Mam pewną znajomą, która nic nie robi bez długiego zastanowienia. No i właśnie pewien pan, po jakimś czasie bycia z nią w związku, zaproponował znajomej ostatnio małżeństwo. Jako umysł praktyczny, zaczęła sobie spisywać argumenty „za i przeciw małżeństwu” (wiem, trochę to dziwne…) oraz rozsyłać zapytania do znajomych, w tym do mnie (wiem, jeszcze dziwniejsze). Tym samym, chcąc nie chcąc, musiałam się zastanowić nad tym, co koleżance spędza ostatnio sen z powiek: czyli czy warto brać ślub, po co i komu w ogóle potrzebne to całe małżeństwo.
Z biologicznego punktu widzenia, nikomu. Natura tak nas zaprogramowała, że szukamy partnera pięknego, zdrowego i… odpowiednio pachnącego. Niekoniecznie perfumami, bo nikomu nie muszę chyba tłumaczyć, co to są feromony. Jak już spotkamy tego wymarzonego, to potem celem jest oczywiście przekazywanie genów. Na co tu komu papierek, umowa i świadkowie tego całego zamieszania?
Otóż okazuje się, że społecznie każdy dąży do małżeństwa. Nie tylko do związków, które tylko początkowo dają wrażenie stabilizacji. Szczególnie kobiety potrzebują czegoś konkretnego, aby poczuć się w stu procentach bezpiecznie. Zobowiązanie, które na siebie przyjmują, nie jest tylko wobec siebie samej, ale również wobec społeczeństwa, rodziny, Boga. Panowie z kolei mają w sobie potrzebę sprawowania pieczy, choć wojujące feministki mówią, że są jak bluetooth – łączą się ze wszystkim, co jest w zasięgu…
Naukowcy twierdzą, że ludzie w małżeństwach są o wiele szczęśliwsi niż w wolnych związkach, a już tym bardziej niż single. Nie mówiąc już, że niezamężni narażeni są na: choroby psychiczne, depresję, próby samobójcze, alkoholizm, czego prawdopodobieństwo zmniejsza się w przypadku osób w stałych związkach (choć wiemy, że nie znika zupełnie).
Małżeństwo opłaca się również ekonomicznie, szczególnie na emeryturze: standard życia par małżeńskich w starszym wieku jest o wiele wyższy. Ale to trzeba dożyć późnych lat, a jaka jest na to szansa w dzisiejszym świecie, gdy mówi się o kryzysie małżeństwa oraz o tym, że co trzecia para decyduje się na rozwód?
Tylko… czy rzeczywiście ten kryzys ma miejsce? Specjalista z fundacji „Rozwód? Poczekaj!” tłumaczy, że to klasyczne nadużycie statystyczne. Okazuje się, że faktycznie, 30% małżeństw się rozwodzi, ale tylko w stosunku do nowo zawartych związków w danym roku! W rzeczywistości zaledwie 73 pary postanawiają się rozejść na 10 tysięcy wszystkich – nowych i starych – małżeństw. Jeśli więc decyzja o rozwodzie podyktowana ma być usprawiedliwieniem, że nie będziesz wyrzutkiem, to przyjmij ten fakt do wiadomości – wcale nie rozpada się 30% małżeństw!
No, ale chyba tylko moja znajoma myśli o potencjalnym rozwodzie na etapie planowania ślubu. Większość pań (rzadziej panów) sądzi, że małżeństwo to koniec ich drogi przez mękę i że od tej chwili będą mogli przestać się starać. A tu zamiast nagrody – zonk, jak u Zygmunta Chajzera. Bo tu jednak trzeba się starać, i to nawet o wiele, wiele bardziej niż wcześniej.
Ludzie chcą mieć wszystko pod kontrolą, stąd obawa o wchodzenie w związki małżeńskie. Bo jeśli nie mam papierka, w każdej chwili mogę się ewakuować i udawać, że wszystko poszło po mojej myśli i było to zaplanowane. Gorzej, jak w małżeństwie coś zgrzyta i trzeba przyznać się do porażki. Jeszcze gorzej, jak trzeba nad związkiem lub sobą popracować. Skoro żyjemy w epoce hedonizmu, to nikomu nie chce się starać; łudzimy się, że wszystko może przychodzić bez wysiłku, a jedynym zmartwieniem powinno być zarabianie pieniędzy. A ponieważ małżeństwo trwa wiele, wiele lat, to będzie trzeba włożyć w nie wiele, wiele wysiłku, aby się nie rozpadło. Stąd strach – o własną wygodę, o to, czy sił wystarczy. Strach przed porażką.
