Inauguracja cyklu pt „durne święta” już za mną. Pierwsze świadectwo znajdziecie tutaj. Ani się człowiek nie obejrzał, a już nadeszło kolejne. Ba, nadeszło… Przywlokło się za mną jak niemy wyrzut sumienia. W ogóle włóczy się to święto za mną od lat, ciągnie się jak smród, przyczepiło się jak rzep do psiego ogona i nie chce się odczepić. Mowa oczywiście o Dniu Kobiet, tej spuściźnie PRL-u, który zaledwie musnął moje pięty i już zaczął zwijać żagle. Bo określenie „być kobietą” kojarzy mi się z pewną dziurą w moim życiorysie. Dziurą, w którą wpadłam i o której wolałabym zapomnieć, choć śmieję na samo jej wspomnienie…
Pamiętam jakby to było dziś. Lata licealne. Piękne lata, piękna ja. Okazało się, że jak na tamte szare jeszcze czasy trochę za piękna. Co chwilę adorował mnie albo jakiś pijak albo „dziadek” w wieku mojego taty, może nawet wpół do dziadka. Pamiętam szczególnie dwóch. Pierwszy był Pan z kiosku: za każdym razem gdy kupowałam długopis albo gumy do żucia muskał moją dłoń i zerkał na mnie pożądliwie znad paczek papierosów. Drugi, szczególnie uciążliwy typ, wsiadał za mną do pekaesu (tak! jeździłam pekaesami!) niemalże co dzień i wysyłał wyjątkowo obleśne pocałunki a la Benny Hill. Pewnego dnia postanowiłam położyć temu kres. Powiedziałam dość i postanowiłam… zostać feministką. Wtedy feministki poznawało się na ulicy łatwo: nie dość, że łaziły w ohydnych wojskowych butach, w lecie nie goliły nóg i pach, to jeszcze wszyscy syczeli za nimi obraźliwe słowo na „L”. Wymyśliłam, że jeżeli moja powierzchowność jest zbyt kobieca, to muszę się trochę zmaskulinizować, żeby odeprzeć werbalne i potencjalne ataki ze strony panów… jakkolwiek panami ich wtedy nie nazywałam, bardziej już „dziadami”, „prykami” i „świntuchami”.
Pamiętam, że na pierwszy ogień poszły włosy. Pod każdą postacią. Tych na głowie postanowiłam nie czesać, tylko przykrywać najbrzydszą czapką z daszkiem, jaką tylko znalazłam, z napisem „Ad i Das”. Tych pod pachą i na nogach postanowiłam nie golić. A że było ciepło wiedziałam, że nie ujdzie to niczyjej uwagi, zwłaszcza, jeśli będę chodzić w mało kobiecej pozie, czyli z rękami założonymi za głowę. Co też i robiłam przez kilkanaście kolejnych dni. Znajomym zaczęłam uparcie wmawiać, że zapuszczam, bo idę niedługo na depilację woskiem. Ubiorów nigdy nie miałam specjalnie kobiecych, ale widocznie spodnie dresowe i bluzy były zbyt pociągające dla podstarzałych lowelasów. Założyłam najbardziej ohydne z możliwych spodnie, czyli ogrodniczki do kolan; seksowny sportowy plecaczek zastąpiłam samodzielnie uszytą torbą sztruksową, a z pasie przewiązałam koszulę flanelową. Dzisiaj pewnie ktoś uznałby mnie za wcielenie Courtney Love , ale wtedy wyglądałam jak archetyp feministki. Do tego odstawiłam jakiekolwiek kosmetyki. Łącznie z antyperspirantem…
W szkole nieco się dziwili. Ale że zawsze śmiano się z każdego i ze wszystkiego, jakoś przeżyłam tę szyderę. Co ciekawsze, nagle więcej par oczu zaczęło śledzić moje kroki, niektóre spojrzenia nawet rozbłysły zainteresowaniem. Dziś wiem, że ekscentryczki zawsze są pociągające, ale wtedy wydało mi się to co najmniej dziwne… Jednak najbardziej interesowała mnie reakcja moich podstarzałych absztyfikantów. Drżałam i drżałam i nawet nie zauważyłam, jak ten kochliwy staruszek przeszedł koło mnie, rzucił okiem i poszedł dalej wyciągając swoją sępią szyję i wytężając już taki nie sokoli wzrok. A Pan z kiosku wprawdzie odpowiedział mi dzień dobry, ale był lekko zdziwiony. W późniejszych dniach jego zachowanie zmieniało się następująco: wspomniane zdziwienie, rozgoryczenie, żal, niesmak, obrzydzenie, ignorancja. Jego negatywizm w podejściu do mojej osoby był proporcjonalny do długości włosów na moich nogach. Co gorsza, kierowca pekaesu pewnego dnia zapytał mnie: „Co ty taka groźna?”