Też uwielbiacie te słodkie maluchy, te, które jeszcze nie potrafią chodzić? Macie ochotę je tulić, głaskać i miętosić? Też tak miałam. Bywało, że nieraz w ostatniej chwili powstrzymywałam się od tego, aby pogłaskać łysą główkę, która siedziała obok w pociągu albo pocałować rączkę, która dawała mi cześć. Miałam silną potrzebę przytulania tych nieznanych mi maluszków, ale pokonałam ją… rodząc swoje własne dziecko. Je już mogłam traktować tak do woli, pod warunkiem, że nie protestowało.
Ale ostatnio ciągle spotykam ludzi, którzy na widok mojego dziecka zwyczajnie nie potrafią opanować odruchów. I ponieważ mój niemowlak nie potrafi jeszcze mówić, to ja wypowiem się za niego stanowczo: zabraniam nieznajomym tulić, całować i głaskać moje dziecko!
Zaczęło się od takiej sytuacji: na rodzinnym festynie pewna szalenie miła, rozkoszna staruszka zachwyciła się Antkiem. No chyba ściągnął ją tymi swoimi oczyskami, może mrugnął zachęcająco, może puścił bańkę z buzi – on ma już te swoje sposoby, żeby zainteresować płeć piękną. Grunt, że pani odczytała jego sygnały jednoznacznie. Podeszła, powzdychała, pozachwycała się, po czym chwyciła jego łapkę i ani się spostrzegłam, a już wytarmosiła, wygłaskała ją w najlepsze. Raz za razem. Moja reakcja, choć spóźniona, była dla niej zaskoczeniem, ale nie powiem: zastosowała się karnie. I cholernie żałuję, że musiałam jej wyjaśniać, aby nie dotykała raczek, bo jedynym hobby niemowlaków jest właśnie ich zjadanie. Dobrze, że pani szybko się wycofała i chyba nawet się nie obraziła. Pogadałyśmy trochę o zarazkach, bakteriach, jakie to teraz paskudztwa się mnożą itd. Ulżyło mi – zrozumiała. Uff, trafiłam na podatny grunt. Ale i tak musiałam zjeść tę żabę – a żałuję, że sama nie wiedziała, aby nie dotykać cudzych dzieci. Pewnie zachowałaby o nas milsze wspomnienie…
Ale to jeszcze nic.Na wakacjach w Grecji ci gościnni i otwarci ludzie chyba wymyślili sobie, żeby mnie wpędzić do grobu. Co ja się nagimnastykowałam, nawyginałam, aby trzymanego na rękach Antka odsunąć od ich łapsk, które na przykład przed chwilą wciągały linę na okręt (kapitan) albo filetowały rybę (kucharz). Normalna gimnastyka, Chodakowska byłaby pod wrażeniem. Ale wszystko przebił pewien facet, który upierał się, że Antkowi już widać zęby i korzystając z tego, że my w myślach składamy angielskie zdania, normalnie i bez obciachu próbował wpakować swoje potężne paluchy do jego buzi! Ludzie, byłam przerażona, wściekła, zła. Zniesmaczona i zrażona. Czym prędzej uciekliśmy od tego pana, który moje dziecko potraktował jak zwierzątko domowe. Całe szczęście, że oszczędził Lence sprawdzania zębostanu, bo założę się, że mała nie bałaby się go porządnie uciachać w te obleśne łapy.
Dobra, wiem, że nie chciał źle. Wiem, że był przychylny i życzliwy. Ale czasem same intencje nie wystarczą – bo od dorosłych wymagam przede wszystkim podstawowej rzeczy: myślenia. Tego zabrakło. Problem w tym, że czasami malutkich dzieci nie traktuje się niestety jak ludzi. Niektórzy zapominają, że to jednak mały człowiek i głaskanie, żartobliwe ciągnięcie za kucyki (Lence zdarzyło się być tak potraktowaną!), szczypanie policzków, czy klepanie po pupie to po prostu ciosy poniżej pasa. Bo dziecko to nie maskotka, która zaspokaja naszą potrzebę czułości! Owszem, maluchy bywają rozczulające i nawet mnie ciężko się czasem powstrzymać, aby cudze dziecko podotykać czy pogłaskać… ale powstrzymuję się, bo widzę w nim człowieka. A nie maskotkę ze sklepu, którą można się nacieszyć.
