Wiecie, że dietetycy radzą, żeby jeść ryby jak najczęściej, a co najmniej dwa razy w tygodniu? I tutaj ludzie dzielą się na: tych, którzy tego nie wiedzą i ostatnio rybę jedli w Wigilię oraz na tych, którzy faktycznie je jedzą.
Pytanie tylko, czy ci drudzy na pewno mogą być z siebie dumni, bo nie wszystko, co jest rybą i pływało w wodzie, nadaje się do jedzenia. A więc, które ryby są najzdrowsze, a których lepiej unikać?
Weźmy takiego popularnego tuńczyka w puszce, którego używamy namiętnie do sałatek czy past, skracając sobie –jak się okazuje – przy okazji życie. Ta ryba bowiem jak żadna inna jest wrażliwa na metale ciężkie i wchłania duże ich ilości. Należą do nich m.in. rtęć i ołów, które przenikają nawet przez łożysko do płodu. Z roku na rok tuńczyk jest coraz bardziej zatruty, bo takie staje się nasze środowisko. Skąd biorą się te zanieczyszczenia? Jeśli nie jecie ryb z dna oceanu, to oczywiste jest, że do wody, w której pływają statki i kutry zawsze trafią pozostałości ropy i benzyny. Nie wszystkie ryby są tak samo wrażliwe, ale akurat tuńczyk do nich należy. Z tego względu Europejski Instytut ds. Żywności wskazał tę rybę (wraz z rekinem, marlinem i miecznikiem) jako zakazaną dla kobiet w ciąży.
Z ryb, które w ogóle nie powinny pojawić się na twoim stole, są z pewnością te pochodzące z hodowli azjatyckich. Mowa oczywiście o niesławnej pandze, która ze względu na swoje walory estetyczne (nie rozwarstwia się w smażeniu, nie ma rybiego zapachu, jej mięso jest śnieżnobiałe) stała się przed laty hitem na polskich stołach. Jednak nie zawiera ona wcale kwasów Omega-3 ani substancji odżywczych – jej mięso to samo białko i woda. Karmi się biedną pangę antybiotykami, syntetycznymi witaminami i mączką rybną. Pochodzi z Wietnamu, podobnie jak jej siostra tilapia. Ją z kolei pasie się tak różnymi specyfikami, że zakłóca się jej naturalną przemianę materii, przez co stosunek kwasów Omega-3 do Omega-6 jest niekorzystny dla naszego zdrowia.
Sama zajadałam się kiedyś pstrągiem łososiowym – ale już tego nie robię. Nie dość, że hodowany jest w gospodarstwach rybackich i jest hodowlanym pstrągiem udającym łososia (swoją nazwę zawdzięcza jedynie barwie), to jeszcze, aby uzyskać mięso różowego koloru, dodaje się do karmy karotenoidy, czyli sztuczne barwniki. Jeszcze gorzej z popularną rybą maślaną, którą szczególnie kochają hotelowi kucharze i wykwintni restauratorzy. Okazuje się, że można sobie na nią pozwolić średnio raz w miesiącu, bo zawiera kwas oleinowy, nieprzyswajalny przez człowieka. Gdybyście na swoich wakacjach All inclusive codziennie zajadali się rybą maślaną, czekałaby was biegunka, wymioty i inne atrakcje urlopowe.
Powyższe gatunki to najważniejsze, których lepiej unikać. Jest wiele gatunków ryb, które można jeść ze spokojem sumienia, bo zawartość rtęci w nich jest nieszkodliwa dla zdrowia (bo niestety w większości gatunków nie da się jej uniknąć).
Dobrym wyborem jest łosoś, który kusi pysznym mięsem i wspaniałym kolorem. Jednak łosoś dzieli się na ten dziki oraz hodowlany. To nic, że producent pisze, iż pochodzi z Norwegii, która kojarzy nam się z czystymi wodami. W większości przypadków łososie pochodzą z hodowli, gdzie poziom skażenia wód jest spory. Poławia się go także w Bałtyku, gdzie wody również są w kiepskim stanie. Jakość karmy, którą karmione są ryby, również pozostawia wiele do życzenia. Najlepiej, jeśli uda wam się znaleźć tzw. łososia dzikiego, pochodzącego z Atlantyku lub Pacyfiku. Naukowcy porównali te dwa rodzaje ryb i okazuje się, że nawet najbardziej skażony łosoś dziki ma mniej szkodliwych substancji niż najzdrowszy łosoś hodowlany, jakiego udało się znaleźć. Warto szukać dobrego łososia, bo jest jedną z najbardziej wartościowych ryb; jeśli po tym artykule zechcecie przestać go kupować, to zabraniam: można jeść go bezpiecznie raz w tygodniu, a poza tym z roku na rok wody w hodowlach norweskich są coraz czystsze ze względu na liczne kontrole.
