Dziś będzie o tym, co lubię najbardziej, czyli o sprzątaniu. Wróć ˗ właściwie to najbardziej lubię mieszkać w czystym domu, ale jeszcze nie odkryłam, jak zaprowadzić porządek bez regularnego sprzątania, dlatego, w ramach codziennego treningu, „tańczę” z odkurzaczem. Idzie nam całkiem nieźle, mój taneczny partner wie, co robi, nie myli kroków i doskonale się rusza w rytm muzyki (wielokrotnie sprawdzone!). Na parkiet porywam go codziennie, ponieważ mamy dwa piękne Cavaliery, a te znane są z tego, że gubią sierść dwa razy w roku: od stycznia do kwietnia i od maja do grudnia. Na szczęście, metodą prób i błędów, nauczyłam się sprzątać sprawnie i efektywnie. I może pomyślicie: „odkurzacz to odkurzacz”. I tak, i nie. W moim przypadku zmiana odkurzacza na pionowy okazała się strzałem w dziesiątkę. Dlaczego? O tym opowiem Wam poniżej.
Zakup pierwszego pionowego odkurzacza wywalczył parę lat temu Adam. Ja uważałam, że to strata pieniędzy. W tamtym czasie mieliśmy tradycyjny odkurzacz, kupiony jeszcze za czasów studenckich za 119 zł i on w zupełności mi wystarczał. Potem biedaczyna poszedł w odstawkę. W odkurzaczu pionowym zauroczyłam się od pierwszego… odkurzania! Bo to jest niesamowite o ile łatwiejsze jest odkurzanie i o ile częściej i chętniej sięga się po odkurzacz, kiedy nie trzeba go wyjmować z szafki, podłączać do prądu, schylać się, ciągnąć za sobą kabla itd.
Pierwsze problemy ze starym odkurzaczem pojawiły się dopiero po paru latach użytkowania wtedy, gdy okazało się, że w naszym domu odkurzacz jest urządzeniem „wielofunkcyjnym”. Lenka zaczęła urządzać „zawody konne” i potrzebowała poprzeczki, przez którą konie (czyli Lenka i jej koleżanki) mogłyby przeskakiwać. I jakimś sposobem okazało się, że odkurzacz doskonale się sprawdza również w roli poprzeczki. A jak wiadomo, koń czasem strąca przeszkody podczas zawodów, więc niespodziewanie musieliśmy się pożegnać całkiem dobrze jeszcze działającym sprzętem. A skoro już „przesiadaliśmy” się na nowy sprzęt, to wiadomo, że szukaliśmy jeszcze lepszego i nowszego modelu. I właśnie wtedy, w kryzysowym momencie, w naszym domu pojawił się bezprzewodowy odkurzacz pionowy Tefal X-Force Flex.
Za co polubiłam nasz nowy odkurzacz pionowy?
Jeśli bijecie się z myślami i zastanawiacie się, czy warto postawić na odkurzacz pionowy lub wymienić starszy model na ten bardziej nowoczesny, myślę, że ten tekst jest właśnie dla Was. Być może w dokonaniu wyboru pomogą Wam moje spostrzeżenia po kilku tygodniach korzystania z bezprzewodowego odkurzacza Tefal.
Odkurzacz co prawda zmieniliśmy, ale strategia pozostała ta sama – nasz nowy nabytek postawiłam w takim miejscu, żeby zawsze znajdował się pod ręką. Łatwiej zmobilizować się do sprzątania, gdy odkurzacz stoi np. w salonie za zasłoną, a nie gdzieś na strychu lub pod schodami. I właśnie to uważam za jedną z największych zalet pionowych odkurzaczy – można je trzymać w dowolnym miejscu, na wolnostojącej stacji dokującej, czy tak jak nasz- powieszony na ścianie w pralni, bo zajmują niewiele miejsca.
No dobrze, był aspekt praktyczny, to teraz będzie… praktyczno-romantyczny. Może zabrzmi to dość zabawnie, ale moją ulubioną porą na odkurzanie zawsze była tzw. złota godzina, czyli chwila przed zachodem słońca. Bo akurat wtedy słońce pięknie oświetla salon i widać wszystko, co leży na podłodze, a nie powinno tam leżeć. Dzięki naszemu nowemu odkurzaczowi, a konkretnie dzięki szczotce z podświetleniem LED, zmieniłam nawyki. Nie muszę już czekać na złotą godzinę, żeby zabrać się za odkurzanie.
Podświetlenie LED przydaje się szczególnie wtedy, kiedy trzeba odkurzyć przestrzeń pod meblami. I tu kluczową rolę odgrywa jeszcze jedna, bardzo praktyczna rzecz, której nie posiadał nasz pierwszy odkurzacz: technologia Flex, czyli możliwość odkurzania w trudno dostępnych miejscach bez schylania ( odkurzacz “łamie” się tak, żeby łatwo wjechać np. pod kanapę czy stolik).
No dobrze, pewnie się zastanawiacie, jak często trzeba ładować takie cacko i jak długo wytrzymuje bateria. W tym modelu na jednym ładowaniu można odkurzać przez ok. 80 min. Dla mnie to naprawdę wystarczający czas. Mamy niewielki dom, więc spokojnie zdążyłabym poodkurzać u nas, a potem jeszcze, bez ładowania baterii, obskoczyć z odkurzaczem domy sąsiadek.
Oczywiście bateria zużywa się najszybciej, kiedy odkurzam wykładzinę w pokoju Lenki. Ale nie ma tego złego… – odkurzacz wyposażony jest w tryb Auto. W skrócie: rozpoznaje odkurzaną powierzchnię i dostosowuje do niej moc ssącą. To bardzo wygodne i ekonomiczne rozwiązanie. Nawet jeśli sprzęt zużyje trochę więcej mocy podczas odkurzania wykładziny, w kuchni trochę jej zaoszczędzi. Balans zostanie zachowany.
Dla mnie, przy dwóch dorosłych osobach, dwójce dzieci i dwóch psach, dużą zaletą jest super wysoka moc ssąca – 230 Air Watów, jeden z najwyższych poziomów na rynku (to duży plus, bo takie odkurzacze często mają słabszą moc niż klasyczne).
Jest też coś, z czego sama nie korzystam, bo tak jak zmianę odkurzacza na pionowy, Adam wywalczył również zakup elektrycznego mopa około roku temu, ale myślę, że wielu z Was mogłoby się spodobać. Odkurzacz jest kompatybilny z głowicą mopującą, a to znaczy, że można odkurzać i mopować w jednym czasie. A wierzcie mi, że to funkcja, którą można polubić.
Znacie pewnie to powiedzenie, że „złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy”. Cóż, jak już wspomniałam, ja sprzątać lubię, sprawia mi to przyjemność (nie, nie musicie dzwonić pod numer 112), ale uważam, że to w dużej mierze zasługa odpowiedniego sprzętu. Przyznajcie same – chętniej sięgniecie po lekki odkurzacz, który nie wymaga zginania się i gimnastykowania, niż po taki, który swoje waży, nadwyręża kręgosłup i jest nieporęczny. Jestem zdania, że trzeba sobie ułatwiać życie, jeśli to tylko możliwe. Dlatego – jeśli zastanawiacie się nad zakupem nowego odkurzacza, z czystym sercem mogę Wam polecić odkurzacze pionowe, a szczególnie TEFAL X-FORCE FLEX 15.60 TY99F1.
Odkurzacz: KLIK
Koszula flanelowa: Lenanto.pl (Marka własna)
Post powstał w ramach współpracy z TEFAL