Na pewnym wzgórzu żyła sobie dziewczyna. Można powiedzieć o niej, że niezbyt lubi być zaskakiwana (szczególnie niemile), więc woli sobie większe wydarzenia zaplanować. Tak jak swój pierwszy poród, którego nie zaliczyłaby do niespodzianek. Wprawdzie kilka tygodni przed nim musiała spędzić w pozycji leżącej, ale nie przeszkodziło jej to dawać precyzyjnych wskazówek asystentom (czytaj: mężowi). Dlatego pierwszy poród dziewczyny odbył się bez ochów i achów, w miarę bez niespodzianek i można powiedzieć, że szybko przeszedł do przeszłości i stał się historią, której wspomina dość mile (o ile poród można tak wspominać).
Dlatego gdy dziewczyna pewnego pięknego dnia dowiedziała się, że ponownie będzie mogła o sobie mówić per „ciężarna”, już w dniu, w którym zobaczyła dwie kreski na teście zaplanowała ten WIELKI DZIEŃ. Ponownie nie czekała na żadne niespodzianki, nie nastawiała się na przeżycie orgazmu podczas porodu. Chciała zwyczajnie urodzić syna, bez przeszkód i nadmiernych emocji.
I tu bajka się kończy. Tą dziewczyną oczywiście jestem ja, a dalej ta naiwna narracja zmienia się w komedię w stylu „American Pie” i „Strasznego filmu” razem wziętych. Bo noc i dzień swojego porodu wspominam jako pasmo nieustających porażek, nielogicznych ruchów i jednego wielkiego uczucia wszechogarniającej PANIKI.
Niecały miesiąc przed planowanym wydarzeniem zdziwiłam się nieco wstając od łóżka córki, bo zawsze myślałam, że problemy z nietrzymaniem moczu to jednak problem PO, a nie PRZED porodowy. Dalej mój mózg wykonał katorżniczą pracę, a jego działanie w tej chwili przypominało źle naoliwione trybiki w maszynie. Cyk, cyk, cyk, mokro, jestem w ciąży, cyk, cyk, woda, wody… ciąża, wody…płodowe.. płodowe?! WODY PŁODOWE! ODESZŁY MI WODY! Dalej nic nie pamiętam bo zemdlałam, a jak się obudziłam w szpitalu, obok mnie leżał synek…
Akurat… Żart oczywiście!
Dalej było naprawdę jak w niemym filmie: akcja przyspieszyła, a całości scen towarzyszyła muzyka z rozstrojonego klawesynu. Co robi kobieta, której miesiąc przed terminem odchodzą wody? W romantycznych komediach relaksuje się, zaczyna liczyć skurcze i w odpowiedniej chwili jedzie do szpitala. A ja? Chwytam w panice słuchawkę i dzwonię. Po pogotowie? Do mamy? Nieee… Ja dzwonię do znajomego, który przypadkiem jest właścicielem szpitala położniczego, a który to z moją ciążą nie miał za wiele wspólnego. Na szczęście ten świetnie sobie radzi z babami w ciąży, choć chyba tak spanikowanej, wrzeszczącej do telefonu „Wody mi odeszły!!!” jeszcze nie słyszał. Na początku pewnie myślał, że ma wpaść i posprzątać. Dobrze, że wideo konferencji nie zrobiłam, żeby ocenił stopień porodu…
Dalej archetypowa rodząca chwyciłaby torbę i ruszyła spokojnie do porodu. Heh, dobre sobie: torbę. Jakąś torbę chwyciłam, ale a) nie było w niej rzeczy dziecka b) nie było w niej rzeczy dla mnie c) nie było w niej żadnego dowodu tożsamości. Ile to razy tłukli nam do głowy w szkole rodzenia, żeby torbę przygotować wcześniej i nie zapomnieć dowodu. Ale oczywiście zgubiła mnie pewność siebie i zwyczajnie ŻADNEJ TORBY NIE PRZYGOTOWAŁAM! Rzeczy dla dziecka wciąż znajdowały się w kartonach na strychu, bo przecież to właśnie ostatni miesiąc ciąży zaplanowałam na pranie i prasowanie oraz kupowanie koszul do porodu dla siebie (po co się to niby ma kurzyć, myślałam… o, naiwności!).
W szpitalu przyjęli mnie mimo wszystko z otwartymi ramionami, a nawet starali się dać do zrozumienia, że odwrotu nie będzie:
– Kinga u wrót porodówki (dysząc): Odeszły mi wody! Co teraz?!
– Położna (ze stoickim spokojem): No to trzeba będzie urodzić.
Raz tylko podejrzliwie spojrzeli, czy to nie „Betlejewski. Prowokacje” (nie miałam przecież dowodu osobistego…). Szybko okazało się, że chyba opuściłam jedną lekcję szkoły rodzenia, bo przed sobą mam całą noc leżenia i czekania. Na szczęście mąż miał do dyspozycji tych kilka nocnych godzin, aby pojeździć sobie od domu do szpitala, z tym, że odległość ta wynosi u nas jakieś 25 kilometrów. W jedną stronę.
Muszę powiedzieć, że cudownie spisał się z przygotowaniem torby dla swojej rodzącej żony. Cieszę się, że zapakował bieliznę, którą kupił mi na Walentynki w pierwszym roku naszego poznania. Widocznie wciąż widzi we mnie TAMTĄ kobietę. To nic, że w dniu porodu ważyłam jakieś 25 kilo więcej i brzuch wylewał mi się nad fikuśnymi majtami jak Bridget Jones; to nic, że cyc co jakiś czas wyglądał na świat wołając: „Heloł!”. Nie wiem, czemu w następnych dniach po porodzie zamieniłam ten gustowny komplet (który przynajmniej ściągał na mnie uwagę personelu) na jednorazową koszulę szpitalną. Przecież chłopak się postarał i nawet smutno mu było, gdy zdjęłam w końcu te majty, a one nie wróciły do swoich poprzednich rozmiarów. Ale przynajmniej sam się w nie teraz zmieści. Do torby dorzucił także kilka rolek papieru toaletowego – nie dlatego, że ciągle słyszał ode mnie „chyba się sfajdam ze strachu”, ale dlatego, że jego ciężarna żona była pociągająca… tzn. zakatarzona. Córka też spisała się na medal – dorzuciła swój ukochany kubek z psiakiem, który chyba miał być prezentem dla brata…
Dziecko w końcu przyszło na świat, a temu akurat nie towarzyszyły gromkie śmiechy publiczności. Tutaj wszystko poszło perfekcyjnie (no, prawie, bo jednak jak się okazało, cesarka to operacja i o dziwo mogą być po niej drobne powikłania). Pierwsze dni po porodzie dziecko spędziło w szpitalnych fatałaszkach i pewnie było mu bez różnicy, że ma na sobie różowe śpioszki z koronkowym żabotem, a czapeczka pamiętała chyba jeszcze czasy Gierka (i chyba on wyglądałby w tej czapce lepiej). Mimo wszystko mój syn był bez dwóch zdań zachwycający i prawie zaczęłam żałować, że odwołałam kamerzystę, który miał nakręcić nam film z porodu… Żart oczywiście: żadnego kamerzysty nie planowałam, ale teraz myślę, że gdyby zaprosić Charliego Chaplina jako reżysera, to chyba oddałby mi swojego Oscara, a sam leżał na ziemi i kwiczał ze śmiechu.
