Jeśli jesteście tu ze mną od dawna, wiecie, że nic bardziej nie spędza mi snu z oczu jak zdrowe odżywianie. W sklepie spędzam zawsze mnóstwo czasu przed półkami i przyzwyczaiłam się, że każdy ochroniarz patrzy na mnie podejrzliwie. Ale nie, nie jestem żywieniową kleptomanką, za to można powiedzieć, że mam obsesję na punkcie chemii w żywności. Bo nie wiem, czy wiecie, ale wraz z kiełbaską i serem zjadacie czasami całą tablicę Mendelejewa.
Dodatki „E” w żywności
Muszę zacząć pozytywnie: nie wszystkie dodatki do żywności z literą „E” są chemicznymi, laboratoryjnymi dodatkami. Przykładowo składniki z „E” od 100 do 199 to barwniki, a wśród nich jest bardzo dużo tych naturalnych, jak kurkuma i kurkumina (w makaronach), chlorofile (oleje), karotenoidy (margaryny), koszenila (naturalna, ale uwaga: produkuje się ją ze zmielonych owadów-czerwców kaktusowych!). Te są nieszkodliwe, ale oprócz nich producenci aby uprzyjemnić wygląd produktów konsumentom (przecież jemy oczami…), dodają chemiczne barwniki.
Konserwanty w żywności – jak producenci trują nas i nasze dzieci
Szczególnie bez umiaru sypią sztuczne barwniki do słodyczy, a biorąc pod uwagę, ile zjadają tego nasze dzieci, łatwo o przedawkowanie. Ono z kolei mocno wpływa na nadaktywność naszych dzieci i nie pozwala im się skupić. Jeśli twoje dziecko je dużo podejrzanie kolorowych cukierków, zwróć uwagę na ich skład – może właśnie sztuczne barwniki są powodem tego, że wieczorami chodzi po ścianach?..
Dodatki w postaci „E” z numerami od 200 do 299 to już konserwanty. Dzięki nim żywność nie psuje się tak szybko, ma estetyczny wygląd czy gładką konsystencję. Największą grupę stanowią niestety konserwanty chemiczne i to im zawdzięczamy złe samopoczucie, częste wizyty w toalecie, wzdęcia i inne żołądkowe dolegliwości.
Zdecydowanie największym winowajcą jest tu benzoesan sodu. Owszem, jesteśmy mu wdzięczni za to, że jogurt nie wie, co to pleśń, konserwa ma termin ważności dłuższy niż planujemy żyć a margaryna trzyma formę nawet w 30-stopniowym upale. Benzoesan sodu zakwasza organizm, podrażnia gardło i śluzówkę żołądka oraz, jeśli skumuluje się w naszym organizmie, szybko wywołuje alergie. A skumuluje się na pewno, bo jeśli pijemy sztuczne napoje, jemy dżemy, przeciery, sosy, to benzoesan w tych produktach dzierży palmę pierwszeństwa.
Azotyny i azotany
Drugą niebezpieczną grupą konserwantów są azotyny i azotany. To dość liczna rodzina, a można znaleźć ją w najbardziej popularnych na naszym stole wędlinach i produktach mięsnych. To one chronią szynki i kiełbasy przed bakteriami salmonelli czy jadem kiełbasianym. Dzięki nim wędliny mają gładką, różowo wyglądającą konsystencję i zachęcający wygląd, choć naturalnie robione wędliny bez tego typu dodatków po obróbce termicznej robią się brązowe. Nie myślcie, że różowa jak świnka szyneczka jest lepsza niż brązowa i pomarszczona – azotyny i azotany mają mnóstwo ubocznych efektów. Od lat 80-tych ściśle reguluje się ilość użytych tego typu substancji, bo udowodniono, iż ma ogromny wpływ na zachorowalność na raka żołądka. Azotan sodu lub potasu zjedzony w zbyt dużej ilości, może nawet powodować rozkład hemoglobiny, szczególnie u dzieci. I ciekawostka z rodzaju przerażających: często na przetworzonych wędlinach znajdujemy napis „nie gotować” lub wręcz „nie podgrzewać”. To dlatego, że wysoka temperatura wzmacnia działanie azotynów i azotanów, przez co stają się one jeszcze bardziej szkodliwe.