Pewien psycholog powiedział, że zanim weźmiemy ślub, powinniśmy się udać wcześniej do psychoterapeuty, aby ocenił naszą gotowość. Może to przesada, ale coś w tym jest. Trzeba mianowicie znać swoje słabe i mocne strony, braki i niedociągnięcia, aby nie obarczać nimi partnera na starcie. Bo najgorzej jest, kiedy na wejściu oczekujemy czegoś od małżeństwa i od partnera, narzucając mu pewną rolę i schemat. A tymczasem partner może również czegoś żądać, czasem zupełnie przeciwnego… Najlepiej byłoby więc pozbyć się planu i płynąć z prądem, czasem tylko wiosłując, aby nie utonąć. Tak też poradziłam koleżance – wychodź za mąż, ale niczego nie oczekuj. Zobacz, co pokaże czas. Staraj się i gól nogi, a on niech zmienia skarpetki. I będzie fajnie. Bo małżeństwo to wspaniała przygoda, choć raczej z gatunku tych survivalowych – niebezpieczna, kusząca, ale jakże ekscytująca.
Nie oszukujmy się – szalona namiętność i fajerwerki biologicznie mijają po około dwóch latach związku (dokładnie po 27 miesiącach). Lepiej spaść z wieżowca czy z jednego metra? No właśnie. Jeśli wychodzisz za mąż zaślepiona zakochaniem, otrzeźwienie przyjdzie szybko. Jeśli włożyłaś w związek więcej, niż tylko koronkowe majtki z pierwszej randki, to po ślubie będzie dobrze. Czy wspaniale? Może być, ale to już zależy tylko od was.
Wniosek? Żeńcie się, nie tylko z sercem, ale i z głową. Małżeństwo nie jest dla leniwych, tchórzliwych i słabych. Nie dla tych, którzy myślą, że złapali Pana Boga za nogi. Bo to trochę jak praca, ale z gatunku tych, które lubisz. A nawet kochasz.
Pękam z ciekawości, co mi powiecie na temat małżeństwa. Internet przyjmie wszystko, Ladygugu tym bardziej – można przecież pisać anonimowo…
Kazdy zwiazek jest praca, w koncu malzenstwo czy nieformlana forma wspolnego zycia jest zwiazkiem dwojga ludzi. Mialam meza, rozwiodlam sie, teraz zyje w zwiazku nieformalnym. Nie wiem z jakiego zrodla korzystalas, swoja droga bardzo chetnie je pozanam, ale z tego co ja znalazlam w sieci, to pary ze zwiazkow nieformlanych sa ze soba szczesliwsze niz malzenstwa, co w praktyce sama widze i sama zreszta tego doswiadczylam. Nie szkaluje i nie odradzam malzenstwa, ale uwazam, ze wiekszosc osob , tak jak ja kiedys, zawiera je za wczesnie, nie znajac siebie dokladnie, swoich potrzeb. Niekiedy malzenstwa zawierane sa pod presja rodziny ze wzgledu na ciaze badz obyczaje. Czasami tez chec wyrwania sie z domu rodzinnego jest tego przyczyna. Czasami lek przed samotnoscia, presja spoleczna popycha do slubu. Slub traktuje jako administracyjna rejestracje zwiazku, ktora w gruncie rzeczy w zwiazku dwoja kochajacych sie, szanujacych sie ludzi, nie zminia nic oprocz biurokratycznej strony. Pozdrawiam 🙂
A ja myślałam, że małżeństwo nic nie zmieni w moim sposobie myślenia. Chodzi mi o takie poczucie bezpieczeństwa. Ale zmieniło i to na lepsze. Nie chodzi o to, ze w wolnym związku było mi źle. Po prostu po ślubie jakoś tak poczułam się spokojniejsza. Choć wiem, że to bywa złudne, u mnie tak zadziałało 🙂
Magiczne dwa lata mojego związku minęły prawie 4 lata temu – od 1,5 roku jesteśmy małżeństwem, a ślub wzięliśmy po 4,5 roku bycia razem, więc może dotrwamy do starości. 😀
Uważam, że jeżeli ludzie są szczęśliwi ze sobą to czy z papierkiem czy bez nie robi różnicy. Jeśli chcą być razem – będą, jeśli zacznie się psuć i nie będą szczęśliwi – to się rozejdą, nie patrząc czy jest papierek czy nie. Z mężem przed ślubem byliśmy 6 lat, po 3 latach mieliśmy poważne problemy, podejrzewam, że 95% związków powiedziałoby sobie „do widzenia”. My jednak walczyliśmy o siebie, raz ja, raz on. A nie jedna osoba mi mówiła, daj sobie spokój, to nie ma sensu. Przecież nic nas nie wiązało, a i kandydat na zastępstwo też był. Kolejne 3 lata były dla nas fantastyczne. Problemy i wiedz, że nasza miłość była na tyle mocna, że nas utrzymała razem spowodowało, że jeszcze bardziej nam zaczęło na sobie zależeć (a już myślałam, że bardziej nie można). Dziś powiem, że warto było. Teraz jesteśmy 6 miesięcy po ślubie (oboje tego chcieliśmy z serca, nie z głowy) i nadal szczęśliwi. Jak będzie dalej czas pokaże. To niemożliwe, ale ślub jeszcze bardziej wzmocnił nasze uczucia. I jeszcze bardziej się staramy niż przed ślubem.
