Kto w dzieciństwie nie oglądał Draculi, ten niech podniesie rękę. Nie widzę. O wampirach słyszał każdy szanujący się posiadacz krwi (czyli człowiek). Wampirów bał się w dzieciństwie każdy, niektórzy do dziś twierdzą, że istnieją. Ja też tak twierdzę. Bo istnieją, naprawdę! Ale świat poszedł do przodu, więc wampiry nie wgryzają się w nasza szyję wysysając krew do ostatniej kropli. Współczesny wampir żywi się waszą energią. Lubię sobie czasem powspominać stare czasy i okazuje się, że byli w otoczeniu ludzie, którzy powodowali u mnie permanentny ból głowy.
Bo może macie takie znajome, jak miałam ja, zanim poszłam po rozum do głowy i usunęłam je z facebooka (wiadomo, ze jak cię nie ma na fb, to cię nie ma wcale…). Gadasz to z taką raz na jakiś czas. Nie daj Boże jak połączył cię wspólny temat, na przykład ciąża albo szkoła waszych dzieci. Typów jest wiele, ale efekt zawsze taki sam: kończąca się rozmowa jest początkiem twojego kiepskiego dnia. A nawet tygodnia. Na samą myśl o tym, że niedługo znowu zagada, masz ochotę podjąć pracę na drugi etat żeby tylko nie mieć czasu dla znajomych.
Najmniej szkodliwa, acz denerwująca, jest egocentryczna gaduła. Rozmowa z nią zaczyna się zawsze tak samo: „Co u was słychać?”. Niestety, jak tylko otwierasz buzię, słowa wylatują z ust. Niestety, nie z twoich. Z jej. Bo gaduła zaczyna opowiadać o sobie zaraz po tym, jak zapyta, co u ciebie. Nie czeka na odpowiedzi, a jeśli czeka to po to, żeby móc zacząć kolejny wątek, rozpoczynający się od słów: „U mnie tak samo!” albo „A u mnie to było tak…”. Kiedy w końcu uda ci się od niej odczepić masz wrażenie, że właśnie gadałaś z telemarketerem, który wcisnął ci kolejny badziewny produkt o nazwie „Moje wspaniałe życie”. Wiadomo, że kobiece rozmowy mają na celu upuszczenie pary i odstresowanie się, ale po spotkaniu tej wampirzycy czujesz się jakbyś zaraz miała pęknąć, bo temperatura wzrosła ci jak w podgrzewanym balonie. To, co chciałaś opowiedzieć zamiast znaleźć ujście tylko się skumulowało. Uważaj, bo wystrzeli w najmniej oczekiwanym momencie i trafi np. w niewinnego męża.
Inne z kolei to coś jakby konkwistador napadający na Hiszpanię. Przyłazi więc bez zapowiedzi – jakimś dziwnym trafem zawsze wie, kiedy jesteś w domu i zawsze wie, kiedy masz kupę rzeczy do zrobienia. Może czatuje całymi dniami pod twoim blokiem i jak tylko firanka w oknie się poruszy, ona już leci i dzwoni. Jako że nie jesteś tak bezczelna w rzeczywistości, jak w swoim mniemaniu, to nie umiesz powiedzieć jej, żeby poszła zobaczyć, czy nie ma jej na zewnątrz. W myślach oczywiście mówisz. Nie możesz udawać, że cię nie ma, bo ta cholera nauczyła się naśladować sposób dzwonienia listonosza. Ale w niczym go nie przypomina, bo listonosz chociaż przynosi awizo, a ta nie tylko nic nie przynosi, ale jeszcze wychodząc zawsze coś wynosi: a to pożycza książkę (której nigdy nie odda), a to spodnie które niby ma ci zwęzić, ale zamiast zwężać sama w nich paraduje po mieście. Na sam widok jej twarzy w wizjerze czujesz się jak w tych horrorach, w których po drugiej stronie drzwi czyha diabeł albo duch. Jak już ją wpuścisz – przepadłaś. Nie wyjdzie zanim nie odsiedzi swoich dwóch godzin, przepraszam, chwilki, bo każdorazowo „wpada tylko na chwilkę”. Oczywiście próbujesz przy niej robić to, co powinnaś, ale ciągle powtarza „Nie przeszkadzaj sobie, usiądź na chwilę”, przez co masz wrażenie, że cierpi na rozdwojenie jaźni. Ona faktycznie cierpi, ale straszne katusze, najgorsze tortury, łamanie kołem i przypalanie – oczywiście w twoich myślach. Kiedy wychodzi, rzucasz się na robotę jak wygłodniały pies na kość. Następnym razem, jak zapuka do drzwi z tym swoim „Przechodziłam i myślałam, że zajrzę”, najlepiej drap się ostro po głowie mówiąc, że w przedszkolu zaatakowały wszy.