Niemiła pamiątka z Grecji w postaci wspomnienia o dentyście samouku jest ze mną cały czas. Żałowałam, że Antek nie ma jeszcze zębów i nie umie nimi solidnie ukąsić. Oczyma wyobraźni widziałam, jak tony, miliony bakterii, wirusów, pasożytów i różnych bakcyli właśnie ląduje w jego żołądku. Zresztą, na ten temat już się rozpisywałam: choroby brudnych rąk
Dobra, wiem co powiecie: że my też nie jesteśmy sterylni. Ale podczas gdy jestem pewna, że swoich łap nie wpycham gdzie nie trzeba, to naprawdę nie wiem, co ten pan przed chwilą swoimi rękami robił. Wyobraźnia podsyła mi różne scenariusze, na przykład taki… eee, nie napiszę, bo już nigdy do Grecji nie wrócę. Ale szukanie zębów z cudzej buzi to już ekstremum. Na co dzień przytrafiają nam się mniej drastyczne, takie jak staruszka na festynie. Głupio mi, że muszę tłumaczyć, wyjaśniać. Prosić, żeby nie głaskali dziecka i zderzać się z niemiłymi odpowiedziami. Ale nie czuję się winna wobec tych osób: sami powinni znać podstawowe zasady współżycia z innymi. Bo gdybym ja podeszła do nich, pocałowała w rękę, poszczypała policzki, sprawdziła ile tłuszczyku na brzuchu i zmierzwiła włosy, to pewnie skończyłabym z podbitym okiem.
Dopóki Antek znajduje się pod moją opieką, będę starała się chronić jego prywatną przestrzeń – przecież każdy ma do niej prawo. I tak jak nie pozwalam się głaskać obcym chłopom w tramwaju po dłoniach (cholera, dawniej ciągle mi się to zdarzało!) czy robić pierdziochów na moim brzuchu, gdy leżę na plaży, tak zabraniam też obcym dotykać mojego dziecka. Chyba że ono samo wyrazi na to zgodę – i mam nadzieję, że nastąpi to dopiero wtedy, gdy skończy 18 lat…
Niby nie dotykać, bo zarazki.Niby dotykać bo zarazek jest wszędzie dużo .A ja zdecydowanie mowie – NIE.Gdy urodziłam pierwsze dziecka, ochow i achow nie było końca. A już zapomnij ,żebym mogła prababci powiedziec: nie całuje mu rączek.I babcia całował a mnie szlak trafiał. Nie trzeba było długo czekać. Prababcia w swojej dobroci zaraził mojego syna opryszczką : O!! Popatrz on ma takie ” zimno” jak ja.A no ma ale mógł nie mieć. Prababci juz nie ma,a pryszczka sie pojawia.Na dodatek mój syn będzie musiał uważać, żeby czasami swoje własne dziecko nie całować, bo też je może zarazić. Nikt w rodzinie oprócz prababci opryszczki nie miewał.Dzisiaj sama mam wnuka i obiecałam sobie,ze moja miłość i czułość obejdzie się bez ślinienia małych rączek i buźki.
Wpadają do nas znajomi, których dziecko widzi pierwszy raz w życiu. Wszystkim byłoby bardzo miło gdyby dziecko przywitało każdego z gości ciepłym przytuleniem. Aż korci, aby namówić je do pocałowania obcego dla niego człowieka.
Ale tego właśnie nie robię.
Nie można zmuszać dziecka aby przytuliło wujka czy ciocię tylko dlatego, że dostało od nich misia. Takim zachowaniem pokazujemy mu, że jeśli ktoś da mu prezent w zamian ma prawo wymagać od niego bliskości.
Nie rozumiem tego bo skoro nikt nie dotyka mnie to dlaczego ja mam dotykac innych zwlaszcza dzieci. Przeciez moze sie takie dziecko nawet mnie przestraszyc. Szkoda slow.
