Dziś parę słów o pielęgnacji. A raczej o małych zmianach w pielęgnacji, które wprowadziłam, a które dały bardzo dobre efekty.

Wiecie, a może nie wiecie, że z problemów skórnych przerabiałam już w swoim życiu prawie wszystko. Trochę to trwało, więc kiedy wreszcie pozbyłam się trądziku, już był czas zapobiegać zmarszczkom.

Niestety, jak to bywa po 30 roku życia, człowiek jeszcze nie może się pogodzić z upływającym czasem, a tu już mówią, że powinien zainwestować w porządny krem przeciwzmarszczkowy.

Zawsze byłam przeciwna peelingom, maskom… Tzn. sama nie wiem czy byłam przeciwna, czy najzwyczajniej w świecie zbyt leniwa, żeby szukać tych, które będą mi dobrze robić na skórę. Chyba trochę jedno i drugie. Sama pielęgnacja kosztuje nieco wysiłku, ale znalezienie kosmetyków, które naprawdę działają, to już prawdziwa orka na ugorze, metodą prób i błędów. 

Jakie błędy ja popełniałam? Np. taki, że bardzo długo wydawało mi się, że jeśli mam fajny krem nawilżający albo krem z filtrem do twarzy, to trochę przeciągnę je pod oko i będzie super – skóra pod oczami zadbana. Albo że tylko kosmetyk, który dogłębnie oczyści mój portfel, oczyści też pory i zaskórniki. Więcej grzechów nie pamiętam, ale na pewno wszystkie pamięta moja cera. 

Wiecie, bardzo się cieszę, że istnieje Internet, bo w kwestii pielęgnacji można zasięgnąć rady u tych, które mają większe doświadczenie od nas. Nie mówię tu o lekarzu dermatologu bo życzę wam, żebyście nie miały potrzeby się z nim konsultować, ale o kobiecie w podobnym wieku, która na co dzień boryka się z podobnymi problemami i jest w stanie coś doradzić. 

I tak właśnie trafiła do mnie ta zielona seria od Tołpy. Z polecenia, po jednym kosmetyku, za każdym razem zamawiałam o jeden lub dwa więcej.

Nie wszystko co testowałam sprawdziło się na mojej cerze, ale dziś chciałabym opowiedzieć wam parę słów o pielęgnacji, która bardzo dobrze wpływa na stan mojej skóry. To kosmetyki, które są ze mną od kilku miesięcy. Nic drogiego, nic wymyślnego – polska marka z dobrymi składami. Mój krok milowy w kierunku zadbanej cery zaczął się od drobnych zmian.

Zacznijmy od oczyszczania.. Bo tu polecam wam…

Glinkowy żel do mycia twarzy 30+ – delikatnie oczyszcza i złuszcza, a do tego zapewnia ochronę antyoksydacyjną. Korzystam z niego i rano, i wieczorem. Świetnie nadaje się do oczyszczania twarzy dla osób, które mają wrażliwą i alergiczną cerę. Jest bardzo delikatny, ma przyjemną, kremową i dość gęstą konsystencję. Nakładając go na skórę, mam trochę wrażenie, że nakładam krem. Co początkowo nie do końca mi się podobało. A to dlatego, że byłam raczej przyzwyczajona do żelowych kosmetyków oczyszczających, do tego zazwyczaj ze złuszczającymi drobinkami, raczej niezbyt delikatnych. Potrzebowałam trochę czasu, żeby się do niego przyzwyczaić i zrozumieć, że nie tylko to co mocno złuszcza, będzie dobrze oczyszczać moją skórę. (Kupicie tutaj: klik)

Krem przeciw pierwszym zmarszczkom 30+ – wszędzie piszą, że pierwsze zmarszczki mimiczne to zmora, która dopada nas już po 25 roku życia. Mądrale! Ale jak sobie z tym skutecznie radzić? Polecam Wam ten krem z filtrem od Tołpy. Ja, jeszcze przed laty miłośniczka opalania dziś biję się w piersi, kiedy pomyślę jakie katusze serwowałam mojej skórze. podczas urlopów. Liczyła się tylko opalenizna, a krem z filtrem… a krem z filtrem zaczynałam używać dopiero, kiedy pojawiało się zaczerwienienie i pieczenie. Nie wspomnę już, że o filtrach w codziennej pielęgnacji nie było mowy.

Dziś mam inne podejście i krem z filtrem stosuję codziennie. Ten od Tołpy z serii Futuris, przyjemnie nawilża i wygładza. A podobno na dłuższą metę poprawia elastyczność i spłyca drobne zmarszczki. Sama nie pokuszę się aż o tak daleko posunięte wnioski, bo oglądając swoją twarz codziennie, nie jestem w stanie zauważyć czy ta albo tamta zmarszczka jest płytsza. Ale, naprawdę widzę, że moja skóra jest bardzo fajnie nawilżona, a co za tym idzie – gładsza. Jeśli szukacie kremu na dzień z filtrem, ten powinien się sprawdzić i u Was. Kosztuje niecałe 40 zł.( Link do sklepu: KLIK)

