Amerykanie mają swoje „superwoman” i „wonderwoman”. My mamy Mamy. Konkretnie Matkę Polkę. Taką, co to nie je, nie pije, a chodzi… na największych obrotach.
O blaskach macierzyństwa mówi się dużo. Pogadajmy o jego cieniach. Nie, to nie będzie tekst o narzekaniu. Raczej o żywych dowodach na istnienie miłości, bo przecież masz dość i tracisz cierpliwość po raz setny, a mimo to kochasz. I idziesz dalej.
Macierzyństwo to wieczny dylemat, pomiędzy „życiem dla siebie” i „życiem dla innych”. Oczywiście, że mamy wybór. Ale jakkolwiek nie wybierzesz i tak będzie źle. W najlepszym razie skończy się poczuciem winy. W najgorszym, odsądzą cię od czci i wiary, bo egoistka, egocentryczka, bo zła i samolubna, po prostu wyrodna matka. Każdego dnia starasz się łączyć te dwie opcje w najlepszych możliwych konfiguracjach, prawda?
Współczesne polskie matki odchodzą od archetypu idealnej, w całości oddanej rodzinie Matki Polki. Chcę się realizować, rozwijać, mieć czas na własne ambicje i marzenia. Ale jak zareaguje mąż? Jak odbierze to rodzina? Jak same się będziemy czuły, dokonując wyborów? No i wreszcie „co ludzie powiedzą”?
Etat: perfekcyjna pani domu. Wiele kobiet uzależnia samopoczucie od ładu wokół siebie. Sama taka jestem. Porządek wokół mnie= porządek w głowie. Chcemy, żeby obiad był smaczny, ciuszki czyste i wyprasowane, kurze starte, podłoga umyta. Musimy kontrolować i mieć plan awaryjny, na każdą okoliczność. Wiele moich koleżanek zwierzyło mi się, że po narodzinach dziecka miały wrażenie, że niedługo zwariują. Aż nadszedł dzień, w którym postanowiły sobie odpuścić i to była jedyna słuszna decyzja. Ideałów nie ma. Slogan, prawda? Ale dopiero, kiedy przyjmiemy go na klatę, zaczniemy oddychać pełną piersią.
Seksi mama. Rozprawmy się z wizerunkiem, pokutującym w mediach. W reklamach i gazetach piękne, seksowne mamuśki, które gotują obiady w szpilkach i z uśmiechem na ustach wywabiają kolejną krwistą plamę z białej koszulki. W dodatku ta Lewandowska urodziła i natychmiast ma zamiast brzucha sześciopak. A my takie bardziej zimowe oponki, mimo środku lata. Czyli coś z nami jest nie tak. Powoli stajemy się stałymi czytelniczkami wszystkich fit blogów, poznajemy tajniki kolejnych diet, po raz kolejny zaczynamy od nowa i kończymy w za dużym t-shircie, podjadając lody. Presja otocznia, presja mediów, nasze własne kompleksy i strach, bo może facet zostawi nas dla szczuplejszej, bardziej podobnej do tej pani z okładki. Babeczki! Nosimy w brzuchu nowe życie! Życie domaga się słodyczy, albo kiszonych ogórków. Wydajemy je na świat (każda wie, jakimi drogami). Odchodzą nam wody, a piersi stają się mlekiem płynące. Niby to wszystko naturalne, ale przyznajcie: wymaga supermocy. Wizerunek lansowany w mediach może wyrządzać dużo szkód, a na pewno wpędza nas w kompleksy.
Pułapka: familia. Żarty o teściowych to już taka klasyka wśród „sucharków”. Ale fakty są takie: kiedy kobieta zostaje matką, jednym z najcięższych stojących przed nią wyzwań, jest budowa autorytetu. Rodzina chce pomóc. A pod „chciałam/em dobrze” często kryją się zarzuty: bo źle karmisz i chudziutkie, bo nie sprzątasz i brudno. A jak syn wraca z pracy to nie ma obiadu. A to za ciepło ubierasz. A to nie założyłaś czapki. A to nie na rękach. A to nie w łóżeczku. Rozpieszczasz, albo za mało się zajmujesz. Zawsze znajdzie się „coś”. To COŚ będzie niewinne i wynikające z dobrych intencji. A potem spotka inne COŚ, razem urosną i sprawią, że ciebie będzie trafiał szlag przy każdej kolejnej uwadze.
