Zawsze ufałam lekarzom. Bo przecież uczyli się fachu przez wiele lat. Bo znają się na rzeczy. Bo mają doświadczenie. Ufałam jak dziecko. Do pewnego krytycznego momentu…
Kiedy piszę ten tekst, mam gulę w gardle, a serce mi łomocze jak w tamten feralny dzień. Nie mówiłam Wam do tej pory o szczegółach, ale w końcu muszę Was uświadomić i może nawet przed czymś przestrzec. To dla mnie cholernie trudne, ale chcę się tym z Wami podzielić, bo tworzymy jedną społeczność. Społeczność mam, dla których dobro dziecka jest najważniejsze. Bo przecież jest, prawda?
Ale od początku: jakiś czas temu poszliśmy na szczepienie z Antosiem (błonica, tężec, krztusiec). Do naszej zaufanej pediatry. Jedno ukłucie i do domu. Po godzinie dzwoni telefon, a w słuchawce roztrzęsiony głos pani doktor. Już po pierwszych kilku słowach wiedziałam, że coś się stało. Ta zawsze opanowana i spokojna kobieta drżącym głosem mówi do mnie, że się pomyliła i podała mojemu synowi szczepionkę, której… nie powinien dostać! Przynajmniej jeszcze nie wtedy. Najpierw byłam w szoku, nie chciało mi się wierzyć, przeszło mi nawet przez myśl, że to jakiś ponury żart. A potem zwyczajnie się popłakałam. No bo jak to tak lekarz się może pomylić? Ten nieomylny, ciepły i leczący setki dzieci doktor może zrobić krzywdę przez swój błąd? A jednak. Błędy zdarzają się wszędzie, w medycynie także.
Po tym incydencie, który o mało nie przyprawił mnie o zawał, utwierdziłam się w przekonaniu, że nikt nie jest nieomylny, że trzeba sprawdzać pediatrę, pielęgniarkę, farmaceutów. Wszystkich, którzy mają wpływ na nasze zdrowie. I nie bać się zerkać jakie preparaty wyjmują z szafki, czytać ulotki, nawet jeśli dziwnie się nam przyglądają. Ja zawsze starałam się tak robić. Patrzyłam na ręce, dopytywałam, a gdy miałam wątpliwości, to o nich mówiłam. I nigdy nie zgadzałam się na łączenie szczepionek mimo iż pediatra mówiła mi, że tak się zwyczajowo robi.
Ten jeden jedyny parszywy raz nie sprawdziliśmy…
Zawsze bałam się szczepień. Wręcz nie spałam po nocach, kiedy na drugi dzień miałam iść z Lenką czy Antosiem na szczepienie. Bo nigdy nie wiadomo jak dziecko zareaguje. Czy nie będzie powikłań, czy tego nie odchoruje. A my rodzice wraz z nim. Ja wiem, że dziś szczepienia wywołują sporo emocji, ale tu wolałabym tego uniknąć. Nie chcę, żebyście pomyślały, że jestem zafiksowana na punkcie nieszczepienia, lub szczepienia bo tak nie jest. Jestem świadoma zagrożeń, jakie niosą za sobą epidemie. I świadoma tego, że informacje o powikłaniach po szczepieniach też nie są wyssane z palca. Ale powiedzmy sobie otwarcie: bez względu na to czy szczepisz czy nie szczepisz, odpowiedzialność za ewentualne powikłania po szczepieniach, albo poważne choroby, na które może zachorować dziecko, jeśli zdecydujesz się na druga opcję spada na ciebie. Nie na pediatrę, nie na pielęgniarkę, nie na państwo. Na ciebie. To może pozwólmy, żeby każda z nas sama podjęła decyzję. Bo wierzę, że bez względu na to, jaka ona jest, podejmujemy ją z miłości. A pediatrzy wywierają na nas rodzicach presję. Żeby szczepić, żeby łączyć szczepionki i w jednym dniu wpakować dziecku igłę w rączkę, w nóżkę bo inni tak robią i przecież to mu nie zaszkodzi. I ten karcący wzrok, kiedy nie chcesz się zgodzić…
Do kogo mam pretensje po tym traumatycznym wydarzeniu? Do siebie. Bo powinnam zapytać, upewnić się, sprawdzić. Znów popatrzeć komuś na ręce. Bo ponoszę odpowiedzialność za to, co dzieje się mojemu dziecku. Tak jak w przypadku służby zdrowia. No ale jak tu nie ufać lekarzowi, którego znasz od lat, a nierzadko sama jako dziecko się u niego leczyłaś? Pani pediatra mogła mieć wtedy zły dzień. Mogła zapomnieć, coś przeoczyć, mogło być sto różnych przyczyn jej pomyłki. Ale ja powinnam była sprawdzić co chce wstrzyknąć mojemu dziecku. Tak jak robiłam to zawsze, ale nie wtedy!
