„Bywa często zwiedzionym, kto lubi być chwalonym…”
Mam pewną znajomą. Cóż, może już teraz napiszę, że miałam, bo pewnie to przeczyta i obrazi się na wieki, ale co tam, raz się żyje a mnie potrzebny przykład. Zatem owa znajoma chodziła za mną do wszystkich możliwych szkół. Wbrew pozorom nie było ich znowu tak wiele – ot, podstawowa i średnia (tak tak, wtedy nie było jeszcze gimnazjum…). Otóż znajoma, nazwijmy ją Edzia, w podstawówce była klasycznym orłem. Wszystkowiedząca, inteligentna i wygadana, czarowała nauczycieli, w nas wzbudzając podziw i zazdrość. W liceum Edzia jakby przygasła. Już nie brylowała, z nauką miała spore problemy, wycofana ledwo dotrwała do matury. Wtedy nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego z klasowego orła przemieniła się we wróbla.
Wiedziałam, że w domu nie ma żadnych problemów, bo dzieciństwo miała sielskie-anielskie. Ostatnio jednak poczytałam trochę mądrych książek i otworzyło mi się kilka klapek. Pamięć przywołała obrazy, jak to mama Edzi przy każdej możliwej okazji chwaliła córkę i wynosiła jej mądrość i inteligencję pod niebiosa. Działo się tak do czasu, dopóki Edzia nie zaczęła nagle tracić intelektualnej formy. Jaki związek mogła mieć irytująca wtedy postawa matki Edzi z jej postępami w nauce i degradacją z klasowego prymusa?
Otóż naukowcy twierdzą, że kolosalny. Okazuje się, że matka Edzi zafundowała córce dość dobry start, ale nie potrafiła zapewnić spokojnego lotu. W rezultacie lądowanie okazało się twarde. Matka Edzi, powtarzając na każdym kroku córce, jaka to ona mądra i rozumna, popełniła kardynalny błąd, który przez psychologów wychowania bywa nazywanym nastawieniem statycznym. Nie ma bowiem nic gorszego, niż powtarzać dziecku, że wcale nie musi się starać, bo przecież urodziło się i pozostanie na wieki mądrym. I rzeczywiście: takie nazywane geniuszem dziecko w pierwszych latach nauki faktycznie nie będzie miało z nią problemów, bo podkładów wrodzonej inteligencji i sprytu starczy na te początkowe zadania, które są dosyć proste. Im głębiej w las tym jednak ciemniej.
Kiedy pojawią się bardziej złożone zagadnienia, okaże się, że dziecko nie jest w stanie im sprostać. Dlaczego? A dlatego, że nikt nigdy nie mówił mu, że powinno się starać, że same próby, wysiłek i ćwiczenia są równie ważne, co ich efekt. A nawet – jak twierdzą mądre głowy – ważniejsze. Rodzice dostrzegając w dziecku jakieś nadmierne pokłady wrodzonej madrości i utwierdzające w niej swoje dziecko, sprawiają, że wysiłek i starania nie są dla dziecka wartością. A to błąd – wrodzone talenty i zdolności to tylko mały procent składowych sukcesu.
Wiedzą o tym doskonale sportowcy – gdyby bazowali tylko na swoich wrodzonych predyspozycjach, ich sukces trwałby jeden sezon, na tyle bowiem starczyłoby im kondycji. Jeśli dziecku ciagle powtarzamy, jakie jest bystre, każde niepowodzenie potraktuje jako życiową porażkę, zamiast wytrwale dążyć do naprawienia błędu schowa się w sobie i będzie bało podejmować jakiekolwiek próby. Jak pokazują badania, takie dzieci nie mają też takiej wiedzy, jak ich wytrwali i pilni rówieśnicy, bo zamiast przyswajać sobie wiedzę, nastawieni byli na szukanie pochwał i sprawianie wrażenia geniusza.
Ach, jak chciałabym usłyszeć, że jestem mądra! Nawet ostatnio mi się to udało tutaj w komentarzu;) Lepiej jednak chwalić dziecko za wysiłek i starania, niż szufladkować i podkreślać, jakim jest zdolniachą. Takie nastawienie naukowcy nazywają nastawieniem dynamicznym.
