Mimo że mam już swoje lata, lubię się czasem nieźle zabawić. W tym celu często chadzam sobie z Lenką na plac zabaw. Bynajmniej nie chodzę tam, żeby zjeżdżać ze ślizgawki krótszej niż moje nogi czy nabijać sobie siniaki na drabinkach. Dla mnie najlepszą zabawą jest obserwacja, ale jeśli myślicie, że największej radości dostarczają mi rówieśnicy Lenki, jesteście w błędzie. Najwięcej zabawy mam z obserwacji tych większych, starszych i (podobno) mądrzejszych, czyli opiekunów.
Miałam dużo czasu na obserwacje. Często pojawiałam się na placu zabaw będąc jeszcze w ciąży, żeby oswoić się z tematem. Czy się oswoiłam? Cóż…wręcz przeciwnie: nieco zniechęciłam… Ale ponieważ zawsze twierdziłam, że najlepszy jest wróg poznany, stworzyłam sobie ranking najczęściej spotykanych matek na placach zabaw. Oto, co z tego wyszło. Bawcie się przy czytaniu tak dobrze, jak ja bawiłam się tworząc go.
1. Matka Leniwiec.
Jej stałym terytorium jest ławka. Nie zmienia jej przez cały czas pobytu dziecka na placu zabaw. Nie rusza się z niej, kiedy dziecko odrywa jeden po drugim wszystkie członki od drabinki, wisząc na niej już tylko siłą woli. Nie interesują jej inne matki, co zrozumiałe. Co więcej, nie interesują jej także tatusiowie ani dziadkowie w sile wieku, co już niezrozumiałe. Na rozdzierające krzyki swojego dziecka reagują odwrotnie proporcjonalnie do siły owych wrzasków: cichym, znudzonym głosem, nie podnosząc głowy znad „Tiny” albo ekranu komórki, upominają bez przekonania „Tomciu (zdrobnienie obowiązkowe!), nie kop chłopca, bo się spocisz”.
2. Matka Uczestnicząca.
Najbardziej popularny typ matki. Huśta dziecko, jeśli ono chce się huśtać, zjeżdża razem, jeśli dziecko sobie tego życzy. Jeśli nie życzy, nie zjeżdża i nie huśta. Stoi obok i towarzyszy. Czasem może za blisko, przez co musi się nabiegać, bo przecież dziecko ciągle biega. Nie ciągnie dziecka tam, gdzie uważa za słuszne, ale karnie drepta (a raczej biegnie truchcikiem) za nim z atrakcji na atrakcję. Najczęściej powtarzanym przez nią słowem jest „Uważaj!”. Ponieważ często stoi bez zajęcia ( przy huśtawce albo piaskownicy), narażona jest na ataki kolejnego, najbardziej irytującego typu. Jest nią…
3. Matka Zagadująca.
Początkowo można ją pomylić z Matką Uczestniczącą, ale nie należy dać się zwieźć pozorom. Tej szybko nudzi się bierne towarzyszenie rozwojowi fizycznemu dziecka i zagaja najbliżej stojącą matkę któregokolwiek typu. Zaczyna znajomość zawsze od tych samych pytań i stwierdzeń (kolejność zawsze ta sama) „Ile córka ma lat? Chodzi już? Karmi pani jeszcze piersią? A zjada obiadki? A budzi się w nocy? Ojej ile ma włosów!”. Cechuje ją wyjątkowo krótka pamięć: zagaduje każdego bez wyjątku, więc może się zdarzyć, że zada Wam te same pytania kilkukrotnie w przeciągu jednego spotkania. Najlepiej odpowiadać zgodnie z jej oczekiwaniami, bo jeśli nie, zamienia się w kolejny typ matki, czyli…
4. Matkę Porównującą.
Tutaj wyróżniamy dwa modele: Matkę Zaniepokojoną oraz Matkę Przesadnie Dumną. Pierwsze wyrażają wieczną obawę w rozwój własnego dziecka: nie dość szybko zaczęło chodzić, zbyt wolno biega, ma za mało włosów, śpi zbyt krótko i je zbyt mało w porównaniu do innych. Druga z kolei cechuje się nadmierną wiarą w superwłaściwości swojego dziecka. Jej pociecha wykazuje się takim nagromadzeniem supersił i nadludzkich dokonań, że wkrótce przeistoczy się w młodocianego superbohatera. Oba typy matek są dość irytujące; po spotkaniu z nimi same zaczynamy wątpić w to, że nasze dziecko rozwija się w odpowiednim tempie.
5. Matka Aktywistka.
Typ matki na wymarciu. Cechuje się niespożytą energią, większą nawet niż jej własna pociecha. Na atrakcji typu statek piratów zawsze jest kapitanem; ciągnie za sobą tłumy zdziwionych ale rozbawionych dzieciaków, krzycząc, by zwijały szybciej maszt bo idzie sztorm. Wysadza na ślizgawkę wszystkich przechodzących obok, trzeba więc uważać, żeby nie znaleźć się w zasięgu jej rąk. Szczególnie narażona na to bywa Matka Uczestnicząca. Matkę Aktywistkę cechuje zdolność bilokacji: potrafi w jednym czasie kręcić karuzelą, huśtać dwoje dzieci oraz robić babki z piasku. Wszystko robi szybko, wychodzi jej to zatem raczej koślawo, przynajmniej z punktu widzenia obserwujących. To trochę dinozaur na wymarciu, ale dzięki niej wszystkie obecne matki różnych typów mogą odpocząć i na chwilę stać się Matką Leniwcem.
Prócz tych głównych typów można wyodrębnić na placu zabaw osobną grupę Matek Małp. Nazwa wzięła się z ich zadziwiającego podobieństwa do tych zwierząt. Przychodzą zawsze grupą, rozkładają swój obóz wokół jednej ławki i zaczynają stałe czynności. Ciężko odróżnić, które dziecko należy do której matki, bo tak jak u małp iskają wzajemnie swoje pociechy nie bacząc, które do kogo należy. Grono jest zamknięte, nie dopuszcza do siebie obcych; składa się z kilku dorosłych osobników i kilku do kilkunastu małych. Dorosłe osobniki to raczej Matki Leniwce, małe natomiast to zazwyczaj urwisy – wiadomo, jak nie wiadomo, kogo słuchać, lepiej nie słuchać nikogo.
