Fajnie jest być mamą dwójki dzieci. Oprócz tego, że każde kolejne dziecko przedłuża ci młodość, bo możesz bezkarnie przez długie lata tarzać się po podłodze i podjadać dzieciom wyciskane serki, to bycie podwójną mamą na pewno doda ci rozumu i pewności siebie.

Bo przypomnijcie sobie: kiedy dowiedziałyście się, że jesteście w pierwszej ciąży, co zrobiłyście jako pierwsze? Oczywiście pobiegłyście do sklepu pooglądać te cudowne, malutkie ubranka i rzeczy dla niemowląt. Pół biedy, jeśli na oglądaniu się skończyło, ale niektóre panie zanim dziecko się urodzi, wykupują połowę sklepowego magazynu. I jak to się kończy? Mają w domu jedno maleństwo i dziesiątki produktów, których połowy nawet nie będą miały okazji użyć.

Niestety – ja, mimo tego że raczej nie należę do chomików, też kilka lat temu uległam sklepowemu szaleństwu. Dziecko posiadało wszystko, problem tylko w tym, że nie miało okazji nawet zobaczyć tego na oczy. Bo przy Lence przydało mi się naprawdę tylko kilka rzeczy i żadnych usypiających misiów, karuzelek, mat edukacyjnych itp. nie miałam czasu wykorzystać, bo zwyczajnie zapomniałam, że w ciąży je kupiłam! Wiecie, codzienne problemy, zabieganie, szok związany ze zmianą trybu życia… Na szczęście teraz, kiedy paniczny strach nie paraliżuje mnie jak przy pierwszym dziecku, wyciągam z zakamarków szaf wszystko, czego Lenka nie miała okazji pogryźć i wykorzystać.

karmienie piersiaChcecie przykładów? Proszę bardzo, mogę sypać nimi jak z rękawa. Pierwszy z nich to laktator. Jak to zwykle bywa przy pierwszym dziecku, gdy urodziłam Lenkę byłam przerażona, że całe to karmienie piersią wcale nie jest takie proste, jak opisywano w książkach. Nie miałam mocnego wsparcia ani zapału, żeby walczyć miesiącami o naturalne karmienie. Na szczęście przy Antku podeszłam do tematu bardziej metodycznie i jak tylko pojawiły się problemy skorzystałam z urządzenia, które okazało się niezastąpione.

Jaki laktator wybrać?

Tym razem w porę przypomniałam sobie o wyprawce, którą jakiś czas temu dostałam od Lovi. Potrzebowałam sprzętu, przy którym proces odciągania mleka nie trwałby w nieskończoność. Laktator elektroniczny Prolactis okazał się niezawodny. A potem okazało się, że koleżanka, która w przygodzie z odciąganiem trwała dumnie przez prawie rok, też „pracowała” na tym sprzęcie. I najważniejsze: tym mamom, które radziły mi, żebym lepiej przerzuciła się na mleko modyfikowane, bo odciąganie boli, powiem, że to nieprawda.

laktator loviLaktator to tylko połowa sukcesu, bo niestety: z dzieckiem nie wygrasz i jeśli uprze się, że nie chce pić, to nie zrobisz nic. Przy Lence właściwą butelkę wybraliśmy dopiero po kilku tygodniach metodą prób i błędów. Na szczęście przy Antku pierwsze trafienie okazało się udane. Syn rozsmakował się w butelkach Medical+ Lovi (a raczej w mleku, które w nich pływa). Dla mnie jest to świetne rozwiązanie, bo ja w kwestii karmienia piersią nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. A wiecie jak to jest: przy piersi dziecko musi się mocno napocić, a butelka to łatwizna i nie trzeba się wysilać. Na szczęście przy tych, z których pije Antek, dzieci też muszą się nieco namęczyć, bo ich zadaniem jest maksymalne upodobnienie karmienia do ssania piersi… ale Antek jakoś nie narzeka i jak dalej będzie tak przybierał na wadze, to po roku będzie ważył tyle, ile Lenka dziś.

butelki lovibutelka loviZ tych samych powodów nie szukałam innych smoczków-uspokajaczy niż dawałam wcześniej córce.  Aż trudno w to uwierzyć, ale dwa lata temu rozdawałam je na blogu, pytając o… imię dla syna, którego kiedyś być może będę mieć!  Uspokajający smoczek dynamiczny Lovi spełnił wtedy swoje zadanie i sprostał wymaganiom matki, która boi się kilku rzeczy: BPA (te smoczki go nie mają); że dziecko przegryzie smoczek, kiedy zaczną wyrzynać mu się zęby czy tego, że maluch pokocha smoczek i już całkiem odechce mu się piersi.

mama dzieckowyprawka dla noworodkajaki smoczek dla noworodkaniemowle spiRzeczą, jakiej praktycznie w ogóle nie używałam przy córce, było opakowanie termiczne na butelki. Antek, urodzony pod koniec listopada i chętnie wożony na spacery (gdy tylko smog pozwala), potrzebował czegoś, co pozwoli zachować ciepło mleka w butelce bardziej niż Lenka, która przyszła na świat w marcu. Przyznaję: spróbowałam użyć przy córce termoopakowania jeden jedyny raz, ale kupiłam wtedy najprostsze, z warstwą styropianu w środku. Po tym, jak okazało się, że toto ani nie trzyma ciepła ani nie jest poręczne, wylądowało w śmietniku. Tym razem postanowiłam wypróbować takie z warstwą folii termoizolacyjnej i strzał był bardziej celny. Termoopakowanie Lovi zatrzymało ciepło mleka przez cały czas spaceru. Szkoda tylko, że nie robią większych: dla mam na butelkę z kawą…

I na koniec zostawiłam jeszcze wkładki laktacyjne i osłonki piersi. Te pierwsze (Lovi Discreet Elegance) są niezbędne aktywnej mamie, która lubi swoją bieliznę i chce uniknąć wpadek na oficjalnych spotkaniach. Koleżanki jeszcze jakoś zrozumieją że karmisz… ale chyba tylko one. A osłonki piersi Lovi polecono mi na oddziale położniczym i wprawdzie nie miałam porównania z innymi, ale na pewno są kołem ratunkowym dla przerażonych karmieniem mam.

wkladki laktacyjne lovitorba do wozkaco zabrac na spacerChyba nie mogę o sobie jeszcze powiedzieć „doświadczona mama”, bo zostawiam to określenie dla pań, które mają za sobą co najmniej trzy porody. Ale na pewno po pierwszym dziecku jestem o tyle mądrzejsza, że nie zamierzam inwestować w rzeczy, które mi się nie przydadzą. Chyba że… zostaną dla trzeciego potomka.

Otolacz miś kupicie w Bobomio