Ludzie się ze mnie śmieją. Na razie nie robią tego na sam mój widok, ale jeśli tylko spędzą ze mną co najmniej pół dnia, drwią ze mnie przez najbliższe pół roku. Powód? Prozaiczny: jedzenie. Widok ilości pochłanianego przeze mnie jedzenia poraziłby nawet Obeliksa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo jeść lubi każdy, gdyby nie fakt, że jestem… cóż, dość szczupła. No dobra, przeraźliwie chuda. Nie wierzycie? Zobaczcie Płaski brzuch po ciąży. Od wczesnego dzieciństwa w tej kwestii niewiele się zmieniło, bo od zawsze byłam medycznym ewenementem. Po prostu im więcej jadłam tym bardziej chudłam. A ponieważ na wiosnę wszyscy się odchudzają, to i ja postanowiłam zrobić coś w tym temacie, mianowicie: przytyć.
Sprawa nie jest łatwa, bo moja rodzina i licznie odwiedzający mnie znajomi wiedzą (także z bloga), że jestem maniaczką zdrowego odżywiania. Żeby nie zniszczyć swojego wizerunku, postanowiłam robić to na tyle dyskretnie, na ile to tylko możliwe. Śledzą mnie też baczne oczy mojego męża i córki, więc smażone kotlety i kopa ziemniaków na talerzu nie ujdą ich uwagi. Nie mogę zrobić też tego, co przydarzyło się jednemu anonimowemu obżartuchowi z „Ukrytej prawdy”, któremu żona znalazła ukryte pudło ze słodyczami. Pan ten mógł zrzucić winę na swojego synka, ale moja Lenka jeszcze sama nie chodzi do sklepu i nie dźwiga kartonów… Zatem oto, co wymyśliłam. Szczwany plan, co?
1. Kosteczki rosołowe i Vegeta.
Zupełnie nie wiem, czemu Pani Gessler odradza w swoich rewolucjach, przecież tak pięknie zatrzymują wodę w organizmie! Ilość soli do nich dodanych no i ten przepyszny glutaminian sodu zaokrąglają brzuszek do efektu „6. miesiąc ciąży” błyskawicznie. Efektem ubocznym są może i wiatry, ale przecież zawsze można otworzyć okno w sypialni… Mąż zadowolony, bo zawsze narzeka, że duszno… Niby coś słyszałam o syndromie chińskiej restauracji, wywołanej nadmiarem glutaminianu, ale komu by przeszkadzały permanentne bóle i zawroty głowy, kołatania serca i pocenie się… Glutaminian ma też tę zaletę, że zwiększa apetyt i uzależnia, więc ciągle chce nam się więcej i więcej. A o to w tyciu przecież chodzi, prawda?
2. Owoce wieczorem.
Najlepiej banany, winogrona i pomarańcze. Mężowi wmówię, że to inwestycja we własne zdrowie, bo potrzeba witamin ze względu na porę roku. Wtajemniczeni wiedzą jednak, że chodzi o cukry proste, w tym przypadku fruktozę, która nie dość, że dostarczana w ogromnej ilości doda kilka kilogramów w szybkim czasie, to jeszcze doda energii na caaaaałą noc.Senz głowy. Tylko żeby ta noc nie była zbyt intensywna – w końcu jem na noc po to, żeby nie zdążyło się strawić a rano zaowocowało pięknym wypukłym wzdęciem. Fruktoza ma wprawdzie tę cechę, że duża jej ilość wpływa negatywnie na wątrobę, ale przecież ja wątrobę mam zdrową!
