Kiedy dostałam propozycję przetestowania żelazka Philips, aż podskoczyłam ze szczęścia. Nigdy nie czułam specjalnej potrzeby inwestowania w żelazko zbyt wysokiej kwoty, nie inwestowałam też swojego czasu w szukanie tego odpowiedniego, nie czytałam opinii, nie sprawdzałam, które jest najlepsze, nie pytałam koleżanek. Żelazko jak żelazko, myślałam, kupując decydowałam się na najtańsze, lub najlepiej sprzedające się w tamtym czasie. Nie wydawało mi się to ważne. Właśnie dlatego w moim domu w trakcie ostatniego roku pojawiły się aż dwa żelazka.
Żelazko za 39 zł, które kupiłam na aukcji internetowej, miało jedną podstawową wadę. Nie prasowało. Owszem, zdarzyło mu się rozprostować słabo pogniecioną tkaninę, ale z cięższymi zadaniami już sobie nie radziło. Całe szczęście, że po kilku tygodniach po prostu przestało działać. Wyrzuciłam więc do kosza 39 zł. Kolejne, które kupiłam było już trochę droższe. Pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa i kupiłam żelazko za 119 zł. Znana firma, pomyślałam, więc musi być dobre. Nie było. Prasuję nim do tej pory, każde prasowanie przypomina raczej szaloną przygodę, która może się zakończyć katastrofą. Żelazko przypala i samo jest przypalone. Brudzi ubrania więc jasne rzeczy mogę prasować tylko przez czystą ściereczkę. Żeby chociaż dokładnie prasowało, niestety nie prasuje.
Philips Gc9550 od moich wcześniejszych żelazek różni się już wyglądem. Po prostu jest ładne. Plus za to, ale żelazka przecież nie kupujemy dla wyglądu. Do rzeczy więc.
Żelazko nie ma pokrętła do ustawiania temperatury. Dlaczego? Wszystko to dzięki technologii Optimal Temp, która pozwala na jedno ustawienie temperatury bezpieczne dla wszystkich rodzajów tkanin. W przypadku osób takich jak ja, które temperaturę w żelazku przestawiają dopiero wtedy, kiedy prasowana rzecz zostanie przypalona, ta technologia może być mocno przydatna i pozwoli zaoszczędzić sporo pieniędzy. Trochę też nie dowierzałam, że żelazko nie przypali mi ubrań, nawet jeśli zostawię je na kilka minut na prasowanej rzeczy. Sprawdziłam. Mogę biec za Lenką, zostawiając żelazko w takiej pozycji w jakiej będę chciała, bez obaw, że po powrocie będę musiała gasić pożar.
Podoba mi się, że ubrania można prasować tylko z jednej strony. Wszystko to dzięki ogromnej mocy pary, która jest dwa razy większa niż w innych żelazkach. Tak więc za jednym pociągnięciem osiągam perfekcyjny rezultat. Oszczędzam czas, którego jako mama nie mam zbyt wiele. Możliwość prasowania w pionie tez jest ogromnym plusem. Naciskamy jeden dodatkowy przycisk i ogromna ilość pary już robi wszystko za nas.
Żelazko robi wrażenie, dlatego cieszę się, że jedna z Was już wkrótce będzie mogła takim prasować. Opiszcie Waszą historię związaną z żelazkiem. Jestem przekonana, że każda z nas przypaliła kiedyś ulubioną bluzkę, lub – tak jak ja – kupiła żelazko, które nie posiadało funkcji prasowania. Żelazko Philips Gc9550 trafi do autora najciekawszego moim zdaniem komentarza.
Na Wasze komentarze czekam od 21.07.2014 do 28.07.2014. Wyniki konkursu ogłoszę w tym poście do 31.07.2014.
Więcej informacji o tym modelu żelazka znajdziecie na stronie producenta www.philips.pl
WYNIKI KONKURSU
Żelazko Philips Gc9550 wygrywa Monika Jacyk
„Miałam jakieś 7 lat i pomagałam mamie prasować, tzn. ja prasowałam na krześle jakimś wielkim klockiem swoje ubranka, a mama stała i prasowała resztę. W pewnej chwili zapytałam: „Mamusiu, a dlaczego właściwie nie prasuje się rajstop?” Mama powiedziała, że nie trzeba, bo się nie gniotą, a ja ” A co by się stało gdyby je uprasować? ” Mama zamyśliła się chwilę i powiedziała ” Nie wiem, chcesz to spróbujemy” I nim się spostrzegłam przejechała żelazkiem po rajstopach. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony, ale rajstopy….zniknęły Spaliły się doszczętnie. Do dziś już pamiętam co się stanie jeśli uprasuje się rajstopy.”
Jak sobie przypomnę o mojej niechlubnej tzw. przygodzie z żelazkiem w roli głównej(nota bene również marki
Philips)to nawet teraz po 2 latach dostaję gęsiej skórki. Rzecz miała miejsce w domu mojego mężczyzny(z którym jestem zresztą do dziś).Podczas mojego wolnego od pracy dnia poczułam nagły impuls, iż nadszedł w końcu (odkładany zresztą z dnia na dzień) właściwy moment aby zabrać się za wyprasowanie naszej wypranej i pogniecionej odzieży.Ale był jeden podstawowy problem-mianowicie nie dysponowałam własnym żelazkiem.W związku z tym pożyczyłam od nieobecnej w danej chwili teściowej, która akurat na nieszczęście była w pracy.Prasowałam na desce klęcząc na ziemi bo tak było mi najwygodniej.Na pierwszy rzut poszedł t-shirt z plastikowym nadrukiem mojej drugiej połówki.Zamyśliłam się i rozgrzanym do czerwoności żelazkiem przejechałam po białym, plastikowym nadruku, który rozciągnął się jak roztopiony ser w lazanii bądź pizzy i przywarł jak zespawany do żelazka. W panice postawiłam gorące żelazko na dywanie i wypaliłam w nim czarny ślad i dodatkowa tkanina przywarła do żelazka.Serce zaczęło walić mi jak oszalałe.Pobiegłam do internetu aby domowymi sposobami pozbyć się przypalenia.Wysypałam pól kilo soli kuchennej na gazetę (dodatkowo rozsypując ją także dosłownie wszędzie)i jeździłam żelazkiem w tą i z powrotem. Skutek – przykleiła się gazeta i oczywiście sól. Próbowałam zmywaczem , bez skutku.W międzyczasie szalejąc i latając pomiędzy pomieszczeniami zerknęłam przelotnie w lustro i się przeraziłam.Włos rozwiany, dzikie oczy szaleńca, wypieki jak po ogromnej ilości wody ognistej, mętny, nieprzytomny wzrok.Skończyło się na tym że musiałam przyznać się do własnej radosnej działalności (zniszczony- t-shirt, dywan no i co najważniejsze-żelazko).Zaoferowałam zakup nowego żelazka, teściowa kategorycznie odmówiła więc tego samego dnia kupiłam specjalne ściereczki do czyszczenia przypalonych żelazek które zresztą spisały się rewelacyjnie (polecam wszystkim).Po przypaleniach pozostało tylko przykre wspomnienie ja jednak jak nie lubiłam tak nie lubię prasować i może ten cud techniki zmieniłby moje podejście do tej nieprzyjemnej czynności i przed każdym prasowaniem nie robiłoby mię mi niedobrze.
Ostatnio spieszyłam się na rozmowę kwalifikacyjną. Chciałam uprasować swoją czarną spódnicę, włączyłam żelazko do nagrzania ale nie zauważyłam, że żelazko jest nastawione na najwyższą temperaturę. Kiedy dotknęłam tkaniny, ta od razu PRZYKLEIŁA się do żelazka. A na rozmowę musiałam iść w spodniach, w których się prawie ugotowałam. Na szczęście dostałam pracę 🙂
Oprócz dwóch słabo widocznych blizn na udzie, po którym dwukrotnie przejechałam brzegiem żelazka, gdy półprzytomna z zaspania prasowałam koszulę szarym rankiem, przypominam sobie gorszą sytuację… kiedy moje żelazko wtopiło się w wykładzinę w internacie. Tego dnia moja ulubiona koleżanka wprowadziła się do pokoju, w którym mieszkałam. Pozostałe dziewczyny już spały, a my urządziłyśmy sobie pogawędkę, przy czym prasowałam koszulę na rano. Tak się zagadałyśmy, że bezmyślnie odstawiłam żelazko na bok, a ono sobie pac! nagrzaną płytką. Syk, swąd i mój wrzask. Na szczęście koleżanka wiedziała jak doczyścić stopę żelazka. Następnego dnia trzeba było zrobić małe przemeblowanie, żeby ukryć czarny kształt na bordowej wykładzinie.
Z żelazkiem kojarzy mi się od razu fartuszek szkolny,a może bardziej biały kołnierzyk,który trzeba było często prać i prasować.Żelazko było z duszą,szkoda że tej duszy zawsze brakowało,jak kołnierzyk się prasowało.Albo było za gorące,albo za zimne,trudno było mu dogodzić:)
Teraz mamy żelazka które same prasują,ale pewnego razu rozmawiałam z kuzynką o pachnącej wodzie do żelazek.Ona powiedziała mi,że dodaje do wody kilka kropel perfum i też ubrania pięknie pachną.Chciałam być jeszcze „mądrzejsza” i dolałam do wody płynu do płukania i tym napełniałam zbiorniczek.Nie powiem,z początku pachniało tak świeżo,ale im dłużej prasowałam,to słyszałam,że w żelazku coś się przypala,dolałam już czystej wody,ale niestety to nie pomogło.Moje żelazko zrobiło „psyk” na wieki.Nie wiedziałam,czy mam się śmiać z własnej głupoty,czy płakać,bo żelazko było nowe.Cóż,uczymy się na błędach,tylko szkoda,że na swoich.
Historia z żelazkiem w roli głównej? 🙂 Proszę bardzo …
W ósmym miesiącu ciąży postanowiłam ekspresowo wyremontować mieszkanie! Z dnia na dzień umówiłam fachowca, kupiłam tapety winylowe i przystąpiliśmy do remontowania…. na drugi dzień na źle przygotowanych ścianach tapety odchodziły całymi pasami .. no nic kupujemy lepszy klej i kolejne rolki tapet … dalej odchodzi … termin tuż tuż a w domu Armagedon! Ostatkiem sił wpadłam na genialny pomysł … trzeba tapety dociskać żelazkiem !!! I wiecie co? żelazko uratowało nam całą aranżację (Philips zresztą) … dociskając delikatnie do ściany tapeta wysychała łącząc się z klejem !! Mąż miał ubaw, bo wchodząc do domu po pracy pomyślał, że już totalnie zwariowałam i nawet ściany prasuję 😛
Ja i żelazko to niedobrana para
nie lubimy się od lat choć nie jestem całkiem stara
Relacja nasza skomplikowana się stała
w momencie kiedy byłam jeszcze mała
Chcąc sukieneczkę w kwiaty uprasować
postanowiłam żelazko przetestować
Sprawdzając czy zagrzało swe destylowane wody
radośnie przytknęłam je sobie do brody
Po sekundzie testowania jego temperatury
zorientowałam się, że przywarło mi do skóry
Od czasu ataku na mą skromną osóbkę
żelazko miało przypaloną stópkę
A mą dziecięcą bródkę trójkącik zdobił rumiany
ku nie-uciesze mojej biednej mamy
Od tamtej pory szukam metody
jak żelazka zdatność sprawdzić
nie parząc sobie przy tym brody.
