Należę do typu Matki Drżące. Nieustannie myślę, kombinuję i szacuję, co tu zrobić, żeby moja córka była szczęśliwa. Z jednej strony zależy mi na tym, żeby była mądrym dorosłym, a z drugiej boję się, żeby nawet delikatna presja nie zaszkodziła jej psychice. W tej kwestii zachowuję się jak osiołek, któremu w żłoby dano. I tak, jak swojej córce nie dam umrzeć z głodu, mnie samej z powodu tych przemyśleń i stresu z tym związanego grozi niedługo śmierć z wycieńczenia.
Oczywiście jak zwykle nieco przesadzam. Faktem jest jednak, że dbam o rozwój fizyczny, psychiczny i intelektualny swojej córki (chyba tak jak każda matka). Dbam też o rozwój swoich rodzicielskich kompetencji. Jako że na studiach mnie ten temat niespecjalnie interesował i opuszczałam wykłady, dla których dałabym się teraz pokroić, to teraz muszę nadrabiać stale dokształcając się w tym temacie . Oto rezultaty mojego rekonesansu w temacie „Jak wspomagać rozwój małego dziecka?”:
1. Zabawa
Nie chodzi o to, żeby zabawa wyglądała jak WF w podstawówce (czyli wf „na macie” – „macie piłkę i grajcie”). Zabawa musi być twórcza i najlepiej pod niewielką kontrolą rodzica. Chodzi o to, żeby dyskretnie dać dziecku kierunek, w którym ma w zabawie podążać. Świetnie wpływa też zabawa w przebieranki, gdzie dziecko ma okazję wcielić się w różne role. Spróbujcie zadać dziecku zadanie, żeby wcieliło się w dorosłego – chyba, że nie macie poczucia humoru albo dystansu. Omijajcie szerokim łukiem działy z zabawkami edukacyjnymi – większość z nich jest zbyt prosta jak na umysł waszego dziecka. Zdaje się, że producenci nic nie wiedzą o rozwoju dziecka, które potrafi ze zwykłego pudełka i rolek po papierze toaletowym wyczarować coś, co dorosłym nie przyszłoby do głowy. Doskonale sprawdzają się właśnie zabawy twórcze typu „zrób to sam”; dla naszego pokolenia guru w tym zakresie był Adam Słodowy. Jeśli są tutaj rodzice, którym zdarzyło się kupić prezent i dziecko zamiast nim bawiło się papierem, taśmą lub torebką, w którą był zapakowany, to wiedzą o czym mówię…
2. Przytulanie i dotyk.
Naukowcy pobadali, pobadali i odkryli, że więź z rodzicami ma ogromne znaczenie dla rozwoju mózgu. Pisałam już (tutaj )co nieco o neuronach i połączeniach, które odpowiedzialne są za kojarzenie i inteligencję. Liczba neuronów nie zmienia się z wiekiem, zmienia się natomiast liczba właśnie owych ważnych połączeń (dla zainteresowanych: dendrytów i aksonów). Ta sieć może jednak zbudować się tylko dzięki stymulacji. Najlepszym sposobem na nią są: dotyk, czułości i przytulanie. To bardzo ważne odkrycie, bo okazuje się, że wcale nie wystarczy rzucić dziecku garść zabawek edukacyjnych i patrzeć, jak mądrzeje. Dobra więź z rodzicami sprawia, że dziecko jest bardziej zrównoważone i stabilne emocjonalnie, a to z kolei przekłada się na jego pewność siebie. Ta z kolei pozwala świetnie odnaleźć się dziecku w każdej nowej sytuacji. Jakie to proste, prawda?
