Znacie ten głupi wierszyk z dzieciństwa? „Idź śmiało przez życie, miej wesołą minę, łap szczęście za ogon i duś jak cytrynę”. 30 lat temu ktoś wpisał mi go do pamiętnika. Niczym się nie wyróżniał z dziesiątek durnych wierszyków. Ale osoba, która go wpisała, owszem.
Bo od zawsze promieniała szczęściem. Mimo że była dość otyła i nigdy nie szło jej na wuefie, mimo że wszyscy śmiali się z niej i musiała znikać w bibliotece, żeby zjeść podwójną porcję kanapek z margaryną, nigdy nie widziałam jej innej niż uśmiechniętą. I tak rosła z tą wesołą miną, której i mnie życzyła, choć mi wcale do śmiechu tak nie było. Choć powodów miałam więcej niż ona, dziewczynka z biednej rodziny i mnóstwem młodszego rodzeństwa na głowie.
Przeczytałam ten wierszyk ostatnio i olśniło mnie – ta dziewczyna zaprogramowała się na szczęście. Trochę też zaprogramowała mnie, bo w zasadzie nie zawsze było z górki, ale nawet jak nie było, to starałam się jak najszybciej wdrapać się na tę górę i zbiec z głośnym rykiem. Jej nigdy nie przyszło do głowy żeby się zabić.
Nie rodzimy się z predyspozycją do szczęścia. Nie będę truć, jak bywa niełatwo i jakie życie jest ciężkie. Życie jest dokładnie takie, jak sobie je zaprogramujemy. Takie, na jakie zapracujemy i jakich wyborów dokonujemy. Fataliści, którzy twierdzą, że nic nie zależy od nich, są ode mnie oddaleni o setki mil w swoich poglądach. Co więcej, staram się nie dopuszczać ich do siebie, bo wysysają ze mnie energię. Czy zawsze taka byłam? A skąd! Spotkałam wielu mądrzejszych od siebie i dałam się im nieco poprowadzić. Ale tylko nieco, bo MOJE ŻYCIE ZALEŻY ODE MNIE!
Czy każdy może czuć się szczęśliwy? Na pewno. Ale na pewno nie stale. Nie da się być wiecznie szczęśliwym. Najważniejsze, żeby w tych chwilach zwątpienia, który niektórzy laicy nazywają depresją, myśleć o chwilach, kiedy było dobrze i marzyć o tych, kiedy jeszcze dobrze będzie. A potem wystarczy zamienić marzenia w dążenia. I po prostu czasem lepiej przestać myśleć, myśleć o samobójstwie i wziąć się zwyczajnie do roboty! Bo miło patrzeć, jak twoje nogi zapadają się w bagno, pielęgnować to błogie uczucie, że ja nic nie muszę. Ależ owszem, musisz – chwyć cokolwiek i ciągnij. Bo niektórzy uwielbiają grzebać w martwej, bolesnej przeszłości, drapać się po rozognionych ranach. A ja się pytam: po co? Skoro można do przodu, bezmyślnie i bez celu na początku, ale może cel znajdzie się za chwilę?
Dziewczyna, o której pisałam, zdradziła mi po latach, że ciągle płakała w domu, bo było jej źle z tym, jak rówieśnicy traktowali jej tuszę. Ale tych małych drani było w całej szkole naprawdę kilku, bo dziewczynę wszyscy kochali za to, jak była miła i uczynna. Gdy szala się przebrała i upłynęło morze łez, dziewczyna wzięła tyłek w troki i schudła do mojej postury. Myślicie, że było jej łatwo? Że nie łatwiej było siedzieć i użalać się nad swoim marnym życiem? Skąd, okupiła to ogromnym wysiłkiem, ale że miała przed sobą wielki cel, nigdy nie przyszło jej do głowy żeby odebrać sobie życie.