Ostatecznie skończyło się dobrze. Antoś nie miał żadnych objawów poszczepiennych. Jedyną (mam nadzieję) konsekwencją pomyłki był tylko wyższy poziom przeciwciał w jego organizmie. Ale co gdyby pomyłka dotyczyła innej szczepionki? Skąd mam pewność, że w przyszłości mój syn nie poniesie zdrowotnych konsekwencji tego kardynalnego błędu? Nie wiem, mogę jedynie mieć nadzieję, że ci z którymi konsultowaliśmy nasz przypadek mają rację. A konsultowaliśmy się chyba w każdym możliwym miejscu, gdzie zajmują się szczepieniami. Chcieliśmy chyba uspokoić własne sumienie i oswoić sytuację.
Opowiedziałam Wam o tym ku przestrodze. Proszę: sprawdzajcie, pytajcie, jeśli macie choć cień wątpliwości, bo przecież my kobiety i matki mamy szczególnie wyczuloną intuicję. Słuchajmy jej, nie bójmy się zadawania pytań lekarzom i pielęgniarkom. Ja obecnie nie szczepię, daję sobie i swojej rodzinie czas, żeby chłonąć, ale też nie zamykam się całkowicie na kontynuację szczepień. Jak mi potem powiedziała wspomniana pani doktor – rodzic wie najlepiej. Ale mimo to lekarze dalej wciskają nam na formułki o obowiązkowych szczepieniach i straszą konsekwencjami. I napierają ile wlezie. „No zaszczep, zaszczep, przecież każdy tak robi i żyje. Nic się nie stanie, nie ma się czego bać”. Do czasu aż dojdzie do jakiejś pomyłki albo powikłań poszczepiennych. Na instagramie mnóstwo z Was mi pisało o NOP-ach. O tym, co przytrafiło się Waszym dzieciom lub dzieciom znajomych. Piszecie mi też o współodpowiedzialności za inne dzieci. Że szczepionki są jednak potrzebne. I ja się z tym zgadzam, ale jakoś wciąż nie mogę się pozbierać po tym, co się stało.
A Wy co byście zrobiły na moim miejscu po otrzymaniu takiej wiadomości z przychodni? Pozwałybyście lekarza albo pielęgniarkę? Zrobiłybyście szum w mediach lokalnych? Napisałybyście skargę? Odpuściłybyście i przebaczyły?
O matko! Dramat, wiem co czujesz… u nas kiedyś na szczepieniu pielęgniarka się skaleczyła… kto inny zaszczepił synka, ale pozniej moje myśli zaczęły krążyć koło tej sytuacji i zastanawiać się czym go zaszczepili, czy przypadkiem nie tym samym preparatem etc. Skończyło się na wielu nieprzespanych nocach, strachu i badaniami krwi po 3 miesiacach… postanowiłam ze już tam nigdy nie zaszczepie dzieci.. zdradzisz proszę gdzie teraz chodzicie ? Szukamy nowej pediatry dla dzieci między innymi przez tą sytuacje
Teraz po story dopiero trafilam na ten artykul. Ja bym pozwala lekarza…. ten blad moj kosztowac zycie dziecka albo i konsekwencje moga byc widoczne w przyszlosci. Z jednym tylko sie nie zgodze w artykule, ze tylko w przypadku nieszczepienia i zachorowania naszych dzieci bedziemy ponosili odowiedzialnosc, otoz tqk to prawda ale w pierwszym przypadku rowniez. Szczepiac dziecko tylko i wylacznie my i nasze dziecko bedziemy ponosili tego konsekwencje. Nie lekarz, nie pielegniarka, nie Panstwo. Ile jest takich przypadkow gdzie dzieci uszkodzone przez szczepienia pozostawione sa same sobie, tzn rodzicoe nie otrzymuja zadnej pomocy. Moim zdaniem powinna byc dobrowolnosc szczepien, tak jak w innych krajach zachodniej Europy.
Witaj,
A moja historia jest taka:
Wybrałam szczepienia refundowane (Czyli te z największą liczbą ukłuć) + płatne pneumokoki.
Powiedziano mi kiedy mam je wykupić i przynieść do ośrodka zdrowia.. gdy je przyniosłam pielęgniarka zaproponowała że można rozdzielic jedna wizytę szczepienną na dwie (Czyli jednego dnia mniej wkłuć). Zgodzilam się czym bardziej że mieszkam bardzo blisko tego ośrodka więc nie było problemu żeby za jakiś czas znowu podejść na szczepienie.
Okazało się że po rozdzielenia na tej dzisiejszej wizycie nie będzie szczepiony na pneumokoki tylko na tej następnej.
Babeczka z tego co pamiętam podpisywala opakowanie imieniem i nazwiskiem dziecka.
Na tej drugiej wizycie przypomnialam o tych płatnych pneumokokach.