3. Zamieniam domowe musli i gronolę na crunchy i płatki dla dzieci.
Powodem będzie tutaj domniemany ból dziąseł lub zębów– mąż łatwo uwierzy, że nie mogę gryźć twardych ziarenek i muszę zmienić na coś bardziej przystępnego. Tymczasem w tych płatkach czyhają moi najlepsi sprzymierzeńcy – cukry różnego rodzaju! Wszystko oblepiane jest pseudo-miodem, a w rzeczywistości czymś, co nazywa się syropem glukozowo-fruktozowym. Ten wspaniały wynalazek jest dla producentów o wiele tańszy niż cukier, więc wykorzystywany bywa jako środek słodzący i dorzucany do wszystkiego, co tylko możliwe: od jogurtów poprzez płatki śniadaniowa aż po keczupy i musztardy. Czasem ciężko go wyczuć, bo przykładowo czekoladowe płatki przez obecność kakao nie są takie słodkie, ale nie dajcie się zwieźć – syrop tam jest i czeka, żeby się rzucić na nasze komórki tłuszczowe i rozciągnąć je do granic możliwości (a górnej granicy nie ma..). Jest to główny winowajca epidemii otyłości w USA, ale przecież w Polsce taka epidemia nam nie grozi, nieeee…
4. Zamieniam domowe soki owocowe i warzywne na „100%” sklepowe oraz owocowe nektary.
Dla niepoznaki przelewam je do dzbanka i udaję, że to domowe. Jeśli ktoś się zdziwi, że smak się zmienił, wmawiam, że to inny gatunek jabłek/kupione w supermarkecie, pewnie chińskie/za długo leżały w piwnicy babci i może trochę nadgniły (dotyczy jabłek)/dolewam do nich wody, żeby było taniej. Znowu mąż zadowolony, bo taka jestem oszczędna, kupuję tańsze i rozcieńczam, wprawdzie może to nie to samo, ale zawsze to dwa złote w portfelu… My zacieramy ręce, a te kilkadziesiąt łyżeczek dosypanego cukru do litra wodo-soku już zaciera… hmmm… ręce?..
5. Zamieniam jogurty naturalne na owocowe.
Trudno będzie się z tego wytłumaczyć. Można wmówić, że testujesz dla jednej z firm nowe smaki. Albo że potrzebujesz takich właśnie kubeczków, bo córka potrzebuje do przedszkola. Mniej obeznanym w temacie współmałżonkom można opowiadać, ile to w nich jest owoców, aż pachną i kolor mają! (nie wspominamy nic o barwnikach i aromatach). W efekcie zamieniamy wysokowapniowy, wysokobiałkowy, nieperfumowany i niesmakowy jogurt naturalny na owocojogurt, do którego wrzucono resztki z owoców, z których wcześniej wygnieciono pseudosok. Ale jedząc go nie myślmy o tym, myślmy natomiast, jak ta kupa dodanego cukru chętnie powędruje na nasz brzuszek i zamieni się w solidną oponkę. Grunt to pozytywne myślenie…
6. Jem nadal warzywa.
Cóż, bliscy przyzwyczajeni, to nie mogę tak drastycznie ich tego pozbawić. Zatem: do ziemniaków zaczynam dodawać masło i mleko – wolę teraz puree, przecież bolą mnie zęby (patrz pkt 3); brokuły robię z sosem serowym (robię go sama, z 4 rodzajów „serków topionych” i najtłustszego sera na rynku, np. salami), do marchewki z groszkiem dodaję zasmażkę, koniecznie na smalczyku – nikt się nie spostrzeże. Ponadto rezygnuję z kapuśniaku na rzecz bigosiku z boczkiem i kiełbaską (bliskim nakładam bez tych specjałów, sama kapustka, sobie chowam je pod spód; jem tak długo, aż wszyscy odejdą od stołu i połykam szybko te schowane, ociekające tłuszczem skarby kiedy nikt nie widzi). Zamieniam świeże pomidory z piersią kurczaka na suszone pomidory w oleju – podobno bardzo kaloryczne, w sam raz dla chudzielców.
7. Zamieniam domowe masło orzechowe na sklepowe.
To drugie ma wielką zaletę w postaci tłuszczów utwardzonych, które nie dość, że pomogą podnieść się wskazówce mojej wagi, to jeszcze podniosą mi cholesterol. Cóż, ale coś za coś – ładny wygląd przede wszystkim, a kto widział 30-latkę z miażdżycą? Niemożliwe. Mnie to nie spotka.
8. Zamieniam chleb pełnoziarnisty na wieloziarnisty.
Panie w piekarni i tak nigdy nie widzą między nimi różnicy, podobnie jak większość ludzi na ulicy. Zatem zamiast grahama i razowca, wybieram bułki z dynią, słonecznikiem i siemieniem lnianym. Wyglądają bardzo zdrowo, a pokażcie mi takiego, który wie, że te właśnie ziarna są bardzo kaloryczne i tłuściutkie.
