Pół roku temu, pewnie jak większość rodziców w Polsce, dyszałam z wściekłości nad artykułem Gazety Prawnej (Nasze dzieci to największe pierdoły na świecie?) w którym nazywano wszystkie współczesne dzieci „pierdołami”. W skrócie: rośnie nam pokolenie niezaradnych, niesamodzielnych, chorobliwych, leniwych nierobów. Patrzę na moją córkę i dwie cholery cisną mi się na usta: bo cholera mnie bierze, gdy to czytam, i za cholerę nic do niej nie pasuje.
Bo według niektórych dzisiejsze dzieci są:
Płaczliwymi pierdołami
Jeśli pierdołą nazwiesz dziecko, które w pierwszej kolejności nie boi się poprosić własnego rodzica o pomoc, to owszem, są pierdołowate. Kto to dawniej pomyślał, żeby radzić się ojca albo wypłakiwać matce? Dawniej na pociechę dostawało się kakao z jedną dobrą radą: „Nie maż się!”. Kto myślał wtedy o godzinnej rozmowie w cztery oczy, gdy trzeba było krowy udoić, w kolejce swoje odstać i jeszcze mężowi na czas kolację ugotować. Sama znam wiele dzieci, ale żadnego rozmemłanego. Znam też wiele matek, które po pracy lecą na złamanie karku do domu, żeby ostatnią wolną godzinę dnia poświęcić swojemu dziecku, a potem zbierają jego zabawki, z żalem myśląc o tym, jak szybko mija czas. A wszyscy ojcowie z tych, których znam, w delegację zabierają filmiki ze swoimi dziećmi i rozmawiają z nimi codziennie na skypie. To kto tu jest pierdołą: dzieci czy rodzice?
Niezaradne życiowo
Które pokolenie tak jak to obecnie dorastające, wiedziało już od wczesnej młodości, co chce w życiu robić?! Podczas, gdy pokolenie naszych rodziców szło do takich szkół, jakie były w okolicy/jakie nakazał ojciec/jakie dawały fach w ręku, to my snuliśmy się od jednego kierunku do drugiego, lądując na przypadkowych studiach i nikt przed maturą nie myślał, gdzie po niej wyląduje. Mało kto miał pomysł na siebie. Szkołę średnią wybierało się ze względu na dobry dojazd, fajną atmosferę, małą ilość nauki, a nie wyniki szkoły pod względem ilości olimpijczyków czy wyników z matur. Teraz to dzieci mogą wybierać i zwykle wiedzą lepiej czego chcą niż rodzice. Teraz młodzież, której zarzuca się pierdołowatość, z premedytacją wybiera już liceum, w którym od 1. klasy przygotowuje się do studiów. My w pierwszej licealnej baliśmy się nawet schodzić do szkolnej szatni.
Słabi fizycznie
Może i są słabiej rozwinięci fizycznie, ale jeśli już chwytają się jakiegoś zajęcia, to robią to z pasją. Ośrodki sportowe rosną jak grzyby po deszczu i można przebierać w nich do woli. Dawniej skazani byliśmy na bieganie po lasach i polach, ale oprócz zdolności survivalowych, społecznych i ogólnej fizycznej tężyzny nie dawało to nic. Teraz sporty, które młodzież uprawia (wspinaczka, sztuki walki, balet), pozwalają nauczyć się tego, o czym my mogliśmy tylko pomarzyć. Poza tym sporty, które uprawiamy (rower czy wędrówki górskie), nigdy w takiej skali jak teraz nie były uprawiane całymi rodzinami. Dawniej pójść z mamą i tatą na basen w późnej podstawówce było obciachem, a teraz to norma i inwestycja w rodzinę.
Emocjonalnie nieprzygotowani do życia
Owszem, współczesne dzieci dłużej biegają w pieluchach i później uczą się wiązać sznurowadła. Ale to tylko dlatego, że mają na to czas, mogą robić to w swoim tempie i nikt nie pogania ich dorastać. Ponadto jaka w tym wina dzieci, pytam?! Owszem, matki-kwoki nie pojmują, że 5-latek powinien już sam jeść, a na widok komara nie może uciekać z wrzaskiem, ale to znowu wina pierdoły-rodzica. Teraz dzieci nie wahają się mówić o własnych niewygodach, lękach czy emocjach. Czy dawne dzieci się nie bały? Jasne że tak, ale wstydziły się przyznać do tych przeżyć i nie czuły, że w rodzicu znajdą wsparcie. Wolały więc przemilczeć, przeboleć, rozgonić smutki, bo każdy psycholog wie, że wyparcie to jeden z najbardziej powszechnych mechanizmów obronnych.