Po jakimś tam czasie gdy przyszedł czas na kolejne szczepienia pytałam pediatre kiedy znowu mam kupić pneumokoki żeby dostał tą drugą dawkę.. ona tak patrzy w książeczkę zdrowia dziecka i mówi mi że nie ma wpisanego że dostał płatne pneumokoki tylko te refundowane są wpisane. No to idę do pielęgniarki i pytam o co tu chodzi i się okazało że nie miał podanej kupionej przeze mnie szczepionki na pneumokoki -.- że faktycznie babka ma w lodówce jedną dawkę i nie wiedziała kogo to jest -.- No i mówi że to nic to dzisiaj Mu to poda -.- obdzwonilam kogo się dało bo nie wiedziałam czy jest sens mieszać szczepionki.. bo jeżeli dla zdrowia mojego dziecka miałoby być lepiej kontynuować te bezpłatne pneumokoki to wolę tak niż szczepic teraz na te płatne tylko dlatego że za nie zapłacilam to trzeba dac 😐 koniec końców zgodzilam sie zeby podała Mu te płatne pneumokoki. Dobrze zrobiłam? Ma sens takie mieszanie szczepionek?
Ogólnie byłam mega zła bo tak analizowałam na co zaszczepie Ignasia. Radzilam się wszystkich spotkanych ludzi, czytalam dużo o szczepieniach a jak przyszło co do czego to i tak dostał inaczej niż chcialam 😐
Szczęściarze, moja córka przeszła poszczepienne zapalenie mózgu. Wiesz jak z tym się żyje? Kiepsko. Dzień po dniu widząc swoje dziecko tak bardzo uszkodzone, wiedząc jaka była przed tym cholernym szczepieniem.
Mieliśmy dużo szczęścia, wpakowaliśmy w to dużo czasu, pracy i pieniędzy żeby poprawić jej funkcjonowanie do tego co teraz mamy.
Ale mówią na mnie „antyszczep”, „proepidemik”, „bezmózg”, bo więcej żadnego dziecka nie zaszczepiłam i nie zaszczepię.
Wiesz jak ciężko żyć ze świadomością, że za mało zainteresowałam się tematem? Że podpisałam zgodę? Że trzymałam moją córkę podczas szczepienia, które uszkodziło jej mózg?
Moje najmłodsze dziecko jest nieszczepione i widzę mega różnice, w rozwoju, zdrowiu zachowaniu i jeszcze bardziej żałuję, że starsze dzieci szczepiłam zgodnie z zaleceniami ?
Ludzie czytajcie ze zrozumieniem, autorka pusze ze odlozyla szczepienie bo dziecko w ciagu 3 tygodni dostalo podwojna dawke tzn i bakterii i wszydtkich konserwantow, organizm po jednym ma ciezko usunac toksyny ktore trafiaja bezpisrednio do krwi. Panie Pawle dzieci szczepione tez choruja i po szczepieniach zarazaja – co jest opisane w ulotkach. Ciekawe ze epidemia idzie z ukrainy a sanepid na ukrainie o tym nie wie.
Pierwszy raz jestem u Ciebie. Pierwszy, ale od razu niezły kaliber sprawy czytam. Błąd, który mógł kosztować zdrowie, albo życie Twojego syna. Rozumiem, jak to Wami wstrząsnęło. Po zastanowieniu, chyba napisałabym skargę, ale bez wyciągania wielkich konsekwencji dla tej lekarki. Szum w mediach tylko po to, by uświadomić rodziców, ale nie szkalować lekarki. Generalnie wybaczyłabym, jako człowiek. Zadzwoniła, mogła zatuszować swój błąd, jak robi tysiące lekarzy… Przemilczeć. Wyobrażam sobie też, o czym myślała, gdy wybierała do Was numer. Gdy wiedziała, że przyznanie się do błędu może ją wiele kosztować, ale najważniejsze było dla niej Wasze dziecko, by w razie czego ratować. Ile razy ja popełniałam w życiu błąd… a lekarzem nie jestem. Piszę do Ciebie, jako wierząca osoba i w głowie mam 'i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy…’. Bóg czuwał nad Wami, wszystko się dobrze skończyło. I niech dalej czuwa! 🙂 A lekarka…niech się dowie, że jej wybaczyliście. To musi być straszne piętno dla niej…
Przykra pomyłka, niestety takie się zdarzają. Cóż powinnismy dążyć do tego aby zawsze były odpowiednie procedury.
Natomiast pisanie o tym, że kwestia szczepić czy nie szczepić powinna należeć do rodziców to głupota. Wybacz, że to pisze bo śledzę Ciebie uważnie ale to bulwersujące i narażające życie całego społeczeństwa. Mam nadzieje, że szybko stanie się faktem, to że nieszczepione dzieci nie będą przyjmowane do szkół i przedszkoli.
Nie ma żadnych! Żadnych! Twardych danych o negatywnym wpływie szczepień na zdrowie dziecka! Żaden autorytet w dziedzinie medycyny tego nie potwierdził. Natomiast fakty są takie, że gdyby nie szczepienia to współczesny świat wyglądałby zupełnie inaczej. Żylibyśmy krócej, a całe miasta ginęły by w wynikach epidemi cholery, dżumy, ospy etc.