9. Podgrzewam każdy posiłek, nawet śledzie (koniecznie w śmietanie, zjadam je teraz z ziemniakami, a nie w occie na zimno) oraz lody (zamieniłam waniliowe dobrej firmy na taniutkie dyskontowe o smaku toffi i z bakaliami). Jako maniaczka zdrowia wiem, że zimne posiłki pomagają spalać kalorie, a ciepłe przeciwnie. Grzeję więc wszystko po kolei, nawet wino (do grzańca trzeba wybrać słodkie – bomba kaloryczna). Z kolei bakalie to kolejna porcja wysokokalorycznych dodatków – szczególnie rodzynki i migdały.
10. Ograniczam ruch jak się da.
Zaczynam jeździć wszędzie samochodem. Mąż może się zdziwić, bo dotychczas gdzie mogłam, to szłam albo nawet biegłam. Mniej obeznanemu z motoryzacją można wmówić, że przeczytałaś, iż codzienna jazda jest wskazana ze względu na akumulator, ale mój na to nie pójdzie. Wymyślam znowu małą kontuzję – dobra jest rwa kulszowa, bo dzięki temu ograniczam też domowy ruch. Kończę z szorowaniem podłóg na kolanach – kupuję obrotowego mopa (nie trzeba się nawet obracać). Nie biegam za dzieckiem po domu – przecież mam rwę… Kupuję nawet krzesło obrotowe z kółeczkami – na szczęście podłogę mam równą, więc wszędzie wjadę. I tylko sobie siedzę, jeżdżę i tyję.
Mam nadzieję że uda mi się w tydzień, bo dłużej raczej na takiej diecie nie pociągnę. Nie, żebym nie była wytrwała, tylko nie wydaje mi się, że można pożyć dłużej niż tydzień żywiąc się w ten sposób…
Mrugam do was okiem, mrugam… tak mrugam, że mąż zapytał mnie właśnie, czy oprócz rwy i bólu zębów nabawiłam się też tików nerwowych…
Niestety Pani Kingo wiem ze ten post napisany jest pol żartem pol serio ale niestety tak wyglada dieta przeciętnego Kowalskiego… Podziwiam Panią i bardzo bardzo chciałabym przeczytać post z pomysłami na fajne, szybkie i zdrowe dania. Podejrzewam, ze nie tylko ja tutaj nie mam pomysłu jak urozmaicić domowe menu 🙂 a tak w ogóle to Kocham tego bloga!!! ❤️
Pani Kinga, to dla czytelniczek bloga KINGA:). Od dawna planuję posty z przykładowym menu, ale jakoś zawsze mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. Może wkrótce się za to zabiorę.
Tym, którzy jedzą jak szaleni wszystko i w każdej ilości polecam zrobienie badań w kierunku przyswajalności pożywienia. Nie wiem dokładnie gdzie się to robi, ale chyba trzeba najpierw iść do dietetyka. Moja znajoma też jest przeraźliwie chuda, a je za trzech. Jej otoczenie i ją samą zaczęło to zastanawiać, a nawet martwić, więc postanowiła się przebadać. Okazało się, że nie przyswaja pewnych produktów i to właśnie tych, których spożywa najwięcej. Polega to na tym, że mimo, że ktoś dużo je, to żadne składniki odżywcze nie są przyswajane do organizmu tylko wydalane z niego w całości.
Nie rozumiem dlaczego musisz ukrywac przed mezem ze chcesz przytyc ? ?p.s jestem chuda jak patyk mam obecnie 36 l a popełniam wszystkie błedy które wymienilas przez całe zycie w szczególnosci zjadam około kg owoców kolo 12 w nocy lub cały słoik dzemu ze sklepowej półki i zawsze mam płaski brzuch wiec to chyba raczej geny o wszystkim decyduja..
Joanno… przeczytaj ten tekst jeszcze raz. Każde zdanie w nim zawarte to żart:)
czyli ten cały artykuł to zart nie zgodny z prawda?
Mam ten sam problem co Ty – nie ważne ile bym jadł, nie mogę utyć 🙁
Hmm kochana i tu cię muszę zmartwić, ponieważ popełniam w połowie te grzechy które tu wymieniłaś i uwaga – żyje już prawie 30 lat 🙂
rozbawiłas mnie, zwłaszcza tymi kostkami do rosołu 🙂 🙂
Swietny tekst!
