Press ESC to close

Macierzyństwo

45 Articles

Dajcie spokój z tym macierzyństwem!

Trzeba mieć naprawdę twardy tyłek żeby zostać matką. Macierzyństwo nie tylko nie jest łatwe, ale chwilami nie jest nawet przyjemne. To ciężka praca, harówa, wręcz orka na ugorze, z niepewnym efektem i 90-cio procentowym ryzykiem porażki.

Ale oczywiście dowiaduje się tego matka co najmniej trójki dzieci. Jeśli masz mniej, nie jesteś ani matką ani nie wiesz tak naprawdę, czym jest macierzyństwo.

Z taką opinią spotykam się codziennie i wszędzie, gdzie się nie ruszę. Nie chodzi o to, że w związku z tym, że Lenka nie ma rodzeństwa (na razie…), czuję się gorsza. Gdy spotykam matki dwójki dzieci i więcej,głównie osoby spoza mojego najbliższego otoczenia, za każdym razem czują się one w obowiązku powiadomić mnie, że moje zadowolenie z macierzyństwa jest nieuzasadnione i nie na miejscu. Bo macierzyństwo to żadna tam przyjemność – to misja. To tak trudny orzech do zgryzienia, że najpewniej zanim dostaniemy się do miąższu, połamiemy sobie zęby na tym macierzyństwie. Jeśli komukolwiek macierzyństwo przynosi radość i spełnienie, to albo ma do pomocy sztab ludzi albo jego dziecko hoduje się samo. Bo niektórym matkom macierzyństwo pomyliło się właśnie z wypasaniem owiec, gdzie ważna jest jakość ich mleka i miękkość futra. Jeśli tych owiec mają więcej niż jedną, to kończy się na nieustannym biadoleniu, jakie to macierzyństwo ciężkie i niewdzięczne.

Ale my, matki jedynaków, nie mamy nic w tej sprawie do powiedzenia. Nasze macierzyństwo to przecież wakacje życia, o którym zresztą nic nie wiemy, bo dopiero gromadka dzieci nas tego życia nauczy. W związku z tym terrorem zwyczajnie boję się być matką, bo przecież jeszcze nią nie jestem. Odstraszają mnie od tego Matki przez duże M, które patent na macierzyństwo dostały wraz z urodzeniem rodzeństwa swojemu jedynakowi.

Matki. Zlitujcie się. Dla niektórych macierzyństwo to żadna rola, posłannictwo, wizja. To normalny stan rzeczy, tak samo naturalny jak to, że jestem kobietą lub jestem z natury chuda. Macierzyństwo naprawdę może dać szczęście, a jeśli nie, to chociaż zadowolenie. I trójka dzieci powinna dać go 3 razy więcej – skąd więc u was to cierpienie?..

Po głośnej kampanii społecznej „Zdążyłam skończyć studia, znaleźć pracę, nie zdążyłam być matką” rozgorzała ogromna dyskusja dotycząca macierzyństwa z udziałem głównie pań, które nie są matkami. Z drugiej strony odzywały się mamy, które zdążyły, ale nie podobał im się fakt rozdzielania kariery od macierzyństwa. A co na to zwykłe matki? Otóż nic. One przeszły nad tym do porządku dziennego, bo dla nich macierzyństwo nie jest żadną ideą, budowaną z pietyzmem wieżą, której fundamenty ktoś próbuje podważać. Bo dla zwykłej matki macierzyństwem jest powszedni dzień, walka o przetrwanie, o normalność. Nie o wyjątkowość, o docenienie. Raczej o święty spokój i próba dotarcia do końca dnia. Bywa to męczące, ale satysfakcja potrafi wynagradzać każdy trud. Nie tylko z osiąganych sukcesów, bo rzeczywiście macierzyństwo jest pełne rozczarowań. Czy daje szczęście? Jeśli nawet nie, to na pewno zadowolenie – to chyba trwalsze. Pewna serialowa aktorka przyznała się właśnie, że cierpi na przedłużającą się depresję poporodową. I macierzyństwo bywa czasem depresyjne, ale tylko wtedy, gdy nie umiemy prosić o pomoc. Nie mówię tu o psychologach – pomijając wahania hormonów, którym matka czasem ulega, depresja poporodowa dopada te mamy, którym wydaje się, że macierzyństwo jest monodramem. A powinien być to spektakl operowy, w którym faktycznie jest kilka div i wiodących tenorów, ale niemniej ważny jest chór. Zrzućcie na niego trochę ciężaru macierzyństwa, żeby nie stało się dla was końcem waszego życia.

6
ladygugu

Przy pierwszym dziecku bałam się praktycznie wszystkiego. Smogu, promieniowania elektromagnetycznego, tego, że karmiąc mlekiem modyfikowanym sprowadzam na moje dziecko pewną śmierć. Rozglądałam się na ulicy, czy ktoś nie rzuca na Lenkę uroku, odganiałam muchy i prałam jej ubranka w temperaturze, która prawie topiła mi pralkę…