To dzięki takiemu wychowaniu dziecko nie boi się próbować, nawet, jeśli napotyka na swojej drodze przeszkody. Słowa: „Musiałeś się napracować, widzę że bardzo się starałeś, ile wysiłku w to musiałeś włożyć” potrafią czynić cuda.
Podobno dzieci chwalone za wysiłek a nie za inteligencję uzyskują w dłuższej perspektywie o wiele lepsze wyniki w szkole i w nauce. Chwalcie zatem nawet, jeśli efekt tych starań jest raczej marny. Biedna Edzia pewnie uniknęłaby kłopotów w liceum, gdyby nie była przeświadczona o swoim geniuszu, który okazał się tylko fatamorganą…
Niektórzy zapytają: a po co w ogóle chwalić dziecko? Ma być grzeczne i dobrze się uczyć; jeśli to robi, to po co chwalić? Źle, źle, bardzo źle… Chwalenie w dzieciństwie buduje pewność siebie. Jak silny będzie człowiek, któremu ciągle wytykano błędy i niedociągnięcia, a w najlepszym razie traktowano jego grzeczne zachowanie i dobre stopnie jako normę? Bo dla wielu rodziców to, że dziecko posprzątało swój pokój lub czytało przez godzinę książkę jest normalne. Nie widzą w tym nic, za co należy się pochwała. Czasem dzieci to wyczuwają; nie zdarzyło wam się, że przyszło do was i same domagało się miłych słów albo samo głaskało się po głowie mówiąc: „Powiedz mamo, jak ładnie się umyłem sam/ubrałem/napisałem zadanie”. Trochę to smutne, bo to rolą rodzica jest dostrzeżenie, jak bardzo nasze dziecko się stara. Jeśli się stara, bo jeśli nie, to już nasze zadanie, żeby starać się zaczęło…
Mam kontakt z wieloma rodzicami, sporo czytam, także blogów, forów… I wiecie co? Odnoszę wrażenie, że Polska to kraj wychowawczych malkontetów. Jak często słyszę, że wprawdzie dziecko ładnie pisze, ale kiepsko liczy. Że może i jest spokojne „w gościach”, ale za to wczoraj zachowywało się okropnie. Nadmierne wytykanie wad i podkreślanie niedociągnięć jest na porządku dziennym. Skupiamy się na błędach a nie potrafimy dostrzec, jak bardzo dziecko stara się, by zasłużyć na choćby małą pochwałę.
Nie mówię, że nie dostrzegamy we własnych dzieciach plusów i zalet, ale dlaczego w takim razie o nich głośno nie mówimy?
Jeśli już, to po cichu, do męża, babci, przyjaciółki; po cichu, bo boimy się, że dziecko się za bardzo rozbestwi. Nie słyszałam chyba gorszej bzdury! Faktycznie może się tak stać, jeśli w kółko będziemy dziecku powtarzać, jakie to jest super i wyjątkowe. Dlatego tak ważne jest, żeby skupiać się na wysiłku, ale też…nie przesadzać!
Dzieci – jak wiecie – są miernikiem fałszu w waszym głosie. W sekundę wyczują nieszczerą euforię na widok obrazka, które miało przedstawiać mamę a wygląda jak osławiona przeróbka obrazu Chrystusa Ecce Homo… Dlatego doceniajmy detale i opisujmy je szczegółowo. Opisowa ocena pomaga czasem wybrnąć z opresji, a i dla dziecka jest o wiele więcj warta, niż zwyczajowe „piękne, ładne, wspaniałe”, które w zasadzie nie niosą żadnej treści. Czy to aż tak wiele kosztuje? Może i kosztuje, ale jeśli chcemy, żeby nasze dziecko podejmowało wysiłki, i my również musimy je podjąć…
Dokładnie to samo słyszę od wykładowców na uczelni (studiuję pedagogikę). Kiedyś się na tym głębiej nie zastanawiałam, ale od kiedy zostałam mamą zaczęłam się bliżej przyglądać tematowi i całkowicie się zgadzam z tym co napisałaś. Dziwne jest właśnie to, że talerz zostawiony na stole urasta do rangi wielkiego niechlujstwa, a dobrowolne zmycie naczyń, nawet nie zostanie pochwalone.
