić czas dla obu synów! Uratował mnie piasek kinetyczny. Ja go nazywam CZARODZIEJSKIM! Dlaczego? Bo dosłownie czaruje Janka. Po trafi się nim bawić godzinami. Buduje drogi, ładuje koparką na przyczepy, gotuje, piecze babki, zakopuje skarby. Prawda jest taka, że robi nim wszytko. Kiedy potrzebuję chwili, żeby zająć się Antkiem wyciągamy naszą ukochaną piaskownice i problem z głowy. Janek świetnie się bawi a ja mogę spokojnie zająć się małym. A kiedy chcę się pobawić z Jankiem, Antosia wkładam do bujaczka Babybjor, który bierzemy ze sobą wszędzie z racji jego gabarytów i cudownego kołysania.
Mi na liście brakuje laktatora. To była 3doba gdy piersi były jak balony, twarde. Że sama na sali pofatygowałam się do pokoju pielęgniarek spytać czy tak powinno być. Pierwsze dziecko, pierwsza ciąża. Pielęgniarka zaleciła odciągać i przykładać kapustą. Tyle że ja bez laktatora a ręcznie nie potrafiłam. Do 19 odwiedziny a mąż w pracy i nikogo blisko kto by mógł kupić tę upragnioną maszynkę”. Jeszcze pamiętam słowa dyzurującej pielęgniarki „Tylko niech mąż wejdzie dyskretnie bo pani doktor obchodu nie zrobi” Udało się w ostatnich minutach dotarł z przesyłką. Gdy udało mi się nakarmić dziecko wziełam się za odciąganie . Tylko nic nie chciało lecieć 🙁 W środku nocy poszłam do pielęgniarki która podeszła do problemu profesionalnie. Miałam rozgrzać piersi masażem, ciepłą pieluchą a ona pomogła mi odciągnąć ręcznie pokarm. Nikt tak nie zajął się moimi piersiami profesjonalnie jak ta wspaniała pielęgniarka.
Przede wszystkim CHUSTA! Przed porodem nie chciałam słyszeć o chuście, przecież są wygodne łóżeczka, kolorowe bujaczki itd. Ale gdy okazało się, że mój Skarb nie chce zasnąć i spać nigdzie tylko na moich rękach i musi czuć mamę to… „przeprosiłam się”, że wszystkimi zwoleniczkami noszenia! Jakie to było zbawienie tulić małą Kruszynkę i bezpiecznie ją utulić do snu, a ja mogłam złapać oddech przy herbacie dzięki wolnej ręce.
A po roku? Oczywiście bez podlizywania się-muszę napisać, że ratuje nas krem bepanthen sensiderm. Nie używałam tych kremu wcześniej, ale jak okazało się, że syn ma swędzącą wysypkę i ten krem ma cudowny skład bez żadnych sterydów to bez wahania kupiłam i dzięki niemu pożegnaliśmy drapanie się synka. Pozdrawiam ciepło 🙂
ponieważ nasz syn był dusza towarzystwa, nie szło go zostawić podczas snu bez bliskość mamy bądź taty postanowiliśmy wziąść go do naszego łóżka – jak to z takim maleństwem bywa był strach żeby go czasem nie przgniesc . Hitem okazał się kokon Tiny Star – mały przenośny materacyk z wysokimi miękkimi brzegami w którym mały czuł się bezpiecznie a my mieliśmy pewność że go nie przygnieciemy .można go z łatwością przenosić w każde miejsce bez budzenia maluszka , może służyć do zabawy, bez problemu można go wyprać. Kuba mimo swoich 10 miesięcy i wystających nóżek dalej uwielbia swój kokon ☺
Hmm co z Limitem 5 zdań ??
Popieram wiele ze tych rzeczy jest bardzo przydatna a dla mnie przede wszystkim bepanthen baby oj u nas się sprawdził rewelacyjnie i to wcale nie na pupe ale na buzie. Synkowi co rusz coś wyskakiwało na buzi wszyscy lekarze wkoło mówili czekać minie i tak minęło kiedy posmarowałam bepanthenem to dzisiaj go używam i smaruje kiedy tylko widze że zaś coś niepokojącego się dzieje na buzi synka 🙂 Ale pamiętam 3 wieczór w domu synek płacze wniebogłosy nie wiedzieliśmy co się dzieje 🙂 Po dłuższym płaczu poleciałam suszarke i tak pomogła tylko zepsuła się akurat wtedy po 2 minutach szumu 🙁 i wtedy niezastąpiony okazał się telefon i tak 🙂 na internecie szybko odnaleźliśmy szum suszarki i nastąpiła cisza 🙂 błogi spokój 🙂 i nie potrzebny jest szumiś bo wystarczy telefon który poszumi porobi zdjęcia 🙂
Rzeczywiscie Twoje wymienione rzeczy to strzał w 10tkę ale wiele rzeczy nie miałam z tej listy. Pamiętam jednak,ze w ciąży zakupilam starą gruszkę do wyciagania glutow z nosa….okazala się istną klapą jak trzeba było jej użyć….wogóle nie chciała nic zbierać więc wsiadłam w auto i z politowaniem przeprosiłam w aptece frię ktora wiele mam zachwalało ale ja nie byłam jakoś chętnie do niej nastawiona… początki naszej znajomości były trudne….ktorą koncowkę musze włożyć do buzi a którą do nosa? łeeee jak ja mam to zrobić? odruchy wymiotne występowały nawet u mnie….choc myślałam,że jestem na to odporna ale jak wychodzi glut wielkości wielkiego palca to wszystko może się zdarzyć !!! Koniec końców jestem jej wdzięczna za pomoc. Zawsze moge na NIĄ LICZYĆ choć syn nie do końca ją polubił 🙂 na tym samym podium mogę postawić laktator do odsysania mleka/….przydał się z każdym z trzech synów! miałam go zawsze w szpitalu. Czekał na moje wyciagnięte ręce! w pełni gotowy,chętny do pracy….zawsze w mleczarni jest co robić 🙂 a te olbrzymie piersi największe na 2-3 dobe po porodzie są przerażające! co faceci moga o tym wiedzieć? niby takie małe wczęsniej osiagają rozmiary gubałówki!!! jak nie masz stanika w szpitalu jestes przegrana! wiszą,ciążą….jak kopalnia kamieni!!!!
ehhh dobrze,ze akurat to mam za sobą 🙂
Urządzenie, które w nocy ratowało życie, dziękowałam za niego skrycie, podłączone do prądu non stop, ciepłą wodę na zawołanie nam dawało! Do tego po ciemku drogę wskazywało, bo temperaturę wody na wyświetlaczu pokazywało, a więc mleko mogłam zrobić raz dwa i po drodze nie przewracałam się ja! To było takie nasze światełko w tunelu 😉
Choć może nawet Ci się nie przyśni
Życie mi uratował TERMOFOR Z PESTEK WIŚNI
Bo,gdy maluszka kolka męczyła
ta „poduszeczka” ulgę przynosiła
I mogłem z synkiem zostawać sam
Bo swój sprawdzony patent mam
Ale i gdy mnie bardzo głowa bolała
Robiłem kompres chłodny i ulga nastawała
Ratunek na temperaturę i siniaki daje
z czystym sumieniem wszędzie się nadaje
Mój hit to kamerka internetowa do której miałam dostęp ja i mąż dzięki niej mogliśmy podglądać córkę w telefonach i mieliśmy spokojną głowę 🙂 Na święta dostali do niej dostęp również dziadkowie, którzy mogli podpatrywac wnusie jak śpi a i czasem robiliśmy wideo konferencje z kąpieli małej. Pamiętam smieszne sytuacje jak dziadkowie czuwali nad mała i gdy my wchodzilismy do sypialni to prawie dostawalismy zawału bo dziadkowie wykrzykiwali:-No nareszcie jestescie!, – Ile można na was czekać? !, – Dziecko płacze a wy gdzie?? ( tak, tak druga osoba ze swojego domu może się do nas odzywać przez kamerkę ). Obecnie dostęp do kamerki odebrany dziadkom bo chciałam odzyskać prywatność i intymność w naszej sypialni a nie być juz pod ostrzałem czujnego oka kamerki ( zdarzało się ze dziadkowie robili obrót o 360 stopni po sypialni żeby zobaczyć co jeszcze ciekawego się dzieje;) )
Moim wybawicielem i ratunkiem okazał się laktator elektryczny,gdyż moje początki karmienia piersią nie były usłane różami, a wręcz przeciwnie – na każdym kroku napotykałam na przeszkody. Pamiętam jak dziś moment,gdy wręczono mi mojego upragnionego Pierworodnego i zostawiono w beciku na rękach,gdyż nie było dla nas miejsca, a tym bardziej mogłam zapomnieć o pomocy doradcy laktacyjnego. Maluszek płakał z głodu, a pokarmu było jak na lekarstwo – dosłownie i w przenośni,gdyż „ofiarowano” mu zapalenie płuc i antybiotyki. Wisiałam (dosłownie) na laktatorze ze łzami w oczach,by dostał moje przeciwciała,które były dla niego szczególnie cenne i wpół przytomna ze zmęczenia wyczekiwałam pod drzwiami patologii noworodka by dostał moje mleczko i nie serwowano mu mieszanek.Dzięki laktatorowi i mojemu małemu, a jakże wielkiemu Motywatorowi nie zwątpiłam mimo licznych kryzysów – wystarczyło mi spojrzeć na to bezbronne dzieciątko, które tak delikatnie mnie muskało rączkami i się wpatrywało z taką miłością, że w niepamięć odchodziły popękane brodawki, zastoje, nawały,gorączki,drgawki i godziny spędzone przy laktatorze,bo dzięki temu udało mi się rozkręcić laktację i z dumą karmię mojego synka już ponad rok 🙂
Wiosną,jesienią,zimą oraz w lecie PIELUSZKA BAMBUSOWA najlepszym kompanem w świecie,
bo gdy gorąco to chłodzi skórę w zimie zaś ogrzewa czule.
Jako kocyk służyć może,przy pielęgnacji zawsze pomoże,
na głowie jako czapeczka,a przy katarze poręczna chusteczka.
Jest też świetna do przytulania i jako pomocnik do usypiania
niezwykle delikatna i bardzo miła, zawsze nam będzie towarzyszyła.
Już z niejednej opresji nas wyciągnęła,bez tych pieluszek bym chyba zginęła
zawsze choćby tą mini w torebce mam,za żadne skarby nikomu nie dam!