A czy wy odnajdujecie się w którejś z kategorii? Czy tak jak ja, uważacie się za totalne indywidualności?
Haha 😀 Nieźle się uśmiałam czytając ten tekst i wydaje mi się, że należę do kategorii matek uczestniczących 🙂 Wynika to chyba z faktu, że sama uwielbiam się bawić z moimi dziećmi.
Sama jestem matka jedynaczki typ 500-. I to co opisuje Pani Kinga to prawda widać to na placu zabaw i nawet nie znając tysiąca dwustu powodów dla których ci dorośli ludzie zachowują sie w taki charakterystyczny sposób ,że można to z boku bez problemu uchwycić dowodzi tylko tego jak to jest przerysowane w nas samych. Ja sama nie jednokrotnie jestem zasypywana pytaniami o PRYWATNE sprawy mojego dziecka ,które w świetle placu zabaw powinny być sprawami PUBLICZNYMI i pyta sie taka Głupio Uśmiechnięta BABA np. kupa czy do pieluchy czy do nocnika, ile ma lat ,jak ma na imie, po kim imie, co je, ile razy śpi, sika, ile ma zębów, czy mówi, siedzi, chodzi. Dobrze ,że nikt mnie nie zapytał czy szczeka albo aportuje??? A potem słucham eleboratu ile to je sika, chodzi i ma zebów potomek pytającej whatever mnie to nic nie obchodzi. Sama jestem typem matki Uczestniczącej a czasem jak sie da Leniwcem. Ale nie znoszę matek Porównyjąco- Zagadujących bo ten typ posiada obie cechy. Amen
o, to ciekawe. Ja mieszkam w Czechach i tutaj przeważa typ, którego chyba w Polsce nie ma – typ matki toksyczno- obronnej. Przy każdym dziecku w piaskownicy siedzi matka, która bacznie obserwuje, żeby dziecko przypadkiem nie dotknęło innego dziecka, nie wzięło jego zabawek (a jak weźmie to NATYCHMIAST trzeba oddać) i z wiecznie stężałą twarzą stara się przewidzieć ruchy innych dzieci, żeby nie daj Boże doszło do kontaktu z ich dzieckiem. Efekt jest taki, że kilkuletnie potem dzieci nie umieją się bawić z rówieśnikami, Potrafią tylko zawzięcie odpychać inne, łaknące kontaktu dzieci albo walczyć o swoje zabawki. Jedynym towarzyszem ich zabaw jest ich mama….smutne i przerażające jak dla mnie. Ostatnio mój synek chciał pogłaskać jakiegoś starszego chłopca to tamten pod wpływem dotyku skamieniał i zaczął krzyczeć „mami! mami!”, dopiero matka wzięła to skamieniałe dziecko i przeniosła kilka metrów dalej. I wtedy odtajał 😀
Bardzo trafne :-))
Super tekst 🙂 Mam 20 miesięcznego Synka i przyznam się szczerze, że jeszcze nie byłam z nim na placu zabaw. Bardzo nie lubię takich miejsc (zresztą tak szczerze to ja nie lubię obcych dzieci -chyba zbyt długo pracowałam jako opiekunka 😉 ). Do tej pory place zabaw odwiedzałam tylko z Siostrzeńcami i faktycznie zauważyłam różne typy matek. Mnie najbardziej wkurza hasło „jesteś niegrzeczny” tak często używane przez dorosłych. Uwielbiam być leniwcem ale z moim Synkiem muszę być aktywistką w każdej chwili 🙂 A ludziom, którzy nawet na taki tekst potrafią się oburzać to dziwie się, że znajdują czas i chęci do bluzgania na autora. Nie podoba się to po co czytać? Zupełnie bez sensu… Ale niektórzy mają lepszy dzień jak sobie ulżą 😀
Gosia :*
No ja to bym jeszcze dodała dodatkową kategorię, MATKI RELAKSUJĄCE SIĘ. uważam , że ja nią jestem – jakbym tak chciała się do którejś z tych kategorii zakwalifikować:-)
Kiedyś byłam matką aktywną, ale teraz mam dwójkę odhodowanych dzieci, które same sobą się już potrafią zająć z zachowaniem wpajanych uparcie zasad bezpieczeństwa i przeistoczyłam się z matki aktywnej w MATKĘ RELAKSUJĄCĄ SIĘ. wiecie, w chwili obecnej gdy pracuję zawodowo, z wywieszonym jęzorem lecąc z pracy na zakupy, z zakupów do przedszkola, z przedszkola do szkoły , ze szkoły do domu zostawić zakupy, z domu na plac zabaw (oby zdążyć przed zachodem słońca), gdzieś po drodze dokarmiając głodne już pociechy, jak wpadamy na plac zabaw to mam w końcu czas paść na ławkę i nigdzie już nie lecieć. Siedzę. Siedzę leniwie wodząc wzrokiem za dzieciakami. nic mnie zasadniczo już nie rusza…..czasem poczytam ebooka na którego nie mam czasu w domu, bo tam zawsze coś trzeba robić. siedzę. nie myślę o bajzlu w domu, stercie prasowania, wannie wołającej o umycie….relaks…
Droga Autorko! Cieszy mnie widok ludzi, którzy mają jeszcze poczucie humoru i umieją się nim dzielić. Którzy potrafią stanąć obok, poobserwować i mieć refleksje. Nieważne nad czym – ale zatrzymać się i pomyśleć. Nie obrażają się od razu. Nie czują się urażone tekstem, który jest lub nie o nich samych. Szkoda, że ludzie wolą hejtować i doszukiwać się Twoich matczynych potyczek i niedociągnięć. Niektórzy wyższym wykształceniem tłumaczą swoje poczucie urażenia i nie dostrzegają własnego braku dystansu do siebie i tego tekstu. Ja sama wolałabym mieć możliwość stania z boku i obserwowania, daje mi to dużą frajdę i nie czuję się z tego powodu gorsza. Mam dziecko(córka 2,5 roku), które nie pozwala mi na sekundę przestać patrzyć na siebie – bo na pewno skończyłoby się to szpitalem i rozwaloną głową. Ale nie mam frustracji z tego powodu. Nie mam problemu z tym, że nawet na chwilę sobie nie mogę siąść. Nie mam problemu z tym, że Panie siedzące na ławce ( w parku) palące papierosy wydzierają się na swoje dzieci „Patryk przestań się drzeć na Alana” i nie mam też problemu z Paniami, które pytają mnie o różne prywatne sprawy. One takie są i nie oceniam ich. Tak jak i Ty ich nie oceniasz. Ty je po prostu opisałaś i jest to pięknie dowcipnie ujęte. Proszę więc tylko inne matki aby nie oceniały innych, bo każdy jest taki jaki chce być. Jedyne co zostało to zwiększanie dystansu – do siebie i typów matek, które nie odpowiadają „naszej stylistyce”. Pozdrawiam
jest jeszcze jeden typ: matka, która siada, obserwuje i ocenia i myśli, że ma do tego prawo, bo jest indywidualnością i jest od wszystkich innych lepsza. a może powinna po prostu zająć się swoim życiem, swoim tu i teraz, zamiast oceniać innych? (:
i pewnie robi to żeby podnieść ci ciśnienie. Okropna jest. A dziecko pewnie brudne i głodne chodzi. To jest matka?
