Tytuł wyszedł trochę jakbym miała dziś zamiar rapować. Uspokajam: nie będę.  

My – mamy, mamy na głowie dzieci, dom, czworonoga i… zdarza się, że mamy też artystyczny nieład. Bo na eleganckie upięcia i siedzenie z maską odżywczą na głowie często po prostu nie starcza nam czasu. Ale to nie znaczy, że ”wyrastamy” z miłości do ryzyka i ciągłych zmian. Ściąć, zapuścić, nałożyć farbę, ściągnąć farbę (niepotrzebne skreślić). A potem żałować wszystkich tych zabiegów, pluć sobie w brodę, zarzekać się, że nigdy w życiu… i tak od nowa. I tak docieramy do sedna.

Ostatnio chodzi za mną drastyczna zmiana fryzury. Mam ochotę na zmiany, ale ponieważ nie farbuję, to zostaje mi strzyżenie. A tego się trochę obawiam… Wiecie jak to jest, ledwo kobieta podetnie włosy i już wpisuje w Google pytanie w stylu: jak szybko zapuścić włosy, suplementy na szybki porost itd. A zdarza się i tak, że już w drodze powrotnej od fryzjera wystawia mu negatywny komentarz za wykonaną usługę i zastanawia się, co ona teraz pocznie ze swoim życiem i swoją fryzurą.

To tego właśnie chciałabym uniknąć. Kiedy 7 lat temu zapuszczałam grzywkę (przez dwa lata!!!) to przysięgałam sobie, że nigdy, ale to nigdy już nie zrobię grzywki na czoło. Nigdy nastąpiło teraz. Mam ochotę na grzywkę. 

Umówiłam sie do fryzjera w połowie stycznia, jednak zanim do niego pojadę, kombinuję z małymi zmianami. Upięcia, dodatki, fale… a nuż wymyślę coś tak fajnego, że obejdzie się bez cięcia.

Mam dzisiaj dla Was typowo włosowy post. Chętnie przyjmę wszelkie rady i sugestie, pomysły na ciekawe upięcia, stylizację itp. rzeczy. A tutaj macie próbkę moich ostatnich wariacji na włosach.

Najważniejsze na początek

Pielęgnacja włosów. Bo uważam, że nigdy przenigdy nie zrobimy pięknej fryzury, kiedy musimy tworzyć nie z włosów, a z sianka. Choćbyśmy jak się starały. Zniszczonym włosom nie pomogą nawet najlepsze metody stylizacji i najpiękniejsza spinka. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale tylko zadbane włosy potrafią się nam odwdzięczyć.

Pisałam Wam już kiedyś o szamponie, którego używam. I to kiedyś było dawno, ale od tamtego czasu niewiele się nie zmieniło ( chociaż jednak). Wciąż niezmiennie używam tego samego szamponu nawilżającego Emolium Dermocare. A ten, nie ma co ukrywać, świetnie mi robi na objętość. A do tego od kiedy go używam, pozbyłam się problemu swędzacej i wiecznie podrażnionej skóry głowy, który nie opuszczał mnie kiedy codziennie myłam włosy przypadkowym szamponem, który akurat wpadł mi w ręce.

Teraz kupiłam sobie jeszcze odżywkę z tej samej serii. Zawiera naturalne oleje: awokado, masło shea, macademia, które wygładzają i dodają włosom blasku. Nakładam ją od połowy długości włosów po końcówki, wcieram i spłukuję. I używam jej po każdym myciu, czyli codziennie. To co zauważyłam, kiedy zaczęłam jej używać: fajnie działa na puszące się włosy, zdecydowanie zmniejsza ten problem. Co w okresie zimowym może was wyjątkowo interesować.

Włosy się nie elektryzują, nie puszą i a skóra głowy jest ładnie nawilżona. Taki zestaw mi w zupełności wystarcza do szczęścia póki co, tym bardziej, że moje włosy od ponad 9 lat nie były farbowane. Odżywka nie ma silikonów, SLS i SLES, także szczerze mogę ją polecić tym z Was, które tak jak ja myją włosy codziennie.

Ale musicie też wiedzieć, że to, że mam zdrowe włosy, bywa moim utrapieniem. Poważnie. Widzę to przy jakichkolwiek próbach stylizacji, kiedy próbuję coś z moich włosów wykrzesać, np. piękne kształtne loki albo fale. Włosy są śliskie i za nic w świecie nie chcą mnie słuchać. A jak już im się zdarzy, to euforia nie trwa długo.

Na zdjęciu mam loki zrobione prostownicą. Jeśli wiem, że chce uzyskać taki efekt, to po umyciu nakładam mocną piankę do włosów na mokre włosy (tak jak odżywkę, od połowy długości po końcówki) i wtedy mogę cały dzień paradować z lokami. Inaczej nie ma opcji, po 10 minutach włosy są proste jak druty.

No i na deser: prawdziwe szaleństwo z akcesoriami. Wiecie, że do tej pory raczej nie nosiłam ozdób na włosach. Ale napatrzyłam się na zdjęcia pięknych fryzur, gdzie główną rolę odgrywa jeden detal, jak spinka, gumka z apaszką, klamerka czy opaska. No i zamarzyłam, żeby to samo mieć na własnej głowie. Jak mi się to udaje, oceńcie same.

Teraz w sklepach jest tak ogrooomny wybór przepięknych akcesoriów, że aż żal nie upinać włosów.  Taki mały akcent czasem naprawdę zmienić naszą fryzurę nie do poznania. Jedna spinka, gumka czy opaska, a włosy nabierają wyrazu.

Akurat ozdoby ze zdjęcia kupiłam w Perfois, Hm, Zara. Ale obecnie w większości sieciówek znajdziecie mniejszą lub większą ofertę z akcesoriami, którymi odmienicie swoją fryzurę.

dodatki do wlosow

Cóż, możliwe, że w styczniu zdecyduję się na dużą zmianę. Ale przynajmniej nikt mi nie powie, że nie kombinowałam.