Jest przyjaciółką i wybawicielem,przeżyła z nami historii wiele
Bo gdy brzdąc ulał w kościele na tatusia, ratunkiem była kamuflaż-pielusia!
Mnie najbardziej przydał się leżaczek-bujaczek BabyBjorn. Cudowny wynalazek, dzięki któremu nie tylko mogłam wędrować z córką po całym mieszkaniu włącznie z balkonem i toaletą, ale przezde wszystkim dzięki któremu byłam spokojna….o kupy mojej córki 😉 jak więksość młodych mam tak i ja każdego dnia wyczekiwałam kupki mojego dziecka. Bujaczek sprawił, że przestałam ich wyczekiwać, bo wiedziałam że na pewno kazdego dnia będzie. Moje dziecko upodobało sobie leżaczek-bujaczek właśnie do robienia kup, stekającym przy tym tak głośno, że było ją słychac w całym mieszkaniu. To była komedia- kilkutygodniowy maluch, który robi kupkę tylko na bujaku i zawsze stęka przy tym niemiłosiernie 🙂 nie omieszkałam nagrać tego na pamiątkę 😀 A leżaczek bujaczek jeżdził z nami wszędzie, do dziadków, do znajomych, za miasto. Wszędzie tam, gdzie się pojawialiśmy z córką. Cudowny wynalazek bez którego ani rusz! 🙂
Spóźniony tego dnia do pracy i bardzo przejęty rolą przyszłego taty odwoził ją do szpitala, gdzie nieprawdopodobnych w bólach, bo zapomniano uruchomić kroplówkę z lekiem przeciwbólowym, po 11 długich godzinach urodziła najpiękniejsze dziecię na świecie – Karola Franciszka. Razem przeżywali te cudowne chwile, śmiali się, płakali, strasznie dużo rozmawiali o tym co spakowali w te 3 specjalnie zakupione na okazję porodu torby, po jednej dla każdego członka nowej rodziny. Potem było tulenie, całowanie, oglądanie, dotykanie, głaskanie tego maciupkiego ciałka aż nadeszła ciemna grudniowa noc, czas rozstania i lekkiej histerii nowej matki wariatki, która po zakmnięciu oddziału zreflektowała się, że do żadnej z nadmienionych toreb nie zapakowała DYDKA! Silny odruch ssania doprowadził dzięcie do całonocnego, przerażliwego, niczym nieukojonego płakania, a nową matke do włosów z głowy rwania-ach co to była za noc niezapomnana! Sytuację nad ranem uratował dziadek, który bez żadnych wpadek kupił dydek idealny, nawet ładny nie szkaradny z samochodem oczywiście jak to na instruktora nauki jazdy przystało i poszli spać i Karol i mama – druga doba w szpitalu była już udana 🙂
Mój must have? Zwykle koło ratunkowe…kto był nacinany w trakcie porodu ten zrozumie 🙂 Bez koła nie było możliwości żebym karmiłam na siedząco, kucał czy dłużej stała bo ból był straszny aż robiło się mi słabo . Zwykle kolo sprawiło, że mogłam działać przy córce i cieszyć się z bycia mama 😉 Lato się kończy wiec polecam zaopatrzyć się w takie i mieć gdzieś ukryte bo może kiedyś się przyda 🙂
Biało-czerwono-czarny mr B z gorącym wnętrzem 😉
Ten miś zwany teraz przez syna panda ratował nas z opresji podczas kolki u syna. Wkład, który za pomocna kliku rozgrzewa się w mgnieniu oka ukoił niejeden ból brzuszka syna. Mąż natomiast musiał być na posterunku by wygotowac w nocy zastygnięte wnętrze misia.. Któregoś razu zasnął przy stole, spalił garnek a obudziła go chmura dymu 🙂 by tego było mało w poszukiwaniu ciepłego wnętrza objechał polowe miasta !
Z pamiętnika młodego taty
„Ma Pan ślicznego syna, oficjalnie został Pan ojcem” – usłyszałem, po czym ruszyła cała ta karuzela rodzicielstwa. Pamiętam te pierwsze chwile, kiedy zobaczyłem te małe, różowe zawiniątko w ramionach mojej kobiety. Kiedy po raz pierwszy uścisnęło mój palec i choć ten dotyk był tak delikatny, chwytał za serce bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Pamiętam pierwsze chwile w domu, pierwszą kąpiel i pierwszy spacer. Wszystko było takie wyjątkowe, a ja naprawdę spełniałem się w roli ojca. Wydawało się, że rodzicielstwo wcale nie jest takie trudne jak je opisują do czasu gdy… po raz pierwszy zostałem w domu sam z miesięcznym bobasem…
Na nic było lulanie, noszenie, ciepłe mleczko z butelki (dodam, że było to mleko odciągnięte laktatorem) i świeża pieluszka. Na nic było tłumaczenie, że tata nie nosi przy sobie mlecznego bufetu, a zamiast przytulenia się do ciepłej piersi, można przytulić się jedynie do szorstkiego dywanu ;). Wtedy w grę wkroczył smoczek. Dopadłem go, leżącego pośrodku pokoju wypełnionego bałaganem jak na świeżo upieczonego rodzica przystało, wyparzyłem zgodnie z instrukcją i podałem młodemu. W tym samym momencie w domu nastała cisza. Poczułem ogromną ulgę. Nie dlatego, że choć na chwilę będę mógł odpocząć od tego płaczu, ale dlatego że nawet twardy ojciec mięknie na widok plączącego malucha i w takich momentach zrobiłby wszystko, aby pomóc temu małemu człowiekowi. Przytuliłem go wtedy i patrzyłem jak się uspokaja i zasypia. To był wyjątkowy widok, widziałem że dzięki temu smoczkowi, któremu moja żona była tak przeciwna(smoczek był kupiony na czarną godzinę… a to właśnie była ta czarna godzina) nasz syn poczuł się bezpieczny. I to bezpieczeństwo chcę zapewniać mu już zawsze, bez względu na to czy będzie chodziło o podanie smoczka czy pomoc w dorosłym życiu.
„Miłością jest… przemierzanie pokoju w nocy, aby kołysanką i ciepłymi
słowami utulić ciebie płaczącą wtedy, kiedy całe moje ja woła o sen…”
Wypisalam sobie to wielkimi słowami na scianie nad łózeczkiem mojej córeczki.Napis ten pomaga mi znalezc cierpliwosc w niewyspaniu. Bo dano mi w zyciu wiele milosci i nie widze powodu, zeby odmawiac tego mojemu dziecku. Jak uspakajam moją córeczkę….hmm 🙂 miłością…noszę tą moją Milenkę na rękach, tulę bardzo mocno do siebie, kołyszę kiedy tego potrzebuje i nawet w nocy śpi na moim brzuchu. Poza moim brzuchem, który jest najlepszym sposobem na sen ponieważ jest mięciutki, cieplutki i do tego z odgłosem bijącego serca.Kładę moją córeczkę na brzuch, głaskam jej miękkie włoski, od czasu do czasu dotykając jej gładkiej skóry na policzkach oraz na nosku. W tle słychać słodkie szumienie …tonem tak ciepłym, iż mam wrażenie jakby tenszum dotykał każdej cząstki mojego serca. Malutka spogląda na mnie odpływającymi powoli oczyma. Dostrzegam w nich bezgraniczną miłość i oddanie. Tonę w jej pełnym ciepła spojrzeniu, a moje matczyne serce rozświetla niewyobrażalne szczęście! Ta chwila rekompensuje wszelkie trudności i poświęcenia związane z macierzyństwem, z którymi zmierzam się każdego dnia…a MiS Szumiś bardzo mi w tym pomaga
Trudno uśpić nam było te małe cudeńka więc wypróbowaliśmy muzykę Lap Raimond . Melodyjna idealna dla takich maluszków. Puszczamy im wieczorem przy zasypianiu do tego doszły jeszcze mięciutkie podusie w które się wtulają i zasypianie stało się proste 🙂
Mojego malucha uspokajał tylko cycek mamusi:) od kiedy zaczął jesc inne rzeczy to na ataki furii i płaczu pomagają tylko chrupki. Zwykle, kukurydziane, nie może ich zabraknąć w samochodzie, w wózku i na spacerze.
