Jestem ostatnio z siebie mocno dumna. Bo to było tak: przez pierwsze pięć lat życia mojego dziecka praktycznie bez przerwy towarzyszyło mi uczucie, że robię coś nie tak. Żeby się tego pozbyć, starałam się jak nikt inny: czytałam mądre książki, pytałam innych matek, szukałam odpowiedzi u pediatrów i u doktora Google.
A końcówka zeszłego roku i początek obecnego przyniósł mi objawienie. Że powinnam w końcu odpuścić w jednej sprawie, która nie dawała mi żyć. I niby wiem, że większość rodziców też boryka się z takimi myślami, to ja jednak postanowiłam wykopać je z mojej głowy i dać dziecku święty spokój.
Nic mi bowiem tak snu z powiek nie spędzało, jak fakt, że moje dziecko nie zjada tyle, ile powinno. Wiecie, że dla mnie jedzenie jest sensem życia (dodam: świadome i względnie zdrowe). Osobiście jem jak mały koń (tzn. tak dużo, nie że obrok i siano), więc sądziłam, że tę cechę naturalnie odziedziczy mój pierwszy potomek. Nie mogłam się bardziej pomylić!
Lenka od początku nie była koneserem jedzenia. Ona po prostu miała niewielkie potrzeby żywieniowe, nie była wymagająca i nie znajdowała przyjemności w próbowaniu nowych smaków. Dlatego pierwszy rok jej życia spędziłam na zamartwianiu się i szukaniu odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Sprawdzałam tabele, czytałam „mądrości” w internecie. Zawsze wychodziło mi na to samo: moje dziecko wkrótce padnie z niedożywienia.
Dalsze lata też nie były spokojniejsze w temacie karmienia i jedzenia. Oczywiście dziecko rosło i tyło, więc dowód na swoją głupotę miałam na papierze. Dla mnie jednak wciąż było mało. Ale ponieważ nie mam sumienia męczyć i maltretować psychicznie swojego dziecka, większość posiłków wyglądała tak: namawianie, proponowanie, prezentacja, jakie to smaczne, podsuwanie, degustacja.
Zmuszanie dziecka do jedzenia
Przyznaję: nieraz wykorzystywałam książki czy bajki, żeby tylko moje dziecko zjadło. Cieszył mnie każdy kęs znikający w ustach córki, nawet, jeśli udało mi się go wsunąć pomiędzy bujaniem się na koniku a ubieraniem lalki. Teraz wiem, że byłam bardzo blisko, żeby wywołać w moim dziecku jedzeniową traumę.
Pediatrzy, psychologowie cały czas trąbią, że zmuszanie dziecka do jedzenia wpędzi je w fobię i nauczy strachu przed jedzeniem. To prosta droga do wychowania niejadka i zaburzeń odżywiania.
Na szczęście zamiast przymuszania stosowałam sposoby sprytniejsze, ale ostatnio przeczytałam, że to też forma przemocy. Jednak jeśli spojrzeć na relację rodzic-dziecko, to wszystko, czego od niego wymagamy, jest jakąś formą przemocy. Nauczenie sprzątania, regularnego odrabiania lekcji, wbijanie do głowy tabliczki mnożenia – co w tym przyjemnego i które dziecko znajdzie w tym radość? Czy to nie właśnie też przemoc?.. Czy to, że chcę zachować swoje dziecko w zdrowiu, podkarmiając ją w tzw. międzyczasie, pomiędzy zajęciami i mimochodem, czyni ze mnie wyrodną matkę?..
Bronię się tu tłumacząc, że nie pragnęłam dla swojego dziecka, aby wyglądało jak ludzik Michelin. Ja tylko chciałam, by mikro- i makroelementy trafiały do niej w odpowiedniej ilości. By była silna, myśląca i aktywna. Ja po prostu chciałam, żeby była zdrowa!
Ale nawet mnie obrzydliwe wydaje się pchanie w dzieci jedzenia „za mamusię, za tatusia”, chociaż dziecku apetytu nie brakuje. Mówię o takich sytuacjach, gdzie dziecko najedzone chce wstać od stołu i ciągle słyszy „tylko tyle zjadłeś?/ nic nie zjadłeś/ o, jaki pusty brzuszek/ jeszcze jeden kartofelek/”. Ile silnej woli dziecko musi mieć, żeby nie dać sobie dmuchnąć w tę kaszę i ukryć się przed babcią pod stołem, gdzie ta na pewno nie wlezie (wybaczcie, ale we wciskaniu jedzenia najlepsze są babcie…). Bo podczas gdy na zachodzie normą jest wstawanie od stołu, kiedy na talerzu jeszcze coś się znajduje, u nas wciąż panują dokładki i wylizywanie talerza.
