Wyobraźcie sobie: pomieszczenie 3 metry kwadratowe. Nie ma okien, bo znajduje się pod ziemią. Ciężkie stalowe drzwi. I 3096 dni, które spędzić musiała tu Natasha Kampush. Pamiętacie tę aferę? Po kilku latach w zamknięciu, dziewczynce (choć wtedy już kobiecie) udało się uciec od porywacza. Wilhelm Prokopil uprowadził ją spod domu kiedy miała 10 lat. Spędziła w takich warunkach osiem najpiękniejszych lat swojego życia.
Kiedy to piszę, włos jeży mi się na głowie. Ale nie mogę milczeć w tak ważnych sprawach, o których głośno ostatnio w mediach. Od ucieczki Natashy Kampush minęło już 10 lat, a ja teraz wspominam ją, bo porwania dzieci zdarzają się ostatnio coraz częściej. Jeśli myślicie, że to tylko wymysł amerykańskich reżyserów, to jesteście w błędzie. Ostatnio dzięki błyskawicznej interwencji wszystkich europejskich służb oraz fundacji Kid Alert 10-letnia, porwana w Szczecinie Maja odnalazła się, ale już w Niemczech. Mało brakowało, a byłaby o wiele dalej. Takie rzeczy dzieją się i nie próbujcie udawać, że znowu piszę o jakichś prasowych wymysłach!
Jak rozmawiać z dzieckiem o porwaniach? To chyba nawet gorsze, niż tłumaczenie, skąd się biorą dzieci… Bo od dzieciństwa uczymy swoje dziecko pewności siebie. Chcemy, by było elokwentne, wygadane, radziło sobie w różnorakich środowiskach. Nie dostrzegamy, że ta dziecięca ufność może doprowadzić do tragedii i same będziemy żałować, że dziecko nie boi się obcych. Z drugiej strony absolutnie nie można nam nakreślać dziecku przerażających scenariuszy i straszyć – na przykład jak nas w dzieciństwie – Cyganami czy dziadem z worem.
Myślę, że podstawą jest tutaj nauczenie dziecka, jak mówić „NIE!”. Powtarzamy ciągle, że dziecko ma być grzeczne i słuchać starszych, ale co, jeśli ten starszy ma złe zamiary? Dlatego musi nauczyć się asertywności i tego, że kiedy ktoś mu coś proponuje, bez zastanowienia mówimy „Nie!”. No chyba że mama pozwala. Ale żadna mama nie pozwoliłaby pójść z obcym do samochodu po jeszcze więcej cukierków albo do obcego domu zobaczyć psiaki czy na przejażdżkę ekstra autem z nieznajomym. Takie techniki – według specjalistów – są najczęściej stosowane. Które dziecko temu się oprze? Tylko takie, któremu wpoimy, że nie każdego dorosłego można obdarzyć bezwzględnym zaufaniem.
Jakiś czas temu świat obiegła wieść, że pewna matka zafundowała swojemu synowi ostrą, żeby nie powiedzieć: bezlitosną lekcję. Ponieważ jej sześciolatek był w jej mniemaniu zbyt ufny w stosunku do obcych, postanowiła zaaranżować jego porwanie. Namówiła kilka osób do pomocy. Jeden pan namówił dziecko na oglądanie czegoś w aucie, a potem założył mu na głowę worek i zamknął w piwnicy. Matka była przez cały czas w kontakcie telefonicznym z „porywaczem”. Chłopcu na szczęście nie stała się krzywda, przynajmniej nie fizyczna. Kiedy został uwolniony, matka i rodzina wyjaśniła mu, że było to działanie celowe żeby pokazać, co może się stać. Niestety media milczą, jakiego urazu psychicznego doznał ten chłopiec, bo że doznał to pewne. Oczywiście jak każda matka potępiam, ale jestem w stanie w 1% zrozumieć pobudki owej matki.