Zdecydowanie must have świeżo upieczonego rodzica to dziadkowie czyli rodzice młodych rodziców. Gdyby nie oni byłbym w czarnej dziurze 🙂 Mimo, że jestem nauczycielem i z dziećmi w wieku młodszym mam do czynienia każdego dnia to jak zabrać się za mojego bobasa nie miałam zielonego pojęcia. Branie na ręce, kąpanie, noszenie czy wszelka pielęgnacja to była totalna czarna magia. Tutaj właśnie najbardziej pomocni okazali się dziadkowie. Sprawne ręce mojego taty ubierały córkę od dnia narodzin. Robił to z prędkością światła kiedy mi szło to bardzo ślamazarnie a córka wyła w niebo głosy. Kąpiel… pach, pach i po krzyku. Usypianie? Co tam Miś Szumiś czy suszarka babcia usypiała w dwie minuty. Sesja noworodkowa córka miała 6 dni na moich rękach ciągły płacz a u babci błogi sen dzięki, któremu powstały wspaniałe zdjęcia. Nauczyli mnie odróżniać pajace od śpiochów i półśpiochów, jak nosić małą żeby sprawnie jej się odbiło, jak masować brzuszek, pokazali jak przewracać ją z plecków na brzuszek. Dlatego to mój absolutny niezbędnik…fajni dziadkowie. Kiedy zostałam sama mamą z pewnością bardziej ich doceniam 🙂 Polecam wszystkim 🙂
U nas sprawdziło się kilka rzeczy bardzo przydatnych dla maluszka. Na pierwszym miejscu jest wózek, dzięki któremu możemy wyjść na spacer każdego dnia. Odkąd synek skończył tydzień jesteśmy na świeżym powietrzu każdego dnia. Nie jest nam straszny mróz, śnieg, deszcz czy słońce. Wybieramy taką godzinę spaceru by małemu było odpowiednio ciepło lub chłodno, w zależności od temperatury na zewnątrz. Co prawda mamusia kilka razy wróciła do domu przemoczona jak kaczka, ale najważniejsze, że Pawełek był suchy i dotlenił się. Bardzo przydała się też poduszka do karmienia, gdy po powrocie ze szpitala krocze było tak obolałe i opuchnięte, że nie mogłam siedzieć karmiłam małego na stojąco ze łzami w oczach. Wtedy przydała się poduszka poporodowa i poduszka do karmienia. Przyszła mega ulga i wygoda. Zupełnie inna bajka. Malutki leżał sobie spokojnie a ja praktycznie odpoczywałam. Kolejnym gadżetem bardzo przydatnym, z którego korzystamy do dziś i pewnie jeszcze przez dłuższy czas jest aspirator do nosa na odkurzacz. Nie wiem jak inne mamy, ale ja bardzo sobie go chwalę. Oczywiście przydał się też przewijak, ale używaliśmy go chyba do 4 miesiąca. Bujaczek i mata z różnymi przypinkami też się sprawdziły na kilka miesięcy. Od etapu pełzania super sprawą okazała się mata, z tym że większa (4 mk). Mały bawi się na niej do dziś. Obecnie furorę robi miś licz ze mną chicco. Pewnie jeszcze o czymś zapomniałam 😉 Trochę tych gadżetów się uzbierało, ale ile łatwiejsze okazały się niektóre czynności 😉
Przy pierwszym bobasie mieliśmy ogromne problemy z ukołysaniem go do snu. Mateusz często budził nas swoim płaczem. Wspominam ten okres bardzo źle. Moje matczyne serce było rozdzierane na miliony kawałeczków, gdy musiałam patrzeć jak synek się męczy. Może niektórzy powiedzą, że jestem przewrażliwiona, ale kto jest rodzicem, ten pewnie zrozumie 🙂 Nie ma też co ukrywać, że byliśmy z mężem wykończeni fizycznie. Człowiek po pewnym czasie bez snu nie daje już rady. Jest rozdrażniony, wszystko go denerwuje. Silny stres to jedno z najgorszych przeżyć. Ale jak tu się nie stresować, kiedy maluszek płacze, ciągle kaszle i choruje. Nie pomagały żadne syropy ani herbatki. W końcu znajoma poleciła mi, abym kupiła oczyszczacz powietrza z funkcją nawilżania i rozpylania naturalnych olejków eterycznych. Żadna konkretna marka, takich urządzeń jest pełno. Cena była niska, więc zainwestowałam, bo tonący brzytwy się chwyta. Niestety, nie mieszkamy w zbyt czystym regionie. Dużo smogu dookoła nas, a nawet mój lekarz rodzinny uświadomił mi, że najwięcej chorób bierze się właśnie z zanieczyszczonego powietrza. To, co wdychamy wpływa na nasze zdrowie. Nie bardzo mogę zmienić powietrze na zewnątrz, ale te w sypialni synka już tak. Różnica była kolosalna. W pokoiku od razu zrobiło się jakoś tak rześko, powietrze czyste, wilgotne zupełnie jak w lesie po burzy. W dodatku olejki eteryczne mają magiczną moc. Są w 100% naturalne i nie szkodzą. Lawendowy wspaniale koi, pomaga zasnąć, łagodzi nerwy. Eukaliptusowy idealny przy wszelkich katarach, kaszlach i grypach. Od wyboru do zapachu! Są nawet specjalne mieszanka właśnie dedykowane różnym dolegliwościom dzieci. Ja z całego serca polecam, bo jest tanio, naturalnie i przyjemnie. Mateusz zaczął lepiej spać, skończyły się ciągłe wizyty u lekarza, bo mały już tak nie choruje, nie łapie infekcji. Ja po takiej „zapachowej” nocy też czuję się o wiele lepiej. Aromaterapie z oczyszczaniem i nawilżaniem powietrza stosuję teraz przy drugiej dzidzi od jej pierwszych dni i bardzo sobie chwalę 🙂 Noce o wiele spokojniejsze niż przy Mateuszu. To nie tylko właściwości kojące i lecznicze, ale myślę, że takie aromaty muszą pomagać dzieciakom rozwijać wyobraźnię. To naprawdę niezwykłe. Jeśli zdecyduję się jeszcze na trzecie dziecko, to tylko z nawilżaczem powietrza i dużą ilością olejków eterycznych.
Błagam matki z internetu,
By majątku nie zatracać,
Zamiast wznosić stos z gadżetów,
Kupić… duże materace.
Bo gddy padasz ze zmęczenia,
Dziecko zaś Ci spada – z łóżka,
Tam doświadczysz ukojenia,
Tuląc młode „do cycuszka”.
Już nie musisz nocą wstawać,
Bo potomstwo – choćby liczne –
Po swych bokach porozkładasz
(choć to widok dość komiczny).
Na materac jak do łodzi
Wskoczysz, gdy zabawek fala
W groźną powódź się przerodzi,
Zacznie pokój Ci zawalać.
A gdy dłużej już nie możesz,
Gdy wyrywasz włosy w szale,
Walnij głową o podłoże –
Wszak nie będzie Cię bolało 🙂
Nam pzydaje się bardzo niepozorny przedmiot jakim jest małe radyjko. Od urodzenia maluszek słucha kołysanek (ponieważ mama głosu zupełnie nie ma), które pomagają mu się uspokoić i zasnąć. Jest bezprzewodowe więc zawsze mamy je przy sobie 🙂
Bepanthen Baby – niezbędny dla mnie i maleństwa. UŚMIECH I ULGA – dwa słowa, które cisną mi się na usta -oba nierozłączne i doskonale oddające Nasze, czyli moje i maleństwa odczucia i samopoczucie.
UŚMIECH I ULGA – bo wysmarowana pupa maleństwa jest już bez otarć i odparzeń – oj jaka fajna wtedy pupa jest, szczęście i uśmiech na twarzy dziecka – niezapomniane!
UŚMIECH I ULGA – bo mleczarnia karmiącej mamy już wysmarowana i nic nie boli, a szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko – oj ulga, ulga i jeszcze raz ulga!!
UŚMIECH I ULGA – bo wspólnie mama z maleństwem nawilża i pielęgnuje suchą skórę – jedna tubka – wspaniałe wspólne smarowanki, no i jaka oszczędność miejsca w taborze podróżniczym 🙂
Moi drodzy, chyba rzadko kto przy pierwszym dziecku pamięta o tym aby wybrać i przemyslec zawczasu zakup rzeczy prozaicznej, a przy tym ogromnie waznej, czasami decydującej o bezpieczeństwie dziecka i spokoju rodzica. Skupiamy sie raczej na rzeczach pieknych, uroczych i kojarzacych sie ze slodkim maluszkiem, ale przy pierwszej goraczce niezbędny jest dokladny termometr bezdotykowy – taki, ktory poda prawdziwy wynik! Coś co dla niewtajemniczonych wydaje sie oczywista oczywistością wcale takie oczywiste nie jest – na ten temat napisano opasle tomy, a i tak żaden nowoczesny termometr nie dorowna starym rteciowym, kosztujacym grosze. Ja przeczytalam pol internetu 😉 i moge polecic dokladny wloski termometr Thermofocus 0700A2. To cenna rada 🙂
Już zanim moje maleństwo pojawiło się na świecie zaczęliśmy z żoną kompletowanie wyprawki. Było to dość ciężkie bo wybór ogromny, ceny szokujące a przy kolejnym dziecku trzeba jednak ograniczyć wydatki. No i tak właśnie nasz MUST HAVE WYPRAWKOWY ograniczył się do minimum . Co najbardziej nam się przydało? Kupiliśmy dla naszego niemowlaka WANIENKĘ WIADERKO. Tak ! Postanowiliśmy spróbować czegoś innego zwłaszcza , że miejsca mieliśmy bardzo mało. No i tak właśnie pierwsze kąpiele były pełne stresu, jednak wiaderko zdało swój test ! Nawet gdy jechaliśmy nad wodę zabieraliśmy je ze sobą, starszy maluszek miał wtedy swój „basenik” . No i tak podczas właśnie jednego z pikników nad wodę (gdzie sporo osób jeździło) mieliśmy ze sobą owe wiaderko. Obok nas była rodzina z dzieckiem które nie było pilnowane i przeniosło ogień z ogniska na położony obok koc. Każdy krzyczał, panikował , nie wiedział czym gasić. Sam byłem przerażony. Tamta rodzina gasiła nogami, chluskała wodę z kubków do picia. Bez zastanowienia wyciągłem synka z wiaderka i wylałem wodę na ich koc. Ugasiłem. Historia okropna lecz wiaderko kolejny raz nam pomogło. Było niebezpiecznie. Dlatego drodzy rodzice, nie spuszczajcie swych dzieci z oczu nawet na krok ! Nigdy nie wiadomo czy sekunda nieuwagi nie skończy się tragicznie ! Wiaderko to z kolei w innych okolicznościach przez zostało użyte przez teściową. Była u nas w odwiedzinach i jako że zawsze musi „udzielić nam dobrej rady” tak i tym razem chciała coś pokazać. Potknęła się i wpadła tyłkiem do wiaderka z wodą (wcześniej kąpaliśmy córcię). Wanienka pękła, teściowa cała mokra! Plus z tego, że sama z siebie zaczęła się śmiać a owo wiaderko uratowało nam życie- od tego momentu teściowa przestała się wtrącać i już nie „wmuszała” w nas swoich dobrych rad 🙂 POZDRAWIAM Tata 🙂
Słodziak z tej lenki na fotografi, juz nie pamietam jak wygladaly moje dziecki kiedy taki byly, az musze zajrzec do naszego rodzinnego albumu sprzed 5 i 7 lat. 🙂
Mojemu rozwrzeszczanemu dziecku jak byl noworodkiem nic nie pomagalo, ani szumic, ani otulacz ani moj cyc. Taki egzemplarz.
POKOIK LENKI CUDNY, SKAD TA LAMPKA NOCNA?
wcale nie powinnas! nie ktore to tylko zbedne przemioty, tak bylo i u mnie.
Szybciutko odpowiadam na pytanie,
najpiękniejsze jest w tym stanie,
kupowanie,kupowanie i .. kupowanie!