Mimo ze nie mam tego szczescia co ty i musze uwazac co jem zeby nie przytyc , to moja zajawka ze zdrowym jedzeniem narodzila sie glownie z powodow poprawienia jakosci jedzenia, ktore w USA jak wiadomo moze byc zabojcze. A juz w momencie kiedy na swiecie pojawil sie moj syn, a raczej dlugo wczesniej, stalo sie dla mnie oczywiste ze jego rozwoj zalezy od tego co jemy i nie moge zasmiecac tego nieskazitelnego organizmu.
Wazne jest bycie swiadomym !
P.s chyba zaczne sie dzielic moimi doswiadczeniami zywieniowymi na blogu
Pierwszy raz trafiłam na tę stronę i już wiem, że nie może być inaczej – będę tu często zaglądać 🙂
Jestem tu pierwszy raz, wpis wcisnął mnie w fotel! 😀 Na pewno zajrzę tu jeszcze wiele razy 🙂
Bardzo się cieszę:)
Polecam lekturę książek „Filozofia smaku/zdrowia/życia”. Niestety nie żyjemy w klimacie w którym wskazane byłby zimne posiłki. Wzorując się na dietach z ciepłych krajów – sałateczki, jogurciki itp. jemy coraz więcej zimnych posiłków, a często jest to początek przeróżnych chorób w po prostu wyziębionym organizmie. Ciepłe posiłki naprawdę nie są złe 🙂
Po całym dniu z ząbkująco-płacząco-krzyczącym dzieckiem tego mi było trzeba. Dziękuję za poprawę humoru, bo już myślałam, że to będą najgorsze urodziny w moim życiu :).
Punkt 8 jest moim zdaniem niedokończony, nawet trochę mylący (chociaż to trochę temat rzeka…). Piszesz o tym że lepiej wybierać chleb pełnoziarnisty, zamiast „wieloziarnistego” (skąd ta nazwa w ogóle, naprawdę takie coś istnieje? To trochę nabijanie klientów w butelkę…).
No ale tak naprawdę w sumie nie to jest najważniejsze, tylko to z czego jest chleb zrobiony. Wiadomo, najlepszy jest chleb żytni (nie pszenno-żytni, nie „pseudo-żytni” zabarwiony karmelem…) bo ma niski indeks glikemiczny (nie podnosi poziomu glukozy we krwi tak jak pszenny, dzięki czemu nie mamy potem wilczego apetytu, poza tym takie skoki są po prostu niezdrowe). Oprócz tego przyspiesza przemianę materii, łatwo się nim najeść, obniża cholesterol, zapobiega miażdżycy, zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób nowotworowych.
Najlepiej jest kupować chleb żytni razowy. Najwięcej składników mineralnych (bo pełne ziarno) i najlepszy surowiec.
Myślę że rodzaj chleba jest jednak ważniejszy, no chyba że ktoś ma problemy z trawieniem bo taki chleb jest ciężkostrawny 🙂
Mam świetny przepis dla ciągłych głodomorów:) Sprawdzony, zdrowy, dla całej rodziny i można zjeść na śniadanie a także zabrać wszędzie ze sobą, na spacer, morze, zakupy itd:)
6 łyżek płatków orkiszowych można owsianych
trochę rodzynek, żurawiny itd kto co lubi
2 jajka
czubata łyżka mąki im wyższy typ tym zdrowsza
jednego banana rozgniecionego
łyżka zmielonego siemienia lnianego oraz zmielonego słonecznika
Wszystko wymieszać i na patelnie z kropelką oleju,ręcznikiem papierowym zbieramy nadmiar
Smażyć ok 5 min na każdej stronie na małym gazie (na elektrycznej ustawiam na 6)
Można górę posmarować domowym dżemem 🙂
Nie moge sie zebrac żeby isc na fitness. moze napiszesz jakis post motywujący ?
Jak ja nieznosze sportu. ale opon rosnie i nie widzi przeszkod zeby sie zwiększać.
A propos grzańca – to jakie najbardziej lubisz ? chodzi mi w ogole o wino, ja nie jestem jakaś fanka wina ale może Ty pijasz i możesz cos polecic ?