Tak jest dziś.
Co nie jest gwarancją, że tak będzie zawsze. I nie mamy gwarancji, że jak będzie coś się psuło to będziemy tak samo silni jak kiedyś. A i nie mamy gwarancji, że mimo podpisanego papierka, kiedyś nie pójdziemy w różne strony…
Ale po co o tym myśleć?
Ciekawy wpis, ale mam wrażenie, że nie starała się Pani dostrzec plusów drugiej strony – życia tzw. na kocią łapę. Mi tymczasem przychodzi jeden, dość istotny dla mnie: jesteśmy ze sobą bo chcemy, a nie dlatego, że podpisaliśmy papierek. Każde z nas ma prawo w dowolnym momencie spakować się i wyjść, a jednak jesteśmy razem. I to, że potrafimy być ze sobą właśnie „w zdrowiu i chorobie, na dobre i złe” bez oficjalnego statusu małżeństwa, mnie osobiście przekonuje, że to TEN FACET. Jeśli więc zdecydujemy się na małżeństwo, to bardziej z uwagi na córkę żeby nie bała się, ze nasz związek jest mniej wartościowy niż innych „mamusiów i tatusiów”, którzy są małżeństwem i noszą to samo nazwisko.
W dzisiejszych czasach (w sensie, że nikt nie będzie oceniał jak dawniej) z podpisanym papierkiem też można spakować się i wyjść. Akt małżeństwa to nie wyrok. A być z kim i myśleć/cieszyć się tym, że nie ma przeszkód by móc w każdej chwili spakować się i wyjść to sorki, ale nie chciałabym być w takim związku … A ślub dla córki? Chyba jeszcze gorszy pomysł…
Ja, jednak uważam, że najlepiej to jest pozostać SINGLEM do końca życia!!
IzAbElKa
Jestem po slubie od 3 lat a razem jestesmy od 12 lat mamy dwoje wspanialych dzieci i szczerze powiem ze gdyby nie fakt ze mamy dzieci to pewnie do dzisiaj bysmy tego slubu nie wzieli. Co sie zmienilo po slubie?To ze bardziej sie do siebie zblizylismy. Rok temu przechodzilismy powazny kryzys (praca, codzienne obowiazki, dzieci, kompletny brak czasu dla siebie) myslelismy o rozwodzie ale nie dlatego ze sie nie kochamy tylko dlatego ze w tej calej codziennej bieganinie zapomnielismy ile tak naprawde dla siebie znaczymy i jak bardzo sie kochamy. Doszlismy do wniosku ze rozwod to nie jest takie proste rozwiazanie. Jestesmy malzenstwem na dobre i na zle stworzylismy dom i jestesmy rodzina o ktora warto walczyc. Gdyby nie fakt ze jestesmy malzenstwem podejrzewam ze jedno z nas wtedy zatrzasneloby za soba drzwi. Dzieki temu smiesznemu papierkowi i obraczkach na reku uratowalismy nasz zwiazek, mamy wiecej czasu dla siebie a co najwazniejsze robimy wszystko zeby nie dopuscic do sytuacji sprzed roku. Jestesmy bardzo szczesliwi i bardzo zakochani. Malzenstwo? Jak najbardziej polecam nie tylko ze wzgledow prawnych (wypaded, spadek itd.) ale tez dla bezpieczenstwa ze kiedy przyjdzie kryzys zawsze mamy wiecej czasu na zastanowienie sie czy przypadkiem nie podejmujemy zbyt pochopnie decycji o rozstaniu.
