Mam w swoim otoczeniu Osobę, mającą życiową misję poprawiania standardu życia wszystkich, których spotyka na swojej drodze. Gdyby to tylko ograniczało się do dawania kasy i mówienia: „Masz tu milion, zrób lifting twarzy, dokończ w końcu meblowanie domu i zatrudnij ogrodnika”. Niestety – Osoba stosuje sposoby zakamuflowane, krypto-motywację, która tak naprawdę dołuje mnie i sprowadza do parteru, choć od lat pracuję na to, żeby wywindować się jak najwyżej. Osoba zmieniała mi już pracę, dekorowała dom, doprawiała gulasz, wmawiała, że za mało zarabiam i że grzywka jednak była fajna.
Ale jestem wdzięczna Osobie. Dzięki niej wiem, czego NIE chciałabym dla swojej córki, a ściślej mówiąc: to właśnie dzięki niej wszystkie plany dotyczące przyszłości mojej córki, które snułam, gdy była jeszcze w brzuchu, wyrzuciłam do kosza wraz z dniem porodu. Ja osobiście nienawidzę, gdy ktoś mi coś ostro narzuca, a ostatnią rzeczą, której chcę, to poczuć, że moja córka znienawidziła mnie za ustawianie jej życia.
Niczego tak nie pragnę, jak tego, aby była w przyszłości totalnie NIKIM! Bo po pierwsze nie wybiegam myślami dalej, niż kilka miesięcy do przodu, a po drugie, nie widzę jej w żadnej roli, którą próbują narzucać jej ludzie, którzy spędzą z nią pół dnia. Bo niektórzy myślą, że po godzinie znają moją córkę na wylot, a po tym, w jaki sposób rozwiązuje problemy, złości się czy cieszy, narzucają jej rolę prawniczki, lekarki czy bankowca. A ja, po 4 latach z tym dzieckiem, nie potrafię sobie jej wyobrazić inaczej niż jako dziecka właśnie! Buntuję się przeciwko wizji, że kiedykolwiek chwyci skalpel czy wdzieje togę. Nie to, żebym nie życzyła jej dorosłości, choć faktycznie, ta czasem bywa ciężka, z tymi wszystkimi swoimi wyborami, decyzjami czy odpowiedzialnością. Ale jak bardzo trzeba być nieludzkim, żeby kierować wychowaniem dziecka w konkretnym kierunku, który obraliśmy mu, gdy tylko wypluło smoczek?!
Takich rodziców spotykam ciągle. A to wypychają swoje dziecko na scenę i udają, że nie widzą, gdy to sika pod siebie ze strachu. Grunt, to spełnić ambicje. Oczywiście nie swoje – rodzica! A to „motywują”: „O, udało ci się to zrobić. Miałeś szczęście” albo „Starałeś się, ale się nie udało. Mogłeś starać się bardziej”. Moja znajoma nauczycielka muzyki też spotkała kilku takich i… wpadła w depresję po którymś z rzędu spotkaniu z rodzicem, domagającym się nie piątki, ale szóstki dla swojego syna. Z muzyki! Sama byłam z kolei świadkiem, gdy jakiś niespełniony Diego Maradona z Koziej Wólki „dopingował” swojego spłakanego po kontuzji syna: „Nie rycz, piłkarze nie płaczą!”.
Ambicja. To coś, bez czego nie można zajechać daleko. Jak już tak wyznałam, że pragnę dla swojej córki dokładnie NICZEGO, to przyznam też, że w szkole nie byłam orłem. Dobre samopoczucie było dla mnie ważniejsze od wyników. Jednak dla mnie prawdziwa nauka zaczęła się po szkołach, bo to życie pokazało mi, jaką determinacją trzeba się wykazać, aby wspiąć się choćby o szczebel wyżej w hierarchii. Jaki twardy trzeba mieć tyłek, żeby spadając z tej drabiny (a podczas wspinania spadałam wiele, wiele razy!) nie potłuc się za bardzo. W życiu nie wyszło mi bardzo dużo rzeczy, ale za każdym razem otrzepywałam się i próbowałam znowu. Dlatego nigdy, przenigdy nie powiem, że pragnę dla swojej córki konkretnej przyszłości. W zamian postaram się zbudować w niej umiejętność precyzowania celów, marzeń i pragnień… oraz tego, by nie bała się próbować. Nieważne, że czasem mało konsekwentnie, nieudanie, pokracznie. Bo to będą jej własne próby. Nie moje!
