Dziś chcę poruszyć temat trudny dla wielu z nas. Temat poronień. W zastraszającym tempie przybywa kobiet, które mają to przykre doświadczenie za sobą. Poroniłam…
Chcę Wam powiedzieć, może dodając w ten sposób otuchy, że wszystkie moje koleżanki mają za sobą co najmniej jedno poronienie. Ja również po Lence, przed Antosiem straciłam jedną ciąże. Czy bardzo to przeżyłam? Nie. Wiem, że wiele z Was na pewno przeżyło to jako straszną tragedię. Natomiast ja mam odwagę przyznać się do tego, że ponieważ miałam dla kogo żyć to bardzo szybko przeszłam nad poronieniem do porządku dziennego. Wcale nie przeżywałam utraty ciąży, bo miałam już jedno dziecko i na nim się skupiałam. Nie analizowałam i nie rozmyśłam co by było, gdyby…
Ale niestety sytuacje są różne. Ostatnio moja znajoma poroniła w 6. tygodniu. To bardzo wczesny etap ciąży, a jednak bardzo to z mężem przeżyli. Nie ma reguły. Możesz być twarda jak skała, a takie doświadczenie sprawi, że coś w Tobie pęknie. Lub na odwrót – możesz być wrażliwą osobą, a poronienie wcale Tobą nie wstrząśnie. Nigdy nie wiadomo jak zareagujemy. To zależy od wielu czynników. M.in. od tego, jak długo starałyśmy się o dziecko, czy mamy wsparcie bliskich w tych chwilach i jakie okoliczności towarzyszyły temu przykremu zdarzeniu.
Każda z nas przyjmuje to inaczej. W tym miejscu chciałam przytoczyć fragment maila od mojej czytelniczki, która bardzo osobiście opisała swoje doświadczenie. Ciężko jest wrócić do trudnych wspomnień, ale czasem warto to z siebie wyrzucić, a najważniejsze to z czasem nabrać dystansu. Dziewczyna pisze więc do mnie o tym, jak 2 lata temu straciła ciążę w 16 tygodniu:
„Sytuacja była o tyle skomplikowana, że wcale tego dziecka nie chciałam i nie planowałam. Lekarze mówili, że przy moich chorobach (insulinooporność tkankowa, niedoczynność tarczycy i PCO’s) ciąża jest raczej niemożliwa. Stało się inaczej. Kompletnie nieprzygotowana do ciąży i wystraszona dowiedziałam się z badań prenatalnych, że dziecko jest chore. Ma zespół Downa i inne wady. Pod koniec 16 tygodnia stało się tak, jak sama chciałam – serce dziecka przestało bić i konieczne było udanie się do szpitala. Tam na moje nieszczęście trafiłam na nieczuły personel, który bez ogródek oświadczył mi, że zabieg jest niemożliwy i muszę urodzić dziecko normalnie, bo jest za duże. „A co pani myślała, że my z pani to dziecko tak po prostu wyciągniemy? Trzeba się teraz pomęczyć” – usłyszałam od oschłej pielęgniarki. Ból brzucha narastał, a tabletki poronne nie działały. Dostałam pierwszą dopiero wieczorem (od rana będąc w szpitalu na czczo). Gdy przez kilka godzin akcja porodowa się nie zaczynała, zaaplikowali mi kolejną tabletkę w środku nocy. Dostałam zapewnienie, że jeśli to nie pomoże, to mnie wezmą na zabieg i po sprawie. Jednak rano personel się zmienił, a nowa lekarka bardzo niedelikatnie wpakowała mi kolejne 3 tabletki. Za godzinę zaczął się horror. Dostałam krwotoku tak silnego, że położne dwa razy zmieniały pościel. Urodziłam po 21 godzinach tortur, w pełnej sali, na oczach przerażonego męża (na szczęście inne pacjentki „spały” po głupim Jasiu, więc nie widziały, jak się męczyłam). Lekarz nie śpieszył się, żeby dokończyć moje męki i wyciągnąć łożysko. Czekałam ponad pół godziny. Wzięli mnie na salę, wszystko miało trwać 15 minut. Wyjechałam po godzinie, a mąż odchodził od zmysłów. Okazało się, że były komplikacje, straciłam dużo krwi, konieczne było założone szwów. Koszmar. W najgorszych snach nie wyobrażałam sobie, że tak się skończy niechciana ciąża. Czy kiedyś będę chciała świadomie zajść w ciążę? Po takich doświadczeniach – wątpliwe. Może po prostu miałam pecha, a może to była kara za to, że nie chciałam tego dziecka” pisze w mailu Kasia.
