Uwielbiacie święta, co? Tak długo czekaliście na te parę dni wolnego. Można odpoczywać, relaksować się, spokojnie pobyć z rodziną, prawda? Taa, akurat! Jeśli tak, to dlaczego do cholery jestem taka wykończona jak tylko święta nadchodzą i już pierwszego dnia nie mam siły sięgnąć po ciasto? Ale wpadłam na genialne pomysły, które i wam podsunę. Jako perfekcyjna pani domu mam perfekcyjne sposoby na to, żeby mój dom  przypominał czystością salę chirurgiczną, ale żebym ja  za bardzo się nad tym nie napracowała.

1. Prasowanie

Nie znam pani domu, która lubiłaby prasować. Testowałam różne sprzęty ułatwiające życie przy tym znienawidzonym zajęciu, ale pozwalają one tylko na chwilę zapomnieć o koszmarze prasowania.  To dzięki żelazku i desce nie musisz już iść do sauny, bo w letnie dni jesteś upocona po pachy. Z kolei w zimowe kostnieją ci z zimna palce u stóp, bo nie możesz ruszyć się zza deski. Dlatego moja rada: nie prasuj. Jeśli jednak nie chcesz, żeby twoja jedwabna bluzka przypominała dres kreszowy z lat 80-tych, przerzuć się na jakiś czas na tkaniny non-iron. Mają sporo wad: śmierdzisz w nich po godzinie, są okropne, często błyszczące i nie można zbliżać się do ogniska (chyba że chcesz znaleźć się na okładce Faktu jako żywa pochodnia), ale rzeczywiście, nie trzeba ich prasować. Mężowi możesz wmówić, że wraca taka moda, byli metroseksualni, drwale, więc może kiedyś wróci non iron… Najgorsze jest oczywiście prasowanie pościeli. Ale jeśli kupisz kilka kompletów zrobionych z bawełnianej satyny i po praniu równo rozwiesisz, to po zdjęciu ze sznurka wystarczy tylko precyzyjnie złożyć, równiutko rozmieścić w bieliźniarce między innymi i będzie wyglądało, jak wyprasowane. Sztuka mistyfikacji to podstawa w domowym życiu.

2. Pranie

Może nie próbujcie tego, jeśli macie dzieci, bo jednak dzieci to najwięksi producenci brudu na świecie. Ale jeśli jesteście bezdzietni, można pozwolić sobie na eksperyment. Bo kto powiedział, że raz ubrane jest już brudne? Przecież brud poniżej centymetra nie szkodzi, a powyżej odpada… Moja rada: wyjmuj z szafy ciągle nowe ubrania, aż dojdziesz do zapasów z czasów licealnych. Prawdopodobnie nie będą na czasie, chyba że chodziłaś we flanelowych koszulach. Jeśli ktoś zarzuci ci, że jesteś nieco anachroniczna w swoim ubiorze, powiedz, że stałaś się zwolennikiem nowego trendu zwanego normcore (od słów: normal i hardcore). Polega to na tym, że łazisz, w czym chcesz, im gorzej, tym lepiej. Uchodzą spodnie dżinsy wyciągnięte pod pachy i golf włożony do środka oraz skarpetki do sandałów. Ani się obejrzysz, aż staniesz się kreatorem nowego stylu w swoim miasteczku i będziesz wyglądać jak Obama albo Steve Jobs. Pamiętaj, że z Lagerfelda  i Galiano też się dawniej śmiano. Innym sposobem jest wietrzenie ubrań na balkonie, odświeżanie dezodorantem i lekkie odprasowanie – efekt jak z pralni, przynajmniej dopóki ktoś mocniej nie zaciągnie się waszym zapachem. Ale wymaga to już więcej pracy, a chodzi o to, żeby się nie przepracowywać, czyż nie?

