Nie znam nikogo, kto przyznałby się, że nie lubi Świąt Bożego Narodzenia. Wprawdzie znam wielu, którzy próbują udawać, ale jak przyjdzie co do czego, to i serniczka nie odmówią i prezencikiem nie wzgardzą. Ja czekam na święta, bo z dzieciństwa został mi ten nawyk, choć prawdą jest, że z roku na rok coraz bardziej zatraca się ich znaczenie i coraz mocniej muszę się starać, aby poczuć, co tak naprawdę znaczą te święta. Nie dlatego, że już piąty rok z rzędu nie ma śniegu i choinki ustawione na rynku zamiast tonąć w białym puchu, taplają się w błocie. Winą jest ten piekielny, przedświąteczny okres, który zaczyna się u nas tuż po Zaduszkach, a jego początek wyznacza pierwsza w sezonie świąteczna reklama…
Święta kiedyś i dziś
Majaczy mi się z dziecięcych czasów, że przed świętami były: roraty, kalendarz adwentowy z pieczołowicie odmierzanymi 24 czekoladkami na 24 dni oczekiwania (który i tak pożerało się od razu w całości). Wyprawa do na strych po ozdoby choinkowe przypominała poszukiwanie skarbów i wcale nie było szkoda czasu na wycieranie baniek z kurzu czy uzupełnianie brakujących nitek. Bibuła i słoma walała się po całym domu, choć łańcuchy z nich zrobione ciężko nawet było nazwać ładnymi. Brzuch bolał od wylizywania makutry bo niby mama mówiła, żeby nie jeść , bo to ciasto, ale co ona mogła wiedzieć o tym anielskim smaku…
W domu wcale nie pachniało świeczkami z nutą jabłka i cynamonu, tylko octem (od sprzątania) i pastą do podłóg. Jeśli chciało się pozbyć tego zapachu, to cynamon przepalało się w piekarniku. Jeśli w mieście pojawiła się choinka ze światełkami, szło się do niej jak z pielgrzymką. Przed ruchomą szopką stało się godzinę, a drobne do aniołka, który kiwał głową, żebrało od rodziców już od września.
A teraz? Z roku na rok miasta coraz bardziej nachalnie ścigają się w rankingu na najpiękniejsze ozdoby uliczne. Każda firma produkująca świąteczne zapachy udoskonala wersję „jabłko z cynamonem” zmieniając im opakowania. Światełek choinkowych nikt już nie naprawia, bo kto by szukał pół dnia jednej zepsutej żaróweczki, skoro może kupić nowe za pół darmo. Kolędy usłyszeć możesz dopiero w Kościele, bo najpopularniejszą, polską pastorałką jest od pewnego czasu „Last Christmas” z Georgem Michaelem w roli świątecznego kochanka.
W tym roku, mimo tego, że jestem obecnie w raju, czekam na święta tak, jak w dzieciństwie. Bo nie chcę, aby każda reklama wmawiała mi, że jestem wyrodną matką, bo nie kupię dziecku różowego, chińskiego wyrobu lalko- podobnego. Nie chcę, aby para z telewizji przekonywała mnie, że pod choinkę musimy koniecznie dostać biżuterię (w tym nie tylko mama, ale dziecko i pies również). Bo nie chcę co dwa dni wyciągać ze skrzynki stosu ulotek z propozycją świątecznych kredytów, bo jeśli nie zrobię Wigilii tak, jak należy, to zrujnuję sobie reputację perfekcyjnej pani domu.
Z roku na rok rośnie w nas paranoja związana z tym, że mamy w głowie coraz więcej wyobrażeń dotyczących idealnych świąt. Media wmawiają nam, jak powinny przebiegać, ale prawda jest taka, że gdyby wykonać wszystkie czynności związane z realizacją perfekcyjnego planu, człowiek już w wigilię padłby jak niepodlewana przez trzy dni choinka. Sprzątanie, gotowanie, pieczenie, przy czym te dwie ostatnie czynności oczywiście w asyście dwójki pachnących, rumianych, błyszczących czystością pociech. A rzeczywistość? Podczas gdy zagonić do sprzątania nigdy nikogo nie można, to dzieci w kuchni jedyne, co lubią, to właśnie wysypywać, babrać i wylizywać łyżki. I tak naprawdę mało która pani domu lubi, gdy się jej towarzystwo pelęta pod nogami. Ale kto się do tego przyzna…
Presja jest ogromna, bo zewsząd dobiegają nas nakazy i przymusy, powinności i instrukcje, co należy i co musimy zrobić w święta. Buntownicy są piętnowani, a o tych, którzy zdecydowali się spędzić święta bez szumu, pośpiechu i błysku, robi się reportaże w telewizji. Skutkiem tego coraz mniej ludzi lubi święta, a samotni popadają w depresję. Badania mówią, że rodzinnymi świętami stresuje się aż 30% ludzi, a najbardziej męczy konieczność udawania radości…
A my postanowiliśmy nieco uciec. Czekamy na święta, ale bez szaleństwa w oczach, wypoczęci, nie zmęczeni, nie zniechęceni do świąt, zanim zdążyły się jeszcze na dobre rozpocząć. Kochamy święta, ale jeszcze bardziej kochamy święty spokój…
Kinga skąd spodnie ?