Nie interesują mnie takie drastyczne metody. Mówi się wiele o tym, że dzisiejsi rodzice chodzą za dzieckiem krok w krok, nie pozwalając na samodzielność i ograniczając ich przestrzeń. Ale trudno się dziwić, że współczesny rodzic pół roku zastanawia się, czy mógłby zostawić 9-letnie dziecko samo na placu zabaw i skoczyć do zieleniaka. Nasze pokolenie – pokolenie lat 80tych – biegało samopas, gdzie się tylko dało. Gdy nadchodziły wakacje, nikt nie organizował dziecku 60 dni. Dostawało się na szyję klucz i wracało tylko na posiłki, gdy już rodzice wrócili z pracy. Czy dzieci były wtedy inne? Nie, to ufność rodziców skurczyła się dramatycznie. Ale nie ufność we własne dzieci, bo bardziej niż nasi rodzice obserwujemy swoje dzieci i dostrzegamy ich samodzielność i mądrość. To społeczeństwo wykszktałciło w nas umiejętność i wręcz konieczność nieustannego rozglądania się na boki i wpychania swoje kurczaki pod kwocze skrzydła.
Oczywiście jest mi z tym niewygodnie – chciałabym, żeby moja córka dostała w łapę 5 złotych, poszła sama z liścikiem do pani sprzedawczyni po chleb i wróciła bezpiecznie z łupem. Ale nie mam zamiaru tego na razie jej uczyć. Zresztą mój matczyny instynkt zawsze włącza lampkę ostrzegawczą, kiedy widzę takie dziecko puszczone samopas. Głupota? Może, ale przyznajcie, że nie jestem w tym osamotniona?
Jest kilka sposobów na to, żeby zapobiec ewentualnej tragedii, ale wymaga to wysiłku od rodziców i ćwiczeń. Można, a nawet trzeba:
– ustalić z dzieckiem hasło, które będzie znało tylko ono i wy oraz przykazać, że tylko z osobą znającą hasło może się oddalić
– uczulić dziecko na konkretne, powtarzające się hasła porywaczy, typu: „czy mógłbyś mi pomóc?”. Jeśli dorosły potrzebuje pomocy dziecka kiedy wokół jest pełno ludzi, powinien być automatycznie podejrzany; inną najczęstszą metodą jest „Wsiadaj, mama mówiła żeby cię podwieźć. Pojedziemy do niej”.
– jeśli zauważy cos podejrzanego (np. to, że ktoś robi mu zdjęcia albo próbuje dać cukierka), ma od razu raportować rodzicowi; lepiej, żeby jakiś niewinny dziadzio się obraził, niż twoje dziecko zniknęło z twojego życia
– jeśli ktoś namawia je na pokazanie czegokolwiek w samochodzie, to niech ucieka gdzie pieprz rośnie i najlepiej szuka pomocy innych dorosłych wokół niego; co wartego pokazania trzeba trzymać w aucie, a nie móc wyciągnąć na zewnątrz?
– powiedz mu, że jeśli tylko czuje się zagrożone, to ma krzyczeć ile sił w płucach
Kluczem jest chyba własna czujność. Współczesny rodzic musi być trochę jak delfin , który śpi z jednym okiem otwartym, a drugim czuwa. Bo porywacz nie musi wyskoczyć z czarnej wołgi. Jeśli macie jakieś lepsze sposoby, podrzućcie pomysły. Bo ja nie zamierzam czekać 3096 dni, kiedy moja córka będzie w stanie wyrwać się porywaczowi.
