Przepraszam z góry wrażliwców, ale nie mogę milczeć w temacie, który najprawdopodobniej wam się przytrafił lub przytrafi…
Macierzyństwo
Dajcie spokój z tym macierzyństwem!
Trzeba mieć naprawdę twardy tyłek żeby zostać matką. Macierzyństwo nie tylko nie jest łatwe, ale chwilami nie jest nawet przyjemne. To ciężka praca, harówa, wręcz orka na ugorze, z niepewnym efektem i 90-cio procentowym ryzykiem porażki.
Ale oczywiście dowiaduje się tego matka co najmniej trójki dzieci. Jeśli masz mniej, nie jesteś ani matką ani nie wiesz tak naprawdę, czym jest macierzyństwo.
Z taką opinią spotykam się codziennie i wszędzie, gdzie się nie ruszę. Nie chodzi o to, że w związku z tym, że Lenka nie ma rodzeństwa (na razie…), czuję się gorsza. Gdy spotykam matki dwójki dzieci i więcej,głównie osoby spoza mojego najbliższego otoczenia, za każdym razem czują się one w obowiązku powiadomić mnie, że moje zadowolenie z macierzyństwa jest nieuzasadnione i nie na miejscu. Bo macierzyństwo to żadna tam przyjemność – to misja. To tak trudny orzech do zgryzienia, że najpewniej zanim dostaniemy się do miąższu, połamiemy sobie zęby na tym macierzyństwie. Jeśli komukolwiek macierzyństwo przynosi radość i spełnienie, to albo ma do pomocy sztab ludzi albo jego dziecko hoduje się samo. Bo niektórym matkom macierzyństwo pomyliło się właśnie z wypasaniem owiec, gdzie ważna jest jakość ich mleka i miękkość futra. Jeśli tych owiec mają więcej niż jedną, to kończy się na nieustannym biadoleniu, jakie to macierzyństwo ciężkie i niewdzięczne.
Ale my, matki jedynaków, nie mamy nic w tej sprawie do powiedzenia. Nasze macierzyństwo to przecież wakacje życia, o którym zresztą nic nie wiemy, bo dopiero gromadka dzieci nas tego życia nauczy. W związku z tym terrorem zwyczajnie boję się być matką, bo przecież jeszcze nią nie jestem. Odstraszają mnie od tego Matki przez duże M, które patent na macierzyństwo dostały wraz z urodzeniem rodzeństwa swojemu jedynakowi.
Matki. Zlitujcie się. Dla niektórych macierzyństwo to żadna rola, posłannictwo, wizja. To normalny stan rzeczy, tak samo naturalny jak to, że jestem kobietą lub jestem z natury chuda. Macierzyństwo naprawdę może dać szczęście, a jeśli nie, to chociaż zadowolenie. I trójka dzieci powinna dać go 3 razy więcej – skąd więc u was to cierpienie?..
Po głośnej kampanii społecznej „Zdążyłam skończyć studia, znaleźć pracę, nie zdążyłam być matką” rozgorzała ogromna dyskusja dotycząca macierzyństwa z udziałem głównie pań, które nie są matkami. Z drugiej strony odzywały się mamy, które zdążyły, ale nie podobał im się fakt rozdzielania kariery od macierzyństwa. A co na to zwykłe matki? Otóż nic. One przeszły nad tym do porządku dziennego, bo dla nich macierzyństwo nie jest żadną ideą, budowaną z pietyzmem wieżą, której fundamenty ktoś próbuje podważać. Bo dla zwykłej matki macierzyństwem jest powszedni dzień, walka o przetrwanie, o normalność. Nie o wyjątkowość, o docenienie. Raczej o święty spokój i próba dotarcia do końca dnia. Bywa to męczące, ale satysfakcja potrafi wynagradzać każdy trud. Nie tylko z osiąganych sukcesów, bo rzeczywiście macierzyństwo jest pełne rozczarowań. Czy daje szczęście? Jeśli nawet nie, to na pewno zadowolenie – to chyba trwalsze. Pewna serialowa aktorka przyznała się właśnie, że cierpi na przedłużającą się depresję poporodową. I macierzyństwo bywa czasem depresyjne, ale tylko wtedy, gdy nie umiemy prosić o pomoc. Nie mówię tu o psychologach – pomijając wahania hormonów, którym matka czasem ulega, depresja poporodowa dopada te mamy, którym wydaje się, że macierzyństwo jest monodramem. A powinien być to spektakl operowy, w którym faktycznie jest kilka div i wiodących tenorów, ale niemniej ważny jest chór. Zrzućcie na niego trochę ciężaru macierzyństwa, żeby nie stało się dla was końcem waszego życia.
Życie po porodzie, to wieczna walka o przetrwanie, 3 minuty dziennie dla siebie, 2 sekundy ciszy czy choć odrobinę ulgi. Bitwa o to, aby nadal czuć się kobietą, choć nigdy bardziej nie czułyśmy się mniej seksowne…
Niczego tak nie pragnę, jak tego, aby była w przyszłości totalnie NIKIM! Nie wybiegam myślami dalej, niż kilka miesięcy do przodu. Buntuję się przeciwko wizji, że kiedykolwiek chwyci skalpel czy wdzieje togę.
Słowo „sen” zresztą dla matek zatraciło swoje znaczenie i doba z 16 godzin czuwania+8 godzin snu zmieni ci się w: 21 godzin czuwania i 6×30 minut snu.
Odpuściłam sobie. Dałam sobie czas, żeby odnaleźć się w nowej sytuacji. Poluzowałam sobie smycz, rozluźniłam więzy, przesunęłam granice tak daleko, jak tylko można…
Internet wykreował wizję matki-androida, któremu zwykła matka nie dorasta do pięt, ale stara się jak Syzyf pchać ten swój matczyny kamień…
Najskuteczniejszą metodą na nauczenie dziecka mówienia jest bowiem… machanie rękami! Czy słyszałyście o metodzie Sign2Baby, czyli po polsku mówiąc Bobomigach?
Wreszcie są. Niepublikowane do tej pory zdjęcia z naszej wakacyjnej wyprawu na Jurę Krakowsko-Częstochowską… i parę bardziej aktualnych zdjęć z Instagrama.
Odwiedziliśmy unikatowy, utrzymany w klimacie dzikiego zachodu park rozrywki, westernowe miasteczko Twinpigs w Żorach.