Na dodatek: twój facet i próba zbudowania partnerskiej relacji z równym podziałem obowiązków. A co, jeśli partner też dziecko? Boi się samodzielnie otwierać lodówkę, z uporem maniaka odmawia sprzątania toalety, potyka się o zabawki, ale ich nie podnosi, a twoje zmartwienia zbywa kolejnym „jakoś to będzie”? Wiele kobiet popełnia błąd, odcinając się od świata i zrywając dotychczasowe kontakty. Kiedy rodzina da nam w kość, warto mieć jakąś odskocznię.
Matwię się, więc jestem. Dla matek zawsze jesteśmy małymi dziećmi. Znacie to , prawda? Bo mama nigdy nie przestanie się martwić. Od ciąży aż po dojrzałość znajdzie się 1001 powodów, żeby te upragnione kilka godzin na sen i tak minęło jej z oczami jak 5 zł. Jak skończy się martwić o kolki i pierwsze ząbki, zacznie miejscem w przedszkolu. Jak skończy pieniędzmi na szkolną wyprawkę, zacznie kolejną jedynką ze sprawdzianu. Pierwszym złamanym sercem, pierwszym niepowodzeniem. Pierwszym pyskowaniem i trzepnięciem drzwiami. Wiecie, o co chodzi. Zamartwianie to jedyny constans w życiu matki.
Nawet jeśli się do tego nie przyznasz, choć raz pożałujesz, że masz dziecko. Może to nastąpi kiedy obejrzysz zdjęcia z kolejnej egzotycznej podróży znajomych, a może kiedy po raz enty będziesz usuwać wymioty z ulubionej bluzki. A może ten dzień nadejdzie, kiedy dzieciak zacznie dorastać, a ty usłyszysz, że cię nienawidzi. Nieważne kiedy to nastąpi. Pewnie i tak będzie ci wstyd się przyznać, nawet przed samą sobą.
Permamentny brak czasu. W domu mojej znajomej układ był klasyczny: mąż pracował, ona opiekowała się kilkumiesięcznym dzieckiem. Całymi dniami siedziała z nim sama. Kiedyś opowiadała mi, jak dzidziuś zasnął, a ona udała się pod wymarzony prysznic. Ledwo się rozebrała, usłyszała wrzask (inne określenie nie pasuje; nigdy nie przestanie mnie fascynować siła głosu w tak maleńkim ciałku). Bez zastanowienia wybiegła z łazienki, żeby sprawdzić, co się dzieje. Naga. A to był początek okresu. Pod ręką nie było nic, oprócz… pampersa. Tak oto, zupełnie niespodziewanie, pieluszki przydały się także mamie. Sytuacja komiczno-tragiczna, ale obrazuje, jaki „brak czasu” mam na myśli.
Społeczeństwo vs matka: starcie pierwsze. Generalnie jest tak: ludzie zawsze będą gadać. Jeden pochwali, że próbujesz normalnie żyć i zabierasz dziecko do restauracji, drugi będzie zabijać cię wzrokiem, bo twój pierworodny wrzaskiem psuje mu smak mielonego z kapustą. Ludziom najlepiej wychodzi ocenianie innych. „30 lat na karku a ona ma kota”: stara panna i wariatka. Nie wie, co to życie, bo dzieci nie ma. „30 lat na karku, a ona żadnych ambicji, tylko dzieci rodzi”. Kiedy zostajesz matką, musisz na nowo odnaleźć się w przestrzeni publicznej. I zmierzyć się ze stereotypami, które wiele kobiet wpędzają w poczucie winy, a nawet depresję. Brakuje miejsc, w których istniałoby przyzwolenie na mówienie o ciemnych stronach macierzyństwa, prawda? Bo mówienie o nich otwarcie, często jest równoznaczne z byciem matką i kobietą z „usterką”.