Na naszym stole z pewnością może królować nasz rodzimy pstrąg, ale najlepiej, by był to pstrąg potokowy, a nie tęczowy, najpopularniejszy, pochodzący z hodowli i gospodarstw rybackich. Na plus dodam jednak, że polskie (i ogólnie europejskie) hodowle są ściśle kontrolowane i nie mamy się czego obawiać, jeśli nie jemy ich tak często, jak chleba i masła. Nie znajdziesz w pstrągu zbyt wielu kwasów omega, ale za to białko oraz mikro- i makroelementy.
Oprócz tego niezwykle popularna makrela całkiem słusznie jest tak uwielbiana – jest w czołówce ryb zawierającej największe ilości białka, potasu i fosforu, kwasów omega-3 i omega-6. Warto byłoby pokusić się o poszukanie świeżej, ale jeśli macie sprawdzone źródło makreli wędzonej, to na pewno jej zjedzenie przyniesie wam więcej dobrego (ze względu na wartości odżywcze) niż złego (ze względu na sporą zawartość soli w produktach wędzonych).
Polacy kochają też śledzie i kolejny raz trzeba oddać władzę w ręce ludu – śledź również jest wartościowy i cenny ze względu na makroelementy, ale należy unikać śledzi przetworzonych na tysiąc sposobów. Sos tysiąca wysp, sos salsa, musztardowy… chyba lepiej zrobić to samemu w domu ze świeżych filetów, które również sami zamarynujemy.
Jedno jest pewne – jeśli nie znamy jakiejś ryby, najpierw o niej poczytajmy. Niektóre gatunki nie są ani zdrowe ani smaczne. Czasem ich wyławianie szkodzi środowisku, bo grozi ich wyginięciem (np. sola, dorsz atlantycki, morszczuk, dorada). Ryba nie należy przecież do produktów tanich, chyba, że są to moje „ulubione” paluszki rybne w rodzaju „kotlet z psa zmielony razem z budą”. Dlatego warto poszukać dobrego źródła i nie dać się namówić sprzedawcy na kupowanie kota w worku. Ryby oglądać i wąchać, bo nawet najbardziej skażony rtęcią tuńczyk jest zdrowszy niż zepsuta makrela latem.
Bardzo interesujący blog szczerze mówiąc nigdy żadnego nie śledziłam, ponieważ nie były zbyt ciekawe, tematy nie przyciągały mojej uwagi. Z miłą chęcią będę tu zaglądać częściej Co do ryb, to my jemy bardzo dużo, szczególnie często goszczą u nas takie rybki jak dorsz, makrela , pstrąg i łosoś, jednak teraz będę go wybierać ostrożniej. Zdziwiło mnie informacje o tuńczyku… Wydawało mi się że jest mega zdrowy i też go jedliśmy, ale teraz zrezygnuje z niego. Pozdrawiam
A śledzia z Bałtyku lepiej nie trącać palcem, podobnie jak dorsza. Bałtyk to kloaka dla rosyjskiego i niemieckiego przemysłu.
Zgadzam się z tobą całkowicie. Należy zwracać uwage z jakiego źródła pochodzi ryba. Ja kupuję dzikie , pochodzące z Alaski bo tylko tam hodowla łososiów jest zabroniona. Dziecku podaję od małego . Naukowcy alarmują że dzieci jedzą ich stanowczo za mało. Ale ostatnio wyczytałam że lepiej jeść nawet te gatunki z zawartością rtęci niż nie jeśćź ryb wcale. Warto jednak poszukać sprawdzonego źródła.
Najważniejsze to jesc ryby ze znanego zrodła. NIe trzeba wydawac fortuny na to mieso zeby dostarczyc sobie cennych skladnikow. Ja mam wujka który ma staw i hduje w nich kilka okazów. sama tez mam rybki ale w akwarium , ale nie bede ich jesc, to ozdoba w moim domu. relaks dla moich oczu po ciezkim dniu pracy.
Nie zapominajmy ze ryby to tez najwieksze zrodlo witaminy D 🙂
panga jest roslinozerna dlatego jest zdrowsza – nie kumuluje tylu zanieczyszczen – od tych tunczykow i lososi ktore pluwaja w nieczytych wodach. no i tansza o wiele 🙂
Chyba nie czytałaś mojego tekstu. Panga może jest smaczna, ale raczej odradzam jedzenie jej. Ale tak, zgadzam się z tobą – jest tania, tylko czy w przypadku jedzenia, cena jest najważniejsza?