3. Ruch i ćwiczenia fizyczne.
Nie różnimy się tak bardzo od naszych braci z ery kamienia łupanego. Dzieci bowiem rodzą się z naturalną potrzebą ruchu, dokładnie tak, jak było to kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Potrzebuje tego ich ciało, ale również… mózg! Dziecko, które ma okazję do biegania, wspinania się i skakania poszerza swoje horyzonty i czyni go otwartym na nową wiedzę i naukę. Badania mówią, że najlepsze dla rozwoju mózgu są ćwiczenia aerobowe; co ciekawe, jeżeli kobieta w ciąży uprawia w stopniu umiarkowanym taki rodzaj ćwiczeń, to robi pierwszy krok, aby mózg jej nienarodzonego dziecka rozwijał się szybciej niż dzieci, których matki prowadziły nieruchomy tryb życia. Dzieci mają ogromną ilość energii (w przeciwieństwie do rodziców…) i siedzący tryb życia powoduje u nich frustracje i wzrost agresji. A jeśli dołożymy do tego szkołę, w której głównie się siedzi, to nic dziwnego, że takie dziecko myśli tylko o tym, żeby połazić bez potrzeby po klasie a nie przyswajać nową wiedzę. Zapewnienie dziecku zdrowej porcji ruchu zaprocentuje, więc… na spacer!
4. Stymulacja.
Nie, nie biegnijcie jeszcze zapisywać swoje dziecko na kolejne dodatkowe zajęcia. Już w tej sprawie się wypowiadałam, kto nie czytał, niech zerknie tutaj. Jeszcze raz użyję porównania umysłu dziecka z tajemniczym ogrodem, do którego klucz mają rodzice; bez klucza nie można dojrzeć, co kryje się za bramą. Od nas zależy, czy i w jakim stopniu potencjał dziecka zostanie wykorzystany. Ale trzeba to robić w sposób mądry. Na początek świetnie sprawdzi się otoczenie, które pozwoli dziecku na nieskrępowane eksperymenty i badania – oczywiście w granicach rozsądku i w bezpiecznych ramach. Może pomóc w tym stworzenie pokoju (lub w mniejszych mieszkaniach kąciku) ze wszystkim, co nam wydaje się niepotrzebne i pierwotnie miało wylądować w koszu. Dołóżmy do tego trochę muzycznych instrumentów (niekoniecznie fortepian i kontrabas, wystarczy tamburyn, flet czy trójkąt), przybory do malowania i kolorowania oraz worek klocków, a już możemy być dumni z przygotowania terenu. Edukacyjne programy i bajki też mają swój sens, choć psychologowie obalają tę teorię. Potwierdza ją jednak wiele moich znajomych i ja sama. Taki sposób stymulacji ma jednak sens tylko wtedy, gdy odbywa się w sposób ściśle kontrolowany – czyli nie puszczamy ich dzieciom do 1-2 roku życia oraz siedzimy przy dziecku i wyjaśniamy, opowiadamy, dopowiadamy i śpiewamy. Konia z rzędem temu, kto spełni te założenia…
5. Mówienie.
Jeśli jesteś rodzicem, nie bierz sobie do serca powiedzenia: „Mowa jest srebrem, milczenie złotem”. Dziecko potrzebuje, żeby ktoś do niego mówił. Na początku nie ma znaczenia nawet, co mówisz. Mądre głowy radzą, żeby dążyć do 2100 słów na godzinę. A po co? Otóż inteligencja kształtuje się w sposób relacyjny. Dziecko musi słyszeć mowę żywego człowieka, a nie telewizora. Mózg wykrywa interakcje społeczne i jeśli tylko poczuje, że mówi do niego żywy człowiek, natychmiast reaguje wytwarzaniem nowych połączeń mózgowych. Kompetencje werbalne są badane w testach inteligencji i naukowcy jednoznacznie potwierdzili, że mówienie do dziecka podwyższa IQ. Oczywiście jest to tylko jedna z wielu jego składowych, ale nic nie kosztuje, a dla kobiet, które nie mają się komu na co dzień wygadać, takie słuchające niemowlę wydaje się zbawieniem. Dziecko słyszy i rozumie więcej, niż nam się zdaje, nie potrafi tylko odpowiedzieć. Mówić trzeba optymistycznie, niosąc pozytywny przekaz, wspomagać się mimiką, zwracając się bezpośrednio do dziecka.
