Fryzury dla dziewczynek – proste uczesania do szkoły. Z naciskiem na proste, bo do zrobienia pięknej fryzury do szkoły mam prawie wszystko. Mam córkę w wieku szkolnym z przepięknymi włosami. Mam odpowiednią szczotkę i dobry szampon, bo piękna fryzura bez miękkich i błyszczących włosów nie ma prawa powstać. Brakuje mi tylko umiejętności. 

Sama pamiętam, że jedyną fryzurą, jaką czesała mi mama, kiedy chodziłam do szkoły, był „francuz”, warkocz dobierany. Czyli zdolności fryzjerskie odziedziczyłam po mamie. Ja jeszcze nie tak dawno, na głowie córki pokusiłam się o jakże fikuśnego… kucyka. 

Ale ponieważ Lenka rośnie i zaczyna przywiązywać wagę do tego jak wygląda, coraz to bardziej wymyślne fryzury stają się naszą codziennością. 

Zaczynamy skromnie, raczej bez szaleństw. Od wspomnianego wyżej francuza. Bo skoro całe dzieciństwo nosiłam takiego na głowie, to z nim powinnam sobie poradzić. I rzeczywiście, to jedyna fryzura, która wyszła przepięknie za pierwszym razem.

Niedbały kok – to ulubiona fryzura mojego męża. Na szczęście nie na jego własnej, a na głowie Lenki. Związujemy włosy wysoko w kucyk i zawijamy wokół gumki. Im bardziej niedbale, tym lepiej. Zamotane włosy na koniec mocujemy kolejną, najlepiej ozdobną gumką i fryzura gotowa.

Przekładany kucyk – mój ulubiony, bo najłatwiejszy. Kucyka potrafi zrobić każdy. A przy kucyku przekładanym, po związaniu tradycyjnego końskiego ogona, wystarczy delikatnie zsunąć gumkę, zrobić dziurkę we włosach i przełożyć je.

Skoro potrafimy juz zrobić jednego warkocza, to dwa nie powinny nam sprawić problemu. Nie powinny, a jednak…

Tak wyglądały próby, ale już efekt, jaki udało się uzyskać po kilku razach prezentował się znacznie lepiej. Warkocz jak warkocz, dobieramy jak do tradycyjnego francuza, tyle tylko, że robimy dwa, po obu stronach głowy. Sztuką jest (jak widać wyżej) równy przedziałek.

Ostatnia fryzura, to ulubione uczesanie Lenki. Włosy rozpuszczone, ale jednak ujarzmione warkoczem przy grzywce, żeby nie przeszkadzały podczas nauki.

Na koniec domowy przybornik fryzjerski. Szampon ułatwiający rozczesywanie, szczotka, która słynie jako ta najlepsza do trudnych dziewczęcych włosów i grube gumki z materiału.

Szampon nawilżający Bambino

Właściwie od niego powinnismy zacząć, bo zdrowe włosy to podstawa, jeśli fryzura ma się prezentować dobrze.

Szampon Bambino to produkt dla całej rodziny. Nam towarzyszy nie tylko w domowej łazience, ale też na wszystkich wyjazdach. Jest łagodny, 96% składników w nim zawartych to składniki pochodzenia naturalnego. Jest tak delikatny, że śmiało możemy go stosować na wrażliwą skórę głowy Antosia. Zapobiega podrażnieniom, ułatwia rozczesywanie, co szczególnie doceniamy przy myciu włosów Lenki.

Nie znajdziecie w nim SLS i silikonów, a na dodatek nie obciąża włosów, co z kolei najbardziej przy swoich gładkich, śliskich włosach doceniam ja.

Szczotkę Olivia Garden poleciły mi dziewczyny obserwujące mnie na Instagramie. To zdecydowanie najlepsza szczotka, która pomaga nam rozczesać bardzo trudne włosy Lenki. Jedyna, która może jej dorównać, to szczotka Tangle Teezer, ale ta jednak lepiej radzi sobie z moimi, gładkimi włosami.

Gumki z materiału SCRUNCHIE to właściwie odkrycie Lenki. Idealne do grubych włosów. Zwykłe gumki nie radziły sobie z utrzymaniem kucyka z włosów mojej córki, a te są do nich idealne. Do cienkich włosów można wybrać wersję z mniejszą ilością materiału.

To wszystko co przygotowałam. Jak widzicie, daleko mi jeszcze do mistrza fryzjerstwa, ale nie poddaję się. A wy, jak najczęściej czeszecie swoje córki do szkoły?

Post powstał w ramach współpracy z Bambino.