Choć zgadzam się z podziałem to jednak rzeczywiście nie można wszystkiego uogólniać. Ciekawa jestem jaką kategoria ja bym była. Pewnie matką kwoką. Czynnie uczestniczę w zabawach mojej córki a z racji jej wieku powinnam relaksować się z książką na ławeczce (ma 7 lat). Ktoś by powiedział nienormalna. Może. Jednak nikt nie wie że moja córka nie jest w stanie nawiązać kontaktów z rówieśnikami, dlatego sama staram się zastąpić jej to czego z natury nie ma. Widzę jak „dziwnie” patrzą się na mnie matki i ojcowie. Uwierzcie mi to nie jest zdziwienie.
Pozdrawiam zatem matki kwoki i prężnie rozwijające zainteresowania swoich pociech.
Asia
U mnie to różnie , głównie bawię się z dziećmi ale jak znajdą sobie towarzystwo wolę żeby spędzamy czas z rówieśnikami , wtedy już jestem nie potrzebna więc jakim jestem rodzajem ? Może matka wyluzowana?
Ja na ławce siedzieć nie mogę, Tosia mi na to nie pozwala, więc uczestniczę w jej zabawach;)
Przesada. Czy z humorem czy bez….. po co sie nakrecac? Plac zabaw ma byc odskocznią i zajęciem dla dzieci poza domem. Przede wszystkim zajeciem dla dzieci. A matki jakie są, takie są- tu akurat o nie nie chodzi. Skupiajmy sie na dzieciach. A jak któraś z mam zagada to co to takiego? Moze zajmuje się aktualnie domem i dziecmi i ze wzgledu na brak czasu zaniechala życia towarzyskiego, a chce sobie zwyczajnie pogadac. Jestem osobą po studiach, tych „zwyklych” i tych podyplomowych, licznych kursach, itd. a teraz SIEDZE z dziecmi bo chce się im poswiecic przez te ich pierwsze lata na maxa, jak pojda do przedszkola to wracam do pracy. I jesli na placu zabaw „jestem nieobecna” bo patrze w komórke- to akurat place rachunki. Jesli klapnę sobie na lawce bo jestem zmeczona po pchaniu dwuosobowego wozka przez kilometr to co??? Leniwiec ze mnie! No z pewnościa!!!
Hmm to jaka powinna byc idealna matka? Jak sie bawi, pilnuje – zle… Jak siedzi cicho i czyta (gazeta, telefon)-zle… Jak zagaduje zle… Ja staram sie nie wtracac oczywiscie bronie dzieci, i wlasnych i tym ktorym moje zagrazaja Zagadam czasami inne i wierz mi po calym dniu, tygodniu z dziecmi jest to nie lada atrakcja. A plac zabaw to czesto jedyna mozliwosc zeby przejrzec telefon, gazete, ksiazke…
Matką nie jestem (kto wie, może kiedyś;) ale nianią i to niania uczestniczącą kiedy dzieci tego potrzebują. Generalnie na świeżym (różnie to bywa z tą świeżością) powietrzu spędzam z dzieciakami większość dnia gdzie zwiedzamy pobliskie parki i place zabaw właśnie. Kiedy dzieci dobrze się bawią same lub w towarzystwie innych dzieci nie wtrącam się tylko właśnie obserwuję 😀 wkraczam do akcji wtedy kiedy sytuacja tego wymaga. Kiedy dzieci przychodzą do mnie z potrzebą zabawy porzucam stanowisko obserwatora i szalejemy razem. Dodam, iż nigdy nie huśtam czy nie pomagam wchodzi na „sprzęty” innym dzieciom, gdyż niekoniecznie opiekunowie sobie tego życzą, a od tego są żeby pomagać w razie potrzeby.
Niestety z moich doświadczeń na placu zabaw wynika, iż większość pań stoi i plotkuje, a dzieci robią co im się żywnie podoba.
