Wyobraźcie sobie tłumy, ale takie naprawdę dzikie tłumy ludzi. Ludzi z całego świata, zebranych na ponad 40 hektarach Królestwa pełnego magii. Nie, nie bredzę ze zmęczenia po podróży. Magiczne Królestwo naprawdę istnieje, konkretnie na Florydzie, tuż obok Orlando. Przyciąga dzieci w wieku od 1 do – mniej więcej – 99 lat (kto nie wychowywał się na bajkach Disneya niech pierwszy rzuci kamieniem). Przyciągnął i nas. Lenkę, dla której ta wyprawa była wymarzonym prezentem urodzinowym i resztę naszej 4-osobowej załogi, gotowej wymienić pieniądze na magię i szczęście. Ile tych pieniędzy trzeba wydać na podróż do Magic Kingdom? I jak skończyła się nasza przygoda w świecie Walta Disneya?

Garść informacji: Magic Kingdom to park, który należy do ogromnego (największego) kompleksu rozrywkowego na świecie – Walt Disney Resort na Florydzie. Na pewno wiecie o czym mowa, bo najbardziej charakterystyczny budynek tego kompleksu  – zaczarowany zamek Kopciuszka, to symbol bajek Disneya, który znają chyba wszystkie dzieci, te obecne i te byłe.

Ogólnie Walt Disney World składa się z 4 parków tematycznych, które każdego roku przyciągają ponad 20 milionów (!) turystów. To daje mniej więcej tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy turystów dziennie. Park ma już ponad 40 lat, a jego popularność nie gaśnie. Czy naprawdę warto się tam wybrać i ile taka „impreza” kosztuje?

Jak spełnić dziecięce marzenia i wyjść z tego bez szwanku? No nie da się. Nie w tym przypadku. O ile cenę biletu można wziąć na klatę i przyjąć to z godnością (dzieci poniżej 3 lat gratis, za bilet dla naszej trójki zapłaciliśmy około 1500 zł. Mówimy tutaj o jednodniowym wstępie, ale generalnie im dłużej zostajesz mniej płacisz za wstęp), o tyle reszta… przyprawia o zawrót głowy. I tutaj pora na złe wieści – bilety to tylko początek wydatków. Dziecko potrafi nas rodziców doprowadzić na skraj bankructwa nawet na wakacjach nad polskim morzem, podczas spaceru między kolejnymi stoiskami z pamiątkami albo jedzeniem. No to wyobraźcie sobie teraz jaka eksplozja dziecięcych potrzeb występuje w gościnie u Walta Disneya! Nie należę do oszczędnych osób, ale kwoty, jakie trzeba zapłacić za cokolwiek w sklepach na terenie Magic Kingdom… niewiele miały z bajką wspólnego. Są mniej więcej 3-4 razy większe niż w innych sklepach. Czy można się na to jakoś przygotować, żeby nie pójść z torbami? Ano można. Mam dla Was parę rad:

Jedzenie: można, a nawet TRZEBA zabrać swój prowiant. Po pierwsze – własny prowiant to ogromna oszczędność pieniędzy. Ale dla tych, których ten argument nie przekonuje: to też ogromna oszczędność czasu! Wiecie, że w tym parku rozrywki nie ma limitowanych biletów wejściowych? Dopiero po tej wizycie zrozumiałam, co dosłownie znaczą „dzikie tłumy”. Nie ma sensu tracić czasu na stanie w kolejkach. Poza tym część restauracji wpuszcza tylko tych gości, którzy dokonali wcześniej rezerwacji przez Internet. Jakieś kanapki, woda, owoce, soki mogą uratować nam życie, szczególnie w upalny dzień. 