Spodnie kupiłam w MAngo, ale pomalowałam je z Lenką.
http://ladygugu.pl/zachlapane-jeansy-jessica-alba/
presja swiat zazegnana, tylko teraz czas wialkanocy i znow jak co roku to samo w kolko…
Ja tam lubię święta, ale nie lubię tego całego szaleństwa przed nimi.
Dokładnie, z roku na rok i to widać paranoją jest świteczny czas. Każdy biega , robi wszytsk ow biegu, musi miec cos na siłe, kupić na siłe. Zapominamy o tym co najwazniejsze, przeciez swieta to magiczny czas , idealny do spotkac z najblizszymi, to czas ktory powinien byc odpoczynkiem a nie gonitwa za tym co maretialne. super post podpisuje sie pod tym dwiema rekami i nogami tez ;p
Cieszę się. Dziękuję :*
Śmieszne te florydańskie choinki hihi
Jaka zima takie choinki:)
Nie zastanawiam się co jest tak naprawde wazne na swita, ciesze sie ze po prostu sa, to jedyna okazja zeby spotkac sie z rdozina nawet ta dalsza, kocham ten okres. To jest dla mnie najwazniejsze 🙂
Super zdjęcia, lubie robione w nocy, albo wieczorem kiedy słońca brak, klimatyczne .
Fajny post, człowiek troche moze sie zastanowic nad soba i swoim podejciem do tego tematu
Ja tez nie znam nikogo kto by powiedział że nie lubi świąt, ja tez lubie i czekam za nie caly rok, mimo to dzis juz moge szczerze powiedziec, jestem zmeczona i chce świętego spokoju 🙂
a dresy lenki gdzie kupione?? Sliczna góra .
Link masz we wpisie. Dres uszyły „Boginie przy maszynie”
Już nie mogę słuchać „Last Christmas” !!!
Ciągle to samo, a gdzie pastorałki 🙁
Pięknie na tee Florydzie, kolorowo, moje dziecko by było przeszczęsliwe widząc takie światełka 😀
Moje było…
Poczuj magię tych cholernych zwariowanych świąt, ble nie lubię swiat.
Nie lubisz świąt czy przygotowań do świąt?
Dobrze ze juz po… teraz tylko wszedzie sale sale sale 🙂
Też unikam. Jak co roku, na zakupy idę w ostatnim tygodniu stycznia. Nie ma tłoku i ceny bardzo niskie.
A cukierki na choince? U mnie sa do dzis taka tradycja, ale na dzisiejszych choinach to tylko szklane zlote bobmbki, mam marzenie ze jak dzieci dorosna beda wczesniej robic ozdoby papierowe wycinac i kolorowac, robic lancuchy i miec z tego satysfakcje i radosc jak nigdy 🙂
Pamietam zapach ciasta w domu rodzinnym, mama piekla i krecila pierogi juz 3 dni przed wigilia, mi swieta kojarza sie tylko i wylacznie z domem moich rodzicow z przed 25 lat. dzis wigilie naszego pokolenia juz wygladaja inaczej.
Grunt to nie zwariowac i nie dac sie tym manipulatorom, szkoda ze nie jest juz tak jak dawniej.
dzieki co za te post!
swieta swiateczna prawda!
Zdecydownie media i te ciagle reklamy to co popedza nas i nie daje chwili wytchnienia, zamiast zajac sie soba , rodzina to my wikszosc czasu spedzamy w galeriach robiac zakupy prezentowe….
Dobrze to ktoś ujął „Bo święta są dla dzieci” dorośli już nie umieją czerpać z nich tego co w dzieciństwie, legenda mikołaja, wszelkie przypowieści jak, np. przemawianie zwięrzat o północy w wigilię, choina kolorowa, światełka, to wszystko takie magiczne, bajkowe…. idealne dla dzieci. Ja matka moge tylko piszczeć z radości tak jak moje dziecko na widok kolorowej bombki na choince 🙂
A moja mama nadal uzywa makutry, tylko teraz nie ma juz to dla mnie wiekszego znaczenia jak wtedy kiedy faktycznie bylam dzieckiem i zlizywalam mase do ciasta wlasnie z makutry 🙂
Bajeczne zdjęcia az chce sie tam byc:) post rewelacyjny, milo sie cyta i przypomina wszytsko z dziecinstwa.