Są też panie bardziej wysublimowane w wysysaniu z was energii. Nawet ją lubisz, nie jest nachalna ze swoją osobą, wpada tylko na zaproszenie, nie siedzi za długo. Ideał. Może nawet nazywasz ją przyjaciółką. Jednak po jej wizycie masz nieodpartą ochotę rzucić się z okna. Powód? Prze do przodu niczym czołg i nie ustaje w wysiłkach, żeby wyciągnąć z ciebie wszystkie negatywne, smutne, złe uczucia, które chowasz w sobie głęboko ukryte. Sprytnymi sposobami dokopuje się ich pokładów i niczym saper-samouk wchodzi na minę. Szkoda, że ta mina rozszarpuje potem ciebie, a nie ją. Przykład? Moją znajomą raz zdradził mąż. Tragedia, rozpacz. Jakoś sobie próbowali z tym poradzić. Jak tylko wychodzili na prostą, zjawiała się pewna przyjaciółka rodziny i niczym sęp żerowała na resztkach ich małżeństwa. Żonę podpytywała ciągle, jak ona sobie radzi ze zdradą i jak może tak żyć, podczas gdy żona usilnie starała zapomnieć o zdradzie. Po każdej takiej wizycie lont rozpalał się na nowo i znowu dochodziło do tragicznych rozmów. W końcu do obojga dotarło, że zapalnikiem była zawsze ta hiena, co to lubowała się w cudzych nieszczęściach, wszystko to robiąc pod płaszczykiem troski o dobro i sprawiedliwość. W końcu hienę spuścili delikatnie ze schodów i jakoś żyli sobie dalej spokojniej, bez jednej przyjaciółki, której wcale pustki nie odczuli. Takie wampirzyce potrafią latami pielęgnować w tobie poczucie twojej beznadziei, pławiąc się w twoich dramatach.
A może spotkałaś kiedyś na swojej życiowej drodze taką oto postać: miły, cierpliwy, serdeczny typ. Można na niego liczyć w każdej sytuacji. Naprawdę sympatyczna osoba. Spytacie, to co to za wampir? Ano taki, że spróbujcie mu tylko nie przytaknąć. Spróbujcie wleźć na odcisk, poruszyć sprawę, która dla niego jest tematem newralgicznym, sprzeciwić! W sekundę potrafi zmienić swoją twarz. Uśmiech znika, a na jego miejsce pojawia się bezwzględna maska kata. Cynizm i sarkazm to tylko jego najłagodniejsze rodzaje broni. Kiedy postąpisz nie po jego myśli i już nie przydasz mu się jako gruppies, potrafi zrobić naprawdę wiele złego. Obmowa, manipulacja, plotka, zdrada twoich sekretów – przed tym naprawdę nie ma się jak obronić. Atak tylko pogarsza sprawę. Zastanawiasz się, jak to możliwe, że nie rozpoznałaś prawdziwej twarzy tego wampira. Ale naprawdę nie jest to twoją winą, bo jest mistrzem kamuflażu. Warto jednak posłuchać opinii innych o tej osobie – tłum nie może się aż tak mylić.