Moja córka ma 10 lat od dwóch lat samodzielnie wychodzi na plac zabaw pod blokiem długo się zastanawiałam czy to już ten moment ale mam ją na ok pod oknem ( może tylko się usprawiedliwiam) ale wiem że z nikim nie pójdzie nigdzie. Jest bardzo wygadaną dziewcznką potrafi bardzo szybko nawiązać kontakt szczególnie z dorosłym…. nie wstydzi się ich ale… waśnie jest ale może rozmawiać z rodzicami innych dzieci, z moimi koleżankami, kolegami ale zna granice. Parę lat temu miałyśmy taką sytuację na przystanku autobusowym: Ja kupowałam bilet w kiosku a córka poszła usiąść na ławeczce pod wiatą. miałam ją cały czas na oku. W pewnym momencie podeszła do niej starsza kobieta wyjmując paczkę cukierków na co moje dziecko wstało i szybko podeszło do mnie. Zapytałam co chciała ta Pani? na co Córka odpowiedziała: Pani powiedziała że jestem śliczna i chciała mnie poczęstować cukierkiem ja powiedziałam dziękuję ale nie znam Pani a mama nie pozwala mi rozmawiać z obcymi…” JESTEM Z NIEJ DUMNA MIAŁA WTEDY 7 LAT ona sama jak zobaczy coś niepokojącego sama mi o tym mówi MAM NADZIEJĘ ŻE NIEGDY NIE BĘDZIE MI DANE POCZUĆ STRACHU ŻE JEJ NIE MA
KILKA DNI TEMU PRZEŻYŁAM NAJWIĘKSZY KOSZMAR W MOIM ŻYCIU…JEST SOBOTA, PIĘKNY SŁONECZNY DZIEŃ, JESTEM U SIEBIE W FIRMIE RAZEM Z MOJĄ PRAWIE 8- LETNIĄ CÓRKĄ…KTÓRA PYTA MNIE CZY MOŻE PÓJŚĆ OBOK DO SKLEPU PO JAJKA Z NIESPODZIANKĄ I COŚ DO PICIA…NA POCZĄTKU SIĘ NIE ZGADZAM I MÓWIĘ ŻE PO PRACY ZAJDZIEMY DO SKLEPU RAZEM ALE OLEŃKA SIĘ UPIERA…ZGADZAM SIĘ WRESZCIE BO SKLEP JEST OBOK…DAJĘ JEJ 20 ZŁ.I PROSZĘ ABY UWAŻAŁA NA SIEBIE I PRĘDKO WRÓCIŁA…NIE MA JEJ 5,10 MIN.IDĘ WIĘC DO SKLEPIKU( MAŁY OSIEDLOWY) WCHODZĘ A JEJ TAM NIE MA….PYTAM EKSPEDIENTKI A ONA MI MÓWI ŻE BYŁA ALE WYSZŁA Z JAKIMŚ PANEM PO JAJKA DO INNEGO SKLEPU !!!!!!!! STOJĘ JAK WRYTA I KRZYCZĘ W KTÓRYM KIERUNKU POSZLI…BIEGNĘ …KRZYCZĘ Z CAŁYCH SIŁ…PŁACZĘ…PYTAM LUDZI CZY KTOŚ JĄ WIDZIAŁ…BIEGNĘ ILE SIŁ W NOGACH…BRAKUJE MI TCHU…CAŁE ŻYCIE STAJE MI PRZED OCZAMI….WIDZĘ W WYOBRAŹNI GWAŁT…MORDERSTWO….NIE DARUJĘ NIGDY SOBIE ŻE JĄ PUŚCIŁAM PO TE GŁUPIE JAJKA Z NIESPODZIANKĄ …UMRĘ GDY COŚ SIĘ JEJ STANIE…ŻYCIE BĘDZIE POZBAWIONE SENSU…TO BYŁO NAJDŁUŻSZE 5 MINUT W MOIM ŻYCIU….NIE ŻYCZĘ TEGO NAJGORSZEMU WROGOWI! !!!!!!!!!NAGLE WYBIEGA Z PŁACZEM Z POMIĘDZY BLOKÓW. ..UPADAM NA TRAWĘ. ..ODPADAM Z SIŁ…JEST MI SŁABO…PODBIEGA DO MNIE…PYTAM CZY NIC JEJ NIE ZROBIŁ TEN PAN…ZABRAŁ JEJ 20 ZŁ….BOŻE JEDYNY. ..JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA ŻE JEST CAŁA I ZDROWA!!!!!!! PRĘDKO JEJ NIE PUSZCZĘ SAMEJ…NIGDZIE…TYLE RAZY JEJ MÓWIĘ O ZAGROŻENIACH…ŻE NIE MOŻNA IŚĆ Z NIKIM BEZ ROZMOWY ZE MNĄ…!!!!