Na pytanie „Czy warto zmuszać dziecko do jedzenia?” nie odpowiem więc jednoznacznie. Znam ból matek, których dzieci są niejadkami albo – tak jak bywa w przypadku naszej córki – szkoda im czasu na siedzenie i jedzenie. Pitu pitu o tym, że dziecko musi nauczyć się jeść świadomie, niech zostawią dla siebie teoretycy. Strach, że twoje dziecko nie dostaje wszystkiego, czego potrzebuje, jest czasem paraliżujący i odbiera rozum. Ja też chwilami byłam go niespełna. Jednak zaczynam już powoli odzyskiwać zmysły: moje dziecko jest zdrowe, wyrośnięte, nie choruje – może jeszcze chwilami pobiegam za nią z łyżką, ale raczej z przyzwyczajenia.
Ale nigdy nie zgodzę się z rodzicami, którzy twierdzą, że „dziecięcy tłuszczyk da się zgubić”. Zbyt dobrze wiem, że ilość komórek tłuszczowych kształtuje się w dzieciństwie – one nigdy nie znikną, a wraz z wiekiem będą się tylko rozciągać. To jak magazyn, który czeka na zapełnienie. Niektóre dzieci naprawdę powinny nosić na spotkania rodzinne (wiadomo, jak nie ma o czym gadać przy stole, to zabijamy czas namawiając dziecko do jedzenia…) tabliczkę z napisem „Nie dokarmiać!”.
Jedną tylko dam dzisiaj radę rodzicom, którzy zmagają się ze swoimi niejadkami: wywalcie wszystkie tabele żywienia dzieci! To jak wrzucić wszystkie dzieci do jednego worka i wymagać, żeby zachowywały się jak odlane z formy. A przecież to właśnie w indywidualizmie tkwi ich magia!
Ja swego czasu przekarmiłam mojego synka i to do tego stopnia, że zaczął wymiotować – to było w nocy, więc obudziłam męża i biegiem jechaliśmy do szpitala, dostał kroplówki i było dobrze, ale zostaliśmy na kilka dni w szpitalu i właśnie tam się okazało, że za dużo dostawał mleka i normalnego jedzenia, dlatego od tamtego momentu je tylko gdy ma na to ochotę, a jak jest głodny to zje wszystko to, co mu się poda.
Na to wszystko mam jedną rade. BLW i luz ze dziecko naprawdę się nie zagłodzi. Dzieci od początku karmione na rządanie a nie według zegarka nie mają żadnych problemów z komunikowaniem ze są głodne.
Polecam książkę hiszpańskiego pediatry Carlosa Gonzalesa „Moje dziecko nie chce jeść”. Napisana lekko, a jednocześnie pokazuje jak dać sobie na luz w tym temacie. U nas bardzo pomocna od momentu rozszerzania diety, mimo chwilowych buntów obyło się jak na razie bez większych nerwów 🙂
Mój syn to typowy niejadek.ma 7 lat i powoli coś się zmienia(jednak basen ,pilka i rower potrafią zmusić do jedzenia;) ) jednak gdy był młodszy to był prawdziwy koszmar dla mnie jako matki. Pediatrzy rozkladali ręce, bo waga niska, jeść nie chce ale zdrowy.wydalam krocie na te fantastyczne apetizery, które równie dobrze mogłam zastąpić wodą, bo i tak nie działały, dieta uboga, więc były problemy z zatwardzeniem, co kończyło się wizytami na oddziale.KOSZMAR! Ale wyniki badań miał dobre(jako matka histeryczka badania krwi robiłam regularnie,usg brzucha i odrobaczanie Mlodego) W końcu, kiedy myślałam, że już dłużej nie dam rady i umorze swoje dziecko, pewna Pani doktor mi powiedziała, że jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakiekolwiek dziecko umarło z głodu przy pełnym stole. I zluzowalam.wtedy też zobaczyłam , że moje bieganie i dokarmianie Młody traktował jako zabawę, marudzenie przy jedzeniu, jako zwracanie na siebie uwagi. Kiedy tego zabrakło nagle SAM zaczął interesować się jedzeniem, dopominac, jak był głodny. A moje życie stało się bardziej znosne, jak przestało się kręcić wokół niejedzenia;)
Moja córcia ma okresy lepsze i gorsze z jedzeniem. Czasami po prostu czekam, aż przegłosowane a czasami to długo trwa. Nie poddaję się i czekam. ?
życzę każdej mamie takiego syna jak mam ja. nie gryzmasi, zostawia pusty talerz. czasem sie zastanawiam czy moze ja mu nie za mało daje na obiad ?
MAm ten sam problem, jestem nakrecona i nakrecam sie jeszcze bardziej jak cora nie zje ani sniadania ani drugiego zupy 2 lyzki ja juz nerwice mam.
