Zainspirowana mailem od czytelniczki ( i jego tytułem:) poruszę dziś drażliwy temat. Dziewczyna w liście do mnie żali się, że po raz kolejny kończy czynności zaczęte przez męża. I że ma dość sprzątania po porządkach swojego faceta. Jeśli też tak masz – wygląda na to, że nie jesteś sama.

„Nie wiem, jak mężczyźni zostali zaprogramowani przez naturę, ale czegokolwiek się dotkną w domu, robią to połowicznie lub co najmniej nie do końca. Czy w pracy też się tak zachowują? Pewnie nie chcą ryzykować gniewu szefa i raczej doprowadzają sprawy zawodowe do finiszu. Czemu nie mogą więc tak samo postępować w domowym zaciszu?” – to cytat z wiadomości.

Jest ponoć pewna teoria na ten temat – oni po prostu nie muszą. Bo zostali tak wychowani, tak ich przyzwyczaiłyśmy.  Nawet jak coś źle zrobią, to ktoś po nich poprawi. Pewnie większość panów czytając ten tekst skomentuje go słowami: „Ej, ale to nieprawda! To jakieś oszczerstwa są przecież.” A tymczasem codzienne życie weryfikuje wszystkie sprawy, którymi zajmują się nasi panowie po przekroczeniu progu mieszkania. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Oto jeden z nich, podrzucony przez moją koleżankę Anię ( imię zostało zmienione na prośbę koleżanki:): facet przygotowuje dziecku mleko. Niby robi to w ten sam lub podobny sposób co kobieta – akcesoria do karmienia szoruje i sterylizuje, przygotowuje mieszankę wg instrukcji na opakowaniu, ba – nawet nakarmi głodne dziecko. I na tym kończy czynności, bo uważa, że już nie ma tu nic do roboty. Butelkę wrzuci do zlewu, a otwartą puszkę z mlekiem zostawi na blacie kuchennym. Jakoś nie przyjdzie mu do głowy, że butlę po użyciu należałoby umyć, żeby na drugi dzień resztki mleka nie zaczęły ewoluować w nowe formy życia. Nie przyjdzie mu również do głowy, że puszkę z cennym pokarmem trzeba odłożyć na miejsce, a nie zostawiać na pokaz, jak telewizor na wystawie sklepowej.

Tak, drogie panie. Faceci (przynajmniej w większości) nigdy nie robią niczego do końca. Kolejny przykład z życia wzięty dotyczy kąpieli dzieci. Cieszysz się jak głupia, że mąż wyręcza Cię w tej mokrej robocie, a Ty w tym czasie możesz w spokoju zająć się np. posprzątaniem po wyżej wspomnianym karmieniu. Radość jednak nie trwa długo, bo niby Twój mężczyzna melduje wykonanie zadania, jednak podczas przeprowadzania „kontroli jakości” okazuje się, że coś poszło nie tak. Twoim oczom ukazują się brudne dziecięce ciuszki rozrzucone po łazienkowej podłodze. Jesteś szczęściarą, jeśli są one chociaż ułożone w zgrabną kupkę. Znów czynność wykonana tylko częściowo. I znów musisz doprowadzić sprawę do końca samodzielnie. Bo facet nie wie o co masz pretensje. Ba! On wręcz uważa, że jesteś NIEWDZIĘCZNA! Przecież dzieci są wykąpane. Nie było mowy o tzw. czynnościach towarzyszących, czyli o spuszczeniu wody z wanny, poukładaniu pływających zabawek na miejsce, poskładaniu ręczników czy o wrzuceniu brudów do kosza na pranie. Więc o co Ci chodzi, kobieto?

Ostatnio inna czytelniczka uraczyła mnie opowieścią o swojej drugiej połówce, która wkręcała żarówkę w lampie. Ponieważ jej partner ceni sobie wygodę i profesjonalne (ahahaha) podejście do tematu – zamiast wspinać się na palce niczym baletnica, przytaszczył sobie krzesło. Podstawił, żeby dosięgnąć do sufitu, w miarę sprawnie wkręcił źródło światła (tym razem obeszło się bez przekleństw), a po wykonanej pracy zostawił to krzesło na środku kuchni. Być może liczył na to, że sobie jeszcze na nim usiądzie podczas mycia garów, tudzież przy robieniu kanapek. Ale nie. To błędny trop. On po prostu zakończył akcję pt. „Wkręć żarówkę” i udał się na zasłużony odpoczynek.

Trzeba przyznać, że my kobiety też mamy swoje wady, z którymi faceci muszą żyć, ale oni chyba o wiele częściej dostają opiernicz za pozostawione na placu boju przedmioty, choć wtedy mają gotową ciętą ripostę, że „przecież jeszcze nie skończyłem” albo „zostawiam COŚ na później, bo jeszcze będę TEGO potrzebował”. Kiedy? Nie wiadomo. A raczej wiadomo – nigdy. Jeśli Ci to, babo, przeszkadza, to sobie tę rzecz sama odstaw, sprzątnij, wynieś (zanieś, pozamiataj).

Też macie takie problemy? Nieszczęścia dobrze jest dzielić z innymi, więc… czekam na opowieści o tym, co wasi faceci zaczęli i stwierdzili, że już skończyli, ale się pomylili 😉