Dzisiejsze dzieci nie boją się mówić o swoich obawach, i dzięki Bogu, bo lepsze to niż udawać, że wszystko w porządku i ciąć się w samotności. Skoro twarda szkoła z przeszłości, którą przywołuje autor artykułu, to świetny pomysł na wychowanie dzieci, to skąd tyle połamanych, pooranych, potrzebujących terapii i zdeprymowanych ludzi 30+? Jeśli moje dziecko nazywa się pierdołą, bo nie waha się cofnąć przed przepaścią i przyznaje do strachu, to mam nadzieję, że ta pierdołowatość oszczędzi jej wizyt u terapeuty w przyszłości.
„Wychowujemy rzesze wydmuszek nasączonych wiedzą, z której nie potrafią skorzystać…”. Bzdura. To szkoła naszego pokolenia wtłaczała nam do głowy formuły i tabele! Nie sądzę, żeby moje dziecko musiało wkuć na pamięć całą tablicę SI razem z formułką, co to jest kandela i lumen czy tablicę Mendelejewa razem z wartościami jonów.
Świat się zmienia i dotyczy to też wychowania i rodzicielstwa. Nasze dzieci nie będą takie, jak my. Czy lepsze? Chcę wierzyć, że tak. Ale na pewno inne. Mam nadzieję, że bardziej tolerancyjne i w przeciwieństwie do części naszego pokolenia, będą rozumiały, że inny nie znaczy gorszy
Miejmy nadzieje, że nasze dzięci w naszym wieku będą miały przede wszystkim prawo do własnego zdania, bo patrząc na otaczający nas świat, to można mieć co do tego wątpliwości 😛
A mnie przeraża we współczesnych dzieciach i nastolatkach ilość używanych wulgaryzmów. Niezależnie od tego, czy są to dzieci z tzw. dobrych domów, czy nie. Jak widzę dziecko między 8 a 14 rokiem życia, które klnie jak szewc, to ręce mi opadają i jestem przekonana, że za naszych czasów tego nie było. To akurat bardzo mi się nie podoba. Rodzice mają mało czasu dla dzieci, a to wywołuje agresję u młodych.
Większość tych komentarzy pewnie napisały urazone mamusie, które nie chcą przyznać, lub nie widzą, że pokolenie dzieci i młodzieży jest pierdolowate. Zapatrzone w smartfony, laptopy, chodzace na milion zajęć dodatkowych, by spełnić ambicje rodzica, …gdzie sa dzieci na podwórkach, ktore beztrosko sie bawią? Ja niestety nie widzę…każda z was myśli, że posiada geniusza, najlepsze dziecko na świecie, co nie jest dziwne bo je kochacie, ale spójrzcie prawdzie w oczy:większość to internetowe zombie;) Potem wyrasta z nich oglupiala młodzież. Mówi się że teraz szybciej dojrzewają, chociaż patrząc na ich zachowanie, raczej wyglądają po prostu na doroslejsze, a w zachowaniu zero odpowiedzialnosci. Zabawy w słoneczko, sponsoring, nagie fotki wstawiane na portale, dopalacze…kiedyś może wychowywane były przez mniej zapatrzonych w nich rodziców, czuły respekt , bo takich afer jakos nie bylo…przykre ale prawdziwe. Świat bardzo przyspieszył, nie ma czasu na nic. Ani na dzieciństwo, ani wychowywanie…
ja bym tam nie wrzucała wszystkich do jednego worka, bez względu na czasy… w każdej epoce znajdą się pierdoły, taką życiową niezaradność to głównie z pokolenia na pokolenie się przenosi… mieszkam na wsi, mam tu kilka znajomych mam i powiem szczerze, że niektóre nawet nie wiedzą że dla roczniaka można książeczki kupić 😀 zdziwione patrzą na biblioteczkę moich maluchów, która pęka w szwach a ja i tak coraz to nowe pozycje kupuję, pediatra jest zdziwiony tym, jak mój 20 miesięczny synek jest rozwinięty, samodzielny i komunikatywny, nie chciał uwierzyć że próbuje już swoich sił na nocniku, że żadnych smoczków, butelek i niekapków nigdy nie używaliśmy i na prawdę mnóstwo przykładów można mnożyć… mam po prostu wrażenie że pierdoły wychowują kolejne pierdoły, głównie dlatego, że taką posiadają wiedzę, nie każdemu chce się czytać, edukować, szukać… niektórzy wolą seriale pooglądać albo pudelka poczytać 😉
Brawo! W stu procentach się z Tobą zgadzam.