Prawdziwie wspierający rodzic idzie tuż za dzieckiem – ani przed nim, ani obok. Bo chodzi o to żeby podać dłoń kiedy odwróci się i poprosi o wsparcie. Nie wybierać ścieżek jak przewodnik, nie ciągnąć za rękę, by szło w naszą stronę – jest się rodzicem właśnie po to, żeby przyjmować porażki swojego dziecka i by rozkładały się one na dwoje! Zawsze wesprę moją córkę, niezależnie, czy będzie co pół roku wybierała inny kierunek studiów (byle nie do 40-tki i bylebym nie musiała sprzedawać przez to domu…) czy uprze się na Oxford (jeśli sama na niego zarobi). Nie chcę, żeby od podstawówki bała się mnie zawieść i brnęła w życie, którego nienawidzi i które ją stresuje. Bo to ja muszę zdać egzamin z macierzyństwa, ona może sobie oblewać każdy test, przed którym ją postawię. Ode mnie i tak ma zawsze zaliczenie, bo wiem, że starała się, jak umiała. Najlepiej. W końcu to moja córka…
Mieszkam w Dolinie Krzemowej…tu jest takie wyscig szczurow, ze az ciezko to opisac. W szkolach poziom uniwersytecki, i walka o przebicie, a ja po prostu chce zeby moja corka byla szczesliwa, bez wzgledu na to czy zdecyduje sie byc lekarze, czy fryzjerka.
Nigdy nie zapomne jak dostalam pierwsza w zyciu pale…moj tata wzial mnie wtedy na kolana,przytulil,dal stówę (20 lat temu to bylo sporo☺)i powiedzial:w koncu przynioslas jakas normalna ocenę Od tej pory juz nigdy nie balam sie mu nic powiedzieć….nigdy mu tego nie zapomne i swoim dzieciom zrobie tak samo☺polecam
kinga , sama pleciesz takie warkocze? jesli tak to wielkie ŁAŁ 🙂
Jestem bardzo chaotyczną osobą, wszystko mi gdzieś ginie, jestem ciągle gdzieś spóźniona, moj dom wygląda jakby przeszlo przez niego stado koni. Wiem i przyznaje sie do tego dlatego bardzo ale bardzo marze o tym żeby moje dziecko nie bylo takie jak ja 🙂
Brak planu to najlepszy plan! :D:D:D
Dla nas te sprawy naszych dzieki czasem moga byc dla nich wielkim problemem, dlatego ucze i codznnie opserwuje moje dzieck, staram sie i tlumacze, mowie do niego i staram sie to robic w jego jezyku. Nie bede wymagac tego od mojego dziecka czego on sam sie boi albo nie chce po prostu. Kazdy ma talet do czegos innego, wazne zeby sie spleniac i walczyc ale o marzenia a nie cos co nie robi nam frajdy.
Miło się na was patrzy, zdjęcia urocze!
najwazniejsze to miec oparcie w rodzicach, jesli tego braknie dziecko „kuleje” przez kolejne swoje lata doroslosci.
Pani Kingo! Brawa!
Świetny tekst, poddam go do przeczytania rodzicom jak będzie koniec roku szkolengo.
Mam wrazenie ze niektorzy rodzice dzieci w klasie w ktorej mam wychowawstwo chca z nich zorbic orlow wbrew ich woli.
Super dziekuje.
Bardzo fajny wpis, dobrze sie czyta az podnosi skrzydla. Jestem takiego samego zdania.
Moje dziecko będzie nauczycielem, oboje z mężem jestesmy nauczycielami. Od dawna Maks mówił ze chce nim zostac wiec u nas sprawa wygląda klarownie.
To nie od nas rodzicow zalzey jaka bedzie przyszlosc naszych dzieci to one maja sobie ja budowac na podtsaie swoich doswiadczen i swoich marzen. My mozemy tylko dopingowac i bic brawa 🙂
Lubię jak się tak wywewnętrzniasz (jest takie słowo w ogóle?? chyba nie potrafię tego określić innym pojedynczym słowem :D). Bardzo fajny tekst, jak zwykle trafiony w punkt. Myślę, że taki plan – brak planu na dziecko to bardzo dobra opcja. Rodzice często narzucają niepotrzebnie dzieciom swoje ambicje i niespełnione marzenia bo im się nie chciało albo nie mieli możliwości… A to dobre samopoczucie nadrzędne względem wyników w nauce? No błagam, to zupełnie jakbym myślała o sobie wstecz! U mnie trochę tak było szczególnie podstawówka i gimnazjum), że było bardzo dobrze albo dobrze jeśli chodzi o wyniki bo właśnie bałam się jakoś wewnętrznie (choć nie panicznie broń Boże!) żeby mama nie była zła, żeby jej nie „dokładać”. Ale jednocześnie pamiętam etap liceum czy studiów i tak aż do dziś jest, że właśnie czegokolwiek bym nie zrobiła dobrego/złego/głupiego itd to Mama była zawsze obok. Kiedy trzeba było się wypłakać w rękaw, pożalić bo coś nie poszło po mojej myśli. Zawsze mówiła i wciąż powtarza, że nie ważne gdzie byśmy były, jak bardzo blisko albo daleko od siebie (w sensie odległości – ta niestety jest dość spora) i jaką podejmę decyzję w jakiejkolwiek sprawie – to Ona zawsze to zrozumie, a nawet jeśli jeśli by tak nie było to i tak USZANUJE. I tego właśnie ja bym chciała dla naszej córki. Znaleźć w sobie tyle siły żeby zawsze czuła w nas wsparcie bez względu na wszystko. Uczę ją też od początku, że dotrzymuję słowa – zawsze. Od spraw błahych do poważnych. Powtarzam to w kółko. Aż kiedyś myślę, że odpowie ” nie musisz mi tego mówić mamo, przecież wiem” 🙂
Dokładnie.Jestem tego samego zdania.Najbardziej drażni mnie kiedy pyta się dzieci czy mają narzeczonego/narzeczoną w przedszkolu.O zgrozo! Pamiętam jak mój syn (wówczas pięciolatek) zadawał mi pytania czy „musi” się ożenić ,czy „musi” mieć dzieci ,a co się stanie jeśli nie znajdzie żony ? Był bardzo tym przejęty.Niestety społeczeństwo a często i rodzina narzuca dzieciom taki schemat. Według mnie dzieciństwo powinno być jak najbardziej beztroskie i nie „zakażone ” jakimiś chorymi ambicjami dorosłych.