A to ciekawe co napisałeś, że gdyby nie szczepieni to ginelibyśmy w wyniku epidemii cholery i dźumy, bo na te choroby nigdy nie wynaleziono szczepionek a mimo to już nie występują. Jak w takim razie uzasadnisz swoją wypowiedź? Moim zdaniem za brak epidemii w czasach współczesnych odpowiadają po prostu lepsze warunki higieniczne, dostęp do bieżącej wody, do odpowiedniej ilości pożywienia i to że w zadnym mieście nie płynie teraz środkiem ulicy śmierdzący rynsztok tylko mamy kanalizację a szczepienia nie mają tu nic do rzeczy. Jak to nie ma żadnych twardych danych o negatywnym wpływie szczepień na zdrowie dziecka? Dlaczego zaprzecza Pan faktom i zakłamuje rzeczywistość? To po co istnieje w USA baza VAERS, w której są odnotowywane negatywnw skutki szczepień ok 300 000 zgłoszeń rocznie, dlaczego działa tam oddzielny sąd, który zajmuje się wyłącznie rozpoznawaniem spraw negatywnych odczynów poszczepiennych i wypłacaniem odszkodowan z tedo tytułu? Czy może twierdzi Pan, że w USA dzieci doznają niepożądanych odczynów poszczepiennych a dzieci w Polsce dostające gorsze jakościowo szczepionki są od nich wolne? Widzę u Pana wręcz zerową wiedzę w tym temacie….
Jak możesz twierdzić że nie ma żadnych dowodów na to, że szczepionki szkodzą skoro sam producent tegoż produktu umieszcza w ulotce do niego dołączonej całą listę objawów niepożądanych. Jest wśród nich nawet śmierć.
Taaa, bo dżumy dziś nie mamy dzięki szczepieniom. ? sprawa ze szczepieniem jest bardzo trudna, bo tyle się słyszy o zapaleniu mózgu po szczepieniu. Wiesz co to jest? To oznacza trwałe kalectwo w najlepszym razie, a najczęściej śmierć dziecka. Ja ogólnie szczepie, ale z duszą na ramieniu i z niektórych szczepionek rezygnuje (np. rotawirus). Ciężko wybierać: ryzyko, że dziecko zarazi się od innego dziecka meningokokami i zachoruje bądź umrze, czy ryzyko zapalenia mózgu po szczepieniu. Wcześniej podjęłam decyzję na zasadzie prawdopodobieństwa (że mniej dzieci zapada na NOP niż zaraża się od innych), ale okazuje się, że nie ma to sensu, bo lekarze nie rejestrują zgłoszeń NOP i traktują rodziców jak zgniłe jajo. Czyli statystyki są zakłamane.
Mieliście wielkie szczęście że Antoś jest zdrowy. Cieszę się razem z wami.
Wiem. Dziękuję :*
Jeju ja znowu nie na temat ale żebyś widziała jak ja was lubię. Codziennie oglądam cię na instagram story! Taka fajna z was rodzinka. Za miesiąc zostanę mamusią i życzę sobie żebym miała tak zdrowe podejście do macierzyństwa jak ty. Ugotujesz, upieczesz, ale nie zpaominasz o sobie i to w tobie uwielbiam,
Cieszę sie że Antos jest zdrowy.
Dziękuję Beata :*. Strasznie to miłe co napisałaś:)
Masz chyba bardzo dobre serce jesli nie chcesz zemsty na pani która popełniła błąd. Powinna stracić za to pracę i nie mam co do yego wątpliwości
Nie mam czasu, nie mam ochoty. Skupiam się w tej chwili na dziecku.
Nawet nie chce myslec jak wiele nerwow i stresu Was ta sytuacja kosztowala… Tez jestem zdania, ze blad moze (niestety) popelnic kazdy. Dziekuje Ci bardzo bardzo za ten wpis, teraz na pewno duzo bardziej bede pilnowala tego co ma dostac moj syn. Nikt nie jest nieomylny…
Iza, właśnie dlatego napisałam o tej sytuacji. Żeby innej rodzinie się to nie przytrafiło.
Ja nie chciałam szczepić się na coś co szczepu się na 18 urodziny. Lekarka tak nagabywała, że 3 dni przed urodzinami poszłam, mama podpisała zgodę. Skończyło się na tym, że szczepionka się nie przyjęła, a moja ręką była spuchła, a ja czułam się jakbym miała grypę. Chociaż wiem, że są osoby w moim wieku które przechodzą to gorzej. Dobrze ze nie skończyło się jak w przypadku mojego kuzyna–padaczka, upośledzenie umysłowe i fizyczne, tysiące wydane na rehabilitacje, bez skutku. Drugie dziecko nie jest szczepione, nie choruje nawet na najmniejsze przeziębienie, rozwija się lepiej niż dzieci w jej wieku.