Dzięki Tobie teraz już wiem że jednak jest róznica pomiędzy chlebem pełnoziarnistym a wieloziarnistym.
Nigdy nie lubiłam masła orzechowego … :/
Bardzo ciekawy, przwrotny pomysł z tą dietą 😉 Ja jednak „pocieszę”, że po tygodniu byś nie umarła, ba nawet po miesiącu czy więcej. Sama stosowałam podobną „dietę” jeśli można wrzucanie w siebie wszystkiego na co się ma ochotę, gotowego i długoterminowego, nazwać w ogóle dietą (plus oczywiście leniwość wrodzona do jakichkolwiek sportów i ruchu), przez jakieś 20 lat i ani nie byłam gruba, ani nie chorowałam. Ba, znam osoby w wieku podeszłym żyjące i żywiące się tak, że naturą ludzkiego organizmu i możliwościami dostosowywania się do warunków ekstremalnych można się zachwycić. Naprawdę, moża jechać na glutaminianie sodu latami, zwiększając jego spożycie do wartości dawno przekraczających dawkę dopuszczalną i żyć bez jakichkolwiek problemów. Nie, nie mówię, że w związku z tym trzeba tak robić czy zachęcam do igrania ze zdrowiem. Świadomość społeczna rośnie, co poniektórzy (np. ja) odkryli, że potrafią czytać i że są etykietki, które zawierają informacje do czytania i to jest odkrycie postępu czasów 😉
Pomysł ze zdjęciem genialny 😀 normalnie jakbym kadr z serialu CSI kryminalne zagadki oglądała 😀
Kingo mam pytania do Ciebie:
1. co skłoniło Cię do zmian żywieniowych?
2. czy długo trwało zanim przekonałaś się do zmiany smaku niektórych potraw (np. po odstawieniu gltaminianu ;))?
3. czy dajesz Lence słodycze?
4. Pewnie na to pytanie nie odpowiesz :P, ale ile masz wzrostu i jaką wagę? ja ostatnio się ważyłam, mierzyłam, obliczyłam moje BMI i wyszło, że jestem za niska w stosunku do wagi 😛
Ciekawa forma zwrócenia uwagi na błędy żywieniowe. Co do p-ktu 9 nie mogę się zgodzić. Chyba, że masz jakieś badania naukowe potwierdzające lepsze spalanie, gdy je się zimne? Według mojej wiedzy to jest mit. Reszta jest ok.
Czytałam o tym, podobno organizm zużywa więcej energii do tego żeby ogrzać zimny posiłek który został spożyty.
Jogurty naturalne ze świeżymi owocami są pyszne. Nie wiem dlaczego niektórzy rodzice kupują dzieciom te pseudo zdrowe jogurty owocowe (reklamy na dodatek kusza że są w nich całe owoce) hahaha ładne mi to coałe owoce, znalazłam nie raz brązową truskawkę która nie wyglądała jak truskawka, dobrze ze na jogurcie pisało ze to truskawkowy stad zgadłam
Oj ja mam 17 lat i 51kg ,171cm i wcale mi się to nie podoba xd wręcz zawsze chciałam to zmienić , ” komplementy” w stylu -ale jesteś chuda , wcale mi sie nie podobają a wręcz przeciwnie to mój największy kompleks no ale cóż są też dobre strony medalu …fajnie ze nie jestem sama 🙂 kocham zdrowe odżywianie ale nie bez przesady do mc też czasami wpadam a i tak wszyscy się dziwną że jem za trzech a taka szczupła pfffff te geny ! Ale chociaż humor poprawiony , pozdrawiam.
Najlepsza dieta cud to nie żreć 🙂
Ja w ciązy przytułam 25 kilo ! Byłam załamana, zaraz po troche spadłam jak każda kobieta po porodzie, ale do dziś czyli miją już prawie rok, a mi zostało nadal jeszcze 10 !
Wszystkie ciuchy kore mialam rozdałam po rodzienie bo juz w nie nie wejde, a sama przeszłam o oczko wyzej.
