Od zawsze trądzik był jednym z moich najlepszych „przyjaciół”. Od szkolnej ławki byliśmy niemal nierozłączni – ja i on, na dobre i złe (częściej na złe, bo stan mojej cery był dla mnie źródłem niekończących się kompleksów). Nie rozstawał się ze mną również w szkole średniej i gdy już wierzyłam, że dorosłość cudownie odmieni coś w tej kwestii, on postanowił, że nie chce mnie porzucać. Tak więc trwaliśmy sobie – ja próbująca go zwalczać i on, nie dający za wygraną. Nasza relacja obfitowała we wzloty i upadki. I tak dotrwaliśmy do momentu, gdy powoli z kremu na trądzik trzeba się było przerzucać na krem przeciwzmarszkowy. 

Kto nie miał problemów z trądzikiem, ten nigdy nie zrozumie i może uzna, że przesadzam. Kto miał, ten będzie wiedział: trądzik potrafi być prawdziwym utrapieniem, niezależnie od wieku. Ale z czasem, metodą prób i błędów, stworzyłam sobie prywatną instrukcję obsługi mojej cery. Naczyłam się, co jej służy, a co niekoniecznie. Czego używać, a na co kompletnie nie warto wydawać pieniędzy. Skompletowałam przyzwoitą kosmetyczkę, a przede wszystkim, wyrobiłam sobie swoje dobre nawyki, dzięki którym dziś mogę powiedzieć, że moja cera wygląda przyzwoicie. Trądzik wreszcie się poddał, ale nie dlatego, że uznał, iż najwyższa na to pora. Po prostu – dziś umiem sobie radzić z wysypem przykrych niespodzianek i wiem, że duże zmiany osiąga się dzięki małym krokom. 

Jako osoba, która ma za sobą lata walki z trądzikiem, na pewne drobnostki zwracam uwagę bardziej niż ktoś, kto zawsze miał nieskazitelną cerę. I może z boku wydaje się to zabawne, ale jednak przynosi efekty. I tak:

Nigdy nie dotykam twarzy w ciągu dnia – no chyba, że już tak bardzo, ale to bardzo muszę. Szczególnie uważam też kiedy jestem w sklepie, na mieście… ogólnie wtedy, kiedy wiem, że moje ręce nie są czyste i mogę mieć na nich wszystko. Bardzo pilnuję, żeby to „wszystko” nie wylądowało na mojej twarzy.

Mam osobny ręcznik do twarzy i zmieniam go codziennie! Bez wyjątków. A nawet zdarza się, że użyję takiego ręcznika rano i wieczorem sięgam po następny, np. kiedy Antoś uzna, że wyczyści moim sterylnym ręczniczkiem swojego plastikowego robota. Wtedy nie ma opcji, biorę następny. 

Są to małe ręczniki, na tyle różniące się od pozostałych, że wszyscy domownicy widzą, że to moje i nie wolno ruszać. Antoś czasem zapomina, dlatego mam się na baczności – ja wybaczam, ale moja cera nigdy. 

Zmieniam pościel raz lub dwa razy w tygodniu. Pamiętam jak kiedyś, kiedy miałam ogromne problemy z cerą, objawiające się przede wszystkim w okolicy policzków, moja dermatolog zapytała mnie, jak często zmieniam poszewkę na poduszkę. To było wiele lat tamu, kiedy byłam w liceum, a wiecie jak to jest – wtedy bardziej skupiałam się na tym, żeby włosy mi się ładnie ułożyły, niż na czystej pościeli. Ale to jeden z tych często popełnianych błędów, na których człowiek się uczy. Teraz o zmianę pościeli dbam i to bardzo. W końcu do poduszki przytulam się częściej, niż do męża.

Bardzo dokładnie myję twarz – wiem, niby to takie oczywiste, ale w praktyce…. z tym też kiedyś bywało różnie. Do mycia twarzy mam dwa kosmetyki. Jeden z delikatnymi drobinkami (po ten sięgam aktualnie sporadycznie), a drugi to delikatnie myjący żel z bardzo dobrym składem. Rano twarz myję jeden raz, a wieczorem, kiedy zmywam makijaż, najpierw masuję skórę około pół minuty, żeby rozpuścić resztki makijażu, a następnie spłukuję i myję jeszcze raz przez około minutę, używając tego samego żelu. I na koniec jeszcze – spłukiwanie. 

Wiele dobrego słyszałam o oleistych kosmetykach do zmywania makijażu, ale jakoś nie miałam jeszcze okazji żadnego przetestować. Na pewno w przyszłości będę chciała je sprawdzić. 