A tak na poważnie: mój drugi poród to pasmo nieporozumień, nieszczęść i zabawnych sytuacji, ale nie było mi w każdym momencie do śmiechu. Do dziś nie wiem, dlaczego nie przygotowałam torby, nie miałam żadnej normalnej pidżamy, nie wiedziałam, że wody płodowe czasem odchodzą. Gdyby nie pomoc męża, który jak to tylko facet potrafi trzymał fason nawet wtedy, gdy kazałam mu przejeżdżać na czerwonym, to chyba wszystko potoczyłoby się gorzej. Panika przerodziłaby się w histerię, a tak, udało się z tego zrobić czarną komedię. To on przygotował w trzy dni wszystko to, co ja zaplanowałam sobie na kilkutygodniową pracę. Zajmował się córką, prasował, gotował i wyjeździł przydział paliwa na pół roku. Dobrze, że nie wpadł na pomysł żeby przynieść sobie deskę do prasowania do szpitala…
Ja też w sumie spisałam się dzielnie, a na pewno mogę być dumna z jednego: mojego drugiego porodu nigdy nie zapomnę, a żadna z koleżanek nie przebije mnie w swojej bezmyślności.
No to jestem zdziwiona. Prowadzisz bloga, gdzie radzisz ludziom jak karmić, wychowywać dzieci. Jakie kupować gadżety itd. A nie wiedziałaś że można urodzić przedwcześnie i że trzeba torbę spakowaną mieć wcześniej i jakieś ciuszki dziecku wyprać wcześniej??
Wiedziałam, ale nie przygotowałam torby żeby mieć o czym napisać:)
Cudownie czytac tak pieknie napisany tekst.
Lezalam obok co uspionego miesieczniaczka z lekka depresja, a gdy zaczelam czytac musialam robic przerwe co jedno zdanie zeby jedna reka wycierac lzy a druga zatykac nos, aby nie parsknac smiechem I nie obudzic synka ❤
Jestem w 17 tc… idę szykować torbę!
Świetny tekst! 😉
Uśmiałam się 🙂
Jako mama 3 chłopaków zaprawiona w boju jestem ale i tak trzeci poród był inny. Pierwszy cc niestety synek źle ułożony więc spoko przygotowałam się psychicznie i mimo że gin czekała aż się zacznie i dopiero cc to ponad 2 tyg po terminie trzeba było interweniować. Chłopu się nie spieszyło. Drugi syn urodzony naturalnie ale 3 tyg po terminie wiec gin stwierdziła że przy trzecim też tak pewnie będzie a tu niespodzianko bo najmłodszy urodził się tydzień przed terminem i też zaczęło się od myśli posiusiałam się!! na szczęście w szafie rzeczy przygotowałam i mąż poradził sobie ze wrzuceniem tego do torby. Największy szok i tak przeżyła moja mama jak zadzwoniłam do niej że za ok 40 min przywieziemy jej wnuki bo ja jadę na porodówkę 🙂
Rewelacyjny tekst! Dawno się tak nie usmialam? Dziękuje!!! Życzę zdrówka i samych przespanych nocy?
O nietrzymanie moczu! Ja to przeszłam przy pierwszym porodzie. Spokojna tym, że na ktg nie wyszły rzadne skurcze, że termin cesarki zaplanowany na środę. Spokojna wstaje od komputera z myślą jeszcze siku i do spania. Podnosze się a tu woda. W głowie myśl „nie trzymanie moczu ” pobiegłam zrobić to siku i wtedy o kurcze cos nie tak… to są wody? 😮 i jak ja obudze męża ? Północ, jego ciężko dobudzic a ja zaleje cały dom. … ale na szczęście męża obudziło to ze wybiegłam z pokoju 🙂 wtedy mieszkałam godzinę od szpitala. W połowie drogi mąż mi mówi ze zapomniał natankowac i nie wie czy dojedziemy ale boi się zatrzymać na stacji. Ja wyluzowana mówię do męża ze spokojnie dojedziemy bo sąsiadka miała podobną sytuację i urodziła ponad 2 godz po tym jak odeszła jej woda. Hmm.. a ja rodziłam 10 godz później (tzn cieli mnie). Drugi poród był straszniejszy. Torbę przygotowałam 2 msc przed terminem. Po wizycie u gin kiedy dowiedziałam się że szyjka mi się skróciła i dr zaleciła odpoczynek, luteine itd. Hmm… za jechalam do domu i zaczęłam pakowanie. Byłam tak przerażona nie tym ze wcześnie urodze A tym ze nie poznam, czy to juz a w domu całymi dniami byłam sama z dwukatkiem, który w razie potrzeby nie odbierze porodu ani nie zadzwoni oo pomoc. Spakowalam siebie i dziecko (dwulatka ) i pojechałam do mamy na kilka dni. Później mąż wziął 2 tyg urlopu. W niedziele byłam na chrzcinach i mówiłam jeszcze kuzynce ze ja w tym tygodniu będę rodzic. W poniedziałek mąż poszedł do pracy a ja z synem w domu.. syn oglądał bajki a ja poruszyła chyba cały internet żeby wyczytać jakie objawy mogą świadczyć ze to juz. Dzielnie przeżyłam do powrotu męża z pracy. W nocy budziła się co ok pół godz bo czułam jakieś delikatne bóle brzucha. Zaczęłam sprawdzać czy są regularne (chociaż nie byłam pewna czy to skurcze bo każdy o skurczach opowiadał ze to straszny ból i będę wiedziała że to to) ale o dziwo to co mnie spotkało było co pół godz. Dotrwal am do 6 rano i wysłałam sms mamie żeby pakowala się bo zalatwilam jej wczasy (u mnie w domu przy dziecku ) dopiero o 9 odczytał. .. Maz pojechał do pracy. Ale po godzinie zadzwoniłam ze nie czekam więcej i żeby wracał bo skurcze co 10 minut. W szpitalu byłam ok 12 te skurcze co każdy opowiadał przyszły o 15 po tym jak wody mi odeszły. Masakra co za ból i jeszcze co minutę ! Faktycznie poznała bym ze to to;) cieli mnie dopiero po 16.30 🙁
Mi przy drugim porodzie o dziwo poszło spokojnie. Zaplanowałam ze urodzenia 8 dni przed terminem tydzień po moich urodzinach. Nadszedł ten piękny dzień o którym zapomniałam ze tak miało być, torba spakowana, skompletowana wyprawka co do joty. Oczywiście torba w aucie u męża bo to on chciał mnie zawieźć do szpitala. „Kochanie jedz spokojnie do pracy chyba jeszcze nie czas” no i pojechał. A z nim torba. 20 minut później „co mi tak mokro?” O kurde wody mi odeszły! Nie panikuj spokojnie dzwon na pogotowie bo twój rycerz nie przyjedzie i urodzisz w domu, on nie zdąży to ponad 30 km. 10 minut i jest pogotowie szybko. Szpital izba przyjęć, patrzą na mnie jak na głupią bo miesiąc temu latalam do męża na urologie nie było widać ze w ciąży jestem a tu do porodu. Ok dawajcie z nią na porodowke. Badanie, diagnoza „idzie rozwarcie ale wody pani nie odeszły to był tylko czop” ok fajnie ale ja nie wiem co to. Mniejsza udaje że wiem bo to juz drugi poród. 3h później idę do położnej bo juz usiedzieć nie mogę, już nie oddycha tylko sycze, skurcz za skurczem. Bada mnie (nie ubrana do porodu w zwykłym fartuchu ) a tu pach wody odeszły. Mówię spokojnie ze idą bóle parę a pani położna w panikę że musi się przygotować. Zaczyna się akcja porodów 14.43 poszły wody ty Krysia notuj, 14.45 wicie wenflonu w rękę, 14.50 przyszło na świat dziecko 3675 gram 54 cm punkty 9 10 i 10. Córka żywa naturalnie rodzona. Położna pierwsze co mówi „pierwszy taki poród jak z filmu….. aha gratuluję ślicznej córeczki. ” tak więc niespodzianka była 🙂 zapomniałam że zaplanowalam poród na 22.10 aby jeszcze waga ale nie w dzień urodzin babci 🙂