DZWONIĘ NA POLICJĘ ABY ZGŁOSIĆ PRÓBĘ UPROWADZENIA DZIECKA I KRADZIEŻ. ..POLICJA PRZYJEŻDŻA. …PRZESŁUCHUJE DZIECKO…IDZIE DO SKLEPU Z KTÓREGO ZOSTAŁO ZABRANE…NAWET NIE PRZEGLĄDA MONITORINGU ZE SKLEPU…POLICJA ODNAJDUJE TE JAJKA I Z DUMĄ JE MI PRZYNOSI DO PRACY….A JA NA TO ŻE MAM GDZIEŚ TE JAJKA I CZEMU NIE ZŁAPALI FACETA…POLICJA NA TO ŻEBYM ZAŁOŻYŁA SPRAWĘ Z POWÓDZTWA CYWILNEGO….BO TAK NAPRAWDĘ TO NIĆ SIĘ NIE STAŁO. ….!!!!!! ŁUP ODZYSKANY…JAJKA!!!!!RĘCE OPADAJĄ W JAKIM KRAJU ŻYJEMY….NIKOMU NIE ŻYCZĘ TEGO CO PRZEŻYŁAM……………!!!!!!!
policja zawsze daje d…. w takich sytuacjach niestety nie z niechęci do pomocy tylko z głupich przepisów… czytając zjeżył mi się włos i stanęły świeczki w oczach….
Tak, też latałem samopas, a na obcych do tej pory nerwowo reaguję – od urodzenia;)
Rzeczywiście trudno nauczyć dziecko takich reakcji – zwłaszcza jeżeli jest chowane w dobrej atmosferze i nie spotyka się nigdy z nieprzyjemnościami. W takim wypadku nie przyjdzie mu nawet do głowy, że ktoś mógłby mu zrobić krzywdę. Nawet jakieś przypadkowe spotkania znajomych na mieście – podczas spaceru czy zakupów – rodziców znajomi automatycznie są widziani jako ktoś ok. Mimo, że dziecko nie widziało ich wcześniej. Po kilkudziesięciu takich sytuacjach pewnie dziecko – nawet solo – nie będzie nieufne. I lubi cukierki…
Mieszkam w Angli. Sasiedzi dlugo starali sie o dziecko w koncu sie udalo. Wysniony wumarzony bobas. Wieczorem po kilku dniach od powrotu ze szpitala poszli spac. 6 rano slychac wrzaks pisk sasiadka w koszulki nocnej na ulicy biega I szuka dziecka maz czeka na policje. W nocy kiedy spali ktos wszedl do domu I ukradl dziecko z lozeczka. Jej widoku kiedy szarpala brzuch I krzyczala do meza ze to tylko sen ze dziecko dalej jest w niej nie zapomnie do konca zycia. Tak szarpala ze ,, szew ” po cc puscil I cala sie zalala krwia. Dramat tych ludzi moja nie moc I starch bo sama bylam w 5 m ciazy.
Dziecka sasiadow do dzis nie odnaleziono. Ona kilka m temu wyszla ze szpitala psychiatrycznego on sie wyprowadzil chwile przed jejbpowrotem od tamtego zdazenia minely ponad 4 lata ja ur 3 dziecko w 2014/10 iale strach jest ze mna do dzis. Wieczorami nigdzie nie wychodzimu. Dzwi sprawdzam po kilkadziesiat razy przed snem choc wiem ze to I tak nic njie da bo sasiedzi mieli nawet lancuch ktory porywacze przecieli 🙁
Z moim dzieckiem próbuje rozmawiać. Nie rozumie dlaczego ktoś miałby chcieć ja odemnie zabrać. Tutaj nie wiem co powiedzieć. Mówie, że ja tez tego nie rozumiem – ale takie rzeczy sie zdarzają i trzeba uważać. Polecam filmik Gadki z psem – krótki i rzeczowy. Nie straszy – ale porusza ważne tematy. Jest dobrym pretekstem do rozmowy. https://www.youtube.com/watch?v=70jkbhY6Nx4
Ostatnio tez zagłębiałam się w ten temat. Mam 3letnia córkę, bywa wstydliwa i nie ufna, ale czasami rozgadana jak skowronek. Wyczytalam o gadżetach mogacych pomóc, gdy porwą dziecko – gps. Niewinne, małe urządzenie, wmontowane np. w zegarek. Ale nie wiem, czy juz dostępne w pl
Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić . Nie chcę . Kiedyś czytałam o losach Natashy , a całkiem niedawno oglądałam film o niej . Właśnie w tym momencie nachodziły mnie czarne myśli , co jeśli Nam się przytrafi takie coś ?! Sama również staram się , krok po kroku uczyć Julę tego jak ma się zachować , co może się wydarzyć , nie strasząc jej przy tym .