Po przeczytaniu tego artykułu przyjrzałam się trochę matkom na placu zabaw i zauważyłam jeszcze jeden dziwny „podział”. Mieszkam w 60-tysięcznym miasteczku, w bloku który ma 125 mieszań, każda rodzina ma 1-3 dzieci, więc jest co obserwować. Rano na plac zabaw przychodzą przeważnie opiekunki i babcie lub matki z malutkimi dziećmi. Po godzinie 16-tej jest wysyp matek pracujących, kobiet wykształconych, które pracują głównie w biurach, szkołach, bankach (do tej grupy zaliczam również siebie). Drugą grupę nazwałabym trochę przekornie „matki nie istniejące” i w tej grupie (ku mojemu wielkiemu zdziwieniu) jest około 10 kobiet z naszego bloku które są słabiej wykształcone, kilka z nich pochodzi z pobliskich wiosek i nie pracują. One nie wychodzą ze swoimi dziećmi nigdy. Ich dzieci bawią się zawsze same (mają od 3-10 lat), matki te widzę tylko w chwili jak „przemykają” do sklepu, myją okna, krzyczą do dzieci z balkonu, wieczorem piją kawę z koleżankami na balkonie. Dziwi mnie to bo jednak kobieta nie pracująca ma trochę więcej czasu, matka pracująca musi poza pracą również zrobic zakupy czy umyć okna a jednak poświęca dużo czasu i uwagi dzieciom. Z czego to wynika…?
Matka wykształcona, przed ciążą intensywnie pracująca. Z pierwszą córką byłam prawie dwa lata w domu. Z synkiem tylko 7 miesięcy. Z własnego doświadczenia mogę odpowiedzieć:
– jak rodzi się dziecko i przestaje się pracować, większość kontaktów po prostu się urywa;
– jest się z dzieckiem 24 godziny na dobę, ma się dosyć karmienia, przewijania, bawienia, spacerów z dziećmi, placów zabaw itd. w związku z tym wykorzystuje się każdą okazję, żeby po cichutku, wymknąć się z domu, byle jak najdalej od dzieci;
– nawet samotny spacer do sklepu czasami jest zbawieniem i jedyną chwilką w ciągu dnia, żeby odpocząć psychicznie;
– jak się siedzi w domu to chcąc, nie chcąc trochę się „dziczeje”;
– matka siedząca w domu, nie ma praktycznie czasu na nic, ciągle sprząta- bo dzieciom nie chodzącym do żłobka trzeba jakoś organizować czas, wymyślać kreatywne zabawy, a konsekwencją tego najczęściej jest bałagan. Pierze- zazwyczaj używa pieluch wielorazowych. Korzysta z BLW- przygotowuje posiłki sama- nie korzysta z gotowców słoikowych, torebkowych;
– karmi piersią, a to nie przez wszystkich jest mile widziane w miejscach publicznych, staniki do karmienia są koszmarne. Piersi szybko się napełniają i niemiłosiernie bolą, kiedy ssaka nie ma w pobliżu co zniechęca do oddalania się gdziekolwiek.
– taka matka jest bardzo zżyta z dzieckiem, z racji tego że karmi piersią, tylko ona jest w stanie zapewnić mu pożywienie i gdy się oddali w celach „relaksu” to i tak ciągle myśli o dziecku;
– zazwyczaj dzieci starsze od 3 roku życia, które nigdy nie chodziły do żłobka/ przedszkola są mniej otwarte, nie potrafią odnaleźć się w grupie, dlatego bawią się same.
„kobieta nie pracująca ma trochę więcej czasu” to tylko złudzenie, przynajmniej u mnie tak było, jak teraz pracuję od rana do 17-18 to mam o wiele więcej czasu. Jak odbieram dzieci, to dopóki nie usną, poświęcam im 100% swojej uwagi, później sprzątanie, pranie itp., a na koniec czas dla siebie i męża 🙂 kiedyś dzieci częściej mnie irytowały i miałam dość ciągłego poświęcania im czasu i uwagi, najzwyczajniej w świecie nie miałam już siły i czasu dla siebie i męża.
Święta racja. Przy pierwszym dziecku wróciłam do pracy po 6 miesiącach, równocześnie studiowałam, karmiłam piersią do 13 miesięcy i byłam przeszczęśliwą matką, zawsze chętna do zabawy z małym. Jedyne o czym myślałam to że jeszcze mam za mało czasu dla dziecka. Byłąm pełna cierpliwości. Po urodzeniu drugiego jestem w domu i jak twierdzi większość nic nie robię i mam tyle czasu dla siebie…Nic bardziej mylnego, nie mam czasu na nic, 24h z dziećmi, ciągłe sprzątanie bo siedzi sie ciągle w domu, nie mam okazji żeby za nimi zatęsknić. Taka jest niestety prawda po kilku latach ma się dosyć bawienia, zabawiania, spacerków na plac zabaw i spotykania tych idealnych mamusiek które się dziwią że nie biegam z radością za dzieckiem- tyle że ja tam jestem 2 razy dziennie a one 2 razy w tygodniu.
Ciekawy wpis, chyba zacznę analizować mamy na placu zabaw – tym bardziej, że dopiero zaczynam tam bywać. Ale ten wpis Natalii z 18 czerwca trafił do mojej duszy – zgadzam się z nim całą sobą 🙂
Trochę uogólniasz. Tak mi się wydaje. Jestem matką pracującą, wykształconą a jednak moje dzieci (prawie 4 lata jedno, drugie 7) wypuszczam od zeszłego roku same na dwór. Wydaje mi się, że w ówczesnym świecie zbyt opiekuńczo podchodzi się do dzieci. Nie pozwala im się na samodzielne poznawanie świata. Lepiej słuchać o milionach zagrożeń niż o plusach. Moje dzieciaki zostawiamsame i czasem z balkonu zerknę co się dzieje. Nie zbiegam i nie interweniuje od razu za każdym razem jak słyszę krzyk, płacz czy gdy jest jakaś szarpanina. Pozwalam dzieciakom uczyć się rozwiązywania samemu różnych problematycznych sytuacji. Jeszcze nigdy nie było takiej żebym musiała wyjść i rozwiązać problem. Czasem są łzy, czasem siniaki ale kurna, bez tego pipki życiowe będą wchodzić w dorosłe życie.