Hmm troszkę się boję opisać,gdyż będzie ów historia upubliczniona a mogą czytać ją dzieci.. ale cóż .. Kochane dzieciaszki nie czytać- tekst dozwolony od lat 18 (jak z piosenki) Zaczynam
Na wstępie powiem, że nie lubię prasować, moje żelazko jest w kiepskiej jakości ale o tym powiem dlaczego później.., ale kupiliśmy nowe mieszkanko na razie musimy używać tego, co jest, bo przecież mamy inne wydatki. Zatem po podpisaniu umowy kupna nowego M i podpisaniu umowy kredytu hipotecznego 🙂 z mężem chcieliśmy uczcić ów wydarzenie. Mąż pojechał kupić winko, a ja w tym czasie zrobiłam lekką kolację… ale czekam i czekam za mężem i hmm.. nie przyjeżdża.. postanowiłam wykorzystać wolą chwilkę i zaczęłam prasować. Mamy obecnie kawalerkę i miejscem gdzie najlepiej się prasuje jest kuchnia 🙂 I Tak zajęłam się prasowaniem, że nie zwróciłam uwagi kiedy mąż wszedł do mieszkania. Zapalił świeczki w pokoju, włożył kwiaty do wazonu i nagle przyszedł do kuchni i z zaczął się do mnie przytulać, delikatnie całować po szyi no i .. tu nie będę opisywać, bo boję się tych dzieci co mogą czytać a potem nie chce skarg rodziców 😛 Nie mniej jednak wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg pokoju (tak jak po weselu) no i mieliśmy powtórkę nocy poślubnej.. było tak romantycznie tak fajnie.. że zapomnieliśmy o całym świecie.. no i o żelazku który był włączony ;( Nawet nie zwróciłam uwagi, że gdy mąż mnie całował w szyje (mój bardzo unerwiony punkt) żelazko położyłam na desce do prasowania no i na koszuli.. Hmm skutki w sumie były 3 🙂
1. Wypalona dziura w koszuli
2. Piękna „plama” spalona na desce do prasowania
a o 3. punkcie dowiedziałam się 2 miesiące później 🙂
Tak tak zostałam mamą, choć staraliśmy się od wielu miesięcy, chyba brakowało nam odskoczni, chyba za bardzo się staraliśmy i chcieliśmy, że nic nie wychodziło.. a tu chwila zapomnienia i 😀 tak jestem już mamą cudownej Tosi., A jeśli chodzi o żelazko, to cudem nadal prasuje, choć muszę dodawać dużo wody destylowanej, bo jakoś szybko wyparowuje.. no i prasuje dość krótko a często, bo za bardzo się nagrzewa.. Ale ta historia nauczyła mnie jednego 🙂 Kochane kobietki jeśli chcecie zajść w ciąże idźcie za ciosem .. ponieście się romantyzmowi i zapomnijcie choć na chwilę o całym świecie.. to działa 🙂 Nam się udało 🙂
Pozdrawiam
ja poprostu NIENAWIDZE prasować!!!!!jeszcze teraz jak jest lato,jest gorąco to już wogóle!może gdybym miała takie cudne żelazeczko to bym w koncu poprasowała tą stertę prania,która niedłgo przeniesie się z garderoby do sypialni:)jeżeli chodzi o moje doświadczenia z prasowaniem,to chyba tylko takie,że ostatnio wychodząc na wesele chciałam wyprasować mężowi krawacik,no niestety musiał się obyć bez,gdyż krawat przykleił się do żelazka….dobrze że mój mąż to dobry człowiek i bardzo mi sie nie oberwało:)
Moja historia związana z żelazkiem była również moim największym koszmarem, w których nie tylko straciłam trochę nerwów, ale także pieniędzy (a miałam zaoszczędzić!!!). Wszystko zaczęło się od zakupów w jednym z supermarketów. Na stoisku RTV/AGD była promocja żelazek. Cena promocyjna za „firmowe” żelazko była tak okazyjna, że skusiłam się i skorzystałam z promocji. Po powrocie do domu żelazko włączyłam i… nie doczekałam się aby się nagrzało. Więc na nic nie czekając wsiadłam do samochodu i ponownie pokonując odległość 30 kilometrów – pojechałam do supermarketu. Jako, że w dziale reklamacji nie chcieli mi przyjąć zwrotu, to wymieniłam tego mojego „zimnego trupa” na nowe żelazko. Wróciłam do domu i postanowiłam wypróbować mój „drugi nowy nabytek”. Rozłożyłam deskę do prasowania, włączyłam żelazko, wcześniej wlewając do niego wodę i poszłam do ubrania do prasowania. Gdy wróciłam, w pokoju było czuć dym, który ulatniał się z żelazka. Zadzwoniłam do supermarketu i przedstawiłam moje „pechowe zakupy promocyjnych żelazek” Pani w obsłudze klienta była mocno zdziwiona i chyba nie chciała mi uwierzyć, że kupiłam w jednym dniu dwa zepsute żelazka. Oczywiście zapewniała mnie, że to tylko takie dziwne zrządzenie losu i nikt – oprócz mnie oczywiście – nie miał problemów z tymi żelazkami. Następnego dnia zwróciłam żelazko i obiecałam sobie, że już żadnego sprzętu RTV/AGD nie kupię na promocji, a od firmy, która była producentem tego żelazka, trzymam się z daleka. Wolę już nie ryzykować 🙁
a ja Ci opowiem historię z żelazkiem za 19zł 😉 Kiedyś jak byliśmy z mężem piękni i młodzi, mieszkaliśmy od siebie daleko, przyjeżdżał on do mnie co weekend… 😉 cieszyliśmy się sobą, aż tu patrzę… a na jego 'klacie’ mega poparzenie, rana wielka, pytam co się stało?! a on, że się spieszył do mnie, że na sobie prasował koszulę by dobrze wyglądać, bo deskę długo wyciągać, a autobus za 5minut był, i zapomniał się i włączył parę, i aaaaaa! 😉 taka gorąca była;) pamiątka na klacie w postaci blizny do tej pory, a pamiętne żelazko za 19zł stoi do tej pory w szafie i przydałaby się podmianka na lepszy model…;)
Nie każdy wie, że żelazko jest niezbędne do prawidłowego szycia – w tym żmudnym procesie rozprasowuje się kolejne szwy a nakład pracy odwdzięcza się w efekcie końcowym. Nie tak dawno odszywając swoją kolekcję dyplomową na projektowaniu ubiorów wykończyłam swoje żelazko – ja tę próbę przeszłam pomyślnie broniąc się na 5 ale moje, ponoć niezawodne, żelazko(zaznaczmy bardzo mocne i zarazem drogie, marki nie wymienię ale nie był to Philips)niestety nie. Niestety bez żelazka nie mogę pracować i do pracy właśnie jest mi potrzebne nowe i wygrana w tym konkursie. Serdecznie polecam swoją historię i potrzebę pamięci jurora konkursu.
A ja się przyznam że nie prasuję. Ot co, zbuntowałam się w momencie, gdy codziennie przed pracą mąż prosił mnie o wyprasowanie koszuli „do wyjścia”. Żelazko, które posiadamy ze „średniej” półki (dokładnie tak jak w twoim opisie) nie spełnia swojego zadania. No cóż jednak koszule wyprasowane być muszą i robi to codziennie mój mąż w wielkich męczarniach. Posiadając takie żelazko, którym faktycznie udaje się wyprasować ubrania zobowiązuję się do codziennego prasowania koszuli mężowi. A co ! Dzięki takiej nagrodzie będzie podwójne szczęście- moje i męża 😉
Powodzenia wszystkim życzę 😉
Historia pewnego prasowania pozostanie ze mną na zawsze. I mówiąc „na zawsze” mam na myśli dosłownie, bo mój lewy pośladek zdobi wielka blizna w kształcie stopki żelazka… Mam wrażenie, że rozrasta się wraz z rozrastaniem mojej szanownej pupy, czyli duuużo za bardzo niż bym tego chciała… Ja jako dziecko wraz z moją siostrą bliźniaczką często musiałyśmy ostentacyjnie pokazywać niezadowolenie z istnienia naszej oddychającej kopii, odbywało się to najczęściej poprzez bicie, ganianie i wyrywanie sobie włosów- cóż, siostrzana miłość. Kiedy się nakręcałyśmy to nawet nasza biedna mama nie była w stanie powstrzymać żywiołu, i krzyki typu „ja tu prasuje, uciekać stąd” zdawały się iść mimo uszu. Dlatego może przebiegając przez stertę prania, ściągając za sobą sznur od żelazka nie pomyślało dziecko, że można tym sobię coś, a na pewno już przecież nie dupę, poparzyć… Wywaliłam się jak długa, żelazko zaraz na mnie. Lekarz, zasypka ze srebra i leżenie, życie, spanie z pupą na wierzchu… Chyba nie muszę muwić jak żenujące było przyjmowanie gości w takiej pozycji?
Moje żelazko przeszło długą drogę. Kawalerkę, mieszkanie dwupokojowe, akademik, z powrotem mieszkanie dwupokojowe i….. nigdy nie było użyte 🙂 pytanie, dlaczego? Ponieważ jak tylko je włączyłam za pierwszym razem, para buchnęła na pół kuchennej ściany, rdza popłynęła ciurkiem, a kabel zaczął się powoli palić. Niestety, rachunek nie został zachowany, więc tak sobie żelazko moje stoi nieużywane, żal mi je wyrzucać, gdyż nie dostałam go za darmo, a z drugiej stronyi tak z niego nie korzystam, w kółko za to pożyczam od moich obecnych współlokatorów 🙂 Pozdrawiam!
Od zawsze byłam buntowniczką. Ubiór był dla mnie możliwością pokazania charakteru, dzięki któremu szokowałam ludzi. Wtedy ja i żelazko nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wszystko się zmieniło, kiedy dostałam pierwszą pracę. Kolorowe sukienki zamieniłam na ołówkowe spódnice, a ostry język na szczery uśmiech. Dojrzałam, a razem ze mną moje stylizacje – schludne, wymagające codziennego prasowania. Lubię to robić, bo pomaga mi w układaniu myśli. A w tle nadal leci rockowa muzyka…
Rraaaaaaaany jakie cudo ! 🙂
Wiecie co, ja generalnie rzeczy nie prasuje, jak je wypiorę to strzepuje i wieszam tak żeby w miare nie pognieciony wysychały. A jak już mam w szafie pogniecione to prostuje na kolanie albo zakładam pogniecione… Powód jest taki – że żelazka nie posiadam. Nigdy też szczególnie nie myślałam o tym aby żelazko sobie zakupić. wole kupić sobie jakąś kolejną pierdołę albo zaoszczędzić i kupić… nową koszulkę (do prasowania_ hihi. Wstyd trochę wiadomo zwłaszcza jak facet mój nosi wyprasowane ciuchy a ja chodzę w pogniecionych… Ale uwaga.. można to zmienić. wystarczy mi owe żelazko podarować. Będę wtedy sobie nawet majtki i skarpetki prasować ! Ba ! Więcej… nawet sąsiadowi majtki wyprasuje ! hihihi. 🙂
Pozdrawiam gorąco i czekam na żelacho ! 🙂 buziaki.
Nigdy nie miałam żelazka, to cała historia, więc spadacie mi z nieba! 🙂
Moja historia nie wiąże się z prasowaniem, chociaż może poniekąd tak. Ja chciałam opowiedzieć z kąt w naszym domu wzięło się to żelazko. Tak więc jakieś 15 lat temu moja mama dostała je od Poczty Polskiej w ramach podziękowania za pomoc w ujęciu sprawców napadu na naszą Panią listonosz. Wydarzyło się to nieopodal naszego domu, mieszkamy na wsi, a to były czasy kiedy mało kto miał telefon komórkowy, ba, nawet stacjonarne nie wszędzie były. My byliśmy posiadaczami telefonu stacjonarnego, więc pokrzywdzona Pani listonosz bez zastanowienia pognała do naszego domu. Pokrótce opowiedziała mojej mamie co się stało (a dodam że w tamtych czasach listonosz osobiście doręczał renty i emerytury, które właśnie wtedy roznosiła Pani listonosz). Mama szybko zadzwoniła na policję, opowiedziała wszystko, wyjaśniła w którym kierunku udali się sprawcy, mało tego pojechała w tamtą stronę na rowerze i znalazła torbę listonoszki leżącą w rowie. Pilnowała jej do przyjazdu policji. Okazało się że nic nie zginęło z jej zawartości. I tak oto za jakiś czas zjawił się w naszym domu Naczelnik Poczty Polskiej z prezentem dla mamy. I po dziś dzień używamy tego żelazka też PHILIPS, mamy już niestety z nami nie ma, a nasze poczciwe żelazko raz grzeje a raz nie, nie działa mu już wiele funkcji, ale mamy do niego ogromny sentyment. A prasowanie nim to jak gra w ruletkę, zadziała, czy nie zadziała 😀
moich przebojowych historii z przypaleniem ukochanej kobaltowej bluzki to nie ma co opisywać, przypalenia deski do prasowania też szkoda czasu, natomiast zdarzyło mi się tak intensywnie prasować, że żelazko spadło na wykładzinę i dlatego teraz mam panele i nowe żelazko. niestety nowe żelazko też już miało swoje wpadki zniszczyło sukienkę moją nową z super sklepu z fajnym dekoltem ale nie dobrało odpowiedniej temperatury, jeden panel został wymieniony i dziób w żelazku skrzywiony bo mój facet je zrzuci z wypasionej deski z której podobno miało ni spaść
Moja historia chociaż może wyglądać na zmwyśloną jest prawdziwa.
Jakiś czas temu odwiedziła mnie koleżanka, ubrudziła się więc podeprałam jej spodnie, i gdy były jeszcze wilgotne, wpadłam na „genialny” pomysł prasowania przez gazetę, nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło. Dzięki zamiast czystych białych spodni, miała wyprasowany na nich artykuł bo gazeta się przykeiła razem z tekstem tego się już nie dało naprawić. Jak to zobaczyłam to mało zawału nei dostałam i z wrażenie upuściłam żelazko na swój dywan. Dzięki czemu zrobił się piękny ślad, który został wypalony dzięki mnie, niestety nie dało się tego schować. Dlatego jendego dnia udało mi się zniszczyć koleżanki spodnie i swój już, były dywan.
moja historia z prasowaniem jest z jeden strony zabawna z drugiej straszna – dzień przed dniem naszego ślubu, jest piątek 13.05 godziny wieczorne 🙂 w domu mojego narzeczonego (a właściwie w jego rodzinnych stronach) jest taka tradycja ślubna, iż przyszła żona prasuje ślubną koszulę przyszłego męża – ja nie wierze z żadne przesądy, ale aby zrobić przyjemność przyszłej teściowej i babci narzeczonego zgodziłam się na to prasowanie – – i prasuje sobie tą śnieżnie białą koszule – prasuje z użyciem pary, rozmawiam przy tym z narzeczonym i jego rodzicami śmiejemy się i nagle coś się stało z żelazkiem i z żelazka wydobywa się jakiś ciemny płyn spod stopy żelazka -przypalający przy tym materiał koszuli oczywiście na koszuli pozostał ślad – koszula nie nadawała się do założenia – ajjjjjjjjjj wpadłam w taką panikę zaczęłam płakać – bo tylko mi się mogło coś takiego zdarzyć – i to w piątek 13 – żebyście mnie widziały – byłam wściekła, że się zgodziłam na to pracowanie i babcia oczywiście jako przesądna kobieta coś zaczęła pod nosem mówić, że to zła wróża itd. narzeczony oczywiście próbował obrócić wszystko z żart – całą noc nie spałam praktycznie denerwowałam się ślubem i tą koszulą bo wcześnie rano musieliśmy szukać po galerii handlowej koszuli – oczywiście nigdzie nie mogliśmy znaleźć takiej samej (gdzie kupiliśmy tą nieszczęsną koszulę pech chciał, że było akuratnie zamknięte ze względów osobistych właścicielki) jak już w jednym sklepie była to za duża dla mojego Chuderlaka a z drugiej strony jak już rozmiarówka była to były zupełnie inne i nie odpowiadały nam bo zupełnie nie pasowały do garnituru – i już prawie płakałam na tych zakupach bo wszystko było zaplanowane a tu ta koszula z stopionym materiałem – i już wybieraliśmy się do drugiej galerii w celu poszukiwań idziemy na parking a za nami biednie kobieta z jednego sklepu, że posprawdzała i że mają taką koszulę, ale w sklepie oddalonym o 60 km od nas – patrzę na przyszłego męża – a on, że coś wykombinuje i że ktoś pojedzie po tą koszulę – Pani ekspedientka dzowniła do sklepu i rezerwuje koszule – przyjaciel narzeczonego jedzie po koszulę – na szczęście obyło się już bez żadnych przygód i przywiózł koszule tą śnieżną białą – udało mu się zdążyć na czas i już wyprasowaną (wstąpił do prasowani, gdzie pracował wówczas jako kierowca i Panie ją profesjonalnie wyprasowały) gotową do założenia 🙂 kamień spadł mi z serca – i taka moja przygoda z pracowaniem – a przesądy Babci się jak do tej pory nie sprawdziły i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem do tej pory i mamy kochaną córeczkę 🙂
Nie znoszę prasowania od dnia, kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki żelazko. Dwa razy prasowanie okazało się dla mnie fatalne w skutkach. Za pierwszym razem byłam już tak znużona prasowaniem, że w zamyśleniu oparłam gorące żelazko o udo. Przygodę zakończyła się w szpitalu a leczenie trwało kilka miesięcy. Drugim razem w Sylwestra, zniecierpliwiona niemożliwością rozprasowania sukienki, postanowiłam większe fałdy rozprasować na sobie…i skończyłam z blizną na brzuchu w kształcie litery „L” (nie byłoby najgorzej, gdybym była fanką np. Legii Warszawa ;)) Ślady po moich przygodach z żelazkiem są widoczne do dziś i liczę, że nowe żelazko uchroni mnie przed kolejnymi, czyniąc moje życie lżejszym i bezpieczniejszym 😉
Najcięższe chwile związane z żelazkiem przeżyłam rok temu podczas pracy za granicą.
