Trudną decyzję o wyborze pierwszych butów dla mojej córki mam już dawno za sobą. Ponad dwa lata temu Lenka postawiła swoje pierwsze kroki, a ja idąc za radami koleżanek szybko wpakowałam jej małe stópki w wysokie trzewiki ze sztywnym zapiętkiem i twardą jak kamień podeszwą. Chciałam żeby buty, które będzie nosić moja córka nie zakłóciły prawidłowego rozwoju jej małych stóp. Nie zakłóciły, ale tylko dlatego, że szybko zorientowałam się, iż te które wybrałam zadziałają dokładnie odwrotnie. Za 200 zł, które powędrowały na konto znanej firmy obuwniczej zafundowałam Lence spacery w butach, które usztywniały jej koślawe stópki niczym buty narciarskie. Chciałam dobrze a wyszło jak wyszło. Trudno.
Na szczęście opamiętałam się w porę i teraz wiem, że design jest ważny, ale przed nim idzie zdrowy i prawidłowy rozwój stopy. A najlepiej jeśli obie te rzeczy idą w parze. Lenka nosiła już buty z różnych firm, ale nasze ostatnie odkrycie to buty Bobux. Ona lubi je, bo są wygodne, a ja wiem, że stopy mojej córki są w nich bezpieczne.
Jeśli kupując buty dla dziecka nie chcecie popełnić mojego błędu, pamiętajcie o kilku ważnych cechach, które powinny mieć buty dziecięce, jeśli mają zapewnić dzieciom zdrowy rozwój ich stóp:
– kostka w bucie nie jest skrępowana, a but w okolicy kostki nie posiada usztywnień.
– są miękkie, mają cienką, sprężystą i lekko zaokrągloną z przodu i z tyłu podeszwę.
– zapiętek porusza się razem z piętą – zbyt twardy można poznać po tym, że się wyciera, bo pięta dziecka nie przesuwa się razem z nim, tylko się po nim ślizga. Jest wąski, bo wtedy stopa malca nie schodzi do środka i nie koślawi się.
– są wykonane z naturalnej skóry lub innego materiału, który dobrze przepuszcza powietrze i pozwala odparowywać wilgoci.
Mała stopa nie potrzebuje specjalnego wspomagania. To czego jej najbardziej potrzeba to swoboda. Tylko wtedy mięśnie pracują prawidłowo, a palce naturalnie rozwierają się dla uzyskania lepszej kontroli i równowagi.
Stara mądrość mówi, że dzieci powinny chodzić w sztywnych, twardych butach, tymczasem ciężkie i zbyt twarde obuwie ogranicza stopę, przeszkadza nie tylko w zabawie, ale też w prawidłowym rozwoju stóp. Pamiętajcie o tym kiedy następnym razem wybierzecie się do sklepu po buty dla dziecka.
Przygotowałam dla was szybki konkurs z super nagrodami. Zadanie konkursowe jest proste. W komentarzu pod tym postem napiszcie „Jaka była najgorsza rada dotycząca dzieci, jaką kiedykolwiek dostałyście”.
Po zakończeniu konkursu nagrodzę 3 osoby, do których trafią buty Bobux ( wybrane przez zwycięzców).
Konkurs trwa od 20.08.2015 r. do 27.08.2015r. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w tym poście do 31.08.2015r.
Buty Bobux wygrywają:
AnnaF.
„Najgorszą radą było to, co usłyszałam od położnych tuż po porodzie: noworodka należy dokładnie co trzy godziny (z zegarkiem w ręku!) wybudzać i karmić nawet, jeśli śpi jak zabite. Więc zaczęłam wybudzać dziecko jeszcze w szpitalu, poddając się terrorowi laktacyjnemu, polegającemu na tym, że panie kazały dokładnie zapisywać godziny karmień i jeśli spóźniłaś się z następnym 15 minut, dostawałaś ostrą reprymendę. Skutek jest taki, że moje dziecko ma półtora (!) roku i budzi się REGULARNIE co 3 godziny, woła o cyca, po czym zasypia. Za 3 godziny to samo. Włączając okres ciąży, od prawie 2,5 roku nie przespałam ciurkiem więcej niż 4 godziny… Nie wiem, jak go odzwyczaić, ale mam ochotę pojechać do tych pań po poradę, ciekawe, co powiedzą…”
Anka plus dwa
„Jako mama dwójki dzieci, niosę za sobą bagarz „mądrości” które otrzymywałam przez lata
swojego macierzyństwa. Te „mądre rady” nadal jeszcze gdzieś znajdują ujście przy spotkaniach towarzyskich,
ale z tą różnicą, że teraz udaje mi się puszczać mimo uszu cudzego wymądrzania się na temat opieki i
wychowywania nad moimi dziećmi.