Niestety, my kobiety jesteśmy skazane na różne cierpienia związane z naszą płcią. Począwszy od comiesięcznych krwawień, przez bóle brzucha, problemy z jajnikami, a skończywszy na poronieniach właśnie i komplikacjach z nimi związanych. Ile kobiet, tyle rodzajów przeżyć. Jedne przechodzą je dramatycznie, ale po czasie wracają do normalnego życia, inne nie mogą się latami otrząsnąć po tragedii i lądują w psychologa czy psychiatry, a w skrajnych przypadkach próbują popełnić samobójstwo. Jeszcze dla innych to mało znaczące zdarzenie losowe, które nie ma wpływu na postrzeganie macierzyństwa. Na pewno kluczową rolę spełnia tu wsparcie najbliższych: męża, mamy czy siostry. Bez tego kobieta jest pozostawiona sama sobie i samotnie walczy z problemem, a to może zostawić ślad w jej psychice na długo.
Znam jeszcze jedną historię – kuzynka mojej znajomej straciła dziecko w 6-tym miesiącu ciąży. Po prostu urodziło się martwe. Oboje z mężem bardzo się cieszyli i chwalili ciążą. To miała być dziewczynka. Oliwka jest pochowana na cmentarzu, podobnie jak Zosia – córka dziewczyny z maila. O drugiej ciąży powiedzieli już tylko najbliższej rodzinie, żeby nie zapeszać. Urodził się zdrowy chłopczyk.
Dlatego myślę, że każde takie przykre wydarzenie należy po swojemu rozpracować, a jeśli trzeba – szukać pomocy. Wszystko możemy przeżyć, bo kto, jeśli nie my? Kobiety wbrew pozorom są bardzo silną płcią. To nas w większej mierze dotykają takie przykrości, facet nigdy nie będzie odczuwał tego tak jak my. Ale nieszczęście nigdy nie trwa wiecznie, bo „po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”, jak śpiewała Budka Suflera. Trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro, a ja wszystkim kobietom, które tak jak ja mają poronienie za sobą, życzę, by wszystko się poukładało. A tym, które są już w ciąży bądź ją planują, życzę po prostu zdrowia. Wam i Waszym nienarodzonym jeszcze dzieciom.
Ty też ! ? Przykro mi bardzo Pani Kingo, obojętne jak się Pani pozbierała, dla mnie to ciężka sprawa i zawsze współczuję każdej kobiecie, jakby nie było. Pozdrawiam i super post
Trzeba sie po prostu ocknac i isc dalej to nie az taka tragedia. Moim zdaniem sa waznijesze rzeczy i waznijesze wieksze problemy. Tak milo byc, na szczescie czlowiek jeszcze nie zdarzyl sie przyzwyczaic .
Moja mama stracila siostre w 6 mieiscu ciazy. Juz bylo widac brzuch, niestety nikt do dzis nie wie dlaczego dziecko urodzilo sie martwe. COz takie byly czasy i tacy lekarze
Niektóre placza bo straculy wczesnie ciaze a inne palcza ze w nia zaszły. Ile kobiet tyle problemow.
Dziekuje ci za ten tekst. Sama jestem w ciazy to poczatki, ale tez boje sie co to bedzie, musze byc przygotowana na wszytsko.
Skuteczne tabletki poronne (ADMIN)
Słaba reklama. Serio. Mega słaba.
Bardzo, bardzo fajnie że o tym piszesz i że sama się przyznajesz, ważne żeby nie zostać z tym samej. Wiem po sobie. Jedyne czego potrzebowałam po stracie ciązy to wsparcia.