. Spojrzałam w jego lusterko – faktycznie. Problemem nie był jednak mój wzrok, tylko… brwi, które rozrosły się w piorunującym tempie i nawet nie zauważyłam, a zrobiła mi się Frida Kahlo – czyli tzw. jednobrew. Chłopak, koło którego przeciskałam się w autobusie drgnął, jak go dotknęłam; niestety nie był to dreszcz pożądania… Zrozumiałam, że to moja noga, która w dotyku przypominała już papier ścierny. Drapiąc się po twarzy słyszałam dziwny dźwięk – to dawała o sobie znać moja przesuszona skóra. Do tego zawsze po takim drapaniu zostawał jakiś ślad – paznokcie przestałam piłować, więc zaczęły się same łamać, a stres związany z zostaniem feministką przysporzył się też do tego, że zaczęłam obgryzać.
Cały ten eksperyment trwał kilkanaście dni. Czy mój plan się udał? Cóż… pana z kiosku udało mi się przekonać o swojej niekobiecej naturze, ale ten Drugi po rozpoznaniu mnie w tej dziwnej kreaturze… upodobał sobie moją osobę jeszcze bardziej. Plan udał się więc połowicznie, ale z Drugim poradzili sobie już moi koledzy z klasy. Oczywiście nie udałoby mi się ich namówić, gdybym nie wróciła do starej formy. Brwi trzeba było przytuningować, nogi potraktowałam woskiem . Ubrania zostawiłam, przerobiłam, bo wkrótce weszła moda na grunge. Jak mało wiedziałam wtedy o kobiecości! Jakie to byłoby proste, gdyby polegała ona tylko na powierzchowności. Co ja wtedy wiedziałam o równouprawnieniu? Lubiłam być adorowana, ale na swoich warunkach. Czy to nie był właśnie feminizm?
„W Polsce feminizm zatracił swoją tożsamość”, mówi Zbigniew Mikołejko . Ostatnia awantura z jednym z poczytnych miesięczników, w którą włączyła się pani profesor Magdalena Środa dowodzi, że chyba ani feministki ani ich krytycy nie wiedzą, o co im dokładnie chodzi. Równouprawnienie, walka o zaległe alimenty, o prawo do decydowania o własnej ciąży, o In vitro, ratyfikacja konwencji ds. przemocy – chwytliwe hasła, które uderzają nas z ekranów telewizorów najczęściej przy okazji Dnia Kobiet albo przed zbliżającymi się wyborami. Zwykła matka, zajęta codziennymi problemami nie włącza się w te dyskusje, dopiero jak przyjdzie walczyć jej o swoje przypomina sobie, czym jest feminizm. A codzienność? Podkreślamy swoją kobiecość, matczyność, małżeńskość, ale jesteśmy w dużej mierze silnie zmaskulinizowane. Mówi się nawet o tym, że wszechobecne sfeminizowanie mężczyzn jest winą właśnie kobiet. Panowie argumentują, że jest to odpowiedź na kobiece żądania: „Bądź bardziej czuły, bądź troskliwy i opiekuńczy”. A od zarania dziejów była to przecież domena kobiet. Trudno dziś nie przyznać racji Koterskiemu z jego „Widzicie w nas mężczyzn w pełni, przypominacie sobie tylko wtedy, gdy trzeba wynieść śmieci, kontakt naprawić, zwolnić miejsce w tramwaju, autobusie. Nie jestem już w pełni mężczyzną, bo nie ma takiej potrzeby! Pani jest w pełni mężczyzną za to!” (Dzień świra) albo „A to całe równouprawnienie, ty. Gra do jednej bramki. Co twoje, to i moje. A co moje, to nie rusz.” (Baby są jakieś inne).