Znajomi nie lubią słuchać o kupkach twojego dziecka. Ileż razy słyszałam, że młoda mama podczas rozmowy przełącza się na tryb: kaszka, kupka, pielucha. Jakby nagle zabrakło jej innych zainteresowań, oraz wstydu, dlatego podczas wspólnego lunchu chętnie raczy znajomych opowieściami o kolorze porannej kupki. Niezależnie od tego, ile w tym prawdy, twoi bezdzietni znajomi mogą tak myśleć. Nie wiedzą jak się zachować, co wypada, a czego lepiej nie proponować. Będziesz mieć dla nich zdecydowanie mniej czasu, albo chęci na podtrzymanie znajomości. Twój cały świat się przewartościował i kreci się wokół małej istotki. To musi wpłynąć na konfiguracje w dotychczasowym życiu towarzyskim.
Na koniec: chwila dla Ciebie. W tym punkcie jest miejsce na gorzką prawdę każdej z nas, o której nie ma z kim porozmawiać.
Ja na koniec opowiem Wam krótką, autentyczną historię. Przy stole siedzą 4 koleżanki. Znają się od liceum i wszystkie mają już dzieci. 3 superwomen i jedna… hmm… tylko woman? „Kocham moją Wiki, ale nie zdecydowałabym się na drugie dziecko. Wciąż pamiętam ten potworny ból podczas porodu. Przypomina mi się przynajmniej raz w miesiącu, kiedy narzekam na miesiączkowe bóle. A potem myślę, że to wcale nie jest żadne ból, w porównaniu z tamtym. Byłam pewna, że zaraz się wykończę”. Koleżanki patrzą z lekkim zgorszeniem. Ale jak to? Przecież o bólu się zapomina. Niemal natychmiast. Jak tylko weźmiesz swoją kruszynkę w ramiona. Ale jak to: nie chcesz więcej dzieci? Bo bolało? Cud narodzin musi boleć. Nagle, wokół niewinnej filiżanki kawy, unosi się aromat karcących spojrzeń, zmieszanych z nutą dezaprobaty. Niezręczna cisza. Agata stwierdziła, że lepiej było się nie wychylać. A może jest po prostu złą matką?
Ja pierdykam, jak chłopa nie mam w domu czuję się jakbym robiła na 5 etatów… Przy czym wyglądam jak robol z Uralu… Ledwo żyje i pierdziele, wzięłam sobie kobite ktora czasem mi posprząta. Wole sobie czegoś nie kupić niż nie móc znaleźć czegokolwiek w tym pierdzielniku. Tak, widze dziewczyny, każda z tymi nocami, to jakiś koszmar, kiedy to się skończy. Nie śpie juz od ponad 4 lat… Czasem można dostać pierd….ca.. Dzięki że w nie ie słyszy mnie Jezus i przychodzi z pomocą.
Jestem leniwą, aspołeczną bałaganiarą. Muszę przyznać, że życie zatruwa mi tylko rodzina męża z tym swoim wytrącaniem się. Wszystko inne zaakceptowałam, ale tego nie jestem w stanie.
Świetny tekst, szczery. Ja na szczęście mam teściową cud, ale wiem co to znaczy walczyć o siebie będąc jednocześnie matką i żoną , czasem mam wrażenie że nic nie robię na sto procent bo robię za dużo na raz. Ale od jakiegoś czasu wiem, ze nie jestem doskonała i że to OK. Każdego dnia to sobie powtarzam, i staram się ignorować presję. Ale sa różne dni 🙂
I nich zazdrość będzie tym które dzieci nie chca miec bo mimo to wszytsko mamy najwiekszy skarb na ziemi i milosc bez granic do konca zycia – kropa .
Cóż poradzić nie mogę nic innego tu napisać jak … sama prawda 🙂
30 lat i bez dzieci to przeciez nic takiego do 40 przeciez 10 lat to jeszcze przynajmniej z 7 razy w ciazy mozna byc ahahaha 😉 pozdro i dzieki za tego posta.
Tylko madre matki potrafia o tym mowic i sie przynac, a te ktore zawsze cicho siedza albo maja najwiecej do powiedznia o sobie jako ze sa idealne jednak prawda jest zupelnie odwrtona.
