Przyznajcie się: u ilu z was dzieciaki aktualnie kichają, prychają, kaszlą i smarkają? Rodzice robią, co mogą, żeby wirusy i bakterie omijały ich dom, ale praktycznie nie ma szans, żeby nie załapać teraz choć jednej infekcji. Potem wiadomo – przychodnia (oby nie doktor Google) i lekarstwa. Podajemy, podajemy, a tu nic lepiej. Nie tylko dziecku nie przechodzi, ale nawet nam coś jakby ostatnio trochę gorzej… A przyczyna może być prosta – błędy w podawaniu leków. Oto te najważniejsze popełniane przez rodziców:
Niedbalstwo w dawkowaniu – lek należy podawać nie łyżeczką, ale załączoną miarką, bo każda łyżeczka ma inną pojemność; nie według wieku, ale według wagi (wiadomo, że siatka centylowa jest rozpięta). Należy sprawdzać, czy zastosowany produkt nie jest czasem wersją „forte” tego, co zawsze podawałaś – nie rozumiem dlaczego, ale producenci stosują te same opakowania, dopisując tylko na etykiecie „forte”. Rodzice często mają w domu obie wersje leku; gdy dziecko gorączkuje, łatwo o pomyłkę i zamiast 7ml zwykłego ibuprofenu dziecko dostanie wersję „forte”, której powinno dostać zaledwie 2,5 ml. Aż strach pomyśleć, jak to się może skończyć na dłuższą metę.
Nie sprawdzanie czy lekarz nie popełnił błędu – lekarz to tylko człowiek, a w niektórych przychodniach ma (TRAGEDIA!) zaledwie 10 minut na zbadanie małego pacjenta, przeprowadzenie wywiadu, wklepaniu wszystkiego do komputera, uspokojenie rodzica i przepisanie leków. Skontroluj, czy dawka zalecona przez lekarza zgadza się z zalecaną przez producenta. Jeśli lekarz znacząco modyfikuje dawkę, zawsze cię o tym informuje i wyjaśnia, dlaczego. Słuchaj, co mówi!
Nie czytanie ulotek – wiele leków wchodzi w interakcję z innymi lekami czy suplementami, które mogą zakłócać jego wchłanianie lub nawet mogą spowodować uszkodzenia narządów. Musisz informować lekarza, co w tym momencie przyjmuje dziecko, bo on nie zawsze o to pyta (czyli pańskie oko konia tuczy… ). Co więcej, działanie niektórych leków zakłócają nawet produkty spożywcze: mleko, kapusta, produkty zbożowe, duże ilości tłuszczu. Ale bez obaw: jeśli lek „nie lubi” się z czymś z twojej lodówki, producent poinformuje o tym w ulotce.
Podawanie przeterminowanych leków – owszem, rodzice najczęściej sprawdzają daty ważności leków na opakowaniu, ale nie zapisują na nich daty ich otwarcia. A tymczasem producent zaleca, aby po otwarciu przechowywać go tylko przez pewien określony czas (np. krople do oczu i niektóre syropy tylko przez miesiąc) albo wyłącznie w lodówce – szczególnie ważne jest stosowanie się do zaleceń względem zawiesin antybiotyków, bo nie wszystkie wymagają zimnych temperatur. Ten błąd wiąże się z punktem 3 – wszystko zawarte jest w ulotce
Używanie leków niezgodnie z przeznaczeniem – pewnie rodzice wiedzą, że czopków doodbytniczych nie można zażywać – odbijanie się mydłem to tylko jeden z efektów ubocznych… Ale problem rozgryzania tabletek powlekanych, które powinny dopiero zacząć rozkładać się w jelitach jest dość częsty, a może spowodować wrzody. Jeśli dziecko nie może przełknąć tabletki, proś o lek w syropie, kroplach czy czopkach właśnie.
Podawanie większej niż zalecana dawki – lek nie zacznie działać lepiej ani szybciej, a w zamian zniszczy dziecku wątrobę lub nerki. Wiem, że czekanie jest najgorsze, ale w przypadku niektórych leków nie spodziewaj się reakcji po jednym zastosowaniu – szczególnie przy antybiotykach (działają po 2-3 dniach) czy pastylkach do ssania na ból gardła (tu ważne są odstępy i regularność, bo większość środków nie znieczula, ale odkaża i walczy z wirusami). Jeśli lek nie działa, nie dubluj dawki. Odczekaj wymaganą ilość godzin i skonsultuj się z lekarzem.