Co do podziału matek na placach zabaw… Jak idziemy gdzieś dalej, to w zależności czy był ciężki czy spokojniejszy dzień… Jestem matką leniwcem lub matką aktywną oj i to bardzo 😉
10 TYPÓW MATEK NA PLACU ZABAW według Karoliny.
W/g mnie istnieje jeszcze jedenasty typ matki. Jesli oczywiscie „Karolina” jest matka.
Matka obserwator. Nic nie robi tylko obserwuje. Obserwuje nie swoje dziecko a inne matki. Cechuje sie czym? Niczym innym jak sarkastycznym podejsciem do ludzi „innych matek”, czy z humorem. Tego juz tak bardzo pewien nie jestem.
Radzilbym Karolinie zajac sie wlasna osoba a nie wytykac bledow innym gdyz rozne zachowania roznych matek na placach zabaw moga wynikac z wielu majacych na to zachowanie wplyw czynnikow o ktorych „matka obserwatorka Karolina” nie ma zielonego pojecia jak widac. Wynika jednak z tego ze to bardzo dobra zabawa dla matek obserwatorek obserwujac i oceniajac innych 😛
Andrzej, nie spinaj się tak. A Karolina ma na imię Kinga.
Bardzo slusznie powiedziane! Sama mam 2 dziecie malycj i w bieganiu za nimi i proba bezpiecznej zabawy nie mam czasu na obserwowonie i taka „krytyk” innych matek, ktore wychowuja dzieci na full time. bez przedszkoli itd a blogowanie mam jedynakow ktore siedza w przedszkolu od malenkosci i udawanie „expertek” srednio przemawia….polecam podejrzenie blogow mam fill time z 2 lub 3 dzieci i z zerem krytykanctwa innych!
HAHA 😉 bardzo fajnie napisane. Z własnego doświadczenia mogę napisać, że „punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia”. Np. zupełnie inaczej zachowywałam się, jak miałam jedno dziecko, inaczej jak mam dwa. Inaczej jak moja pierworodna na pulchnych chwiejnych nóżkach próbowała sztuczek kaskaderskich, inaczej teraz jak ma 2,5 roku, pewnie chodzi, biega, „trzyma się mocno i uważa” 😀 czasami po prostu, aż mi głupio przy innych mamach, czuję na sobie ich wzrok, rodzi się jakieś zawstydzenie, poczucie winy, że powinnam zareagować, coś zrobić, a ja nic… tylko one zdaje się nie wiedzą, że ja swoje dziecko bardzo dobrze znam i często tylko ja jestem w stanie prawidłowo określić o co chodzi 😉 najbardziej chyba jednak nie lubię jak dorośli wtrącają się w zabawę dzieci- albo zachęcają do wspólnej zabawy albo odciągają. Jestem zdania, że dziecko naprawdę świetnie potrafi samo zadecydować z kim chce się bawić, a z kim nie. Druga kwestia to ściąganie butów, większość placów zabaw jest wysypana piaskiem milutkim, mięciutkim, ale pojawia się problem kiedy inne dzieci ku niezadowoleniu swoich rodziców, chcą naśladować moją bosą córkę.. w takich chwilach jest mi ciężko.
Ja też pozwalam mojemu synkowi biegać bez butów, robić „orła” na piasku i wskoczyc do kałuży, ale inne mamy są zbulwersowane, bo najbardziej szkoda im tych pięknych ciuszków które się ubrudzą… Szkoda, bo ciuchy nie powinny „rządzić” światem… 😉
Ja ten problem mam z głowy 🙂 Nowe ubranka dzieci zakładają tylko na święta, gdzieś w gości itp. a na plac zabaw, do żłobka – kupuję ubranka używane. Naprawdę paczki ubranek używanych w bardzo dobrym stanie kosztują grosze 😉 Pamiętam moje dzieciństwo, mieszkałam na wsi w domu, taplałam się w błocie, zbierałam kwiatki, listki, dotykałam, wąchałam, smakowałam. Teraz dzieci nie mają takich możliwości, bo pobrudzą się, bo zarazki, bo połamią kark. Żeby moje dzieci choć troszeczkę zakosztowały dzieciństwa, staram się realnie przemyśleć sprawę, jeśli dziecko pyta czy coś może zrobić. Czy jest to naprawdę niebezpieczne? a może nie będzie kiedy pomogę? Czy to „nie”, jest naprawdę czymś uzasadnione? bo się pobrudzi? to co wypierzemy, kupimy nowe. Czasami jest to trudne, bo dorośli już chyba tak mają, żeby na przekór dziecku, żeby „nie” dla zasady, machinalnie, odruchowo…
A pani jest pewnie matka idealną, prawda? Ah jak łatwo kogoś obserwować, nie bacząc na swoje błędy
Gosiu… wyluzuj się. Pośmiej się trochę, nie obrażaj się. Dla pocieszenia zdradzę ci, że ja mam trochę zkażdego typu przedstawionego w tym wpisie.
Ciekawe którym typem jest autorka tekstu? skoro siedzi i obserwuje to chyba leniwcem? albo może kosmitką? 😉
Ogólnie trafne spostrzeżenia, ale fajnie jest być matka i uczestniczyc w zyciu dziecka 🙂 ja też bywam na placach zabaw i bardzo lubię to zajęcie. Rozmowy z innymi matkami są fajnie, spotyka się często bardzo miłe i mądre kobiety i nie ma nic złego w tym że się posiedzi czy pogada.
A propos matek na placach zabaw, polecam ten wpis: http://szkicerodzinne.pl/seria-z-automatu/
Spadłam z krzesła, gdy go czytałam 😉
Bardzo zabawny aczkolwiek bardzo prawdziwy tekst:)
Na placu zabaw to mam raczej mało, większość to opiekunki 🙂 Przynajmniej u nas 70% to opiekunki 🙂
Dodałabym jeszcze matkę karmiącą – zawzięcie próbuje nakarmić pociechę bananem/zupką/czymkolwiek w piaskownicy, na huśtawce, karuzeli. Dziecko nie do końca świadomie zjada, albo wpada we wściekłość i zaczyna się walka o kolejny kawałeczek banana/łyżeczkę zupki itp.