6. Głośno!
Podobnie jak to się ma z mówieniem, czytanie pomaga rozwinąć więź i wzmocnić kompetencje językowe. Jednak czytając posługujemy się o wiele bogatszym słownictwem niż w języku potocznym. Im wcześniej zaczniemy czytać dziecku tym łatwiej będzie go namówić do tego w przyszłości, bo zainteresowanie trzylatka książką, jeśli jeszcze nigdy jej nie widział na oczy, może być trudne… Czytanie na głos dzieciom nie jest jednak takie proste jak by się wydawało. Dlaczego? O tym niedługo, zaglądajcie na bloga.
Moja córeczka ma 14 miesięcy i ciężko u nas z czytaniem. Jak tylko wyciągam książkę to zaraz ją zabiera i chce gnieść kartki. Jak ją wezmę na kolana to się wierci i chce uciekać. Masz jakieś rady albo sposoby?
Lenka <3
Ladygugu proszę powiedz mi jak niektórzy rodzice muszą mieć opiekunkę do dziecka ponieważ cały dzień pracują jak w takim dziecku wpoić pewność siebie i bycie mądrym człowiekiem !?? pozdrawiam
Piekna fotografia. Czy to Ty robiłaś jej to zdjęcie? A jak mądrze na nim wygląda – jak kobieta z klasą 😉
Sadzę że wszystko po trochu ma swój cel za wychowanie. Lepiej nie ignorować rozwoju dziecka i dac mu wszystko to co najlepsze to co najbardziej potrzebuje.
Gaduły to nawet 10 000 słów w godzinę przez 24 h gadać potrafia
Szacun dla nich ja bym nie dał rady mimo szczerych chęci
Grunt to dobry grunt za malucha! Lepiej tam robić wszystko co w naszej mocy żeby i w młodym wieku i w czasie kiedy bedzie później dorosłym był szczesliwy, dobrze wychowany, kulturalny i miał wszystko co potrzbuje. Taki wąłsnie chce zbey byl moj syn
Lenka ma piekna opaskę, uwielbiam takie kolorki pastelowe
Mój syn to nieudacznik i tępak. Robiłam wszystko, co tylko było można, puszczałam mądre bajki, kupowałam mądre książki, miał 4 pudła zabawek jak był mały, ciągle mu mówiłam, jaki jest mądry i inteligentny, a mimo to ma 10 lat i musi mieć 2 korepetytorów! Już nie wiem, czy on się taki urodził czy ja coś źle zrobiłam? Pomocy!
Myślę Renia, że to Ty jesteś tępakiem i nieudacznikiem!!! I Nie wyobrażam sobie jak można tak myśleć i pisać o własnym dziecku! Każdy rozwija się w innym tempie i każde dziecko inaczej przyswaja wiadomości, ja w podstawówce i gimnazjum byłam tragiczna z matematyki i fizyki, w 1 klasie brałam korepetycje z jednego i drugiego…jestem tępakiem? Otóż NIE! Pod koniec liceum miałam najlepsze wyniki z matmy i fizyki. Wszystko zależy od nauczyciela! A Ciebie w roli matki sobie nie wyobrażam…nie pozdrawiam
Pomocy to Ty potrzebujesz Renia… Jak tak mozna pisać o swoim dziecku… Po Twoim komentarzu sądze że poziom Twojej inteligencji nie jest wysoki… Po co na siłe chcesz z niego robić geniusza?! tylko krzywdzisz tym dziecko i wrecz bedzie to przynosic odwrotne skutki…
Też czytałam o tym, że należy mowić 2100 słów na godzinę. Z tych badań wynikało, że wykształceni i dobrze systuowani rodzice wypowiadają właśnie 2100 słów, ci gorzej wykształceni i mniej zarabiający -1200, a słabo wykształceni i o niskich dochodach – tylko 600.
wiesz? ten termin „wspomaganie”, tak się zastanawiam, czy w ogóle i po co wspomagać? według mnie dziecko chyba samo w swoim tempie do wszystkiego dojdzie, a to wszystko co napisałaś, to dla mnie raczej takie normalne postępowanie 🙂 to tylko taka moja refleksja odnośnie samego terminu, bo post bardzo fajny 🙂
Wydaje mi sie, że nie dla każdego to wszystko jest takie oczywiste i naturalne. Ale może się mylę
na pewno warto o tym pisać i przypominać 🙂
Wszystko to, co napisałaś jest ważne. Dodałabym jeszcze, że jeżeli dziecko ma jakieś ukierunkowane zainteresowania, to powinniśmy pomóc dziecku, aby te zainteresowania rozwijać i pielęgnować. Wymaga to od rodziców czasem nie lada poświęcenia, ale może zaowocować w przyszłości 😉 Pozdrawiam 😉
SUPER POST! CHCE TAKICH WIECEJ I WIECEJ.