podobno… warto powiedziec dziecku, by nie krzyczalo mamaaaa, mamaaaa, lub ja nieeee chceeeee, bo niektorym moze sie wydawac, ze dziecku poprostu nie podoba sie, ze rodzic zabiera go z placu zabaw… zamiast tego, by krzyczalo, ze nie zna pana lub w tym stylu… ach jeny, nie umiem sobie wyobrazic czegos takiego 🙁
Na youtube mozna obejrzec kilka filmikow robionych jako eksperymenty i final niekoniecznie jest taki jaki rodzice sadza. Twierdza oni bowiem ze ich dziecko nie bedzie romzawialo z nieznajomym a tym bardziej nigdzie z nim nie pojdzie. Warte obejrzenia.
https://youtu.be/b5P1nhcweFI
Tym bardziej teraz po przeczytniu tego postu mam stracha. Dobrze ze ktos w tym przypadku Ty – przypominasz i uczulasz w takich sprawach
A w internecie o takich przypadkach jest mnostwo. zaglabilam sie w temat i az mi sie wlos zjerzył. jest tyle zaginionych dzieci ze to jest nie do pomyslenia. Trzeba naprawde byc czujnym
To przykre że dziś dzieci już nie mają takiego wspaniełego sielskiego dzieciństwa jak miałam np. ja. Lata 80 to lata naprawde udane
nie słyszałam o tej aferze. ciekawy temat na wpis.
Grunt to być przygotowanym. Pamiętam czasu kiedy chodziałm na nocki do pracy. Nie miałam samochodu a autobusy we wsi jeżdziły bardzo rzadko. Trzymałam w ręce lakier do włosów. W razie ataku nieznajomego przestepcy ktory chcialby ze mna zrobic cos co niekoniecznie ja bym chcaila milam bron:P teraz sie z tego smieje ale powaznie sie wowczas balam. Mialam psikac po oczach i uciekac
No tak nie mało psycholi na tym świecie chodzi ! :/
Nie tylko dzieci sa ofiarami porywaczy!!!! Ile młodych dziewczyn i nawet mężczyzn ginie i nikt nie może ich pozniej znaleźć.. Lądują w jakiś domach towarzyskich, nafaszerowane narkotykami. Aż strach o tym pisac. Kinga super post !
Pamiętam jak mnie rodzice uczulali na porywaczy w szkole na godzinie wychowawczej tez wychowawca często mówił. To super że ludzie tak o tym mówią. niestety problem nadal gdzieś ciągle się przewija.
Nie wyobrażam sobie tego jakby ktos mógł porwac moje dziecko. Mam jedno jedyne, wykochane i wysnione , staralismy sie z mezem od wielu lat o potomstwo. To tragedia.
Wazne uczyc od maluszka , jak rozmariac z nieznajomymi i jak byc czujmym. Male dzieci sa bardzo ufne…
Pochodzę z małej wsi ale od lat mieszkam w Krakowie. To podobno najbardziej niebezpieczne miesto w Polsce. Odkad moj chlopak dostal butelka w glowe od jakiegos kibola na krakowskiej hucie nie wychodze wieczorami z domu. I jak tu puscic potem dziecko samo na podworko ????