W weekendy zwłaszcza można spotkać wiele matek dokumentujących (wspomniana matka-helikopter), ale tu zdecydowanie prym wiodą tatusiowie. No i matka-higienistka: pod ręką chusteczki i żele antybakteryjne, przy każdej aktywności dziecka jak mantrę powtarza „uważaj, bo się pobrudzisz!”.
Ja zaliczyłam już wszystkie typy – w zależności od wieku (mojego i pociechy), stanu ducha (mojego i pociechy) i przeróżnych okoliczności wcielam się w matkę zagadującą, uczestniczącą, leniwca, helikopter…
No z tym karmieniem to przesada, ale kazda matka musi przejść przez te etapy, bo naczytamy się że dziecko powinno jeść co 3 godziny i latamy z tymi łyżeczkami, ale to mija, ja w pewnym momencie zrozumiałam że to głupie i przestałam dokarmiać. Zrozumiałam że jak dziecko nie zje kilka godzin to też nic mu nie będzie, jak my bylismy dziećmi to nikt za nami nie latał i zyjemy.
moja pociecha ma 14 miesiecy i jeszcze nie chodzi samodzielnie wiec chcac nie chcac jestem matką bardzo uczestniczącą 🙂
Ty to pewnie jestes typemmatki wyobcowanej.
Nienawidzę placów zabaw więc staram się trzymać od nich z daleka, ale jak już bym musiała się wpasować w którąś z ról to chyba byłby to nr 2. Rzeczywiście najczęściej mimo, że ze wszystkich sił staram się tego nie robić to jednak zdecydowanie nadużywam słowa 'uważaj’. 😀
Czyli nie tylko ja nie znoszę placów zabaw?! Dobrze wiedzieć 🙂
matka czuwająca – obserwator. Obserwuję co się dzieje, ewentualnie pomagam córce jak czegoś nie potrafi bo jeszcze mała jest, ale staram się ją motywować aby sama większość rzeczy robiła. Staram się nie wdawać w dyskusje z innymi mamami, no chyba że to znajoma jakaś, ale zbytnio rozmowna nie jestem bo mam wrażenie że jestem z innej planety.
No dobra. Jest jeszcze: matka zapracowana: czyta skrypty, uczy się (kiedyś ja), bierze wszystkie zaległości szyciowe i zostaje matką szwaczką (to teraz ja, jak rzadko na zwolnieniu pójdę na plac to zabieram zaległości). Druga ja to jeszcze nadrabianie zaległości treningowych – jak znajdę ustronny drążek to czasem kilka serii podciagniec sobie zrobię. Ale to oczywiście możliwe przy takim delikwencie, którego można na trochę z oka spuścić.
Ale super tekst, obsmialam się 🙂
a ja jestem klasyczna matka wariatka posiadajaca wszystkie cechy wymienionych typow w zaleznosci od sytuacji, jestem z dziecmi raz dziennie na placu albo nawet dwa jak jest pogoda, wszystko tez zalezy od wieku naszych dzieci bo za 6 latkami to raczej rodzice nie ganiaja a z roczniakami czy 2-latkami to inaczej sie nie da 🙂
Matka-helikopter:krążę jak Błękitny24 dokumentując fotkami 🙂
Moje dziecko na razie jeszcze zbyt małe na plac zabaw, ale mam zadatki na matkę leniwca/uczestniczącą. A razem z przyjaciółkami już teraz tworzymy stado małp <3
Jak kiedys szlam do parku..to chodzilam i spacerowalam dziecko malenkie a jak usnelo to czytalam ksiazke i nie mialam czasu na obserwacje… a potem juz miałam ogrodek i dzieci bawiły siew swojejpiaskownicy. I widac, ze nic nie stracilam . Potrafilam kosic trawe z dzieckiem w nosidelku..jak trzerba to trzeba
Najbardziej podoba mi się typ matki uczestniczącej 🙂 Natomiast typ aktywisty i i typ uczestniczący, to często również z rzadka pojawiający się tatusiowie.
Ciężko mi się zdystansować do tego tekstu, bo ciekawa jestem w której kategorii mieści się autorka. Zamiast obserwować inne matki, proponuje poobserwować siebie i swoje dziecko.
A ja nie cierpię placów zabawa, wobec czego jestem matką… unikającą 😛
Ja jestem LENIWCO-AKTYWISTKĄ , zalezy od sytuacji
Dodałabym jeszcze jeden rodzaj, ciężko mi je nazwać cenzuralnie. Matka, której dziecko lata jak oszalałe po piaskownicy, bije inne dzieci, zabiera zabawki a ona nie reaguje, a jak się jej zwróci uwagę to mówi”przecież to dziecko. A ja to chyba jestem pomieszanie z poplątaniem, bo i czasem leń mi się włącza.
[…] te place zabaw… niewyczerpane źródło inspiracji… Wprawdzie Matki ostatnio kryją się za drzewami [klik], gdy nadchodzę, ale i tak znowu im się dostanie. A razem z nimi wszystkim innym, którzy […]
No przepraszam! A gdzie Matka Czyścioszka? Ta, która drze sie za kazdym razem za dzieckiem: nie dotykaj, bo się wybrudzisz!!!
Hahaha, jesteś mistrzem! <3
Dawno się tak nie uśmiałam 🙂 a tekst przy okazji taki prawdziwy… 🙂
Ja bym dodała jeszcze typ matki obrynczonej. (Nie wiem czy to tak się piszę) . Jest to taka matka, która ciągle krzyczy do dziecka ” Nie rób” ” nie wolno” „zejdź stamtąd” „nie dotykaj tego” … Kiedyś po spacerze z koleżanką i właśnie wizycie na placu zabaw stwierdziłam , że jakby nas ktoś z boku nakręcił to tak by to właśnie wyglądało …. Obrynczone matki. Ale co zrobić jak dziecko na każdym kroku cię zadziwia pomysłami, ktore nie są bezpieczne ani dla niego ani dla otoczenia. Tak czy siak walczę ze sobą i staram się nie zaczynać zdań od „nie” …. Różnie wychodzi….