Traktowanie leku niepoważnie – nawet jeśli dziecko uwielbia syrop, a pastylki do ssania woli od cukierków, to nie ulegaj mu; wyjaśnij, co to są leki i dlaczego nie można dla zabawy psikać sobie lekiem wziewnym w oko. Jeśli mówisz na tabletki „cukiereczki”, nie zdziw się, że zje całe opakowanie jeśli tylko znajdzie się w jego zasięgu. Z tym że mogą to być jego ostatnie tabletki w życiu.
Podawanie leków pozostałych po poprzedniej kuracji (np. antybiotyków) – wyjaśnienie w punkcie 4. W przypadku antybiotyków konkretne ich grupy działają na konkretne szczepy bakterii, więc nie jest bez znaczenia, jaki antybiotyk łykasz. Poza tym jeśli dziecko brało go ostatnio, najprawdopodobniej na pewien czas się na niego uodporniło i lekarz przepisze antybiotyk z innej grupy. Nie decyduj o tym sama. Większość antybiotyków dla dzieci to proszki do sporządzenia zawiesiny, a tej w ogóle nie można przechowywać dłużej niż trwa kuracja.
Zbyt wczesne aplikowanie leku – gorączka to stan obronny organizmu. Oznacza, że wkroczyła do niego infekcja i nasze białe ciałka krwi właśnie wytaczają przeciwko niemu swoje działa. Dlatego nie można zbyt szybko reagować (np. przy 37 stopniach gorączki), bo wtedy organizm nie wykształci w sobie odruchu obronnego i rozleniwi się w walce z chorobą. Jednym słowem: każdy musi nauczyć się chorować, a zbyt wczesne wchodzenie z lekami rozleniwia organizm, który być może poradziłby sobie tutaj sam.
Życzę, abyście w żadnym punkcie nie odnalazły siebie. I oczywiście końskiego zdrowia!
W takim razie njlepiej w ogóle omijać choróbska 😀
najgorsze w tym wszystkim, że lekarze powinni nas o wiele rzeczy pytać zanim przepiszą konkretny lek. U mnie często w domu dopiero czytaliśmy ulotki i wówczas okazywało się że lek się nie nadaje dla dziecka z jakiegoś powodu i kolejna wizyta, u lekarza 🙁
Lepiej nie chorowac, ale sama wiem po sobie ze jak mi dziecko zachoruje to robie wszytsko zeby mu pomoc, nie wyobrazam sobie nie dawkowac lekow zgodnie z zaleceniem larza, albo traktowac po omacku. Leki czasem potrafia wyrządzić więcej szkody niz pozytku.
Szkoda ze nie wymylono lekarstwa na katar, ja ciagle cos dzieciom podaje na niezyt nosa, i podaje czy niepodaje zawsze i tak trwa miesiacami.
Myslisz ze sa jeszcze tacy rodzice ktorzy nie przestrzegaja? Ja wierze ze sa, bo jak w takich patologicznych rodzicach gdzie dziecko zachowuje jest ktos odpowiedzilny , nawet nie chce sobie wyobrazac tego co ta matka ktora np. pije czy ojciec do tego bez grosza przy duszy, a sa napewno takie przypadki.
Antybiotk w zawiesinie zawsze powinien znajdowac sie w lodowce! Ludzie tego tez nie przestrzegaja!
dr google jest najmadrzejszy, ludzim ktorzy diagnze sobie stawiaja po przeczytaniu kilku forum proponuje popukac sie w glowe.
Mialam sie zapytac pediatry ile razy dziecko moze zjadac vibovit w ciagu dnia. Nasza Julka potrafi 5 wylizac.
Czytanie ulotek jest bardzo wazne ale wazniejsze jest zdanie lekarza, czasem lekarz przepisje zupelnie inna dawke leku niz jest zapisane na ulotce.
Kinga, a jak z ta witamina D ile w koncu trzeba podawac jednostek ? 400 czy 600 ?
Niby taka oczywista sprawaale niestety wiele rodzicow postepuje tak jakby to nie byly leki tylko rzeczywiscie cukierki ktore mozna zawsze wszedzie w kazdej ilosci. 🙁
Dlatego podaje na kaszel syropki na mokry i suchy bo nigdy nie wiem jaki dziecko ma tak naprawde.
Bezpieczenstwo dzieci na pierwszym planie. Kazdy moze sie mylic, lekarz, aptekarz , wszytkich trzeba zapytac dwa razy i siebie tez najlepiej zeby ktos inny sprawdzil.