Jeszcze gorzej jak kobieta zostaje z tym sama. Nie ma oparcia np w chociazby z mazu/partnerze , zwal jak zwal. Ja na szczescie szybko doszlam do siebie po starcie ciazy. Moze tez wlasnie dlatego ze mialam juz jedno dziecko. Moja przyjacioka niestety do dzis, mimo iz minelo 2 latata,n adal jeszcze cos czasem o tym mowi, chocaz przy mnie zakaz, poniewaz jej zabraniam juz o tym mowic i myslec. Wiem moze latwo sie mowi ale chce zeby juz wydobrzala.
3 dzieci zdrowe (rozszczep to wada rozwojowa, wiec nie licze), kazda ciaza przenoszona, 4 ciaza poroniona, 5 przeniesiona… nawet nie podejzewalam, ze bede tak przezywac. Tym bardziej ze starsza 2 czekala na rodzenstwo I trzeba bylo powiedziec ze to sie jednak nie pojawi :/
poronienia- przykra rzecz. nigdy na cale szczescie nie mialam ale moja siostra niestety przezyla. poronila w 12 tygodniu swoje pierwsze malenstwo.
2 razy poroniłam w ubieglym roku 2017!
Mam nadzieje że ten rok bedzie dobry, owocny.
Straciłam dziecko w 18 tygodniu. Nie wiedziałam że jestem w ciazy. Okresy zawsze mialam nieregularne. Pilam alkohol, palilam papierosy. Nie dbalam o siebie. Dzis strasznie zaluje, moglam pojsc do lekarza a nie sama sobie mowiac ze przeciez to tylko okres ktory przyjdzie jak zawsze 🙁
Boję się łyżeczkowania.
Lekaz mnie umowil na poniedzialek w szpitalu.
Jestem w 2 ciezy, jakis 9 tydzien.
Serce nie bije. Ktoś może mnie jakos wesprzec.
Bedzie dobrze! To tylko szybki zabieg, nic nie boli ani przed ani po. Tylko wiadomo, samo to lezenie w szpitalu i patrzenie na cierpienie nie jest przyjemnie.
Poronienie w 6 , 7 czy nawet 15 tc to nic w porownaniu ze strata zdrowego dziecka po porodzie , lub ciazka przewlekla choroba dziecka juz do konca zycia.
A mój syn zmarł 2 dni po porodzie:(
Nie wykryli u niego że urodził się bez jednego płuca.
Przestał oddychać:(
Minał juz rok. 🙁
Kobiety w ogole maja gorzej. Moze przez to tez jestesmy silniejsze. Przezywamy wiecej, czesciej. To my jestesmy tworczyni nowego zycia. Mezczyzni tego tak nie odczuwaja i nie przezywaja jak my. Trzymama kciuk iza szytskie kobiety.
Nie mogę się podnieść po tym wszystkim 🙁
Straciałam dzieco w 5 miesiacu ciazy.
Musiałam jeszcze sobie go urodzic 🙁
Nie wiem czy zdecyduje sie kiedykolwiek na kolejne dziecko .
Ja urodziłam w 2014 roku martwe dziecko w 7 miesiącu ciąży, było bardzo ciężko, ponieważ to była moja pierwsza ciąża. Druga ciąża donoszona i za 2 miesiące córka skończy 2 latka. Także proszę się nie poddawać
Dla kobiety jest to ogromny cios. Nie ma nic gorszego niż starcić dziecko, ale pocieszające jest to ze w dobie dzisiejszego sprzetu, wykwalifikowanych lekarzy, mozna znow starac sie o kolejna ciaze.
Witaj, straciłam ciążę miesiąc temu. Byłam w 7 tygodniu. Płód nie rozwijał się, lekarz zadecydował o zabiegu. Roniłam w szpitalu w toalecie.
Dzieki za ten wpis. Te mamy ktore maja za soba juz i przed takie sprawy bardzo pomagasz. :*
minęło już 10 lat od zabiegu gdzie poddalam sie w 14 tygodniu ciazy. Serce dzidziusia przestało bić. Ogromna strata, bol, lzy. Stracilam czastke siebie.