Krem pod oczy 30+ – temat, z którym zawsze byłam najbardziej na bakier – krem pod oczy. Dziś już wiem, że delikatna skóra pod oczami potrzebuje specjalnego traktowania i aż włos jeży mi się na głowie, jak sobie przypomnę moją „pielęgnację” tej strefy przed paroma laty. Ten krem z Tołpy przede wszystkim super nawilża i wygładza, przez co mam wrażenie, że skóra pod oczami staje się napięta i bardziej elastyczna. Nałożony rano pomaga zredukować „gotycki makijaż” – opuchnięcia i worki.  (Do kupienia tutaj: KLIK)

Krem przeciw pierwszym zmarszczkom na noc – jego zadanie to nocna regeneracja (ale mi odkrycie). Jest cięższy niż ten na dzień, mocniej nawilża, ale też nie zostawia na skórze tłustej, lepkiej warstwy, która długo się wchłania. (Tutaj link do sklepu: KLIK)

Szukałam kremu, który pomoże się mojej cerze zregenerować, odpocząć i sprawić, że zerkając rano w lustro nie przestraszę się mojego odbicia. Wiem, że sen to najlepszy kosmetyk, ale mam dwójkę dzieci – lekko nie jest.

Niby mówi się, że toniku powinno się używać przed kremem, ale ja naprawdę toniku do twarzy nie używałam (myślę, myślę) minimum 5 lat temu, a może nawet dłużej. Więc też zamawiając kilka miesięcy temu kosmetyki z Tołpy niezbyt chętnie zdecydowałam się na serum booster przeciw pierwszym zmarszczkom. Ale wiecie, coś tam o przywracaniu prawidłowego pH słyszałam, więc wedle zasady: jak szaleć to szaleć, zamówiłam również serum. I wygląda na to, że to przywracanie prawidłowego ph to jednak nie bajki.

Serum futuris łączy w sobie funkcję serum i toniku. Natychmiast wchłania się w głąb skóry, intensywnie nawilża i jednocześnie przywraca fizjologiczne pH.

Z ilością serum nie przesadzam. Można je stosować zamiast kremu, ale dla mnie jest zbyt lekkie i skóra jest trochę zbyt mocno napięta jeśli nie użyję kremu. Nakładam odrobinę na dłonie, rozcieram i wklepuję delikatnie w policzki, nos, brodę i czoło, czasem nawet zapuszczę się na szyję i dekolt. I na tym koniec codziennego, domowego salonu piękności.

Ale gdy przychodzi wieczór…Sięgam trochę głębiej do szafki z kosmetykami, bo tam mam kosmetyki od zadań specjalnych.

Takie jak:

Peeling enzymatyczny – kupiłam go, bo był często polecany w Internecie, jako jeden z najlepszych peelingów. I to była świetna decyzja. Zresztą z drogeryjnych półek faktycznie znika dość szybko. Sama nie wiem, czy bardziej cenię go za działanie, czy za obłędny zapach. A niewiele jest kosmetyków o mocnym zapachu, które toleruję. Ten ma w sobie to coś, co sprawia, że po prostu chce się go wąchać. Jeśli za ok. 30 zł można mieć kosmetyk, który działa genialnie, to ten peeling właśnie do takich należy. (Kupicie tutaj: KLIK)

Mikrodermabrazja do masażu twarzy – tak gładkiej skóry nie mam po żadnym kosmetyku, ale staram się jej nie używać z peelingiem, który opisałam wam wyżej, żeby nie przesadzić ze złuszczaniem. Robię sobie minimum 5 dni przerwy. (Link do sklepu: KLIK)

I na koniec mój absolutny hit. Krem – maska Hydrativ. Dziewczyny, które obserwują mnie na Instagramie, pamietają może moje próby wyciśnięcia ostatniej kropelki tego kosmetyku podczas kończącej się 6-tygodniowej wyprawy na Florydę, na którą wybraliśmy się w styczniu. No cóż, ilość bagażu jaki mogłam zabrać ze sobą była raczej ograniczaona, więc zabrałam tylko jedną tubkę i to było za mało. (Do kupienia tutaj: KLIK)

To co uwielbiam w tej masce, to fakt, że po jej nałożeniu nie muszę czekać 10-20 minut, potem zmywać, nakładać krem itd. Nakładam ją w takiej ilości jakiej potrzebuje moja skóra. Jeśli czuję, że potrzebuję mocniejszego nawilżenia to nakładam grubszą warstwę (ale nie ma potrzeby robienia na twarzy białej, grubej maski). Wystarczy trochę więcej niż w przypadku zwykłego kremu i ona się przez całą noc będzie fajnie wchłaniać (no chyba, że chwilę po zaśnięciu wytrzesz twarz w poduszkę:) ). A rano skóra jest fajnie nawilżona i delikatna. Uwielbiam fundować sobie takie domowe spa raz lub dwa razy w tygodniu.

Wiem, że dobór pielęgnacji to sprawa bardzo indywidualna, więc zdaję sobie sprawę, że to co sprawdza się u mnie, nie musi sprawdzić się na skórze każdej osoby, która tu trafi. Sama próbowałam już różnych kosmetyków Tołpy i nie wszystkie trafiły się na moją „top listę”. Jednak z tymi kilkoma bardzo się polubiłam i z przelotnego flirtu tym razem narodził się bardzo owocny związek. 

Wpis powstał w ramach współpracy z Tołpa.