Przeciwutleniacze w jedzeniu
Przeciwutleniacze (grupa „E” od 300 do 399) wywołują reakcje alergiczne, zwiększają poziom złego cholesterolu we krwi i wywołują biegunki. Znajdziemy je w gotowych ciastkach, frytkach czy chipsach.
Szkodliwymi dodatkami do żywności bywają też emulgatory czyli środki zagęszczające (grupa „E” od 400 do 499). Wśród nich nasze dzieci najczęściej narażone są na działanie sorbitolu – znajduje się on w gumach, cukierkach, żelkach. Jego nadmiar podrażnia śluzówkę żołądka i bardzo często wywołuje biegunki.
Wzmacniacze smaku
I w końcu moja „ulubiona” grupa chemicznych wspomagaczy czyli wzmacniacze smaku („E” od 600 do 699). Tutaj cesarzem królestwa świństw jest glutaminian sodu (wtóruje mu wierny giermek – glutaminian potasu). Jego ojczyzną jest Japonia, a pośrednio odkryto go już ponad 100 lat temu. Glutaminian sodu jest oczyszczoną wersją kwasu glutaminowego, który został uzyskany z wodorostu – listownicy japońskiej. Smak, który mu towarzyszy, stał się piątym smakiem świata, który nosi nazwę umami. Od tego czasu glutaminian szturmem zdobył wschodnią kuchnię, a szczególnie rozsmakowali się w nim Chińczycy. Stamtąd ten nieszczęśnik dotarł do Europy i Ameryki i rozgościł się w nich na dobre. Glutaminian sodu jest powodem bólów głowy, wzdęć, nadmiernej potliwości, palpitacji serca, uczucia dziwnego niepokoju czy bezsenności. Jeśli byliście kiedyś studentami wychowywanymi na zupkach chińskich, to wiecie o czym mówię. Pojawiło się nawet określenie „syndromu chińskiej kuchni”, bo w niej wykorzystuje się glutaminian na potęgę; sama potwierdzam: po wizycie w chińskiej restauracji zawsze pieką mnie usta, twarz i mam inne dolegliwości ze zgagą włącznie.
Ostatnie badania nie potwierdzają jego szkodliwości, ale nie zmienia to faktu, że powyższe dolegliwości mogą być efektem niezwykle popularnej alergii na glutaminian. Jest on także uzależniający: jak nic innego na świecie poprawia smak każdej potrawy, którą do niego dodamy. W rezultacie producenci mogą użyć mniejszej ilości prawdziwego produktu (np. mięsa w wędlinach), a smak dzięki glutaminianowi jest i tak bardzo kuszący. Glutaminian to największy oszust wśród wszystkich dodatków do żywności, jakie oferują nam producenci. Strzeżcie się go, a przynajmniej nie raczcie nim własnych dzieci.
Dowiedziałam się jednak niedawno, że może trochę przesadzam. Bo otóż nie wszystkie chemiczne dodatki do żywności są szkodliwe – Unia Europejska ściśle określa ilość konkretnego składnika w przeliczeniu na gramaturę, którą producent może bezkarnie zastosować. Jest to ilość nieszkodliwa i – jak zapewniają fachowcy – nie wpłynie na nasze zdrowie. Ja im wierzę, ale weźcie pod uwagę, iż NIKT nie jest w stanie sprawdzić, ile dziennie zjada fosforanów czy azotynów, bo chemiczne dodatki są niemalże wszędzie. Bardzo łatwo jest je przedawkować, a stąd już tylko krok do dolegliwości czy przewlekłych chorób (w tym raka).