Wiem, co powiecie: znowu Pani Perfekcyjna pisze, jak to znaleźć w życiu cel. Nie myślcie, że to, czym się teraz zajmuję, miałam w głowie od zawsze. Też się miotałam, też miałam chwile zwątpienia. Nie będę wciskać wam, że straciłam sens życia, bo tak nie było. Sens można stracić, ale wtedy trzeba znaleźć cel. Sens przyjdzie sam. Ale nie da się znaleźć sensu w życiu bez celu. „Tylko wiedząc, dokąd idziesz, będziesz wiedział, czy nie zbłądziłeś”.
Samobójstwo jest według mnie skrajnym egoizmem. Ja nawet przez chwilę nie pomyślałam, że mogłabym zniknąć z oczu ludzi, którym na mnie zależy. Jeśli ktoś pomyślał, to niech weźmie telefon i dzwoni. Jeśli dotychczas nie miał takiej osoby w swoim otoczeniu, której by na nim zależało i nie wierzy, że kiedyś się pojawi, to na pewno po tamtej stronie słuchawki siedzi człowiek, któremu już po minucie rozmowy zacznie na tobie zależeć.
Skąd to wiem? Dziewczyna, którą wspomniałam, też pracowała w takim miejscu. Stąd wiem, że pracują tam niezwykle empatyczni, inteligentni i wykształceni ludzie, którym zależy na tym, żebyś był. Po prostu był. Więc bierz telefon w rękę i dzwoń. Samobójstwo to nie rozwiązanie…
116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej
Od kilkunastu lat leczę się na depresję. Wiadomo raz jest lepiej, później długo, długo źle. Człowiek marzy będąc w dołku, aby wskoczyć na tą górkę, ale … wiem, że powtórzę banał … kto nie doznał prawdziwej depresji, ten nie wie, że wtedy autentycznie brak motywacji, brak siły, brak wiary, całkowita apatia. I niestety same słowa: weź coś zrób itd nic nie dają, jeszcze bardziej ciągną w dół, bo człowiek myśli, że „jeśli inni tak mówią, to to jest proste, a ty nawet tego nie potrafisz, jesteś do niczego”. Jednak nie od razu człowiek popada w dół. Wcześniej wysyła sygnały, czasami coś mówi. Jednak ja w takich chwilach nigdy nie oczekiwałam słów pocieszenia, zachęty, ale konkretnego działania. Owszem raz próbowałam skończyć z sobą, ale dużo wcześniej autentycznie prosiłam wszystkich o pomoc, a wszyscy tylko mówili, mówili, mówili … Prawda jest taka, że mówienie nic nie kosztuje, nie wymaga poświęcenia swego czasu, dostosowania się do kogoś. popełniając samobójstwo czlowiek nie myśli o tym, aby kogoś uszczęśliwić lub dać karę, najczęściej najzwyczajniej w świecie nie chce już być na tym świecie, wśród ludzi itd Rodzina … zazwyczaj czy bliska czy daleka ogranicza się do słów „weź się w garść”, „zrób coś z sobą”, ” będzie lepiej” i każdy rozchodzi się do swoich spraw. Po fakcie samobójstwa nikt nie widzi winy w sobie tylko czemu nie skontaktował się z psychologiem, psychiatrą, czemu nie pracował nad sobą – znów każdy odsuwa się od swojej roli jaką mógł spełnić. Te kontakty podane w artykule to bardzo dobra rzecz, ale to jest dla tych którzy stoją na skraju, dla tych którzy już spadają lub są w dole potrzebna jest namacalna pomoc, która weźmie za rękę i poprowadzi ku górze … działaniem nie mówieniem