Nie ma co stresowac dziecka i opowiadac jakies historie typu pojedziesz do szpitala jak nie zjesz… Kiedys napewno zje … 😉
Jak to mawia moja pediatra – zgłodnieje to zje 🙂
Ja niegdy nie patrzylam w jakies tabele, dawlam jesc co mi sie tam zamarzylo albo na co mialam wene zeby ugotowac, nigdy nie nazekalam na to ze dzieci zle jedza, maja czasem gorsze chwile ze czegos nie chca ale to chyba wynika z tego ze sa zbyt zajete zabawa albo maja jakies emocje npo. bo babcia przyjechala to juz koniec, nie ma jedzenia. Rozumiemt o to bo sama jak o czyms mysle albo mam stres czy szczescie to apetytu brak .
Kiedyś wyrosną i będą jeść wszystko 🙂
Córeczka ma 2,5 roku ale najchętniej zjada jak tatus wroci z pracy, razem we dwojke siadaja tatus opowiada jejbajeczki, rozmawiaja sobie miedzy czasie poda lzyke z cupa albo drugie danie i jakos to sie kreci tak ze po pol godziny moje dziecko jest po calym obiedzie 🙂
za mamusie za tatusia nie zje, moja tylko za babcie zje 🙂 heheh
Jestem matka dwoch niejadków i wiem co to znaczy. Jest to bardzo deprymujace, zwlaszcza jak zrobie cos naprawde zdrowego pysznego a tu powie ci ze fuj i odepchnie reka talerz albo zamknie usta reka i powie ze niedobre 🙁
nie znam dziecka które usiadzie przy stole i samodzielnie zje wszytsko co na jego talerzu, sorry ale nie znam i niech nikt nie klamie ze jest inaczej.
Mam siedmioro dzieci i za żadnym nigdy nie biegałam z łyżką. Cieszę się jak proszą o dokładkę.Po obiedzie zbieram puste talerze.nic trudnego, nałożyc dzieciom według ich potrzeb a nie własnych oczekiwań.jeśli naprawdę nie znasz takich dzieci to musisz poznać moje 🙂 a przekonasz się że istnieją 😉
Oj, zdziwiłabyś się 🙂 Moich dzieci jedzących z apetytem już nie będziesz miała okazji zobaczyć, są już dorosłe. Ale masz okazję jeszcze zobaczyć wnuków 6 i 4 lata. Talerz opróżniony (samodzielnie) do końca i nierzadko prośba o małą dokładkę. Pozdrawiam i życzę podobnych efektów 🙂
Wazne zeby pamietac ze dzieci jedza oczami, pamietam jak zrobilam dla siebie kaszke z owocami, byla kolorowa bo pelan truskawek, jagod dodalam rodzynki i orzeczy, corka nie lubi orzechow i srednio tez owoce. Jej wobec tego dalam sama kasze z miodem.
Jaki byl rezultat, wolała zjesc ta moja, bo chyba ladniej dla niej wygladala.
Gdybym nie zmuszala niestety moje dziecko zyloby powietrzem , nic nie chce jesc 🙁
moja corka nieznosi szynki i miesa!
osotanio wpadlam na pomysl dajac jej kanapke z szynka – mowie do niej – ooo szynka fujjj jaka ona nie dobra, nie jedz jej.
a ona mi na przekor i zjadła 🙂
Mam 3 dzieci i najstarsze oraz średnie pieknie od zawsze zjadały, moje najmlodze dziecko – Klaudia ma 4 latka – i zawsze były z nia problemy, rodzenstwo tez nie ejst w stanie na nia wplynac, coz taki niejadek. Wypluwa, chowa jedzenie, kiedys znalazlam splesnialy obiad a w zasadzie jego resztki za tapczanem w salonie, jej
Raz czy dwa mozna ale jak juz nie chce nawet jak lece do tv z lyzcza zupy ojjjj nie! jak nie chce to nie daje bez przesady. Sam zjadam takie cudownosci jak przygotuje nich zaluje.
Jakos nawet mi do głowy nie przyszło żeby zmuszac do jedzenia. Jedzenie jest cudowane , po co jeszcze namawiac…
Jakoś tego nie widzę kolorowo żebym bez proszenia się o zjedzenie i karmienie zeby samo zjadlo. A jak nie zje to złosc piekielna.
Chciałabym ja być tak napastowana przez dzieci żebym jadła takie pysznosci jak ja im przygotowuje. Sama jestem niedozywiona bo ciagle mi na wszytsko brakuje czasu nawet na jedzenie a oni marudza pfff
nie zmuszam i moje dziecko pieknie zjada 🙂
ja mam odwrotnie, boje sie ze moje dziecko bedzie grube tak jak ja kiedy bylam dzieckiem 🙁
i g….wo prawda zeby uczyc od niemowlaka nowych smakow, zaczyna od warzywek najlepiej tych najmniej smcznych czyli brokul, dynia, szpinak…. ja tak robilam i mam w domu niejadka!
tabele zywienia? a co to jest?
chwała ci za ten tekst, biorę się wiec za SIEBIE! nie dziecko tylko we mnie tkwi problem.