Chcę podzielić się kilkoma „dobrymi radami” -te najbardziej utkwiły mi w pamięci:)
– Nie kąpiemy dziecka chorego – bo jest chore (i najlepiej żeby leżało przepocone z powodu gorączki)
– Dziecko ma być cały czas w czapce (po kąpieli, rano przy wyjściu na dwrór, jak wieje wiatr,
jak jest otwarte w domu okno, jak świeci słońce) – bo teściowa tak chowala i jej matka też.
– Nie dawać w nocy dziecku jeść – rano jak wstanie będzie mieć lepszy apetyt.
– Nie ubierać córki w niebieskie kolory – bo w przyszłości zrobi się na chłopaka.
– Nie wychodzić z dzieckiem w zimie na spacery – bo przemarznie.
– Pić bawarkę – inaczej nie będzie mleka w piersiach.
– Nie zakłada się dziecku pampersów – bo nie będzie umiało siusić do nocnika.
– Jak nie wiadomo dlaczego nagle dziecko jest absorbujące, ciągle wrzeszczy i płacze to znaczy,
że je ktoś zauroczył, należy trzy razy polizać je w czoło i trzy razy splunąć, wtedy się odmieni.
– Nie wylewa się wody z wanienki zaraz po kąpieli, to świadczy o nieszczęsciu, trzeba poczekać do rana
z jej wody.
– Jak nie możesz sobie poradzić z uśpieniem dziecka- niech się wyryczy i wypłacze, w końcu samo uśnie z wyczerpania.
– Trzeba urlop macierzyński ograniczyć do minimum i wracać szybko do pracy, żeby dziecko zbyt
nie przyzwyczaiło się do matki.
– Jak dziecko ma odstające uszy – trzeba je na noc przyklejać plastrem do głowy.
– Jak matka nie może poradzić sobie z uśpieniem dziecka – trzeba mu zamoczyć smoczek w cukrze i dać na noc.
– Owijamy noworodka w chusty i krepujemy jego ruchy, żeby miało prosty kręgosłup i stawy biodrowe.
Podobnych rad słyszłam więcej w swoijej historii rodzicielskiej. Chcę na koniec też dać jedną radę od siebie.
Ma ona zadziałać (zwłaszcza na młode mamy) motywująco i pozytywnie do roli matki. Otóż, każda kobieta ma prawo
wychowywać swoje dzieci po swojemu, a porady innych traktować z dystansem. Każda matka jest najlepszą matką
dla swojego dziecka i NIE DAJ SOBIE WMÓWIĆ, ŻE JEST INACZEJ. powodzenia i wytrwałości wszystkim mamuśkom! „
ninnka
„Najgorsza rade dała mi moja tesciowa dotyczyła własnie bucików, zebym kupiła małej plastikowe piekne rozowe w pepco sandałki na lato, bedzie jej chłodno : /plastikowe :/”
Buty: Bubux
Spodenki: Ma Lini
Post powstał z ramach współpracy z Bobux.
Sęk w tym że zadanie konkursowe polegało na podaniu najgorszej rady, a nie najgorszych kilkunastu rad, spośród których można wybrać tę najgorszą. Ja zastosowałam się do zadania i podałam najgorszą radę, ale zgłoszenie które wygrało to jak kilkanaście zgłoszeń w jednym. Uważam że to niesprawiedliwe.
Agata, strasznie mi przykro, że tak to odebrałaś. Obiecuję następnym razem tak podawać pytanie konkursowe żeby dla wszystkich było ono jasne w 100 %. Mam nadzieję, że mimo wszystko weźmiesz udział w kolejnych konkursach…. a wkrótce będę ich miała kilka.:)
Mimo poczucia sporej niesprawiedliwości, wrócę na Twojego bloga – jest bardzo ciekawy. W konkursach chętnie wystartuję, pozdrawiam
Dzięki Agata. Bardzo się cieszę!
Troszkę to niesprawiedliwe – konkurs dotyczył najgorszej rady, więc mimo że dostałam ich w życiu z 50 to wybrałam 1 najgorszą bo tego dotyczyło zadanie. Tymczasem jedna z mam które zwyciężyły wypisała ich mnóstwo. Miałam kilkanaście pomysłów na słabe rady z okresu mojego macierzyństwa ale wybrałam jedną. Oczywiste było dla mnie że jeśli wypiszę ich mnóstwo to będzie to niesprawiedliwe, bo w końcu wtedy jeden wpis to jak kilkanaście zgłoszeń..
Agata, Anka Plus wygrała za radę o wanience ( Nie wylewa się wody z wanienki zaraz po kąpieli, to świadczy o nieszczęsciu, trzeba poczekać do rana z jej wody.)- głupszej nie słyszałam. Pozostałe mamy opisały po jednej radzie.