Musze sie zabrac za siebie ale przy dziecku – to mi ciezkoo ojj ciezkooooo
Zamiast podrzewać posiłki – smaż je ! Na dużej ilości zwierzęcego oleju, najlepiej na słonince 😀 😉
post rewelka
sklepowe nektary no to jest najwiekszy syf! jak mozna je w ogole kupowac , wydawac na to pieniadze i dawac je dzieciom. chyba matki samobojczyni
NAJLEPSZY WPIS! Taka dawka humoru w świetnym stylu, tytuł chwytliwy, tekst wybitny 🙂 Uśmiałam się nieźle 🙂 Pozdrawiam
Cieszę się. Doszłam do wniosku, ze to moje marudzenie o o zdrowym jedzeniu nie działa na moje czytelniczki. Użyłam więc podstępu:)
a może by się po prostu przebadać w kierunku celiakii albo chorób hormonalnych? 🙂 Moja mama miała ten sam problem, jednak okazało się że ma celiakię (jakże modna dzisiaj choroba!), zmieniła dietę na bezglutenową i dzisiaj waży normalnie 🙂
Badałam się. Jest ok. To chyba taki mój urok:)
Przez całe życie mam dokładnie tak samo. Jestem wysoka (176) i ważę cały czas 55 kg. Robiłam już tyle rzeczy żeby przytyć, bo rodzice prosili, lekarze sugerowali (pomimo tego, że wyniki mam ok), że kość na kości.Przytyć mi się niestety nigdy nie udało:/Fakt też mam obsesję na punkcie zdrowego (nie dietetycznego) jedzenia, jednak to są chyba na prawdę geny. A powiedz mi, jak byłaś w ciąży lekarz nie martwił się o Twoje wyniki, wszystko było okey? Bo mi niektórzy próbują wmówić, że taka ciąża to zagrożona może być:/ Bo oni znają takie osoby i ciąża była zagrożona:/
W ciąży ( po ciąży i przed ciążą też) wyniki były prawidłowe. Ale tak jak pisałam wcześniej w komentarzu, podczas ciąży przeszłam do wagi ciężkiej:)
Ech ,jak ja to dobrze znam.Nawet pod koniec ciąży ważyłam 50kg (przed porannym wysiusianiem:-) ).
Zawsze byłam taka chudzina ale diety cud na przybycie nie odnalazł am jeszcze.A czas się pospieszyc ,bo córki nie tylko w zwyż ale i wszerz mnie przerastają:-)
Ja w ciąży przeszłam do wagi ciężkiej, ale po porodzie szybko wróciłam do piórkowej:)
Haha 🙂 Śmiałam się do kompa czytając Twój tekst 🙂 Dobre. Przypomniało mi się jak byłam w pewnym momencie swojego życia, gdzie obżerałam się jak świnka (ładnie to ujmując), a waga spadała… stres wszystko pochłaniał, a ja nienawidziłam swojego odbicia w lustrze, bo sterczały mi wszystkie kości (ważyłam 45kg przy wzroście 166cm). Zaczęłam obżerać sie pączkami przed snem i po kilku miesiącach pomogło 😉 Lubie jeść, niekoniecznie zdrowo 😛 a dzien bez czekolady, to dzien stracony 🙂 W obu ciążach przytyłam 20kg 🙂
Oj ja też mam ogromny problem z przytyciem, w drugiej ciąży przytyłam 30kg i stwierdziłam, że w życiu nie chciałabym tak wyglądać. Kilogramy oczywiście spadły w mgnieniu oka i nadal jestem chuda, a tak bym chciała chociaż te 5kg przytyć:( Niestety ostatnimi czasy jedzenie to dla mnie obowiązek, a nie przyjemność:( Chciałabym zacząć zdrowo się odżywiać, ale zazwyczaj nie trwa to zbyt długo bo zaraz tęsknię za białym pieczywem i płatkami kukurydzianymi:( Czy mogłabyś wrzucić posta- Twoje menu na cały dzień? A ten post rewelacja:) Pozdrawiam
Problem z moim menu jest taki że ja sama nie jestem przekonana, że jest ono takie idealne. Nie jestem dietetykiem, więc nie chcę robić z siebie eksperta od żywienia. Ale może kiedyś przygotuję taki post bo sporo osób o to prosi.
Mam taka prośbędo Ciebie.
Mogłabyś mi napisać w moim mailu, jesli mialabys chwilke czasu jakies gotowe przepisy na szybkie sniadania.