Często szukamy przyczyn naszego stanu zdrowia w śmiertelnych chorobach, a tymczasem bardzo wiele z dolegliwości może wynikać z konserwantów, emulgatorów, barwników czy wzmacniaczy smaku. Nie zdajecie sobie sprawy, jak uwielbiam jeść i kocham dobre potrawy. Mimo wszystko staram się gotować bez wspomagaczy i unikam przetworzonej żywności jak tylko się da. Wiem, że łatwiej kupić wędlinę niż samemu upiec kawałek schabu. Ale jeśli prawdą jest stwierdzenie filozofa, że „jesteś tym, co jesz”, to niektórzy niedługo będą świecić w ciemności od fosforanów i toczyć się jak balon od glutaminianu.
Warto pouczyć się chemii, żeby zrozumieć lepiej temat. Najłatwiej i najtaniej chemia przez Skype
Dzięki za ten post – wiele mi wyjaśnił w temacie dodatków do żywności. Można powiedzieć, że zebrałaś najważniejsze informacje w pigułkę!
Świetny post i daje do myślenia tylko ze chcąc zdrowi się odżywiać trzeba od czegoś zacząć i nie wszyscy wiedzą jak to zrobić, jak zastąpić te wszystkie trucizny na zdrowe np gotowe sosy?
nie ma czegoś takiego jak zdrowe gotowe. ja jem żywność nieprzetworzoną tzn. kupuję i sama gotuję posiłki, żadnych szyneczek, ryb, gotowców. Po prostu myślę jak oni zrobili, że coś się nie rozwarstwia i już mam odpowiedź, że niezależnie co na etykiecie coś musieli z tym zrobić. Oczywiście wszystko z rozsądkiem, bo nie mam krowy ani kozy, ale na liście do marketu mam może 10 produktów, które kupuję z żywności. Resztę na targu.
super artykul. a co z jedzeniem w sloiczkach dla niemowlakow typu bobovita, gerber? czy one sa nieszkodliwe?
niestety, co jakiś czas wychodzi jakaś afera słoiczkowa. lepiej samemu utrzeć coś dziecku. również trzeba uważać na kaszki, zwłaszcza te smakowe. A na obiadek to co my mamy na talerzu.
Niektóre osoby niestety już się kulają jak balony… Chodzą po lekarzach, którzy „nie mogą” znaleźć przyczyny złego samopoczucia i zamiast uświadomić na temat zdrowego odżywiania pakują w nas jeszcze więcej chemii…
święta racja!
Czy dżemy w których w kładzie nie ma mowy o benzoesanie też go mają?
Tu śladowe ilości, tu śladowe ilości, tam śladowe ilości … i wychodzi całkiem spore coś! Nie jest tak, że nie ma czego się bać bo śladowe ilości. Mamy trującą żywność i wcale nie jest tak, że tak pod płaszczykiem bio itp jest całkiem dobra.
A ja nie kupuję tych warzyw płukanych chemią, wolę te z ziemią bo są zdrowsze.
Codziennie spotykam się z przytykami ludzi: „Nie przesadzasz? Na coś trzeba umrzeć.” Kto tylko może śmieje się z gotowanych w domu obiadów zamiast kanapek w pracy. To prawda, aby uniknąć tego co złe, musiałabym porzucić pracę, kupić działkę, zasadzić własny ogródek i zajmować się tylko jedzeniem. Ale z drugiej strony skoro mam możliwość wyboru na półce sklepowej to dlaczego mam z niego nie skorzystać? Przecież każdy ma wybór i każda z nas go dokonuje to dlaczego zamiast wyglądem opakowania nie kierować się składem? Uważam, że tylko ludzie którzy nie mają wyobraźni i pojęcia o tym co jedzą nie przekonają się do moich wyborów, jednak skoro ja się lepiej czuję jedząc w ten sposób (nawet jeżeli faktycznie proroctwa innych się spełnią i jednak zachoruję) to dlaczego mam to przerywać??? Trzymam kciuki za każdego, kto się przekonał, że zdrowe jedzenie to nie tylko moda, a przede wszystkim udane życie
Masz racje. Jesli cokolwiek mozesz poprawic w sposobie odzywiania to juz duzy plus. Dluzej zachowasz dobre zdrowie fizyczne i psychiczne.