Jeszcze bym dodała to, co ostatnio chodziło mi po głowie, a mianowicie – mówi się teraz, że dzieci są rozpieszczone i za dużo zabawek im kupujemy, za dużo mają wygód. Jestem z rocznika 82; nie było w sklepach za wiele, dużo trzeba było wystać, a na inne rzeczy rodziców nie było stać. Ja się cieszę, że mogę coś dziecku kupić i robię to z przyjemnością.
Moja córka lat 14 sama wybrała gimnazjum -zawsze dawaliśmy jej swobodę wyboru – wybrała najlepsze w mieście. Chce spełniać swoje marzenia o wiedzy i byciu kimś z celem. Już od kilku lat mówi o medycynie…ma swoje cele. Wybiera zajęcia, kocha być z ludźmi, jest otwarta na potrzeby swoje i innych. Jeśli ktoś mówi o dzieciach pierdołach to ma na myśli rzadkie przypadki. Obecne dzieci myślą o sobie juz dziś…my myśleliśmy o sobie po studiach lub gdy nastały lata 90-te. Wcześniej nikt nie miał takich szans.
Chciałabym aby mój syn buntownik pięcioletni też był taki. Pierwszy do zabawy do nauki do ludzi do radości do życia.
Ja tam nie narzekam. Wszystkiego są plusy i minusy. Różne czasy, pokolenia i tyle. Filozofii do tego nie dorabiam. Dzieciństwo i młodość wspominam dobrze. Rodzice się starali, wszystko mieliśmy na czas i w miarę naszych potrzeb. A była nas 4!!!! Jedyna rzecz która mnie wkurza i nie ogarniam tego to jak rodzice mają w dzisiejszych czasach JEDNO dziecko i nie potrafią się przyłożyć do obowiązków. Ma 3 lata i pampersa? To niech ma – każde dziecko ma swoje tempo rozwoju. Tra ta ta ta. I tu jest ta pierdolowatosc. W dzisiejszych rodzicach. Moja mama miała 4 dzieci z małą różnica wieku i nie było mowy żeby dwulatek był w pieluchach. Albo z butelka.
Zgadzam się w 100%. Dzieci są nadal wspaniałe (zwłaszcza, jak tylko wyrwą się spod opieki nadopiekuńczych rodziców ). Bawią się, biegają i cieszą życiem. Niestety jest też druga strona medalu. Zdarza się, że dzieci uczą się wykorzystywać pseudo-wsparcie rodziców. I zamiast samodzielnie rozwiązywać problemy np. z rówieśnikami, to albo „straszą” rodzicami, albo niestety płaczą w kącie. Dlatego w naszych czasach trzeba chyba więcej wkładać w edukację rodziców niż dzieci 😉
Pamiętam jak dziś!
Wstydziłam sie przyznac że niechcący wydarło się kartkę z podręcznika.
Nie chcaiałm iśc w ogóle do szkoły. Mama na mnie nawrzeszczała ojciec prawie wyjął pasa.
Pamiętam ten stres – o głupią kartkę w książce :/
Przynajmniej teraz jak dziecko placze to moze liczyc na wsparcie rodzica. Dawnij tak jak pszesz nie bylo czasu na mazanie sie i nie bylo wsparcia takiego jak jest teraz. Po za tym o czym my w ogole tu debatujemy. Jest lepiej i bedzie jeszcze. 🙂 Nalezy zamkac etap czasow 80 tych o 90 tych i myslec o przyszlosci naszych dzieci .