Jednak wiadomo, ile rzeczy można kupić a ile faktycznie może się przydać… niewiele 🙂 Choć na pewno hitem numer 1 jest krokodylek z popularnej sieci sklepów do wanny. Moja kochana córeczka jest osóbką o nadzwyczajnych pokładach energii (tak tak to jedno z tych dzieci, które się w nocy ładuje, aby cały dzień skakać, biegać i wariować ). Niestety w wannie takie zachowania mogą doprowadzić do tragedii.. U nas na szczęście obyło się bez większej krzywdy, choć bieganie po śliskiej wannie nie jest najlepszym pomysłem i skończyło się na sporym siniaku i wielkim płaczu… Traumy też trochę było i przez kilka dni moje dziecko nie chciało wchodzić do wanny… Na szczęście matka zakupocholiczka wyjęła z szafy stary zapomniany zakup, krokodylka Bezpiecznika. Szybko przykleiłyśmy go razem na dno wanny a córeczka zachwycona nowym towarzyszem kąpieli ochoto weszła do wanny. Od tej pory kąpią się co wieczór razem i moja córeczka gdy się zapomni i np. próbuje skakać w wannie jak na trampolinie mam pewność, że zanim zdążę ją złapać krokodylek zapewni mi bezpieczeństwo i nie upadnie do wody. Polecam go z całego serca 🙂
Mnie najbardziej przydał się pojemnik na zużyte pieluszki Korbell. Dlaczego ? Już wyjaśniam…
Mojego synka musiałam przebierać średnio dziesięć razy w ciągu dnia i latanie z każdą pieluszką na pole do kosza to była straszna męczarnia, zwłaszcza, że pokój synka jest na drugim piętrze! Dopiero po dwóch tygodniach w ręce wpadł mi ten jakże pojemny kosz na pieluszki (wielki PLUS dla teściowej za tak cudowny prezent;)). Postawiłam kosz Korbell tam gdzie najczęściej zmieniałam pieluszki synkowi i dopiero pod koniec dnia mogłam je wyrzucić (wszystkie za jednym razem!). Ah, co to była za wygoda! Kosz ten okazał się praktyczny! Ma w sobie coś takiego, że świetnie pasuje do każdego wnętrza. Ma fajny kształt, oryginalną budowę, a co najważniejsze jest prosty w użyciu. Raz, dwa i pieluszka lądowała w Jego wnętrzu (nawet zabiegany tata trafiał do Jego wnętrza!) – i już nie musiałam zbierać pieluszek po całym domu, które zostawiał mąż w każdym kącie gdy zajmował się dzieckiem! Dodatkowo skutecznie zapobiegał wydostawaniu się nieprzyjemnych zapachów na zewnątrz, zwłaszcza gdy w Jego wnętrzu znajdowało się już kilka zużytych pieluszek o niemiłym zapachu. Dzięki takiemu udogodnieniu w moim domu w końcu poczułam jakiś świeży zapach…aż miło się robiło na duszy! Nie mogę pominąć również faktu, że kosz Korbell jest funkcjonalny i to nawet po wielu latach! Wszak obecnie gdy mój synuś podrósł (ma już 2 latka), bez problemu dało się przerobić go na zwykły kosz na śmieci usuwając z Jego wnętrza system uszczelniający. I bez wyrzucania kolejnych pieniędzy w błoto synuś ma fajny kosz na śmieci w swoim pokoiku 🙂 Jak każda mama tak samo i ja doceniam zalety tego pojemnika Korbell bo jest on naprawdę doskonały i niezastąpiony po urodzeniu dziecka, a Jego zalety nieocenione w domu pełnym dzieci – a my z mężem planujemy ich aż szóstkę !
Zdecydowanie butelka antykolkowa (mój wybór padł na butelkę Heberman)! Przyznam szczerze, że dowiedziałam się o niej jeszcze przed porodem, ale nie kupiłam jej od razu, bo myślałam że pokarmię dziecko piersią przynajmniej do pierwszego roku życia. Niestety już po trzech miesiącach od narodzin córeczki zostałam zmuszona karmić butelką – zaczęło brakować mi pokarmu :(! Mój starszy synek uwielbiał pić kaszkę z butelek Canapolbabies, wtedy jeszcze tych najzwyklejszych (było to pięć lat temu!), niestety zaraz po posiłku męczyły go straszne bóle brzuszka, dlatego aby uniknąć takich sytuacji, po namowie przyjaciółki (położnej) zakupiłam butelkę Haberman, do której jak się okazało szybko przyzwyczaiła się moja córcia, a to za sprawą smoczka, który swoim kształtem przypomina moją pierś (aż trudno w to uwierzyć!) Czy rzeczywiście dziecko dzięki niej nie łapie powietrza podczas jedzenia? Tak! Unikalna budowa butelki i zastosowany w niej system antykolkowy sprawiły, że córeczka jest mniej narażona na kolkę, która doskwierała jej od narodzin. A co dla mnie jako mamy jest również ważne? Otóż, fakt, że butelka wspiera karmienie łączone, czyli karmienie raz piersią, gdy mam wystarczająco pokarmu, a raz butelką, gdy brakuje mi pokarmu, bądź gdy wychodzę z domu na dłużej i córeczką zajmuje się tatuś. Mimo iż, czuję do siebie samej żal, że nie mogę w pełni karmić córeczki naturalnie to jednak uśmiecham się na myśl, że w kryzysowej sytuacji zastępuje mnie właśnie butelka Heberman, do której mam pełne zaufanie – dzięki niej Ja i Mój maluszek śpimy spokojnie.
Dostałam od koleżanki smoczek, który uwielbiała moja córka, inne nie wchodziły w grę, po miesiącu zużył się na tyle, że nie mogłam go już podawać dziecku, wtedy też zaczęły się poszukiwania, wykupiłam ze sklepów wszystkie firmy, kolory, kształty i rozmiary najróżniejszych smoczków, a córka ciągle domagała się swojego jedynego, a że z miesięcznym dzieckiem się nie dyskutuje zaczęła się akcja poszukiwawcza.
Szokiem było dla mnie wiadomość, iż wyjątkowy smoczek mojego dziecka do kupienia tylko na miejscu w Anglii, gdzie po drodze mi nie było zupełnie (nie ma to jak trafiony prezent).
Odnowiłam wiele kontaktów z prośbą i wysłanie takowych smoczków pocztą, smoczki doszły po miesiącu, jednak nie taki rozmiar, córce się to nie spodobało, co ewidentnie można było usłyszeć stojąc pod oknami naszego domu.
Cała akcja poszukiwawcza trwała tak długo, że córka zapomniała o smoczku, pokochała natomiast Przytulankę „Przytulasia” bez którego do tej pory spać nie może(na wszelki wypadek kupione zostały od razu 3 sztuki).
Przy drugim dziecku zamiast smoczka, kupię Przytulankę, która będzie od początku z moim bobaskiem, najpierw jednak sprawdzę ich dostępność, bym znów na coś wyjątkowego nie trafiła.
Moje dziecko miało chyba wszystko czego potrzebowało po urodzeniu. jako położna dobrze wiedziałam co mi i córki się przyda, więc byłam dobrze przygotowana.
Ale i tak okazało się, że czegoś brak.
Odkurzacza 🙂
Pierwszy duży katar i się zaczęło. Frida oczywiście była zakupiona ale cóż z tego jak mogłam ciągnąć do wyssania oczu a nosek nadal był zapchany i moje dziecko się męczyło. Przeszliśmy z Fridą prawdziwą walkę, niestety poległa, nie dała rady. Mąż poleciał do apteki po innego pomagiera i kupił Katarek. Cudnie, tyle, że my mieliśmy odkurzacz parowy 🙂 Także do katarka trzeba było zakupić normalny sprzęt ssący 🙂
Katarek dał radę i jest niezastąpiony do dziś, a i odkurzacz się super sprawuje 🙂
bephanten baby to masc na wszytko, dla dziecka i dla mamy, moje piersi przez pierwsze tygodnie po porodzie byly zmasakrowane, tylko ta masc pomogla na rany i pupa hani zawsze zadbana.
podgrzewacz do butelek, to jest jedyna rzecz ktorej nie zakupialm i do dzis mysle sobie ze bylam frajerka. Có z przy nastepnym dziecku sie to zmieni.
szumis spelnil u nas swoja role, odkad go zakupialm nasze dziecko spalo jak dziecko. 🙂 polecam.
Oj ja tez zaluje ze nie milam kilku przedmiotow ktore myslalm wtedy ze uratuja mi moje maciezynskie zycie. Teraz juz twierdze inaczej z perspektywy czasu, teraz jestem pozytywnie do tego nastawiona, mysle sobie ze jak sobie poradzilam bez to znaczy ze jednak nie byly az tak potrzebne i zaioszczedzilam pieniadze.
Przygotowanie listy wyprawkowej sprawiało mi ogromną przyjemność. Czytałam mnóstwo artykułów i szczególnie zainteresowały mnie pieluszki wielorazowe. Staram się być eko, więc to moje tematy. Jednak mężowi nie przypadły do gustu. Przekonał mnie, że i tak będzie mnóstwo prania, a lepiej skupić się na bliskości z dzieckiem, niż na praniu. Kiedy miałam wybrać się na wielkie wyprawkowe zakupy, niestety wylądowałam w szpitalu, a listę przesłałam mężowi, który miał zaopatrzyć naszego wcześniaka we wszystkie niezbędne mu rzeczy. Mąż odbierał nas ze szpitala dumny jak paw – udało mu się wszystko kupić i mieszkanko jest gotowe na przybycie synka. Szybko okazało się, że mąż zapomniał o jednej z ważniejszych rzeczy przy noworodku – pieluszkach tetrowych. Tłumaczył się, że przecież ustaliliśmy, że młody będzie w jednorazówkach. Jakoś mu się zapomniało, że mówiłam wówczas o otulaczach bambusowych, a nie tetrowych. Po pierwszym ulaniu maluszka na jego ulubiony T-shirt popędził do sklepu po ogromny zapas pieluch tetrowych. Przydały nam się też do usypiania maluszka, czyszczenia małego noska, wykorzystaliśmy ją nawet jako matę antypoślizgową do wanienki. Pieluszka tetrowa to mój must-have 🙂
List rzeczy, które świeżo upieczeni rodzice powinni mieć dla maleństwa, w Internecie jest tysiące, rodzice też polecają sobie nawzajem sprawdzone i ulubione produkty, jednak ja mojego odkrycia dokonałam zupełnym przypadkiem – w sklepie, szukając czegoś zupełnie innego. Pielucha bambusowa do otulania 120 cm na 120 cm, materiał tak miły i niezmieniający się w dotyku po praniu, że wszystko mogłabym kupować bambusowe – super chłonna, super przewiewna, jest też antyalergiczna i posiada wszystkie atesty. Służy nam, jako otulacz dla dziecka, ręcznik w ciepłe dni, jako osłona wózka przed słońcem, kocyk do wózka, kocyk do łóżeczka, ostatnio córce zrobiliśmy z niego namiot a pewnie za jakiś czas będzie peleryna. Po moim zakupie już 5 koleżanek się skusiło i przekazują dalej. To takie moje małe odkrycie rzeczy, którą na pewno kupię przy każdym następnym dziecku, którą polecam i śmiało będę kupować w prezencie dla dzieci znajomych.