3. Mycie

Mam znajomą, która myje podłogę dopiero wtedy, gdy zaczyna się ona kleić. I wiecie, że strasznie szczęśliwa i zdrowa osoba? Więc da się. Zarazki są korzystne, bo pozwalają na zbudowanie odporności. Kolonizując się roztoczami i bakteriami domowymi, uodparniamy się na ataki tych bardziej agresywnych potworków, które czyhają na nas dosłownie wszędzie. Więc jeśli następnym razem mąż pokaże wam szarą podeszwę swoich białych skarpetek pytając, czemu tu tak brudno, strzelcie mu mowę pełną medycznych określeń, z której zrozumie tylko tyle, że to część realizacji twojego planu pt. „Zwiększ odporność na wiosnę”. Innym sposobem na uniknięcie częstego mycia podłóg jest zakup pantofli z mikrofibry, która zbiera i froteruje podłogę. Już nikt nie będzie narzekał, że za bardzo szuracie nogami przy chodzeniu. Ubożsi mogą wybrać się do muzeum i zapomnieć oddać tych seksownych pantofli, które dostaje się przy wejściu (tylko nie próbujcie w Muzeum Sztuk Pięknych w Dreźnie – mają strasznie nerwową ochronę…).

4. Opieka nad dziećmi.

Tutaj będziesz musiała się natrudzić. Nie wiadomo, dlaczego, większość mężów, dziadków i nawet babć uważa, że nikt tak sobie nie poradzi z opieką nad swoimi kochanymi (taaa…) urwisami jak mama. No i tutaj stop – będą musieli zmienić swoje wyobrażenia o idealnej mamie. Bo oto, jak się migać, ale żeby tego nie zauważyli. Po pierwsze udawaj strasznie zarobioną: biegaj jak szalona, z ogniem w oczach, zroś czoło wodą, żeby myśleli, że to pot. Co chwilę powtarzaj, ile masz jeszcze do zrobienia, a jak mało czasu. Jeśli nadal nie domyślą się, że chodzi ci o to, żeby ktoś zabrał dzieci na spacer, udaj lekkie omdlenie i osuń się na kanapie. Cały czas powtarzaj, że wszystko w porządku i że sobie radzisz. W końcu ktoś domyśli się, i zapragnie stać się superbihaterem i odciążyć cię nieco z obowiązków. Jak tylko za tatą i dziećmi zamkną się drzwi, rzuć się na Pudelka i kawę. W czasie, gdy się parzy, użyj miotły do zgarnięcia zabawek na jedną kupę, którą ukryj za fikusem. Rozpyl w powietrzu odświeżacz powietrza – sam zapach sprawi, że mąż pomyśli, że cały czas sprzątałaś. Brudne gary schowaj w piekarniku – mąż i tak nigdy do niego nie zagląda, a umyjesz je, gdy poczujesz się bardziej w formie.

Innym sposobem na miganie się od opieki nad dziećmi są częste wizyty u dziadków. Wspomniana znajoma co najmniej 4 razy w tygodniu jest u swojej mamy, bo tylko wtedy mała puszcza jej nogę. Nie wie, co babcia na te częste wizyty, bo woli nie pytać. Ale to półgodziny spokoju jest dla niej tak cenne, jak weekend w SPA. A niewielu jest dziadków, którzy nie cieszą się z wizyty wnuków. Bo powiedzenie „wyrodna matka” (jak zastosujesz moje rady, wkrótce poczujesz, co ono oznacza…) istnieje, ale nigdy nie słyszałam o „wyrodnych dziadkach”.

5. Wszystkie inne wkurzające zajęcia…

…w których wyręczy was własne dziecko. Warto zacząć od maleńkiego wykorzystywać potencjał swoich pociech. Raczkujący berbeć jest w domu skarbem – wystarczy uszyć mu specjalne ubranko z mikrofibry a pozbędziesz się z podłogi wszelkiego kurzu, włącznie z kotami w najbardziej odległych kątach (wiadomo, że takie dziecię wszędzie się wciśnie). Takie ubranko tylko potem bach! do pralki. Tylko nie zapomnij wyjąć z tego ubranka dziecka… Dziecko większe, biegające, warto przyzwyczajać do rywalizacji – np. kto wygra: czy mama pomaluje pierwsza paznokcie czy dziecko wrzuci wszystkie klocki do pudła? Jeszcze większe wręcz rzuci się do wyjmowania talerzy ze zmywarki, jeśli tylko powiesz, że nie da rady, bo to za trudne dla niego. Naprawdę dziecko jest w stanie wykonać wiele czynności związanych z naszym domem i sprzętami. Pytanie tylko, jak bardzo nam tych sprzętów będzie brakowało, bo przy wyzyskiwaniu… tfu, wykorzystywaniu dziecięcych rączek prędzej czy później coś się zbije…

A czy wy macie jakieś sposoby na to, aby stać się „nieperfekcyjną” panią domu?

20150404-DSC_8094Kwiaty: Lalka od serca

Spódnica:Mosquito