Mieszkanie ogarnięte? Pranie wstawione? Dzieci wykąpane? No to marsz matko przed ekran. Telewizora, komputera, tableta, czegokolwiek co ma monitor. 

Zazwyczaj Was zachęcałam do innych aktywności, jeśli chodzi o czas spędzony bez krzyków, jęków i marudzenia potomstwa. A to żeby gdzieś wyjść z koleżankami, a to żeby przypomnieć sobie czasy narzeczeństwa na wspólnym wyjeździe z mężem. Ale tym razem zachęcam, a nawet nalegam na chwilę oddechu przed ekranem. Ja wiem, że często jest to awykonalne, ale przy odrobinie wysiłku i konspiracji z Waszej strony, jest możliwe do zrealizowania. W ostateczności pozostaje Wam „sprzedać” dzieciarnię do dziadków czy innych opiekunów na czas… no właśnie. Na czas obejrzenia serialu. Jednego odcinka. No może dwóch. No dobra, może całej serii naraz, jeśli cierpliwość „niań” się nie wyczerpie. Ostatnio pochwaliłam Wam się wszak, że pochłonęłam kiedyś taki jeden „Prison Break” w jedną noc. Naprawdę mnie wciągnął. Jak Bangkok.

Dziś co prawda wciągają mnie bardziej prozaiczne sprawy, ale muszę się przyznać, że ostatnio w moim matczynym życiu jest o tyle dobrze, że mogę sobie pozwolić na powrót do oglądania ulubionych seriali. I nie mówię tu o „Przyjaciołach”, które ponoć znów wracają do łask i co więksi zapaleńcy oglądają go od początku, od pierwszego wyemitowanego odcinka (chyba też się skuszę). Ale głównie znajduję seriale współczesne, staram się być „na bieżąco”, jeśli chodzi o ofertę „tasiemców”. Teraz namiętnie oglądam „Orange is the new black”. A na Instagramie poprosiłam Was, żebyśmy wspólnie stworzyły taką listę najlepszych seriali ever dla kobiet. Tych grzecznych i grzesznych. Oto jakie perełki udało mi się wyhaczyć wśród Waszych propozycji:

  1. „Opowieść podręcznej”. Dość często mi wspominałyście o tym serialu. Tytuł niby nie zapowiadający żadnego dramatu. No bo co może być pod ręką? Krzesło? Gazeta? Ręcznik? Ale chwila – tu chyba chodzi o kobietę. Czy kobieta może być podręczna? W antyutopijnej przyszłości – tak. Zdrowe panie w wieku rozpłodowym  są masowo porywane i zmuszane do urodzenia jak największej liczby dzieci swoim… hmmm… właścicielom. Serialu zdecydowanie nie polecam feministkom, które zeszłyby na zawał już przy pierwszym odcinku.
  2. „13 powodów” – znów coś z dreszczykiem. Poznajemy tu historię chłopaka, który pewnego dnia na ganku swojego domu znajduje pudełko, a w nim kilka taśm wideo, nagranych przez koleżankę z klasy, która popełniła samobójstwo. Nastolatek postanawia je przesłuchać, aby dowiedzieć się dlaczego doszło do tej tragedii. Poprzez nagrania odkrywa po kolei trzynaście powodów samobójstwa dziewczyny.
  3. „Breaking Bad”. U nauczyciela chemii lekarze wykrywają raka. Dają mu jakieś 2 lata życia. Dzięki tym prognozom pozbywa się on wszelkich lęków i pragnąc zabezpieczyć finansowo swoją rodzinę decyduje się wkroczyć do mrocznego świata narkotyków i zbrodni, postanawia przy tym rozpocząć produkcję metamfetaminy. A co mu tam! Zna się na tym, to i sobie wytwarza. Serial pokazuje jak śmiertelna diagnoza potrafi zmienić normalnego niczym nie wyróżniającego się człowieka w narkotykową bestie i lidera mafii.
  4. „Gra o tron”. No zdecydowanie nie dla wrażliwców. Kilka rodzin szlacheckich walczy o panowanie nad ziemiami krainy Westeros. Polityczne i seksualne intrygi są na porządku dziennym. Narastający konflikt, do którego włączają się również inne rody, prowadzi do wojny. Jeśli któraś z Was oglądała ten serial z mężem i nie przymykała oczu przed pewnymi scenami, to szacun.
  5. „House of cards”. Po zwycięskich dla swojej partii wyborach prezydenckich Francis Underwood (w tej roli Kevin Spacey) zostaje pozbawiony obiecanego mu wcześniej stanowiska Sekretarza Stanu. Senator wykorzystując manipulacje oraz intrygi (wszędzie te intrygi, no), zamierza zemścić się na prezydencie i odebrać mu urząd. Warto dawkować sobie napięcie i nie oglądać całego naraz. Pod warunkiem, że lubicie choć trochę politykę, inaczej się zanudzicie.
  6. „Stranger things”. Horror science – fiction. Jeśli lubicie powieści np. Stephena Kinga i jego ekranizacje, to i tu się nie zawiedziecie. Serial świetnie nawiązuje do jego twórczości i lat 80-tych Ameryki. W nocy 6 listopada 1983 roku w Hawkins w stanie Indiana w tajemniczych okolicznościach znika dwunastoletni chłopiec. Jego matka chce za wszelką cenę odnaleźć syna, część mieszkańców uważa jednak, że oszalała. Komendant miejscowej policji rozpoczyna oficjalne śledztwo w sprawie zaginięcia. Tymczasem w miasteczku pojawia się tajemnicza dziewczynka z nadprzyrodzonymi umiejętnościami, która ponoć ma wiedzę na temat zaginięcia Willa.
  7. “True Blood”. Coś dla miłośników wampirów i tym podobnych krwiopijców. Umiejąca czytać w myślach Sookie Stackhouse lubi przebywać wśród wampirów. Nie żeby była ich jakąś zagorzałą fanką. Po prostu chodzi o to, że ma nadprzyrodzone zdolności (jak ta ze „Stranger Things”) i umie czytać w myślach ludzi. No właśnie. Ludzi. Myśli wampirów są dla niej nieczytelne. Sookie stara się zachować swoje zdolności telepatyczne w tajemnicy. Ale czy jej się uda?
  8. „Pretty Little Liars”. Serial opowiada o grupce nastolatek. Pewnego dnia jedna z nich ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Po roku reszta dziewczyn zaczyna dostawać dziwne wiadomości. Okazuje się, że dziewczyny ukrywają pewną tajemnicę… A ja Wam jej nie zdradzę. Oglądajcie same.
  9. „Grimm”. Jak to napisała jedna z Was – jeśli ktoś lubi dark fantasy. Ponoć wciąga jak cholera. Detektyw Nick Burckhardt wiedzie normalne i ułożone życie u boku swojej ukochanej Juliette, z którą planuje się zaręczyć. Jego świat wywraca się do góry nogami, gdy Nick zaczyna widzieć… potwory. Umierająca ciotka wyjawia mu rodzinny sekret. Otóż członkowie ich rodu posiadają zdolność rozpoznawania bestii, które ukrywają się pod postaciami zwykłych ludzi, a ich zadaniem jest walka z nimi. No cóż, ja to czasem takie bestie na kilometr rozpoznam, więc nie wiem czy ten serial to aż takie fantasy.
  10. „American Horror Story”. Coś dla zapaleńców, którzy uwielbiają się bać. Serial doczekał się już kilku sezonów, a podobno trzy pierwsze były najlepsze. Nawiedzony dom, szpital psychiatryczny czy sabat czarownic – taką tematykę tu znajdziecie. Był też cyrk i hotel – tutaj zagrała nawet sama Lady Gaga. Nie Lady Gugu, żeby było jasne. Ja to z dala od takich akcji.

Jak widzicie, w większości Wasze propozycje to nie są seriale dla grzecznych dziewczynek. Na próżno szukać tu cukierkowych i różowych akcentów, jak w „Gotowych na wszystko” czy z „Seksu w wielkim mieście”. Trendy w oglądaniu seriali się zmieniają. My kobiety i matki mężniejemy, nie ustępując facetom ani na krok. „Wikingowie” czy „Gra o tron”? Nie ma problemu, kochanie, obejrzymy to razem. Spodobał Wam się któryś serial z listy? No to pędem robić popcorn, siadać wygodnie przed telewizorem czy innym komputerem i naparzać te seriale. A potem dać mi znać jak się podobało. Kończę, bo właśnie mi się załadował kolejny odcinek „Orange…”.

Całą listę seriali, które dziewczyny na Instagramie polecały, jako swoje ulubione znajdziecie tutaj: seriale dla kobiet