Jestem mama rocznego Maluszka i z własnego doświadczenia wiem jak ważna i niezastąpiona w pielęgnacji dziecka jest PIELUSZKA JEDNORAZOWA.Ostatnio przeczytałam gdzieś ,że zanim nasz Maluch nauczy się korzystać z nocniczka trzeba go przewinąć przeciętnie PIĘĆ TYSIĘCY RAZY!!! PIELUSZKA JEDNORAZOWA więc w pierwszych latach życia naszych pociech jest ich NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM ,bo towarzyszy im przez całą dobę,podczas radosnych zabaw,poznawania świata i podczas snu.Oczywiście musi być to -IDEALNA PIELUSZKA-mięciutka,cieniutka,idealnie przylegająca,ale nie ograniczająca swobody ruchów Brzdąca,wykonana z przyjaznych dla delikatnej skóry Maleństwa materiałów.Nasz Kochany Maluszek musi się w niej czuć komfortowo,wygodnie,a Jego Mama nie musi martwić się że skóra dziecka ulegnie odparzeniu lub będzie podrażniona.IDEALNA PIELUSZKA-to przedmiot który NAPRAWDĘ OGROMNIE SIĘ PRZYDAJE po urodzeniu dziecka.
IDEALNA PIELUSZKA JEST NIEZBĘDNA DO PIELĘGNACJI MALUSZKA
MUSI BYĆ MIĘCIUTKA I BARDZO CIENIUTKA,
WILGOĆ WCHŁANIAĆ DOSKONALE ,NIE UCISKAĆ BRZUSZKA WCALE.
RUCHÓW MALCA NIE KRĘPOWAĆ I WYGODNIE SIĘ ZDEJMOWAĆ.
NIE PODRAŻNIAĆ ,NIE UCZULAĆ,
KOMFORTOWO,DELIKATNIE MALUSZKA OTULAĆ!
Co tak naprawdę przydało mi się po urodzeniu dziecka? Był to po prostu CZAS poświęcony dziecku.Wiem że to nie przedmiot ale to właśnie CZAS sprawił że jestem szczęśliwą mamą.Przy pierwszym dziecku bardzo szybko wróciłam do pracy,mój syn miał 5 miesięcy.Wtedy uważałam że jest dostatecznie duży i zostawiam go w dobrych rękach.Tak też było ponieważ został z moją mamą ale nic nie wróci mi już wspólnie spędzonych chwil.Patrzenia jak się rozwija.Oglądania jako pierwsza jego postępów.Gdy po 5 latach urodziłam córeczkę postanowiłam zostać z nią dłużej.I wiem że to była dobra decyzja.Jestem przy niej gdy się budzi rano i gdy zasypia.Jako pierwsza ujrzałam jej uśmiech,usłyszałam jej śmiech,widziałam jak zaczyna siadać,raczkować i stawiać pierwsze kroki.Uczę ją pierwszych słów,dźwięków wydawanych przez zwierzęta i patrze jak każdego dnia zaskakuje mnie nową umiejętnością.To ten czas spędzony z córką pozwala mi ją poznawać na nowo każdego dnia i pozwala mi się cieszyć się z bycia mamą.Żałuje że nie miałam tej możliwości przy moim synu.:(
Wiele z rzeczy wymienionych
już przydało się, lub przyda:
bepanthen niezastąpiony,
czy rewelacyjna frida.
Ale teraz wam opowiem,
o czymś, co już dobrze znamy.
Bardzo to chwaliły sobie
nasze babcie, nasze mamy…
To pieluszka. Ta tetrowa,
choć ma dzisiaj inne cele.
Niech się przy niej kocyk schowa
i pluszowi przyjaciele.
Dla mnie wielka to zagadka,
jak wiele magicznych mocy
kryje w sobie zwykła szmatka,
jak się sprawdza w dzień i w nocy.
Można szybko i bez trudu
wykorzystać wszystkie moce:
Otrzeć dziecku buzię z brudu,
albo okryć w letnie noce.
Bo z pieluszki jest śliniaczek.
Przytulanka jest do spania.
A gdy dzidzia głośno płacze,
włącza moc uspokajania.
Dla mnie rzecz to wyjątkowa,
jedna z ważniejszych na liście.
Zawsze dwie do wózka chowam,
(pięć w torebce, oczywiście:)
Ona same ma zalety,
codziennie jej używamy
nieświadomie, więc, niestety
często jej nie doceniamy.
Czy znacie zabawną komedię „Moje wielkie grackie wesele”, w której ojciec panny młodej na każdą dolegliwość stosuje jedno, niezawodne rozwiązanie- kilka „psików” płynu do mycia szyb Windex? A gdyby tak filmowy Windex zastąpić OCTENISEPTEM? Psik psik na kikucik- szybko się zasklepi, psik psik na potówki- w mig znikają, psik psik na zadrapaną buzię- już zagojona, psik psik na ugryzienie- znika swędzenie… Wygląda na to, że odkryłam swoje greckie korzenie. Pozostaje mi tylko udowodnić, że Octenispet pochodzi z języka greckiego 😉
Marta, proszę o kontakt mailowy. Czekam na adres do wysyłki nagrody.
Tetrowa pieluszka z wystrzępionym rożkiem, z wystającymi spod szwa nitkami ściskana malutką rączką w niezwykły sposób usypiała moje cudowne dziecko. Zasada działania tego niesamowicie skutecznego usypiacza polegała na delikatnym łaskotaniu okolic nosa nitkami, a następnie wkręcaniu wystrzępionego rożka do dziurki nosa. Szczęśliwe dziecko po ok. 10 minutach smacznie spało, a ja po wyjęciu rąbka pieluszki z małego noska mogłam cieszyć się widokiem, który raduje serce każdego rodzica.
OLEJ KOKOSOWY – wykorzystuję go na wiele sposobów: na zaczerwienioną pupę, na ciemieniuchę, do masażu, jako pierwsza pasta do zębów, oliwka do kąpieli, naturalny filtr,na trądzik niemowlęcy, wszelkie rany czy nawet infekcja ucha! Genialny, naturalny, bezpieczny, wielozadaniowy, pięknie pachnący!
U nas najpraktyczniejsza rzeczą okazała się poduszka anty wstrząsowa” motylek”, jak tatuś pierwszym razem wybrał się sam na spacer z 2 tygodniową córeczką i przez okno zobaczyłam jak trzęsie wózkiem niczym młotem pneumatycznym przeraziłam się…Jak spytałam dlaczego tak trząsł
odpowiedział: cały czas płakała
ja na to : może dlatego że prawie latała w tym wózku wiec pewnie się bała,dla takiego malucha to szok
mąż na to : przecież po to kupiłaś tego motylka żeby mogła polatać…
Pozostawiłam to bez komentarza
Aniu, proszę o kontakt mailowy. Czekam na adres do wysyłki nagrody.
Miałaś tak kiedyś moja droga, że poczułeś nagłą potrzebę powiedzenia kocham – tak zwyczajnie, bez okazji musiałeś po prostu chwycić za telefon i wykrzyczeć jak bardzo Ją kochasz? Nie powiesz mi też chyba, że nigdy nie cieszyłaś się z małych rzeczy -z tego, że piłaś ciepłą kawę, mimo, ze nie miałaś czasu umyć zębów, że karmiąc swojego ssaka, Ona obok postawiła Ci szklankę wody, czy gdy drzemiąc i przytulając swoje dziecko Ona przykrywała Was ciepłym kocem. Nie miałaś tak moja droga, że patrząc na Nią zrobiło Ci się ciepło tam gdzieś w środku – takie uczucie, wiesz, jak przytulanie? Nie powiesz mi chyba, że nie czułaś tej ogromnej wdzięczności i fali wzruszenia gdy, On była obok wtedy, kiedy potrzebowałaś i myślałaś – cholera też taka chcę być. To nie przedmiot, ale pomogła mi najbardziej po porodzie, była dokładnie wtedy, kiedy pomyślałam o Niej, zrobiła dokładnie to, czego potrzebowałam nie mówiąc ani słowa – moja Mama – jedyna, wyjątkowa, najlepsza.
Laktator, Mój Synek od razu po nagłym cesarskim cięciu został przewieziony na intensywną terapię i patologię noworodka z mnóstwem nieprawidłowości, To był koszmar, Mogliśmy z nim być tylko od 12 do 15 codziennie, co teoretycznie nie pozwalało mi na podtrzymanie laktacji tudzież karmienia piersią – czego nie pozwolono mi robić z racji tego, że Syn był zbyt słaby, W szpitalu był karmiony sondą do żołądkową, Żebyśmy przetrwali szpitalny czas, najpierw laktator pożyczony a później kupony bo tamtej nie dawał rady – ściągałam litr mleka i zawoziliśmy Synusiowi do szpitala, Po powrocie do domu cały dzień Kubiś był przy piersi by odruch ssania powrócił i tak cudownie nam minęło 1,5roku cycowania 🙂 Dziś Kuba ma 2,5 roku, jest cudownym rezolutnym chłopcem, Jestem pewna, że bez mojego pokarmu nie doszedł by tak szybko do siebie, mamy mleko dało Mu siłę do walki, gdyby nie laktator poddałabym się szybko z braku możliwości przystawienie Kubusia do piersi, To zdecydowanie mój faworyt i ratunek dla mnie – Mamy, która bardzo chciała karmić piersią.