Codziennie brak czasu na zjedzenie zdowiego posiłku, baaa nawet nie je go w ogole.
bede Ci bardzo wdzieczna,
pozdrawiam
wierna czytelniczka
O matko, śmieję się do kompa 🙂 Swoją drogą od samego czytania czuję jak mi tyłek rośnie (a ja akurat przytyć nie chcę) :)))
W tym wpisie najbardziej podoba mi się ten przysłowiowy „mąż” .
Się do cepiłaś 😉
Mąż odgrywa tu bardzo ważną rolę.
Ech że ja nigdy nie czytam etykiet z tyłu opakowania mała czcionką !
Nie wiedziałam że jogurty owocowe są niezdrowe.Pisz wiecej takich postów, bede bardziej swiadoma.
trenuje twoj sposob na plaski brzuch po ciazy z tamtego posta:)
beda efekty:D:D:D:D
Na bank będą:)
Pani Kingo, szacuneczek za tego posta. Niby to żart ale ja wiem że żeby tak wygladać jak Pani to nie zasługa gwiazd na niebie tylko tego że wlasnie Pani tak dba o własny wyglad. bo w zyciu nie chodzi tylko o to zeby dbac o wyglad zewnetrzny ale o ducha. a zdrowa dieta to nie tlyko plaski brzuch to rowniez nasze samopoczucie.
ej ej jaka pani?:)
zawsze miałam problem ze zdrowa dietą. brak czasu. jednak zrobienie obiadu bez kostki rosołowej kosztuje wiecej. i czasu i pieniedzy. jak Ty to robisz, ja nie mam tylu chęci.
Chcę być zdrowa. To główny motywator.
Masz makijaż na tym zdjęciu?
Pełna „tapeta”, tusz na rzęsach no i wiadomo… photoshop:)
Pamiętam wszystkie Twoje wpisy odnośnie zdrowiego zywnia i innych tego typu rzeczach. Nic dziewnego że jestes laseczka. Tak trzymaj
POST REWELACJA. SĄDZE ZE I TAK NIE PRZYTYJESZ. TO GENY
A prawda:)
🙂 fajny wpis 🙂 ja 7 miesięcy po ciąży i brzusiu ładny 🙂 ale kosztuje mnie to sporo – 4 razy w tygodniu ćwiczenia i 90% powyższych punktów wyeliminowanych 🙂 Ale mam pytanie… bo ciągle zmagam się z kwestią śniadania – nie potrafię wyobrazić sobie śniadania bez muesli. Kupuje muesli w sklepie, takie dla dorosłych 😉 ale mają gigantyczną ilość kalorii – jakieś 350 kcal wpada mi do kubka. Jednak kiedy zliczę kalorię z „domowych muesli” czyli porcji płatków owsianych i dodanej do tego mieszanki orzechów i bakalii (studencka ;)) wychodzi podobnie. Kinga – jaki masz przepis na domowe płatki które nie zaszkodzą brzuszkowi ? 😀
Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ja np. kiedyś nie lubiłam ciemnego pieczywa, jadłam tylko biały chleb. Teraz jem tylko pieczywo ciemne, a białego nie znoszę. Na śniadanie propobuję ci owsiankę ( gotuje płatki owsiane na mleku – z dodatkiem kaszy manny i jaglanej. Do tego dodaje orzechy i owoce. Słodzę miodem. Pycha). Tylko po takim pierwszym śniadaniu po godzinie siadam do drugiego śniadania bo jestem głodna. Take moje życie ciężkie. Kończę jeden posiłek i już myślę o nastęonym.
I co wtedy zjadasz na drugie śniadanie?
Chyba wszystkie Kingi tak mają 🙂 Gdy moje koleżanki chciały schudnąć, ja szukałam „diety” na przytycie 🙂 dzisiaj tez mam z tym problem chuda jestem cały czas 🙂 Post super 😉 jak większość ostatnio 🙂
A dziękuję:)
Nie no kobieto, PADŁAM!!! Numero uno wśród Twoich wpisów. Sikam tu. No może nie licząc punktu z winogronami. Bo ja jestem w stanie żadnego posiłku nie zjeść w ciągu dni, ale zakończyć go muszę winogronami. Inaczej nie trawię ;P
A! wiesz, że Cię nie lubię? im więcej jem, tym bardziej chudnę?? No weeeeeź! 🙂
🙂 miło mi razy 100