Kiedy ogłoszenie wyników? 🙂 Doczekać się nie możemy z moimi bąblami 🙂
Wyniki już są!
A ja myślę, że niejedna chętna by się znalazła (oprócz mnie oczywiście) 🙂 Uwielbiam Twojego bloga i przeglądam go naprawdę codziennie. Bo jeśli nie ma nowego wpisu to albo poszukam przepisu na obiad albo zainspiruję się czymś innym. Szkoda tylko, że dość daleko mam do Krakowa i okolic (ostatni raz byłam tam pewnie w podstawówce). W pewnym sensie mamy sporo wspólnego – od córek po styl we wnętrzach, zamiłowanie do ładnych detali itd. Bloga uwielbiam ale bez obaw – na pewno nie psychofanatycznie 😉 Wraz z Zosieńką pozdrawiamy ciepło i życzymy miłego tygodnia 🙂
To może kiedyś:) Dzięki za tak miłe słowa. Aż chce się pracować nad kolejnymi postami…
PROŚBA 🙂
Przepraszam, że piszę akurat w tym miejscu ale nie bardzo wiedziałam gdzie byłoby najlepiej a tu na pewno ktoś jeszcze zajrzy 🙂 Droga Kingo, mam takie pytanie: kiedy i jakie kredki po raz pierwszy dałaś Lence? Moja Zośka skończyła niedawno 14 m-cy i oprócz lamp aktualnie zakochana jest też w długopisach i się zaczęło pisanie po wszystkim. Wolałabym żeby używała kredek ale nie widziałam jeszcze takich dla całkiem małych dzieci :/ Czy orientujesz się może Ty lub ktokolwiek z tu zaglądających czy takowe gdzieś znajdę? Kiedyś chyba widziałam świecowe w plastikowej oprawie ale wtedy nie przywiązywałam do tego uwagi… Liczę na pomoc 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Kochana, nie pamiętam kiedy Lenka dostała pierwsze kredki ( takie wydarzenia niestety się zapomina:(, ale wiem, że było to jakieś zwykłe przypadkowo kupione kredki. Ja jestem przewrażliwioną matką, ale ty chyba mnie przebijasz:) Może dziewczyny pomogą….
Oj kochana u mnie to mogło rzeczywiście wyglądać na przewrażliwienie do potęgi, ale tak naprawdę moje poszukiwania nie wynikają z nadwrażliwości a raczej z zapobiegania.. Widziałam, że Zocha to stworek raczej żywiołowy, ale jak od kilku dni przeżywa mega fascynację wszystkim czym można popisać i zdążyła w tym czasie doszczętnie – jednym ruchem (jak?!?!) zepsuć lub rozbroić kilka długopisów to się przeraziłam 🙂 Dodam że to nie były te mające 3 elementy chińskie ale raczej naciskane, skomplikowane i polskie dość porządne (przy jednym teść stwierdził że sam go jeszcze nigdy nie otworzył :P). Więc jestem raczej pewna, że zwykłe ołówkowe na początek wylądują w oku lub zostaną zjedzone nawet jak będę siedziała obok i akurat na ten ułamek sekundy odwrócę głowę w drugą stronę.. I pewnie niebawem będzie nas czekało malowanie jak to wszystko będzie tak żwawo postępowało 🙂 P.S. Nie posiadam insta ale śledzę Twoje wpisy każdy bez wyjątku codziennie i już czekam na wyprzedaż w rozmiarach +- 80 😀
Z tym jedzeniem kredek walczę do tej pory, więc muszę przyznać ci rację:) A za wyprzedaż powoli się zabieram… będę informować na Fb i może na blogu.
To mnie nie uspokoiło 😉 Ale zaczynam się przyzwyczajać do tego, że Zośka to typowa samośka i wszystko musi być po jej myśli. I o ile nie grozi to utratą życia/trwałym kalectwem itd to już nawet nie walczę czasem 🙂 i tu właśnie wychodzi na wierzch moje nie – przewrażliwienie 🙂 Niektórzy się dziwią trochę lub próbują „dobrze radzić”, bo np pozwalam biegać po trawniku z gołymi stopami (słyszałam tu nie raz przecież szkło/robale itd bla bla bla) – ale ja to mam w nosie, sama też tak lubię chodzić więc zerkam od czasu do czasu czy aby nie zjada jakichś robali z owego trawnika a jak widzę tą roześmianą buźkę i słyszę donośny pisk bo właśnie to szczęśliwe dziecko odkryło kolejny kwiatek/patyk/ kamyk i się tym zachwyca to myślę i mam nadzieję, że postępuję dobrze 🙂
P.S. Nie myślałaś kiedyś o organizacji spotkania z fankami bloga? 😀
Jak już mowa o jedzeniu…. Lence chyba najbardziej smakował piasek. Obiadu nie zjadła, ale jak dorwała się do piasku, to się z buzi wysypywał. I wystarczyło, że na chwilę odwróciłam głowę.