Ukryj tego posta dla bezdzietnych niech zyja w blogiej niesiadomosci. hehehe
Nie raz pozalowalam ze mam dziecko a raczje dwoje, teraz juz na trzacie sie nie zdecyduje.
pozdrawiam pania agate, tez nie czaje sie z tym ze nie bede meic dzieci przez porod, i nie obchodzi mnie co mysla o tym inni.
życie matek nie jest usłane rózami ale za to matka to najcudowniejsza soba ktora kocha zawsze ponad wszystko i to jest cudowne ze wlasnie pomimo czasu pomimo wielu zachowac cudownie ejs miec kogos takiego jak mama 🙂
Totalny brak czasu rujnuje moje zycie. Ktore ostatnio chwieje sie doslownie nie mam na nic czasu ciagle tylko weekend i weekend i weekend. Dni mi mijaja dzien za dniem z predkoscia swiatla
Kiedyś w koncu zdążę na czas do kosmetycznki, albo w ogole na 3 h tylko dla siebie.
Przespane noce – chce zeby juz te zarty z tym wstawaniem w koncu sie skonczyly
Jak poprosilam tesciowa zeby mi z dziecmi zostala bo chce jechac na szkolenie na 1 dzien to mi powedziala ze jestem matka i ze musze zucic prace bo teraz jest czas na dzieci. I czmychnelo mi sprzed nosa darmowe szkolenie motywacyjne. 🙁
Ale bicz ?
Calkowity brak czasu nawet na ciepla kawe 🙁
Najbardziej rozbawiło mnie hasło : „matka usterka” :D:D:D
Usterka to pikuś… Jestem matką-porażką. Dla dziecia zrobiłabym wszystko poza drugim dzieciem. Sorry ale po prostu nie dzwignę. Pozdrawiam serdecznie.
Zapomnialas dopisac – zycie w ciaglym stresie i na adrenalinie.
Najpierw wścieknę się na dziecko, w myślach żałuję że jej mam, a za 10 minut mi przejdzie i żałuję że miałam takie mysli. Dość często mam takie akcje.
Podobno matką się jest całe życie. I mimo tego że mam teraz bardzo ciężki okres bo i dzieci male (1 i 3 latka) i meza nie ma bo za granica i sama z tymi dziecmi to stwierdzam ze problemy wcale nie konca sie przy malych dzieciach, potem sa problemy o wiele wieksze, psychicznie wykonczajace. Wiem bo pamietam siebie i moja mame ktora sie martwila i martwi caly czas mimo iz jestem dorosla osoba ale teraz to juz martwi sie nie tylko za mnie i swoje wnuczki i tak juz do konca zycia.
Zwariowac to idealne stwierdzenie na matke. I mysle sobie czasem, jak ja bardzo sie zmienilam odkat jestem mama.
sexi mama- owszem pod warunkiem ze zostawi dzieci z mama i sama wyjedzie na wakacje
10 to troche za malo, ale dobrze ze nie pisalas o wszystkich, moja siostra cie czyta a bardzo chcialabym zeby byla matka jak ja, teraz nam sie kontkat popsul bo ja ciagle urobiona po pachy z dziecmi pod owymi pachami a ona pachnie. Lepiej jej nie wtajemniczac zabardzo 😉
Przy drugim dziecku dalam sobie na wstrzymanie, nie sprzatam juz zabawek codzinnie, leza wywalone na calym mieszkaniu potykam sie o nie ale tylko kpie i przezucam z kata w kat. Nie zapraszam tez gosci.
jestem zla matka, wczoraj uslyszalam od mojej tesciowej cos w tym stylu bo nie zakladam rekawiczek corce
Nie rozumiem wlasnie dlaczego kazdy mnie krytykuje albo rzuca wiczy wzrok jak mowie ze „Kocham mojego Frania, ale nie chce i nie bede miec wiecej dzieci ”
Dał mi młody tak w kosc i daje codzinnie, plus choroba ktora ma i wizyty oraz stres wynikajacy niestety to wszytsko spowodowalo ze mam dosc dzieci.