Ubrania i gadżety: w takim miejscu gadżety to podstawa, wiadomo. W takim miejscu kosztują majątek, to też wiadomo. A że bez gadżetów w Walt Disney Resort człowiek czuje się jak jedyny kibic na meczu bez polskich barw narodowych, i na to można się przygotować. Polecam po prostu zabrać je z sobą. Oczywiście najlepiej przygotowana była Lenka, w końcu to był jej prezent urodzinowy. Dla niej zabrałam naszyjnik, zegarek plecak i opaskę. O ile Lenka została dumną modelką, o tyle bohaterką wszystkich gadżetów była druga solenizantka – Myszka Miki. Żeby reszta towarzystwa nie odstawała, Adamowi wystąpił w koszulce z Myszką, Antoś w bucikach z Myszką, a ja… w koszulce i zegarku. Wszystko oczywiście przywieźliśmy z Polski, bo jako, że w 2018 roku Myszka Miki obchodziła swoje 90 urodziny, to w sklepach pojawiło się mnóstwo tematycznych ubrań i gadżetów. Np. APART ma całą, przepiękną kolekcję DISNEY, w której znajdzie się coś dla małych i dużych fanów bajek Disneya. ( na samym dole tekstu znajdziecie linki do naszych akcesoriów z Myszką Miki).


Organizacja: spędziliśmy w Magic Kingdom 13 godzin. I serio, mimo tłumów nie zdarzyło się nic, do czego można by się było przyczepić. Chyba jeszcze nigdzie nie spotkałam takich tłumów i jednocześnie tak dobrego przygotowania organizatorów imprezy.

Minusy

– ceny (pamiętajcie, że w USA do podanych cen, nieważne czego one dotyczą, trzeba jeszcze doliczyć podatek). 

– te tłumy są naprawdę ciężkie do opisania i – mimo genialnej organizacji – okropnie męczące. Ciężko odczuć magię w tym magicznym królestwie, przeciskając się wśród tysięcy turystów.

Protip ode mnie: często oto pytacie: jak zrobić zdjęcie w parku Disneya bez tłumów ludzi w tle? Kiedy my przyjechaliśmy, mieliśmy godzinę do tzw. rope drop, czyli oficjalnego otwarcia. Przed nami i za nami do głównej bramy nadciągały już tłumy. Ci bardziej zdesperowani/zdeterminowani (jak zwał tak zwał ) przychodzą już przed 7 rano, żeby zrobić sobie fotkę! To mogliśmy być my, ale za bardzo kochamy spać. Dlatego podjęliśmy się innej próby: można zarezerwować śniadanie w jednej z restauracji na terenie parku. Wtedy wpuszczają od 7:45. Do restauracji spaceruje się ok. 20 minut, co daje sporo okazji, żeby cyknąć świetne zdjęcia, Mogliśmy je cykać właśnie my, ale… tym razem za późno zabraliśmy się za rezerwację. Trzeba ją zrobić PRZED północą. I tu z autopsji dodam: 5 minut przed północą nie wystarczy. Punktualnie o północy opcja rezerwacji na najbliższy dzień znika. Cóż… pozostał nam jedynie wrodzony spryt. Po prostu sprytnie ustawiliśmy się do zdjęcia, także  udało nam się cyknąć fotę, jakby magiczne królestwo należało tylko do nas.

disneyland orlando

Protip nr 2: naprawdę warto pobrać aplikację Walt Disney World. Ściągając na telefon zyskujemy wszystkie niezbędne informacje i trzymamy rękę na pulsie: można kupić bilet, można go anulować (do północy przed dniem przybycia), można zarezerwować wspomniane miejsce w restauracji, można sprawdzić aktualny czas oczekiwania do konkretnej atrakcji, czy czas dotarcia do szukanego miejsca. Naprawdę hiper przydatna opcja!

I już na koniec, żeby nie przynudzać, powiem tak: warto mieć marzenia. Choć wróciliśmy dosłownie wykończeni (i biedniejsi o sporą kwotę), to wiem, że to był jeden z tych dni, które zapamiętuje się na resztę życia. Wyczerpujący, długi, ale (szczególnie dzieci) uzbrajający w niesamowite wspomnienia. Dzień kompletnie inny niż szara codzienność. Chyba o to Disneyowi chodziło z tą całą magią…

Lenka:

zegarek: AM:PM DISNEY

Naszyjnik z cyrkoniami klucz: Apart

spodenki, koszulka, plecak: ZARA

Kinga

Zegarek: AM:PM DISNEY

Spodenki:Bershka

Koszulka:Bershka

Antoś:

Buty: ZARA

KOSZULKA: ZARA