I co, istnieją jednak te wampiry, nie? Mnie udało się spotkać KAŻDY z tych typów, i uwierzcie, jest tylko jeden sposób, żeby nie popsuć sobie nastroju na połowę życia: trzeba się błyskawicznie pozbyć ich z otoczenia. Jeśli myślicie, że uda wam się zmienić taką osobę, jesteście w błędzie. Wampir żywi się waszą energią i potrzebuje jej do życia. Tak długo, jak mu na to pozwolicie, tak on będzie rósł w siłę, a wy zastanawiali się, dlaczego jesteście tacy beznadziejni…
Co gdy Ty sam jesteś takim wampirem? Czytając artykuły jak ten uświadamiasz sobie ” Kurde, to wszystko jest o mnie”. I wtedy pojawia się chęć zmiany, ale jak wiadomo, stare nawyki są ogromnie ciężkie do wyeliminowania. Co taka osoba powinna robić? Bo głowną radą dla reszty ludzi jest by za wszelką cenę wampirów unikać.
A no istnieją, istnieją… niestety czasami są wręcz zbyt blisko Nas. Ja mam do czynienia z tym ostatnim typem… nie daj Panie uderz nieświadomie w jakiś wrażliwy obszar, nie pochwal kiedy wszyscy pieją Pany, nie podziel zdania bądź wyraź przeciwne i się zaczyna. Najlżej jak zostanę posądzona o czepialstwo lub muchy w nosie, ale czasami zdarza się Tsunami pomyj na głowę. Ale jedno jest pewne, jakoś łatwo się „uzależnić” od takiej relacji i nie wiadomo jak ale nawet jak już raz powiemy DOŚĆ to wraca jak bumerang. Czyżby syndrom ofiary 😉
To ludzie: gaduły, myślący tylko o sobie, zazdrośnicy, kłamcy, przechwalacze, węszą jak wszy w cudzym życiu, i szukają miejsca na wbicie kolejnej szpili w dupsko.
Wchodząc na Twoją stronę, byłam pewna że piszesz o czymś zupełnie innym. Pierwsze co przyszło mi do głowy, co zresztą pasuje do Ciebie to że będziesz szkalować napoje energetyczne. Ale pewnie się i tak doczekam takiego tematu 🙂
Kiedy czytałam tego posta od razu mi się przypomniły moje „psiapsióły” , teraz nie mam koleżanek wyleczyłam się z wszelkich przyjażni. Mam narzeczonego i siostrę. Reszta sie dla mnie nie liczy. Tak bardzo się zawiodłam na ludziach
Ja wierzę w wampiry, ale serio. Interesowałam sie tematem kilka lat temu. Boje się chodzic po nocach po cmentarzach i cichych ulicach. Nawet jeśli ktos myśli że nie ostaniją to tych kolegów można przecież też podpiąć 😉
Zawsze w każdym towarzystwie znajdzie sie ktoś taki kto wypija krew razem z energią. Nie raz nie dwa miałam styczność z wampirem. Kobieta, mężczyzna, bez znaczenia. Liczy się tylko ich własne dobro. Ale jak to ktoś mądry powiedział: „Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą d..ę”. Zgadzam się z tym i z tym co piszesz również. Są na świecie takie osoby i przykro to pisac ale to przez takie własnie wampiry stajemy się słabsi i zaczynają na nas spadać same nieszczęścia. To ludzie powodują że nagle narasta nam problemów, różnorakich. I to nie żadne nieszczęscie, ani klątwa. Ani nawet bozia nas nie pokarała. To wampiry- ludzie którzy chodzą po naszej planecie i życzą nam wszystkiego NAJGORSZEGO!
Krwiopijcze wiedźmy, kobiety z piekła rodem to myyyyyy !!!
Szczerze piszesz Kinga!
Amen! trzeba sie odseparowac od takich ludzi bez dwoch zdan.
kochana, dobrze że wykasowałaś wampirów z facebooka, też to zrobiłam ze swoimi wampirami, w większości to niestety kobiety- koleżaneczki , przyjaciółeczki. Niedawno włąsnie zrobiłam selekcję wśród znajomych i tych niepotrzebnych sorry usunełam z listy 🙂
Miałam kiedys taką „serdeczną przyjaciółkę” , dobrze że wyjechałam za granice. Na początku jeszcze po za Polską jeszcze utrzymywałam kontakt, a bo mi wypadało a bo czułam że przecież tyle lat razem, tyle tajemnic, tyle wspomnień. Dopiero po kilku latach okazało się jaka jest naprawdę. Odbiła mi faceta, a sama powiedziała że on mnie zdradzał. Jaka ja idiotka. Teraz nawet nie popatrzy mi jedza w oczy. Mam wielki żal.