Moja 4 letni corka ciagle pyta mnie gdzie jest dzidzius. Stracilam w 13 tc. Nie moge sie otrzasnac.
Super ze o tym piszesz, ja stracilam niedawno ciaze, mam 4 letniego syna i zaszlam w kolejna ciaze, niestety bez powodzenia. Nigdy nie zapomne o moim aniolku.
Mam za soba 2 poronienia.
Jedno poniewaz płód przestał sie rozwijac, zabieg.
Drugi dziecko z ciezką nieuleczalna choroba, kalectwo dozywotnie, zabieg.
Dzis czuje mega puste po tamtych zdarzeniach, ale mam jeszcze dwoje dzieci tu na ziemi. Jedno ma 7 lat a drugie 5.
Wypelniaja mi cale moje zycie
Prawdziwe to. Bolesne to.
Niestety coraz wiecej kobiet poroni.
Pamietam bedac w liceum maialm kolezanke ktora zasza w ciaze majac 17 lat.
Poddala sie aborcji.
I teraz pewnie chce miec dziecko.
Nie krytykuje jej bo sama nie wiem co bym zrobila w jej sytuacji.
Ale przykre generalnie.
Kazda kobieta musi to przezyc na swoj sposob.
Jedna bedzie ryczec a inna podniesie glowe i z usmiechem na twarzy powie ze nie tym razem to nastepnym.
Zazdroszcze tym kobietom ktore maja takie podejscie, zdrowie podejscie. Mimo to wspolczuje kazdej z osobna.
Ja też poroniłam….
Zrobilismy z mezem kilka miesiecy przerwy od tamptego razu, jakies pol roku, chcilam sie wyleczyc z tego co bylo. Balam sie kolejnych prob, to bylo juz 2 poronienie a ja nie chcialam kolejny raz stranic dzieck oi nadzieje. W duchu sobie mowilam ze to do trzech razy sztuka. Zmienilam lekarza, zmienilam szpital w ktorym chcailam rodzic. Nie powiedzielismy nikomu o facie 3 ciazy. Dopiero po ukonczeniu pierwszego trymestru jak wiedzilam jaka plec pochwalilismy sie calej rodzinie. Potem modlilam sie przez kazdym usg, zeby dziecko bylo zdrowe. Udalo sie. Jestem dzis szczesliwa mama
Poroniłam w 10 tygodniu ciązy w bolach w domu w toalecie. Odstalam tabletki od lekarza ktore wywoly krwawienie, potem zabieg. Konczylam sie z bolu, przezylam horror. Nie zapomnie tego nigdy, ale teraz mam coreczke ktora skonczla wczoraj 7 miesiecy. Bez problemu zaszlam w 2 ciaze 🙂
Mam 3 dzieci i nigdy nie poroniłam. Temat mi trudny i obcy. Jednak te kobiety któe doświadczyły mogą więcej powiedzieć. Bardzo mi prykro w takcih sytuacjach wiem bo nie jednak z moich kolezanek przez to przeszła. Pocieszac? Nie pocieszac? Nigdy nie wiem nawet jak sie zachowac
Co 6 ciąza konczy sie poronieniem. Teraz to chyba jakis standard, lub zbyt wykwalifikowaniu lekarze i ich sprzet ktory juz w 6 tc potrafi wykryc serce. Dawniej kobiety nawet nie wiedzily ze sa w ciazy i moze dlatego mniej tego bylo….
Najważniejsze żeby mieć wsparcie w innych. Wiadomo że co przypadek to inna historia i też każda z nas jest inna, wiec i tutaj nie ma co wrzucac do jednego worka. Ale jedno jest pewne. Nie ma co rozgrzebywać ran, iśc do przodu.
Również miałam poronienie chybione i lekarz niestety musiał mnie umówić na zabieg w szpitalu. Nie trwało to jednak długo, parę godzin i wyszłam w ten sam ze szpitala. Byłam wtedy w 11 tc z pierwszym dzieckiem. Nie rozżalałam się nad sobą, bardziej się bałam co to będzie. Potem przez parę dni miałam jeszcze przed oczami personel szpitala i inne kobiety matki które miały inne przypadki gorsze niż mój, trzeba dziękowac Bogu za zdrowie.