A ja chce żeby moja córka była kimś czyli po prostu Gabysia.
To też dobry plan.
bardzo fajnie napisany Artykuł ja też miałam dużo planów związanych ze swoją córeczką ale po przeczytaniu tego wpisu zmieniłam zdanie bo przecież wszystkie mamy chcą jak najlepiej dla swoich dzieci kochamy je bezgranicznie bez względu na to jak sobie radzą i kim będą w przyszłości . Bardzo lubię pani wpisy i porady. Pozdrawiam cieplutko z Mazur 🙂
Aniu…. juror śmigamy na Mazury. Cieszę się jak dziecko.
Bo u nas na Mazurach jest pięknie i słonecznie Życzę miłego wypoczynku 🙂
Bardzo mądrze i dobrze napisane!! Uwielbiam ten wpis!!
Grunt to czuć się dobrze w swojej skórze. Bede namawiac do tego moje dziecko kiedy dorosnie narazie ma kilka miesiacy wiec ciezko mowic tu o wychowaniu. Ale staram sie jak moge , mimo wszytsko, dom bedzie dla niej wszytskim czego potrzbuje.
Piękne zdjęcie:) Lenka ma śliczną fryzurkę 😀
Bardzo dobrze napisane. Nie jestem zwolenniczką zeby dziecku dac to co chce , ale raczej zeby pomagac mu z tym czego chce. Wspierac sercem. Zawsze powtarzam moim dzieciom ze w nas maja najwiekszych sprzymierzencow i ze bez wzgledu na decyzje jaka podejma zawsze bedziemy stali za nimi murem 🙂
Będe walczyć z calych sil, żeby moje dziecko spelniano swoje marzenia i zeby zawsze szlo przez zycie z usmiechem na twarzy. we mnie moc.
Pięknie napisane.
Musze posłać dalej. 🙂
Ja pragnę ale nie od mojego dziecko tylko żeby było moje dziecko po prostu sobą i bylo szczesliwe.
Pamiętam mojego tate, ktory nigdy nie mial na tyle pieniedzy zeby wyslac mnie na platne studia. Ale poszlam na paltne bo tylko ten kierunek mnie interesowal. Zarabialam sama na wakacjach za granica zeby miec na szkole. Rodzice wspierali mnie finansowo nie powiem ale zawsze sama bylam na pierwszym miejscu. Pamietam po pierwszym roku studiow kiedy niestety groziolo mi opuszcze lawy studenckiej poniewaz nie zdalam kilku waznych egzminow. Tata wzial na mnie kredyt i powiedzil ze wiezy ze zalicze rok i skoncze te studia. Nigdy tego nie zapomne. Dzis skonczylam 3 kierunki studiow i to ja pomagam moim rodzicom. Wiem że wychowali mnei najlepiej jak mogli 🙂
Wychowanie dziecka na takie ktore ejst szczesiwe , pewne siebie ale bez chorobowej pewnosci siebie, do tego takie ktore potrafi walczyc bez wzgledu na przeciwnosci to nie taka latwa sprawa. Prawdziwe rodzicoelstwo zaczyna się jak dziecko idzie do szkoly, w wiekszosci to ploczecznosc ksztaltuje jego wzorce my jakorodzine juz nie mamy na t owiele wplywu no chyba ze nie chodzimy do pracy a dziecko ma 4 h w szkole i zakaz wychodzenia z domu przez kolejne 10 h. To oczywiscie jest najgorsze rozwiazanie.
Własnie mam w rodzinie kogos kto tak bardzo terroryzuje swoje dziecko zeby to same 6 mialo nawet 5 nie wystarcza, w dodatku zapisuje na kazde dodatkowe zajecia jakie tylko sa w szkole, dziecko o 19 konczy szkole a do 22 odrabia lekcje, nie ma czasu na zabawe. A przeciez ma dopiero 10 lat. Dziecko biedne wyglada jak po wiecznej chorobie, z workami pod oczami , wychudzone , zestresowane, nie umie rozmawaic z rowiesnikami. Nic dobrego z niego nie wyrosnie. To przykre ale sa tacy rodzice ktorzy niestety robia wszytsko aeby uniknac swoich bledow. Szkoda ze nie mozemy temu zaradzic.
Wzruszający tekst, nigdy nie zmusze moje dziecko do robienia czegos w brew sobie. NAjgorsze to pietnowanie go tylko po swoje jakies niespelnione ambicje.