To wszytsko zalezy od tego jak nasze dziecko znosi choroby, czy czeto z w nie zapada i jakie sa skutki. Czasem dzici kotre rak nie myja calymi dniami lepiej sie chowaja niz te sterylne.
Ja pozwalam i nic sie mojemu nie dzieje.
Nie nalezy zapomniec ze na placach zabaw, bawilnich, kulkolandach jest wiele wiecej zarazkow, bakterii niz na rkakach jednej pani ktora dotknie naszego dziecka.
Lubie te twoje dobitne teksty. Ten szczegolnie mi sie podoba.
Znamy takie sytuacje, chyba kazda mam miala kiedys choc raz taki przypadek ze ktos albo jej dotykal dziecka albo calowal albo po prostu radzil jakimis staroswieckmi radami.
ostatnio mnie zaczepila pani w biedronce i nie dosyc ze glaskala moje dziecko po raczce to jeszcze cos tam mu mowila, moj seba w koncu sie rozplakal na jej wiok, brzydka byla ;p
Udostepniom ten wpis, tak zeby kazdy z mojej rodziny go widzial
Od razu mi ciśnienie skacze jak widzę jak ktos mi zaczenia moje dziecko, nawet ciotka, czy kuzynka brrr
A powinien ugryzc pana w tego palca, dziasla takie dzieci tez maja silne w zgryzie.
Przynajmniej umiesz wybranac dyplomatycnzie z sytuacji.
Widzę że mamy podobne zdanie, mialam kilka razy taka sytuacje, ze albo ktos oby dotyka omoje dziecko albo mizia po policzku ,albo lapie za raczke a potem te raczki laduja w buzi. fujj
Masz racje, dobrze ze o tym glowsno piszesz, nich czytaja to wszyscy ci ktorzy dochodza do dzieci z niumytymi rekami.
Bardzo zaluje ze w takich sytuacjach nie moge z siebie wdobyc walecznej matki polki, powinnam odpedzic to wsio wszytsko od mojego dziecka
Coooo??? Do buzi dziecku zagladac no wiecie co .
Az mnie ciarki przeszly, jak mozna sie tak zachowywac, przeciez to malutknie dzieci sa, kazde male bakterie czy wirusy sa dla nich paralizujace.
Zgadzam sie z toba w 101%!
Nie jestem za nawet jestm bardzo przeciwna takim zachowaniom, to robia ludzie ktorzysami maja dzieci i nie chcieliby pewnie tego od innych dostawac.
Po co w ogole ludzie tak zagladaja do tych wozkow i macaja te dzieci.
wiem o czym mowisz, milam taka sytuacje kiedy do mojego dziecka podeszla staruszka i zaczela go calowac po stopach, noooosszzzz
biedne te dzieci takie wymacane i wymemlane, przepraszam za wyrazenie . jestem tez za tym zeby raczej nie dotyka,sama tego nie robie wiec i nie chce zeby moje dotykani.
Widze ze masz takie samo zdanie jak ja : )
Jak sie pani nie obrazila to juz pelen sukces, brawo.
wiadomo ze rodzice tez nie sa sterylni ale dzieci sa przyzwyczajeni do bakterii rodzica i rodzic moze sobie calowac dowoli, zreszta co jak co ale to jednak rodzic, matak ktora trzymala w lonie 9 miesiecy zycia
uwielbiam te Twoje posty zwłaszcza te teksty typu chociażby – łapy 😉
Kazdy z nas ma chyba silna potrzebe dotykania i przytulnia, ale nie dzieci no ludzie.
bezpieczenstwo dziecka na pierwszym miejscu, wkurza mnie to ze czapke mi obca baba kazuje zakladac dziecku ale to ze jej brudne lapy pcha w strone dziecka to juz ja nie obchodzi.