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić mojego dziecka które samo siada do stołu i zjada wszystko co ma na talerzu :/
Biedne te dzieci których matki ciągle marudzą o jedzenie. Sama byłam terroryzowana przez moja matkę i wiem i doskonale pamiętam jak to było. Wymiotować mi się chciało od samego jej biadolenia. Jak nie widziała sam szłam po bułke do kuchni. Żeby już mi święty spokój dała z tymi radami i poradami .
chyba wiec muszę odpuścić…..
Moje dzieciaki raz jedza raz nie jedza, zalezy jaki dzien jaki humor, zawsze jestem zdania ze jak dzis nie to jutreo nadgonia i nigdy sie nie myle. Daje im wiec spokoj i nie fiksuje.
NAjbardziej śmiesza mnie reklamy z syropkiem dla niejadka hahahahha co za badziew, kto to kupuje. hahaha
Dzieci mają tak super organizm ze zawsze maja pozytywne wyniki badania krwi. My dorośli dawno zapadlibyśy na anemie czy inne ustrojstwa jedzac tak jak dzieci.
nigdy nie wmuszalam jedzenia dzieciom, wystarczy ze w rodzinie mojego meza wszyscy maja otylosc i cukrzyce i on tez, nie chce wiec paść moich dzieci.
moj syn nigdy nie byl pionierem jesli chodzi o jedzenie, jednak myslalam a wreczbylam przekonana ze jak pojdzie do przedszkola z dziecmi zacznie samodzielnie zjadac wszytsko co sie mu da pod nos.
obecnie nadal nie zjad, ani w domu ani w przedszkolu 🙁
Ja jakos nie stosuje takiej przmocy na moim dziecku . Zjada dosc ladnie ale jak nie zje to jest niegodry i dokucza jest nie do zniesienia, wtedy to mu sie nasila i glud i zachowanie, ja robie wszytsk ozeby sie posilil on wtedy jeszcze bardzie nasila swoje zle zachowanie. Kolo sie wiec zamyka. Wtedy w skrjanych przypadkach mowie ze nie ma jedzenia!c koniec ! jak chcesz cos zjesc to trudno lodowka zaknieta juz ci nic wiecej nie dam . Pomysli. Za 10 minut mowi ze jest glodny. Ja udaje ze nie ma i nie dam mu jak nie to nie. W koncu miekne w cudzyslowiu oczywiscie i zjada ladnie to o co go poprosze, w nagorde zawsze jakis smakolyk.
Dobrze ze sie opamietalas wiadomo ze czlowiek sie martwi zeby dziecko mialo wszytsko co jest mu niezbedne, ale to jest przemoc psychiczna i moze meic odwrotny skutek.
PAmietam że jak bylam dzieckiem mama mi zabierala slodycze i chowala i powtarzala ze bede gruba jak ciocia Hela z Gdyanska. Byla gruba faktycznie a ja nie chciala wygladac jak ona, panicznie weic balam sie slodyczy. Mama tylko pozwala jak bylam w gosciach z innymi dziecmi zeby chyba m iprzykro nie bylo. Dzis mam swietna figure i apetyt na wszytsko, nie stosuje diet przy 158 mam 50 kg 🙂
Moja mama pamietam jak ciagle mnie namawiala na jedzenie. Bylam zawsze wychudzona jak patyk z sincami pod oczami, w koncu wpadlam w anemie bo nic nie chcialam jesc. Dzis mam 28 lat , mierze 164 wzrotu i warze 72 kg, 🙁 nie wiem co sie ze mna stalo ze nagle tak przybralam na wadze. 🙁
Co dajesz lence na śniadanie najczęsciej, takiego co zjada chetnie? Moj synek tez jest niejadkiem wiem co to znaczy.
Zawsze dla mnie moje dziecko zje za malo. Ciagle prosze o jeszcze jeden kęs. W rezultacie moje dziecko zamyka buzie i nie chce juz w ogole.
Ja niestety tez namawiam i cigle prosze zeby zjadlo, poddaje sama pod nos, owoce, przekaski, karmie!
Dostaje drgan gula jak slysze ciagle namawiacacego rodzica o jeszcze lyzeczke, lyzeczucie, moze tylko mieska….. sama jakby ktos tak nademna stal chyba bym w koncu zygnela.
nigdy nie namawialam mojego dziecka do jedzenia, ile zjadlo tyle jego jakos nie milam z tym problemu, a problem jest w rodzicach nie w dziecku.