Myślę że można się nazwac pierdoła.
Zarówno nas jak i nasze dzieci.
Czasem są sytuacje które niestety przyczyniają sie do tego aby nas tak wlasnie określić.
Apropo szkoły średniej dla dziecka, to własnie mam dylemat gdzie posłać córkę od września. Tzn ona ma dylemat ja jej tylko kibicuję. To fajnie że mozna dzis samemu za siebie decydowac, podoba m isie to że moje dziecko jest samodzielne i wie czego chce, w przeciwienstwie do mnie kiedy milam tyle lat co i ona. 🙁
Dziś przymuszam meża do przeczytania twojego postu. Jest genialny.
Patrząc z tej strony że pokoilenie naszych rodziców było silne bo pracowali w większości fizycznie i dużo pili alkoholu to rzeczywiście nasze dzieci przy nich to pierdoły 😉
NIE SŁYSZAŁAM O TYM ARTYKULE: NASZE DZIECI TO NAJWIĘKSZE PIERDOŁY NA ŚWIECIE?.
KONIECZNIE MUSZE SIE ZAPOZNAĆ , TAK JAK I Z TWOIM DZISIEJSZYM WPISEM. 🙂
Dzieci dziś są madrzejsze bo madrzejsi sa ludzie. Czlowiek naturalnie ewoluuje i neurony bardziej sa rodbudowane niz za czasow 200 lat temu. To naturalne. Czy jestesmy slabsi czy mocnieji fizycznie tego nie wiem. NApewno jestesmy madrzejsci i madrzejsi beda co kazde pokolenie.
Wydaje mi się że będą słabi fizycznie bo jeszcze to ze sa teraz nowoczesne sprzety do róznych ekstremalnych sportow gdzie od zerówki mozna sie wspinac po sciankach to jeszcz enie znaczy ze cos z tego bedzie. Dzieci sa otyłe i czesciej lamia im sie kosci mimo ze sa „chuchane”przez rodzicow. Dawniej dzieci samopas biegały wywracały sie , spadały z drzew i było mniej złamań kości i dolegliwsci niz teraz. Hm moze to wynik zlego odzywiana a moze wynik skomputeryzowania. Wiecej na podworko niz do kompuetrow i gier …. i ksiazek tez.
Słowo tolerancyjne to bardzo ważne. Ważne aby mieć dystans do siebie i pewnych spraw. Ja to bym sobie życzyła aby moje dziecko było wyluzowane, nie nerwowe jak ja i po prostu szczęsliwe.
Moje dzieci mają najlepszą i najukochańszą matkę na świecie. Może się mnie ktoś zapytać skąd to wiem. A no wiem bo mi to codziennie mówią. Przynoszą prezenty ze szkoły , własnoręczne prace. Przytulają, mówią miłe słowa.
Fajny post, dobrze się czyta i mądry 🙂
JAk czytam ten tekst to mi sie przypomina moje dziecinstwo i porównuje je odrazu do dziecinstwa mojego dziecka. ahh co by nie bylo, kada matka jest najlepsza dla swojego dziecka. i nikt a ni nic tego nie zmieni ani nawet niech nie proboje zmieniac.
ALe nasze szkolnictwo było i nadal jest – szeroko i daleko od takiego jakie powinno być. Moze prywatne szkoly i uczelnie gdzies maja inny zalążek ale to co se dzieje, to nadal to samo co bylo 20 , 30 , 40 lat temu i nic sie nie zminilo. Moje dzieci nadal musza zakuwac tabliczke mnozenia i jak to pani powtarza na lekcji – w nocy o polnocy znac trzeba. A g…. prawda! Pojdzie jedno z drugim to pracy dostanie kalkulator i bedzie mial mial zorbic strategie w firmie ze tabliczna mnozenia to mu bedzie potrzeba ale chyba tylko po to zeby wspominac lekcje matematyki ! kropka.
Pani Izo! Znam wiele przypadkow, ze dzieci konczace gimnazjum nie znaja wlasnie tabliczki mnozenia.To ja sie pytam jakim sposobem ukonczyly w ogole podstawowke? Za moich czasow nie bylo to mozliwe i uwazam , ze tak powinno pozostac w tej kwestii.Jesli 15 letnia dziewczynka wie wszystko na temat tipsow zelowych itp to dlaczego ma nie wiedziec ile to jest 9×7?Pozdrawiam.