Ja mimo spakowanej torby i pełnej gotowości i tak nie uniknęłam niespodzianek, bo pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Od pewnego czasu było wiadomo, że będę miała cesarkę. Grzecznie turlałam się co kilka dni ze swoim wielkim brzuchem na ktg. Szpital, w którym pracował mój lekarz prowadzący i znajoma pielęgniarka, gdzie uczęszczaliśmy z mężem na szkołę rodzenia. Raz do domu, drugi też. Za trzecim okazało się, że zapis ktg jest niepokojący i muszę mieć dziś cesarkę. Ale w szpitalu nie ma miejsca! Tak się złożyło, że wszystkie łóżka w tym wielkim uniwersyteckim szpitalu były zajęte. Prawie na zawał zeszłam. Lekarz z izby przyjęć zorganizował mi miejsce w innym małym szpitalu, w którym sam raz w tyg pracuje i po swojej skończonej zmianie pojechał za mną, żeby razem ze swoim kumplem zrobić mi cesarkę. Do końca życia będę wdzięczna temu lekarzowi, że się tak mną zajął. Przez to zamieszanie nawet nie wiem jak gość się nazywał 😛 Mój anioł normalnie 🙂
Córcia zdrowa i wielka 4450 😀 Niestety nie dane nam było nacieszyć się swoją bliskością od razu, bo dostałam 2 jednostki krwi i dwie osocza. W szpitalu w którym miałam rodzić należało mieć ze sobą jedynie ubranko na wyjście dziecka ze szpitala, na czas pobytu w placówce oni zapewniali wszystko (ubrania, pieluchy, kosmetyki). Tam gdzie trafiłam 'z łapanki’ nie było takiego zwyczaju. Było mi strasznie przykro, że mój mały skarb, moja największa miłość leży ubrany dziwacznie 😉 Mój mąż bardzo się starał, ale kompletnie nie był w stanie ogarnąć komody z rzeczami małej. Dla niego rozmiar 62 i 74 to prawie to samo 😉 Wątku kolorystycznego ciągnąć nie będę 😉 Sąsiadka z łóżka obok miała w siatkach popakowane zestawy, do każdej kreacji kolorystycznie dobrane czapeczki i niedrapki. Moja mała nie miała żadnej czapki w swoim rozmiarze, a zamiast niedrapek (nie byłam w stanie wytłumaczyć mężowi które to to ) zakładałam skarpetki. Ten cały stres i hormony spowodowały że ciągle chciało mi się płakać i nie mogłam spać. Dobrze, że leżałyśmy na 2 piętrze, bo inaczej pewnie uciekłabym z małą przez okno 🙂 Po powrocie do domu ważyłam 18 kg mniej, chyba ta cała nadprogramowa woda z organizmu oczami mi wyszła 😉 Pozdrawiam
A wydawałoby sie, że kobieta po pierwszym porodzie, to już zaprawiona w boju jest 😀
To mnie właśnie zgubiło:)
Haha, miałam dokładnie tak samo z w drugiej ciąży z wodami płodowymi… Siedząc przy stole – pomyślałam „o kurcze, chyba popuściłam”, poleciałam do wc, obejrzałam, baaaaa, nawet powąchałam, stwierdziłam, „hmm, dziwne”, wróciłam, usiadłam na krześle i znów to samo. Za trzecim razem uzmysłowiłam sobie, że to chyba wody płodowe i w panice zadzwoniłam do mojej gin, od której oczywiście usłyszałam, że trzeba jechać do szpitala. A w szpitalu zadałam lekarzowi bardzo mądre pytanie „a, ja nie mogę sobie wrócić do domu i tam poczekać trochę?” Cóż, przede mną była również długa noc. Pozdrawiam :))
Moj synek tez urodzil sie miesiac wczesniej, tylko ze ja akurat mialam juz przeprane ubranka i koszule dla mnie. Z Toba byl przynajmniej maz. Moj jak wszystko sie zaczelo byl w pracy. Dojechal do szpitala po wszystkim
Super tekst! I jakbym gdzieś tam widziała siebie: )
Z moimi porodami było tak- w pierwszej ciąży o torbie oczywiście wiedziałam, ale przecież jeszcze był czas. Do porodu 2 tygodnie,rzeczy dziecka uprane, ale większe i mniejsze rozmiary wymieszane,torba- owszem-jest,ale pusta: ) mam czas.lekarka mówi,że brzuch wysoko,że jeszcze nie teraz… Pracuję w szkole, koniec roku jutro,dziś po południu pożegnanie moich już absolwentów.impreza fajna,dużo jedzenia,a że czerwiec,to są i czereśnie.mnóstwo czereśni.ludzie widzą,że mi smakują, to podsuwają kolejne, bo ciężarna.wracam do domu nażarta: )
Następnego dnia budzę się rano z bólem brzucha,po czereśniach pewnie.prasuję sukienkę na zakończenie roku,maluję się. Ale boli coraz bardziej.zaczyna boleć co jakiś czas.regularnie. aha,to chyba nie czereśnie…dzwonię do położnej,każe wejść do wody,zjeść nospe. Nic nie pomaga.budzę męża-Robaczku,chyba rodzę: ) tak wielkich oczu Robaczka nigdy już nie zobaczyłam:) położna każe jechać do szpitala.no ale torba…mąż pakuje.zdaję się na niego.na zewnątrz upał mimo poranka.jedziemy.taksówką,bo mąż nie doszedł jeszcze do siebie po porannych newsach.Na IP konkurs rozwarć. Bab rodzących masa,sal porodowych kilka.udaje się.mam salę!po 2 godzinach jest córcia! No i się zaczyna…położna wypakowuje torbę:) na zewnątrz 40 stopni,w środku niewiele mniej,bo remont i klimatyzacji brak…a tu m.in….frotowe pajace rozmiar 68, body tak wielkie,że 2 corcie by się w jedno zmieściły,kombinezon welurowy i co najlepsze- zimowe rekawiczki (bo kazałaś wziąć takie łapki,więc spakowałem).położna w smiech,zapakowala małą w to ogromne body,dobrze,że choć moje majty były w torbie,ale koszula już z długim rękawem:)
W drugiej ciąży torbę przygotowałam duuuuzo wcześniej i spokojnie czekałam.tydzień przed ternimem,niedziela,więc z tej okazji (każdy powód dobry:)) postanowiłam zakupić słój nutelli, gratis dawali drożdżowe paluszki, więc nażarłam się jak to ja i spełniona oglądałam tv. Mąż wrócił że spaceru z córką,akurat zaprosił sąsiadkę,która zostanie z córką jak będę rodzić.myślę- fajnie.sąsiadka poszła, a ja na kibelek- pokarało za nutelle- myślę. Wychodzę z łazienki jak nowonarodzona, a tu ukłucie w brzuchu.raz,drugi,trzeci.mówię do męża,że coś jest chyba na rzeczy,dzwonię do położnej,znany tekst,ciepła woda i nospa.I żebym się uspokoiła,bo mega szybkie porody to tylko na filmach.Po 15 minutach regularne skurcze co kilka minut,zdziwiona położna każe jechać do szpitala.niemniej zdziwiona jest też sąsiadka,która ledwo zdążyła wyjść, a po 15 minutach była już z powrotem: ) Mąż gna autem,nie chcę wiedzieć ile było na liczniku,przejeżdża wszystkie czerwone światła, w 15 minut jesteśmy pod szpitalem.całe miasto mój Robaczek przejechał. dobrze,że jest wieczór i niedziela.w aucie odchodzą mi wody.na IP położna sprawdza rozwarcie,wrzeszczę,że chcę znieczulenie,a ona na to,że za późno i żebym nie parła. Że co? pytam i wtedy rzeczywiście zaczynam czuć coś między nogami…dawaj wózkiem na salę,ledwo zeszlam, 2 parcia i jest corka! Mąż został na IP z moim dowodem i spóźnił się biedaczysko 🙂 gdybyśmy jechali 5 minut dłużej,córka urodzilaby sie w aucie:) dopiero mój Robaczek wystawilby wielkie oczy:) Bardzo szybkie porody czasem się jednak zdarzają: )
Ha no właśnie mi tych 5 minut zabrakło i syna urodziłam właśnie w aucie.