Zmienniczka wyjechała do domu, a ja zabrałam się za prasowanie rzeczy z walizki, używając jej żelazka. A tu porażka…dziura w spódnicy! Myślę sobie: co jest grane, żelazko normalne, więc o co chodzi? Zmniejszyłam temperaturę…chwila spokoju i znów to samo, przypala… Tym razem bluzka, zwątpiłam. Ale przecież nie będę się poddawać i za kilka dni próbuję znowu: wszystko wydaje się dobrze. Kolejny raz zaczynam zamaszyście…i znów dziury. Do dzisiaj nie wiem co źle robiłam, ale trauma została;)
Tyle dobrze, że szkody zrobiłam w swoich ubraniach, a nie pracodawcy. Później szczęśliwie okazało się, że w domu było stare, małe, podręczne żelazko, które mnie wybawiło.
Najgorsze w tym było to, że to był krótki wyjazd i miałam mało ubrań. Musiałam zatem pozszywać wszystko jak się dało, żeby mieć w czym chodzić (choćby po mieszkaniu), a przed powrotem do domu wszystko wyrzuciłam.
Witam!
Wypowiem się jako facet… Nie prasuję, nie umiem i nie lubię (standard u faceta co?) Moja żona twierdzi, że lubi… hmmm. Pewnego razu po urodzeniu się drugiego dzieciaczka, siedziałem na kanapie (oczywiście dzieci już spały, tak że bez docinek proszę 🙂 ) a moja kochana żona wyciągnęła z szafy straszną górrrę prania. No i tak sobie myślę, o matko muszę jej pomoc bo jak to tak sama tyle prasowania… a jak wcześniej wspominałem, że w tej kwestii jestem nieudolny bardzo, powiedziałem, że chętnie jej pomogę tylko niech mi zostawi rzeczy kwadratowe i prostokątne 🙂 ala ręczniki, pieluchy, jakieś szmatki. Dostałem com chciał, zacząłem prasować i wiecie co… po 15 min żona wyrwała mi źelasko bo stwierdziła, że za bardzo się przykładam, długo to trwa i ona już nie może na to patrzeć 🙂 Hmm ale intencje miałem dobre i tak sobie myślę, że skoro ja nie mogę pomoc w tej materii to może choć pomoże mojej wspaniałej żonce to żelasko 🙂 Pozdrawiam!
Nienawidzę prasować! Mogłabym pozmywać górę naczyń, wyprać ręcznie stertę ubrań aby tylko nie musieć prasować.
Dlatego że tego nie lubię postanowiłam, że sprawię sobie prezent – żelazko. Żelazko (marki Philips) miało wszystko – jak mi się wtedy wydawało, a zwłaszcza megamoc, która miała sprawić, że w zasadzie ubrania same będą się prasować wykorzystując tylko mnie jako narzędzie sterujące niniejszym procesem. Nie dość że mocne i bajeranckie to jeszcze ładne, choć niestety baaardzo drogie. I co? Zaczęłam prasować… Nie wiem co mnie podkusiło, ale zaczęłam od firan. Nie przyzwyczajona do takiej mocy ustawiłam na maxa i oczywiście spaliłam firankę. Firanka pal sześć, ale moje nowiusieńkie żelazko całą stopę miało przypaloną i oklejoną stopioną firaną. Jak dziecko, któremu ktoś zbiera szpadelek autentycznie zaczęłam płakać. Po chwili zebrałam się w przysłowiową garść i postanowiłam ratować moje piękne żelazko. Gdzie są najlepsze rady? Oczywiście w internecie. Jak wyczyścić przypalone żelazko? Przeczytanych kilka stron porad i wybrana dość często powtarzająca się metoda czyszczenia. „Przepracować gorącym żelazkiem gruboziarnistą sól”.
Proste… Zaczęłam tę nieszczęsną sól traktować moim pięknym żelazkiem, gdy to nagle wyłączyło się i przestało działać. Kolejna panika. Co robić? Poczekałam jak ostygnie, spakowałam (przypalone, gdyż sól wcale nie zadziałała) i pojechałam do serwisu. Pan oczywiście że żelazko jest przypalone itd. Udało mi się jednak uprosić serwisanta, aby sprawdził co się stało bo przecież od przypalonej stopy żelazko nie wyłącza się. Po ponad tygodniu jest odpowiedź. Okazało się że podczas mojej, jak się okazało wątpliwej, metody czyszczenia spalenizny, sól powchodziła przez dziurki od rozprowadzania pary do wnętrza żelazka, powodując jego trwałe i nieodwracalne uszkodzenie. Diagnoza nie bolała tak bardzo jak moja głupota, która pozwoliła zawierzyć anonimowym doradcom z internetu. Dostałam za swoje, chociaż nie mam żelazka (gwarancja nie obejmuje takich uszkodzeń – wina użytkującego). Właśnie zbieram na nowe. Kupie je, przeczytam instrukcję i będę dbała jak o domownika, a ono wynagrodzi mi to prasując wciąż rosnącą stertę ubrań 🙂
Witam tak sobie czytam i czytam i przypomniała mi się historia z dzieciństwa. Zawsze byłem urwisem i lubiłem psocić jednak tego świadom jeszcze nie byłem. Mama zawsze przy prasowaniu miała specjalny kubek do wody. Pamiętam również, że w dolnej szafce w kuchni była taka zielona butelka z płynem który dziwnie pachniał i widniał na niej napis „BENZYNA”. Zupełnie nie świadom co to jest wpadł mi do głowy genialny pomysł. Wziąłem tę butelkę „za pazuchę” zakradłem się do sypialni. Pamiętam, że czekałem sporo aż Mama wyjdzie z pokoju – w końcu wyszła. Zgrabnym ruchem („szczęśliwe” kubek na wodę był pusty) przelałem ów „pachnący” płyn do kubka do wody i szybko się oddaliłem. Pamiętam jak dziś moment w którym Mama chciała uzupełnić niedobór wody w żelazku……. hmnmm:) mieliśmy sylwestra w połowie wakacji. Mama zaczęła krzyczeć usłyszałem głośne „booom” krzyczała „AAANDRZEEEEJ AAAANDRZEEEEJ” (to mój Tata który poniekąd był zajęty gdyż załatwiał swoją potrzebę fizjologiczną w toalecie). Wybiegł na w pół nagi i skakał nad ogniem. (proszę sobie wyobrazić jak to musiało wyglądać z boku:)) A wszystko za sprawką nieświadomego urwisa. Od tamtej pory nigdy więcej nie napotkałem na swojej drodze w domowych szafkach magicznej zielonej buteleczki z napisem „BENZYNA” 🙂 Serdecznie pozdrawiam !:)
Nigdy nie lubiłam prasować, więc wykształciłam w sobie umiejętność rozwieszania szmatek w taki sposób, by wyglądały na niewymięte. Jednak żelazko dostałam jeszcze na początku studiów – typowy marketowy model, podrzucony… na imieniny mojemu tacie. I tak trzymałam tego podrzutka w swoich pudłach, woziłam go z miejsca na miejsce (ech, życie studenckie). Pewnego pięknego dnia mężczyzna mój poprosił o żelazko, bo chciał wyprasować koszulę (pierwszy raz zaryzykował i przyjechał z niewyprasowaną). Jako że żelazko, choć made in China, posiadało kuszącą funkcję skrapiania parą, mężczyzna ochoczo wlał do żelazka cały pojemniczek wody… która to woda natychmiast wypłynęła przez otworki prosto na jego koszulę. I tyle było prasowania.
Tej historii nigdy nie zapomnę. Choć minęło już tyle lat to dokładnie wszystko pamiętam.
Jako młoda dziewczyna wyjechałam do Londynu jako au-pair. Do moich obowiązków należało m.in. prasowanie. Bardzo lubiłam tę czynność, bo mogłam się przy niej wyciszyć i odpocząć.
Pewnego dnia jednak miałam uprasować ulubioną bluzkę Kate. Namęczyłam się przy niej okropnie. Była wykonana z bardzo dziwnego materiału, który strasznie się gniótł i był niemożliwy do wyprostowania. Po wielu trudach udało mi się ją w końcu wyprasować. Tym razem nie byłam wypoczęta i wyciszona. Wręcz przeciwnie – byłam wykończona tym prasowaniem.
Z dumą zaniosłam wyprasowaną bluzkę na górę, by pokazać ją Kate. Gdy ta zobaczyła co zrobiłam mało co nie zemdlała i nie dostała zawału serca!
Okazało się, że ta bluzka była po pierwsze prezentem od jej przyjaciółki z Izraela. Po drugie była koszmarnie droga. A po trzecia była wykonana ze specjalnego pogniecionego materiału!!!
A ja tyle namęczyłam się, żeby ją wyprasować! 🙂
„Bezpieczne prasowanie bez konieczności regulacji”… to coś wspaniałego, bez zastanowienia będę prasowała nim wszystkie tkaniny. W końcu wyjdę w ulubionej ale gniotącej się bluzeczce. „Prasuj w otoczeniu rodziny, oglądając telewizję — nie będzie Ci przeszkadzał żaden hałas” -kolejny plus tym razem dla chłopaka, będzie mógł spokojnie przyglądać się, jak z przyjemnością wykonuję dotychczas nieszczególnie lubianą czynność, a w tle będzie mogła lecieć cichutko ulubiona Nasza muzyczka. Posiadanie tego cacka sprawi mi wielką radość.
Pamiętam jak dziś, gdy moja przygoda z prasowaniem dopiero się zaczynała, i jeszcze starym babcinym żelazkiem wyprasowałam tacie spodnie sztruksowe… oczywiście na stronie zewnętrznej 🙂 Błyszczały się niesamowicie, ale mimo to założył je i z duma chodził po domu mówiąc że kupił sobie zbroje 🙂 A ja umierałam ze strachu, że dostane jakąś kare,a tymczasem wszyscy mieliśmy kupę śmiechu 🙂 Dziś już takich przygód nie miewam, choć moje żelazko do najlepszych nie należy;)
20 lat temu chciałam nauczyć się prasować – jako dwuletnia dziewczynka zazdrościłam Mamie tej czynności. Wykorzystałam okazje gdy wyszła Mama – wspięłam się na krzesło i zaczęłam prasować – niestety oprócz ubranka dla lalki, które specjalnie sobie przygotowałam „wyprasowałam” sobie kawałek brzucha :/ – skończyło się na płaczu i nowej zabawce bowiem rodzice kupili mi zabawkowe żelazko na poprawę humoru i po to bym nie ruszała prawdziwego.
Zacznę od tego, że od ponad roku nie mam żelazka. Zapewne dla wielu jest to nie do pomyślenia aby kobieta nie posiadała żelazka w dzisiejszych czasach. Padną pytania jak Ty prasujesz ubranka dla dziecka, męża i samej siebie…..no nie prasuje, czasem uda coś mi się zdziałać prostownicą. staram się prać tak aby ubrania były najmniej wymięte i mocno i długo roztrzepuję pranie. Owszem dostaję przy tym szewskiej pasji, ale powiedziałam do męża, że chce mieć idealne cudowne samo prasujące żelazko. jak widać do dziś nie mam ani jednego a miałam trzy z tym, że jeden pluł z otworów kamieniem, drugi miał pęknięty korek wlewu a ten trzeci skwierczał i bałam się go podłączać do prądu. jak pech to pech. Mam pecha w życiu do kupowania żelazek i rowerów. A to żelazko z konkursu prawdopodobnie uratowałoby moje życie 😀 i uczyniłoby je lepszym i łatwiejszym.
prasuję prawię codziennie nie raz zdarza mi sie przypalic np spodnie lub bluzkę,bo mam stare żelazko hhhe chyba z drugiej wojny światowej nie na parę tylko takie zwyczajne moje żelazko jest czarne od spodu ponieważ przypaliła na nim juz tysiące ubrań hhehe zawsze gdy prasuję muszę podkładać coś pod nie jakis ręcznik żeby nie przypalić wiecej ubrań
Pamiętam jak przed weselem mojej siostry był wielki szał i każdy spieszył się ze wszystkim prasowanie na ostatnią chwile , siostra pokropiła wodą nagrzała żelazko przejechała po tkaninie żelazkiem które wręcz bluzke stopiło bo meteriał przyklejał się do żelazka rodzice latali po domu wyzywali , bo co teraz zrobią na szczęście koleżanka mamy pożyczyła inną bluzkę i było ok ale żelazko i bluzka „stopiona” poszły do wyrzucenia…
Ja dzięki żelazku poznałam swojego obecnego narzeczonego:) Byliśmy w sklepie oboje, on chciał kupić w prezencie na dzień matki nowe żelazko. Powiedziałam głośno, że żelazko to mało romantyczny pomysł i tylko facet mógłby na niego wpaść, mógłby zabrać mamę na obiad albo chociaż kupić taki gadżet, który będzie tylko jej indywidualnym.Pomogłam mu wtedy wybrać lokówko-suszarkę. Potem Grześ zabrał mnie na kawę w podziękowaniu i … tak się zaczęło:)
Moim zdaniem wydanie ponad 1000zł na wielkie żelazko jest lekką przesadą (chyba że otrzyma się je w prezencie :D). Konkurencja np. Tefal oferuje podobne żelazka za połowę ceny. Żelazko może i jest fajne ale zajmuje sporo miejsca które jest bardzo cenne zwłaszcza w kompaktowych mieszkaniach. Osobiście wolę tradycyjne żelazka parowe bez bazy która jest wielka i nigdy nie wiadomo gdzie można ją postawić. Ze zwykłymi żelazkami tradycyjnymi nie ma problemu zawsze się gdzieś wciśnie. Moim zdaniem żelazka z bazą są pewnym trendem modowym i po pewnym czasie moda minie.
Anka, nie wiem jak prasują żelazka Tefal bo nimi nie prasowałam, ale kiedy włączyłam mojego Philipsa, to zawołałam męża żeby zobaczył co to żelazko potrafi.
Żelazko?! a co byście zrobiły jak wasze żelazko by zawiodło a wasz facet musi mieć wyprasowaną koszulę na już bo idzie do pracy? Ja w takiej sytuacji się znalazłam o 6 rano a nie puściła bym narzeczonego w pogniecionej koszuli. Do tego gdzie tutaj o tej porze pukać do sąsiadów żeby pożyczyć żelazko… Na szczęście podgrzana patelnia użyta przez stary ręcznik zdała egzamin chociaż nie było to łatwe.
Prasowałem kiedyś żelazkiem mającym „duszę”. Ujmowałem gorącą duszę i wyciągałem z piekielnego ognia. Następnie drżącymi dłońmi, wsuwałem ją do ciała … czyli żelazka. Chwilę czekałem, aż energia duszy przeniknie je aż do stopy. Prasowałem 10 minut i ponownie pozbawiałem życiodajnej duszy, którą kładłem na powrót na rozżarzone węgle pieca !!. Czułem się Bosko !!!. ** Lecz świat przyspieszył !, i nie mam już czasu na zabawę w Boga. Tak więc jako zwykły śmiertelnik, używam nowoczesnego narzędzia – żelazka. PS> I tylko strumień pary, wprawi mnie czasami w chwilowy stan zamyślenia … nad ulotnością naszego żywota.