ŚLĘ POZDROWIENIA DLA PANI KINGI I JEJ PIEKNEJ CORECZKI
BUZIOLE
Miałam okazję kupić prezent dla córeczki mojej siostry, i własnie zamiast nim bawiła się kolorowa torebką w który był zapakowny. Wstyd mi było, jak to siostra powedziała – takie sa wlasnie dzieci
pewność siebie zdecydowanie poteguje sie poprzez kontakt z rodzicami .
Najfajniejsze zabawy dla dzieci to takie które nigdy nie widziały na sklepowej półce ani nigdy się w nie nie bawiły:) Z tym papierem toaletowym na przykład – świetny pomysł 🙂
Z tym czytaniem na głos to też podposuję się TU OBIEMA REKAMI I NOGAMI jeszcze. Dziecku trzeba czytac jak jeszcze nie wie co czytamy i nie wie co trzymasz w reku. W sensie że od niemowlaka zaczynamy. Potem nie ma sie problemów z niczytaniem lektur w szkole czy małym zasobem słów.
2100 słów na minutę? O ranyyy staresznie dużo 😉
Dbam jak potrafię o rozwój swojego dziecka pod każdym względem. Ale najważniejsze według mnie jest wypośrodkowac wszelkie reguły, gdzies oprócz ksiażek i poradników o wychowywaniu dzieci mieć jeszcze swoje rację i poglądy. A przede wszystkim to pokazywac nieustannie że się KOCHA
Ponoc dziecko odmładza:) Bo jak się musisz uśmiechać do niemowlęcia żeby odpowiadało usmiechem to wygładzają sie zmarszczki.
Mówię i mówię cały czas do mojego niemowlęcia. Zasycha mi w gardle i on się cieszy! Też uważam że trzeba mówić – głośno !
Co wieczór czytałam moim malutkim córeczkom ksiązki. Teraz kiedy juz chodzą do szkoły same mi czytają, opowiadają a ja chetnie tego słucham. Nie raz nawet kłamie mówiac ze nie czytałam nigdy ich lektury i prosze o streszczenie. Dziewczyny maja niezła frajde 🙂
„Od nas zależy, czy i w jakim stopniu potencjał dziecka zostanie wykorzystany. Ale trzeba to robić w sposób mądr” – bardzo mądre zdania! :))
Bardzo fajne te Twoje ostatnie posty! Czytam i czytam, nie opuszczam żadnego,
Jesli dziecko nie lubi ruchu, ważne aby za wszelką cene ten ruch mu zafundować. Fajnie wiec wymyslac dla niego takie zabawy zeby ono nie wiedzialo ze sie rusza 🙂
I tak nic nie jest potrzeba dziecku z tych wszystkich punktów bo jesli zabraknie Twojego numeru 2 to na nic wszystko
Podoba mi się to co napisałaś na temat chodzenia po klasie. Nigdy w ten sposób nie pomyślałam, a przecież to szczera prawda. Sama robiłam wszystko żeby nie słuchać nudnej lekcji tylko zeby wyskoczyć gdzies do wc czy podlać kwiatka 🙂
Hm, masz rację. Ciężko być rodzicem.Ciężko być dobrym rodzicem. Oczywistym jest, że miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa i wszechogarniająca, jednak prawdziwym wyzwaniem jest mądrze kochać dziecko. Fajnie, że piszesz o doszkalaniu się (ja też dużo bym dała by móc cofnąć się na uczelnię by wysłuchać wykładów mądrych głów o wychowaniu:)) Jednak to, co piszesz i z czym się zgadzam, to mądre wychowanie to składowa wielu elementów, i dopiero jak to się połączy może dać efekt. Bo co po stymulacji jak brakuje miłości, dużej dawki miłości:)