Lepiej jest poronić wczesnie niz potem kiedy juz zaczyna sie przygotowywac mentalnie do dziecka
poronienie a urodzenie dziecka w którymkolwiek okresie ciąży to wielka różnica. wiem z doświadczenia. straty ciązy w 15 tyg nie umiem zapomnieć do dzisiaj, a cmentarz to miejsce bólu i okropnych wspomnień.
3 ciąże: poronienie, córeczka, córeczka (*). 🙁
Staraliśmy sie z mężem o drugie dziecko. Po roku starań udało się! Pewnego ranka obudziłam sie i poczułam lekki ból podbrzusza… łazienka, krew na bieliźnie, szpital, badania, tabletki na podtrzymanie, wypis z zaleceniem leżenia. Powrót po dwóch dniach do szpitala żeby sprawdzić co z dzidziusiem… niestety dzidziusia juz nie bylo! Poryczalam sie, ale po rozmowie z lekarzem (zadziwie Was pewnie, ale to lekarz ze szpitala, lekarz-człowiek na moje szczęście) po wyjsciu z izby przyjęć byłam gotowa na kolejne dziecko (ale myślę sobie… nie, ja jestem pewna, że gdybym straciła swoje pierwsze dziecko już tak łatwo by nie było) i tak po 8mcach znowu zobaczyłam dwie kreski na teście. I tak jak przy drugiej ciąży chwaliłam sie wszystkim tak przy trzeciej do 13tc nie mówiliśmy nikomu. A teraz mam dwoje cudownych dzieci ?
Myślę, że każda z nas przeżywa to na swój własny sposób. Musimy jednak pamiętać, że to nie tylko nasz dramat, ale także naszych partnerów.
Czasem nawet nie wie się, że jest się w ciąży i nikt nawet nic nie wie…. trzeba sobie tak tłumaczyć
Ja niestety do dziś nie mogę pogodzić się ze stratą mojej córeczki która urodziła z wadą serca i żyła przez 2 miesiące. 🙁 To gorzej niz poronienie, o stokroć 🙁
Wiadomo!
Kto jak nie my, jestśmy power woman no cry !!!!!!
Niektóre kobiety niestety bardzo przezywaja, z jednej strony nie ma sie co dziwic, jest to ogromna strata, mnie nigdy to nie tyczylo wiec tez ciezko m isie wypowiedziec, ale mysle ze jak wszytsko jestemy w stanie przezyc, i nie ma co rozmyslac tylko isc dalej do przodu. Takie jestesmy stworzone, kobiety wojowniczki, bohaterki.
Przybijam piątkę. Nie ukrywam, też poroniłam w 11 tc. Byłam łyżeczkowana, nic wielkiego, dziś mam dwójkę dzieciakó, syn 6 lat i córeczka 2,5 roku. Trzeba przezyc i modlic sie o zdrowie.
Moja przyjaciółka poroniła w 20 tc i urodziła martwe dziecko, strasznie przezyla smierc dziecka,lekarz nie wybadała ze plod nie zyje. Sama bylam zdruzgotoana ta wiadomoscia. Wcale sie jej tez nie dziwie, kobieta byla w zaawansowanej ciazy, Na szczescie teraz ma 3 dzieci.
Niestety co przypadek to inny, a ja nawet znam osobę, która do 8 miesiąca nie wiedziałą że jest w ciązy, ma zdrowego syna ktory dziś ma 8 lat.
po mnie tez splynelo w sumie jak po kaczce, byly to wczesne poczatki ciazy, jakies 8 tydzien nawet lekarz doklanie nie mowil z moich obliczen, bylo minelo, trzeba zyc dalej, tak milo byc.