Kurcze! cos mi tu nie pasuje, wiedzialam ze panga jest niezbyt zdrowa ale ze tilapia??? Przecież ona jest droższa od pangi chyba o 20 zł za 1 kg? panga za dyszke jest wiec jestem w nia stanie uwiezyc, wlasciciele sklepow chyba sobie z nas jaja robia albo ikre rybia normalnie.
Teraz żeby zjeść dobrą i zdrową rybę trzeba by sobie takie samemu chodowac a potem łowić. Sam nie lubie smaku ryb mimo tego ze wiem jakie konsekwencje bywam po ich nie dostarczniu do organizmu, dlatego kupuje omega gold i mam czyste sumienie 🙂
Po tym tekscie, teraz przechodzac obok pulki z lososiem za 69 zł pomysle o twojej radzie. I portfel cieższy :] dziex
A co z zapomnianym przez ciebie dorszem? Bardzo go lubię, ale nie wiem czy on zdrowy czy nie. Zawsze myslałam ze to losos jest tym królem wsrod ryb, a jednak, jak nie kupiony z porzadnego zrodla to o d…. rozbic go. to samo tunczyk! Moze to i lepiej dla mojego portfela.
Moje dziecko ma słabą odpornośc dlatego wpycham w niego ryby ile sie da. Czasem skutecznie czasem nie. Masz jakis sposob ?
Tak. Nie można się poddawać i zapoznawać dziecko z nowymi smakami. Tłumaczenie, że dziecko nie je czegoś, bo tego nie lubi wcale do mnie nie trafia. Jeśli maluch nie lubi ryby gotowanej na parze, można mu ją przygotować w piekarniku, z pysznym sosem. Na każdego jest sposób.
Korzyści zdrowotne wynikające ze spożywania omega 3 są niepodważalne. odgrywają ważną rolę w prawidłowej pracy układu nerwowego oraz serca. Pomagają obniżyć poziom tego złego cholesterolu, regulują krzepliwość krwi. Jednym z ich najbogatszych źródeł są te tłuste ryby morskie. Ale nie tylko : i tu na ratunek przychodzi olej lniany 🙂
i tu polecam lenvitol jak ktos nie lubi go pic, ja tam srednio przepadam, czasem dodaje do koktajli zeby nie czuc smaku.
Odkąd wprowadziałm u siebi diete rybną, czyli 7 razy w tygodniu ryba , widze znaczna roznice – lepiej sie czuje, i ogolnie mam zdrowsze wlosy, paznokcie i cerę.
Węgorz ma najwięcej omega 3, wiecej niz losos i te inne oktorych piszesz , ma az 25 % . :)polecam go !
Karp- moj ulunbiony- przygotowywany na wiglijny stol przez moja mamę, nie moge sie juz go doczekac 😀
Akurat za karpiem nie przepadam. Jest ostatni na liście moich ulubionych ryb.
Jest tyle różnych przepisów na ryby że warto je jesc bo sa zdrowe a smak mozna latwo zabic, np. godzine wczesniej moczyc w mleku. My uwielbiamy cala rodzina, gotuje na parze, w piekarniku, robie pasy rybne, wedzone, z puszki kazde nam smakuja.
Lubie tylko łososia.
Rzadko jadam ryby, przyznaję się, po prostu nie lubie, ten smak i zapach mnie odrzydza. Staram sie raz w tygodniu ugotowac rybę, dla moich dzieci i wowczas tez musze udawac ze lubie. Przechodzę katorgi …
Znam tylko jedną osobę, która nawet do sklepu rybnego nie wchodzi. To chyba jest was na świecie dwoje:)
szkoda, bo ja tak bardzo lubie tunczyka – zwlaszcza tego w puszcze :/
To lepiej przestań go kupować. Sama lubię tuńczyka z majonezem, dobrze przyprawionego pieprzem, ale nie pozwalam sobie na takie jedzenie zbyt często.
To już wiem dlaczego panga mi nie smakuje, bo to sama woda ;p
Może nie lubisz antybiotyków:)
tak myslałam ze pstrag i makrelka zawsze najlepsza, dobrze ze nie wydawalam foruty na te pseudo lososie
Mój maż pracuje w norwegii przy platformach i wie jak wyglada tamtejsza hodowla lososiow. Kupuje mi ze znanego zrodla bo te ze sklepu to lepiej nie brac do ust. Lososiem to tylko sie nazywa.
temat mi bardzo bliski. Warto wybierając się na zakupy zabrać ze sobą krótki poradnik przygotowany przez WWF, o którym pisałam /http://www.matczynefanaberie.pl/czy-warto-jesc-ryby
Zerknę. Dzięki za link.