Kiedy mozna sie spodziewac postow ze slonecznej Florydy?;)
Fajne. A Pani do jakiej grupy się zalicza? 🙂
Wstyd się przyznać, ale ja jestem mieszanką wszystkich grup. Do mnie lepiej na placu zabaw nie podchodzić bo wstyd obok mnie stać 🙂
Za to właśnie lubię Twój Blog!
Pozdrawiam!
Matka uczestnicząca;)
hehe, rewelacyjne obserwacje:) Ja tam w każdej po trochu znajduję siebie 🙂
świetnie napisane. Ja też lubię obserwować ludzi, nie tylko matki na placach zabaw, sklepach itd, dzieci, rowiesnikow moich synow. Ciekawe spostrzeżenia, wiele krytykuję, mniej pochwalam (niestety), a do siebie mam również całą masę zastrzeżeń. Najważniejsze, aby widzieć własne niedoskonałości, ewoluować, i mieć dystans do siebie i otoczenia. A przy tym też mieć ubaw z nas wszystkich….
Pozdrawiam
Ja bym tu dodała jeszcze kilka swoich obserwacji. Super napisane
Dawaj. Chętnie poczytam
Świetny tekst. Trzeba do niego podejść z dystansem. Pośmiałam sie
Święta prawda. Ten tekst to chyba o mnie
O nas- w grupie raźniej:)
phiii nie wiem co autorka miała na myśli:)
Wiesz, wiesz… idziesz dzisiaj na plac zabaw?
O co te matki się obrażają. Ja tam uśmiałam się do łez
jest jeszcze matka krytykantka. Siedzi to to na ławce, czasem łazi, czasem dzieciaka huśta, a za zadanie ma wściubiać nos w sprawy innych, bacznie ich obserwować i koniecznie obsmarować w necie. Uważa się toto za lepsze i indywidualne, choc tak na prawdę niczym sie od innych nie różni może poza tym, że tamci- każdy na swój sposób zajmują się swoimi sprawami, a toto tylko cudzymi. To właśnie jesteś TY!!!
Zabolało jak zobaczyłaś w tym tekście siebie? Nie martw się, ten tekst to ŻART. Sama odnotowałam u siebie większość opisanych wyżej zachowań. Oddychaj!
Nie krytykuję… jedynie odrobinę się śmieję z innych matek, ale najbardziej z siebie. Myślę, ze nie rozumiesz tego, bo nie masz dzieci. My matki musimy sie czasem z siebie pośmiać… w przeciwnym wypadku zwariujemy.
oj OLA całe szczęście , że to TY wzięłaś na siebie cały ciężar (tych jak, że lekkich i przyjemnie sarkastycznych) słów, bolało? widocznie ze zgryzoty obgryzłaś najpierw paznokcie sąsiada i teraz odszczekałaś się jak zasmarkana koleżanka z pierwszej ławki. OLA, bycie lepszym wcale nie jest takie złe 😉
Mamo Lenki- narracja doskonała!
Chyba jestem matka z rozdwojeniem jaźni, raz aktywistka, innym razem leniwiec, zależy od ilości kawy w krwioobiegu.
Przy dwójce dzieci idzie się na plac troche odpocząć,dzieci zajęte zabawa to matka może na chwile zamienić się w takiego leniwca;)
Dobre! 😀
Sama bym tego lepiej nie opisała.
Całkiem śmieszne. Ja ci daję 5
No to się pośmiałam… No i kurde nie wiem, którym ja typem jestem… chyba Matka Kameleon 😛
Ranking traktuję z przymrużeniem oka oczywiście. Oprócz matki-małpy to chyba przeszłam przez wszystkie typy. To zależy od mojego nastroju oraz nastroju dzieci. Zrób jeszcze ranking matek piszących komentarze do Twoich postów. To dopiero będzie cyrk! Matki zrzędzące, matki konkursowe, matki przyklaskujące, matki podlizujące, matki wszystkolepiejwiedzące… itd 😉
Kochana … chyba właśnie zrobiłaś taki ranking:)
a ty jaka matka jetes?na pewno idealna hahah
Całe szczęście, bo NIE
Zapomniałaś jeszcze o matkach histeryczkach i matkach mediatorach. Pierwsze przesadnie reagują na każdego małego bęcka dzieciaka i są gotowe wzywać pogotowie,a drugie wiecznie wtrącają się i umoralniają dzieciaki,gdy te kłócą się o łopatki w piaskownicy …tych i leniwców nie znoszę najbardziej 😉 Ja to chyba bardziej typ matki uczestniczącej,choć czasami włącza mi się matka aktywistka 🙂
ja tam się na to nie piszę. Uważam się za normalną a przynajmniej stałam sie normalna kiedy urodziłam drugą córkę.
Pojechałaś po bandzie
wszystkie jesteśmy lekko stuknięte bo latamy za tymi dziećmi jak wariatki. Cale szczęście że przy drugim i trzecim dziecki trochę odpuszczamy
Tak mówią, ale czy to prawda? Trzeba zapytać matek, które mają 2-3-4 dzieci
Przy drugim dziecku zdajesz sobie już sprawę z upływającego szybko czasu i wiesz, że z e wszystkiego zaraz dziecko wyrośnie i stanie się zblazowanym 6-latkiem, a jednocześnie masz jeszcze na tyle dużo czasu i siły żeby korzystać z takich chwil jak wyjście na plac zabaw, więc wbrew pozorom schodzisz na biegun skrajny ale nie w stronę matki leniwca ale jednak matki aktywistki.
