Jeśli z rezerwą podchodzicie do specyfików tworzonych w domowych pieleszach i uważacie, że nie są skuteczne to przy tym syropie zmienicie zdanie. 

Pewnie, że w aptekach aż roi się od różnych syropów. Smak malinowy, pomarańczowy, grejpfrutowy – do wyboru, do koloru. Przepisane na receptę lub kupione bez konsultacji z lekarzem. Chyba każda z Was zna z dzieciństwa okropny smak niektórych aptecznych wynalazków, od których aż gębę wykrzywiało. I chyba każda tak samo pamięta, że były syropy, które można było pić na potęgę. Nieraz się udawało przed mamą, że boli gardełko, żeby tylko móc dostać dawkę smacznego słodkiego płynu. Ale i tak nic nie pobije syropu, który od pokoleń robi się jeszcze w wielu domach. O tej porze roku właściwie nie ma szans go dostać.Ale przygotujcie się i zapiszcie w kalendarzach, bo za kilka miesięcy ten syrop będziecie miały na wyciagnięcie ręki.  No chyba, że macie się takie szczęścia jak ja i posiada się mamę, która podaruje słoik z lekiem na chore gardło nawet w zimie.

Syrop z młodych pędów sosny

Syrop ma niesamowite właściwości lecznicze i jest skuteczny – wiem, bo wielokrotnie przetestowałam go nie tylko na sobie. Do tego jest wyjątkowo przyjemny w smaku i aromacie, a jego produkcja jest bardzo tania.

syrop z mlodych pedow sosny jak zrobic
mlode pedy sosny kiedy zbierac

Co należy zrobić, by uzyskać syrop z młodych pędów sosny?

Najpierw za kilka miesięcy należy udać się do lasu. Bierzemy więc na spacer psa/dziecko/męża przyjaciółkę i szukamy pędów sosny. Najlepiej zbierać je na przełomie kwietnia i maja. Bierzemy jedynie jasnozielone przyrosty z lepką brązową łupinką (żeby sobie nie pokleić palców, lepiej zaopatrzyć się w rękawice). Najbardziej soczyste mają długość około 10 centymetrów. Im dłuższe, tym mniej soku mają. Przycinamy je ostrym nożem albo sekatorem. I tu uwaga: nie rzucamy się na jedną biedną sosenkę i nie pozbawiamy ją owoców do cna, ale zbieramy tylko najbardziej soczyste z kilku drzew.

domowy syrop na kaszelJak zrobić taki syrop? To proste: zebrane pędy myjemy pod bieżącą wodą i kroimy na kawałeczki około 1 cm. Chodzi o to, żeby szybciej puściły sok, więc można je też pougniatać, np. drewnianym tłuczkiem. Bierzemy litrowy słoik i układamy w nim na przemian warstwy pędów i cukru. Ostatnia warstwa to cukier. Duuużo cukru, nie żałujcie sobie. Na koniec można też dodać odrobinę wody. Słoik zakręcamy i odstawiamy w dobrze nasłonecznione miejsce na minimum tydzień, nawet do miesiąca. Warto co drugi dzień przewracać słoik do góry dnem, żeby składniki dobrze się wymieszały. Po upływie tego czasu można zlać syrop do butelki lub mniejszego słoiczka albo dozować go sobie z centrali.

mlode pedy sosnyJak już wspomniałam, mnie taki gotowy syrop podarowała mama. W tym samym czasie robiła go też moja teściowa, ale jej się niestety nie udał. Dlaczego? Bo spleśniał! Jak to się mogło stać? Otóż powód jest taki, że mama do słoika nasypała w więcej cukru i codziennie przewracała słoik (raz leżał na dnie, raz na wieczku). Pomyślicie, że przecież cukier jest niezdrowy, ale w tym wypadku dobre właściwości syropu przebijają ciemną stronę cukru. A poza tym ten specyfik wyjątkowo smakuje dzieciom, więc nie będzie problemów z jego podawaniem przeziębionemu maluchowi. Taki syrop sprawdza się zresztą również przy objawach grypy, katarze, zapaleniu gardła, kaszlu, chrypce, zapaleniu oskrzeli czy ogólnym osłabieniu i dreszczach. Można go zażywać samodzielnie lub jako dodatek do herbaty czy wody, nawet 3-4 razy na dobę po jednej łyżeczce.

Ja mój syrop właśnie znałam do mniejszego słoika, bo na razie wszyscy zdrowi (odpukać!), ale zaletą tego sosnowego płynu jest to, że można go przechowywać naprawdę długo w chłodnym i zaciemnionym miejscu i wcale nie straci właściwości leczniczych. Jedyną wadą produkcji syropu jest to, że trzeba ruszyć się z miejsca, wyjść na spacer do lasu i chwilę w nim pobyć, ale to chyba również zaleta. Tak więc pamiętajcie – na wiosnę marsz do lasu po zdrowie. Tanim kosztem. I pysznie.