Witam serdecznie Szanowne Panie
I mam nadzieję, że nic złego się nie stanie,
Gdy swoją przygodę opiszę, bo jako że mężczyzną jestem typowym,
To prasowanie nie jest dla mnie czymś strasznym, niezwykłym, czy też nowym!
Najzabawniejszą przygodą jaka miała miejsce i żelazka dotyczyła,
To historia opowiadająca, jak to na studiach moja miła mnie odwiedziła…
Wiadomo, pokój wysprzątany na wysoki połysk,
Wymyte talerze, uprzątnięte stoły,
Kurze pościerane, ogarnięta nawet najwyższa w internacie póła,
I jak na złość – właśnie wtedy kuchenka na piętrze naszym się zepsuła!
Nie macie drogie Panie jakie przerażenie na mnie padło momentalnie,
Ale myślę i myślę – jak tu z tej sytuacji wyjść niebanalnie?
Wierzyć mi możecie albo też nie dawać wiary,
Ale pomogło mi właśnie żelazko – mój przyjaciel stary!
Po rozgrzaniu do wysokiej temperatury i oczyszczeniu uprzednim,
Tosty z jajkiem i parówką wyszły mi wprost przednie!
Nie przypalone, gorące i pięknie pachnące
..a sprawiło to właśnie do góry odwrócone żelazko parą buchające,
Aby jednak dziewczynie smaku potrawy nie zepsuć i aby po podrózy nie padła na ziemię tak jak stała,
Nie powiedziałem jej przez długi czas jak ta potrawa powstała!
Dopiero kilka miesięcy później sekret ten przy butelce wina opowiedziałem
Śmiechu było co niemiara – no ale po głowie za głupotę dostałem ! :):)
Ot taka mała zabawna historia studencka którą podzielić się chciałem Drogie Panie,
A teraz wracam do pracy bo czeka mnie..prasowanie ! 🙂
PEWNEGO ZWYKŁEGO RANKA POJECHAŁAM DO PRACY W DOMU MAŻ PONIEWAŻ MIAŁ NA PÓŻNIEJSZĄ GODZ. I SYN OKOŁO GODZINY 18 BYLIŚMY WSZYSCY W DOMU JA Z MĘŻEM PILIŚMY HERBATĘ A SYM BRAŁ KĄPIEL RAPTOWNIE MĄŻ ZAUWAŻYŁ ŻE W SYPIALNI ZROBIŁO SIĘ JASNO ŻELAZKO ZACZEŁO SIĘ PALIĆ PONIEWAŻ MÓJ MŻĄ ZAPOMNIAŁ ODŁĄCZYĆ I OD GODZ OKOŁO 10 DO 18 BYŁO WŁĄCZONE BYŁ TO LISTOPAD ZIMNO A U NAS W MIESZKANIU OTWARTE BYŁY WSZYSTKIE OKNA PONIEWAZ BYŁO TAK ZA DYMIONE MIESZKANIE
Permanentny pech. Zbiór nieszczęśliwych wypadków. Czy może tylko moja wrodzona niezdarność?
Moje ręce są naznaczone walką z żelazkiem. Od wielu lat, nieustannie, ze zmienną częstotliwością. Począwszy od palca u lewej dłoni, skończywszy na… ramionach. Naturalne tatuaże, okraszone cierpieniem oparzonej skóry. Jest ich już (!!) 8 i nie wydaje mi się, że można mówić o jakimkolwiek końcu.
Od pewnego czasu zaczęłam je nawet lubić. Każda blizna opowiada inną historię. Pamiętam co prasowałam, kiedy powstała ta największa, ta na prawym przedramieniu. Pamiętam też dla kogo szykowałam się przy tej na nadgarstku. Wiem również dokładnie dlaczego moja głowa dryfowała w chmurach kiedy zrobiłam sobie wielki ślad w kształcie 'łezki’ od wewnętrznej strony dłoni. Każda coś znaczy. Każda coś pokazuje. Każda jest karą za coś. Zazwyczaj po prostu za brak skupienia.
Mój ostatni nabytek – stosunkowo długa pozioma krecha w miejscu strategicznym dla samobójców – powoli się zabliźnia. A szkoda. Przerażone twarze współtowarzyszów podróży w komunikacji miejskiej zawsze poprawiały mi humor.
Śmiejmy się ze swoich niedoskonałości. Starajmy się by było ich jak najmniej. Albo… zapomnijmy o nich.
Miłego dnia!
Karolina, [email protected]
To żelazko powala cudem technologi.
Przydałoby się bardzo nie mi .. a mojej przecudownej oraz ukochanej mamie, która przestała prasować z powodu ciężkiego jeszcze z czasów komunalnych żelazka.
Na prawdę bardzo by się ucieszyła gdyby zobaczyła to cudo. Ma 56 lat. Była by to wygoda dla jej ciężko spracowanych dłoni. Żelazko o tak cudownym wyglądzie pasowałoby jej do wnętrza oraz zapewniło by ulgę, że nie musi się męczyć dodatkowo po pracy. Już nie musiałaby wyrzucać gniotących się ubrań do kosza i uważać co kupuje. To było by idealne żelazko dla mojej mamy. Każdy dobrze wie jak ciężko jest żyć starszym ludziom w tym kraju.
Miałam jakieś 4-5 lat. Tata coś prasował, a ja pchałam się żeby mu pomagać. Tata chciał mnie ostrzec, że żelazko jest gorące, więc poprosił bym wystawiła rączkę i poczuła ciepło bijące od żelazka. Niestety, zamiast posłuchać taty, przyłożyłam całą dłoń do rozgrzanej płyty żelazka. Jak szybko ją przyłożyłam, tak szybko odskoczyłam poparzona. Na szczęście nie było to nic poważnego, a mama zajęła się moją ręką
Żelazko…. oj tak nie raz miałam z nim przejścia, a to sukienka tuż przed przyjęciem przypalona a to raz chcąc pomóc bratowej bo wprowadzali się do nowego domu przypaliłam nową firankę do salonu…
Jednak był jeden raz kiedy żelazko znalazło u mnie inne zastosowanie niż to do czego jest przeznaczone i uratowało mój look przed ważną impreza. Pojechałam raz ze znajomymi na wakacje i wieczorem mieliśmy zorganizowane wazne przyjęcie na którym był facet, który mi się strasznie podobał. Przygotowałam się umylam włosy i ZONK – brak prostownicy a moje kosmyki sterczały we wszystkie strony. Uratowało mnie wtedy… tak właśnie Żelazko. Przez ściereczkę wyprasowałam moje włosy, o dziwo efekt był naprawdę zadowalający. Tym sposobem żelazko uratowało mnie w tej sytuacji 🙂
Ja prasuję bardzo rzadko, gdyż mam stare żelazko i boję się o ubrania. Z tego powodu muszę tak prać i wieszać ubrania, aby nie wyglądały na wygniecione.
Czasem jednak ubranka moich 4-letnich córek są wymięte przez nieobliczalną pralkę. A jako, iż bliźniaczki są bardzo absorbujące, to ciągle o czymś zapominam.
Pewnego razu prasowałam małą koszuleczkę córki i zostawiłam żelazko w centralnej części bluzki. Byłam przekonana, że żelazko już ostygło, bo było wyłączone. Jakie było moje zdziwienie, gdy następnego dnia zeszłam do prasowalni i podniosłam żelazko… 🙂
Pierwsze wrażenie – MATKO BOSKA!
Drugie wrażenie – mhm, wygląda to nawet śmiesznie. Dlatego nie zawahałam się dłużej, wzięłam drugą bluzkę i postanowiłam na niej zrobić to samo. Tym razem było już o wiele trudniej, aby powtórzyć 'przypalenie’ ale jakoś się udało. Dziewczynki wyglądały naprawdę zabawnie (ubieram je zawsze tak samo) i wzbudzały zainteresowanie. Żałuję tylko, że po kilku tygodniach jedna z nich poplamiła koszulkę czerwonymi owocami, bo tej plamy już się nie dało powtórzyć! 😉
Parę lat temu poznałam mężczyznę…uwierzyłam, że jest to mężczyzna mojego życia. Było cudownie wakacje zagraniczne, pierwsze z chłopakiem…co z tego, że Bułgaria, co z tego, że 3 dni wracaliśmy autobusem…Czy to ważne…wtedy było ważne, że jesteśmy blisko i nawet przepocone i pogniecione ubranie nie robiło problemu. 22 czerwca 2013 roku nastąpił ten dzień, dzień w którym nasza miłość uniosła się najwyżej i byliśmy najważniejszymi osobami w tym dniu…ja w pięknej sukni, którą szukałam ponad rok, on w garniturze w którym wyglądał na najprzystojniejszego człowieka na świecie….nawet w tym dniu zrozumiałam, że było gorąco, że tylna klapa marynarki troszkę się pogniotła w drodze po ukochaną i nawet wtedy nie zdziwił mnie fakt, że wszyscy rzucili się, żeby przeprasować tą marynarkę. Nasza miłość przyćmiła mi fakt, że ma on ponad 40 koszulek + jakieś 20 sztuk koszul. Zawsze wyglądał świeżo, wyprasowany, czasami czułam się gorzej „wyprasowana” niż on. I nastał ten piękny dzień kiedy mój ukochany wprowadził się na dobre, kiedy układaliśmy jego rzeczy w naszej nowej wielkiej szafie i moje przerażenie, kiedy moje sukienki nie wisiały luźno, nie mogły oddychać każda nie mogła być na osobnym wieszaczku, bo brakowało miejsca, jednak nawet wtedy nie przeczuwałam najgorszego…Przyszedł czas pierwszego prania (wcześniej byłam dumna, że mogę mojemu narzeczonemu wyprać 2 koszulki, które zostały po jedynej nocy spędzonej razem)i okazało się, że koszulki, które tak pięknie na nim leżały nie można rozwiesić na sznurku do prania, a potem założyć…muszą spotkać się z tym cholerstwem zwanym żelazkiem, którego długie lata używał mój tata i w każdej najmniejszej okazji podrzucałam mu moje sukienki, bluzeczki z falbankami…oczywiście oprócz prasowania wcześniej wymienionych 2 koszuleczek mojego narzeczonego, bo wtedy chciałam żeby widział jak bardzo mi zależy, to JA wyprałam, to JA wywabiłam plamę, to JA wyprasowałam, to JA oddałam mu półkę na koszulki…jednak po tym pierwszym praniu, w którym było mnóstwo jego koszulek, potem spodni, kolejne pranie kolejne koszulki, koszule, spodnie i następne i następne i nagle jego głos…Kasiu ja nie mam co na siebie włożyć wszystko poszło do prania…i moje zdziwienie…przecież wyprane było…no tak ale prasowanie…nie miałam tego w nawyku, żeby po każdej wypranej pralce zakasać rękawy i brać się do prasowania…ale co to dla mnie, hardo przeszłam 2 piętra, trafiłam do naszej pralni w której stoi deska i żelazko…nie brałam nawet pod uwagę jak przez 5 godzin może rozboleć kręgosłup, jak nogi wbijają się w biodra, jak koszula w kratkę potrafi „pozamiatać” wzrok i wszystko się kręci, ile można wlać wody destylowanej do żelazka ( i w zasadzie ciągle trzeba ją wlewać!!!!), i w końcu ile można wlać w siebie wody mineralnej i jak bardzo można się upocić przy tym…Moja katorga prasownicza trwa ponad rok…ale mam nadzieję, że to cudo techniki, które można tu wygrać zmieni moje podejście do prasowania, a moje małżeństwo nabierze innego wymiaru i już nie będę musiała unikać męża po każdej wypranej pralce…A może on polubi prasowanie…i wtedy on będzie prasował moje bluzeczki z falbankami…Chciałabym się bardzo przekonać 🙂
Kiedy wprowadzaliśmy się do naszego pierwszego własnego mieszkania, a było to niecałe dwa lata temu, nie mięliśmy nic. Żelazko dostaliśmy od sąsiadki. Cóż szczytem techniki ono nie jest, nie dość, że z innej epoki, to jeszcze trzeba je dobrze chwycić, żeby się nie rozleciało. A prasowanie…. no cóż, żeby ubrania chociaż sprawiały wrażenie uprasowanych, trzeba się napocić godzinami. Co miesiąc planuję zainwestować w coś, co prasuje, ale ciągle coś nam wypada, a to szczepienie, a to wakacje, a to trzeba nowe ubranka kupić, bo wszystko za małe. Oj a czas poświęcony na walkę z żelazkiem, z przyjemnością poświęciłabym na odpoczynek, po ciężkim dniu pracy i zabawy z synkiem.
Do Żelazka
O, Żelazko… Moje Drogie…
Czyś mym bratem jest, czy wrogiem?
Tam gdzie pamięć ma nie sięga,
Tam Ty, mamy mej potęga,
Me ręce paliłeś, a nawet i nogi…
Uwieczniając swój kształt…trójrogi…
I choć sam ból wyrył się w owej pamięci,
Nie odebrało to mi moich chęci,
By wypróbować swe możliwości
W osiąganiu cudownych gładkości
Na wszelkich typach koszul, bluzeczek,
Spodni, obrusów, ręczników!, czapeczek!!
I nawet gdy sama matką się stałam,
to 'czasu dla siebie’ sobie odmawiałam…
Bo przecież BESTIO! Ty mnie z deski wzywałeś
I za niewyprasowane SKARPETKI winą obarczałeś…
A ja nigdy…że mi z Tobą źle…ani słowa!
Choć męża bluza, o zgrozo, polarowa, NOWA!
Z wypalonym kształtem trójkąta, co kiedyś, tym samym…
Choć plamy 'od pary’ na do chrztu ubranku jeszcze nieubranym…
Choć wstążki na sukienkach topiłeś bezczelnie!
To ja wiecznie wpatrzona w Ciebie, tak wiernie…
I nawet już prawie przewód ze złości Tobie wyrywałam,
Gdy mą suknię po 'cywilnym’ założyć chciałam,
A że się zgniotła, decha się ukryła, a czasu było mało,
to na świeżo położonej wykładzinie prasować się spróbowało…
UUUUUUUUUUUUUuuuu!!! Jakże plułam w brodę sobie!
Nowa suknia i wykładzina nowa – zlepione, obie…
Ale pomimo tych wszystkich Twoich niedoskonałości,
Pomimo łez, potów moich i frustrującej złości,
Ciebie, choć (ja wiem) Ty rodzaj nijaki, miłością jak do mężczyzny darzę!