Zawsze próbuję w każdej sytuacji znaleśc jakiś jeden chociażby pozytywny aspekt. Tak samo w macierzynstwie. W koncu nie trzeba chodzic na fitness, przysiady po 10 razy dziennie zeby podac rzucona zabawke czy bieg na 60 metrow na czas za dzieckiem ktore wlansie wbiega na ulice – nigdy nie wazylam mniej. 🙂
Wszystko wszystkim. Kocham moje dzieci i macierzynstwo dla mnie to tylko okres przejsciowy. Wierze mocno ze jak dzieci skoncza te przysłowiowe 3 lata bedzie lezej. Ale te noce z pobudna od 3 lat po 3 lub i 6 razy to jest dla mnie niestety najbardziej dolujace, meczoce.
Rodzina kiedy ma się dzieci niestety w moim przypadku tylko dolewa oliwy do ognia. Nie wiem czy sama sie nakrecam bo moze i nie wyspanie flustrujacy brak czasu ktory sie tylko poteguje plus obowiazki ktore rosna z dnia na dzien co z tego wynika – stres. Ktory byc moze przeklada sie na relacje rodzinne. Bo wiadomo ze jak z rodzina to na zjdeiu najlepiej. Bo jak moja tesciowa chce mi pomoc to za wszelka cene zamiast pomagac chce mnie wkurzyac a jak ja nie chce pomocy to obgaduje do szwagierki. Suma sumarum, masz dzieci to se baw !
A ja nawet jak juz wyjatkowo poloze sie spac dosc wczesnie czyt: godzina 23 to i tak nie spie jeszcze do 24 bo przeciez obmyslam, wertuje w swojej glowie, rozmyslalam i MARTWIE sie o moje dzieci. Sztuk 2 🙂
Macierzynstwo to zycie tylko i wylacznie dla innych cala soba.
Bo maz to czasem tez dziecko – i tu niestety musze sie zgodzic.
Ja tam mogę się przyznac bez bicia że nie tylko jeden raz żalowałam że mam dziecko. Średnio raz w tygodniu mam takie mysli, przewaznie w piatek popoludniu kiedy to maz wraca z delegacji i jeszcze jego musze nianczyc po calym tygodni uz dziecmi juz mam serdecznie dosc wszystkiego calej rodziny nawet.
Cudowni Wy, zdjęcie nie pasuję aż do tego tekstu 🙂
I nic mnie bardziej nie wkur… niż uwagi mojej tesciowej, jakie by nie byly czy z milsoci czy nienawisci juz nigdy nie przekonam sie do mojej tesciowej
Samo życie, hehe
Czas, czas, czas za odrobinę go więcej mogłabym więcej, ale nie da sie noszzz ku….wa nie da sie!
„30 lat na karku, a ona żadnych ambicji, tylko dzieci rodzi” – no żebyś wiedziała. Tak mi ostatnio kumpela powiedziała z która nie widziałam sie z rok czasu. Ona karierowiczka, lat 32 bez chłopa i bez dzieci rzecz jasna. Pyta mi sie kiedy w koncu przestane rodzic tylko pode do pracy :/ troche nie wiedzialam jak zareagowac . Teraz wie że na przyszlosc nie ebde narzekac na macierzynstwo a druga kwestia juz wiecej do niej sie nie odezwe.
Zdjęcia z egzotycznych podrózy wkurzają mnie na fb najbardziej – znajomi precz z takimi zdjeciami idzie zamiast na plaze zrobic sobie dzidzie do pokoju hotelowego ! 😉
Mało tego ! Ja już się martwie o kwestie szkolne a moje dziecko nawert jeszcze do złobka nie poszlo hahahha
Oj tam, wcale nie takie złe to macierzynstwo, kwestia nastawienia. Ja cala ciaze mowilam ze przy drugim dziecu bedzie hardcore jak przy pierwszym bylo mega zle tak przy drugim bedzie podwojnie zle, no i jest ale sama tego chcialam.
Wcale sie nie dziewie jak znajomi nie chve słuchac o kupie i zupkie, w koncu kiedys sama byłam niematka i nie sluchalam nie lubilam tez tego u innych
Prawda jest też taka że cobyśmy nie robiły to zawsze będzie zle, nie tylko dla innych ale tez same sie obwiniamy i nie wiemy co zorbic zeby było najlepiej , ale same sobie wkrecamy jakies niestworzone rzeczy …