Tak, to prawda 😉
Prawda. W teorii prawda. Na początku zabawy, przeważnie jestem aktywistką i nie raz tak ganiam, bo dwójka się buja, trzecie włazi na konika a czwarte próbuje zjechać ze ślizgawki głową w dół i wszystkie chcą, bym była akurat tu. Przy okazji oczywiście nic nie przeszkadza mi asekurować kolejnej, cudzej dwójki, machnąć jeszcze trzecią huśtawką, czy łobuziaka z konika zagonić na karuzelę sadzając go pomiędzy kolejnymi nie moimi bączkami i zajmując się całym placem zabaw na raz. Przez pierwsze pięć minut jestem więc aktywistką, po czym przechodzę w etap uczestniczącej, zahaczając przy tym o matkę zagadującą, jeśli tylko napatoczy się jakaś ofiara w postaci innej mamy 😀 Wtedy, to już przechlapane! Matka zagadująca, gdy zmęczy się gadaniem, siada na ławce zamieniając się w leniwca, potem dochodzi drugi, trzeci i tworzy się grupa małp. Siedzimy, gadamy, tulimy to dziecko które podejdzie, motamy niezamotane szaliki i chusty, nie patrząc na to, czy szyja to dziecięcia naszego czy innego, nosy wycieramy na zmianę, interweniujemy tylko wtedy, gdy w ruch idą pięści i kije, po czym z całej gromady dzieciaków próbujemy wyłuszczyć swoje, okutane w cudzy szalik, z nieznanym wiaderkiem i cudzą czapką na głowie. Oddajemy każdemu co jego, próbując spwrotem odzyskać co nasze i wspólnie udajemy się do domu. Dwójkę najmłodszych, którzy na placu mogli by nocować biorę pod pachę, jedna córka łapie mnie za nogę, druga, po odkryciu że zabrakło mi rąk, łapie gdzieś za szlufkę od mamowego plecaka i tak wychodzimy, z dumnie podniesioną głową, dając pozostałym małpom pretekst, do pozostania jeszcze matkami oceniającymi ” Ta to jest powalona, czwórka dzieci na te czasy. Trzeba być wariatem!” Jestem 😉 Nikt normalny przecież nie bloguje 😀 No i pewnie dlatego, coraz częściej z tęsknotą spoglądam na brzuszki i wózki innych. Cholera! Psychiatra potrzebny od zaraz 😀
ha ha dobre dobre
Oj nie nie. Mnie tu nie ma.
Jesteś, wszystkie jesteśmy:)
Nie zgadam się wcale. Może czasem zachowujemy się dziwacznie ale ten ranking troszkę przesadzony
ja tam sie zgadzam z kinga. od czasu do czasu mozna sie z siebie posmiac
Mam zacząć płakać jeśli widzę w sobie po trochę każdej kategorii?
Płakać nie, ale możesz się pośmiać
Ladygugu zaskoczyłaś mnie. Ja bym cię o takie poczucie humoru nie posądziła Brawo, pośmiałam się
O to mi chodziło
jak czasem patrzę na te matki to mi się śmiać chce a chwilę później uświadamiam sobie, że nie jestem lepsza. Tak już mamy. Czas się z tym pogodzić
Im szybciej tym lepiej
Przeczytałam. Ubaw miałam po pachy.
Matki na placach zabaw są strasznie głupie. Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Uważam, że bardzo łagodnie nas opisałaś.
Głupie? To chyba trochę przesada. Ale bywamy dziwne…
mam trochę z każdej
jak każda z nas:)
Hmmm czasem leniwiec, czasem matka uczestniczaca,w zależnosci od pogody,humoru czy tez fazy cyklu:-)
swietnie to opisalas. ja jeszcze nie wiem jaka bede matka ale cos czuje,ze polaczenie aktywistki i zagadujacej to ja 😀
Matka leniwiec to ja! Na placu zabaw udaje że mnie tam nie ma, szperam w tel lub coś czytam, daje dziewczynkom kompletna swobodę, reaguje tylko w sytuacjach zagrożenia życia. Dzieci chyba są szczęśliwe ze mogą się wyszaleć bez czucia mojego oddechu na plecach.
P.S. Mnie śmieszą matki wtracajace się w każdą sprzeczke między dziećmi;p
Ja mam wrażenie, że za każdym razem jestem innym typem:)
Matka leniwiec to ja! Na placu zabaw udaje że mnie tam nie ma, szperam w tel lub coś czytam, daje dziewczynkom kompletna swobodę, reaguje tylko w sytuacjach zagrożenia życia. Dzieci chyba są szczęśliwe ze mogą się wyszaleć bez czucia mojego oddechu na plecach. P.S. Mnie śmieszą matki wtracajace się w każdą sprzeczke między dziećmi;p
Jest jeszcze jeden typ: matka marząca, cale dwie godziny stara sie dorownac kroku maluchowi, broniac go przed niebezpieczenstwami ze strony innych dzieci i zagrozeniami wynikajacego z wlasnego niedoswiadczenia czy braku umiejetnosci, jednoczesnie sobie myslac, jeszcze miesiac, dwa (rok, dwa lata-w zaleznosci od wieku dziecka) i bede mogla ciagle siedziec na lawce i obserwowac jak mojevdziecko sie grzecznie bawi:d
nie rozumiem takich rankingów,ja idąc na plac zabaw myśle tylko o dobrej zabawie mojego dziecka,naprawde nie interesują mnie inni rodzice,ale rzeczywiście zauważylam ten trend rodziców bardziej obserwujących innych rodziców-to jest bardzo zabawne muszę przyznać:)
Ten ranking to jeden wielki żart. Sama jestem jedną z tych mam, które biegają za dzieckiem, krzyczą „Uważaj. Nie skacz. Nie biegaj. Nie kop”. Czasem przecież możemy się z siebie pośmiać
Uśmiałam się ale przyznaję trafnie określiłaś typy matek.
Muszę też przyznać ,że kiedy moje dziewczynki były małe to byłam typem Matki Uczestniczącej , zawsze wolałam mieć je na oku, być blisko no i te : „Uważaj” 🙂 .