A co ja na to? Jak zwykle chillout. Żyjcie sobie, jak chcecie. Ja telewizora nie mam, więc walk feministek z szowinistami nie oglądam. Wojna damsko-męska zeszła na dalszy plan, gdy zaczęłam walkę z pieluchami i kaszkami. Staram się być samowystarczalna na tyle, na ile pozwalają siły fizyczne. Nie łudzę się, że dom bez faceta wyglądałby tak samo, albo i lepiej. Bez mężczyzn nasza kobiecość rozeszłaby się w szwach, bo zamiast robić, gadałybyśmy w nieskończoność, JAK to zrobić. Czasem chciałabym być facetem i tyle nie myśleć, zamiast tego działać. Czasem chełpię się swoją kobiecością i drwię z męskiej niepodzielności uwagi. Raz tak, raz siak. W końcu jestem babą, moim życiem sterują hormony i mam prawo być jak chorągiewka na wietrze.
Takie kobiety to ja rozumiem! Dobrze, że Panie nie boicie się tej wszechobecnej poprawności politycznej i piszecie co myślicie. 🙂 Pozdrawiam.
O tak… propo tych „miłych panów” znam, a raczej znałam ten typ 🙂 Pan z kiosku, sąsiad, nauczyciel… Nie znosiłam tego. Całe szczęście że już nie mam tego problemu. Ale w czasach liceum, to było na porządku dziennym. Niestety. Zawsze zastanawiało mnie co w 16,17,18 -latce widzą tacy panowie po 40 🙂 No cóż..
JA się dziś rozpieszczam. Jem słodycze , mimo że od 2 miesięcy się odchudzam a co mi tam. Dostałam kwiaty od narzeczonego, sąsiad mi wręczył czekoladę więc po co rezygnowac z takich przyjemności, jestem przecież rasową woman na fit bedzie czas jutro
To sa takie feministki ktore zyc bez chlopa nie moga ;p
My jesteśmy po prostu ZAJE……TE ! i dlatego dobrze ze jest to sweto zeby podkreslic to kto jest wazniejszy, na szczescie nikt nie wymyslil dnia mezczyzny uffff tenkjugad
Temat w sam raz na tapete, ee nie lubie tego świeta. W ogole to zawsze wolałam byc facetem. Oni maja jakos prosciej i latwiej i nie maja tylu hormonow 😉
Pani Kingo! switny tekst, życze pani wspanialego dnia kobiet i wszystkiego najlepszego 🙂 uwielbiam Pani bloga !
Kuriozalne jest i typowe dla Polski jest to, że Feministki chcą dla wszystkich kobiet rozwiązań, których one same nie chcą lub co gorsza nie rozumieją lub co najgorsza mężczyźni im wmówili, że nie potrzebują lub co nanajgorsza nie chcą bo uważają, że już to mają a co tam cała reszta, słabsza, prowincjonalna, biedniejsza itp.
Nie pojmuję dlaczego gro kobiet uważa, że skor są katoliczkami, sympatyzują z pisem, lubią i szanują mężczyzn, są świadome własnych ograniczeń, lubią mieć otwierane drzwi to NIE MOGĄ BYĆ FEMINISTKAMI ????? Kto im to wpił do głów? Odpowiem Wam:
a) prymitywni mężczyźni
b) kościół
c) prawicowe partie
I są rozdarte bo myślą, że nie można walczyć o godność będąc katoliczką albo mając trójkę dzieci albo kochając własnego męża albo będą silną kobietą sukcesu lub polityczką. A jednocześnie każda z nich wie i czuje, że wciąż w zbyt wielu aspektach musimy starać się bardziej, pracowac więcej, cos udowadniać, znosić więcej lub po prostu trwać wbrew uciążliwym przeciwnościom.