Nawilżam jak szalona! Jeśli nie wiedziałyście, że cera tłusta może być jednocześnie sucha, to ja wam mówię, że da się to zrobić i wcale nie trzeba się jakoś mocno wysilać. Przez lata niewłaściwej pielęgnacji udało mi się tak przesuszyć swoją cerę, że powstała na niej cieniutka sucha warstwa, która dawała oznaki takie jak pieczenie i zaczerwienienie nawet przy aplikacji najbardziej delikatnego kremu.

A jak nawilżam, żeby robić to skutecznie? Odpowiedź znajdziecie poniżej…

Nie sięgam po przypadkowe kosmetyki. Od lat jestem wierna kilku markom kosmetycznym. I to wcale nie oznacza, że nie zmieniam kremów czy kosmetyków do mycia. Czasem zmieniam, ale moje pielęgnacyjne ekscesy dotąd zawsze kończyły się tak samo – wracałam z podkulonym ogonem do tego, co sprawdzone.  Nie będę kolejny raz rozpisywać się o ulubionej maseczce nawilżającej, czy kremie na noc i na dzień, bo gadam o nich bez końca, więc dziś polecę coś nowego. 

Kto jest ze mną dłużej, ten wie, że po kosmetyki Emolium sięgam codziennie. Od szamponu do włosów, przez żel do twarzy, na kremie do stóp kończąc. Tak, o lepszą ambasodorkę marki trudno. No, ale co poradzę. Lubię. 

Przyznam się Wam też do małego grzeszku. Jestem fanką podkładu, który owszem, cudownie wyrównuje koloryt skóry, ale też wysusza jak szalony. I właśnie w takich podbramkowych sytuacjach zjawia się on – cały na biało (no dobra, prawie cały) – krem naprawczy CICA. To kolejny kosmetyk Emolium, po który sięgam, kiedy potrzebuję ratunku. CICA radzi sobie ze śladami makijażowej i każdej innej zbrodni dokonanej na cerze. To jest mój krem od zadań specjalnych. SOS dla podrażnionej, suchej skóry. Z tego co wiem, jest nawet polecany dla osób po zabiegach medycyny estetycznej. I genialnie się sprawdza na skórze po depilacji, np. wąsika. Jest bardzo delikatny, koi swędzenie i może być stosowany od 1 dnia życia. 

Ja lubię go nałożyć wieczorem po bardzo dokładnym oczyszczeniu skóry i rano budzę się z idealnie miękką cerą, bez żadnych zaczerwienień czy piekących miejsc. Co dla mnie ważne, krem jest też bezzapachowy i hipoalergiczny.

Piję czystek. O właściwościach i działaniu czystka na stan skóry dość często mówiłam na swoim profilu IG. Nic w tym temacie się nie zmieniło. Wciąż, kiedy moja skóra wykręca mi jakiś numer, robię sobie kilkudniową kurację i piję herbatkę z czystka. I, o dziwo, po kilka dniach problem znika. To kuracja za grosze, która nigdy mnie nie zawiodła. 

Czystek posiada właściwości łagodzące, wspiera szybsze gojenie się skóry i pomaga pozbyć się zmian trądzikowych. Z tego co wiem, ma też sporo innych cennych właściwości – działa oczyszczająco na organizm i wzmacnia jego siły obronne. Ponoć czystek fajnie się sprawdza również stosowany zewnętrznie, jako tonik lub składnik maseczki. Próbowałyście?

Wyleczyłam problemy żołądkowe – a kiedy wracają, od razu sięgam po probiotyk. U mnie trądzik był bezpośrednio związany z problemami żołądkowymi, o czym pisałam już tutaj: KLIK

Trądzik, szczególnie u dorosłych, może mieć wiele przyczyn i warto się nad tym zastanowić, zanim wydamy krocie na kosmetyki lub wizyty u dermatologów. Może lepiej odwiedzić dentystę, endokrynologa albo ginekologa? Zastanówmy się, co wpłynęło na pogorszenie naszej cery i od czego zaczęły się nasze problemy. 

Myję pędzle do makijażu często i bardzo dokładnie. Nawet, jeśli nie widać tego gołym okiem, na pędzlach są resztki kosmetyków, łój czy martwy naskórek. Rozsmarowywanie ich po twarzy przy każdej próbie użycia różu lub pudru, wcześniej czy później musi się zemścić na cerze ze skłonnoscią do trądziku. 

A co sprawdza się u Was? A może jest coś, co okazało się przełomem w Waszej walce z trądzikiem?

Post powstał w ramach współpracy z Emolium.