Widze ze sa tu rozne przypadki, a ja nie spalam cala noc bo niechcacy wylecilo mi 2 krople antybiotyku do ucha dziecka. Niechcacy bo tak robia te kropelki ze albo nie leci wcale albo jak juz polecli to jak z kranu.
Otwarty lek juz nie jest wazny tyle co na opakowaniu, nalezy zapytac o to lekarza lub farmaceute.
Antybiotyk po bracie! Tak znam przypadek gdzie kolezanka majac dwojke dzieci i jedno zachorowalo, lekarz stowerdzil ze to oskrzela wiec podal antybiotyk. Mlodszego zaczelo cos brac wiec mama zaaplikowala ten sam antybiotyk co strszemu bez konsultacj iz lekarzem, wiedzila bo jest cudotworca ze to tez oskrzela i te same bakterie wiec po co do lakrza chodzic. Moze sami leczy sie wszyscy a lekarzy wszytskich zwolnic ze stanowiska.
Mega mnie wkurza i irytuje jak w aptece caly czas namawiaja mnie na zamienniki mimo iz maja dany lek ktory chce. Nie powinno tak byc. Lekarz zalecil mi ten i ten wlasnie chce. Jak pytam zeby doradzily bo dziecko ma odparzona pupe od pieluszek, wydawaloby sie proste w dobraniu czegos na odparzenia to ciezko im cos doradzic , ale zamienniki na potege umieja za kasa namowic zeby kupic .
a ile razy lekarze sie myla. jak kazdy. trzeba byc czujnym na kazdym kroku.
Dzięki za ten wpis. A tak według mojej opinii to nie rozumiem rodziców któzy wychodząc od lekarza konsultują jeszcze dawki leków i same leki na forach w internecie albo pytaja swoich znajomych czy rodziny. Co o tym sadzisz?
Po to są dodawane miarki do lekow zeby z nich kozystac. Łyzeczki sa rozne i roznia sie wilkoscia.
Bardzo przydatny wpis. Dodam sama od siebie ze nie warto zostawiac dziadkow z chorym dzieckiem. Dziadkowie nie sa tak obyci w kwestii lekow oraz dzieci, czasem dziecko pluje lub uleje podawany lek, dziadkowie nie woedza co robic, w gruncie rzeczy lek nie zostaje prawidlowo podany , jest go za malo badz za duzo niz wedlug zalecen.
Najbardziej stresuje sie jak wszyscy w domu chorujemy, zeby nie pomyslic syropow i nie podac np tego dla doroslych dziecku
Jak wychodzę od pediatry mam reklamówke leków dla córki. Co robie, od razu zapisuje wszystkie dawkowania kiedy i co u lekarza. Potem sprawdzam farmaceute czy dobrze napisal mi na opakowaniu. W domu robie liste wszytskiego i przyklejam na lodowke zeby kazdy z domownikow widzial co i o ktorej godzinie podawac. Nie wyobrazam sobie ianczej.
Bo jak lekarz powie że przed 17 podac lek to przez 17 a nie ze sobie matka zapomni i poda o 21 a potem dziecko chce sie udusic albo i jeszcze gorzej.
Moja koleznka dostala lek steryd do inhalacji dziecka. I nie inhalowala poniewaz uznala ze dziecko bardzo przy tym placze i sie denerwuje. Uznala chyba ze mu samo przejdzie. Co sie okazalo po tygodniu, dziecko ostre zapalenie oskrzeli i SOR.
Dlatego tez wazne jest aby lekarzowi zawsze mowic na co sie jest uczulonym, jakie leki zażywa. Czasem mozna sobie wyzadzic tym wiecej krzywdy niz wyleczyc.
Niestety ale trzeba miec tez na uwadze przy tym wpisie, ze dzieci sa rowniez zle leczone przez pediatrow. Na wirusowe zapalenia dostaja antybiotyki. 🙁
Moja koleznka poadje leki antyalergiczne dziciakom zeby spaly w podrozy :/
Moja szwagierka- teraz mi sie smiac z tego chce bo jak mzna byc tak niemyslacym jak ona. Dziecku lekarz zalecil antybiotyk przez 10 dni. Ona po 4 dniach stwierdzila ze mu lepiej i nie ma sensu podawac dluzej. Odstawila a maly po kolejnych 4 dniach wyladowal w szpitalu i spedzil tam 2 tygodnie. I zamiast 10 dni antybiotyku, bral 3 tygodnie prawie. Gdzie mozg, pytam gdzie. ? Tak sie lekarzy sluchac.