Największym wampirem to jest mój ex chłopak. Nie tylko jest powodem bólu mojej głowy ale i brzucha i serca. Bolą mnie też nogi jak musze uciekać gdzieś na mieście jak mnie spotka.
Chyba jestem taką beznadzijna gaduła, ale mam mnóstwo znajomych kochaja mnie za to jaka jestem 🙂
Nie napisałaś jeszcze o jednym typie ludzi którzy wysysają z nas nasza energię. To Ci którzy nam źle życzą, są zazdrośni i zakłamani do szpiku kości. Nie warto w ich towarzystwie cieszyć się z sukcesów w pracy, z awansu, z większych pieniędzy, z wygranej w totka, z nowego domu, samochodu, a może nawet i tego że właśnie mąż przyniósł nam kwiatka ot tak bez powodu!
Te wampiry sa chyba najgorsze. Nie warto tracić na ich czas i naszą psychikę. Odwalić typy od siebie najdalej jak się da!.
łoooow jaki świetny tekst, z chęcią przeczytałam cały i jestem pod wrażeniem jakie Ty masz doświadczenie w relacjach między ludzkich. Wiele rzeczy traktujesz z dystansem i nie boisz sie napisac prawdy! Super naprawdę świetny post
Wykasowałam takie „hieny” z fb i mam spokój.
I z naszej klasy też, bo większkośc to własnie koleżanki z klasy i ze szkoły :/
Masz stuprocentową rację w tym tekście. Nawet troche się śmiałam bo oczywiście że mam takie koleżanki. Staram sie być z dala od nich ale czasem niestety nasze drogi się zejdą i muszę wysłuchiwać, na szczęscie nie przyżywam tego tak dosłownie i zaraz olewam i zapominam co do mnie mówiły. Nie obchodzi mnie ich zycie a sama tez nie opowiadama a jak juz cos powiem to krótko i zaraz zmienie temat:):):).
Wykasowałam takie koleżanki ze swojego życia. Jest jeszcze jedna hiena która nadal dzwoni mimo że ja zmieniłam numer od kogos tam dorwała i nadal tyrknie do mnie niby na chwilę, zabierając mi mój cenny czas. Nie wiem jak się jej pozbyć :/
Pamiętam taka koleżankę która gadała bez końca, zawsze o sobie i baa nawet nigdy nie zapytała mnie co u mnie słychać – miałas to szczęście że Ty chociaż doświadczyłaś tego pytania. I non stop kłapała gębą że ona , że u niej , że najlepiej to ,że w ogóle to, i tak bez końca!!!
Głowa mi pękała. A jak już sobie poszła to miałam migrene. Musiałam odsypiac jej problemy i jej non stop gadającą gębę. Paskudna dziewucha. Że w ogole sa takie osoby i nie sa siebie wcale świadome. Ilez można tak gadać, fuuuj
Pamiętam jak lata temu zadawałam się z towarzystwem które dokładnie jak piszesz wysysało ze mnie ostatnie pokłady mojej energii. Na szczęście w porę zainterweniowała moja kochana mama która kategorycznie widząc co robie zabroniłą mi koleżeństwa i dalszych kontaków grożąc wyrzuceniem z domu. Miałam zagryskę bo kiedy sie ma te naście lat świat wydaje sie byc zupełnie innym niz sobie wyobrażamy. Po kilku pórbach i wielokrotnych kłótniach z mamą odpuściałam i dobrze na tym wyszłąm, zaczęłam mieć lepsze wyniki w nauce byłam szczęśliwsza nastolatką. Po roku poszłam na studia do innego miasta, znalazłam inne towarzystwo z któym trzymam sie do dziś. Wspaniali i dobrzy ludzie. Dobrze że wtedy posłuchałam mamy.
Dobrze opisałaś takie typy ludzi, nie tyczy się to tylko kolezanke w „” oczywiscie ale tez rodziny, chodzi o ciatki , kuzynki i innee hieny
Oczywiście, że mam takie koleżanki wampirzyce wstrętnice. Sama sie sobie dziwie dlaczego nadal utrzymuje z nimi kontakt, to chyba najglupsza rzez jaka robie…….