Śmieszą mnie te straszące mężatki z długim stażem: „jesteś po ślubie 3 miesiące? Poczekaj dwa lata, wtedy zobaczysz!”, „Jesteś po ślubie dwa lata? Co to są dwa lata! Poczekaj jeszcze 5 to zobaczysz!”, „10 lat po ślubie? Za kolejne 10 już nie będziecie mieli o czym ze sobą rozmawiać”. Masakra. Durne baby, nieszczęśliwe w swoich związkach i straszące innych. Uważam, że małżeństwo to praca nad sobą, nad partnerem, nad priorytetami. Ale to że jedna z drugą mają pod górkę i są nieszczęśliwe, nie znaczy że każdy będzie. Jestem na tym punkcie przewrażliwiona, bo za 9 miesięcy wychodzę za mąż i tego straszenia już mam po dziurki w nosie. Jesteśmy razem od 7 lat, mieliśmy wzloty i upadki, a motyle w brzuchu już dawno przestały łaskotać. Ale bardzo dużo razem przeszliśmy, sytuacji, których wielu małżeństom nie udaję się przetrwać. Wiem, że co by się w życiu nie wydarzyło mam na kogo liczyć. To nie jest łatwa miłość. Czasami jest kolorowo, czasami trudno. Ale wiem że to jest człowiek, bez którego nie umiem żyć 🙂 ba! Bez którego nie chcę żyć 🙂 i w sierpniu przyszłego roku będę najszczęśliwszą panną młodą, czy się to komuś podoba czy nie 🙂
Jezeli Ktos jest W dlugim i trwalym zwiazku to zaden papier ani przysiega przed Bogiem tego nie zmieni. To moje zdanie.
I ja się z nim zgadzam!
Jezeli Ktos jest W dlugim i trwalym zwiazku to zaden papier ani przysiega przed Bogiem tego nie zmieni.
Jesli ktoś już przed ślubem myśli o rozwodzie, to nie powinien brać ślubu.
Ludzie boją sie zobowiązań, odpowiedzialności za drugiego człowieka, a tym właśnie ejst małżeństwo.
Prztysięgałam, ze będę z mężem na dobe i an złe i to właśnie to oznacza, ze bez względu jakl będziemyze soba będziemy. Tylko żeby składac taką przysięge trzeba być pewnym siebie, partnera i swoich uczuć.
Czy kobiety dążą bardziej do ślubu? Może te proste z prostymi oczekiwaniami od życia. Albo jest się na to gotowym albo nie… ktoś kto pyta się znajomych czy ma wziąć slub na pewno nie jest na to gotowy…
Czy miłośc się wypala? Zależy, bo jeśli po 2 latach to żadna miłość…
Jestem od 3 miesięcy szczęśliwa mężatką z mężem znamy się już od paru lat z początkiem byliśmy tylko przyjaciółmi a z czasem zostaliśmy parą mamy dwóch fantastycznych synów 🙂 Małżeństwo nas jeszcze bardziej do siebie zbliżyło jesteśmy szczęśliwi 🙂
Po 3 miesiącach tak naprawdę jeszcze nic nie można powiedzieć. Poczekaj rok, dwa, trzy a dopiero powiesz czy coś się zmieniło a sądzę że zmieni się wiele.
„A ponieważ małżeństwo trwa wiele, wiele lat, to będzie trzeba włożyć w nie wiele, wiele wysiłku, aby się nie rozpadło. Stąd strach – o własną wygodę, o to, czy sił wystarczy. Strach przed porażką.”
nie wiem czemu skojarzyło mi się to zdanie z planowaniem dziecka.