Od hasła: do szpitala do utulenia malucha 15 minut no może 17 minęło. 1Wsiadam do samochodu 2odchodza wody 3 czuję główkę 4 już odbieram syna 5 sprawdzam oddech 6 okrywam żeby mu ciepło było 7 rodzę łożysko 8 parkujemy pod pogotowiem 9 do samochodu ładuje mi się lekarka przecina pępowine 10 karetka do szpitala. Moj poród w 10 krokach;)
Moją historią też się uśmiejecie… Urodziłam przez cc pod koniec 36tc. Dzień wcześniej byłam na KTG i ustaleniu terminu cc (dziecko obrócone pośladkowo), nic nie zapowiadało zbliżającego się porodu. Na drugi dzień, w sobotę, pojechaliśmy do teściów z życzeniami, bo akurat wypadała im rocznica ślubu. Nie jadłam zbyt wiele, ponieważ miałam w planach najeść się w domu, koło 20 zaczęliśmy się zbierać, wstałam od stołu i powiedziała „ale ja i tak będę jeszcze frytki robić” i …. odeszły mi wody…:o Dużo wody..:o Mąż stał na przeciwko mnie, patrzył się na mnie i nie wiedział co się dzieje, ja w końcu wyjąkałam, że wody mi odchodzą:o Teściowa w tym czasie rozmawiała z moimi rodzicami, którzy byli w tym czasie na wycieczce, w panice pwiedziała, że kończy bo mi wody odeszły, moi rodzice też tam zaczęli podobno panikować;) Chciałam dzwonić do swojego ginekologa, zapytać co robić, bo dziecko źle obrócone, ale nie miałam do niego telefonu, został w domu. Dodzwonilam się do teściów koleżanki, która kiedyś miała tego samego ginekologa, z prośbą żeby skontaktowali się akoś z synową i podali mi numer do lekarza , bo ja rodzę (koleżąnka nie odbirała telefonu). W końcu lekarz kazał spokojnie jechać do szpitala, oczywiście torba spakowana tylko połowicznie, ubranek dla dziecka nie było, ja miałam tylko parę rzeczy. W szpitalu byłam koło 22 z mężem i teściową, po zbadaniu stwierdzili że cc zrobią rano, koło 22.30 zaczęły się dopiero bóle porodowe (szczerze mówiąc przerazało mnie, że mam wytrzymać tak do rana:O), wcześniej nie miałam żadnych skurczy, oo 23 kazali mężowi jechać do domu, potem miałam badanie, po nim kazali dzwonić do męża żeby się wracał, bo mam już rozwarcie, rodzę, więc muszą mnie brać szybko na stół. Poszłam, jeszcze do łazienki, w wiadomej sprawie, w między czasie położna waliła mi do drzwi żebym się pospieszyła, bo wszyscy już czekają na sali operacyjnej. Wyszłam i dawaj, na wózek i na salę. Tam gadka rozluźniająca, ale miałam taki stres, że dali mi tlen, bo ledwo oddychałam i cała drżałam:o Córka urodziła się zaraz po północy, odwieźli mnie na salę i poszłam spać, byłam wykończona. Mąż do mnie mówił ale nic do mnie nie docierało. Z jego opowieści wiem, że od położnej dowiedział się wszystkiego na temat dziecka- waga, długość itd., poszedł do auta gdzie czekała teściowa, pyta się go co mamy, syna czy córkę, a on, że nie wie:D, miał jechać do domu, ale teściowa móż, że jak to tak, pojedzie i jutro się dopiero dowie?? Więc wysłała go z powrotem do szpitala. Tam zapytał pielęgniarek, że wszystko wie, ale nie wie jaka płeć, położne się uśmiały:) Następny dzien dowoził mi na raty potrzebne rzeczy, bo pakowali je wspolnie z moją mamą, więc był chaos totalny, w między czasie kończył jeszcze malowanie korytarza, bo robiliśmy mały remoncik przed narodzinami;] No i na koniec, w dniu wyjścia, ubieram się w normalne ciuch, szukam wszędzie spodni i nie ma! Te w których dojechałam do szpitala oddałam do prania, bo były mokre, a mąż z mamą zwalili na siebie nawzajem spakowanie spodni i w końcu nikt ich nie spakował:O No to mąż poszedł do sklepiku szpitalnego i wytłumaczył, że potrzebuje spodni, ale tam mieli tylko piżamy, pytał czy mają coś co będzie chociaż przypominało spodnie, ale nie…. Na szczęście koleżanka z łóżka obok miała spodnie dresowe, pożyczyła mi. Wychodząc miałam na sobie ciążową wzorzystą bluzkę, gruby wełniany sweter, baleriny i szare dresowe, za duże spodnie:D w aucie je sciągnęłam i mąż poszedł je oddać właścicielce. Ja wracałam do domu w majtkach;D pod domem wszyscy czekali na przyjazd pierwszego wnuka, a ja siedziałam w aucie i czekałam na spodnie, dopiero potem ubralam się i wyszliśmy z córeczką:) To tak w „skrócie”, bo po drodze też by coś smiesznego sie znalazło;) Np. że w drodze do szpitala z domu, robiliśmy nawrót, bo ja z tego wszystkiego pojechałam bez okularów;]
Jakbym czytała o sobie ? synuś pierwszy mój dzieiaczek urodził się w 34 tyg… torba szpitalna w lesie. .. ciuszki na szczęście już po prane ale wszystko spakowane w worki… łóżeczko w rozsypce zaladowane jakimiś paczkami z rzeczami dla dziecka do porodu nie miałam totalnie nic. A jak wody odeszły to jak fontanna ? dziś się śmieje na wspomnienie tego ale wtedy z płaczem do szpitala pędem pojechałam… mąż w szpitalnym sklepiku kupił mi piżamę -ładną no babcia naprawdę by w niej pięknie wyglądała ? z jakimiś falbankami na rękawach ? później oczekując na poród w szpitalnym łóżku wisialam na telefonie do teściowej ” kup mi to i jeszcze to i jeszcze tamto” dobrze ze była pod ręką bo jako kobietka dużo więcej mi pomogła niż spanikowany mąż hehe
Synuś zdrowy 2.600 wagi 9/10 punktow i tylko jeden dzien w inkubatorze i tydzień w szpitalu:) po porodzie który był lekki stwierdziłam ze wole rodzic niż leczyć zęby bo to mniejszy ból…
Za to przy drugiej ciąży torba spakowana w 20 tyg haha i raz w miesiącu sprawdzałam czy coś jeszcze trzeba dokupić i czy wszystko jest ?