Boś Ty przy mnie zawsze, jak w dobranej parze…
ALE…po tylu latach z Tobą obcowania,
Mam dosyć! Zrywam! Koniec przypalania!
Rzucam Cię dręczycielu i w nosie mam sumienie!
Na lepszy model Ciebie (kiedyś) wymienię!
No ale…może jeszcze w międzyczasie…
Tę wielką stertę uprasować da się…..
Kochanie, Żelazko Ty moje…
uu hu hu, kochana! konkurs zaczyna się w drugą rocznicę mojego ślubu, to nie może być przypadek!
Ta historia ma właśnie dwa lata, ale będę chyba jeszcze dłuuugo po niej płakać. Uwaga, czytając to wyciągamy chusteczki, bo jest to smutna historia o nieszczęsnym welonie. Moją wymarzoną suknię ślubną uzupełniał wspaniały, długi na dwa metry welon obszyty delikatną jak mgiełka koronką.
Ale jak to z takowymi bywa, mój się wygniótł niemiłosiernie w drodze do domu rodzinnego,gdzie się szykowałam w ostatnią panieńską podróż do kościoła
Moja mama, nader roztrzęsiona, bo właśnie wydawała najmłodszą, ukochaną córeczkę za mąż, ochoczo przystąpiła do prasowania.
Wiedziałam, że w dniu, który miał być idealny, coś musiało się nie udać, ale że akurat ślad żelazka idealnie w miejscu, gdzie welon miał spływać na moje pośladki? Nie muszę chyba opisywać tych pisków i szlochań przy idealnym, ślubnym make-upie. żal ogromny pozostał, ale nie do mamy, lecz jej żelazka.
Dlatego, jeśli zadecydujesz kochana mnie obdarować tą wspaniałością, to pozwolę sobie sprezentować ją mamie, należy jej się, bo tego dnia wypłakała dwa razy więcej łez:)
Bardzo lubię prasowa, tak tak to jedna z czynności, która mnie odpręża (serio):) Zbieram 3-4 pralki, oddaje córkę do babci i mam czas dla siebie (średnio raz w tygodniu. Teraz co niektóre panie se myślą-wariatka 😉 Przez 10 lat miałam tylko 2 żelazka. Pierwsze wyskoczyło z okna(postawiłam na parapecie do wystygniecia, zapomniałam ze tam stoi i otworzyłam okno:( Zaś drugie służy do dnia dzisiejszego (antyczny model Philipsa) . Niestety już ma 7 lat i zaczyna się sypać(starość nie radość:)).Nowe żelazko od Philipsa to byłaby taka wisienka na torcie myyyy:) a dla mnie jeszcze większą frajda z prasowania.
Już niedługo wychodzę za mąż i nadal nie potrafię prasować. Prasuję bo muszą, ale z tym żelazkiem to widzę, że sama przyjemność! Chciałabym zaskoczyć mojego przyszłego męża, że jestem naprawdę dobrą Gospodynią, która potrafi prasować, która prasuje lepiej od jego matki! to tak bardzo ważne dla mnie, jak myślę dla każdej kobiety! Te cudo jest w stanie pomóc każdej młodej Gospodyni!
Nie czuję się jak elegancik
Lecz zaistniała taka sprawa
Że chciałem spodnie mieć na kancik
No i zaczęła się zabawa
Żelazka mistrzem wszak nie jestem
Lepiej nazywać go żelastwem
Bo miało rączkę i spiralę
Topornie ciężkie, całkiem płaskie
Nie miało w ogóle termostatu
Żadnych otworków też na parę
Rzecz miała miejsce lata temu
I wtedy nawet było stare
Koc rozłożyłem na stoliku
Ten miał podwójny szklany blat
Był – mą do prasowania deską
I jako taka – pełną wad!
Nabrałem sporo wody w usta
Na mokro spodni czynić gładź
Żelazko – już prawdziwe piekło
Pokazało na co go stać
Spodnie skręciło niczym kiszki
Pary przez kocyk do szkła weszły
Blacik podwójny w drobnym maczku
Istniał – niestety w czasie przeszłym!
Prasując wszystko dałem z siebie
Kunszt ćwicząc mocno niczym wół
A skasowałem spodnie, kocyk
I załatwiłem mamie stół
Ten – prawdziwego czynu opis
Dla spodni się zakończył smutnie
Obciąłem dół który się stopił
Garnitur miał więc spodnie – krótkie!
Choć teraz mam prawdziwą deskę
Wciąż prasowanie to udręka
Bo wyobraźnia podpowiada
Że też jest szklana i znów pęka
To traumatyczne doświadczenie
A więc z nadzieją myślę sobie
Żelazko Philips Gc9550
Lekarstwem – na nabytą fobię!
„Widzę, że wszyscy wypalają dziury w swoich ubraniach. Moje żelazko również posiada taką funkcję, jednak nigdy jeszcze z niej nie skorzystałam.
Ba! Na moje nieszczęście zna się również na modzie, ale o tym zaraz.
Uważam, że każdy szanujący siebie i swojego właściciela “miotacz pary” powinien posiadać funkcję samoczyszczenia. Z żelazkiem Philips Gc9550 mogłabym zapomnieć o tej historii, która na moje nieszczęście powtórzyła się już kilkakrotnie:
Poranna godzina, nastawiam moje nieszczęsne żelazko i czekam, czekam i doczekać się nie mogę aż się nagrzeje. W końcu jest! Biorę się za bluzkę koloru beżowego. Prasuję, prasuję i prasuję. W pewnym momencie coś zahuczało, parsknęło i ucichło. Z grobową miną spojrzałam na bluzkę. Jakie było moje zdziwienie, gdy na jej pięknym obliczu pojawiła się wściekle rdzawa plama! Oj tak! Pomyślałam: “Zabiję staruszka!”, jednak musiałam się z nim przeprosić i wyprasować kolejną bluzkę, tym razem przez kawałek materiału.
Tak, tak, zgadzam się z moim żelazkiem, że rdzawy kolor jest modny w tym sezonie, ale litości! Nie chcę mieć całej szafy w tym kolorze! Z miłą chęcią oddam je komuś z modowej branży i przyjmę nowego pracownika, z którym polubimy się na długie lata! Panie Philips, zapraszam, jest Pan przyjęty na dożywotni etat!”
Lady GUGU ja mam jakies tam żelazko nie jest ono rewelacyjne ale w zupełności mi wystarcza lecz gdybym wygrała żelazko rekomendowanie przez Ciebie z pewnością podatowala bym je mojej mamie. Moze zabrzmi to banalnie ale nie znam po prostu nie znam osoby, która bardziej mogłaby na nie zasługiwać! Zdziwiłbys sie jakim antykiem prasuje teraźniejszości moja mama. Zbieram sie juz od okazji do okazji by kupić jej nowe ale dla mnie jako dla mamy niepracującej jest to spory koszt. Co tu duzo pisać sama wiesz ze każda mama dodałaby wszystko swojemu dziecku. Ja „takie wszystko” dostaje od mojej mamy 🙂 byłoby cudownie odwdzięczyć sie jej nowym nie wymagającym trudu i lekkim w prasowania zelazkiem!
Eeeeech prasowanie 🙂 Ile to ubrań zostało pięknie naznaczonych przed ważnymi wyjściami typu wyjazd,wesele itp. Ile pięknych firan i zasłon z długich po prasowaniu musiało stać się krótkimi 🙂 Nie wspomnę już ile ślicznych sukienek córeczki poszło do kosza,bo matka nie umie ustawić temperatury w żelazku….dodam,że nie jest to żelazko za 49,99 i ma nawet funkcję prasowania chyba nawet ciut za mocnego skoro przypala 😉 Ale mniejsza o to, w moim żelazku denerwuje mnie,że jak zaczynam prasować coś,to i tak ponownie trafia to do prania,a wychodzę w pośpiechu i nerwach w innym pogniecionym ciuchu,a dlaczego??? Niestety moje firmowe żelazko dość znanej firmy za nie małe pieniądze przy każdej okazji jak tylko zaczynam jego używać opluwa moje ubrania brudnymi wnętrznościami typu woda zmieszana z jakimś syfem co ostatecznie daje efekt owszem wyprasowanego ciucha,ale niestety poplamionego. No szlag mnie już trafia od 7 lat,że nigdy ale to nigdy nie mogę wyjść z domu w tym czym chce,tylko w tym co na szybkiego napotka moja ręka. Tak więc jeśli istnieje żelazko z funkcją prasowania bez opluwania to niezmiernie uradowałaby mnie jego obecność w moim domu,bo na chwilę obecność gdy narzekam mężowi to słyszę „jedno żelazko w domu wystarczy i nieważne jakie ono jest” …szkoda tylko,że mąż nie prasuje 😉
…w zeszłym roku przeprowadzka na nowe mieszkanie oraz długa lista zakupów potrzebna od zaraz… na tej liście oczywiście również żelazko,bo jak tu bez niego żyć jak codziennie trzeba iść do pracy w pięknie i dokładnie wyprasowanym ubraniu… zakup wydawał mi się wtedy bardzo trafiony…nowy model – 200 zł mniej w kieszeni więc myślałam, że zakup na pewno udany… zaczęło się użtkowanie – i pierwsze problemy… głównie plucie brązowym „czymś” ale to pokonałam, gorsze miało nadejść… półroczne żelazko podczas użytkowania robiło mi spęcie prądu w domu do tego stopnia że zawsze „wyskakiwały mi korki” nie od razu się zorientowałam, że wina leży po stronie żelazka…dopiero za którymś razem ustaliłam winnego… póki co prasuję żelazkiem pożyczonym, starym ale – prasującym… nowe czeka aż pojadę go zawieść do reklamacji więc to cudeńko co dziś tutaj zobaczyłam stało się moim największym marzeniem
Uwielbiam prasować ale z takim ekstra urządzeniem to była by jeszcze większa przyjemność, już od dłuższego czasu mam zamiar sobie takie sprawić ale nigdy nie ma takiej okazji bo zawsze jest coś ważniejsze. Więc taka nagroda to bajeczka.
Właśnie przyprasowałam narzutę na łóżku do koca który leży pod nią. Nie moje łóżo i nie moja narzuta więc dym gwarantowany. A tylko sukienkę córce na jutro chciałam wyprasować 🙂 Takie mam właśnie żelazko do niczego. Bo mimo tego sukience wciąż przydałoby się prasowanie 🙂
Przygoda z żelazkiem którą najbardziej utkwiła mi w pamięci miała miejsce jakieś 10 lat temu w USA. Będąc studentką wyjechałam na wakacje do Chicago. Zatrzymałam się w domu u siostry mojej koleżanki Kasi.Kasia codziennie chodziła do pracy siostra z mężem wyjechali na wakacje a ja zostałam sama w ich mieszkaniu. Mając kilku znajomych mieszkających na stałe w Chicago zdzwoniłam się z jednym z nich. Maciek przyjechał po mnie i miał mi pokazać kilka fajnych miejsc w downtown. Wyprasowałam ciuchy ubrałam się i pojechaliśmy. Mieszkanie było oddalone od Chicago ponad godzinę drogi. Dojeżdżając na miejsce zaświeciła mi się czerwona lampka w głowie i pulsujące pytanie czy wyłączyłam żelazko??? Wizja spalonego mieszkania ba! całego kondominium sprawiła że nie mogłam dać sobie z tym spokoju. Widziałam siebie jak do końca życia zasuwam jak wół w USA żeby odrobić spalone mieszkanie:) Ubłagałam Maćka żeby się mną wrócił-sprawdzić czy wszystko ok. Nie było mu w smak ale czego się nie robi dla przyjaciół:) Korki + odległość sprawiły że ok 2 h jechaliśmy z powrotem. to były „godziny świra” myślałam ze oszaleje wszędzie słyszałam syreny strażackie! Gdy dojechaliśmy na miejsce i na miękkich nogach wbiegłam do mieszkania odetchnęłam z ulgą oczywiście żelazko leżało z wtyczką wyciągniętą z kontaktu:)Mój stres był niepotrzebny. Do tego 2 h stracone ale dobrze ze Maciek ze mną wrócił sprawdzić bo nic przyjemnego zwiedzać Chicago z żelazkiem na głowie:)
W mojej rodzinie prasowanie jest zajęciem partnerskim :), czyli każdy prasuje dla siebie 😀 co więcej stanowi także element oczyszczający, to znaczy że jeżeli mama chciała pozbyć się jakiegoś ubrania mojego taty przypala mu owe ubranie. Takie „ups!” i do kosza…
Za to moja historia związana z żelazkiem przenosi nas do czasów maturalnych. Jest wieczór przed ustną maturą z j. polskiego. Myślę „Trzeba się jakoś pokazać na egzaminie. Tylko gdzie jest moja koszula?” Po krótkich poszukiwaniach koszula znaleziona, ale trzeba ją wyprasować. No to w te pędy to pokoju z żelazkiem, rozkładam deskę do prasowania, nastawiam odpowiednią temperaturę, czekając na nagrzanie żelazka rozkładam koszulę na desce.
Przystępuję do prasowania, a tu: „trach!” płomienie i mnóstwo dymu. natychmiast odłączyłam żelazko z prądu i jakimś cudem ugasiłam mój pożar. Okazało się, że spaliłam końcówkę żelazka i kontakt. Jakim cudem – nie wiem.
Jedno jest pewne – miny rodziców – bezcenne! Na pewno nie kupimy tego za pomocą karty MasterCard 😀
Całe szczęście rodzina mieszka niedaleko i pomogła w potrzebie. Jakby nie było zapamiętam tamten wieczór do końca życia.
Mnie i żelazko od dzieciństwa łączy wiele. Jesteśmy niczym przyjaciele.
Historia którą tu opowiem może wam zawrócić w głowie.
Kiedyś byłam bardzo mała, moja mama się mną zajmowała. Dwójkę młodszych braci miałam.
Dom, sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie i dzieci trójka rozbrykana. Oj nie łatwe miała ma mama zadanie. Tatko pracę miał dostojną – elegancki ubiór był w niej wymagany. Biedna mama radę ledwo dawała. Upilnować nas to nie lada było wyzwanie i do tego sterta taty koszul czekała na wyprasowanie. Dzieci spać nie chciały. Chłopcy z sobą się bawili a ja przy maminej spódnicy. Tylko mama się liczyła – wszędzie za nią na swych nóżkach chodziłam. Późna pora – mama miała doła. Trzeba było męża strój uprasować – spróbowała więc pogodzić rolę matki + żony. Deskę rozstawiła, żelazko podłączyła i prasować zaczęła. Wtem malutka jej córeczka z piskiem do pokoju wbiegła i zatrzymać już się nie zdążyła – ja wylądowałam pod deską a ciepłe żelazko spadło na mą stopę. Krzyku płaczu była co nie miara – do doktorka wnet pognała ze mną mamą. Długo bałam się żelazka a rzeczy prasowała mi matka. Marna ze mnie gospodyni. Nigdy nie planowałam zakładania rodziny. Mąż, dom dzieci? to dla mnie nie dorzeczy! Jednak los pokazał mi realia: „Nigdy nie mów nigdy” – teraz już znam słów tych znaczenie.