Bodźcem do małżeństwa często są planowane (lub nie) dzieci, żeby nie czuły się w szkole nieswojo i nikt ich nie przezywał od b…
Malzenstwo czy wolny zwiazek to prawie bez roznicy. Ja zyje w 5 letnim zwiazku. Mieszkamy razem od ponad 4 lat i mamy 2 wspanialych synow. I na tym etapie korzystamy rowniez z pomocy psychologa. Jestesmy z nim w stalym kontakcie bo rodzina i zwiazek to ogromna praca. Zwlaszcza jak przychodza dzieci. Trzeba ciagle nad nim pracowac i jak dla mnie to nie ma najmniejszego znaczenia czy mamy slub czy nie. Dzielimy wspolna przestrzen, jak i konto w banku. Slub jedynie moze wniesc prawne korzysci w razie choroby, czy smierci partnera. Ale na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce
Mojego męża poznałam przez internet. Oświadczył mi się po 3mies. Dziwne, że przyjełam oświadczyny zaraz po nieudanym narzeczeństwie i wcześniej kilkuletnim zwiazku. Nie wiedziałam czy robię dobrze czy źle, ale miałam nadzieję, że on podobnie jak ja ma zamiar być ze mną do końca – jak sobie wzajemnie ślubowaliśmy. Balam się czy po czasie totalnego zauroczenia nie pęknie bańka mydlana… Dwa lata temu mieliśmy powazny kryzys. Myślałam, że nie ma dla nas ratunku. Ciągłe kłótnie, niezrozumienie i słowa które padły, a cofnąc się ich nie da. Padały ze zmeczenia, ciągłej pracy, delegacji, braku czasu dla siebie i być może słuchania „dobrych rad” znajomych. I oto z nieba spadł nam dar – drugie dziecko. Po urodzeniu pierwszego nasza sielanka sie skonczyła, a zaczely sprzeczki, więc zbytnich nadziei nie wiazałam z pojawieniem się nowego członka rodu. A może to nie przez dziecko. Moze poprostu to wszystko nas wzmocniło, oczyściło atmosfere a my się dotarliśmy. Teraz jest cudownie. Od ponad roku. Jest lepiej niz kiedykolwiek. Dlaczego? Bo zrozumieliśmy „co” jest najwazniejsze, jak wazne jest to żeby się chciało, ze to z małych rzeczy zbudowany jest wielki świat… że naprawde sie kochamy, ze dobrze nam ze sobą, ze nikt nas tak nie rozumie i dopinguje jak my siebie nawzajem, że się lubimy.. i ze kłotnie dwa lata temu to krzyk rozpaczy – chcemy byc razem ale potrzebujemy wzajemnej uwagi i czasu, a nie mijania się w korytarzu, że czasem trzeba odpuścić, spojrzeć na sytuację oczyma partnera oraz żeby już nigdy nie słuchać innych „walcz o siebie” bo w małżeństwie obydwoje jesteśmy jednakowo ważni. Cieszę się że jestesmy rodziną w kazdym tego słowa znaczeniu i zaszczytem jest dla mnie dzielić każdy dzień z moim wspaniałym mezczyzną. Gdybym mogła mieć 3 zyczenia do złotej rybki trzecim byłoby „abym umarła pierwsza” bo naprawdè nie wyobrazam sobie i nie chcę spędzić ani jednego dnia życia w świadomości że Jego nie ma przy mnie.
Cieszę się że jestesmy małzeństwem w świecie w ktorym ludzie myslą ze o wszystkim mogą decydowac.. że wszystko to ich wybór, ich decyzja. Gdzie jednostka jest najwazniejsza. Gdzie matki nie chcą karmić dzieci ze względów kosmetycznych, zeby moc po miesiacu schudnąc i uczestniczyc w wyscigu szczurów. świecie, w ktorym nie ma nic trwałego…
Wzruszam się tym zdjęciem 🙂
Jestem w zwiazku od 10ciu lat. W malzenstwie od roku. Postanowilismy sformalizowac nasz zwiazek glownie dlatego,ze posiadamy dwoje malych,wspanialych dzieci. Chcielismy,aby nasza sytuacja rodzinna byla jasna dla nich i dla otoczenia. Mysle,ze wiele sie zmienilo. Moj maz uwaza mnie za swoja wlasnosc…taka gaske od gotowania,sprzatania i prania.. zyl ze mna dziewiec lat zanim zlozylismy przysiege. Wiedzial jaka jestem. Wiedzial,ze nie zamknie mnie w domu…nie zaszufladkuje..a tu taka niespodzianka ! Jest chorobliwie zazdrosny i niebywale irytujacy ! Mam mieszane uczucia co do malzenstwa. Papier wiele zmienil…
Ja z Mężem jestem ponad 9 lat, ponad 6 lat po ślubie.
Oprócz przeżycia duchowego i regulacji prawnych po ślubie nie zmieniło się między nami nic!
Ja jest dobrze to jest dobrze, jak się wściekamy to się wściekamy!