Po szczepieniach często czujemy się osłabieni, sama po jednym ostatnia miałam objawy prawie jak przeziębienie. Nie wiem czy to normalne, ale przechodzi. Całe szczęście, że nic więcej się nie pojawiło.
Ale chwileczkę, szczepienia wykonują pielęgniarki, nie lakarze 😉 Jest to dość duża różnica.
Pielęgniarka robi szczepienie na zlecenie lekarza. Nie analizuje przypadku, nie sprawdza szczepień. To lekarz popełnił błąd.
U nas np lekarz szczepi, prywatnie chodzimy
u nas pielegniarka zawsze sprawdza szczepionke. dodatkowo podaje jednemu z rodzicow by odczytal nazwe czy o dobra chodzi i sprawdzil date waznosci. Co najmniej 2 razy jest to weryfikowane. Co nie zmuenia faktu, ze mimo iz szczepie to nie lubie tych dni bo boje sie czy bedzie wszysyko dobrze
Kinga, najzupełniej rozumiem to co przeżyłaś; stres i strach o dziecko. Taka sytuacja nie powinna mieć oczywiście miejsca. Powinniśmy wszyscy zawsze mieć ograniczone zaufanie do wszystkich działań jakie są podejmowane wobec naszych dzieci. I tu się zgadzam z Tobą w 100%. Nie rozumiem jednak dlaczego ta sytuacja wpłynęła na to, że przestałaś szczepić dziecko w ogóle? Oczywiście jako mama decydujesz o wszystkim co do tyczy Twojego dziecka i jestem ostatnią osoba, która by chciała cokolwiek Ci wytknąć. W trosce o swoje dzieci nie zgadzam się jednak z obecnie modnym ruchem antyszczepionkowym. I boję się własnie tego co te działania mogą ściągnąc na moje dzieci. Przez to, że ludzie coraz bardziej masowo nie szczepią dzieci, powracają choroby, o których praktycznie zapomnieliśmy jak np. odra. Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia…
Jeszcze raz napiszę: nie podjęłam decyzji, że nigdy nie zaszczepię Antosia a jedynie przerwaliśmy szczepienia bo uznałam, że po takiej pomyłce dłuższa przerwa jest wskazana.
No jaka głupota!!! Pretensje do SIEBIE???!!! Matka???!!! Za taki błąd???!!! :/// No heloł :/Idziemy do lekarza i to lekarz odpowiada za nasze życie. Skończył studia, ma wiedzę, wie, że decyduje o naszym zdrowiu i życiu. I pretensje tylko do niego. Jestem nauczycielką. Rodzice rano zostawiają mi dzieci pod opieką. W klasie mam 16, w tym 4 z niepełnosprawnością (z tym, że w klasie jesteśmy dwie panie, bo to intergracyjna klasa). I to my odpowiadamy za ich zdrowie i życie. My musimy mieć oczy dookoła głowy. MUSIMY, taki zawód wybrałyśmy. A rodzice mają nam zaufać. Przecież nie może 16 rodziców iść z nami do klasy i dopilnować, czy na pewno panie mają wszystko pod kontrolą. Czy Antoś nie wejdzie na parapet i nie skoczy. NIE, to pani ma tego dopilnować, Tak samo uważam jest z lekarzem. Nigdy nie patrzę na ręce. Nie jestem po medycynie, mam prawo się nie znać. Nie mam prawa patrzeć komuś na ręce, to ich kompetencje. A co bym zrobiła na Twoim miejscu? Pojęcia nie mam… Ale aferę by wypadało zrobić. Bo lekarze mimo gorszych dni, byli by bardziej uważni…
Myślę, że ta pani już dostała nauczkę. Bardzo przejęła się swoim błędem. A może tylko bała się o pracę? Nie wiem, ale jestem przekonana, że sporo ją to nauczyło. ja na chwilę obecną nie czuję potrzeby, żeby rujnować jej życie i próbować pozbawiać ją pracy.
Witaj Kinga!
Przykro mi, że taka sytuacja miała miejsce…Nie wiem, co bym zrobiła na Twoim miejscu?Dwa lata temu dostałam wezwanie na szczepienie mojego syna- wtedy 6latka.Dzieci urodziły się w Anglii, tam też były szczepione.Po powrocie do Polski- szczepiła tylko na WZW typu B.Wracając do wspomnianego wezwania na szczepienie…Gdyby nie moja czujność, syn otrzymałby w krótkim odstępie czasu drugą dawkę szczepionki na świnkę, odrę i różyczkę!Obecnie jestem przeciwna szczepieniom- gdybym wiedziała to, co wiem teraz na temat szczepionek- nie zaszczepiłabym swoich dzieci ponownie…Dziś jestem świadoma.Moja córka ma 12 lat, na pewno nie zaszczepię jej na HPV. Mam sporo znajomych u których dzieci po otrzymaniu szczepionki wystąpił NOP bądź rak( po szczepieniu na HPV).
Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka!?