Laktator ekektryczny! Mój syn urodził sie wcześniakiem- nie tylko nam rodzicom, ale wszystkim bliskim przysporzyło to wiele stresu. Przedwczesny poród sprawił, że zamiast pokarmu łzy leciały jak grochy a mleka.. nie było! Co chwlę położne pytały czy nie chce karmić, co doprowadzało mnie do histerii- przecież tak chciałam mieć pokarm! Teraz jak przypomnę sobie mojego męża wchodzącego codziennie na salę z zapasem nowych herbatek i innych soecyfikow laktacyjnych, które przyżądzał mi cierpliwie i wytrwale- wybucham śmiechem 🙂 Wystarczyło sięgnąć po laktator i systematycznie stymulowac piersi- nie było to łatwe, ale nie poddała się- równo co 3 godziny podłaczałam się do tego elektrycznego „ssaka”- nieraz z zamknietymi oczami w środku nocy- i z uporem maniaka- przez pól godziny „moletowałam” piersi. Przez 2 dni- bez erzultatu. Była jednak ze stali i wiedziałą, że to jedyne co mogę teraz zrobić dla mojego dziecka! i udało sie- 3 dnia poleciały pierwsze krople, a gdy uzbierałam 10 ml skakałam jak szalona. Żadna herbatka ani inne mieszanki nie miały takiego rezuktatu! dziś Staś jest pięknym, pulchnym chłopczykiem, ma 7 miesięcy i z dumą przyznaje- że wciąż karmie piersią:)!
Mój synuś ulewał. Ulewał jak szalony. Przebierałam go po 10 razy w nocy i miałam już tego serdecznie dość. Czytałam wiele arcy mądrych porad w internecie. Niestety nic nie pomogało dopóki.. nie natrafiłam na poduszkę dzięki której niemowlę (podobno) miało niekoniecznie całkowicie, nagle i cudownie przestać ulewać… ale która miała mu pomóc przyjąć taką pozycję żeby tego ulewania było mniej. Powiem szczerze, że okazało się to naszym wybawieniem, bo młody zamiast być przebierany po 10 razy w nocy, ograniczał się do 2 przebrań. 🙂 Do dzisiaj zostawiłam sobie tą podusię na pamiątkę, bo dzięki niej mój sen był znacznie dłuższy.
W mojej męskiej historii „dreszczyk grozy” się pojawia, gdy żona musiała jechać na kontrolę do szpitala, a ja zostałem SAM z synkiem ukochanym, niestety chorym i zapłakanym. Przede mną zadanie do wykonania było – by zaaplikować leki,których dziecko nie lubiło. I wtedy smoczek EeziMed – mój wybawiciel – uratował me życie! Wcześniej nic nie pomagało, a dziecko lek wypluwało. Ten sprytny gadżet – smoczek z antybiotyków aplikatorem – sprawił, że za pomocą tłoczka lek podałem – zadanie wykonałem i pochwałę od żony dostałem!;)
Był ciepły majowy wieczór,a moja ukochana właśnie mi oznajmiła:”Ide do kina z koleżankami”. Pomyślałem ..do kona z trzymiesięcznym dzieckiem, zwariowała, przeciez zagłuszy jej DiCaprio. Oj jak ja się myliłem, oj jak ja się grubo pomyliłem. Patrzę, robi się na bóstwo,patrzę ściąga mleko,a mi nogi miękną. Wiem ,że coś wisi w powietrzu. Ze strachu złyłam naczynia w kuchni. A ona cąłuję małą,pokazuje mi mleko,jak podgrzać i wanienkę,coś do mnie mói,a ja widze wszstko przez mgłę,jakbym miał zemdleć.
Ale taki twardziel(heh”)jak ja nigdy się nie poddaje. A córcia płącze. Karmie,ją przewijam,przeczyściło mi zatoki nosowe,a ona płącze dalej. Masuję brzuszek,kąpię. Wredna,specjalnie wybrała kino,żeby telefonu nie odbierać. Jakby to byl syn,wiadomo,włączam meczyk i oglądamy,ale córka…co robić.Wiem, tylko się nie śmiejcie. Biore ciepłe mleczko, narzucam na siebie bluzkę żony w której najczęsciej chodziła i która pachnie po prostu mamusią.Przytulam córeczkę ,daje jej jej i co!Uspokaja się,zjada i śpi…a ja z nią. Od tej pory dzięki magicznej gadżetowi:Starej bluzce,nazwanej pachnidło żony, mogę zostawać sam z niemowlakiem!Ha,!Jestem zwycięzcą!
Gdybym mógł cofnąć czas o jakieś pół roku do tyłu (do narodzin mojego synka), zyskałbym z pewnością nowy zawód – konstruktor dziecięcych machin. Skonstruowałbym urządzenie na kształt banana z funkcją wibracji i puszczania melodyjek, gdzie dolna część miałaby bieguny, środek byłby wyścielony aksamitnym materiałem, a górna część miałaby kolorowy pałąk z zawieszonymi przeróżnymi zabawkami. Materiał ze środka można byłoby wyjmować i w jeden prosty sposób zrobić z niego chustę do przenoszenia niemowlaczka. Ale, kto wie? Plany architektoniczne już mam rozrysowane, więc teraz czekam tylko na kolejne dziecko, dzięki któremu takie cudeńko uratuje kręgosłup mój i mojej żony 🙂
Przedstawiam gwoździa programu: butelkę plastikową,
która po narodzinach Hani była pomocą nieocenioną!
Niestety stosunkowo szybko po porodzie pracę podjąć musiałam
i na najważniejszą rozmowę kwalifikacyjną Małą ze sobą zabrałam.
Choć wszystkimi możliwymi zabawkami była otoczona,
to Hania i tak wydawała się być zupełnie niezaspokojona.
Gdy rozmowę na chwilę przerwałam i z nadzieją kolejnego gadżetu w wózku szukałam,
to jedynie pustą butelkę po wodzie mineralnej wygrzebałam.
Gdy moja Córa ją tylko zobaczyła, to jej buźka się od razu rozchmurzyła
i przez kolejne 40 min. nawet na sekundkę jej nie odstąpiła!!!
Naszym prawdziwym must havem okazał się laktator lovi, który wprost uratował mi życie. 2 dni po powrocie do domu położna środowiskowa stwierdziła że synek musi zostać zawieziony do szpitala, gdyż poziom billurbiny jest zbyt wysoki a co za tym idzie maluszek musi być naświetlany lampami. Ta nasza izolacja zbiegła sie w czasie z nawałem pokarmu. I tak noc, pierwsza moja noc bez Niego a tu po wyjsciu spod prysznica dosłownie fontanny z obu piersi. Na szczęście mieliśmy pod ręką ten cud techniki, dzięki któremu udało się uniknąć zastoju w piersiach i zapalenia a i synek był zadowolony z moich zapasów mleczka 😉
Moje 5 zdań 🙂
Wiem, dziwne, że facet pisze o latatorze (bez skojarzeń, proszę), ale on na prawdę uratował nam życie – żonie dosłownie, a mi w przenośni! O jakże proste wydawało mi się rodzicielstwo, np takie karmienie piersią – mama przykłada do niej dzieciątko, a to spokojnie sobie je i w końcu zasypia, ale szczęka opadła mi do ziemi, bo zamiast rozkosznego obrazka jak z reklamy, zobaczyłem scenę walki o przetrwanie: maluch szuka nerwowo brodawki, a kiedy wreszcie ją znajduje, przysysa się do niej z dziką zachłannością, wywołując na twarzy rodzicielki taki grymas, że starałem się nie być nigdy w zasięgu jej ręki… Prawdziwie dantejskie sceny zobaczyłem jednak dopiero pewnej nocy, kiedy żona, targana blisko 40-stopniową gorączką, leżała na łóżku i jęczała z bólu, a obok niej wił się jak piskorz mały, głodny człowiek, który wcześniej pogardził jedną z piesi, doprowadzając ją tym do zapalenia. Nie wiedziałem, co mam robić, ale szybko dostałem instrukcje – żona wywarczała – „jedź po laktator!”, tak więc, nie zastanawiając się nad niczym, o nic nie pytając (cóż jest trudnego w zakupie laktatora?) pognałem o północy do oddalonej o 15 km całodobowej apteki. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy od miłego farmaceuty padło pytanie – „ręczny czy elektryczny?” (wow, są nawet elektryczne! 500 zł jednak szybko ostudziło moje zamiary), a kiedy poprosiłem o ręczny, padło kolejne pytanie – „gruszkowy, tłokowy czy taki z pompką?”, na co mogłem odpowiedzieć tylko „yyy”, ale pan farmaceuta szybko doradził mi, że najlepszy (i przy okazji najdroższy) będzie ten z pompką, więc kupiłem i wróciłem z nim do domu niczym Kolumb po odkryciu Ameryki, sprawiając tym samym żonie ulgę nie do opisania 😉
A mi się przydała chusta do noszenia. Już od pierwszych dni życia posłużyła mi nieco inaczej! Stała się „przytulanką” dla mojej maleńkiej córeczki, która swymi nieporadnymi łapkami chwytała ją. Zastąpiła misie, przytulanki i karuzele. By mała zasnęła, wystarczyło ową chustę położyć jej między główką a rączką. Magiczne działanie.
I tak właśnie pewnego dnia zostawiłam męża samego z córką. Miał wziąć ją ja spacer, zaopiekować się. Wracam do domu po ok 3 godzinach i myślałam że padnę. Oboje spali na dywanie, przy czym nasza „chusta” mężowi posłużyła jako pielucha tetrowa i założył ją córeczce (do tej pory nie umiem się nadziwić jak on ją założył). Teraz ? Ta sama chusta służy jako nosidełko, a maleńki synek w brzuszku już nie może się doczekać wyjść na świat, bo ilekroć noszę córcię w chuście to on niemiłosiernie kopie. A niestety nie mam w czym przewozić córci.Pozdrawiam 🙂
Ślubnemu zakończył się urlop tacierzyński jakże przydatny i pożyteczny nie tylko dla niego samego, ale przede wszystkim dla świeżo upieczonej mamy, i mimo wielkiej niechęci zmuszony był wrócić do pracy. Świeżo upieczona mama postanowiła wziąć prysznic, bo i ona czystą musi być, a nikt jej do plastikowej wanienki nie wsadzi i wszystkich fałdek miszelina nie obczyści – a szkoda. Tak więc wchodzi matka, puszcza wodę i słyszy płacz swojego nowiutkiego dzieciątka – biegnie więc na golasa przez całe mieszkanie, ślizgając się na wszystkich podłogach i ochlapując wyposażenie domu, wpada do sypialni a tam malutki noworodek śpi. Wraca, namydla ciałko, nakłada szampon na włosy i znów słyszy płacz dziecka, wsłuchuje się czy na pewno, tak tym razem na pewno to jej dziecko – wylatuje spod prysznica, pędzi na łeb na szyję, na oślep bo cała zamydlona, po drodze zalicza glebę przez mokrą plamę uczynioną podczas poprzedniej pogoni – wpada do pokoju, dziecko śpi. Następnego dnia świeżo upieczona mama przed prysznicem uruchamia nianię elektroniczną, dzięki czemu cały rytuał kąpieli przebiega w sposób niezakłócony omami płaczącego i niepocieszonego dziecka – tak, jest to przedmiot, który uratował świeżo upieczonej mamie kąpiel.