Naprawdę bardzo dobry artykuł z świetnym przykładem. Mam nadzieję, że „Edzia” nie pogniewa się za to, że pojawiła się w Twoim wywodzie…
PS: nie musisz się malować – zdecydowanie! 🙂
Dobre dzieci to szczęśliwe dzieci, a jak dostaną pochwałe to dopiero są kochane 😀
SWIETNY POST PANI KINGO! MA PANI WYCZUCIE, WLASNIE SZPERAŁAM PO NECIE ODNOŚNIE CHWALENIA I TAK OTO NATRAFIŁAM NA PANI BLOGA. JEST TAKI DOBRY JAK I TEN POST.
chwalenie chwaleniem, ale co kiedy trzeba krzyknąć, nauczyć, zdyscyplinować. Nie tylko chwalmy, waże nauczyc dziecka rozróżniać co jest dobre a co złe
piękne macie stroje dziewczyny, uwielbiam pepitkę
Pytanie z innej beczki 😛 czy są w planach na najbliższy czas posty ze zdrowymi przepisami?
Tak będą przepisy. Mam już kilka nowych przepisów
Super, czekam z niecierpliwością 🙂
Czy jest zdjęcie na którym Lenka nie wygląda korzystnie?
Szukam na blogu i nie mogę znaleźć! Jest urocza! 🙂
Przeczytałam każdą linijkę tego tekstu z wielkim zaciekawieniem.Przyznam szczerze że jest Pani mądrą kobietą. Pani córka wyrośnie na inteligentną i bystra dziewczynę.
prawidłowo chwalić swoje dziecko to znaczy nagradzać go całusami i uśmiechem. Mówić jak to fajnie jest włożyć swój trud aby osiągnąć sukces.
fajnie się czyta pani bloga. swietny tekst
Chwalić trzeba nie powiem, ale należy znać umiar. Mam dwie dorosłe córki, nigdy nie miały celujących ocen w szkole, raczej przeciętne albo nawet poniżej przeciętnych. Dostawały pochwały i prezenty nie za ocenę bardzo dobrą ale za 3 którą dostały po tym jak wiedziałam że długo siedziały nad książkami i się uczyły. To taki jeden przykład ale było ich więcej.
Pani Kingo, świetny tekst. Jak zawsze. Czy nietaktem byłoby zapytać, w jakim Pani jest wielu? Często czytając tego bloga zastanawiam się nad tym. OCzywiście nie musi Pani odpowiadać 🙂 Pozdrawiam
Pani ? Nie znam żadnej pani. Jestem Kinga 😉 Hmmm wiek ? Jestem juz w poważnym wieku bo mam 3 z przodu 😉
Ty masz 3 z przodu?? O_o jestem w szoku bo byłam pewna że masz 25 max, przynajmniej tak młodo wyglądasz na zdjęciach! I przyznam ci się szczerze, że czasem po przeczytaniu posta myślałam, że taka małolata a wie więcej ode mnie, a tu proszę… 😀
3 z przodu … I to nie od wczoraj. ale wciąż czuje sie jak małolata 😉
Zastanawialiście się kiedyś nad drugim dzieckiem? Może jakiś tekścik na ten temat?
Może:) zobaczymy
niestety czasami bardzo ciężko wyczuć tą delikatną granice. Z jednej strony człowiek chwali żeby dziecko było pewne siebie, a z drugiej właśnie nie chce przesadzić żeby dziecko nie myślało, że nie musi się starać 🙁 ja niestety nie umiem tej granicy wyczuć.
Czasem każda z nas ma taki dylemat.
Zdecydowanie chwalmy swoje pociechy ale z głową!