Od około 15 roku życia borykałam się z depresją, trudni rodzice, ciężkie dzieciństwo, ciągłe zmiany szkół, miejsca zamieszkania, ciągle nowe związki z mężczyznami o wiele starszymi ode mnie, bo tak bardzo chciałam żeby ktoś w końcu zaopiekował się mną. Miałam 17 lat jak próbowałam odebrać sobie życie. Nie będę pisać tu o swoich dalszych losach, bo to zbyt długie i skomplikowane. Raz było lepiej, raz gorzej, tak jak piszesz, chciało się po prostu zniknąć, bo przecież jestem tak głupia i beznadziejna… Chodziłam do psychiatrów, psychologów itp. wszystko na nic. Minęło sporo lat, wielu ludzi spotkałam na swojej drodze, tych głupich unikałam jak ognia, bo czułam jak ciągną mnie w dół, ale ciągle i ciągle na nich „wpadałam”. Pewnego razu ktoś powiedział mi tak „nie miej żalu, że spotykasz takich ludzi, uwierz, naprawdę nie wszyscy są tacy, tylko Ty swoją postawą przyciągasz ich jak magnes”… A ja miałam ciągły żal o wszystko, a w szczególności do moich rodziców, że taki start mi zafundowali, że to przez nich jestem taką ciapa. Żyłam sobie w tym smutku, rozpaczy, złości, żalu. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak, gdzieś tam czasami w lepszych chwilach przebijała się nieśmiało ta chęć do życia. Bardzo długi czas miotałam się szukając swojej drogi, duuuużo czytałam wartościowych książek, postów, wyrzuciłam z mojego życia to co mi przeszkadzało TV, paskudne jedzenie itp. Krok po kroczku, trochę mozolnie poznawałam siebie, po drodze pojawił się mąż, córka, syn. Nawiązałam kontakt z rodzicami (myślę, że to było najtrudniejsze wyzwanie w moim życiu), nie byłam wylewna, ale postanowiłam na początek po prostu nie kłócić się… Ale ciągle jakoś tak w swoim życiu osobistym, czułam, że coś jest nie tak, że mogłoby być lepiej, mogłabym mieć lepszego męża, „grzeczniejsze” dzieci. Cały czas wszyscy inni byli winni tylko nie ja. Aż nagle umarła moja matka. Ta tragedia tak mną wstrząsnęła i mówiąc kolokwialnie kopnęła w cztery litery, że w końcu do mnie dotarło, że to nie zły los, trudne dzieciństwo itp. decydują o tym jaka jestem, a ja sama. Że wszystko można zmienić, a słowa „weź się w garść” nabrały innego brzmienia. Zrozumiałam, że to co robię i jaka jestem to nie jest tylko i wyłącznie moja sprawa, ale również tych, którzy mnie kochają…
Ja osobiście uważam, że gdy jest naprawdę źle, gdy już naprawdę jesteśmy o krok od samobójstwa, pierwsze co trzeba zrobić to iść natychmiast do psychiatry i mimo, że jestem zwolenniczką naturalnych metod, to w tej sytuacji tylko psychotropy. Następnie psychoterapia i stopniowe odstawianie psychotropów. A później ciągła praca nad sobą, czytanie, rozwijanie się, bez przerwy aż do późnej starości i momentu, kiedy naprawdę przyjdzie na nas czas.
Może wydaje Ci się to teraz brutalne, ale jeśli sama sobie nie pomożesz to nikt Ci nie pomoże, bo każdy ma własne życie, swoje problemy, swój bagaż zmartwień, smutków, rozterek.
Ja byłam tak strasznie nieśmiała, tak okropnie bałam się ludzi, że nie miałam odwagi iść na psychoterapię, ale skontaktowałam się z Telefonem Zaufania mailowo- ogromnie mi to pomogło. Przesyłam dużo ciepełka do Ciebie, nie trać nadziei 🙂
30 lat temu dokładnie ten wierszyk wpisała mi do pamiętnika moja super ciotka. Ta, która nie wytrzymała i popełniła samobójstwo 🙁
Najgorzej jak słyszy się o takiej tragedii wśród osób młodych .
Mam tu na myśli nastolatków, którzy z błahych powodów odbieraja sobie życie, twierdząc że za innych.