Ślub to była taka kropeczka nad „i”, takie dopełnienie naszego związku.
To był wspaniały dzień!
Małżeństwo to ciężkie budowanie najmniejszego Państwa świata codziennie z wielką przyjemnością!
Świetny tekst o ogoleniu nóg i zmianie skarpet 😉 Wiadomo, że raz jest lepiej raz ciut gorzej , ale nie można się tym zrażać i od razu myśleć o rozwodzie. Trzeba dbać o siebie NAWZAJEM (bo jakby tak tylko jedna osoba się starała a druga miała wszystko w nosie to też by się tej pierwszej kiedyś odechciało). My jesteśmy z tych. którzy każdego dnia mówią sobie „Kocham Cię”, dają buziaka przynajmniej na dzień dobry i dobranoc i lubią swoje towarzystwo. Tak świadomie mówię tu o lubieniu, bo nie wystarczy się kochać, trzeba jeszcze lubić drugą osobę.
26 lat w ogóle. 2 lata po ślubie, ale ponad 9 lat w sumie to już jest jakiś staż 🙂
w życiu bywa różnie, jak sie to mówi raz na wozie a raz pod wozem. Malzenstwo ni tlyko papier jak to niektorzy mawiaja. to przysiega. jesli wierzacy czlowik mowi ze to papier ktory moze podrzec to znaczy ze nie do konca wierzy w moc tego co podpisuje w kosciele. moze warto zastanowic sie czy oby napewno jest to potrzebne do istnienia na swiecie. …
Jak długo jesteś w małżeństwie? Czy myślałaś kiedyś o rozwodzie?
Mój mąż od roku zaczął wyjezdzać w delegacje. Jesteśmy malzenstwem od 4 lat ale on zawsze bywal w domu.
Od kiedy zaczego go nie byc tak czesto , zaczelo sie psuc miedzy nami.
nie wiem jak dlug jeszcze tak pociagniemy. Nie mam pojecia gdzie popelnilismy blad. Ja tłumacze sobie cały czas ze to wina jego zawodu i pracy. Ale przeciez nie jedno malzenstwo opiera sie czasem tylko ze cale zycie meza nie ma w domu bo zarabia na chleb dla rodziny.
Jestem pełna goryczy i zalu ze takie wspaniele i udane malzenstwo teraz przechodzi poważny kryzys. 🙁
Mam 34 lata i nie mam faceta. Obecnie. Ponieważ w ciągu roku przetestuję kilku kandydatów na męża ale żadem z nich w moim mniemaniu nie nadaje sie na ojca i meza. Czy cos jest ze mna nie tak?
lista za i przeciw? to jakiś absurd. dobrze jej powiedziałaś 🙂
Tkwię w cudownym związku małzeńskim. Ale powiem szczerze: nie mam pojęcia co tak naprawdę jest receptą na udane małżeństwo. Łut szczęscia chyba.
Jako mąż i nie mąż, jako mąż i nie maż, bywam sprawca wielu ciaż. 😉
Jak od początku znajomości z meżczyzną nie pokaze się mu prawdziwej JA, to potem będzie tylko gorzej. Ważne żeby ta druga połowa wiedziałą z kim tak naprawde ma doczynienia. I nie jestm tutaj tak piszac zwolenniczką długich a wrecz przechodznych zwiazków. Czasem wystarczy półroczna znajomość aby być szczęsliwym małżeństwem az do grobowej deski.
Malzenstwto to wspaniala przygoda pod warunkiem ze nie stawia sie warunkow !
Nigdy nie pomyślałam że może mnie coś takiego spotkać. Rozwód? Dla mnie to słowo które nawet w najgorszych koszmarynych snach nie miało wydźwięku. Dopóki sama nie wyszłam za mąż. Czasem ludzie myślą że trudne i cierpiące historie malzenskie ich nie dotyczą. A tu zonk! Tak wlasnie bylo w moim przypadku.