O spotkaniu nie myślałam, bo nie wiem czy znajdzie się ktoś kto ma ochotę mnie poznać. Chyba nie ten poziom „sławy”. Zawsze jest mi miło jak ktoś zaczepi mnie na ulicy i powie parę dobrych słów o blogu. Ale też często widzę, że ktoś mnie rozpoznał ale nie podchodzi z obawy, że ugryzę… to raczej ręka atakuje zębami jak jest zła:)
Moja mała niedługo skończy 14 miesięcy i też jestem akurat w temacie kredek. Kredki dla maluchów powinny być grubsze i krótsze niż te standardowe, ułatwi to ich trzymanie np. http://www.smyk.com/crayola-mini-kids-kredki-swiecowe-8-szt,p1000618686,zabawki-gry-dla-dzieci-p, http://www.crayola.pl/crayola-mini-kids/kredki-olowkowe-jumbo-8-szt.html. . Mi podobają się również kredki klocki coś takiego http://www.okazje.info.pl/dd/dla-dziecka/block-crayon-kredki-klocki-20-el-wky-0036.html (choć chyba na początek kupię mniejszy zestaw, żeby je przetestować). Jeżeli chodzi o kredki o nietypowym kształcie uważam, że dla maluchów świetnie się sprawdzą kredki tego typu: http://www.coocoo.pl/product-pol-2499-Moje-pierwsze-kredki.html?utm_source=okazje.info&utm_medium=referral&utm_campaign=okazje.info lub http://www.okazje.info.pl/dd/dla-dziecka/alex-toys-moje-pierwsze-kredki-a1848.html. . Podobają mi się również kredki, które można założyc n paluszki http://www.tublu.pl/zabawki-dla-starszakow/zabawki-wedlug-aktywnosci/zabawki-plastyczne/kredki-stozkowe-playon-kolory-podstawowe.html . Taka kredka też wydaje się być łatwa do trzymania http://swiat-barw.com.pl/pl/p/Pierwsza-kredka-kredki-dla-malucha-Colorino-gwiazdka-/602. Ja na pewno kupię małej jakieś kredki o nietypowym kształcie (chyba zdecyduje się na klocki i kwiatki), które się łatwo trzyma nie mają ostrych końców, maluch nie wsadzi ich sobie do oka. Ale obok tego kupię też kredki o zwykłym kształcie(dopasowane do małej rączki jak już wcześniej wspomniałam), żeby dziecko mogło przyzwyczajać się do zwykłych kredek i uczyło ich poprawnego trzymania. Mam nadzieję, że pomogłam choć troszkę.
Aniu… :* Dzięki wielkie!
Wielkie dzięki Aniu! Jesteś wielka 🙂 Ja poszperałam jeszcze na allegro tuż po moim wpisie i tam znalazłam właśnie te kredki Crayola chyba do nich się przymierzę 🙂
Mnie najbardziej rozwaliła rada osoby starszej, która na ostatni etap swojego życia dopadła się do internetu i myśli, że wszystkie informacje, które tam znajdzie to święta prawda i tym samym jej rada brzmiała tak – by nie karmić dziecka żadnymi owocami i warzywami przy których jest możliwość, że dziecko czasami zje nasionko czy pestkę, bo brzuszek dziecka nie jest tak wykształcony jak u dorosłego człowieka i przez to taka pestka czy nasionko nie zostanie wydalone, bo brzuch malucha nie ma tyle siły by to zrobić i zostawi je w środku i tym samym pestka zagnieździ się i czasami może dojść do tego, że dziecku zacznie rosnąć roślinka w brzuchu i będzie trzeba operację przeprowadzać…
Serio? Ja nie wiem na jakie ona strony wchodzi i chyba w sumie wolę nie wiedzieć, ale wiem jedno- czekam na jeszcze głupsze rady od tej osoby, bo zaczyna się robić śmiesznie, że ona w ogóle w to wierzy 😀
Najgorsza rada jaką otrzymałam dotyczyła pielęgnacji dziecka w czasie chrztu. Otóż pewna pani radziła mi dzień przed chrzcinami wykąpać dziecko w złocie. Mówiła, że trzeba zebrać wszystkie złote pierścionki, łańcuszki i kolczyki, jakie są w domu, wrzucić je do wody i w nich wykąpać dziecko. Miało to przynieść szczęście dziecku w przyszłości. A po chrzcie nie powinno się kąpać dziecka, aby nie zmyć święconej wody z maleństwa. Nie wierzę w takie zabobony, dlatego nie zastosowałam się do powyższych wskazówek. Nie kąpałam dziecka w złocie, a w dniu chrztu moją córkę obowiązkowo musiałam umyć. Była spocona, zmęczona po całym dniu uroczystości. Po raz pierwszy słyszałam radę o kąpaniu dziecka w złocie, nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką podobną. Z dystansem podchodzę do takich wskazówek, kieruję się rozumem i potrzebami mojego dziecka.