Rozpieszczona, rozkapryszona – mama tata zawsze byli mi „do usług”
Gotowali, prali, prasowali i sprzątali. Jednak przyszedł dzień gdy los powiedział dość. Spotkałam GO! Byłam młoda, głupia i niedoświadczona. On rozdmuchał wszystkie plany me – zamiast studiów i akademika – nowe mieszkanie, dziecięce łóżeczko i domowych obowiązków stanęło przede mną wyzwanie. Minął właśnie rok od początku mojej „Samodzielności” a ja wciąż nie mogę dojść z obowiązkami do niezależności.
Dziecko, mąż, obiadów gotowanie. Pranie sprzątanie przewijanie i zamiast odpoczynku jeszcze moja zmora – prasowanie. Tęsknie za wolnymi chwilami, z koleżankami imprezami. Mąż jest wspaniały i wyrozumiały – ale ileż może za mnie myć gary i prasować moich ubrań wielkie chmary. Kiedy gdzieś wychodzimy, szykujemy sie stroimy ja ze wstydu chylę głowę – on prasuje me ubrania, abym wyglądała zawsze jak dama. Kiedy ja próbuje spodnie wyprasować on zawsze musi mnie poprawiać – wyrywa mi żelazko i z westchnieniem sam zabiera się do pracy. Ilekroć sama prasuje nigdy wszystkiego dobrze nie rozprasuje. Jakieś zmarszczki, zakładki nierozprasowane fałdki.O dziecięcych ubraniach już nie wspomnę, bo skompromituje się ogromnie. Sama nie wiem już co robić… Może nowe żelazko od Philips’a mój problem rozwiąże?
Przydałoby mi się też żelazko Philips by bezpieczniej było w prasowania chwili.
hahhaha nie lubię prasować! a jeszcze bardziej po tym jak rok temu dokładnie dzień przed maturą z matmy prasowałam sobie bluzkę, a że się zagapiłam na prawo agaty, to mogę się pochwalić piękną dziurą w mojej ulubionej bluzce.. niestety nie udało się jej uratować 😀 stresowałam się przed maturą i znowu musiałam kombinować w co się ubrać 😀
Prasowanie, żelazko – nie istnieje chyba rzecz której bardziej nienawidzę, która sprawia że ogarnia mnie niemoc i niechęć do życia. Kiedy widzę te czyhające na mnie za rogiem 2-miesięczynych bliźniaków,2latka, męża i moje to modle się aby te stosy mnie pochłonęły. Aby zapadły się one albo ja w jakąś magiczną czarną dziurę. Zazdroszczę Tobie takiego magicznego urządzenia, może jeśli je otrzymam mój matczyny los prasowaczki byłby choć trochę bardziej do zniesienia.
Żelazko…. żelazko …???? A pamiętam … używałam sporadycznie za młodu, najczęściej jednak mamusia używała i używa do tej pory. Potem z racji wyprowadzki na „swoje” przestałam w ogóle gdyż jak czegoś nie przypalilam, przepalilam lub spaliłam to się poparzylam. Wiec żelazo schowalam na najwyższą półkę i zapomniałam o funkcji prasowania na długi czas. Ten piękny i zarazem „pomiety” okres trwał do czasu narodzin córki, kiedy to ja jako młoda matka prasowalam ciuszki wytrwale przez 366 dni( a był to rok przystępny)bo tak tez mówią ze trzeba – żelazko wyzionelo ducha. Powod nie znany mi, ale na pewno nie z powodu intensywnego użytkowania, a skąd że!!!!!
Kiedy mój starszy model philipsa po 10 latach odmówił współpracy poszukiwałam żelazka idealnego i takiego, który nie pozostawiłby jasnych, świecących śladów na ubraniach. Niestety już nie jedne garniturowe spodnie mojego męża straciły w ten sposób swój wygląd pierwotny.
Testowałam generator pary Tefala i philipsa Perfect Care `oba typu 'optymalna temperatura’ stwierdziłam, że:
1) maksymalna temperatura w tych żelazkach jest niższa od tej w zwykłych parowych i generatorów par z termostatem i w efekcie po pierwszym pociągnięciu na bawełnie czy grubszych obrusach nie ma zadowalających efektów. Trzeba trochę czasu poświęcić na odprasowanie
2)głośny
3) wysoka cena
Zraziłam się do tego typu żelazek i ciekawa jestem czy ten model sprostałby moim oczekiwaniom.
Na razie zadowalam się Philipsem Azurem GC 4890/02 w którym wadą jest mały zbiornik na wodę i pokrętło, które zbyt lekko chodzi.
Ciekawa jestem dalszych opinii, może kiedyś się przekonam i wydam te kilkaset złotych więcej na ten generator pary.
Mój mąż uważa, że zajęcia taki jak sprzątanie, gotowanie i prasowanie należą do obowiązków kobiety. ( umówmy się z pewnością jak u wielu mężczyzn wynika to z lenistwa;p) Ja natomiast myśląc bardziej liberalnie i czasem zamiast mycia podłogi wole chwycić kosiarkę w garażu i ostrzyc nasz trawnik przed domem. Ścieranie kurzy chętnie oddała bym mężowi – On z tą kolorową szmatką wyglądał by ciekawiej, a nasza 2 letnia Zuzia z pewnością chętnie by mu pomogła, a przy tym nauczyła się, że nie tylko mamusia może sprzątać w domu! I tak jak wszystko prasowanie często też jest naszym punktem spornym. Niestety. Nawet w sytuacji kiedy mój kochany mąż zadeklaruje, że jest gotów sam wyprasować koszule, fartuch (jest farmaceutą) czy szorty bo akurat świeci piękne słońce i wybieramy się na spacer to ja wyrywam się przed szereg i biegnę jak opętana aby wyrwać mu ten sprzęt z rąk. Niestety, nasze żelazko jest już mocno wysłużone i bez dodatkowego wsparcia w postaci spreyi ułatwiających prasowanie, psikacza do kwiatków i dużej dozy zacięcia i wytrwałości, ubrania pomimo „prasowania” wyglądają jak psu z gardła, a ja nie mogę spokojnie patrzeć jak On wychodzi z domu w tych pogniecionych ciuchach. Dlatego kiedy zobaczyłam ten post pomyślałam, że może uśmiechnie się do mnie szczęście i stanę się nową, dumną posiadaczką tego cudownego sprzętu i wtedy mój mąż z przyjemnością wyprasuje nie tylko swoje ale ubrania całej naszej rodziny ( w końcu mężczyźni to gadżeciarze), a ja w tym czasie ze spokojnym sumieniem będę miała czas na zabawę z córcią czy wieczorny seans z ulubionym serialem :))
moja najciekawsza historia z żelazkiem wydarzyła się dwa dni temu, a dokładnie w sobotę:/. wybieraliśmy się na wesele z Ania (2 lata i 8 miesięcy). Wesele odbywało się w naszej miejscowości więc postanowiliśmy się wybrać z córką, która uwielbia tańczyć i już od rana nie mogła się doczekać. Kupiliśmy jej śliczną sukieneczkę, wystroiliśmy się i poszliśmy się bawić. Ania szalała, jednak podczas picia barszczyku dziecko się nim oblało:/ był wielki płacz i żal bo sukienka brudna (Ania jest mega czyściochem), chcieliśmy wrócić do domu jednak dziecko za nic nie chciało wsiąść do samochodu. Pozostała jedyna możliwość, przywieść inna sukienkę z domu. Pojechał mój mąż… przywiózł getry i koszulkę.. gdy wróciliśmy do domu okazało się, że próbował wyprasować parę sukienek by Ania mogła sobie wybrać w której chce dalej tańczyć… wszyściutkie były poprzepalane w różnych miejscach. także zostaliśmy bez sukieneczek i żelazka gdyż mój nadzwyczaj spokojny maż w nerwach wyrzucił je do kontenera przed blokiem:D byłabym wdzięczna za żelazko gdyż uprościło by nam życie:)
No więc to było kilka lat temu. Mama była zarobiona, ponieważ zbliżały się jej urodziny ,co wiązało się z huczną imprezą. Kilka dni przed wyznaczoną datą imprezy,mama patrząc z perspektywy,że jestem już dużą (11 l.) i dosyć wprawioną ,poprosiła mnie ona o pomoc,a mianowicie o poprasowanie. Dokładniej chodziło rzeczy typu bawełnianych bluzek i bielizny. Nie zastanawiałam się i poszłam do pokoju gdzie stała deska i żelazko. Z żelazkiem obchodziłam się całkiem nieźle ,a wykonanie całej pracy nie zajęło mi dużo czasu, tym bardziej ,że rzeczy nie było aż tak dużo ,ale jednak były. Kiedy skończyłam prasowanie „swojej” części ubrań postanowiłam ,że wyręczę mamę i wyprasuję wszystko chcą w ten sposób stać się dzieckiem idealnym w jej oczach. No i stało się. Prasowałam i prasowałam ,aż w końcu przyszła pora na śliczną nową chustkę ,którą mama skompletowała do nowego płaszcza. Kilka dni wcześniej wylała ona na nią kawę podczas rodzinnego obiadu u cioci. Zaprała ją a następnie wypłukała i tak jak resztę rzeczy wrzuciła na stertę do prasowania. Wzięłam chustę i rozłożyłam ją na desce. W chwili zetknięcia się płyty żelazka i delikatnym i cienkim materiałem,wysoka temperatura i para zrobiły swoje.Wypaliły w nowej chustce dziurę o średnicy ok.5 cm. Byłam załamana ,a z nerwów zaczęłam płakać. Wiedziałam też ,że chustka to nie jest mój jednym problem. Żelazko. Gorący i lepki materiał ( lub coś co go przypominało ) zaczął się przypalać. Momentalnie wstałam z podłogi i odłączyłam żelazko,jednak z żelazka zaczął lecieć dym. Zaczęłam płakać na tyle głośno ,że mama przybiegła z kuchni ,myśląc ,że to mi coś się stało. W pierwszej chwili była zaskoczona,jednak po upływie 2-3 minut zapytała co się stało. No i wszystko od nowa. Kiedy skończyłam, przytuliła mnie i starła o deskę resztki lepkiej substancji , a chustkę.. No cóż. Leży w szafie i się przewala. Mimo ,że tamto zdarzenie kosztowało mnie wiele nerwów,wspominam je teraz ze śmiechem. A mama? Robi to samo ,ale dostępu do żelazka nie było przez 3 lata. Teraz za każdym razem kiedy prasuję starociem ,który robi zagniecenia zamiast je likwidować czuwa przy mnie i odkłada rzeczy ,których ja nie będę w stanie wyprasować sama pomimo tego ,że mam 15 lat i staram się jak mogę. :)No więc są dwa powody dla ,których chcę wygrać to żelazko. Nasz staroć nie prasuje już tak jak kilka miesięcy po kupnie . No i mama. Chciałabym to zrobić dla niej ,żeby ułatwić jej codzienne obowiązki w domu. :)))
No więc to było kilka lat temu. Mama była zarobiona, ponieważ zbliżały się jej urodziny ,co wiązało się z huczną imprezą. Kilka dni przed wyznaczoną datą imprezy,mama patrząc z perspektywy,że jestem już dużą (11 l.) i dosyć wprawioną dziewczynką,poprosiła mnie o pomoc,a mianowicie o poprasowanie. Dokładniej chodziło rzeczy typu bawełnianych bluzek i bielizny. Nie zastanawiałam się i poszłam do pokoju gdzie stała deska i żelazko. Z żelazkiem obchodziłam się całkiem nieźle ,a wykonanie całej pracy nie zajęło mi dużo czasu, tym bardziej ,że rzeczy nie było aż tak dużo ,ale jednak były. Kiedy skończyłam prasowanie „swojej” części ubrań postanowiłam ,że wyręczę mamę i wyprasuję wszystko chcąc w ten sposób stać się dzieckiem idealnym w jej oczach. No i stało się. Prasowałam i prasowałam ,aż w końcu przyszła pora na śliczną nową chustkę ,którą mama skompletowała do nowego płaszcza. Kilka dni wcześniej wylała ona na nią kawę podczas rodzinnego obiadu u cioci. Zaprała ją a następnie wypłukała i tak jak resztę rzeczy wrzuciła na stertę do prasowania. Wzięłam chustę i rozłożyłam ją na desce. W chwili zetknięcia się płyty żelazka i delikatnym i cienkim materiałem,wysoka temperatura i para zrobiły swoje.Wypaliły w nowej chustce dziurę o średnicy ok.5 cm. Byłam załamana ,a z nerwów zaczęłam płakać. Wiedziałam też ,że chustka to nie jest mój jedyny problem. Żelazko. Gorący i lepki materiał ( lub coś co go przypominało ) zaczął się przypalać. Momentalnie wstałam z podłogi i odłączyłam żelazko,jednak po chwili zaczął z niego lecieć dym. Zaczęłam płakać na tyle głośno ,że mama przybiegła z kuchni ,myśląc ,że to mi coś się stało. W pierwszej chwili była zaskoczona,jednak po upływie 2-3 minut zapytała co się stało. No i wszystko od nowa. Kiedy skończyłam, przytuliła mnie i starła o deskę resztki lepkiej substancji , a chustkę.. No cóż. Leży w szafie i się przewala. Mimo ,że tamto zdarzenie kosztowało mnie wiele nerwów,wspominam je teraz ze śmiechem. A mama? Robi to samo ,ale dostępu do żelazka nie było przez 3 lata. Teraz za każdym razem kiedy prasuję starociem ,który robi zagniecenia zamiast je likwidować czuwa przy mnie i odkłada rzeczy ,których ja nie będę w stanie wyprasować sama pomimo tego ,że mam 15 lat i staram się jak mogę. :)No więc są dwa powody dla ,których chcę wygrać to żelazko. Nasz staroć nie prasuje już tak jak kilka miesięcy po kupnie . No i mama. Chciałabym to zrobić dla niej ,żeby ułatwić jej codzienne obowiązki w domu.:))
Hej 🙂 moje historie z zalazkami są wyjątkowo krótkie, ponieważ nienawidziłam prasować. Do momentu kiedy zostałam żona unikałam tej czynności jak ognia i kupowałam rzeczy, których nie trzeba było prasować 🙂 niestety moje uniki zakończyły sie po ślubie, od tej chwili musiałam przeprosić sie z zalazkiem i zaczęłam prasować rzeczy męża 🙂 teraz kiedy jestem świeżo upieczona mama odkrywam coraz to nowsze zależy macierzyństwa:) po 25 latach polubiłam prasowanie, niestety nasze zalazko wymaga wielkiej uwagi wylewa sie z niego woda i przypala ( to pewnie ze względu na moja krótka przygodę z prasowanie nie mam pojęcia jak dopasować temp:) ). Takie żelazko uszczęśliwiloby cała nasza rodzinkę a ja zaoszczędzilabym czas dla swoich chłopaków 🙂
Moja przygoda z żelazkiem? Zaczęło się od tego kiedy w wieku 6lat chciałam wyprasować mamie sukienkę na spacer, stopiłam sukienkę i oparzyłam sobie pół dłoni. Nie cały rok później kiedy już wstręt do żelazka przeminął postanowiłam wyprostować nim włosy lalki barbie. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło. O ilościach przypalonych własnych ubrań mówić nie muszę. Ale prasowania wręcz nienawidzę. Również byłam w posiadaniu nie prasującego żelazka, którym zmuszona byłam non stop prasować ciuszki córki ze skłonnościami do atopowych zapaleń. Każda rzecz musi być przeprasowana dwa razy. Dokładnie tydzień temu zepsuło się nieprasujące żelazko, więc teraz z torbami jak Mikołaj, codziennie jeżdżę do mamy prasować rzeczy. Ten konkurs spadł mi z nieba. Nie dość, że takie piękne to jeszcze PRASUJE. Z wielką przyjemnością doświadczyła bym tego cudu. Może kilkakrotne prasowanie małych falbaniastych i pokręconych rzeczy stało by się fajne?
