Wreszcie mogę Wam pokazać pierwszą z czterech metamorfoz mojego domu, nad którymi pracuję od kilku miesięcy. Co prawda prace idą wolniej niż planowałam, ale wszystko wskazuje na to, że zbliżamy się do końca i mam nadzieję, że w trakcie najbliższych kilku tygodni na blogu pojawią się zdjęcia wszystkich pomieszczeń już po zmianach.

Zmieniamy sporo i całe to zamieszanie zawdzięczamy dzieciom. Jak zapewne większość z Was wie, pod koniec roku dość niespodziewanie, bo miesiąc przed planowanym terminem, powiększyła nam się rodzina. Mały mężczyzna, który od pierwszej chwili skradł moje serce, pozbawił mnie też miejsca pracy. Pomieszczenie, które służyło mi do tej pory za domowe biuro zmieniam w pokój dla syna. Urządzanie go, to dla mnie ogromne wyzwanie, bo przez ostatnie pięć lat, za sprawą Lenki, w domu królował róż w każdym możliwym odcieniu. Już nie mogę się doczekać efektu końcowego.

Druga metamorfoza, to moje nowe miejsce pracy – jeszcze nie zdradzę Wam gdzie się przeniosłam ze swoimi gratami.

A kolejna szykuje się (a właściwie już jest w trakcie) w pokoju Lenki. Nasza córka marzy o piętrowym łóżku; co z tego, że od kilku miesięcy nie spała w swoim pokoju – ona po prostu chce to łóżko mieć. Skoro już planowaliśmy remont innych pomieszczeń to uznałam, że będzie to dobry czas, aby pokój małej dziewczynki dostosować do wieku córki. Ostatecznie po burzliwych obradach pokój Lenki zostanie odmieniony prawie w 100% (wygląda na to, że z dawnego wystroju zostanie tylko podłoga, chociaż nawet tego nie jesteśmy pewni, bo mocno zastanawiamy się nad położeniem wykładziny w pokojach dzieci. Jeśli macie jakieś rady w tym temacie, koniecznie dajcie znać w komentarzach)

I ostatnia zmiana to metamorfoza korytarza prowadzącego do trzech sypialni. Tam zmiany są pozornie niewielkie, ale jak przekonacie się wkrótce, nowy mebel, jaśniejszy kolor ścian i kilka dodatków potrafią zdziałać cuda. I właśnie od tego zaczynamy. Dziś pokażę Wam jak korytarz wyglądał przed zmianami i co konkretnie już niedługo zyska nowy kształt.

Beżowa, laminowana szafka, którą 4 lata temu za namową architekta wnętrz zamówiłam na wymiar, okazała się niewypałem i od pierwszego dnia nie do końca pasowała mi do wnętrza naszego domu. No dobrze, za każdym razem, kiedy na nią patrzyłam, miałam ochotę wziąć ją na plecy, wynieść z domu i wręczyć pierwszej napotkanej osobie, która zgodziłaby się ją przygarnąć. Tym razem postawiłam na meble z niezawodnej firmy – ona jeszcze nigdy nie zawiodła przy realizacji moich pomysłów.

Do korytarza chciałam wprowadzić odrobinę koloru, ale mimo wszystko zależało mi, żeby wnętrze pozostało jasne i maksymalnie przestronne. Chciałam zyskać trochę więcej miejsca na przechowywanie ręczników czy pościeli, więc w Minko zamówiłam dwa meble: jeden, który miał zastąpić znienawidzoną beżową bieliźniarkę i drugi, trochę mniejszy, bo miejsca na przechowywanie nigdy za wiele.

Remont zaczęliśmy oczywiście od pomalowania ścian i za to zabraliśmy się odpowiednio wcześnie. To chyba jedyny punkt planu, który udało nam się zrealizować w terminie. I całe szczęście, bo zaledwie kilka dni po tym jak ekipa remontowa opuściła nasz dom, Antoś był już z nami. Ściany pomalowaliśmy farbami Dulux Easycare. Z racji tego, że mamy dzieci, a kilka tygodni temu do rodziny dołączyła też rozbrykana Cavalierka o imieniu Czilka, szukaliśmy czegoś, co zabezpieczy powierzchnię ścian przed zabrudzeniami (czytaj: przed dziećmi i psem). Obicie ich modną dawniej boazerią może i byłoby w tym wypadku najrozsądniejszym rozwiązaniem, ale jednak postawiliśmy na hydrofobowe i dziecioodporne, tfu, plamoodporne farby Dulux Easycare . Genialne w nich jest to, że po 28 dniach od pomalowania, na powierzchni ściany tworzy się specjalna powłoka, która odpycha płynne zabrudzenia. Dokładniej mówiąc: zanieczyszczenia nie wnikają w głąb powierzchni, dzięki czemu wszelkich plam można się pozbyć za pomocą mokrej szmatki.

Dyskusje na temat wyboru koloru farby były… co tu dużo mówić… burzliwe, ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co się działo kiedy przeszliśmy z testerami  do pokoju Lenki (rodzina była bliska rozpadu). Ostatecznie, ponieważ kolor miał rozjaśnić, ale też ocieplić wnętrze zdecydowaliśmy się na Niebywale Śmietankowy, którym pomalowaliśmy wszystkie otwarte powierzchnie domu: korytarz, klatkę schodową, wiatrołap i salon. Wyszło naprawdę super.

dulux easycareJeśli planujecie remont i chcecie uniknąć niemiłej niespodzianki, czyli wpadki z kolorem ścian, testery to świetne rozwiązanie. Wyobraźcie sobie, że 4 lata temu, kiedy kończyliśmy urządzać nasz dom, kolory farb wybieraliśmy z papierowego próbnika kolorów. Prawie padłam trupem kiedy po kilku dniach na ścianach w prawie całym domu zobaczyłam, że złamana, delikatnie kremowa biel, która tak bardzo podobała nam się na papierze, w rzeczywistości jest majtkowym różem. Ściany oczywiście przemalowaliśmy, pomyłka kosztowała nas dobre parę tysięcy złotych, a wystarczyło wydać 4 zł na tester.

Tak korytarz prezentował się przed remontem:

metamorfoza korytarzalampa na klatke schodowaremont w naszym domuA tak będzie wyglądał już wkrótce. Zobaczcie wizualizacje pomieszczenia w nowej aranżacji

metamorfoza korytarzaremont korytarzakorytarzTablice inspiracji okazały się bardzo pomocne przy szukaniu dodatków. Tak prezentują się elementy wnętrza korytarza. Jednak prawdziwa zabawa będzie dopiero przy tworzeniu moodboardów do pokoi dzieci.

tablica inspiracji korytarz

W następnym wpisie pokażę wam korytarz po zmianach. Teraz wygląda dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam. Wciąż kompletuję drobne dodatki i jeśli dzieci będą dla mnie łaskawe, może uda mi się po czterech latach zwlekania powiesić ramki ze zdjęciami na klatce schodowej. Trzymajcie kciuki!