Nasze najgorsze rady wiążą się z karmieniem piersią. Niby tyle się mówi o pożytkach z karmienia, o wydłużeniu czasu karmienia piersią, a jednak słyszeliśmy słowa oburzenia, widzieliśmy zniesmaczone miny i przewracanie oczami ludzi z otoczenia. Pierwsze 6 miesięcy było w miarę zachowawcze, choć i tu przemykały pomysły, żeby małemu to tu, to tam coś dać, wcisnąć: tak dla wypróbowania smaków. Po 6 miesiącach zaczęły się pytania: „kiedy go odstawisz od cyca” i rady, abym to zrobiła dla swojego i dziecka dobra. Otoczenie widząc mój sprzeciw z nadzieją czekało do końca pierwszego roku życia. Z okazji urodzin synek dostał prezent w postaci kolejnych komentarzy typu „czas już skończyć z tym karmieniem, taki duży chłopak”. Po roku była chwilowa konsternacja, rodzina i znajomi zastanawiali się „co ona robi”. Jak mały skończył 1,5 roku czułam się jak wyrodna matka, uwiązująca przy sobie dziecko. Od tego karmienia synek miał nie rosnąć, nie jeść i oczywiście były komentarze „to jest sama woda”. W okolicach dwóch lat widziałam już tylko pobłażanie w oczach lub szok w przypadku osób będących mniej na bieżąco w tej kwestii. Ogólna refleksja była taka, że 2 lata karmienia piersią to już serio, prawdziwa patologia. Najlepsza, niestety, była moja przyjaciółka, która prosiła będą u nas na kawie, abym z rocznym dzieckiem się nieco oddaliła w trakcie karmienia, gdyż ją to zniesmacza. Taka historia…
Krótko zwięźle i na temat…? Rada mojej teściowej juz podczas początku ciąży:
Ty to powinnaś jak najszybciej wrócić do pracy ja Ci dziecko wybawie. Nie zapominając, że mój mąż jest w ciągłej delegacji zagranicznej. Coś w stylu zróbmy dziecko naszym rodzicom. Jeszcze może jakimś usprawiedliwieniem byłoby to że nam na życie brakuje, ale tak na całe szczęście nie jest. Dla teściów liczy sie najbardziej kasiorka i to taka która tylko leży na kupce i rośnie broń Boże wydawać a z dzieciątka zrobić sierotkę.
Takie dobre rady były, są i zawsze będą…Nie kołysać, dać się wypłakać, nie całować w usta, podawać mleko krowie a nie modyfikowane, sadzać można już 4-mczne niemowlę przecież nic się nie stanie, a najświeższa rada jaką usłyszałam – aby dosłodzić dziecku jogurt naturalny, bo przecież jest taki kwaśny! 😉
Masz małe piersi, będziesz musiała karmić butelką. Pomimo że mleka było dużo, a córeczka pięknie przybierała na wadze.
Najgorsza rada od teściowej . A wiec gdy syn miał 2 miesiące i płakał poradziła mi w pieluszkę nasypać cukru i dać mu do ,,ciumkania ” ponieważ chce mu się słodkiego 🙂 A druga rada już troszkę śmieszna abyśmy kupili mu kask gdy zacznie wstawać żeby sobie główki o łóżeczko nie rozwalił , ona takie kaski w Stanach widziała i tam dzieci tak chodzą 😀
Gdy urodziłam pierwsze dziecko z obustronną dysplazją bioderek rada, jaką dostałam od rodziny to adres do znachora, który nastawia zwichnięcia i leczy dłońmi. Nie skorzystałam. Po roku ciągłego noszenia poduszki frejki z zaleceń lekarzy, moje dziecko zaczęło normalnie chodzic i ma zdrowe nogi.