Za dużo pochwał robi z dziecka nie tylko typ 'edzi ale rowniez narcyzowate zachowanie ktore pozniej nie poplaca i staje sie dziecko odizolowanym dziwolągiem z ktorym nikt nie chce sie bawic
Nigdy nie wiemy na jakich ludzi wychowamy swoje dzieci i czy to że bede chwalic czy nie wpynie jak kolwiek na jego przyszlosc. Ważne jest też otoczenie w jakim wychowuje się dziecko, jak się do niego mówi i jak zachwouje. 80% tego czym człowiek posiada to szkoła domu w którym się wychowuje reszta to towarzystwo
chwale swoje dzieci za dobre uczynki i za prace jaka wkladaja w namalowanie zwyklego rysunki. nigdy nie mowie im ze sa madre i interligentne ale pracowite i ambitne. co mi z nich wyrosnie – nie wiem… mam nadzieje ze beda szczesliwe
Edzia zmienila sie w wrobla bo sie za duzo uczyla w podstawowce ale to co bylo do matury bylo juz dla niej za duzo. suma sumarum orlem nigdy nie byla
Ranni, moim zdaniem często te osoby pracujące na kasie w tesco są mądrzejsze od osób na wysokich stanowiskach.Nie że wszystkie ale znam dużo takich przypadków…i nie oceniajmy ludzi po tym gdzie pracują czy w super korporacji czy tesco zarze h&m tylko po tym… jakimi są ludźmi,jak wychowują dzieci(czy powielają błędy swoich rodziców wychowując swoje dzieci)chodzi o to,żeby przesadnie/nad wyraz nie chwalić dzieci bo w przyszłym życiu mając świadomość i żyjąc w przekonaniu jakie to są ah i oh mogą nie poradzić sobie z przeciwnościami losu…
Lenka ma wielkie szczęście że ma taką mamę jak Ty, brawo za fajny post. Zdjecie super!
O jaki super wpis!!! Uwielbiam takie tekściki u Ciebie. Czytam z wielkim zaciekawieniem. Nie mam dzieci, chcę kiedyś mieć, wzoruję się na Tobie.
Masz rację z tym żeby chwalić za wysiełek a nie wmawiać że jest się najmądrzejszym. To demotywuje.
Też byłam orłem w szkole, wszystkie nauczycielki mnie uwielbiały. Moja mama dumna chodziła na wywiadówki. Na studiach padłam, nie skonczyłam ich, nie potrafiłam się już uczyć. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale dla mnie studia byly czyms nie do przejscia 🙁
Zawsze chwalę mojego syna za dobre wyniki w nauce albo za zdobycie jakiegoś wyróżnienia w dziedzinie sportowej. Ale nigdy nie mówię mu że jest zdolny i mądry ale zawsze mu mówie że to że taki właśnie jest i takie odnosi sukcesy to tylko owoc ciężkiej jego pracy i jesli nie to nigdy by nie doszedł tak daleko
hahaha a edzia to jej ksywa czy prawdziwe imie? bo pasuje do takich typów. biedna dziewczyna
No nieme. Imię jest wymyślone na potrzeby wpisu. Ale faktycznie idealnie pasuje
Bardzo, bardzo dobry tekst! super że poruszasz takie kwestie na blogu. Z przyjemnością się to czyta, sama zawsze zastanawiam się czy nie za dużo pochwał daje swoim córkom, no cóż jak zasłużą to i komplement jest i buziak
też miałam takie koleżanki z podstawówki „Edzie prymuski” teraz ja pracuję na wysokim stanowisku w korporacji a one na kasie w TESCO – przykre ale prawdziwe
Pięknie napisane:) a jakie te mądre książki przeczytałaś, podasz tytuły?
Podam, ale o tym powstaje osobny wpis;)
Najważniejsze to mieć dystans. A co za dużo to nie zdrowo.
Dziękuję za ten tekst. Przeczytałam jednym tchem. Poza tym, ze jest dobrze napisany, niesie ze sobą mądry przekaz. Na pewno dużo wniesie do życia mojego i mojej córki. Dziękuję.
Baaaardzo sie cieszę. Dzięki