Skąd masz pewność, że to właśnie po tej szczepionce te dzieci zachorowały? Żeby tak twierdzić trzeba mieć twarde i niezbite dowody co było przyczyną takiego zachorowania.
Ciężko oceniac jak zna sie tylko kawałek historii. Nie wiem co na swoja obrone miala pani lekarz.
Ja natomiast opowiem o innej sytuacji kiedy moja corka leżała w szpitalu przez rs wirus. Musiala miec podany lek pretnison, bardzo silny lek! Mi wydawalo sie że wiem lepiej i zabralam lekarce strzykawkę przy łóżku małej bo sama chcialam dziecku podac. Jak to zrobilam okazalo sie ze na koszulce przy bródce malej jest plama mokra ktorej nie bylo. Wtedy szybko przyszło mi do głowy ze ona nie polkla tego leku tylko on mi sie wylal na ta koszulke. Przyznalam sie do tego, dostalam opieprz od pielęgniarki. Leku nie mogliśmy podac jeszcze raz bo nie wiadomo ile dziecko tak naprawdę połknęło a ile nie. Czułam sie winna jak cholera chociaż też przerażona że chcą podac tak silny lęk mojemu dziecku. Kazdy popełnia bledy, nawet zbyt nadopiekuńcza matka.
O RSV też mogę ci sporo opowiedzieć, bo trafiliśmy do szpitala, kiedy antoś miał 3 miesiące. My byliśmy tak w całkiem dobrym stanie w porównaniu do dzieci, które leżały na naszym oddziale. Coś okropnego.
Sory ale nie wprowadzaj ludzi w błąd. Napisałaś że jeśli wybierze się opcje nie szczepienia odpowiadamy za to sami- i owszem. Ale szczepiąc tez zostajesz z tym sana nikt… NIKT nie ponosi konsekwencji za ewentualne powikłania nawet producent! Z tekstu mozna wywnioskować że jeśli nie szczepimy to winni jesteśmy sami a jesli szczepimy to za ewentualne NOP’y odpowiada, pediatra pielęgniarka, panstwo. Przypominam sprawę chłopca z gruźlica poszczrpienna, gdzie NFZ nie chce zrefundować bardzo drogich leków.
Chyba źle zrozumiałaś Aga. W tekście jest napisane, że odpowiedzialność nie spada ma pediatrę. Ty zostajesz z problemem. Niestety:(
W kazdym przypadku czy zaszczepisz czy nie tak czy inaczej sami sobie radzimy. Bardzo mi przykro że to Cię spotkało, jednak nie obwiniała bym się za to. Wybrałaś najlepsza pediatre dla dziecka nie pierwsza lepszą, błędy popełnia każdy. Będąc w ciąży, czytałam wiele badań, zakupikam książkę suma sumarum. Bardziej boję sie powikłań po szczepionce niż po chorobie. „Bezlitosna immunizacja”. Temat szczepień to temat nakrecany przez tv te wszystkie „epidemie” których nie ma. Np. liczba zarazonych pneumokokami drastycznie wzrosla z chwilą wprowadzenia „darmowych” szczepień przeciwko pneumokokom. Ja tam sie boje okrytnie szczepień dzisiejszych. Do szczepionek nie mam nic, do wspomagaczy w tych szczepionkach już bardzo dużo. Trzymam kciuki, duzo zdrówka dla wszystkich w domu jaka kolwiek decyzję podejmiesz i tak jesteś najlepszą mamą. Żadna mama nie chce dla dziecka źle. Ja nie chce zle i nie zaszczepie. Ty nie chcesz zle i szczepisz. Moim zdaniem kazdy jest inny i powinien miec WOLNY wybor czego w naszym kraju nie dają ? tęskniłam za Polska, do czasu kiedy wprowadzili obowiązek/ przymus szczepień. Teraz wiem, że nie wrócę ?
🙁
Książkę z pewnością przeczytam.
Ja bym tak sprawy nie zostawiła. Tym bardziej, że sprawa bardzo poważna. Może pani doktor popadła w rutynę, może ma wypalenie zawodowe, ale przy tego typu błędach nie powinna nadal pracować w tak odpowiedzialnym zawodzie. Rekompensata za straty moralne również się należy. Nie odpuściłabym.
Edyta, łatwo mówić, kiedy ciebie sprawa nie dotyczy. Nie pisze tego złośliwie oczywiście. Ale w całej tej sytuacji pani pediatra zachowała się uczciwie. Mogła do mnie nie dzwonić i liczyć, że nie zauważę. Wiesz ilu rodziców by się nie zorientowało? większość. Bo nie wiedzą nawet na co szczepią dziecka. Ślepo ufają lekarzowi.
Mielismy bardzo podobny przypadek z tym ze blad polegal na blednie wydanym leku w aptece. Do dzis nie moge sobie tego wybaczyc bo ja tez z tych co wszystko sprawdzaja 10 razy. Tym razem chyba natlok wszystkiego (dotad niechorujacy syn, jednego dnia ostre zapalenie oskrzeli, astma oskrzelowa, antybiotyki, inhalacje, wziewy, sterydy itp) spowodowal ze cos mi umknelo. Tym samym dostal potrojna dawke leku na astme.