Moja najgorsza porada była dotycząca karmienia. Rodziłam zima i po porodzie zachorowałam. Usłyszałam ze mam natychmiast odstawić od piersi. Ze podczas choroby nie można karmić dziecka bo je zarażę a ono jest malutkie jeszcze. No i tak zrobiłam…(młoda mama , bez doświadczenia) MOJA NAJGROSZA DECYZJA! Nabawiłam sie zapalenia piersi (nawal pokarmu był zbyt wielki) wiec cierpiałam x2 , trzeba bylo podać dziecku mm , ponieważ przez kilka dni była na butelce (niepotrzebnie!!) . Jak dowiedziałam sie później : Że bez problemu można karmić a nawet jest to wskazane i ma swoje plusy to obiecałam sobie , ze nie słucham cioć dobra rada. Albo sprawdzam ich źródło zanim wdrążę w życie 🙂
Wiele osób powtarzało mi, że dziecko od małego trzeba uczyć że NALEŻY SIĘ DZIELIĆ. Najgorsze, że większość matek tak uważa. Nie raz byłam świadkiem sytuacji kiedy rodzic na siłę kazał dziecku się dzielić. Np raz dziecko przyniosło swoje wiaderko, łopatki do piaskownicy a mama kazała dać drugiemu dziecku łopatkę, która należała do jej dziecka..i wtedy zaczyna się płacz. Dziecko w ten sposób nie uczy się, że należy sie dzielić, uczy się że całe życie będzie musiało walczyć o swoje, a dzielenie się z drugą osoba jest złe i sprawia smutek. Dzielenie jest tą rzeczą, ktróra przychodzi sama, z czasem.
Wiecie, co wciąż jest najgorszą radą rodzinną od dekad?
ZIMNY CHÓW. Jak można zniszczyć psychikę mini-człowieka,
odsuwając go od prawa do emocji wyrażania…
do płaczu, radości, gniewu. I nie ma co się zasłaniać
chęcią wychowania damy czy twardziela. To głupota!
Tłamsi w swych dzieciach emocje – doprawdy – tylko idiota!
🙂 Najgorsza rada? – „chodzenie boso pokrzywi dziecku nóżki, platfusa się nabawi jeszcze” – szczególnie śmieszyła mnie ta rada, gdyż jestem rehabilitantem 🙂 Pamiętajcie – zdrowe stópki to bose stópki oraz takie które wspieramy DOBRYM, PROFESJONALNYM, PROFILOWANYM Obuwiem.
Pozdrawiam
Najgorsza rada powtarzana prze wiele osób w tym położne i najczęściej osoby starsze: nie noś za dużo, zbyt wiele nie przytulaj… jak płacze wieczorem kiedy ma spać, to niech płacze, jak za dużo będziesz nosić to się przyzwyczai. No to niech się przyzwyczai.. ale do czego? do miłości i jej okazywania!!!
Najgorszą radę jaką dostałem co do wychowania mojego synka, była rada od cioci. Miałem każda ranę po przewróceniu czy jakieś zadrapania jak synek sobie coś zrobi na dworze, natychmiast przemyć.. jego sikami…
szok!!!
Pamietam jak przyszla Nas odwiedzic znajoma zony ( ktora byla w 8 msc ciazy). Zona opowiadala jak to boi sie porodu tych pierwszych tygodni , jak poradzi sobie z karmieniem piersia itd jak to bywa z obawami przy pierwszym dziecku. Na to otrzymala porade od swojej znajomej pamietam jakby to bylo dzis : ` Chcesz karmic piersia ? Ty chyba nie wiesz na co sie piszesz. Nie dosc ze bedziesz uwieziona od dziecka , nigdzie sie nie ruszysz , nic nie zjesz , nigdzie nie wyjdziesz . Sam problem. Mowie Tobie daj odrazu w szpitalu butelke dziecko sie przyzwyczai i nie bedziesz miala problemu , co 3h bedziesz karmic a nie latala caly czas z cycem`.Mnie mezczyzne wrylo. Pozniej gdy juz poszla znajoma zony do domu, zaczelismy debate na ten temat. Na szczescie rada nie zostala przyjeta , zona wygarmila core jadla wszystko , utrzymywala kontakty ze znajomym a co wiecej pracowala i karmila piersi! Jak sie che to mozna – byle nie sluchac pseudo ` dobrych` rad a postepowac swoja intuicja i dac z siebie wszystko – nie poddawac sie na starcie!