Nie znoszę prasować, a jak mam prasować ubranka spędzam nad nimi pół wieczoru! bo z jednej i z drugiej strony tak aby nie przypalić aby wszystko było ładnie i starannie wyprasowane!
Ba kupiłam sobie piękny obrus lniany z domieszką bawełny, wyprałam i zabrałam się za prasowanie! 10 min 20.. 30 no w końcu.. ułożyłam na stole.. a tam mój piękny beżowy obrus, NIEWYPRASOWANY.. do tej pory leży w szafie i jest nie do użytku, ciekawe czy żelazko było by dla niego zbawieniem i ujrzałby światło dzienne..
a mnie wbrew pozorom prasowanie relaksuje
szczególnie prasowanie koszul męskich i wszelakich ubranek mojej Nadinki
o stacji parowej niestety na chwilę obecną mogę sobie pomarzyć (no chyba że uda mi się je zgarnąć u ciebie), ale prasuję dość dobrym philipsem 🙂
„wypadek przy pracy” miałam jeden jedyny …
otóż jeszcze jako dzieciak prasowałam coś tam nawet nie bardzo pamiętam co, ale okazało się w trakcie że deska jest za nisko i mi ni wygodnie, więc postanowiłam podwyższyć deskę, odstawiłam żelazko na podłogę i do dzieła tylko że deska zahaczyła o kabel podłączonego żelazka które przewróciło się na dywan no …
i tak moja mamuśka miała piękną stopkę żelazka w kwiatki oraz wypalony dywan 🙂
Ja pamiętam żelazko mojej babci.Wszyscy na około mieli już nowoczesne żelazka,takie z „psikaczem”,ustawianiem temperatury itp.Również takie kupiliśmy babci.Jednak ona przyzwyczajona do swojego prehistorycznego żelazka ani razu go nie użyła.Wolała prasować żelazkiem z krótkim sznurem,które było tak ciężkie,że po jednym prasowaniu miałam wrażenie ze ręka mi odpadnie:)A najciekawsze jest to,że oczywiście nie miało psikacza.Ale babcia doskonale sobie z tym radziła.Zawsze gdy prasowała koło niej stała szklanka z wodą.Babcia brała wodę w usta i kiedy trzeba było używała swojego naturalnego,osobistego psikacza:)
Żelazko rewelacja, moje ma taką sama wadę, prasuje, ale nie do końca i nie wszystkie tkaniny. Od kiedy przyszła na świat moja córeczka prasowanie sprawia mi przyjemność kiedy mogę jej maleńkie ciuszki prasować i robie to z przyjemnością, ale niestety do tego też trzeba mieć włąśnię takie żelazko jakie jest do wygrania;)
oj zbawienie jak dla mnie. Mam męża, kochanego… jednak uwielbia koszule… albo one jego… każdego dnia! Często od znajomych słyszę, że mi współczują – gdybym miała to żelazko nie mieliby czego współczuć. Toć to sama przyjemność;-)
Ja kiedys chciałam pokazać córeczce Poli jakie żelazko jest gorące. Nie mialam pod reka wody wiec stwierdziłam ze hmmm (wstyd sie przyznac) plunę i zasyczy. Tak sie wczułam w rolę że plując dotknęłam nosem żelazka…. Prawdziwa lekcja dla 2 latki prawda?? 🙂 Na moim nosie zrobił się ogromny czerwony bolący strup, za tydzień było wesele brata i wszyscy pytali mnie co mi sie stało… a moje dziecko opowiadało, że mama pluje na żelazko…
Na to ekstra, na pewnobym nie napluła! :D:D:D
Buzka:)
Moje przygody z żelazkiem zaczęły się jak miałam 10 lat, a mój młodszy brat 7. Mama
wyszła na chwilę do sklepu a brat włączył żelazko do prądu pozostawione na podłodze. Nie dawno wycyklinowane deski, lakier. I czarna plama. Na szczęście wyłączyłam z prądu, a później włożyłam do zlewu. Brat bal się okropnie. Dlatego broniłam go przed rodzicami. Oni mimo wszystko bardziej zmartwili się tym, iż mogło się nam coś stać niż żelazkiem. Do tej pory (a minęło juz prawie 20 lat) śmiejemy się z tego, iż podstępnie załatwilismy nowe żelazko dla mamy, żeby nie męczyła się z tym starym. A ślad … jest w salonie pod dywanem, mojej mamie przypomina o moim rozsądku, a bratu przypomina strach przed rodzicami 😉 teraz sama spodziewam się synka i mam nadzieję, że jego starsza siostra będzie się nim opiekować tak jak ja swoim. Jak na razie moje żelazko spadło ostatnio na podłogę i przestało pracować 🙁 przydałoby się nowe, szczególnie tak fajne
Nie ma się co chwalić ale miałam kilka wpadek z prasowaniem.. Taka największa to niestety o zgrozo miała miejsce u przyszłej teściowej.. Wyjeżdżaliśmy razem na wesele, kreacje przygotowane dzień wcześniej.. Ale w dniu ślubu znajomych pogoda diametralnie się zmieniła więc ja zmieniłam sukienkę z kolei mój partner musiał zmienić kolor koszuli. Wiadomo jak to przed wyjściem na taką imprezę..szaleństwo dookoła, fryzjerka czeka na teściową a tu trzeba synusiowi koszulę prasować.. A, że ja już byłam gotowa ( i chciałem zaplusować u teściowe) zaproponowałam, że ja to zrobię..(i to był mój największy błąd) W domu nie było mi dane prasowanie koszul.. wiec długo się nie zastanawiąjąc, chlast żelazkiem na koszulę..odczepić już się nie dało.. do tego tak przywarł materiał do żelazka że ono było też do wymiany.. Na szczęście teściowa to równa babka i tylko popłakała się ze śmiechu ale do dziś mi to przypomina.. Z takich grubszych rzeczy to mam na swoim koncie jeszcze kilka firanek i piękny obrus, który dostałam od babci:((( i który spaliłam dzień przed imprezą urodzinową, a że to był jedyny obrus jaki miałam.. stół był tylko przyozdobiony serwetkami… O_o
Jak to było u Nas z żelazkiem, fakt sama tej czynności bardzo nie lubię, ale prasować trzeba. Pamiętam jak byłyśmy u rodziców na dłuższą chwilę i trzeba było przygotować ubrania na rano. Więc sięgam deskę, żelazko, wszystko ładnie pięknie rozstawione i na odpowiednią temperaturę ustawione i zaczynam prasować. A że z przyzwyczajenia do swojego żelazka, że na chwilę mogę je zostawić normalnie na desce położone, więc i tu też tak uczyniłam, a że Lu wypadł smoczek to biegnę go podnieść, by krzyku nie było…
nagle czuje jakiś smród spalenizny, szybki odwrót do deski i co….
spalona bluzka, pokrowiec na deskę i z naszego eleganckiego wyjścia nici, bo trzeba było lecieć po nową deskę ;)chociaż Lu zadowolona była, bo smok w buzi i wszyscy biegali jak poparzeni, żeby się z czasem wyrobić
żelazko żelazko…ach Ci żelazko
długo wałkowany temat w naszym domu ( chciałam nowe ale przecież stare też jest dobre)
wszystko do czasu, gdy karmiąc dziecko mąż musiał mieć koszulę wyprasowaną w trybie natychmiastowym do pracy, a tym razem nie mogłam do wyręczyć.
STAŁO SIĘ – wziął je w swe ręcę, zaczął prasować koszulą od kołnierzyka i co ?
przypalił i na kogo spadła wina ? na mnie bo że niby zostawiłam specjalnie na wysokim ustawieniu.
do tej pory wypomina mi to nieszczęsne prasowanie a ulubiona koszula wisi w szafie… bezużyteczna
NA takim żelazku skorzystałabym ja i mój mąż który może w końcu nauczy się prasować i wyręczać żonę w codziennych obowiązkach 😉
trochę wstyd się przyznać, ale było to dawno temu i na prawdę do dzisiaj jest mi wstyd 🙁 otóż miałam jakieś naście lat, pusto w portfelu i były to chyba pierwsze wakacje z moim chłopakiem gdzieś nad morzem. wynajmowaliśmy kwaterę za grosze. kobieta była przemiła dogadzała nam na wszystkie możliwe sposoby. kiedy poprosiłam o żelazko, przyniosła mi je jak na skrzydłach. wybieraliśmy się z chłopakiem na zachód słońca na plażę. to był nasz ostatni wieczór, chciałam wyglądać pięknie, więc postanowiłam wyprasować swoją w sumie tylko lekko pogniecioną letnią sukienkę. przypominam miałam naście lat….. sukienkę przypaliłam, bo żelazko było za gorące i tkanina przykleiła się do stopy, przerażona odstawiłam żelazko i płakałam, ubolewałam nad sukienką, otrzeźwił mnie swąd przypalonej wykładziny!!! nie było randki nad morzem, była panika i szybkie pakowanie, a na koniec ucieczka z miejsca zbrodni….tak się baliśmy, że kobieta będzie kazała nam płacić za całą tą wykładzinę i może jeszcze za żelazko, że uciekliśmy. Kobieta, kiedy się zorientowała wydzwaniała do nas, niestety nie mięliśmy odwagi odebrać telefonu… za pobyt zapłaciliśmy już wcześniej. jeśli Pani to czyta, to chciałam Panią bardzo przeprosić, do dzisiaj jest mi wstyd…..
haha .. moje tez nie prasuje ;/ Zorientowałam się po tym jak poszłam do mojej mamy i tam była potrzeba uprasowania jednej rzeczy. Życie . A wiec pisze ten komentarz i jest nadzieje ze w końcu będę miała prasujące żelazko ! 😀
Ojeee sliczne!Zasatanawialam sie ostatnio co z moim nie tak,bo przeciez prasowalo dosc dobrze i to chyba wina kamienia.Jako mama 2dzieci,oczekujaca 3go ciagle cos prasuje-robie kawke,bo kawka musi byc i mimo ,ze jej nie pije to taki rytual.Ciezarna z zaparzona kawa,radio gra..dzieci najlepiej jak nie ma i mama moze prasowac chocby pol dnia.Nie wiem dlaczego przy kawie czuje relaks ,ale wtedy to taki moj odpoczynek.Nie raz cos pobrudzilam zelazkiem,a moje ma ta wade ,ze je stawiam ,a ono sie przewraca..i cholera mnie bierze jak wiecej je czyszcze niz uzytkuje,a tu sie szykuja nowe body,sliniczaki,spioszki..!!Chyba zaczne juz rodzic i nie bede myslec jak i czym to ogarne 😉
Zelazko Philips Gc9550 miec chce,bo zelazko to wybawi mnie.Uspokoi ,pocieszy i sumienie me rozgrzeszy.
Zimowa pora ogrzeje i woda nie poleje.
Badz bohaterem w swoim domu,badz i z zelazkiem to zdobadz!
Pewnego zimowego wieczoru zamierzałam pójść z narzeczonym na dawno wyczekiwaną imprezę ze znajomymi. Na godz. 20:00 zaprosiłam znajomych do siebie na mały „before” ;p Cały dzień byliśmy w „rozjazdach” i kiedy widziałam że nie zdążę aby wrócić i wyprasować moją ulubioną sukienkę zadzwoniłam i poprosiłam moją mamę. Mama zgodziła się. Wróciłam wbiegam do mieszkania i kieruje się w stronę łazienki, a tu… dziura na rękawie, na samym środku. Materiał, z którego była wykonana sukienka przywarł do żelazka…. Tak właśnie skończyła moja ulubiona sukienka. Mama nie wiedziała co ma powiedzieć… I dlatego to właśnie żelazko chcę podarować właśnie jej….
Kusząca propozycja, szczególnie, że ja prasuje jak oszalała! Uwielbiam zapach swieżego prania wysuszonego na słońcu, przewianego wiatrem na balkonie. A jeszcze teraz kiedy mam małą 14-miesięczną pomocnice, rozwieszanie i składanie prania to istna przyjemność 😀 Prasowanie zostawiam sobie na wieczory, głównie z racji wolnego czasu. Rozkładam deskę do prasowania, podusie na krzesło, włączam TV i startuje. Moje żelazko hm…spadek po siostrze, która zainwestowała w nowe a to jeszcze prasuje…ciężkie, gorąąąące, trudne w obsłudze.. para? a cóż to? 😛 ja polegam na gorącej stopie żelazka, brak mi luksusów ;)Nigdy niczego nie zniszczyłam no może raz przytopił mi się nadruk na koszulce męża ale cii.. nawet nie zauważył (tylko nie wiem czemu nosi tą koszulkę tylko do pracy :D)Teraz uważam na wszelakie nadruki, guziki, zamki, cekiny, brokaty, idzie mi całkiem nieźle 😉 Nowe żelazko było by dla mnie idealnym prezentem a jeszcze żelazko Philips Gc9550 to już szczyt moich marzeń 🙂
Niedawno prasowałam nasze ubrania przy otwartym oknie. Było gorąco więc otworzyłam sobie okno żeby zrobić mały przeciąg i postawiłam deskę tuż przy oknie. Moja córcia bawiła się w drugim pokoju. Zawołała, siusiu więc postawiłam żelazko na desce i poszłam z niż do wc. W tym momencie do domu wszedł mąż zrobił jeszcze większy przeciąg tak, że firanka pięknie oplotła żelazko. Dobrze, że Julka robiła tylko siku. Przy dłuższym posiedzeniu na kibelku mięlibyśmy pożar!