Córa punktualna co do dnia wyznaczonego na poród… i ten poród to już trauma dziecko 4.300 urodzone naturalnie… miałam tyle szwów które na dodatek czułam mimo znieczulenia ze musiałam córkę oddać bo bym ją z bólu upuscila…. tydzień na tyłku nie szło usiąść… wiec powtórzę to co wiele osób tu każdy poród inny nie ma co oceniać?osobiście i tak jestem za naturalnym ?
Jednak lepiej bez torby niż bez męża. Teraz mogę się śmiać ale wtedy…Mój syn przyszedł na świat 11 lat temu, poród sn na 2 dni przed terminem. Chłop jak dąb 4035g, w 4 godziny. Nie było by w tym porodzie nic nadzwyczajnego gdybyśmy ustalili, że ojca dziecka przy nim nie będzie. Chodziliśmy razem do szkoły rodzenia, kompletowaliśmy wyprawkę, pakowaliśmy torby, ustaliliśmy cały plan we dwoje. A tu…w piątek wieczorem poczułam pierwsze skurcze. W sobotę rano ktg, badanie i do domu z przykazaniem, że gdyby coś się działo to przyjechać. Wróciliśmy po kilku godzinach, ktg…brak zapisu skurczy bo papier się zaciął a do następnego nie doczekali. Znów do domu. Telefon od znajomych „wpadnijcie wieczorem”. Burza mózgów i decyzja „jedziemy pod warunkiem, że lekarz nie stwierdzi akcji porodowej”. Trzeci raz tego dnia IP, usłyszałam „nic się nie dzieje.niech pani jedzie. Weźmie no-spe, wypije drinka. Rodzimy za 2 tygodnie”. No to pojechaliśmy. Skurcze coraz częstsze i mocniejsze. Ojciec młodego coraz bardziej rozbawiony od drinków. Wróciliśmy do domu przed 1 w nocy. „Stary” do łóżka, poł przytomny. Ja do wanny i widzę, że lepiej nie będzie…to na pewno teraz. Zakładam kurtkę, zimowe buty, biorę tylko swoją torbę i „biegiem” do samochodu. Najpierw odśnieżanie, grzanie żeby szyby odparowały. Wsiadłm za kierownicę i pędze przez puste miasto jak zawsze bocznymi ulicami omijając nie istniejące o tej porze korki. Zgarniam po drodze Mamę i kilka minut później ładuje na IP. Ku wielkiemu zdziwieniu położnych, widzimy się już 4 raz w ciągu 24 godzin. Ekspresem trafiam na porodówkę zupełnie sama. Kilka wiadomości do ojca malucha, ale telefon ma wyłączony. Na znieczulenie już za późno. Najpierw tony papierów, a ja z bólu widzę niebieskie słonie…6 rano, jest! Urodził się śliczny i zdrowy!
O 8 rano odbieram telefon i słyszę… „czy ja coś przegapiłem??”
Rok później rodziliśmy razem. Niestety nie wszystko jest trwałe…teraz 16 tc i liczę, że mój obecny mąż spisze się na medal.
Ja też wiem że niestety zdarzają się takie sytuacje. Pierwszy poród po terminie. Wywoływany. Jak zaczęły się bóle o 6 rano to urodziłam po północy. Masakra. Bałam się bardzo drugiego. Ale za 2,5 roku był . Urodziłam w 39 tygodniu. Poród trwał 1 godz. To było naprawdę jak błogosławieństwo. I nagle po 17 latach 3 ciąża. Przerażenie i strach. Nie te lata wszystko jakoś juz poukładane . Szok. Ale cóż tak miało być . W 3 miesiącu pojawiły się plamienia wylądowałam w szpitalu. I znowu szok. To ciąża blizniacza. Przeżyłam ale bałam się, czy się w tym odnajde. Chodziłam do pracy. Raz w tygodniu na badaniach w szpitalu. I tak do 34 tygodnia. Jestem po Ktg. Wszystko ok. Idę na zwykłe badanie. A tu lekarz krżyczy akcja porodowa w toku. Okazało się że córka była w kanale rodnym ułożona pośladkowo. Przewiezli mnie na salę. Szybko to było. Bliźniaki urodziły się zdrowe i duże po 2600. Nie miałam skurczów. Nie czułam żadnego bólu
KTG NIC nie pokazało. Miałam szczęście że bylam wtedy w szpitalu . Dziękuję za to bo mogło skończyć się inaczej.
Ja urodzilam 9 mcy temu SN cudowna córeczkę w ok. 2 godziny. Urodziłam tdzień przed terminem. Nic co słyszałam na szkole rodzenia o symptomach porodu się nie potwierdziło. Poprostu nagle zaczęłam krwawic i zabrało mnie pogotowie bo w domu byłam sama. Mimo krótkiego porodu ból był niesamowity. Strach o dziecko któremu spadało tętno jeszcze większy. Bólu podczas porodu, odczuwania szytego krocza, a także strachu o córkę która po porodzie umieszczona została w inkubatorze bo okazało się że jest chora nie zapomnę. Nie zapomnę również walki o dziecko w czasie ciąży kiedy kilka razy leżałam w szpitalu z powodu mega krwotokow. Brałam mnóstwo leków, każdy dzień był stresem, każde usg było nadzieja ze i tym razem usłyszę że serce dziecka bije. I wiesz co jest w tym najciekawsze, że ja byłam sama. Sama w czasie ciąży, w czasie porodu po porodzie i teraz. Ojca mojej dziecja to przerosło. Dzisiaj mogę powiedzieć że córka jest najpiękniejszym co mogło mnie w życiu spotkać i widocznie musiałam czekać na nią wiele lat kiedy to nie mogłam zajść w ciaze i przeżyć to wszystko żebym mogła ją urodzić. Kocham ją bardzo ale drugi raz nie chciałabym przez to przejść. Nie zapomnę….
Rodzilam 2 razy.
Córka strasza ma 4 lata, młodsza rok.
Strasza córka poród sn 3h i po sprawie.po porodzie krwotok, straciłam przytomność i miałam przetaczane 2 jed. krwi. Po 2 dniach biegalam po schodach co 2 stopnie 🙂
2 poród 12h, 3 jed oksytocyny, 10 cm i brak skurczy, Mała nie weszła w kanał- cesarka że wskazań medycznych – ja upieralam się na poród sn.