i jest 5 zdań :). Pozdrawiam 🙂
Wiem, dziwne, że facet pisze o latatorze (bez skojarzeń, proszę), ale na prawdę uratował nam życie – żonie dosłownie, a mi w przenośni! O jakże proste wydawało mi się rodzicielstwo, np takie karmienie piersią – mama przykłada do niej dzieciątko, a to spokojnie sobie je i w końcu zasypia, ale szczęka opadła mi do ziemi, bo zamiast rozkosznego obrazka jak z reklamy, zobaczyłem scenę walki o przetrwanie: maluch szuka nerwowo brodawki, a kiedy wreszcie ją znajduje, przysysa się do niej z dziką zachłannością, wywołując na twarzy rodzicielki taki grymas, że starałem się nie być nigdy w zasięgu jej ręki… Prawdziwie dantejskie sceny zobaczyłem jednak dopiero pewnej nocy, kiedy żona, targana blisko 40-stopniową gorączką, leżała na łóżko i jęczała z bólu, a obok niej wił się jak piskorz mały, głodny człowiek, który wcześniej pogardził jedną z piesi, doprowadzając ją do zapalenia. Nie wiedziałem, co mam robić, ale szybko dostałem instrukcje – żona wywarczała – „jedź po laktator!”, tak więc, nie zastanawiając się nad niczym, o nic nie pytając (cóż jest trudnego w zakupie laktatora?) pognałem o północy do oddalonej o 15 km całodobowej apteki. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy od miłego farmaceuty padło pytanie – „ręczny czy elektryczny?” (wow, są nawet elektryczne! 500 zł jednak szybko ostudziło moje zamiary), a kiedy poprosiłem o ręczny, padło kolejne pytanie – „gruszkowy, tłokowy czy taki z pompką?”, na co mogłem odpowiedzieć tylko „yyy”, ale pan farmaceuta szybko doradził mi, że najlepszy (i przy okazji najdroższy) będzie ten z pompką, więc kupiłem i wróciłem z nim do domu niczym Kolumb po odkryciu Ameryki, a ulga jaką przynioslem tym samy zonie była nie do opisania 🙂
Przepraszam za te śmieci z przodu, ale pisałem komentarz na telefonie i nie wiem nawet kiedy wkleilo mi się coś ze schowka. Proszę o usunięcie tego 🙂
Nam pomogła pieluszka tetrowa. Malutka przez długi czas bardzo często się budziła. Ponownie usypialam na rękach po odlozeniu spała może 20 minut i pobudka. Aż wpadł taki pomysł do głowy żeby dać pieluszke koło policzka żeby czuła że ktoś jest obok, sprawdza się do dziś (drugi rok)
Waga. Moim must have jest waga. Dla niemowląt. Od początku ciąży wiedziałam że chcę urodzić naturalnie i karmić piersią. Kornel urodził się z wagą 3900 i zakażeniem układu moczowego. Poziom bilirubiny rósł, waga spadała. Po tygodniowej antybiotykoterapii waga nadal nie rosła a poziom bilirubiny nie spadał. Kornel od początku był karmiony piersią. Spędziliśmy w szpitalu po porodzie dwa tygodnie i nadal nie chcielinas wypuścić. Wypuścili jak waga ruszyła ale nerwy miałam zszargane. Po tygodniu w domu wróciliśmy do szpitala. Nawrót zakażenia, bilirubina rośnie a Kornelek nie. Antybiotykoterapia, fototerapia i syn zaczął przybierać. Ale w głowie nadal strach. Wróciliśmy do domu znow tylko na tydzień. Kornelek zaczął wymiotować i się odwadniać. Szpital a tam w posiewie bakteria. Trzeci raz. Trafiliśmy do szpitala klinicznego w innej miejscowości. Waga spada. Ja na nerwowym wykończeniu. Wróciliśmy do domu. Mąż kupił wagę. Od tej pory wiem ile mój syn wypija mleczka i jak szybko rośnie.
A dla mnie na początku macierzyństwa niezastąpiona była mama! Moja najukochańsza mama, która ratowała mnie w każdej czarnej godzinie 🙂 była taką moją czarodziejką, która radziła sobie z każdym bólem i płaczem mojego dziecka, kiedy ja już nie dawałam rady! Pomagała przy kołysaniu, usypianiu, praniu, prasowaniu i jeszcze serwowała ciepłe obiadki 🙂 wciąż jest niezastąpiona!:) to były takie „posiłki” których nie możemy kupić za żadne pieniądze 🙂
Niby prosta rzecz,a jakże przydatna dla mnie- notatnik. Nie taki zwykły, tylko taki do notowania dziecięcych spraw. Bo niby jak to wszystko zapamiętać? Czy kupka dzisiaj była? Ba! Ile tych kupek? z której piersi teraz karmić? kiedy będzie kolejna drzemka? na ile starcza paczka pieluch? i wiele innych sprawek, o których młodej mamuśce ciężko pamiętać, zwłaszcza na początku macierzyństwa. Niby są super extra aplikacje na telefony, w których można to wszystko zapisać ale jestem tradycjonalistką i wolę papier 😉 to zdecydowanie mój must have 🙂
Chusta to wynalazek geniusza,
Który nie tylko wzrusza,
ale pomaga i ratuje,
gdy swych rąk już nie czuję.
Kochany kangurek mój
ma drugi domek swój.
Nie schodzi ze swej mamusi…
A dzięki chuście nie musi 🙂
Jedyną nie do przecenienia rzeczą i rodzicielskim must have w moim i chyba każdego było i jest WSPARCIE! Moim największym wsparciem jest tata, tata mojego dziecka, mój mąż. Wiem, że dałabym radę bez wszystkich przedmiotów, ale nie wiem czy dała bym rady bez niego.
Kochana, wciąż czekam na kontakt. Chcemy wysłać do ciebie główną nagrodę:)
W USA popularne sa takie lozeczka dostawiane do lozka rodzicow, niezabudowane z jednej strony. Pozwalaja one, aby dziecko tuz po narodzinach spalo w zasiegu reki, a jednoeczesnie bezpiecznie w swoim lozeczku. Bardzo zaluje, ze czegos takiego nie mialam, bo przydaloby sie jak zalazl po cesarce. I mozna je rowniez przrniesc i dostawic np. kolo kanapy.
Mówił Wam ktoś kiedyś, że wraz z dzieckiem wszystko się zmieni? Na pewno! Przez te wszystkie „Ciocie Dobre Rady” naprawdę zaczęłam myśleć, że moje życie (w wieku 23 lat) zwiędnie marnie zamiast rozkwitać i pachnieć szczęściem połączonym ze spełnionym macierzyństwem.
Brzuch rósł, a mnie napadały senne koszmary i wątpliwości. Odwrotu już jednak przecież nie było!
W tym miejscu pojawia się mój Superbohater (czyli Mąż), który w momencie smutku i depresji wkroczył do mieszkania z kolorowym pudełkiem, w którym znalazłam… LAKTATOR!
„- Kochanie, załatwiłem Ci wychodne ;)”
Kilka tygodni później na świecie zjawiła się Zosia i z miejsca trafiła mnie strzała Amora 🙂
Mąż jednak jak obiecał tak postępował! Czasem zapierałam się rękami i nogami, a on i tak wyganiał mnie z domu włączając w swoje spiski również dziadków. I wiecie co? Tak trzeba!
Uwielbiam czas z córką, ale… oprócz niej potrzebuję swoich pasji. Motyli w brzuchu! Dziwnego poddenerwowania i ekscytacji wymieszanej z całotygodniowym oczekiwaniem. Niektórzy w ten sposób opisują zakochanie, a ja doświadczam Go zawsze zbliżając się samochodem do mojej ukochanej stadniny koni.
Zapach siana i końskiego potu. Rżenie i prychanie. Ciężar siodła w ręce. Miękkośc sierści pod palcami. I rozmowy! Wariatka? Z koniem gada? A gadam i to całkiem od serca 🙂
Czas się zatrzymuje 🙂
A całą tę wolność w zapracowanym macierzyństwie dał mi LAKTATOR i ukochany oczywiście 🙂
MAMY MOŻECIE WIĘCEJ. MOŻECIE WSZYSTKO! Miejcie odwagę chcieć, bo macierzyństwo to dopełnienie naszej kobiecości, a nie kłoda na drodze po marzenia 😉
Poniewaz tak sie zlozylo że nie miałam przewijaka bo ktoś mial mi go kupic w prezencie dla dziecka (ale nie kupił) i nie miałam gdzie przewijać synka bo moja sofa była miękka i niska a po cesarskim cięciu nie potrfiłam się dobrze schylać to najlepiej pomogła mi ława w pokoju!!! Mogłm j dzwigac do odpowiedniej pozycji,była tward, miałam miejsce zeby polożyc pampers, chusteczki, maść i ubranka !!! Kidy juz doszłam do siebie po cesrskim cięciu przestałam tak robić ale przez pierwsze kilka tygodni to stół mi pomagał 🙂
Zegarek i smoczek duet doskonały!
Smoczek ten się zwał Nunusiem.
Pomógł kiedy syn z tatusiem, zaczął tęsknic za cycusiem.
Mama poszła na zakupy:
„Daj mi chwilę- max godzinę”
Jedna, druga, trzecia leci,
Nunuś wprost do dziubka dzieci.
No i czwarta jest godzina,
Wciąż niepełna jest rodzina.
W końcu mama rozbawiona, wchodzi w próg zadowolona.
Tata z Tośkiem zaskoczeni, starszy z nerwów się czerwieni.
„Gdzieś ty była tyle czasu, głowa boli mnie z hałasu?!”
„Przecież dałam Ci Nunusia, miał zastąpić mu cycusia”
Wtem zapadły ciszy chwile, aż do czasu mej rocznicy.
Śliczny prezent mąż mi dał, zegareczkiem ten się zwał.
I od czasu tego święta, buźka męża uśmiechnięta.