Uważam że dlatego w szkołach powinni zrobić dodatkowe lekcje z psychologiem albo z pedagogim, a juz przynajmniej dla tych dzieci u których widocza jest depresja albo nauczyciel zauważa zachowania nadające się do konsulatacji ze specjalista
Z roku na rok rosnie liczba samobojstw nie tylko w polsce ale tez na swiecie. media mydla nam oczy jako to spoleczenstwo nie umacnia sie ale sadzac po wynikach i liczbach popelnionych samobojstw mozna sobie tylko jedno myslec, ze wcale tacy silni psychicznie nie jestesmy, wrecz odwrotnie……
Znaleść sens życia , cel hmm.. Ciekawe, więc jak wytłumaczyć samobójstwo nie długo po tym jak po wielu miesiącach w końcu zaszlam w upragnioną ciążę, miało być tak pięknie i jak się skończyło? Zostałam sama w 2 miesiącu ciąży, fakt faktem wcześniej przestało się nam układać, narzeczony zaczął być agresywny , po jednej z ostrych klutni gdzie zaczął mnie dusic, wyprowadzilam się, gdyby zrobił to w tym czasie, mogłabym to sobie jakoś wytłumaczyć, odejście ukochanej jest teoretycznie jakimś powodem , ale na długo nie odeszlam, nie mogłam bez niego żyć dlatego szybko spowrotem staraliśmy się odbudować to co się rozwalalo, jedynym moim warunkiem było pójście do psychologa i przełożenie ślubu, czy to tak wiele? Przystał na to, nie długo po tym jakiś miesiąc, okazało się, ze jestem w długo oczekiwanej ciąży, miał to być najpiękniejszy okres w moim a raczej naszym życiu a stał się prawdziwym koszmarem i nikomu nie życzę tego co przez to przeżyłam, dziś śmiało mogę powiedzieć, ze ciążą uratowała mi życie , bardzo kochałam narzeczonego ale za późno dostrzegłam jego problem a może nie chciałam go widzieć? Ciężko stwierdzić ale do czego zmierzam, czy wiadomość o dziecku nie jest wystarczającym powodem do życia?? W liście również za bardzo nie wyjaśnił mi dlaczego zadał mi taki cios, długo zastanawiałam się co złego zrobiłam, jak mogłam tego uniknąć, szukałam winy w sobie ale nie zrobiłam nic co mogło by doprowadzić do tego samobójstwa dałam mu chyba powód do zycia a nie śmierci. Sama jestem córką samobójcy i wiem co będzie przechodził mój syn i jak można powiedzieć że samobójstwo nie jest egoistyczne, ile ludzi cierpi przez to, ze nie chciało mu się wziasc w garść , chyba ja miałam większy powód do samobójstwa a jednak żyje i mam się całkiem dobrze,jestem szczęśliwa mama:)
Ciężki temat. Akcja fajna. Tylko łatwo się mówi o nie popełnianiu tego błędu, jeśli nigdy nie chciało się tego zrobić. Miałam swojego czasu styczność z zachowaniami tego typu. W większości się z Panią zgadzam, to nie jest rozwiązanie i można zrobić wiele innych rzeczy, ale nie zgodzę się w kwestii skrajnego egoizmu. Potencjalny samobójca często czuje się osamotniony, mimo posiadania rodziny, czy znajomych. Często też czuje, że nikomu na nim nie zależy, więc nie uważa, że skrzywdziłby kogokolwiek. Trudno więc mówić tu o egoiźmie. Tak mogą mówić tylko ludzie, którzy wiedzą, że są dla kogoś ważni, że komuś na nich zależy. Z wszystkiego jednak idzie wybrnąć, choć lepiej nie doprowadzać do tak skrajnych sytuacji, a depresja to choroba – nie tylko krótkotrwały brak uczucia szczęścia. Lepiej zapobiegać niż leczyć, jak to mówią, więc warto mieć wokół siebie ludzi. Czasem nawet na siłę. Rozmowa też ma ogromną moc. Pozdrawiam. 🙂
Zgadzam się w stu procentach. Depresja to ciężka choroba a nie czyjś wybór. Samobójstwo to nie egoizm, tylko dramatyczny akt kogoś, kto upatruje ulgi w cierpieniu już tylko w śmierci. Ogólny zamysł artykułu jest dobry, nie brakuje dobrej woli, brakuje jednakże pogłebionej znajomości tematu. Nikt nie odbiera sobie życia dla zabawy, lub by zrobić komuś na złość
Pani Kingo , a tak z ciekawości ? Ile ma Pani lat?
temat godny braw!
Ciekawe ilu tych którzy mieli mysli samobójcze – wybrało choć raz numer na swoim telefonie któryś z tych które podałaś ?