Po cesarce 24h bólu ale na 3 dobę roznosilam obiady z salowymi – dziecko grzeczne to mi się nudziło.
Każdy poród inny, każde dziecko inne, jedno niezmienne ten sam szpital i ta sama polozna.
Kolejne dziecko- jeśli będzie też będę tam rodzic.
I jest mi obojętnie jak byle dziecko zdrowe.
Pozdrawiam
Wcale nie śmieszne. Jestem położna.
A czyta sie to fatalnie, słaby styl
Przy trzecim porodzie postaram się o większą komedię. Zaglądaj.
Ja też jestem położną i mnie to bardzo rozbawiło 🙂 to prywatne odczucia więc styl jest nieistotny. wniosek jest jeden – każdy poród jest inny, natury „nie przeskoczysz”, ile razy by się nie rodziło to zawsze jest stres poza tym tego „nie da się wyćwiczyć”. Fajnie, że kobieta ma dystans i wspomina to wydarzenie na wesolo mimo, iż do śmiechu na pewno jej wtedy nie było…
Popłakałam się że śmiechu. Tekst rewelacja. Jutro spakuje torbę, chociaż jeszcze dwa miesiące do rozwiązania 🙂 Wszystkiego dobrego życzę
Ja sn natury rodziłam pierwsze ledwo 3h, ale o sarnim skoku nie bylo mowy dobre 9tyg. i dalej… Drugie -po nieplanowanym cc półtora tyg.i byłam na chodzie.
Zatem do pań co tak chwalą sn- ja bym wolała pierwsze miec tez z cc… Nawet kosztem blizny. Rozerwanej małej(doooobra, pociętej) i traumy po i tego czyszczenia rany… gdzies tam z dzieckiem na cycku… Nie!
Ja torbę miałam spakowaną, a i tak okazało się że parę rzeczy zapomniałam. Na szczęście moj mąż stanął na wysokości zadania, ale też wiedziałam że będę mogła na niego liczyć. Teraz jest cudownym tatusiem 🙂
Myślałam,że.bardziej się posmieje 🙂 odeszły mi wody 5 dni przed terminem. Prawie wszystko spakowane…23godz rodzenia SN i cesarka. Wybawiłe mnie z bólu, szoku i meczarni. I też mówiłam, że nigdy więcej,ale mam tak cudowną córeczkę, że chciałabym takich więcej 😉
Sama powiedz, czy natura nie jest pokręcona? Miałam podobnie przy pierwszym porodzie, tylko krócej sn, jakieś 5 godzin i zdecydowali o cc. Jak wybawienie! Ból i cierpienie, potem faza zarzekania się, że nigdy więcej, no i w końcu ogromne pragnienie posiadania kolejnego cuda 🙂 No i mam, ale teraz już naprawdę dość ?
Ja przy kazdym moim dziecku bym tak wyladowala ? na szczescie rodzily sie w terminie, wiec torbe mialam. Ale po trzecim cieciu wypuscili mnie po dwoch dniach, a myslelismy, ze wypuszcza po trzech, wiec wszystko jeszcze bylo nieposkladane, Jasiek spal ze mna, przewijalam go na kanapie. A ze maz mial urlop od poniedzialku, to piatek spedzilam sama z trojka dzieci (5 i 3 lata oraz trzydniowym noworodkiem) i po cc. Nawet obiad ugotowalam ? czlowiek nie wie, jak szybko moze dojsc do siebie ?
Moj koszmar ciazowy dobiega konca, jeszcze tylko okolo miesiac i wyjdzie ze mnie dziecko ktore od 8 miesiacy ciagnie z emnie wszystkie sily witalne, tez juz moglabym urodzic 🙂
Nie wiem co to wody , rodzilam cesarka, az strach o siebie czytajac twoja historie, ale grunt to ze wszytsko skonczylo sie dobrze 🙂
Zazdroszcze wszytskim cesarkowym kobietom. Dla mnie porod to trauma, i przez ta traume nie chce juz miec wiecej dzieci, a mowia ze sie zapomina, ja nie zapomne!!!
JUSTYNA MAM DOKLADNIE TO SAMO…TYLKO ZE WPADLISMY I ZA MIESIAC NIECALY MAM TERMIN….JESTEM ZDRUZGOTANA I PRZERAZONA. CÓRKĘ URODZIŁAM 6 LAT TEMU I NADAL WSZYSTKO PAMIĘTAM….TEGO SIĘ NIE DA ZAPOMNIEĆ. DLATEGO TERAZ NIKT NIE JESTVW STANIE MNIE POCIESZYĆ ANI WCISNĄĆ KITU, BO JA PO PROSTU WIEM JUŻ CO MNIE CZEKA..p
Kochana, ja też po 10 latach urodziłam drugie dziecko. Też myślałam, że wszystko wiem. Nie wiem! Wszystko było inaczej, dziecko też jest zupełnie inne, inaczej się zachowuje, inaczej wszystko robi 😉 i poród też był inny, zupełnie inny. I ciąża też była inna. Także życzę spokoju i zdrowia 🙂
Kochana! Cesarka to dopiero koszmar! Przy cc poród SN to bajka. Pierwsze dziecko rodziłam SN. 1,5h bólu i po kłopocie. Godzinę po porodzie pomykalam po korytarzu jak sarna. Za drugim razem niestety mała owinela się pepowiną I ekspres em robili mi cesarke.
Po operacji koszmarny ból! W dodatku nic przy dziecku sama nie zrobisz…. Nie rozumiem kobiet które na własne życzenie dają się pociąć! !!
Nie rozumiesz, bo najwyraźniej Twój poród naturalny nie był taki zły. Ja próbę urodzenia syna naturalnie wspominam jako największą traumę życia, dziecko ledwo przeżyło, ja w końcu pobilam z bólu położną, która ręką próbowała przekręcić dziecko. …potem zemdlalam na sekundę i jak się ocknelam dano mi do podpisania zgodę na cc. Poplakalam się ze szczęścia, a ból pooperacyjny to mały Pikuś w porównaniu z tym porodowym, który przeszłam. 2 ciąża to gg na żądanie i pełen relaks, bo byłam spokojna i życie dziecka. Każdy pośród jest innny I nie da się powiedzieć co dla kogo łatwiejsze. Kwestia indywidualna ?
Hej, może jeszcze tu zajrzysz ☺ mogę Ci powiedzieć ze nie każda cc jest taka cudowna i nie chodzi mi tu juz o ranę ? tez można przejść przez piekło nie chcąc mieć nic wspólnego z ciążą ?
400 tabletek miesiecznie ? robi wrazenie ! o ile dobrze pamietam to ja jadlam 4 magnezy, 1 witamine czyli 5 dziennie, o ile nie zapomnialam o tych suplementach bo czesto po prostu o nich zapominalam. czyli razy 30 dni to 150 hmmm no jednak mnie przebilas. Ciekawe czy dalo to jakis rezultat w moim przypadku.
koszmar ale jaki uroczy, ostatnie zdjecie to dowodzi. gratuluje.