Do dzis pamietam jak zadzwonil telefon. Farmaceutka roztrzesionym glosem zapytala czy podalam dziecku leki. Nogi ugiely sie podemna a serce stanelo w gardle. Od razu padlo haslo SOR.
Na plukanie zoladka bylo za pozno. Dzieki Bogu okazalo sie ze ten lek nie powoduje skutkow ubocznych przy takiej dawce. Skonczylo sie na nocce w izolatce na SORze. Ale tego co wtedy przeszlam nie da sie opisac. Uraz mam taki ze fotografuje kazda recepte. Kaze farmaceucie sprawdzac 2 razy, nie wazne jak na mnie patrzy. Potem sprawdzam w domu i uwaznie czytam ulotke. Jesli cos wzbudza moj niepokoj nie podaje leku. No ale moi synowie juz teraz z tych co pediatre widuja na bilansach. I to wlasnie od wtedy kiedy zaufalam sobie jako matce ktora wie najlepiej i najlepiej zna dziecko. Skonczyly sie antybiotyki itp.
Ehhh…. nikomu nie mozna ufac w 100%. Szczegolnie w takich tematach jak zdrowie.
Jabym tez odczekala i ochlonela.
A tak w ogole to Ty Kinia fajna babka jestes. Jakos mi tak smutno jak nie zajrze do Ciebie w ciagu dnia 😉
pozdrowiska z Wielkopolski:-)
Karola ale mi się teraz miło zrobiło. ( Tak, zaczynam odpisywać na twój komentarz od końca:).
Ja niestety znam ten strach, który wtedy czułaś. Miałam wrażenie, że coś mnie paraliżuje, nie wiedziałam co zrobić. Czy płakać, czy krzyczeć na lekarza. Nigdy więcej takiego strachu nie chcę przeżywać.
Cieszę się, że u Was też skończyło się dobrze.
Ja na pewno nie przestalabym szczepic, po prostu zaczelabym sprawdzac, co powinno byc norma. Przy szczepieniu na grype kaza mi czytać 3 razy etykiete, a przy dziecku gdzie stres, placz, pospiech tp przegapiamy. Ale to nie ma zwiazku ze szczepionkami, czy przestalabym chodzic po ulicy gdyby ktos raz przyjechal nam przez pasy na czerwonym świetle?
Jeszcze raz: przerwaliśmy szczepienia bo uznaliśmy, że to jest rozsądne rozwiązanie, ale nie podjęliśmy decyzji, że nigdy nie będziemy kontynuować szczepień. Nic takiego nie napisałam.
Masakra jakas, ja bym im chyba zrobila totalny arnagedon w tej przychodni!
Tylko to by nic nie dało. Krzyk, awantury przecież nie zmienią faktu, że zaszła taka pomyłka.
Dobry wieczór, nie bardzo rozumiem co Antoś powinien otrzymać a co otrzymał. Proszę o wyjaśnienie. Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego
Wyjaśniłam to w komentarzy niżej.
Trudna sytuacja. Ale jestem jednak za tym żeby szczepić pomimo wszystko. Lekarz tez człowiek, wierze że tego nie chciała. Na pewno miałabym żal, ale nie sądziłabym. Bądź co bądź, i tak wspolczuje. Co stresu się najadłaś to twoje ;(
Niestety. To był koszmar.
Rozumiem, że dostał dawkę dla starszego dziecka? Czy calkiem inna szczepionke? Wstrzymanie sie uważam za rozsądne. Co sie odwlecze to nie uciecze. Ja bym burzy nie robila. Z tego co piszesz to dobra lekarka. Jest czlowiekiem i zdarzają się potknięcia. Porozmawialabym z nia na spokojnie i wytlumaczyla a w przyszlosci wszystko sprawdzała dwa razy. Ja również zaglądan przez ramię czy wyciągają to co wyciągnąć mają.
Dostał szczepionkę, którą miał dwa tygodnie wcześniej. Powinien ją dostać …. chyba, o ile dobrze pamiętam za 10 miesięcy.
Niewiem czy będę szczepiła kiedyś swoje dzis ja jako dziecko nieświadomie miałam zrobiona zle szczepionkę na białaczkę i wszczepili mi białko do moczu co niestety niesie za sobą konsekwencje do dzis przeszczep nerki a teraz znowu dializy i mialo to wpływ na całe moje zycie..