Przeszłość jest za nami. Liczy sie tylko to co będzie. A już na pewno najważniejsze to wspominac jak już to tą pozytywną wersję przeszłości. Ja tam zawsze jak wracam do 10 lat wstecz to mam przed oczami błogą i zaj….bą szaloną młodość. I nigdy nie miałam w głowie ani chwili myśli o tym żeby skończyć ze swoim życiem. Ale jak sądząc po komentarzach, samobójcy raczej tu nie spotkasz. Raczej ludzi którzy się tego boją i nigdy w życiu nie popełnią tego błędu .
POPEŁNIAJĄC SAMOBÓJSTWO NAPEWNO SIĘ NIE USZCZĘŚLIWISZ, TYM BARDZIEJ LUDZI KTÓRZY POZOSTANĄ NADAL WŚRÓD ŻYWYCH
wlasnie, ciekawe co maja w glowach samobojcy.
przeciez problemy nie znikna jak oni znikna z tego swiata.
znikna oni.
pozostanie tylko pusta i zal wsrod bliskich , wielki zal
niesamowita historia z ta twoja kolezanka.
Moim celem jest rodzina.
Dla nich żyję i zmagam się z trudem wychowania dzieci i zarabiania pieniędzy na utrzymanie całego manatku.
Nie mam czasu na myślenie o odebraniu sobie życia.
Powiedziałam kiedyś mojemu mężowi, że gdybym zaginęła. Albo znaleźli mnie nie żywą. Niech wie, że napewno to nie była wina. Sama bym nigdy nie popełniła samobójstwa!
Twoj post powinien sie nazywac, „jak nie popełnić samobójstwa?” 🙂
NIGDY!
Nawet w najgorszych momentach mojego życia, a było ich dużo. Nie pomyślałam nawet przez sekunde, żeby sprawić rodzicom, rodzinie, taki cios w serce.
No właśnie! Nigdy tak nie pomyslałaś, bo pewnie masz kochającą zdrową rodzinię. A inni? Moga mieć bogactwo, władzę, stabilizację ale nie maja nikogo z kim mogliby sie tym wszystkim cieszyc.
Najgorsze w tym wszystkim jest to. Że jak już ktoś to samobójstwo popełni. Każdy zaczyna wtedy dopiero się zastanawiać dlaczego nie podjął kroku żeby temu zapobiec.
Moja koleżanka ze szkoły popełniła samobójstwo ponieważ rodzice się rozwiedli. Teraz jej rodzice żyjąi mają się dobrze. A ona. Zal mi jej.
Rozwody – to takie samo przezycie dla dziecka jak dla rodzica samobojstwo jego dziecka.
Kingo! Bardzo dobrze że piszesz o takich trudnych tematach . Ludziom się wydaje że nich takie rzeczy nie dotyczą. Nie dotyczą dopóki ktoś bliski nie skoczy z bloku wieżowca. Te telefony powinny być na tapecie każdego.
Niezwykle piękna akcja!
Ciężki temat. W mojej rodzinie był przypadek samobójstwa. Ale to z powodów finansowych, wydaję mi się że żaden powód nie jest dobry dla takiego działania. Takim ludziom jest potrzba dobra, ale podkreślam nawet BARDZO DOBRA I FACHOWA długa pomoc psychologa, psychiatry, terapeuty i rodziny. Nawetjak jej sie nia ma to wązne żeby mieć jakieś zajęcie w życiu. Praca to najlepsze lekarstwo n te wszystkie depresjeee.
No tak otyłość to napewno powód dla samobójstwa
Szkoda mi ludzi którzy obieraja sobie życie z powodu swojego wyglądu. Przecież wielu jest ludzi otyłych czy pryszczatych na przykład. 🙁 Nie rozumiem , zycie się przecież ma tylko jednoo
Albo tych którzy wieszają sie lub skaczą z mostu bo kobieta rzuciła. W 90% takich przypadków samobójstwo popełniaja mężczyźni. Czyżby dla nas kobiet ważniejszy był wygląd niż miłość do meżczyzny, a u facetów odwrotnie ?