Nawet jeszcze nie czytając Twojego tekstu, od razu pomyślałam sobie że tak niestety jest że małżeństwo i piękny bogady ślub to piekny początek niesamowitych kłopotów. Życie czasem jest przewrotne a ludzie przybierają przeróżne maski. Współczuję ludziom którzy niestety musili zboczyc z drogi malzenskiej i iśc ta drugą – rozwodową. Zwłaszcza kiedy na świecie pojawiły sie dzieci i to one najbardziej cierpią. To widac …
Ciesze sie ze zawsze mam do kogo wracac. Moje malezestwo jest szczesliwe. Zyjemy razem od 5 lat i nasze klotnie sprowadzaja sie zawsze do jednego. to zgody. Moze to kwestia naszych charakterów i temperamentu. Mam nadzieje ze nigdy w zyciy sie to nie zmini. Czekamy tylko na dzieci. Nie moge zajsc w ciaze od 3 lat. Tylko to pozwoli mi spelic sie w roli idealnej zony. To moje marzenie. Kocham mojego meza ale dzieci kochac bede jeszcze bardziej. Mam w sobie tylko milosci ze starczy dla wszystkich 🙂 pozdrawiam Cie 🙂
To największe zołzy mają szczęsliwe małżenstwa. Reszta powinna mieć tylko dzieci.
Fajny, mądry tekst! 🙂
Patrząc na postawe ludzi, moich przyjacolek po przejsciach i czytajac internet, prase, nie wiem czy do konca chce stabilizacji. Nie wiemczy jest to warte tej ceny. Moze nie ejstem jeszcze na to w 100% gotowa. Wiem jedno. Dziecko chce miec, ale nie koniecznie w malzenstwie. 🙂
Ludzie w czasach wyzwolenia sami nie wiedza czym i kim sie kierowac. Jakie decyzje są lepsze a jakie gorsze. Szkoda mi tak nie sa przekonania swoich wyborów. Jest to wówczas sygnał na to że nie warto przynajmnije na daną chwilę brac się za małżeństwo.
Ale dobrze to napisałaś. Każdy i tak gdzies dąży do przetrwania gatunku i mysli o dziecku, malzenstwo wcale jest do tego nie potrzebne!
kinga, malzenstwo to temat rzeka.
u mnie na szczescie od 8 lat jeszcze mimo lepszych i gorszych chwil , żadne z nas nie probowalo przkupic sie rozwodem.
myse ze moge sobie pogratulowac w dobie takich dylematow.
Uważam, że robienie listy z punktami za i przeciew małżeństwu to żenada. Ja bym w takich przypadkach od razu postawiłą jeden wielki MINUS!!!
Przeciez to rzecz jasna że nic z tego nie będzie, jak już na początku zaczyna się od wypunktowywania i kategoriowania na lepsze i gorsze:/
jestem dwa lata po rozwodzie i jestem obecnie najszczesliwsza rozwodka na swiecie. mam cudową córeczkę i kochajaca rodzine. tkwilam w toksycznym zwiazku i teraz wiem jak wazne jest podejmowanie decyzji. trzeba kilkanascie razy dobrze zastanowic sie nad przyszloscia i nad czlowiekiem z ktorym bedziemy spedzac reszte zycia. u mnie bylo minelo, dobrze ze skonczylo sie tylko na jednym dziecku.
Brać ślub wszyscy, dlaczego mi ma być gorzej ;P
Kinga, a ty jesteś po ślubie?
Oj tak, brać ślub trzeba z głową. 🙂 Ale opłaca się. 🙂 A to jak będzie, rzeczywiście zależy tylko od nas. Zgadzam się z Tobą, że od małżeństwa i współmałżonka lepiej niczego nie oczekiwać. I nie traktować ślubu jak machnięcia czarodziejską różdżką – ot tak, z dnia na dzień nic się nie zmieni.
Dla mnie osobiście małżeństwo było oczywistością. W pewnym sensie celem, do którego zmierzaliśmy. Takim, który po ślubie się zaktualizował do „szczęśliwego małżeństwa”, czyli celu na całe życie. Bo nawet, jeśli już jesteśmy razem szczęśliwi, wciąż musimy dbać o naszą relację.