Pamiętam jak mnie śledził jeden z osiedlowych szefów … Bałam się iść ze śmiecami. Na szczęście siedzi w wiezieniu, za morderstwo pod wplywem alkoholu i narkotykow :/
Bardzo dobry temat. Super ze poruszasz takie tematy. Milczenie jest w tych kwestach niwskazane
Temat rzeka. Nie chce się nawet w niego zgłębiać. Nie mam dzieci ale domyslam sie tylko co moze czuc matka porwanego malenstwa
Przerazajacy jest ten swiat , gdzie wszytsko przypoina sceny jak filmowei tu niema zartow, nie ma czasu na ignoracje, szkoda ze mamy takie wladze w tym kraju ze za nic na nich nie mozna polegac to tak jeszcze plus do tej calej przestepczosci
Doskonały temat.Sama planuję poruszyć go u siebie. Przeraża mnie to wszystko, boję się myśleć o porwaniach, wiem , że nie przeżyłabym tego. Sama myśl mnie paraliżuje.Najgorszcze jest to, ze o porwaniach słyszy się coraz więcej, a o efektach i skuteczności działań nop.policji bez zmian :/
Non stop o tym mysle. Duzo z tych rzeczy robie tez na co dzien. Rozmawiam z Dziecmi, mamy ustalone haslo, uczulam zeby glosno krzyczaly jesli cos Ich zaniepokoi. Opowiadam tez bajki o Dzieciach na placu zabaw i jak reaguja (tak jak powinny) i mam nadzieje, ze tez cos zostanie z tych bajek. Ale caly czas podskornie boje sie, zeby taka sytuacja nie przytrafila sie moim Dzieciom. Dlatego nie zamierzam niepotrzebnie ryzykowac w zadnej sytuacji. Ale tez trzeba znalezc zloty srodek, zeby z Dzieci nie zrobic kalek zyciowych. Taki maly pikus, a jest niezwykle trudne go znalezc 😉
Ja dopiero spodziewam się dziecka, ale kiedy czytam te wszystkie artykuły na blogach o tym jakie niebezpieczeństwa czyhają na dzieci i na ile rzeczy powinniśmy je uczulić, to w głowie mi się kręci.
To fakt, że kiedyś było inaczej, prościej. Dzieci cały dzień biegały, robiły co chciały, a rodzice siedzieli w pracy, czy w domy spokojni, ze nic im nie grozi. W dzisiejszych czasach niestety jest coraz gorzej i my jako młode matki musimy zmienić nasze myślenie i nastawienie w szczególności do innych ludzi, bo dzieci zawsze rodziły się i będą się rodzić takie same, tylko dorośli w tych czasach mają za dużo negatywnych impulsów docierających ze wszystkich stron, a przez to niestety ich działania są czasami bardzo niebezpieczne.
Jestem ze Szczecina, wiec cały dramat porwania Mai rozegrał się niejako za ścianą. Dlatego postanowiłam popracować nad moją szalenie ufna niespełna 5latka. Hasło jest ustalone. Ale ponadto, w drodze do przedszkola robimy inscenizacj e, ja wymyslam coraz to nowsze zachęty by córka ze mną poszła (gram rolę tego złego obcego) a córka urywa zaczepki i ucieka. Dużo też rozmawiamy. Przynosi to skutki. Ostatnio na imprezie w plenerze, córka poszła do kosza na śmieci. Stało tam starsze małżeństwo, które rozdawlo dzieciom balony, które ktoś im wcisnal. Gdy zagadali córkę i chcieli jej dac balona, krzyknęła „dziękuję nie chce” szybko pędzący do mnie. Byłam dumna, zresztą córka też, była dumna. Oczywiście była też rozmowa, że super się zachowała, bo nigdy nie wiadomo jakie ktoś ma intencje. Wie też ze gdyby czegoś się bała, gdyby wydawało się jej ze ktoś ja śledzi a jakimś cudem nie byłoby mnie Koło niej ma biec do pierwszej nspotkanej osoby, rzucić jej się na szyję i zawolac „ciociu/wujku” po czym wyjaśnić ze potrzebuje pomocy/ wsparcia bo ktoś np ja obserwuje.
grunt to nie zwariować. media robią swoje. dzisijsze wychowanie dzieci znacznie rozni sie od tego ktore bylo 30 lat , 20 lat temu.