Dokladnie nie wiemy co kupujemy idziemy po pracy na zakupy kupujemy to i tamto nie czytajac etykiet spieszac sie ,moja babcia mieszkala na wsi posiadajac niewielkie gospodarstwo od mleka,masla,wedliny owoce warzywa wszystko miala swoje nie kupowane ,a jajka nawet sprzedawla do sklepu ,piekla chleb ,ciasta drozdzowe zapach byl wtedy w calym domu robila wedliny nie jakies wymysle ale swojskie smaczne .dozyla pieknego wieku 86 lat nie chorowala zmarla we snie ,jej bracia i siostra tez zyli po 80 lat i wiecej sprawni ruchowo i umyslow,ale tak jak pisalam swoje pyszne jedzonko ze swojego gospodarstwa ja choc dzis mam 50 lat czesto wspominam te wspaniale smaki z dziecinstwa ,czego niestety juz moje dzieci nie znaja .
Odpowiadaj wtedy tym tłumokom, że do czasu aż umrzesz, przyjemniej jest mieć dobre samopoczucie, żyć dłużej i żyć mniej w szpitalach.
Po przeczytaniu artykułu, to właściwie nie wiadomo co już jeść, by ominąć tą tablicę Mendelejewa.
Żeby w jak największym stopniu zjadać jak najmniej chemii to trzeba by było samemu zacząć od produkcji nasion po samą roślinę. Samemu produkować mąkę, trzymać zwierzaki i karmić je naturalnie na mięso żaden człowiek nie jest w stanie tego zrobić choć może parę wyjątków na całym świecie jest
Dokladnie tak. Nie wiemy co sie kryje w wolowinie czy lisciach salaty.mozemy jedynie ufac ze nie jest az tak doprawione jak jedzenie pakowane.
Wszystkim polecam z serca.Zwracajmy uwage co kupujemy i co jemy .Tak na marginesie polecam zapoznanie sie z wypowiedziami Zięby -,,Ukryte terapie „- czego lekarz nam nie powie .Warto abyśmy znali prawde o nas ,o naszym leczeniu ,czym nas szpikuja a czym sami mozemy sie skutecznie leczyć ,tego zaden lekarz nam nie powie a wręcz jeszcze bardziej nas truja .Proszę wpisac tylko Zięba -żywienie i zaraz nam sie ukaze .jest tego sporo odcinków ,jest tez ksiązka ,ja ją tez zakupiłam i zaczynam doprowaadzac mój organizm do tych wskazówek .Polecam 1 Polecam wszystkim znajomym i nie tylko .Pozdrawiam .
Otwieram Biochemie Harpera,Fizjologie człowieka i wiem co dzieje się w moim organizmie.Czytajac takie wypociny pytam czy ci ,którzy to wypisują maja zielone pojecie o podstawach chemii oraz jakas wiedze z zakresu biochemii i fizjologii a i genetyka jest tu potrzebna i td itd.,zapytam również czy przed 100 laty kiedy nie stosowano ani w rolnictwie ani w zywieniu chemii czy nie istniały choroby,raki i inne swinstwa.Odpowiadam istniały te same choroby i uczulenia jakie istnieja dzisiaj.Mozecie palic pic alkohol jesc wedzone/cala Europa zakazala wedzenia a polska wywalczyla wedzimy=trujemy wywołujemy raka-Polska zawsze walczy!!!/oddychać powietrzem naladowanym związkami chem wywolujacymi raka i inne choroby jest OK , ale to co dodajemy do zywnosci to trucizny.Ludzie opamiętajcie się wiele z tych zwiazkow dodawanych w sladowych ilościach w znacznie większych wystepuje w wielu owocach czy innych zbieranych i spożywanych roślinach i jest OK ,zanim cos napiszecie poszukajcie w podręcznikach a nie powtarzajcie BZDUR których poziom szkoda okreslac….