ale fajny juz duzy antos. u mnie niestety mimo checi nie przejdzie przez gardlo zeby zwrocic uwagi, na szczescie nigdy nie bylo z tego powodu jakis konsenwencji ,czekam wiec w strachu
wlasnie ostatnio po takim dotykaniu moje 5 miesieczne dziecko dostalo zapalenia krtani i okropny katar, bo jakas matka pozwlila dotykac swojej coreczce mojego dziecka. po kilku sekundach dopiero zauwazylam ze sama smarka ale juz bylo za pozno.
uwielbiam takie maluszki, sa slodkie i pachnace, maja delikatna skorke i milusie wloski, kednak dotykam tylko swoje, innych nie chce zakazac swoimi bakteriami .
pomysl ze za kilka lat juz nie bedzisz miec na to wplywu.
bardzo dobrze ze bronisz swoich racji i masz na to namacalne dowody i nie wstydzisz sie tego uzyc kiedy trzeba
zawsze mowie sobie ze nastepnym razem zwroce uwage, ale czasem mi zla tych ludzi obcych samotnych gdzies na ulicy 🙁
Pan w Grecji pewnie chciał byc miły, o ile nie przeszkadza mi jak ktos dotknie mojego dziecka tak nie lubie i nieznosze wrecz jak jest calowane. Ludze czasem sa bez wyobrazni.
łapy – tak masz racje nie mozna inaczje nazwac brudnych rak obcych ludzi wobec mojego niemowlaka
wlasnie dlatego malutkie dzieci powinno sie traktowac jak doroslych.
moze kiedys sie to zmieni, ja rozumiem ze takie malutkie dzieci to dla starszych jest wielka radosci usmich dziecka koi smutek, strasi ludzie odrazu czuja sie lepiej, zdrowiej mlodziej, tak mi kiedys to tlumaczyla moja babcia a prababcia mojej coreczki ,ale obca osoba to chyba az nie wypada zeby tak sie zachowywala
ostatnio bylam mega wkurozna jak przechodzien, jakis strszy pan, bardzo mily ale podeszle do wozka i pocalowal mojego yna w raczke i powedzial ze jest slodki. ciekawe co mial wczesniej w rekach
DObrze ze umiesz to wytlumaczyc w taki sposob zeby nigoko nie urazic, to jest trudne, zalezy tez na kogo sie trafi.
Moje dziecko notorycznie jest dotykane i macane przez innych, kiedys wybuchne bo nie moge, jakos nie mam odwagi powiedziec, ale moja cierpliwosc sie juz konczy
to jeszcze nic.. mieszkam w Londynie i ostatnio wybrałam sie z roczna córką do muzeum Historii Naturalnej na wystawe fotograficzną. Był weekend.Turystów mnóstwo i Chińczycy dawali czadu … moja córka siedziała na podłodze obok wózka a jedna Chinka podeszła do niej i zachwycona nią chciała robic jej zdjęcie jak jakiemuś okazowi … póżniej kolejna grupa azjatów i to samo ochy i achy i pytania czy moga ja wziąść na ręce i zdjęcia zrobić … raz jakiś starszy hindus podszedl do nas na ulicy i zaczął mowic cos do mojej corki i masować ja po pleckach przy tym… noo lwica sie we mnie odezwała ! ludzie nie maja granic …wiem dokładnie o czym ty tu piszesz !
Doskonałe Ciebie rozumiem. Ja miałam ostatnio gorsze zdarzenie. Ciągle mam przed oczami ta sytuację i moje pytania do tej osoby. Spotkałam ostatnio dawno niewidzialna znajoma. Ona bezdzietna zachwyciła się moimi dzieciakami. Nawet nie obejrzałam się a ona na tzw. Do widzenia całuje starszaka w usta. A wiem że czasem miewa opryszczke. Żeby dodać pikanterii dodam że mam w domu pacjenta na chemioterapii któremu lekarz powiedział że najmniejsza choroba może być zagrożeniem!
Doadam tylko, ze skończyło się tylko na strachu. Mały nie złapał opryszczki, ale to co przeszłam ekstra przez tych kilka dni, kwarantanna dziecka od chorujacego na nowotwor członka rodziny i od niemowalaka wprowadziła mnie w stan dodatkowej paranoi.
Dlaczego ludzie tak się zachowują?
Jakby i tak mało było problemów.