Pomijając komentarze odnośnie czapeczki i chorych uszu, najgorszą i najbardziej wkurzającą radą był komentarz ciotki klotki. „Nie mów do niego SYNKU, tylko MACIUŚ, bo dziecko będzie skołowane i nie będzie wiedziało jak ma na imię”. Ręce same opadają ;), a dziś 2,5 letni Maciuś jakoś załapał różnicę pomiędzy słowem synku a swoim imieniem. Aha i „dobra” rada teściowej dla mam- dla ponad 6 miesięcznego dziecka najlepsza do picia jest UWAGA kawa inka i słaba herbatka z cytrynką 😉 pozdrawiam i cierpliwości wszytkim mamom życzę, bo przecież każda matka wie, co dla jej dziecka jest najlepsze
Pół roku mieszkania z teściową – ciocią „dobrą” radą – w każdej dziedzinie, nauczyło mnie, że dowcipy o mamach naszych mężczyzn to wcale nie żarty! 😉 one naprawdę potrafią uprzykrzyć życie…
Jestem młodą mamą 1,5 rocznego szkraba. Urodziłam mając 18 lat, byłam wtedy w klasie maturalnej. Nic więc dziwnego, że każdy wiedział lepiej. Przecież młode matki nie znają się na niczym, a instynkt macierzyński to wymysł amerykańśkich naukowców ;). Urodziłam synka zimą. Wiele godzin porodu, ostatecznie zakończone cesarskim cięciem. Przez całą ciążę wysłuchiwałąm złośliwości typu nie jesz mięsa, na pewno urodzisz chore dziecko, jeśi wgl donosisz ciążę. Naprawdę starałam się tolerować to wszystko i nie denerwować (przecież kobiety w ciąży muszą unikać stresu). Dodam, że mój synek urodził się idealnie w dniu, kiedy miałam termin, z wagą 3,84 kg i z 10 pkt w skali Apgara i do dziś jest zdrowy jak ryba ;). Starałam się jak najwięcej karmić synka piersią, co prawda ciężko było mi pogodzić to ze szkołą, ale czego nie robi się dla dzieci ;). Ściągałąm więc pokarm w każdej wolnej chwili. Będąc pewnego dnia w szkole, mój mały szkrab był pod opieką mojego chłopaka i jego mamy. Zadzwoniła do mnie teściowa mówiąc, że mały płacze, bo nie może się najeść, a mój pokarm do niczego się nie nadaje , więc wylała go do zlewu i poradziła przygotować dziecku grochówkę. 2 miesięcznemu dziecku! SZOK! Oczywiście ani mój chłopak ani ja się na to nie zgodziliśmy . Mimo, że teściowa twierdziła, że tak kiedyś się dzieci karmiło i wszystko było dobrze. A po takim posiłku na pewno nie byłny głodny, gdyż grochówka to taaaaka sycąca zupa. Wróciłam do domu, dałam małemu cyca i jakoś dotrwaliśmy do matury, nie zostawiąc zbyt często synka pod opieką cioć „dobrych” rad. Teraz mieszkamy na swoim, na zmianę z chłopakiem łączymy opiekę na dzieckiem, studiami i pracą. Radzimy sobie mimo młodego wieku i nie musimy już słuchać żadnych złotych rad 😉
Witam dla mnie wśród wielu zarówno pomocnych jak i tych całkiem zbędnych rad najgorsze były te dotyczące ubierania maleństw bo jak to nasze mamy i babcie mają że jak się dziecko urodzi to trzeba je opatulić tak żeby najlepiej nie było go widać:) oczywiście zawsze byłam ta zła bo ubierałam po swojemu a moje dzieciaczki za to chociaż są zdrowe i tylko sporadycznie łapią jakiś katar lub nie groźny kaszelek:)
Do najgorszych rad zaliczam:
-nie używaj chusteczek nawilzanych myj pupke woda i susz suszarka 😀
-uodpornij sie na placz dziecka bo po roku wejdzie Ci na głowe
-nie uzywaj pasty do zebow dla dzieci bo wywołuje raka podniebienia 😀
-odstaw od piersi bedziesz bardziej wypoczeta 😀 (corka miala 2 miesiace)
-mieszkam na wsi…corka niecale 2 latka…sasiadka…”pusc ja sama na dwor. No gdzie Ci pojdzie?” 😀
Nie wiem czy sa to najgorsze rady ale jak dla mnie najbardziej absurdalne jakie uslyszalam 😀
Od lekarzy, położnych, bliższej i dalszej rodziny: „Nie noś na rękach bo się przyzwyczai”
Kolega męża, który nigdy nie miał dzieci, a naczytał się pełno poradników, poradził mi kiedyś, patrząc na naszą średnią córkę: „Odchudź ją”. Nasza córka nie miała wtedy jeszcze trzech latek, a lubi dobrze zjeść. Teraz się już powoli wyrabia. Oczywiście nie zastosowałam się do „przyjacielskiej rady” i wyszło mi to na dobre, ale nigdy jej nie zapomnę.
Najgorsza rade jaka otrzymalam bylo,aby noworodkowi sciskac nosek u nasady az po konce to bedzie węższy i ladniejszy 🙁
Najgorsze rady, jakie dostałam wychowując dzieci (mam (mam trzy córeczki 1, 4 i 7 lat) była „reprymenda” od teściowej, że 3 miesięczne dziecko w upał nie dopajam herbatką, choć karmiłam piersią, że nie dosalam zupek robionych dla dzieci i dlatego ich nie jedzą chętnie (choć kilkumiesięczne dziecko nie znało co to sól) a aktualnie, kilka dni temu poszłam do dentysty z pierwszym ubytkiem w mleczaku u 7 latki i usłyszałam od Pani dr (!), że nie ma co się mleczakami przejmować i tak wylecą:)
Najgorsza i absurdalna według mnie rada, jaka otrzymałam od znajomej: kiedy dziecko gorączkuje, przyłóż mu do czoła woreczek z grochem. Tak ponoć robią od pokoleń w jej rodzinie.;). Pozdrawiam.