TADEK, ciekawe jest to co piszesz, aczkolwiek poza próbą podważenia wiarygodności tego wpisu żadnej przydatnej informacji nie przekazałeś. Równie dobrze mogę Ci odpisać „A ja mam tytuł prof w tej dziedzinie i potwierdzam to co napisał autor posta”. Może masz rację, ale ogólniki do mnie nie przemawiają, więc jeśli masz jakieś konkretne informacje, to podziel się nimi z nami…
A to dopiero BZDURY!!!
Tadek ty zapewne masz pojęcie o jedzeniu, pewnie jesteś producentem tego świństwa chemicznego lub reprezentujesz jakieś grono debili podobnych do Ciebie i żrących ten sklepowy syf !!!!!
moze i otwierasz biochemie harper, moze i masz jakies pojecie na ten temat, ale zwroc uwage na ILOSC zachorowan np. na raka, na ilosc alergii, ktore wystepuja nie tylko u dzieci, na nietolerancje pokarmowe itp. skad to sie bierze? no chyba nie ze zdrowej zywnosci…. kiedys byly inne czasy, nie mowie, ze nikt nie chorowal, ale nie bylo to plaga
Drogi Tadku, szanuję prawo każdego do posiadania i wyrażania własnej opinii, jeżeli jednak za całą argumentację ma Ci służyć odwoływanie się do jednej pozycji (przytoczonej jak sądzę w celu wywarcia wrażenia, że jesteś w temacie) to jakoś nie robi to na mnie wrażenia. Mam też spore wątpliwości czy rzeczywiście wiesz co dzieje się w Twoim organizmie. Myślę, że Twoja wiedza jest, delikatnie mówiąc, mocno powierzchowna. Stwierdzenie, że kiedyś ludzie też umierali na „raki i inne świństwa” brzmi nieco infantylnie. Owszem umierali ale odsetek zgonów spowodowanych nowotworami był zdecydowanie niższy. To, że oddychamy skażonym powietrzem nie oznacza, że powinniśmy dodatkowo zatruwać nasze organizmy konserwantami, polepszaczami smaku, aromatami, emulgatorami etc. Niech każdy je co chce, jeśli Ty chcesz to się trój, ale nie krytykuj innych za to, że chcą o swoje zdrowie zadbać. Nie sądzę by Twoja wiedza w tym temacie uprawniała Cię do takich opinii.
Nie prawda. Wystarczy poczytac kroniki szpitalne. Umarl „na brzuch” a nikt nie wiedzial ze to rak. Ludzie umierali na raka, mili olowice bo np jedli olowianymi lyzkami i zerowe pojecie co szkodzi. Pozniej uzywali azbestu cale lata… Przykladow takich sa setki.
Bardzo staram się dawac moim dzieciom to co najlepsze, wiem że świa idzie z takim postępem niekoniecznie pozytywnie ale niestety nie uchronie ani siebie ani moje dzieci od tego o czym pieszesz. Wiele rzeczy ktore jemy nie przechodza badan, niektore sa dostaja sie do połkek sklepowych za posrednictem tzw. korupcji. Nic juz nie ejst w 100% pewne ze jest zdrowie. I bedzie jeszcze gorzej, bedzie jeszcze wiecej takich produktow i beda one jeszcze bardziej szkodliwe. Bedziemy chodzic za 20 lat tak jak napisałaś, neonwóki albo fiolkolubni.
A dodać jeszcze do tego promieniowanie żywności które w polsce jest i to nikt o tym nie mówi. Radiacja w polsce tyczy sie praktycznie wszystkich produktów.
Proszę bardzo : skopiowałam
„Polska, jako członek UE ma za wytyczne dwie dyrektywy dotyczące napromieniania żywności:
Dyrektywa Ramowa 1999/2/EC określająca marketing, znakowanie, import i procedury kontrolne. Oznacza, że napromienione produkty spożywcze musza być stosownie oznakowane, z widocznymi napisami “napromienione” lub “poddane działaniu promieniowania jonizującego”, “nawet, jeśli składniki napromienione stanowią mniej niż 25% produktu końcowego”.