Czasem rodzice zamiast udac sie do lekarza to trzymaj dzieck ow domu liczac ze domowymi sposobami uda sie wyleczyc, niestety chora sie pogleba a jak juz w ostatecznosci pojdzie do pediatry jest zapalnie pluc, oskrzeli i antybiotyk. Przez brak checi chyba pojscia do lekarza. Nie rozumiem takich rodzicow.
Najgorsze jest to ze nie tylko rodzice sie myla chcac dobrze, nie mowie tu o przypadkach beznadziejnych ktorzy celowo badz bezmyslnie podaja leki. Ale lekarze tez sie myla, w szpitalach, przychodniach, czasem mam wrazenie ze rozmawiam z polglowkiem a nie z lekarzem. Pracuje w branzy wiec wiem o czym mowie. Ludzkie zycie dla niektorych jest nic nie warte:(
NIGDY NIE KUPUJCIE ZAMIENNIKOW! TO BYM DODAŁA.
MOZE I LEKI MAJA PODOBNY SKLAD, ALE INACZEJ TECHNOLOGICZNIE SA WYKONYWANE. CO WIAZE ZA SOBA ZE INACZEJ MOGA DZIALAC.
A APTEKI DOSTAJA PROFITY ZA SPRZEDAZ, BO WIADOMO KONKURENCJA TRZEBA SIE POSWIECIC I SPRZEDAWAC TO ZA CO SA PIENIAZKI.
Dodam wiecej! Lepiej leczyc sie naturlanymi sposobami niz lykac jakies suplementy . Wiem to poniewaz od 3 lat albo jestem w ciazy albo karmie piersia i od 3 lat nie milam w ustach zadnego leku bo nie moge. I nie choruje! a jak juz mnie zlapie jakies przeziebienie to lecze sie babcinymi sposobami, szybciej dochodze do siebie niz maz ktory notabene mnie ostatnio zarazil, on leczyl sie 2 tygodnie chemia z apteki a ja tydzien malinami i miodem, cebula, czosnkiem, imbirem, herbata.
A moja głupia bratowa jak tylko jej młoda zakaszle odrazu podaje jej steryd. Sterydy sa gorsze niz antybiotyki poniewaz niosa za soba skutki uboczne . A ta odrazu podaje bo ma siostre farmaceutke i jej bez recepty zalatwia, zreszta w tej rodzinie wszyscy sie tak lecza, do lekarza szkoda czasu isc lepiej sluchac sprzedawczyni z apteki, ktora ma za zadanie zrobic marze a nie wyleczyc. Biedne dziecko.
Znam taka kolezanke ktora po omacku podaje dziecim leki, wcale sie nie dziwie ze oni ciagle chorzy.
Moje ma gila pod nosem cala jesien i zime, ale nic po za tym na szczescie.
Od zawsze milam problem z liczeniem ile leku podac wedlug wagi dzieci. Druga sprawa nie waze dziecka co miesiac, niemam wagi, lekarze na wizycie z chorym dzieckiem nie waza bo nie maja takiego obowiazku. Tylko na szczepieniach kompleksowa usluga jest.
MAsz racje! Niktore dawki roznia sie tylko kilogramem, nimowleta szybko przybieraja na wadze.
Tylko pamietam jak dostalam ochrzan od lekarza kiedy przyslzma z goraczka 38 stopni ze powinnam juz dawno podac lek zbijajacy. Troche mial gosc racje czulam sie jak najgorsza matka. Nigdy nie widomo jak szybko moze skoczyc goroacza powyzej 40 st.
Mało kto wie ze syropy praktycznie wszytskie miesiac sa wazne od otwarcia, niektore max 3 miesiace. Wszelkie imuby, nurofeny przeciwgoraczkowe do max 3 mieisecy. JA zawsze pisze sobie date otwarcie na butelce zeby potem nie podawac po pol roku syropu ktory i tak nie zadziala, malo tego jest po terminie waznosci.
Właśnie przez taka glupote mojej kolezanki dzieci wyladowaly na plukaniu zoladka po zjedzeniu calego opakowania tabletek zoladek. Byly lekko czekoladowe. Bo matka mowila ze to cukierki. Co za czlowiek.
Nie wiem jak głupim trzeba być żeby nie przestrzegac tych zasad o ktorych piszesz. Przeciez to dla mnie przynajmniej jest zrozumiale .