Jestem mamą dopiero, a może już od trzech lat, rok temu urodziłam swoje drugie idealne dziecko, córeczkę Jadzię. Z pierwszym dzieckiem – Piotrusiem, nie miałam żadnych problemów przy karmieniu, żadnych uczuleń, wysypek, krostek, z Jadzią za to jest inaczej. Malutkiej wyskakują krosteczki na całym ciele, źle się czuje po naprawdę wielu rzeczach. Byłam u wielu lekarzy i pytałam o rady wiele kobiet-mam, bo problem bywa naprawdę uciążliwy, a najgorszą radą jaką kiedykolwiek dostałam to cytując mamę koleżanki ” Karm dziecko do skutku tym na co jest uczulone, aż się z tego uczulenia wyleczy, uodporni się i będzie jadło wszystko bez głupiego wybrzydzania”. Nadal nie wiem jak miałabym celowo córeczce wyrządzać krzywdę dla własnej wygody…
Najgorszą radą było to, co usłyszałam od położnych tuż po porodzie: noworodka należy dokładnie co trzy godziny (z zegarkiem w ręku!) wybudzać i karmić nawet, jeśli śpi jak zabite. Więc zaczęłam wybudzać dziecko jeszcze w szpitalu, poddając się terrorowi laktacyjnemu, polegającemu na tym, że panie kazały dokładnie zapisywać godziny karmień i jeśli spóźniłaś się z następnym 15 minut, dostawałaś ostrą reprymendę. Skutek jest taki, że moje dziecko ma półtora (!) roku i budzi się REGULARNIE co 3 godziny, woła o cyca, po czym zasypia. Za 3 godziny to samo. Włączając okres ciąży, od prawie 2,5 roku nie przespałam ciurkiem więcej niż 4 godziny… Nie wiem, jak go odzwyczaić, ale mam ochotę pojechać do tych pań po poradę, ciekawe, co powiedzą…
Najgorasza rada jaką usyszałam byla chyba właśnie odnośnie butów. Znajoma powiedziała mi żebym kupiła mojemu zupełnie prawidłowemu i zdorwemu dziecku buty ortopedyczne na „wszelki wypadek” i że nawet zdrowej stopie dobrze to robi! Bo, cytuję: „będzie miało ładne, wąskie stopy”. A ja myślałam, że tylko azjaci zajmowali się krępowaniem stóp małym dziewczynkom.
Najgorszą radę dostałam tuż po porodzie od Teściowej,która przyszła do szpitala zobaczyć małą.Wzięła ją na ręce i stwierdziła że nosek jest za płaski i trzeba go wydłużyć.Polegało by to na pociąganiu za nos.Byłam tak przerażona że przez pierwsze miesiące mimo chęci pomocy ze strony Teściowej nigdy nie zostawiłam córeczki sam na sam z jej Babcią.:)
Jestem mamą od 11 miesięcy i nadal dostaję „cenne rady”, szczególnie od mamy i teściowej, bo to one najlepiej wiedzą, jak wychować moją córeczkę i co jest dla niej najlepsze, a ja wszystko robię źle:
– za dużo ją noszę
– ulegam jej kaprysom
– za lekko ubieram
– pozwalam się brudzić
– kołyszę, usypiając do snu
– źle karmię, ponieważ nie dodaję do jej jedzenia soli, ani cukru
– ja sama za mało jem (ponieważ nadal karmię piersią)
i tak mogłabym wymieniać w nieskończoność.
Jednak „najcenniejsza” rada dotyczyła karmienia piersią, a dokładniej sposobu ubierania się matki karmiącej.
Moja córeczka miała duże problemy z brzuszkiem, gdy była malutka i miała zielone kupki. Dowiedziałam się, że to ja jestem wszystkiemu winna, ponieważ za lekko się ubieram i mam zimne mleko w piersiach ;-), dlatego też powinnam nosić cieplejsze ubrania, a nawet zakładać kilka ich warstw na piersi.
Najgorsze rady otrzymalam.. od polzonej srodowiskowej na pierwszej wizycie: po pierwsze uzywac MUSZE chusteczek nawilz. i pieluch z tej samej firmy! A poza tym, wg tej pani, zbyt czeste mycie rąk przy niemowlaku to przesada i uczynie z synka alergika!! Rece opadaja 🙁
Inna rada od mojej cioci to maczanie smoczka w cukrze 🙂