Dyrektywa 1999/3/EC, ustanawiająca Wspólnotową listę środków spożywczych i ich składników, które mogą być poddane radiacji. Lista zawiera tylko jedną kategorię produktów spożywczych: “suszone zioła aromatyczne, przyprawy z suszonych warzyw”.”
Nic tylko sie cieszyc ……
Wszystkim polecam z serca.Zwracajmy uwage co kupujemy i co jemy .Tak na marginesie polecam zapoznanie sie z wypowiedziami Zięby -,,Ukryte terapie „- czego lekarz nam nie powie .Warto abyśmy znali prawde o nas ,o naszym leczeniu ,czym nas szpikuja a czym sami mozemy sie skutecznie leczyć ,tego zaden lekarz nam nie powie a wręcz jeszcze bardziej nas truja .Proszę wpisac tylko Zięba -żywienie i zaraz nam sie ukaze .jest tego sporo odcinków ,jest tez ksiązka ,ja ją tez zakupiłam i zaczynam doprowaadzac mój organizm do tych wskazówek .Polecam 1 Polecam wszystkim znajomym i nie tylko .Pozdrawiam .
A ta chemia powoduje ze chcemy jej wiecej iwiecej, uzaleznia jak narkotyk, potem taki rosołek bez kosteczki rosołowej to juz nie ten rosół, to samo tyczy sie sosu z torebki albo bez i wszytko mozna by tu wumieniac, a narszcz czerony juz niegdzy nie edzie lepszy niz ten z winiary w 5 minut. 🙁
Bedzie i dobry rosol i barszcz trzeba tylko samemu dobrac skladniki. Na barszcz trzeba zrobic samemu zakwas i dolac go do zupy, zakwasic octem jablkowym duzo czosnku, majeranku, pieprzu …doprawic do smaku. Rosol natomiast owszem tylko z kury domowej ale jak nie ma takiej to kupic u gospodarza na wsi albo ugotowac z trzech rodzajow miesa…wolowina z koscia, korpus z indyka, i pol kurczaka , ja zamiat kurczaka dalam cwiartke kaczki. Przypalona cebula, tylko biale warzywa- sposob wg Karola Okrasy- i duzo swierzego lubczyku, zielonej natki pietruszki, i TYLKO sol i pieprz a rosolek bedzie naprawde dobry 🙂 pozdrawiam
Zgadzam się 🙂
Z ciekawosci weszlam sonie na wikipedie i sie przeraziłam , tyle tego jest ze az mi gały wyskoczyły prawie ze. Ludzie sa naprawde nieswiadomi.
U nas w pl i tak jest jeszcze nieźle. Gorzej jest w takiej ameryce , wszystko jest sztuczne.
Wcale w Polsce nie jest tak różowo. Uważam, że w Austrii jest lepsze jedzenie. W Stanach natomiast trudno zdrowo i dobrze zjeść w rozsądnej cenie.
Powinni tego zakazać, co sie dzieje z tym swiatem.
Z tego co wiem to najgroźniejszy z konserwantów jest E 100, dodoawany praktycznie do kazdej zywnosci, nadaje smak i koloryt.
Świetny post. Kolejny raz poganiasz mnie do ruszenia sie za zdrowym trybem zycia. dzieki, motywujesz 🙂
Ciekawe ile tego jest np. w sokach, takim chociażby pomarańczowym 100%
Liczyłam kiedyś wszystkie e – konserwanty o wyszło mi chyba ponad 160 :/
Wiem i większośc z nich te te ultra niebezpieczne dla naszych ludzkich organizmów niestety . Miałam o tym na studiach , musiałm je znac na pamięć .
Najlepsze sa te naturalne konserwanty : goździki, tymianek, oregano, szałwia, sok z cytryny :):)
Dlatego ja staram się jak mogę. Kupuje jak najmniej kolorowych kladnikow do mojej lodowki, jem wiejskie jaja, oraz wijską kielbase, mam miod ze sprawdzonej pasieki, nie slodze bialym cukrem , smarze wszytsko na oliwie z oliwek.
Poczytaj o smażeniu i temperaturze dymienia. Nie zawsze oliwa jest najlepszym rozwiązaniem.