Moja opowieść jest sprzed (ulala) 25 lat, gdy jako pięciolatka postanowiłam wyprać i wyprasować ubranka dla lalek…miałam taką piękną lalkę w cudownym kolorowym śpiochu, który (niestety) nie był z bawełny, ani z żadnej innej dającej się prasować tkaniny…
Mama szybko mnie przeszkoliła z zasad prasowania (choć ja jako matka 3,5-letniej dziewczynki uważam, że to chyba zbyt wcześnie), jednak nie uprzedziła, że nie wszystko nadaje się do prasowania…no i przyłożyłam żelazko do tego bajecznie kolorowego śpioszka – śpioszek został na żelazku 🙁 Byłam przerażona i z powodu śpiocha i z powodu zniszczonego żelazka…oczywiście udawałam przed mamą, że nic się nie stało, dopóki sama nie odkryła prawdy 🙂
Do prasowania czułam awersję odkąd pamiętam. Zawsze starałam się wybierać w sklepach, rzeczy, które owej czynności nie wymagają, bądź też ewentualnie w stopniu minimalnym:) Będąc w 5 miesiącu ciąży, wiedzieliśmy już, że będziemy rodzicami małej córeczki. Chociaż, obiecałam mężowi, że nie kupimy nic z ubranek przed porodem, nie omieszkałam nabyć pierwszej sukieneczki, dla naszego malucha;) (i nie ważne, że wymagała ona prasowania, bo przecież decydując się na dziecko wiedziałam, że czeka mnie góra ubranek i tetry, które prasować przecież TRZEBA!) Gdy zbliżał się czas rozwiązania, pochwaliłam się wszystkim ubrankiem!;) Przygotowując pokoik i nieszczęsną tetrę dla nowej domowniczki z ekscytacją prasowałam sukieneczkę, w której naszym cudownej urody żelazkiem z prezentu ślubnego wypaliłam gigantyczną dziurę!(wiadomo zła temperatura+żelazko mało-idealne…). Byłam ZAŁAMANA! Jako ciężarna z masą dziwnych hormonów popadłam w paranoje. Panikowałam, że to zły znak, że nic dobrze skończyć się nie może. 5 dni później pojechaliśmy na porodówkę…drżałam jak nigdy! Po 9 godzinach na świat PRZYSZEDŁ TYMOTEUSZ!:D Gdy dowiedziałam się, od położnej, że urodziłam synka, myślałam, że żartuje! Tymek ma teraz 2,5 roku i jest najcudowniejszym dzieckiem, jakie mogłam sobie wyobrazić:)
Muszę przyznać , że do prasowania podchodzę trochę jak pies do jeża 🙂 robię ot tylko wtedy kiedy muszę. Może przyczyną jest właśnie brak dobrego żelazka. Kilka razy udało mi się skutecznie wyeliminować części naszej garderoby przez nieodpowiednie dopasowanie temperatury prasowania…. Idealnych czarnych ,prostych spodni szukałam długo , gdy wreszcie je znalazłam postanowiłam pięknie wyprasować je na wyjście. I co? …pierwsze przyłożenie żelazka zostawiło na nich mało atrakcyjny ślad żelazka, załamałam się i popłakałam. Jednak szukałam takich spodni dość długo a ślad był na dole nogawki więc z duszą na ramieniu zrobiłam podobny na drugiej i nadal w nich chodzę a wszystko wygląda jak wzór ! :):):) Mam jednak nadzieję , że nie będę musiała tego znów robić z własnymi, męża bądz córeczki ubraniami a to piekne żelazko zdecydowanie by mi w tym pomogło.
Pozdrawiam Agnieszka BD z Julcią
Gdyby Zarząd Dróg i Mostów produkował żelazka, to nowy model powstawałby średnio co 15 lat, natomiast stare byłyby remontowane tylko w przypadku spowodowania bardzo dużej ilości katastrof. W pewnym momencie rząd przedstawiłby program budowy super autożelazek z następującymi założeniami:
powołuje się nową firmę „Autożelazka Polskie”.
zabrania się wszystkim innym produkowania jakichkolwiek żelazek.
głównym udziałowcem Autożelazek Polskich jest rząd i wybrana przez urzędników firma prywatna.
Za państwowe pieniądze produkuje się żelazka, natomiast prywatna firma otrzymuje zyski ze sprzedaży.
Po 5 latach program zakończyłby się potężną aferą, po której nowy rząd ogłosiłby kolejny pomysł na „Autożelazka”, w wyniku którego do 2010 roku ma w Polsce być 100 nowych autożelazek dla 300 osób.
Jestem (podobno) perfekcyjną Panią domu. Lubię dbać o nasze gniazdko, uwielbiam gotować. Lubię wszystko poza prasowaniem! Nienawidzę! Nie wiem czy jest to efekt posiadania żelazka za całe 49.90 🙂 Cena niby nie jest wyznacznikiem, ale moje żelazko prasuje fatalnie. Przez to odkładam prasowanie z dnia na dzień. Ostatnio doszłam do perfekcji w „nie”prasowaniu. Zebrałam 3 tury prania które położone na łóżku osiągnęły wysokość K2. Testowany model żelazka obserwuję od kilku tygodni. Testy wypadają rewelacyjnie – z wielką chęcią przetestowałabym żelazko we wspinaniu się na mój ubraniowy szczyt K2 🙂
Uwielbiam prasować 🙂 to takie moje skrzywienie osobiste. Będę szczęśliwa mając takie cacko codziennie w ręce 🙂
CZYTAJĄC TEN POST PRZYPOMNIAŁY MI SIĘ CHYBA WSZYSTKIE PRZYGODY ZWIĄZANE Z PRASOWANIEM ……POCZYNAJĄC OD PRZYPALEŃ KOŃCZĄC NA ZAPOMIENIU ODŁĄCZENIA ŻELAZKA OD PRĄDU 🙂 NAJZABAWNIEJ WSPOMINAM PRZYGODĘ SPRZED 10 LAT KIDEY TO MIAŁAM PIĘKNE LNIANE, BIAŁE A CO NAJAŻNIEJSZE DOPSAOWANE SPODNIE TZ.NA SPECJLNE OKAZJE ( DODAM ŻE BYŁY TO MOJE ULUBIONE )TO W NICH POZNAŁAM PEWNEGO CHŁOPAKA :)…….GDY JUŻ ZOSTAŁAM JEGO ŻONĄ POSTANOWIŁAM KTÓREGOŚ DNIA UBRAĆ W/W SPODNIE.LECZ CZEKAŁO MNIE ICH PRASOWANIE …MĄŻ POSTANOWIŁ WYRĘCZYĆ MNIE I ZAPROPNOWAŁ ICH WYPRASOWANIE …..I TAK JEDNYM DOTKNIĘCIEM MOJE PIĘKNE SPODNIE MIAY ŚLICZNY DODATEK ….ALE TO NIE KONIEC TEGO SAMEGO DNIA SPÓDNICZKA TEŻ ZOSTAŁA PRZYPALONA (OWSZEM TO MĄŻ TEŻ ZOSTAWIŁ ZNAK ŻELAZKA NA NIEJ )CHOĆ OD W/W SYTUACJI MINEŁO 10 LAT CZĘSTO ŚMIEJEMY SIĘ ŻE BIAŁE SPODNIE NA POŁĄĆZYŁY …ALE O MAŁO NE ROZŁĄĆZYŁY!!!!)
Otóż moja historia z jakimkolwiek prasowaniem, nie rozpoczęła się nauką prasowania na tradycyjnym, małym, domowym żelazku. Jako córka krawcowej, miałam do dyspozycji w domu o wiele większe cacka, niż te znane większości. Jako dziewczynkę fascynowały mnie: buchająca para i magicznie wyprasowane ciuchy, więc zapragnęłam po raz pierwszy coś wyprasować. Mój wzrost w stosunku do wielkości żelazka nie był proporcjonalny, więc razem z mamą przyszedł nam na pomoc tata oraz wyższe krzesło. Dzielnie weszłam na nie, a z tyłu asekurował mnie tata. Razem z mamą chwyciłam pierwszy raz w życiu za żelazko i jak nie trudno się domyślić, co było moim przedmiotem prasowania (sukienka dla mojej ulubionej lalki), dzielnie wykonałam swoją pracę. Nawet teraz uśmiecham się na myśl o tym, jaka byłam z siebie dumna. Z czasem nabierałam wprawy i pomagałam mamie, wyręczając ją w pracy. Nawet teraz częściej prasuję swoje rzeczy jej „super żelazkiem”, niż tym domowym. I choć żal mi to mówić, teraz gdy wybieram się na studia, aż trudno będzie mi się rozstać z moim „przyjacielem od prasowania”. Chętnie zastąpiłabym je takim cackiem od Philipsa, pierwsze miesiące na „własną rękę” od razu stałyby się piękniejsze, przynajmniej pod tym jednym względem – dbania o moje ciuchy i prasowania, jak za dawnych lat, z mamą i „magicznie buchającą parą” 🙂
Kiedy jasne promyki Słońca odbiły się ciepłą poświatą na moim policzku, wyciągając mnie delikatnie z przytulnego snu, wiedziałam już, że ten dzień będzie wyjątkowy. W łazience szybko ochlapałam ciepłą skórę twarzy chłodną, orzeźwiającą wodą. Spijając białą puszystą piankę ulubionej kawy wyliczałam w myślach plan działania. Nadszedł czas na wyjście do pracy, gdy odkryłam, iż moja aksamitna mała czarna jest w tragicznym stanie- zdjęta prosto ze sznurka, leżała w nieładzie na kanapie, wołając o pomstę do nieba. Błyskawicznie dobyłam z szafy deskę do prasowania i żelazko. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je szybkim ruchem. W progu stał mój mężczyzna, uśmiechając się szelmowsko. To spojrzenie sprawiło, że osiągnęłam temperaturę zbliżoną do tej, którą właśnie uzyskiwało żelazko, a na moim karku pojawiły się malutkie kropelki potu, które zaczęły spływać figlarnie za kołnierz mojego szlafroka. – Przyniosłem Ci kawę- szepnął mi do ucha, delikatnie muskając je ciepłymi wargami. –Niestety, muszę już lecieć do pracy, bo znowu się spóźnię, a tego byśmy nie chcieli, prawda?- zapytał przekornie. – Oooo…czywiście.- wydukałam czując falę gorąca biegnącą od stóp aż po pulsujące skronie. – To pa, Kochanie.- odparł. Stojąc sztywno w progu obserwowałam jak mój facet powolnym krokiem schodzi po schodach. Wciąż rozchylone usta drżały delikatnie, zapomniawszy swoje naturalne położenie, a dłonie oparły się mocno o framugę. Wtedy do moich nozdrzy dotarł specyficzny zapach. Jednakże w żadnym razie nie był on zmysłowy ani nawet przyjemny… Zaraz, zaraz… odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam jak moje malutkie żelazko wtapia się bezlitośnie w delikatny i gładki materiał sukienki. „Wszystko ma swoją cenę”- pomyślałam. Po chwili jednak stwierdziłam, że ta krótka chwila słodkiego zapomnienia była warta nawet utraty mojej ulubionej kreacji.
No cóż…przez żelazko omało siostra mi głowy nie urwala.Przed porodem prasowalam w jej pokoju rzeczy dla cocórki a że mieliśmy remont to łóżko było jedynym wolnym miejscem. Prasowalam zawzięcie do czasu kiedy wpadła koleżanka pożyczyć samochód. Szybko go odstawiłam i wyszłam. Po kilku minutach wróciłam i z rozpaczą w oczach zobaczyłam że żelazko się przewrocilo i wypaliło wielką dziurę w jej nowym tapczanie. Dostało mi się po uszach 🙂
Jest świetne! chce go mieć ! co tu dużo pisać !
SUPER !!!
Chce to żelazko!
bo:
1. nie lubie prasować, a wierzę ze przy takim żelazku zacznę uwielbiac to robić
2. Mam wiecznie cale kosze prasowania, znacznie ulatwi mi to prace i zaoszczedze czas
3. Jest piekne z wyglądu
4. praktyczne
5. nowosc
6. <3<3<3<3<3
Nie wiedziałam że istnieja takie cacka! Nieznosze prasować! Mam nadzieje ze z takim wynalazkiem to bedzie bajka!
Wow rewelacja! Pierwszy raz słyszę o takim cudzie technologii. Chce je mieć, prosze o wygraną
Moja historia do dziś jest jedną z najśmieszniejszych w moim domu. Pewnego pięknego dnia, chciałam sobie wyprasować bluzkę, trochę się spieszyłam, ale była zbyt pomięta, żebym mogła w niej wyjść. Poszłam do pokoju, gdzie owe żelazko się znajdowało, żeby je włączyć. Wchodzę, patrzę, a żelazko jak nawiedzone – nagrzane, buchało parą! Chciałam podejść bliżej i zobaczyć co się stało. Podeszłam kawałek, a ono zaczęło się ruszać po pokoju! Z piskiem wybiegłam z pokoju. Żelazko jakby jechało za mną. W szoku wpadłam do pokoju mojej siostry. Siedziała na łóżku, miała laptopa i pilot w ręce i śmiejąc się patrzyła w ekran. Jak mnie zobaczyła popłakała się ze śmiechu. Okazało się, że wmontowała zdalnie sterowane urządzenie z kamerką, którym sterowała i nagrała całe to zdarzenie! Ona zawsze lubi robić takie głupie żarty, a akurat ten padł na mnie. Do dziś wszyscy się z tego śmiejemy!
Oprócz tylu zalet jeszcze jest estetyczne z wyglądu. Inaczej wygląda niż każde inne. Cena powalająca ale może warto 🙂
Jako świeżo upieczona mama bardzo chciałam żeby wszystko było dla moich dwóch dziewczynek śliczne i gładkie dlatego prasowalam im wszystkie ubranka, pościele oraz pieluszki tetrowe. Po za prasowaniem na czas koszul jako gosposia w żydowskich domach w londynie nie mialam żadnego doswiadczenia w uzywaniu użądzenia zwanego żelazkiem. Tak też czort wiedział że mokra tetra sie pali… Spaliłam pieluchy, żelazko i na dodatek oberwało się desce… Mąż się nagadał jak to ja prasować nie umiem, a co zabawne jego debiut z żelazkiem był jak miał 3 latka i postanowil pomoc mamie wyprasować- dywan 🙂
Chcę to żelazko abym mogła ponownie upajać się ciepłą pieluszką i malutkim ubrankiem w szafie, oglądaniem tv przy prasowaniu lub też podziwiać umiejętności mojego męża w tymże jak trudnym fachu.
Po za tym jak ono wygląda! W szafie na pewno nie wyląduje- jest boskie i designerskie!! I kto powiedział że prasowanie jest nudne?
Nie ja :))