Rozmawiam z moimi synami na temat porywaczy, nie wiem czy to cos daje , ale trzymam kuciki zeby nigdy nie musili stosowac moim prozb i grozb wobec porywacza
Szkoda ze dzis nikt nie puszcza dziecka pod blok. Ja czulam sie sama na podworku jak rybka w wodzie. Oprócz klucza do domu i piwnicy zebym mogla po rower skoczyc dostawalam jeszcze drobne na bułke zebym nie padla przez tyle godzin biegania po polu kiedy rodzice byli w pracy. oczywiscie ze bulki za to nie kupowalam bo mama kolezanki sasiadki zapraszala mnie czesto na zupe, a ja za kase kupowalam lody albo inne slodycze. to byly piekne czasy
Tez slyszalam o tej aferze. cos strasznego, dziewczyna mowic nie potrafila. a wydaje sie ze takie historie to tylko w tv na filmach
To prawda że jak widzę na placu zabaw kogoś kto patrzy dłuzje na moje dziecko czy nawet na mnie jest glownym podejrzanym o pedofila czy zboczenca ktory chce portwac mnie lub dziecka albo nas oboje … smutne ale taki jest nasz swiat boimy sie teraz wszystkie wszedzie nawet na dziecinnym placu zabaw 🙁
O jejku… ja też się nad tym zastawiam… jak to zrobić żeby nie wystraszyć żeby nie przesadzić… a wiem jak kto jest bo za mna chodził „KTOŚ” gdy miałam 6 lat 🙁 i do tej pory to pamiętam… jedyne czego nie pamietam to to skąd wiedziałam żeby nie wsiadać do tego niebieskiego malucha gdy zapytał czy mnie podwieźć…. i potem gdy pod szkołą czekał… ale nie rozmawiam tylko obserwował i patrzył…. znam ten starch i to poczucie że „chce do mamy, byle jak najszybciej”…. Mineło ponad 20 lat a ja pamietam twarz i samochód i jeszcze kilka lat temu pamietałam rejestracje… i niech mi ktoś powie jak uchronić przed tym jak zapobiec i być pewnym że to zadziała, ZADZIAŁA NA 100%! Pozdawiam
A ja trochę inaczej na to patrzę. Żyjemy w społeczeństwie dużo bardziej niż Polskie manipulowanym przez media (Anglia). To co się dobrze sprzedaje to historie o pedofilach, porwaniach i przemocy, często wobec dzieci. Matki boją się odstąpić dziecko na krok i wyskakują z pazurami na każdego przypadkowego przechodnia, który spojrzy na ich pociechę. Jeśli jesteś mężczyzną i o zgrozo fotografem nie podchodź do placu zabaw, szkoły, przedszkola itd bo możesz skończyć w wizieniu. Mój maż nauczył sie chować aparat fotograficzny w pobliżu dzieci. Gdy ja wyjmuję aparat rozgląda sie spanikowany dookoła czy ktoś nie zareaguje negatywnie. Mamy dwójkę małych dzieci i wydaje mi się, że rozumiem skąd te lęki, ale czasami mam ochotę krzyczeć: dajcie żyć sobie nawzajem i swoim dzieciom. Tak, zgadzam się, że problem istnieje i istniał od lat – dobrze pamietam historie o czarnej Wołdze, którymi straszyły mnie koleżanki z podwórka. I sama jestem za ustaleniem zasad i pewnego kodu, ale w tym wszystkim staram sie nie dać wpędzić w paranoję.
Mój syn też ma 3 lata, córka wczoraj roczek skończyła, a ja już cały czas się martwię jak to będzie, ciągle gdzieś informacje że ktoś zaginął, syn jest strasznie ufny, Lilka mniej, ona bardziej mamina, ale ja to chyba będę za nimi krok w krok chodzić i gadać im i gadać, że jak coś to w krzyk i w nogi, a najlepiej trzymać się z dala od obcych jak rodziców nie ma obok… Szczerze to chciałabym by miały swobodę gdy będą starsze, ale wizja że coś się może im stać mnie przeraża…
Aż ni się włos na głowie jeżył… Też rozmawiam, tłumaczę, staram się uczyć, że nie może ufać obcym. Kończy się to tym, że moje dziecko pyta dlaczego ja jej nie ochronię. Dużo pracy przed nami. Temat ciężki.