No cóż jestem nawina, musze sie zmienic ale mowie sobie to juz poraz entyyy! ajj 🙁
Przy niektórych fragmentach aż się uśmiałam:) Super to ujęłaś. Mnie póki co wampiry omijają. Uważam, że nie ma co udawać swoich emocji w takich sytuacjach i nie wpuszczać do mieszkania, jeśli się nie ma na to ochoty. Wtedy dopiero nabierają sił:)
Rozbawił mnie ten temat, też już się kiedyś nad tym zastanawiałam. Znam kilka takich wampirów, choć zastanawiam się też czy ja dla kogoś takim nie jestem hehe 😀
wampirów pozbyć się trzeba, bez dwóch zdań.. tylko taki mnie smutek naszedł, że może ja też dla kogoś takim wampirem jestem
Myślę że niewątpliwie masz rację i często w naszym otoczeniu pojawiają się osoby które potrafią zepsuć Ci dzień a nawet kilka, uważam jednak ze artykuł ten jest efektem twojej frustracji, a usunięcie kogoś ze znajomych na fejsbuku nie jest chyba najdojrzalsza droga do rozwiązania problemu. Zdaje sobie sprawę ze zostane „zjedzona” za ten komentarz. Czytam prawie wszytskie Twoje wpisy i w większości się z nimi zgadzam i podziwiam lekkość Twojej wypowiedzi jednak pierwszy raz coś komentuje. Spotkałam na swojej drodze takie osoby i wiem ze w pewnym momencie coś w człowieku pęka, jednak nadal uważam ze najlepsza jest rozmowa, niekoniecznie komentowanie cudzych przywar publicznie, bo niestety KAZDY je ma.
Ada nie zjem cię. Nikogo nie usuwałam ze znajomych. To taki żarcik:) Ale znam wampiry, które usunęły z fb mnie ( to już całkiem na serio).Wiesz, tak naprawdę to ja trochę śmieję się z tego tematu. Nie traktuj tego wpisu bardzo poważnie.
Moja teściowa to największy wampir energetyczny jaki kiedykolwiek spotkałam. Jest każdym z tych typów które wymieniłaś. Na początku była tym ostatnim – miła, zawsze uśmiechnięta, chętna do pomocy. W momencie gdy wprowadziłam się z mężem do jej domu pokazała swoją prawdziwą twarz ponieważ chciała żyć naszym życiem, wtrącać się a ja na to nie przystałam. Obecnie wciąż z nią mieszkamy bo jesteśmy w trakcie budowy domu (boże daj mi siłę wytrzymać z nią jeszcze pół roku). Na początku nie wiedziałam, że istnieją takie wampiry i po kilku miesiącach mieszkania z nią byłam wrakiem człowieka – pesymistka, maruda, zakompleksiona – jednym słowem koszmar. Jakiś czas temu sięgnęłam po książkę „Transerfing rzeczywistości” Tam dowiedziałam się o takich wampirach, zaczęłam dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widziałam. Powoli wracam do dawnej siebie, teściowej nie wpuszczam do swojego życia, wybudowałam w głowie pewien mur, dzięki któremu nie dopuszczam do siebie negatywnych rzeczy. Jak widzę zbliżającą się teściówę to biorę dzieci pod pachy i daje nogę jak najdalej od niej. Unikam jak ognia. Niebawem się wyprowadzamy i to daje mi siłę. Kinga przedstawiłaś obecność wampirów w sposób zabawny (żałuje, że nie mam takiego podejścia), ale powiem szczerze, że mieszkając pod jednym dachem z takim najgorszym to jest koszmar. One faktycznie niszczą nas od środka, dlatego rzeczywiście uciekać i unikać (w moim przypadku to ciężko bo niestety to rodzina, ale nie niemożliwe).
Fajny temat tak na marginesie, jako, że mnie dotyczy mam sporą wiedzę na ten temat, myślałam nawet żeby książkę napisać 😛
Nie boisz się, że po przeczytaniu tego tekstu, Twoje koleżanki mogą pomyśleć, że piszesz o nich?
Nieeee. Moje koleżanki to moje koleżanki, a wampiry to wampiry. Do koleżanek sama wychodze z propozycją spotkania:)