Przecztalam…Musialam przemyslec…Otworzyc rozdzial z temtego roku i przypomniec sobie to uczucie kiedy dowiedzialam sie,ze serce dziecka przestalo bic…Moj ginekolog, mezczyzna z krwi i kosci dlugo przygladal sie podczas badania usg tej ciemnej plamie. Najpierw zapytalam czy to guz. Powiedzial nie. Poprosil abysmy przeszli do innego gabinetu. Tam usg dopochwowe sprawilo,ze juz oboje wiedzielismy,ze moja 12 tygodniowa ciaza sie skonczyla. Szpital, zabieg… Maz i dziewczynki w domu. 26 maja. Dzien matki a ja poddaje sie zabiegowi abrazji i aborcji po poronieniu zatrzymanym. Boze jak sobie przypomne jak dlugo nie moglam plakac i ten dzien kiedy mnie puscilo… Wtedy przyszlo obwinianie sie i pytanie dlaczego…Przeciez urodzilam dwoje planowanych dzieci. Starsza corka urodzila sie piec lat temu 24 grudnia a dwa lata temu drugi cud pojawil sie 14 lutego. Mial byc ktos jeszcze,bo tak chcielismy. Tak sobie zaplanowalam. Oprocz meza i dzieci nie mam nikogo. Znajomi z intermetu? Nonsens…Starzy znajomi, przyjaciele? Oni maja wlasne sprawy i wlasne zycie. Dopiero miesiac temu odblokowalam sie i jestem tu cala soba. Spadl mi ten ciezar poczucia winy,ktory nosilam od 22 czerwca… Jestem gotowa sprobowac raz jeszcze. Dziekuje Bogu za to,ze kiedy wydarzylo sie TO, mialam juz dwoje zdrowych dzieci i meza,ktory doslowownie byl w tym momencie dla mnie wszystkim… Dzieki Nim przetrwalam, zajelam sie soba, zmienilam prace, otoczenie, zdobylam nowy zawod i jestem gotowa isc dalej. Jestem silniejsza o to doswiadczenie i wiem,ze jesli dane mi bedzie zostac mama po raz trzeci zrobie tak jak Ty…Dluuugo nie powiem nikomu,ze czekam na dziecko…pozdrawiam
Temat poronień był mi znany o tyle, że w rodzinie mieliśmy przypadek wielu poronień, między innymi po in vitro, zakończonych w końcu adopcją. Ale ja nie o tym. Kiedyś w moim mniemaniu poronienie, zwłaszcza na samym początku, to miała być błahostka, coś nad czym należy przejść do porządku dziennego i zapomnieć. Nie rozumiałam skąd te płacze i histerie, przecież to ziarenko piasku było, nie człowiek. No. I żyłam sobie w tej błogiej nieświadomości, do póki nie zaszłam w swoją pierwszą upragnioną zaplanowaną z zegarkiem w ręku ciążę. Boże! Ja w życiu się tak nie bałam o nic jak o to dziecko. Niby sobie mówiłam, że do tego czy tamtego tygodnia to wszystko może się zdarzyć. Ale wiem, że nie przyjmowałam tego do wiadomości i gdyby coś się wtedy wydarzyło… Obecnie jestem w 37 tygodniu, lada moment rodzę i nadal drżę jak osika. Każdego dnia, kiedy słabiej czuję ruchy, przed każdym usg, ktg, czy wszystko jest w porządku. I wiem że ten strach o dziecko podświadomie będzie mi już towarzyszył do końca życia. Dlatego biję się w pierś i przykro mi, że tak czasem źle myślałam o tych mamach, które straciły ciążę. Dziś życzę każdej z was po prostu zdrowia. Dla was samych i dla maleństw.
Dokładnie. Czasami bywa też tak że kobieta jedzie rodzic do szpitala i nie wraca a dzieciątko urodzone w zamartwicy cudem żyje i wraca małymi krokami do jak najlepszej sprawności. Jeśli ktoś takich rzeczy doświadcza bo to ktoś z bardzo bliskiej rodziny zmienia go to na zawsze.
Dziś jestem w 20 tyg ciazy i jedyne czego świadomie sobie życzę to szczęśliwego rozwiązania. Przy 1 dziecku nie miałem pojęcia że takie sytuacje mogą w ogóle się zdarzyć , a jednak zdarzają i kobiety często nie biorą tego pod uwagę.