Mnożenie to podstawa. Twoje dzieci wyrosną na kafelki jak będziesz miała takie podejście. Wstyd.
Jestem matką 4 letniego Natanka. I wiesz co Ci powiem. Moje myśli teraz po przeczytaniu Twojego postu sa następujące: Sama nie wiem czy dobrze wychowuje moje dziecko, sama nie wiem czy dobrze robię krzycząc na niego w sytuacjach zagrażających jego bezpieczenstwu. Sama nie wiem czy w koncu lepiej chwalic czy nie chwalic. Czasem to robie czasem nie. Czasem zwazam jak biega po kanapie a czasem olewam z myslą ze jak mu sie cos stanie to zapamieta i na drugi raz po prostu tego nie zrobi. Mysle ze to na jakich ludzi wyrosna nasze dzieci to nie tylko nasza wina / zasluga. To tez świat otaczajacy i to co w okol sie ich nas dzieje przystosowuje do zycia wlasnie w takim a nie innym swiecie. Jeden czlowiek nic nie zmieni.
Najtrafniejszy komentarz – I pozwole sobie Dodac `racja jest jak dupa kazdy ma swoja` pozdawiam
Ja tez Kingo wieże że będą lepsze od nas (naszego pokolenia) . Świetny tekst.
Moje dziecko za 3 miesiace skonczy 3 lata i nadal biega z pielucha i nic nikomu do tego .Nie chce to nie musi siusiac na nocnik. Kiedys odrazu usiadze na sedes 🙂
nie moge do konca zgodzinc sie z tym co piszesz bo oczywiscie sa pierdoly dzieci, jak widze czasem ich zachowanie to nie wiem sama co myslec. Ale z drugoje strony to wina rodzicow, a jak rodzicow to znaczy ze to z troski i dbania o bezpieczenstwko, takze wszedzie cos prawdy i klamstwa jest..
No to ja nie wiem kto to napisał jak nierobów to mozna nazwac pokolenie moich rodzicow. Którzy za panstwowke dostali mieszkanie, w pracy to co chwile jakies premie, wczasy pod grusza . Co to w ogole dla mnie jest wczasy pod grusza???? Nie słyszłam takiego zwrotu u mnie w pracy. A no i wszytskie weekendy wolne, kazde swieto i swietewko nawet male, a jak malenkie to i tak sie w pracy nic nie robilo bo przeciez dzien kobiet, albo dzien strazaka . A no i najwazniejsze !!!! Czy sie stoi czy sie lezy – pieniadz sie nalezy. Tak nauczono spoleczenstwo i nas (30 latow) ktorym wbijano do glowy idz na studia a bedziesz miec dobra pare. Dla nich dobra to wlasnie taka a dla mnie nie koniecznie. Dzie sniestety zeby miec swoj grosz nie wystarczy tylko isc do pracy . Na emerytury tez nie ma co liczyc bo panstwo nam wszytsko zabierze. Tak z takimi slowami o moim dziecko WON!!!!!!!!!!!!
Serio? Mój ojciec zapierd…ł przez sporą część swojego życia na dwa etaty, a jak się urodzili moi dwaj starsi bracia z różnicą 16 m-cy, to tak układali z mamą dniówki i nocki, że nie musieli brać niani (nie było ich stać), tylko to ogarnęli. Pokaż mi teraz faceta, który zostanie z 4-ro i 20-stomiesięczniakiem przez 8 godzin w ciągu dnia i jeszcze obiad ugotuje i pranie zrobi? Dopiero potem był żłobek (kiedyś wracało się do pracy po 4 miesiącach). A w każde lato brali urlop i jeździli (potem że mną) do dziadków w żniwach pomagać. I tak wiele rodzin, które znam. Serio nieroby?? To byli herosi. Przy nich to my jesteśmy rozleniwionym pokoleniem że zmywarkami, zakupami przez Internet i samochodami z klimatyzacją.