??? dałaś czadu! Mój syn postanowił sie urodzić w wyznaczony dzień. A ja i tak nie miałam spakowanych koszuli i kapci. Chwyciłam sukienkę lnianą po teściowej bo akurat uprawa i uprasowana leżała na wierzchu. I w niej urodziłam. Bak w samochodzie pusty, na stacji w środku nocy jakiś facet poprosił mnie żebym mu pomogła otworzyć samochód bo zatrzasnął kluczyki. Trochę głupia sytuacja bo wylewały mi sie wody, deszcz lał…
400 miesięcznie? Przeczytałam też o niezłośliwym nowotworze w 1 ciąży.. Ty Kinia jesteś twardzielką, chyba nic Cię nie złamie, szacuneczek.. PS. Nie mam instagrama ale bardzo lubię zerknąć z bloga i najnowsze zdjęcie Synka cudne! Taka kruszynka.. 🙂
400 miesięcznie, to normalnie parę dobrych posiłków:) Dzięki za dobre słowo. Zaglądaj. Pisałam to już wiele razy, ale napisze jeszcze raz. Z każdego komentarza cieszę się jak dziecko:)
Zaglądam co chwilkę, nawet jak nie ma „zwiastuna” nowego posta na FB to i tak wchodzę zerkam bo może akurat coś nowego, albo podziwiam kolejny raz zdjęcia, przypominam sobie stare wpisy.. Też to pisałam wiele razy i też się powtórzę: czuję jak się tu trochę jak u siebie i nawet przy kiepskim humorze ładuję się choćby pięknymi ujęciami, inspiruję modowo/kulinarnie i wciąż zaskakuje mnie pewnego rodzaju nasze „pokrewieństwo dusz” z przerażeniem nieraz (jak przy imieniu Kalinka 😉 ) odkrywam, że znów myślimy podobnie albo myślę, o czymś a tu za chwilę wpis o tym 😀 Buziaki
Uwielbiam Cię:* Ale tak serio, uwielbiam…
Będziesz miała co wspominać 🙂 najważniejsze że synek ma się dobrze. Gratuluję
film z porodu o dzizysssss, w zyciu bym na to nie pozwolila. juz przez chwile myslalam ze naprawde chcialas miec karzesyte to juz byloby przegiecie u mnie.
życzę sobie bezproblemowego porodu i bez niespodzianek, jestem mega nerwusem i jak cos nie idzie po mojej mysli bardzo sie stresuje. zawsze musze miec wszytstko przemyslane i bardzo nie lubie niespodzianek. czasem niestety takie sytuacje sa nieuniknione. coz dobrze umiec sobie z nimi poradzic, i nie dac sie zwariowac.
super wiadomosc, gratuluje, grunt ze wszyscy zdrowi. 🙂
Jaka różnica wieku jest miedzy Twoimi dziecmi? Ciekawi mnie jak Lenka podchodzi do malego? MAm roczne dziecko i juz mysle nad drugiem, Macierzynstwo mnie uszlachetnia, dodaje skrzydel, kocham stan ciazy i kocham dzieci.
Takie sytuacje to naprawde jak w filmie! U mnie bylo wszytsko zaplanowane i bez niespodzianek. Ale w takich sytuacjach podziwiam inne kobiety. Brawo dla ciebie.
Apropos mojej torby do szpitala – to jakies nieporozumienie. Lepiej by wyszlo gdybym jej niezabrala po prostu. Mailam tyle niepotrzebych rzeczy ze kolezank iz pokoju sie mnie smialy, ze nawet nic dentystyczna mialam ,a anie urzylam ani raz , to samo z lakierem do wlosow, penseta i iinymi drobiazgami. Teraz dziele wszytsko na pol, albo i lepiej. Zabieram koszule do spania recznik i mydlo, reszta dla dziecka.
Z tymi porodami i ciazami to do zwariowania jeden krok. Ja sie tak stresowalam kazdym badaniem zeby wszytsko bylo dobrze, potem caly ten porod, zeby dobrze odebrany, zeby z dzieckiem wszytsk ook, zeby ze mna, zebym w domu dala rade, zeby maz nie zemdlal, zeby rodzina pomogla, zeby pieniedzy wystarczylo ,ale teraz mysle ze to juz tak zostalo, lek przed jutrem przy dzieciu jest nieunikniony. Byc mama to juz inna bajka.
Ale chyba teraz z perspektywy czasu ten koszmar okazala sie byc najukochanszym na swiecie. Czyz nie ?
O jejjjjj z katarem na cesarkę, chyba tego bym sie najbardziej bala. Pamietam po mojej ostatniej cesarce tez mialam katar alergiczny, nic mi nie dali bo akurat okres byl na pylenie. Kurde ale sie omeczylam.
Skąd ta spodnica ? Piekny kolor – ciazowa?
Czytam i ogladam blogi i jakis baby boom! Wsrod moich kolezanek co chwile dowiaduje sie o ciazy , chyba 500+ dziala.
Cudnie !!! ZAzdroszcze wszytskim ktore juz urodzily i maja za soba szpital i porod, my nadal czdekamy, juz na dniach w sumie. Mam nadzieję ze na Boze Narodzenie będzie miec dzieciatko w domu 🙂
majtasy – sexi – naprawde! 🙂
Moj szpital w ktorym rodzilam zastrzegli sobie zeby nie przynosic swoich ciuszkow dla dziecka tylko kazde bylo w ichniejsych … Jakos nikt z tego powodu nic nie psioczyl. Mi to obojetne bylo, wazne ze dzieck ozdrowe i ze mna w miare ok. Kazde dziecko w kazdym ubranku wyglada cudnie.
Nieznosze tego stanu.
Gruba, pelzajaca, wiecznie z zadyszka i czyms w ustach.
Nie moglam byc 15 mint bez jedzenia.
W pierwszej ciazy przytu;am 25 kilo, w drugije troszke sie oszczedzajalam co spowodowalo ze tylko 5 kilo bylo mniej
ale zawsze to cos .
Musisłaś sie niezle odenerwowac, no ale co nie zabije to wzmocni. Najwaznijesze ze juz jestescie wszyscy razem. Gratuluję z calego serca.
Ja jeszcze 5 tygodni i bede miec z glowy, zazdroszcze ze juz jestes po… pomimo wszystkich przeciwnosci losu jakie cie spotkaly, naprawde dobrze ze juz masz to za soba. Te szpitale i rodzenia mnie przerazaja.
Ale wszystko z Tobą i dzieckiem skonńczyło się dobrze? Jesli tak to najwazniejsze, za pare lat baaa- za miesiecy bedzies zsie z tego smaila 🙂
Mężowie w takich sytuacjach sa nieocenieni, moj maz spisal sie na medal. Przygotowal mi wszytsko kiedy tez podobnie jak ty rodzilam bez jakiejkolwiek torby na porodowke. Na szczescie wszytsko poszlo gradko, lepiej niz sie spodziewalam, szybko i sprawnie. Zycze takich porodow bez torby kazdej kobiecie.
dobrze że po czasie potrafisz się z tego śmiać ? ja żałuję mojego nastawienia w czasie porodu, byłam maksymalnie zestresowana i spanikowana, nie mogłam się wyluzować. rodziłam naturalnie, za to moja przyjaciółka raz naturalnie, drugi raz cesarka, opowiadała ze w porównaniu z naturalnym porodem cesarka to tragedia, o wiele dłużej dochodzi się do siebie i tuż po porodzie mniejszy kontakt z otoczeniem. z jakich powodów musiałaś rodzić przez cesarkę?
Jak byłam w ciąży z Lenką okazało się, ż mam nowotwór niezłośliwy. Po ciąży byłam operowana i to było główne wskazanie do cc. Tylko dla mnie to akurat nie był problem, bo poród naturalny, to chyba nie moja bajka.