Czy fakt, że przez wieki byłyśmy sprowadzane do roli przedmiotu zaspokajania męskich potrzeb i to wyłącznie z powodu mniejszej siły fizycznej nie jest wystarczającym powodem by odłożyć wszelkie różnice światopoglądowe i mówić jednym głosem na rzecz tego wszystkiego co intuicyjnie wyczuwamy, że jest normalnością i godnością kobiety?
Najważniejszym celem feminizmu jest zmiana przeświadczenia „gorszości” kobiety. I nie pomoże tu argument, że wtym gorsze a czymś innym lepsze jeśli to w czym lepsze jest czymś …. gorszym……. (ogólnie gorzej postrzeganym w świadomości społecznej
Nie czujecie tego kochane?
Z okazji dnia Kobiet życzę Wam poczucia godności należnej człowiekowi, niezależnie od płci.
A mój maż stwierdził że nie będzie wybawiał badylarza :/ i nigdy kwiatka jeszcze nie dostałam – NIGDY
idealny tekst jak na jutrzejsze święto, fajnie sie czyta
MY BABY TRZYMAMY W RYZACH TEN MĘSKI ŚWIAT !
Pozwolę sobie tutaj Kingo na pewien rozglos,
a wiec jesli czyta to jakis mezczyzna to tak:
badz troskliwy, badz mily, pozmywaj naczynia, wynies smieci, odkurz, idz na zakupy, ugotuj obiad, wyprowadz psa, odrób lekcje z dziecmi, wyszczotkuj toalete, wyprasuj, najlepiej zebys zrobil to kiedy wroce z pracy, aha no i jeszcze kochaj! to tak notabene przy 8 marca
I tutaj przypomina mi sie tekst piosenki Renaty Przemyk : Babę zesłał Bóg , Raz mu wyszedł taki cud, Żeby dobrze zrobić wam , Bóg też chłopem jest, Świadczy o tym jego gest.- uwielbiam ta piosenke, jutro idzie na full’a zeby chlopy sluchali pod oknem.
Mój kolega jeszcze w liceum powiedział:’Chcecie równouprawnienia? To brać łopatę i rowy kopać.’ Ja tam lubię jak mi facet drzwi otwiera i przodem puszcza 🙂
Ej Kinga! haha usmiałam sie z tego pana w pekaesie tez milam takich adoratorow ze tez nie wpadlam na taki genialny pomysl jak ty! raz na zawsze zrobilabym pozadek.
mega irytowaly mnie i zawstydzaly mnie takie taksty typu – madzia cycuszki ci urosly albo cos w tym stylu – feeeee olesni starzy zboczency, pijusy
ja tez milam ja tez, ale chyba nie ma sie czym chwalic, takich adoratorow to o tyłek rozbic ;P
Dokładnie ! – nikt nie wie o co wlasnie chodzi z tymi feministaki ale kazdy zaglebia sie i pograza. Niech lepiej wezma sie za swoja robote a nie wymyslaja herezje po co to na co to komu
ja też mam chillout! telewizje mam ale nie wzrusza mnie to co w niej gadaja, leci mi eska imprezka albo ogladam Prawo Agaty. Ale ciesze sie ze jutro bede mogla zrobic sobie wystawe kwatowa u siebie na stole. CO roku kroluje moj maluzonek, jak zawsze najwiekszy i najpiekniejszy kosz kwiatow od niego <3
Dobrze że jest takie swieto chociaz raz w roku. Przynajmniej ten jeden raz w roku dostaje kwiata nie tylko od swojego meza ale od brata, taty, szefa, sasiada i … hahha pana z kiosku ruchu 😉
Jesteśmy dziwne do jestesmy z innej planety niż mezczyźni i mamy duzo hormonow ktore po zmiksowaniu tworza bombe ktora wybucha bez stopera.
Poważnie chodziłaś w glanach ? Jakos mi to do Cię nie nasuję 🙂
Przeczytałam caly tekst! bomba ! ja tez matka polka zabiegana od rana do wieczora, nie wiem o co ludziom chodzi z tymi feministycznymi pogladami
Ja też mam w d… jakieś ruchy kobiet , feministyczne marsze i itd itp. Bez facetów nie byłabym kobieta !
:* Jestem dumna z Ciebie !!! Cudnie napisane