Bardzo nie lubię demonizowania małżeństwa. Że jest takie trudne, nudne i jest końcem wolności. Totalnie się z tym nie zgadzam (mój mąż także) i dlatego założyłam mojego bloga, żeby może choć odrobinę zmieniać podejście młodych ludzi do ślubu. 🙂
Dzięki za ten tekst. Każde pozytywne zdanie w tym temacie jest dla mnie ważne. 🙂
Gdy braliśmy ślub mieliśmy po 26 lat, razem byliśmy od 7. O małżeństwie zaczęliśmy mówić po 2 latach (On) i 5 latach (ja). Na początku trochę w żartach, mimochodem, aż nagle stało się jasne, że tak się właśnie nasza historia skończy, a właściwie zacznie. Poradziłabym sobie bez Niego, ale chyba nie byłabym już kompletna. Ciężko mi sobie wyobrazić, że w innej konfiguracji byłabym szczęśliwsza, choć przecież nie zawsze jest kolorowo. Mój Małżonek wrósł do mojej rodziny, życia, znajomych. Jak puzzel ;). Wzięliśmy ślub jako jedni z pierwszych w naszym kręgu przyjaciół – ludzie w naszym wieku dziwili się po co, dlaczego, że przecież i tak mieszkamy razem od wielu lat itd. I rzeczywiście ślub nie zmienił za wiele w naszym życiu, ale gdy przedstawiam komuś moją drugą połowę i mówię „mój Mąż” czuję jakby dumę – założyłam rodzinę, wzięłam odpowiedzialność za kogoś, staram się codziennie na nowo. A samo wesele? To świetna impreza :). Małżeństwo nie jest łatwe, ale przez to nagroda smakuje lepiej. Pozdrawiam!
Poniewaz u mnie w rodzinie przetrwaly tylko 3 zwiazki malzenskie na 21 (naprawde) mowie instytucji malzenstwa nie… ALE obecny partner marzy o slubie wiec sprawa jest dyskutowana… juz 2 rok…
u Zygmunta Chajzera chyba 😉
Temat ciekawy i na czasie… dziś rano przy kawie odebrałam telefon od przyjaciółki – „świeżej” żonki i tak właśnie polemizowałyśmy czy ten ślub po 6 latach związku coś zmienia…
U jednych zmienia, u innych nie… Największą presję nie od dziś wiemy wywierają babcie, ciocie i inne pociotki – szczególnie na przyjęciach typu weselicho u młodszej kuzynki 😉 bo jak to Ty najstarsza z kuzynostwa a bez obrączki, a po co tyle chodzić razem a nie daj Boże nie masz partnera to w wieku 27 lat nazywają Cię starą panną 🙂
W dzisiejszych czasach gdy mieszkamy razem, próbujemy wspólnej codzienności, gdy znamy już smak wspólnych problemów, finansów to tak naprawdę w tej sferze po ślubie nie powinno zmienić się nic – nie to co kiedyś,gdy z zamieszkaniem razem czekało się do ślubu, z konsumpcją związku również 😉
Kiedyś też ślub był pewnego rodzaju świętością, niesamowitym sakramentem ( rozwód to grzech ) i owszem dziś dla osób silnie związanych z wiarą nadal jest to niesamowite przeżycie i nowa droga na jaką wkraczamy… Ciężko jest oceniać.
Dla mnie nieważne czy w kościele czy na dominikańskiej plaży przed urzędnikiem , nieważne czy z hucznym weselem czy we dwoje w blasku księżyca. Wspólna droga przez życie, rodzina, zainteresowania,pomoc w trudnych chwilach,wspólne radości … Bycie najlepszymi przyjaciółmi -jeśli tego nie ma to i ślub nie zmieni w naszym życiu niczego
Rozmawiałam ostatnio baaaardzo długo z pewnym znajomym, który jest w małżeństwie od jakiś 3 lat, ma 4 letnią córkę, następne maleństwo w drodze. I wydawało by się, że ona miał wszystko skalkulowane – jest z kobietą która on wybrał, która mu się podoba i która spełnia w życiu jego plan. Ona go kocha, on ją niekoniecznie. Jest strasznym zwolennikiem małżeństwa z rozsądku! A że sama mam do ślubu 5 miesięcy, zaczęłam się zastanawiać co zrobić żeby przetrwać razem „ile się da”. I nie wiem które rozwiązanie jest lepsze… Myślę że on się przekona jak, nie daj Boże, w kimś się zakocha. Bo trzymać emocje na wodzy całe życie się chyba nie da. A zbyt duże oczekiwania wobec tej drugiej osoby faktycznie powinny być… niepożądane;)
Zgadza się, małżeństwo to ciężka praca, trzeba wciąż być dla siebie atrakcyjnym nie ma, że mi się nie chce..tak jak napisałaś z tym goleniem nóg. Nie ma też co chować problemów pod dywan, małżonkowie muszą mówić wprost o swoich uczuciach i utrzymywać tą więź między sobą. Tak, aby pewnego dnia nie obudzić się i zdać sobie sprawę, że żyje się obok drugiego człowieka a nie z nim. Ale ciężka praca popłaca, oby jak najwięcej szczęśliwych małżeństw 🙂