Zdrowie jest jednak najważniejsze w życiu! Jak je mamy, to mam wrażenie, że możemy wszystko i świat stoi przed nami otworem… Dużo zdrowia i tylko dobrych wyników badań!
U mnie niestety nie było tak kolorowo- bo mój nowotwór okazał sie zośliwy 🙁 ale rodziłam naturalnie i 10dni później miałam operację.Teraz minęło już 5 lat-badania mam dobre-i doczekalam sie 1.5 roku temu kolejnej córeczki.Pozdrawiam serdecznie!
Miałam to samo 😉 nie była przygotowana ani torba do szpitala ani ja 😉 piersze dziecko wiec jeszcze większy stres miesiąc wcześniej 2500g 😉 na szczęście wszystko poszło dobrze choć przez żółtaczke przetrzymali nas prawie 2 tyg w szpitalu 😉 ale na dobre wyszło bo ogarnęłam się z córeczka i żadna mama czy teściowa nie byly potrzebne żeby pomóc czyt. stresować 😉 pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo zdrówka dla malego, u nas z synkiem czyli drugim porodem poszło juz gładko; ) ile macie różnicy wieku między dziecmi? U nas 3.5 roku i teraz iedy synek ma już ponad rok jest Sajgon z dwojka 😉
Moja droga ja urodzilam w 31 tygodniu. Nie mialam nic, nawet ciuszkow na strychu bo to pierwsze dziecko. Do tego wczesniak ktory do dzis ma problemy ze swoim zdrowiem. Najwazniejsze ze wszytsko dobrze u ciebie sie skonczylo ,a torba i reszta to drugi plan. Gratuluje.
A ja myślałam Kinga, że Ty (choć może nie śpisz z kalendarzem i długopisem w ręce) taka zorganizowana jesteś 🙂 No bo wiadomo, że oczytana, obeznana to nic Cię nie zaskoczy… ja tak byłam pewna jakoś, ze taka szczuplutka a do tego nerwus i w ogóle to na pewno urodzę pierwsze dziecko przed czasem (a skąd- urodziłam w 1 dniu 42 tygodnia i to na oksytocynie! ) Moja torba do szpitala ciągle się uzupełniała/zmieniała a ostatecznie coś za dużo coś za mało i jeszcze zdążyła się zakurzyć.. A co do Twoich 25kg … No sorry chyba kpisz? Twój brzuszek na tym zdjęciu wygląda przepięnie i książkowo, a na żadnym zdjęciu np z insta nie widać jakiegokolwiek nadmiaru więc obstawiam raczej przybranie na poziomie do 10 kilo które Ci od razu odeszły w postaci Synka/wód itd. Szczerze mówiąc jak zobaczyłam ten śliczny brzuszek w fajnej spódnicy i Twoje chyba nic a nic nie powiększone nogi to aż poczułam nutkę zazdrości pt „Jak to możliwe?? Ja 14 tyg i już brzuszek widać i zaczyna uciskać troszkę np przy schylaniu a do tego twarz taka „piękna” że jak się wcale nie pomaluje – czyli prawie codziennie- to sama się siebie boję :/ Czekam niecierpliwie na serię ciążowych wpisów i zdjęć, które jak sądzę pojawią się i pomogą mi urozmaicić swój jadłospis a także się zmotywować do jakiegoś możliwego wyglądu (zakładałam ze w drugiej ciąży będę taka zadbana i w ogóle a przez pierwsze tygodnie modliłam się tylko żeby wreszcie przestało mi być niedobrze to już było najlepsze co mogło mnie spotkać). P.S. Pomyśl, ze wszystkie tragiczno-komiczne przypadki masz za sobą a teraz może być tylko lepiej. Chyba nie ma nic lepszego od trzymania już w ramionach dziecka i przyglądaniu się jak rośnie i buduje się więź z rodzeństwem (o tym też mam nadzieję będzie nam dane tu przeczytać). Pozdrawiam <3
Kochana jesteś, ale tak bardzo się mylisz. W ciąży przypominałam Fionę ze Shreka. Na szczęście większość z tych moich 25 dodatkowych kilogramów to była woda, którą niestety mój organizm zatrzymywał, więc już 5 dni po porodzie ważyłam 11 kg mniej. Prawda jest taka, że nie lubiłam być w ciąży i cieszę się, że już mam to za sobą.
Jakoś nie jestem w stanie sobie Ciebie Fionowatej wyobrazić 😉 Ale już zatrzymywanie wody i brak nadmiernej ekscytacji samąż ciążą tak. Ja przytyłam z małą ciut ponad 13 kilo niby mówią że nie tak dużo a jak na moje wyjściowe 48 i niski wzrost to już było dużo i do tego na sam koniec ten CAŁY METR w obwodzie brzucha to już wieloryb… Cieszyłam się bardzo i wtedy i teraz ale tak samo jak się ucieszyłam z 2 kresek tak samo szybko miałam dość i też chciałam żeby ten stan się jednak skończył- a jak słusznie stwierdziła Twoja położna odwrotu nie :P. Na co dzień towarzyszy mi katar przez okrągły rok i mam częste bóle pleców nie wiadomo skąd – w ciążach obu wszystko się nasila. I wygląda to mniej więcej tak: Niedobrze mi to nie jem-nie jem to jestem słaba i jeszcze bardziej mi nie dobrze albo wręcz zwracam. Wieczorem padam na twarz i marzę żeby się położyć a wtedy z każdej strony coś uciska i spać się nie da.. A dalej już pewnie też znasz czyli jak nie wciąż większy brzuch to zgaga albo co innego. Niestety nie mogę powiedzieć ze ciążę wspominam super i tak fajnie się czułam i wyglądałam (to już w ogóle nie), nikt raczej nie próbował chwalić mojego wyglądu prócz ewentualnie „piłeczki” – lekarskiej chyba. ale cóż nie ma się co użalać, „szczęścia sobie nie kupisz ale możesz je sobie urodzić” i tego się trzymam. Mam 2 cudowne choć sporo starsze siostry (6 i 12 lat starsze) i myślę, że niezależnie od sytuacji w domu losu itd rodzeństwo to absolutnie najlepsze co możemy dziecku dać 🙂 Amen
Kochana, ja od 18 tygodnia pochłaniałam ponad 400 tabletek miesięcznie ( wszystko na podtrzymanie) i już same te prochy sprawiły, że miałam dość ciąży. Waga, to akurat najmniejszy problem. I może zabrzmi to okropnie, ale teraz, kiedy już wiem, że mój syn jest cały i zdrowy, to cieszę się, że postanowił skrócić mękę matce i wyszedł na świat miesiąc wcześniej.
To ja Cie zaskocze ☺ swoje trzecie dziecko urodzilam na przednim siedzeniu w samochodzie pedzacym okolo 120km/h prowadzonym przez mojego meza ktory zerwany w srodku nocy nie wiedzial czy jest jeszcze w samolocie ktorym niedawno przylecial czy w pedzacym aucie ☺ jednak umial prowadzic auto jak rajdowiec i koszule zdejmowac w locie zeby malego czyms okryc zeby nie zmarzl… Tak wiec ten tego… Gratuluje Ci i pozdrawiam ?
Ok, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Zawsze myślałam, że takie historie to tylko w filmach:)