Nigdy już ludzie nie będą tacy jak nasi rodzice, my też jesteśmy inni i tak jak słusznie zauważyłaś to nie chcemy aby nasze dzieci były traktowane jak my byliśmy , wiecej przytulamy, rozmawiamy i mowimy do siebie po ludzku. Nie lubię słowa pirdolowatosc kogo by oni dotyczyło. Uwazam zarowno moje dzieci jak i sibie za niepierdolowata ale i tak wolalabym uzyc innego zwrotu .
Przeczytałam jednym tchem! Bardzo fajny tekst… Możliwe, że w pewnych sytuacjach można by współczesne dzieci nazwać pierdołami bo np nie wiedzą co to podróż pociągiem/autobusem bo rodzice są ich szoferami i tu się zgodzę. Ale właśnie sobie uświadomiłam, że to wina (i nie -wina) nas -rodziców- bo chcemy żeby to nasze dziecko dotarło jednak całe np do szkoły (nie wspominając już o przedszkolach itd) a z drugiej strony, świat teraz pędzi tak szybko i jest niebezpieczny, że często chyba nie ma innego wyjścia. Bo my się gdzieś spieszymy, bo przy okazji itd. Często dzieci są też wyręczane bo zwyczajnie każdy rodzic chce żeby jego dziecko miało „lepiej” niż on sam jak pamięta siebie z młodości i to co zawsze musiało być zrobione więc dla tego „dobra” dziecka robi się coś za niego. Może i rośnie wtedy pierdoła, ale to znów nie ze swojej winy tylko strachu (lub ewentualnej pierdołowatości) rodziców – a nie swojej- bo rodzice po prostu często zwyczajnie nie dają się dzieciakom wykazać… Pisze ogółem, nawet nie o sobie bo moje dziecko nie chodzi nawet jeszcze do przedszkola. Jednak sama łapię się na tych rozterkach.. Bo z jednej strony dziecko małe po co już wszystko musi samo, a z drugiej czy jak kolejną rzecz kolejny raz za nią zrobię to przyczynię się do tej „pierdoły”? Wiem że mam bardzo Zośkę – samośkę w domu i często pozwalam jej na tę samodzielność, choć z drugiej strony zwyczajnie drżę o nią każdego dnia. Chcę też być mamą na którą, wie, że zawsze można liczyć, w przyszłości poradzić się i taką która zawsze będzie stała za nią murem choćby nie wiem co się działo (jak chociażby moja w zasadzie samotnie wychowująca nas (3) niegdyś Mama). Taką która czasem nawrzeszczy – trudno- ale poda też chusteczkę i użyczy ramienia do wypłakania czy buziaka w czoło… Po prostu Mamą a nie matką/starą etc. Amen 😉
Sa pierdolowate bo czasy sa pierdolowate 😛 Widze ze moje dzieci sa bardziej zaradne niz ja bylam, a duzo wiecej tulone i 'wyglaskane’. Syn jest maminsynkiem ktory bez przytulasa i buziaka nie zasnie, cora musi przeczytac bajke na dobranoc (teraz juz sama, bo od kiedy umie czytac chce sama – ale nauczona od dziecka byla 'bajki na dobranoc’ – 'railway Children’ czy inne 'black beauty’ 😉 ), a najmlodszy zaspiewac swoja piosenke. ALE syn rodzieli kazda bojke w szkole i mimo mizernej postury potrafi okielznac najwiekszego agresora, cora zrobi wszystko dookola siebie 'bo chce mnie odciazyc’ mimo, ze ja wcale tego nie potrzebuje (tylko ze na jej potrzebe samodzielnosci nie bede wplywala – skoro chce sama to ja bede klaskac kiedy uda jej sie cos nowego – od kanapki gdy miala 3 lata, po herbate zrobiona wczoraj a lat ma 8), a najmlodszy (18 mies) wlazi i zlazi ze schodow z predkoscia swiatla (a ja dostaje zawalu za kazdym razem gdy widze jak sam pokonuje te 13 schodow -.- ) Moze to malo, biorac pod uwage ze 6 latki w Afryce chodza kilometry kazdego dnia i zaopatruja cala rodzine w wode, a 9 latki 200 lat temu oporzadzaly cale gospodarstwo… Poprostu czasy sie zmienily, wiec oczywista jest tez 'ewolucja’ u ludzi 🙂