Oczywiście przerwa jest rozsądna i niestety ale zgodzę się z tym ,że o wszelkich powikłaniach można mówić nawet za kilka lat!! Czego oczywiście absolutnie Wam nie życzę ? ale należy zdawać sobie sprawę. A najbardziej wkurza mnie to że co do wyboru to jest pełno doradców, pielęgniarka patrzy z byka ,lekarz prawo morały ,ale jak coś się złego wydarzy jak wystąpią powikłania wtedy wszyscy umywają rece!!!!!a rodzice zostają z tym sami i mnie na szczęście nic takiego nie dotknęło ale ja akurat wierzę tym ludziom bo niby jaki interes mieliby w tym żeby zmyślać takie historie przecież ich dzieci cierpią…
Dokładnie tak. Wszystkie te historie nie są wyssane z palca. Ale czy jestem za tym żeby nie szczepić dzieci? Oczywiście, że nie. Czy się boję? Jak cholera.
My tez zawsze sprawdzamy co lekarz czy pielęgniarka podaje naszej circe, opakowania po szczepieniach bierzemy do domu a po Twojej historii postaram się k tym nie zapomnieeeec!!!!! Ja bym odpuściła i przebaczyła, ten co nic noe robi nie popełnia błędów. Ale wiadomo noe byłam w Twojej sytuacji wiec tak tylko pisze co myśle ze bym zrobiła
Pozdrawiam
Bi_warchol ☺️
Na chwilę obecną cieszę się, że Antoś nie miał żadnych objawów. Nie myślę o robieniu szumu. NAwet mocno się zastanawiałam czy o tym napisać tutaj. Ale uznałam, że to może być przestroga dla innych rodziców.
Podziwiam za spokoj! Ja bym zaraz to naglosnila, od 5 lat jestem swiadoma co sie dzieje w organizmie , w mozgu po szczepieniu, wczesniej szczepilam 6 w 1 , sama nie moge w to teraz uwierzyc , moje dziewczyny ( teraz 9 i 8 lat) nigdy nie przechodzily tego zle, ale nie wiedzialam ze sa az tal ukryte powiklania ( duzo pisac) . Tekst bardzo pomocny , szczegolnie dla rodzicow zaslepionych w lekarzy! pozdrawiam
Można powiedzieć, ze to nagłośniłam:). A robienie pani doktor problemu, w tej chwili, kiedy mój syn jest zdrowy nie jest mi do szczęścia potrzebne. To fajna, troskliwa, bardzo dobra w tym robi kobieta. Każdy popełnia błędy. Mam nadzieję, że kiedyś nie będę miała zmienić zdania .
Współczuję ci Kinia to musiało być dla was traumatyczne przeżycie i nie wyobrażam sobie jak musiałaś być szczęśliwa kiedy okazało się ż wszystko jest dobrze. Dużo zdrowia dla was. Lubię tu do ciebie zaglądać bo fajna z ciebie babka.
Dziękuję Karola :*. Cieszę się, że jesteś:)
Powinnaś spotkać się z tym lekarzem w sądzie. Takie jest moje zdanie!!!
Jedyne na czym mi teraz zależy to zdrowie mojego dziecka. Nie mam ochoty na batalie sądowe. To ostatnie o czym bym teraz pomyślała.
Czy mogaby Pani napisac, jeli to oczywicie nie problem jaka szczepionka „omykowo” zostal zaszczepiony Antos?
Właśnie szczepionką na błonnicę, krztusiec i tężec.
Magda NOP wystepuje nawet pare lat po szczepieniu takze nie zycze zeby tak bylo ale ten strach pozostaje.Rozumiem Cie doskonale czytajac ten tekst, mam 2 dzieci i sa nie szczepione od urodzeni i jest to swiadoma decyzja i szanujmy sie nawzajem dziewczyny bo ani mame szczepiace ani nieszczepiace na pewno nie chca choroby dla swoich dzieci .
No właśnie widzę sprzeczne informacje na temat tego w jakim czasie może wystąpić. NOP. Ktoś mówi o kilku tygodniach, ktoś inny o kilku latach.
Sanepid moze uznać nop jeżeli wystąpi w ciagu 4 tyg od szczepienia. Stad te wszelkie batalie bo jak zycie pokazuje moze wystąpić 4 tyg i jeden dzien pozniej. I wtedy niestety zostajemy z tym sami.
No cóż pal licho własne dzieci które są nieszczepione. Selekcja naturalna można by rzec. Niestety nieszczepienie dzieci to narażanie życia także innych osób w społeczeństwie o czym możemy przekonać się po powrocie Odry do Europy.
Czytając tytuł postu byłam przekonana, że przestaje Pani szczepić dziecko bo wystąpiły jakieś objawy niepożądane, a nie pomyłka Pani doktor czy pielęgniarki. Oczywiście taka pomyłka nie powinna się przytrafić i spokojnie wydaje mi się może Pani pozwać lekarza czy coś w tym stylu ale nie rozumiem dlaczego nie szczepić dziecka dalej skoro na całe szczęście nic się nie stało…
Nie pisałam, że nie będziemy szczepić, ale że przerwaliśmy szczepienia na jakiś czas. Może się nie znam, ale taka przerwa bo zbyt dużej dawce jednego szczepienia wydaje mi się rozsądna.