Mieszkałam 21 lat we Włoszech i choć miałam zawsze oliwę wiedziałam,że należy używać jej na surowo. Nigdy na oliwie nie smażę,bo szybko się palia wtedy powstają bardzo trujące związki.
Jeśli wydaje sie komus ze przeczytan w tyłu na opakowaniu ze w skladnie nie ma chemii albo ze jest jej iles tam i ile tam to jest w bledzie jesli mysli ze zdrowo ze odzywia. Bo producenki nie moga wpisac na opakowaniu dawki danego skladniku ktora jest przekroczona. i tu pies pogrzebany. Nigdy nie wiesz co jesz i ile.
a tu sie troche mylisz, bo czytajac etykietki, wg kolejnosci wypisane sa skladniki od tych, ktorych jest najwiecej (w najwiekszej ilosci). poza tym w miare zdrowa zywnosc uznaje sie gdy ma nie wiecej niz 5 skladnikow
Są do tego darmowe apilikacje na tel. Ja korzytam w skloie juz widze co jest mocno zainfekowane chemia a co nie 🙂 polecam wszystkim 🙂
Jaka to aplikacja?
Chemia w żywnosci jest Ok, ale tylko pod warunkiem że wspiera naturalne jej własciwosci. Ta obecna zmienia oraz tworzy inne kolory i zapachy to już jakas przesada.
Śmiać mi się chce, bo dziś właśnie stojąc w kolejce po żółty ser w ALMIE , czytałam sobie różne nazwy serów i ceny, a wiadom oze w almie słono trzeba zaplacic za 10 plasterków jakiegoś francuskiego zółtasa. No ale mniejsza z tym. Jest kilka serów teraz taka moda że pisza , że bez konserwantów. Cena za kilogram to 49,99 zł – PROMOCJA!!! wow! myśle sobie kupie dla córeczki która skoczyła roczek. No tak ale jak przeczytałam skład, to podziekowałam, środki E były, dlatego zgerygnwałam z tego francuskiego, propomycjego „zdrowego sera” .
Najlepszy żółty ser nadający się dla dziecka znalazłam w lidlu – z Biotrend!
Niestety a naiwnosc ludzka nie zna granc, wola ludzie poczytac co jest na etykiecie, np. taki jogurt o nazwie naturlany z dopiskiem „0% tłuszczu zdrowy „a nie wiedza ze to zagestnik , albo cukier zastapic innym szitem a napisac ze dieteteczny, to wole ten ciały cukier w sladzie niz slodziki i inne tego typu . Ludzie to wszytsko kupują, wydaja na to majątek. A przez z kilograma miesa robi sie 3 kilo, bo dodaje jakies smiecie ktore potem jemy. Firmy sie bogaca a my umieramy…
nie uchroni sie przed chemią, wszedzie jest , i skutecznie daje o sobie znac.
Dokładnie !!! Wszystkie te choroby które nam obecnie towarzyszą to z winy chemii w żywności i nie tyko, bo i w powietrzu, bo i opakowaniach w których przechowujemy żywność bo i napojach, toksyczni są też ludzie którzy skutecznie odbierają nam lata życia. ŚWIETNY POŚCINA 🙂
Super, bardzo pomocny material. Moje dzieci nie toleruja zadnych numerków E…. reakcja natychmiastowa. Ja również jestem znana ochroniarzom 😉
„Syndrom chińskiej kuchni”! Jako nastolatka żyłam zupkami chińskimi, piłam rozpuszczone kostki rosołowe kilka razy dziennie. Miałam permanentny ból głowy, bóle żołądka i palpitacje serca. Przebadano mnie wzdłuż i wszerz, wszystkie wyniki miałam w normie a jednak dolegliwości nie ustawały. I dziś przez przypadek być może odkryłam ich przyczynę.
Ps. Kostki rosołowe wylądowały w koszu bo mimo, że nie prowadzę diety zdrowej w 100% zrezygnowałam z największych świństw. (Dolegliwości ustały)