Gdy zakupów przyjdzie chwila (nie) chętnie wracam po godzinie,
a Nunusiem smoczek zwany sprawdza się w naszej rodzinie.
Pamiętam moje pierwsze wyjście z domu (czyt. spuszczenie się ze smyczy;)) po urodzeniu dziecka. Mała miała miesiąc, zostawała pod opieką taty, a ja miałam wizytę u fryzjera. Mała rzecz, a tak mnie cieszyła. Wszystko starannie przygotowane, tatuś przeszkolony, dzidziuś plan spełnił tzn. przed moim wyjściem ładnie zjadł, zasnął. Hurra..wolność. Dotarłam do fryzjera ucieszona. Zasiadam w fotelu mijają 3 minuty, telefon. „Kochanie, a gdzie są pampersy, nie mogę znaleźć”. „Aha, aha mam”. Sprawa załatwiona…mija minuta….dryń, dryń,dryń…”no, a chusteczki gdzie wsadziłaś, nigdzie ich nie ma…”W tle już słyszę delikatne popiskiwanie niecierpliwego malca. Już mam się rozłączać „smoczka też nie widzę”. W końcu się udało. W trakcie 40 minutowej wizyty jeszcze jeden telefon „a misio-szmatka do zasypiania?”. Wracam do domu niby zadowolona, nowa fryzura wszystko pięknie. Moje dziecko śpi sobie ubrane w za duże żółte body i różowe spodenki….”oj bo nic nie mogłem znaleźć, a ulała i musiałem ją przebrać”. No cóż nie lubię trzymać rzeczy na wierzchu, a wiadomo jak to przy dziecku wszystko szybko. Nie raz ja też szukałam chustek 5 minut bo wsadziłam nie do tej szuflady co trzeba. No, ale wracając do sedna. Po tej wizycie szybko zaopatrzyłam się w sporych rozmiarów organizer-torbę na łóżeczko. I miałam wszystko co potrzebne pod ręką- pampersy, chusteczki, smoczek, misiaczek, zapasowe ubranko, maść do pupy. Powiem szczerze, że właśnie organizer na łóżeczku-prosta rzecz, ale niezbędna każdego dnia, pomagająca zachować wszystko w jednym miejscu, bez bałaganu, najbardziej mi się przydała jako młodej matce.
Pozwólcie, że w pięciu zdaniach szybko tutaj streszczę,
O tym, czego brak w wyprawce mamę może przyprawić o dreszcze,
Bo choć dziecię nasze świat przywita w końcu października,
Z doświadczenia siostry z siostrzenicą wiele dobrych rad wynika.
Każde dziecko, będąc już starszakiem, marzy o tym z pewnością,
By powrót do krainy dzieciństwa we wspomnieniach móc przeżyć z godnością,
Z tego też powodu żadna mama brudnych pieluch na pamiątkę nie chowa,
A od przykrego zapachu tatę nie boli cały tydzień głowa.
Przy małym dziecku przedmiotem, który niezmiernie się przyda
Jest kosz na pieluchy – dla niektórych odpowiedź banalna się wyda.
Aby wyrzucić na zawsze pieluszki zużyte, po schodach biegać już nie trzeba,
Ot taki mały „zjadacz” przychylić młodym rodzicom może skrawek nieba.
Życia ratować nie będzie – rzecz to niezwykle trudna,
Ale sen spokojniejszy – bo pupa malucha w końcu nie jest już brudna .
Suszarka!
Oj tak ten przedmiot nie raz ratował nam życie, stara poczciwa suszarka. Gdy pojawiła się córcia nie było jeszcze takich gadżetów jak Szumiś, więc musieliśmy w kryzysowych sytuacjach wspomagać się właśnie suszarką. Mimo że rachunki za prąd przez używanie tego sprzętu szły sporo do góry ( gdyż używaliśmy jej dość często bo córcia miała okropne kolki, problemy z zasypianiem, a usypianie jej kończyło się 2-3 godzinnym płaczem i naszym wyczerpaniem), to nieraz byłam wdzięczna koleżance która doradziła szumy suszarki na te problemy 🙂 Do 8 miesiąca zycia suszarka była nieodłącznym elementem naszego codziennego życia, zabieraliśmy ją na każdy wyjazd, każdy nocleg u rodziców itd. Suszarka już niestety spoczywa w pokoju, gdyż nie wytrzymała obciążenia i po prostu się „spaliła”, więc teraz gdy za 4 tygodnie synuś będzie z nami, to na pewno zainwestujemy w Szumisia, który mam nadzieje skutecznie zastąpi suszarkę 🙂
Karuzela nad łóżeczko… Jak karuzelę powiesiłam to radość w oczach dziecka zobaczyłam. O każdej porze dnia dziecko patrzyło jak to gra. Miałam wtedy chwile spokoju i byłam w dobrym nastroju. Aż pewnego dnia pięknego zrobiłam coś niebywałego. Chcąc przewiesić karuzelę na drugą stronę, jak o tym mówię to już się boję. Dziecko patrząc ufnie na mnie nie przewidując co zaraz na niego spadnie. Ale mimo zaufania przemieściło się na drugą stronę spania. A to moja karuzela na łóżeczko zaraz runęła, nic nie stało się strasznego ale moje dziecko już nie lubi sprzętu tego. Jak ja idę do łóżeczka to widzę z dużymi oczami „ludeczka”. Uśmiech pojawia się za chwilę gdy nic w ręku nie trzymam przez chwilę. Ale mimo tego zdarzenia karuzelę polecam bez oka mrugnienia. Dobrze wpływa to na dziecko które leży spokojnie i czeka na mleczko. Trzeba tylko być ostrożnym …
Chusta! Najlepsze rozwiazanie dla mnie . Moglam chodzic wszedzie z malą kiedy jeszcze starszak byl nie duzo wiekszy. Wtedy Nikos do wozka a mala nikol na rece i do chusty.
skąd lampka z amarantowym abazurkiem ? sliczna jest i ta komoda <3
Pamiętam jak ignas mial swoja lampke z projektorem i kolorowymi misiami ktore graly, byl zachwycony takze polecem i tobie.
śliczne dekoracje lenki w pokoiku 🙂
U nas rzeczą niezastąpioną był rożek usztywniany wkładem kokosowym – i naprawdę mnie uratował… dlaczego?
Córka od drugiego tygodnia życia miała kolki, ja od samego początku problemy z laktacją i usypiałam na siedząco. Niby nic, prawda? Tylko że kiedy mała miała kolki a ja już nie miałam sił – nie miał kto córki wziąć na ręce, bo wszyscy się bali że zrobią jej krzywdę.
Rożek ten więc uratował mnie od obłędu, bo gdyby nie on nikt nie mógłby jej ani troszkę ponosić a ja nie mogłabym pozwolić sobie na więcej niż 5-10 minut snu jednorazowo.
Taka niepozorna rzecz, ale jeśli ktoś ma pierwsze dziecko i pierwsze w bliskiej rodzinie to naprawdę niezbędna moim zdaniem.
Chociaż jak to czytam to ani to straszne, ani śmieszne – ot po prostu życiowe 😉
Nam dosłownie uratowało życie, a raczej tapicerkę w samochodzie mata do przewijania, która nie przemięka 😉 (nawet nie chce myśleć co by było gdybyśmy wtedy jej nie mieli :P)
Pierwszy raz pojechaliśmy z naszą córeczką do dziadków w odwiedzimy. Córeczka miała wtedy miesiąc. W drodze powrotnej do domu Olunia zrobiła nam „mega niespodziankę”, którą czuć było w całym samochodzie. Do domu jeszcze daleko więc mąż zatrzymał się na parkingu przy trasie szybkiego ruchu. Bagażnik cały zawalony klamotami. Córeczkę musiałam przewinąć na tylnym siedzeniu samochodu. A wiedziałam, że to duuuża awaria. Jak się okazało, nasze dziecko było brudne po pachy. Trzeba było zmieniać całe ubranko i na dodatek Olcia podczas przebierania postanowiła „ochrzcić” samochód. Mąż prawie nie zszedł na zawał jak pomyślał co mogło się stać z samochodem gdyby nie ta mata. Niby nic takiego, a na uratowała życie i oszczędziła wydatków w postaci czyszczenia tapicerki. „Awaria” została usunięta przez mamę i dalej mogliśmy wyruszyć w trasę do domu. Pierwsza wizyta u dziadków na długo zapadnie w naszej pamięci 😀
Pozdrawiam,
Karolina Komar
Gapa ze mnie straszna, bo regulamin zobaczyłam dopiero teraz a komentarz już dodany… czy naprawdę pod uwagę będą brane tylko komentarze do 5 zdań?!? To chyba trochę za mało na opis czegokolwiek 😉
Sama nie wiem co ci odpisać, bo w tym wypadku to nie ja jestem organizatorem konkursu:(
Więc szansa na wygraną chyba przepada, bo komentarz też widziałam, że może być tylko jeden… Najpierw robię, a potem myślę, więc mam za swoje 😛 Ale szkoda, bo widziałam wiele obszernych komentarzy, więc teoretycznie każda z nas „obszernych ” (czyli chyba większość) straci szansę.
Stety, niestety mam nadzieję, ze tak będzie bo ja czytałam regulamin i ograniczyłam swoją odpowiedź…
Mloda mama niby oczytana troche dzieci w rodzinie pobawila, mysle dam rade. Co ja nie dam? !hah.
Po przywiezieniu malego do domu, zaczelo sie! Oho.
Mlody chcial spac ale nie mogl zasnac, to kolysanie na rekach, w wozku, na bujaczku przynosilo mizerne efekty.
W ferworze nowej sytuacji zapomnialam o istnieniu podlogi w domu i podstawowych czynnosciach z nia zwiazanych wiec zebrałam sie do roboty, wlaczam ODKURZACZ odwracam sie aby sprawdzic reakcje malego a tu cud!!! zasnal! Hurra. Zadna suszarka, szum i inne drogie specyfiki tylko odkurzacz ale ten na prad bo nagrany dzwiek nie dzialal nie dal sie oszukac skubany. Tak ze przyjemne z pożytecznym ja sprzatalam a maly momentalnie zasypiał.
Mloda mama niby oczytana troche dzieci w rodzinie pobawila, mysle dam rade. Co ja nie dam? !hah.
Po przywiezieniu malego do domu, zaczelo sie! Oho.
Mlody