Wśród rodziny i znajomych uchodzę za mamę odrobinę za bardzo zwariowaną na punkcie swojego dziecka.  Może słusznie a może nie.

Mogę się zgodzić z opinią, że czapka, która upadła na podłogę w sterylnie czystym mieszkaniu może jeszcze zostać ubrana dziecku:) ale jedzenie jakie trafia do buzi malucha musi być najwyższej jakości dlatego zdarza mi się pojechać 100 km po ziemniaki, które trafią do zupki czy jabłka, które Lenka zje  z kaszką.

Tak często jak mogę  zabieram małą z miasta żeby pooddychała świeżym ( lub świeższym) powietrzem.

Poniżej zdjęcia z ostatniego wyjazdu

Pomidory, które trafią kiedyś do zupy pomidorowej Lenki

Spodnie: Zara

Koszula: Zara